Bank czy parabank

Aż sześćdziesiąt procent ankietowanych przez TNS Polska odróżnia parabank od banku a dwanaście procent pytanych uważa, że odzyska wpłacone do parabanku pieniądze, gdyby taka instytucja zbankrutowała. Po bardzo głośnej aferze Amber Gold oraz cały czas trwających skutków tego oszustwa, 60 proc. Polaków potrafi poprawnie odróżnić opis parabanku od opisu banku, a tylko 7 proc. zgadza się z tym, że parabank to taki sam bank, jak każdy inny. Jednak te 60 proc. wcale nie musi być uznane jako wysoki odsetek. Można bowiem powiedzieć, że 40 proc. badanych nie wie, co to jest parabank lub ‚wie’ błędnie i to w sytuacji, gdy miało do wyboru dwie możliwości odpowiedzi. TNS Polska podczas badania zapytał też Polaków, czy zdają sobie sprawę, że pieniądze wpłacone do parabanku nie są gwarantowane. W przypadku banków gwarancje takie, do 100 tys. euro, daje Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Całe szczęście 67 proc. badanych wie, że gdyby włożyło do parabanku 50 tys. zł, a parabank by upadł, to nikt im tych pieniędzy nie zwróci. Tylko albo aż 12 proc. sądzi, że specjalny fundusz stworzony przez parabanki lub państwo zwrócą im te pieniądze. W badaniu ze znajomości wiedzy o bankach i parabankach pod uwagę wzięto też wykształcenie. Tylko 22 proc. ludzi z wykształceniem podstawowym wie, że wkłady w bankach gwarantowane są przez same banki, choć i wśród ludzi z wykształceniem wyższym odsetek ten jest umiarkowanie wysoki i wynosi 60 proc.  Z ankiety wynika także, że 12 proc. pytanych pożyczyło pieniądze w parabankach. Natomiast 8 proc. ogółu respondentów poszło do parabanku, dlatego że bank by im nie pożyczył, bo nie mają stałej pracy, odpowiednio wysokich dochodów lub nie spłacili w banku pożyczek.

Inflacja w strefie euro rośnie

Jak podał w Eurostat – biuro statystyczne Unii Europejskiej, we wstępnym wyliczeniu, inflacja w strefie euro we wrześniu tego roku wyniosła 2,7 proc. w ujęciu rocznym. Analitycy szacowali, że będzie to 2,4 procent. W sierpniu ceny konsumpcyjne wzrosły w ujęciu rocznym o 2,6 procent. W lipcu było to 2,4 procent. Nie jest to dobra wiadomość dla gospodarki oraz inwestorów. Szybciej rosnące ceny odbijają się na drobnych konsumentach i niestety pożerają zyski z lokat a one mogą uderzyć w indeksy giełdowe. Większa inflacja nieco komplikuje plany wsparcia gospodarki narzędziami polityki monetarnej, które są w dyspozycji Europejskiego Banku Centralnego. Spadająca inflacja stanowiła zielone światło dla Mario Draghiego, który mógł na rynek wypuścić dodatkowe euro. To właśnie miało miejsce w grudniu oraz na przełomie lutego i marca. Polegało to na oferowaniu niskooprocentowanych trzyletnich pożyczek dla banków strefy euro. W ten sposób na rynek wpompowano blisko 1 bilion euro. Choć to na razie jeden taki odczyt, to dalsze przyspieszenie wzrostu cen będzie głównym argumentem przeciwko kolejnym niestandardowym działaniom EBC. Może się okazać, że wzrośnie zagrożenie przekształcenia się inflacji w hiperinflację, która bardzo zachwiałaby europejską gospodarką a także  podminowałaby wizerunek strefy euro. Taka seria złych danych spotkałaby się z wyprzedażą na giełdach. Dane ze świata wyglądają jednak dość optymistycznie. W Japonii nastąpiła deflację rzędu 0,3 procent w skali roku, a w USA od roku inflacja spowalnia. W Chinach wskaźnik cen w ciągu roku zmniejszył się trzykrotnie.

Czy Fed uzdrowi polską mieszkaniówkę

Głównym czynnikiem, który drastycznie przed czterema laty zastopował boom na rynku krajowych nieruchomości mieszkaniowych był pamiętny krach amerykańskiego rynku real estate. Czy jego ożywienie, a także niedawne posunięcia amerykańskiej Rezerwy Federalnej, dedykowane przede wszystkim dalszemu wzmocnieniu tego procesu, przyczynią się do długo oczekiwanym przesileniom koniunktury także w rodzimej mieszkaniówce? W warunkach gospodarki amerykańskiej określenie rynku nieruchomości jako jej koła zamachowego można przyjąć w sposób skrajnie dosłowny. Przyśpieszenie dynamiki amerykańskiej gospodarki jest po prostu niemożliwe. Stąd też po wypadkach 2008 roku amerykańskie władze monetarne skupiły się na działaniach mających na celu przede wszystkim szybkie wyciągnięcie z zapaści rynku nieruchomości. Służyć czy trwająca do dziś operacja Twist, polegająca na sprzedaży obligacji o najkrótszym terminie wykupu, a następnie zakupie obligacji długoterminowych dziesięcio i trzyciestoletnim. Głównym celem tych działań było duże obniżenie kosztu kredytów hipotecznych, co miało zwiększać zainteresowanie potencjalnych klientów ich zaciąganiem. Trudno jednak jest odmówić skuteczności zastosowanych przed Fed pomysłów. O ile w czasie boomu średni koszt 30-letniego kredytu hipotecznego oscylował w okolicach 6,5 proc., to najnowsze dane na ten temat mówią o poziomie zaledwie 3,63 proc., a oczekuje się, że będzie jeszcze niżej. W ten sposób wskaźnik koniunktury na amerykańskim rynku nieruchomości NAHB tylko w okresie sierpień-wrzesień br. wzrósł z 37 do 40 punktów, bijąc sześcioletni rekord.

 

Marketing nieruchomości inwestycyjnych

Prawie połowa inwestycji deweloperskich dysponuje budżetami marketingowymi w przedziale od 1% do 2% prognozowanej wartości sprzedaży. Do najpopularniejszych kanałów promocyjnych wciąż należy reklama prasowa czy reklama w Internecie. Najczęściej wynika to tylko z przyzwyczajeń deweloperów a także  faktu, że te narzędzia są sprawdzone i do dzisiaj przynoszą zamierzone efekty. Oczywiście najskuteczniejszym sposobem zachęcenia klientów do kupna nieruchomości inwestycyjnej jest obniżka ceny.  W tym roku wielu deweloperów przygotowało bardzo atrakcyjne promocje cenowe na wszystkich praktycznie inwestycjach. Koniec roku z pewnością upłynie pod hasłem kończącego się programu „Rodzina na Swoim” dzięki któremu wielu inwestorów będzie podkreślało tę kwestię w swoich materiałach promocyjnych. Inną metodą przyciągnięcia kupujących jest udział w targach mieszkaniowych. Udział ten pozwala nie tylko się pokazać, ale także nawiązać bezpośrednie relacje z klientami. Jednak z badań prowadzonych przez jeden z portali wynika, że targi są coraz niżej oceniane przez deweloperów w rankingach skuteczności działań promocyjnych. Coraz popularniejsze jest natomiast budowanie domów pokazowych lub pokazywanie gotowych lokali. Dzięki temu klienci mogą odkryć pełen potencjał nieruchomości  bez  konieczności podejmowania decyzji o zakupieTaki lokal daje możliwość dokładnego obejrzenia nieruchomości – wielkości pomieszczeń, okien, drzwi. Dzięki temu klient może zaplanować aranżację czy dopasować rozmieszczenie ścian działowych i sanitariatów. Pozwala to także zaplanować ewentualne przeróbki, czy prace dodatkowe, które maksymalnie dostosują nieruchomość do potrzeb klienta.

Sektor nieruchomości inwestycyjnych się załamał

Niestety, kryzys finansowy przyczynił się do zmniejszenia rynku  nieruchomości inwestycyjnych oraz nieruchomości komercyjnych w Portugalii o ponad połowę. Od 2007 r. zniknęło z rynku ponad 2 tys. firm tego sektora. Jak oszacował lizboński Instytut Informacji Handlowej, z około 4 tys. portugalskich agencji nieruchomości działających jeszcze w 2007 r. na rynku przetrwało tylko 50 proc. tych firm. Oczywiście główną przyczyną bankructw agencji nieruchomości było po prostu załamanie się sektora budowlanego w Portugalii. Wiele firm nie zdołało utrzymać się na rynku z uwagi na wielkie trudności banków w udzielaniu. Według ekspertów agencje nieruchomości bardzo dobiło w ostatnich pięciu latach szybkie kurczenie się dostępnych na rynku kredytów mieszkaniowych a także  wilka niechęć ich właścicieli do łączenia się z silniejszymi graczami. Jak wynika z obliczeń dyrektora generalnego agencji ERA Portugal Miguela Poissona, od 2007 r. dostępny na portugalskim rynku kredyt mieszkaniowy zmniejszył się o ponad dwanaście  razy. Fala bankructw portugalskich agencji nie będzie w najbliższych miesiącach dotyczyć tylko dużych sieci. Mogą one liczyć na pewne zyski w związku z efektem skali. Stale pogarszająca się sytuacja w branży budowlanej może doprowadzić do wzrostu bezrobocia w Portugalii nawet do 20 proc. w przyszłym roku.  Sytuacja jest naprawdę krytyczna, szczególnie dla firm budowlanych. Agencje nieruchomości mogą sobie jeszcze jakoś poradzić, zważywszy na nadmiar oferty na rynku. Na terytorium 10-milionowej Portugalii znajduje się ponad  7,5 mln mieszkań, z których 735 tys. to niestety pustostany.

Rząd zaakceptował pakiet o dostępie do zawodów

25 września bieżącego roku, rząd przyjął projekt noweli deregulacyjnej. Projekt ten ma  otworzyć dostęp do zawodów regulowanych. Proponowane rozwiązania realizują zapowiedź przeprowadzenia deregulacji ogłoszoną przez premiera w listopadowym exposé, która niestety ma skutkować zmniejszeniem liczby takich zawodów i zwiększeniem dostępu do nich. Projekt ustawy stanowi pierwszy etap otwierania dostępu do zawodów regulowanych. Deregulacja, przez ograniczenie lub likwidację obecnych wymogów (np. certyfikatów, licencji), ułatwi wejście do danego zawodu.Nasz kraj pod względem ich liczby jest rekordzistą w Europie – mamy ich 380. Na liście zawodów przewidzianych do deregulacji jest aż 50 profesji, w tym pośrednik w obrocie nieruchomościami, zarządca nieruchomości, adwokat, radca prawny, notariusz, komornik, syndyk, urzędnik sądowy i prokuratury,  detektyw, , przewodnik turystyczny górski, doradca zawodowy, bibliotekarz, pracownik dokumentacji i informacji naukowej, instruktor nauki jazdy, egzaminator osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdem i osób poddawanych kontrolnemu sprawdzaniu kwalifikacji czy taksówkarz. Rząd argumentuje przyjęte rozwiązania jako wzrost konkurencji, obniżkę cen, wyższą jakość i większą dostępność usług. Oczekuje, że przyczyni się to do większego wykonywania tych zawodów dzięki czemu nastąpi spadek bezrobocia. Dzięki deregulacji mają się też zmniejszyć się obciążenia związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, głównie przez małe i średnie firmy. Będzie można mniej płacić za np. usługi prawne i księgowe. Założono, że ustawa wejdzie w życie po 30 dniach od daty ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

Dopłaty do energooszczędnych nieruchomości inwestycyjnych

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej właśnie podjął decyzję o uruchomieniu dopłat do kredytów na budowę lub zakup energooszczędnych nieruchomości inwestycyjnych. Wsparcie ruszy już w 2013 r. i do roku 2018 obejmie inwestorów indywidualnych łączną kwotą aż 300 mln zł. Niemal o połowę wzrosła kwota zapowiadanego jednorazowego bezzwrotnego dofinansowania bo do 50 tysięcy złotych dopłaty do budowy domu pasywnego oraz do 30 tysięcy złotych do domu energooszczędnego. Wzrosło także dofinansowanie do zakupu nieruchomości w budynkach pasywnych – do 16 tysięcy złotych, a w energooszczędnych – do 11 tys. zł brutto. Dotacja kierowana jest do osób fizycznych budujących dom jednorodzinny lub kupujących dom/mieszkanie od dewelopera, w tym również od spółdzielni mieszkaniowej. Jest to trzecia oferta, poza dopłatami do zakupu kolektorów słonecznych oraz przydomowych biologicznych oczyszczalni ścieków, którą fundusz wspiera proekologiczne inwestycje osób fizycznych. O dofinansowanie mogą  się ubiegać wszystkie osoby dysponujące pozwoleniem na budowę oraz posiadające prawo do dysponowania nieruchomością, na której będą budowały budynek mieszkalny, dysponujące uprawnieniem do przeniesienia przez dewelopera na swoją rzecz: prawa własności nieruchomości wraz z domem jednorodzinnym, który deweloper na niej wybuduje albo użytkowania wieczystego nieruchomości gruntowej i własności domu jednorodzinnego, który będzie na niej posadowiony i stanowić będzie odrębną nieruchomość albo własności lokalu mieszkalnego.

Nieruchomość komercyjna z z pięcioma gwiazdkami

Nieruchomość komercyjna, hotel, który powstaje na Ptasiej Wyspie w Mikołajkach, otrzymał w urzędzie marszałkowskim promesę na aż pięć gwiazdek. Będzie to jedyna nieruchomość komercyjna na Mazurach o tak wysokim standardzie. Zakończenie budowy kompleksu hotelowego i apartamentowego na wyspie na Jeziorze Mikołajskim planowane jest już na drugi kwartał 2013 r.Mimo, że zostało jeszcze sporo czasu. inwestor już otrzymał w warmińsko-mazurskim urzędzie marszałkowskim promesę przyznania obiektowi pięciu gwiazdek na maksymalny okres dwóch lat. Na Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich nie ma jak dotąd hotelu o tym standardzie.  Jedyna pięciogwiazdkowa nieruchomość komercyjna w Warmińsko-Mazurskiem znajduje się na Wzgórzach Dylewskich w zachodniej części województwa. Projekt architektoniczny inwestycji w Mikołajkach spełnia wymogi dotyczące wyposażenia, lokalizacji oraz usług tej kategorii, dlatego promesa była tylko formalnością. Hotel ma mieć 22 apartamenty na sprzedaż w systemie condo (cena za metr kwadratowy zaczyna się od 19 tys. zł i jest rekordową stawką w regionie) oraz hotel z 77 pokojami. Budynek z lądem ma być połączony przeszklonym tunelem, a sam hotel ma mieć m.in. własną przystań. Wartość inwestycji szacowana jest na 58,37 mln zł. W Mikołajkach, które w ostatnich latach z tej małej mazurskiej miejscowości zrobił się kurort, posiadający  blisko 2 tys. miejsc noclegowych (a 4 tys. mieszkańców), a w gminie jest w sumie 9 tys. miejsc noclegowych (8 tys. stałych mieszkańców). Jak informuje sekretarz miasta Joanna Wróbel, kolejny inwestor jest w trakcie załatwiania formalności na budowę kompleksu hotelowego na skraju miasta.

 

Szykują się drastyczne podwyżki

Najprawdopodobniej nastąpi gigantyczna podwyżka ceł. Pisząc gigantyczna mamy na myśli nawet  130 proc. We wtorek rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew podpisał dekret, w którym zmienił obowiązującą stawkę, wynoszącą 76,2 dol. za tonę LPG. Już od przyszłego poniedziałku za eksport gazu płynnego z Rosji trzeba będzie zapłacić już 172,5 dol. za tonę. Importerzy jak i dystrybutorzy LPG w Polsce są zaskoczeni i zszokowani decyzją tą decyzją. Dla wielu z nich skala podwyżki jest w ogóle niezrozumiała. Niestety przez wzrost ceł w Rosji pójdzie wzrost cen LPG, również w naszym kraju.  Polska niemal w 90 proc. uzależniona jest od importu gazu płynnego, który wykorzystywany jest zarówno do ogrzewania domów oraz gotowania, jak i jako paliwo silnikowe, czyli popularny autogaz. 40 proc. LPG kupujemy niestety właśnie od Rosji. Dariusz Bratoń, prezes Novatek Polska, spółki będącej częścią rosyjskiego koncernu zajmującego się eksportem tego paliwa m.in. do naszego kraju, podkreśla, że dotychczas gaz ze Wschodu był w Polsce średnio w hurcie o ponad 100 dol./t tańszy niż ten sprowadzany z Zachodu. Teraz ceny niestety mogą się zrównać. Co to może oznaczać? Za LPG będziemy płacić znacznie więcej. Jeśli producenci rosyjscy i importerzy przełożą te koszty na klientów, należy się spodziewać podwyżki w hurcie i detalu na poziomie nawet 12 – 15 proc. Najprawdopodobniej ceny nie skoczą jednak od razu, ale będą stopniowo rosnąć przez 2 – 3 miesiące. Do grudnia autogaz na stacjach zdrożałby o około 40 gr/l. Dziś za litr tego paliwa płacimy 2,72 zł. W grudniu kosztować może ono zatem już 3,12 zł.

 

Co z Eurolandem ?

Oczywiste jest, że zastój w strefie euro bardzo odbije się na kondycji polskich firm, zwłaszcza tych, które są nastawione na eksport. Jak wynika z raportu firmy doradczej Ernst & Young i instytutu Oxford Economics „Prognoza dla strefy euro”  nie ma szans, by w najbliższym dziesięcioleciu nastąpił wzrost gospodarczy krajów strefy euro i Polski oraz  żeby stan ten wrócił do stanu sprzed kryzysu. Najpierw niestety rządy muszą uporać się z ciągle jeszcze rosnącymi długami. Eksperci szacują, że łączny PKB krajów unii walutowej w tym roku skurczy się o 0,5 proc., a w 2013 r. wzrośnie zaledwie o 0,1 proc. Bezrobocie w Eurolandzie niestety nadal będzie rosnąć, a poziom inwestycji sektora prywatnego pozostanie poniżej tego, który obserwowaliśmy przed kryzysem. Strefa euro jak wiadomo zmaga się aktualnie  z trzema kluczowymi, powiązanymi ze sobą problemami. Pierwszy z nich to niepewność – strach związany z możliwym rozpadem unii walutowej. Drugi to zbyt surowa polityka fiskalna. Trzeci problem, dotykający milionów obywateli, to społeczne koszty reform. Zmiany, które mają doprowadzić do zmniejszenia zadłużenia gospodarek Eurolandu, skutkują rosnącym bezrobociem, które niestety będzie się utrzymywało przez lata. Według prognoz Ernst & Young i Oxford Economics bezrobocie w całej strefie euro zacznie spadać dopiero pod koniec 2014 r. Jeszcze w pierwszym kwartale sięgnie 12 proc. – bez pracy będzie 19,2 mln osób.Najgorzej sytuacja może wyglądać w krajach peryferyjnych. Prognozuje się, że w Portugalii stopa bezrobocia wyniesie 16 proc., a w Hiszpanii i Grecji będzie to odpowiednio 26 i 27 proc.

Gdzie aktywne karty kredytowe

Jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, liczba aktywnych kart kredytowych systematycznie maleje od 2009 r. Tylko w czerwcu  bieżącego roku  ich udział spadł o 1,4 pkt proc. wobec czerwca ubiegłego roku do 6,6 mln sztuk. Rekordzista ma aż 32 rachunki z sumą limitów na kartach wynoszącą 904 tys. zł. „W ciągu pięciu miesięcy, między grudniem a końcem maja 2012 r., liczba czynnych rachunków kartowych zmalała o 285 tys., w tym liczba rachunków aktywnych zmniejszyła się o 184 tys.” – napisano w środowym komunikacie BIK. Eksperci podali, że w 2010 r. i w pierwszej połowie 2011 r. liczba czynnych rachunków kartowych spadała bardzo powoli, średnio o 35 tys. miesięcznie a w końcówce roku 2011  spadki znacznie przyspieszyły.  Obecny trend nie jest jednak wynikiem zamykania przez banki nieaktywnych kart. Spadek ilości czynnych i aktywnych rachunków wynika tylko i wyłącznie z mniejszej liczby nowych umów na karty.
W portfelach 4,9 mln osób znajduje się 6,7 mln kart kredytowych. Oczywiście osoby, w portfelach których znajduje się pięć czy więcej kart, mają bardzo niewielki udział w strukturze kredytobiorców bo tylko0,8 proc., ale w liczbach bezwzględnych jest to grupa licząca 25,8 tys. osób, które posiadają blisko 150 tys. rachunków. Z danych BIK wynika także, że wysokość limitu dla osoby posiadającej tylko jedną kartę wynosi średnio 4872 zł, a 97 proc. właścicieli kart ma limity pomiędzy 500 zł a 20 tys. zł. Z kart kredytowych korzystają nie tylko ludzie młodzi, udział osób korzystających z kart w grupach wiekowych 25–64 lata jest niemal równy, choć najwięcej posiadaczy kart jest wśród trzydziestolatków. Wśród osób powyżej 85 lat ponad 8 tys. osób ma karty czynne, a połowa z nich – aktywne.

Włochy jak 30 lat temu

Niestety, kryzys niczym wehikuł czasu cofnął Włochy o 30 lat. W taki właśnie sposób, włoska prasa komentuje dane o rekordowym spadku konsumpcji w kraju i załamaniu na rynkach motoryzacyjnym i nieruchomości. Dziennikarze na każdym kroku podkreślają, że ostatnim „szczęśliwym rokiem” był 2008, tuż przed światowym kryzysem. Największe zaniepokojenie wywołały szacunki, przedstawione przez zrzeszenie włoskich kupców Confcommercio, według których zanotowany w tym roku trzyprocentowy spadek konsumpcji w porównaniu z 2011 rokiem jest największy w czasach powojennych. Dodatkowo jeden z dzienników wylicza, że Włosi wydają na ubranie tyle, ile w latach 80. minionego wieku, a na jedzenie tyle, ile 15 lat temu, kupują tyle samochodów, co w 1979 roku, a rynek nieruchomości inwestycyjnych czy komercyjnych zapomniał już całkowicie o euforii poprzedniej dekady.  Brakuje pieniędzy, a co za tym idzie także chęci zakupów. Analitycy ze stowarzyszenia kupców podkreślają, że w ciągu ostatnich czterech lat doszło do wyraźnego zubożenia społeczeństwa, gdyż przeciętna rodzina z powodu kryzysu ma dochód mniejszy o 5 tys.  euro rocznie. Dlatego rodziny obniżyły miesięczne wydatki na życie średnio o 230 euro. Do tego doszło powszechne przekonanie o konieczności oszczędzania, co przekłada się na ograniczenie zakupów, a nawet na zmianę odżywiania. Zwraca się także dużą uwagę na niepokojące dane dotyczące rynku nieruchomości wtórnego jak i pierwotnego. W pierwszym kwartale tego roku liczba transakcji sprzedaży i zakupu domów oraz mieszkań spadła w porównaniu z tym samym okresem 2011 roku o ponad 17 procent. Liczba udzielonych kredytów mieszkaniowych zmniejszyła się natomiast o blisko 50 procent. Prasa podkreśla, że w 2011 roku kupiono we Włoszech około pół miliona domów i mieszkań; tyle samo, co w 1998 roku.

Nieruchomości inwestycyjne: kiedy nas na nie stać

Pensje z aż dwudziestu jeden lat i sześciu miesięcy pracy musiałby odłożyć Polak, aby kupić 150 metrową nieruchomość inwestycyjną w mieście wojewódzkim. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez portal nieruchomości. Jak się okazuje, po 15 latach i 6 miesiącach odkładania przeciętnie zarabiający Polak będzie mógł sobie pozwolić na kupno domu w Gorzowie Wielkopolskim. Na tej samej wielkości dom w Warszawie osoba zatrudniona w woj. mazowieckim będzie musiała pracować ponad 28 lat.  Analitycy badali także, jak mają się  aktualne ceny nieruchomości inwestycyjnych – domów oferowanych do sprzedaży w miastach wojewódzkich do średnich wynagrodzeń netto, jakie otrzymują osoby zatrudnione w poszczególnych województwach. Widać, że przy stosunkowo niewielkich różnicach w zarobkach długość okresów potrzebnych na uzbieranie środków na zakup 150-metrowego domu różni się bardzo. Choć średnie wynagrodzenie w województwie lubuskim jest aż o ponad jedną trzecią  niższe niż w woj. mazowieckim, to na zakup domu w jego stolicy – Gorzowie Wlkp. – trzeba by odłożyć pensje jednej osoby tylko ze 186 miesięcy, czyli z 15 i pół roku. Tymczasem osoba otrzymująca średnie wynagrodzenie w woj. mazowieckim, aby kupić podobny dom w Warszawie musiałaby odkładać prawie dwa razy dłużej – 28 lat i 1 miesiąc. Z danych także wynika, że stosunkowo krótko na zakup domu w stolicy województwa, będącego miejscem zatrudnienia, muszą pracować także mieszkańcy woj. podkarpackiego – „tylko” 17 lat i 2 miesiące. W ciągu mniej niż 20 lat na własne, 150-metrowe domy zarobią mieszkańcy województw, których stolicami są: Białystok, Bydgoszcz, Opole i Katowice.

Rabary na nieruchomości inwestycyjne

Czy kilkaset złotych miesięcznie dokładane do raty przyciągnie klientów do banków? Bankowcy jak i deweloperzy mają nadzieję na poprawę sprzedaży nieruchomości inwestycyjnych dzięki ostatnim miesiącom obowiązywania „Rodziny na swoim”. Program dopłat do kredytów hipotecznych z budżetu państwa wygasa niestety  już z końcem roku. Dlatego to może być najgorętszy i najbardziej pracowity okres na rynku nieruchomości inwestycyjnych.  Deweloperzy liczą po cichu, że zakończenie dopłat do kredytów pomoże im poprawić swoją płynność, bo zmobilizuje to wiele osób do kupna nieruchomości do 31 grudnia bieżącego roku. W perspektywie nie ma bowiem żadnego innego państwowego programu wspierającego kupujących pierwsze mieszkanie. Wprawdzie sporo nowych lokali w dużych miastach ma ciągle takie same ceny, a dodatkowo nie mieszczą się w ustawowych limitach kwalifikujących je do dopłat, to z rozmów z firmami deweloperskimi wynika, że będą skłonne obniżać ceny, aby pozbyć się lokali jeszcze przed końcem roku. Firmy deweloperskie będą bowiem chciały wykorzystać „Rodzinę na swoim” marketingowo i są skłonne do udzielania jeszcze większych rabatów. Nie należy jednak oczekiwać przecen całych osiedli. Deweloperzy obniżają nieco stawki, przykładowo dla kilkunastu mieszkań w budynku, dostosowując je do limitów ceny metra kwalifikującego do dopłat, aby przyciągnąć klientów do swoich biur. W ten właśnie sposób sprawdzą, czy niższa cena rzeczywiście pomaga sprzedawać. Np. w Warszawie jest to poniżej 6 tys. zł za mkw. Kłopotem nie jest bowiem dla tej branży brak sprzedaży, tylko konieczność udzielania wysokich rabatów w celu utrzymania tempa sprzedaży.  Pewnie aby zrealizować plany, firmy będą w wybranych pulach mieszkań obniżać ceny tak, by dopasować je do  wymagań programu.

Ubezpieczenie na wypadek raka? Raczej promocja „życiówki”

Dosyć intrygująca oferta banku. Jeżeli ktoś chce się ubezpieczyć na wypadek raka w ING, musi wykupić najpierw ubezpieczenie na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Od ostatniego poniedziałku towarzystwo ubezpieczeniowe ING zaczęło sprzedawać specjalne ubezpieczenie na wypadek raka. Dzień później, we wtorek ubezpieczyciel zorganizował konferencję prasową, na której polisę reklamował jako nowość na rynku. Ubezpieczenie może kupić każdy, kto nie skończył 60 lat i posiada ubezpieczenie na życie z funduszem kapitałowym „Sposób na Przyszłość”. Jest to typowa polisa inwestycyjna, z której część składki jest inwestowana (minimum 50 zł), a reszta (minimum 100 zł) idzie na ochronę ubezpieczeniową, czyli razem 150 zł, bo klient nie może zrezygnować z części inwestycyjnej. Dlaczego jednak ubezpieczenia na wypadek raka nie można kupić osobno? Jak informuje zarząd banku, bank chce promować ubezpieczenie „Sposób na Przyszłość”. Gdyby sprzedawał takie ubezpieczenie samo, działałby na swoją. Niestety nie mamy takich planów, żeby to ubezpieczenie było sprzedawane oddzielnie. Reasumując, od poniedziałku klienci ING mogą dokupić do „Sposobu na Przyszłość” umowę dodatkową – ubezpieczenie na wypadek raka. Taka polisa zapewnia pomoc finansową w wypadku zachorowania na nowotwór. Odszkodowanie jest wypłacane w ratach. I tak np. po zdiagnozowaniu choroby pacjent dostaje 40 proc. sumy, na którą się ubezpieczył. Po wykonaniu operacji (ale tylko jednej!) dostaje kolejne 20 proc. sumy ubezpieczeniowej. Kolejne wypłaty klient dostaje za chemioterapię i radioterapię (ale nie więcej niż 5 sesji), 10 proc. za nawrót choroby i 10 proc. za wygraną walkę z rakiem. Dodatkowo ubezpieczyciel pokrywa koszty dojazdów do szpitala, opiekę nad dziećmi czy wsparcie psychologa. Łączne koszty tych dodatkowych usług nie mogą jednak przekroczyć 5 tys. zł.

 

Złe dane GUS-u

Niestety stopa bezrobocia nieoczekiwanie wzrosła aż do 12,4 proc. Takie dane właśnie podał Główny Urząd Statystyczny. Natomiast sprzedaż detaliczna w sierpniu wzrosła o 5,8 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2011 roku, a w ujęciu miesięcznym wzrosła o 0,1 procent. Odnośnie stopy bezrobocia to na koniec lipca wynosiła 12,3 proc. Jeszcze w lipcu 2011 roku była na poziomie 11,8 proc. Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w końcu sierpnia wyniosła 1.964,7 tys., czyli była wyższa o 0,6 proc. niż przed miesiącem, a w ujęciu rocznym wzrost wyniósł 109,4 tys.

Parabanki padają

Właśnie jesteśmy świadkami ogromnego popłochu wśród firm parabankowych. Większość z tych, które figurują na liście ostrzeżeń KNF, już nie funkcjonuje albo po prostu  nie przyjmuje pieniędzy. Czy to już koniec problemu? Niekoniecznie. Od kilku dni Amber Gold, najsłynniejszy polski parabank, oficjalnie jest już bankrutem. Na ostateczny bilans tego wielkiego przekrętu jest jeszcze za wcześnie, bo do gdańskiej prokuratury jeszcze przez trzy miesiące będą mogli zgłaszać się poszkodowani. Obecnie jest ich ponad 7,2 tys., zaś wartość ich roszczeń wynosi astronomiczne 354 mln zł.  Tyle że Amber Gold to tylko czubek góry lodowej. W Polsce jeszcze do niedawna działało przynajmniej kilkadziesiąt firm przyjmujących od ludzi pieniądze, korzystając z ich naiwności i nieświadomości oraz  z obietnicą zysków kilka razy większych niż w bankach.
Ile tak naprawdę pieniędzy stracili do tej pory naiwni klienci? Nie wiadomo, bo takie firmy nie muszą się nigdzie rejestrować. Prawdopodobnie w grę wchodzą nawet i setki milionów złotych. Kilka tygodni przed upadkiem Amber Gold wypłacalność stracił inny głośno reklamujący się parabank – Finroyal. Choć była to firma prawie dziesięciokrotnie mniejsza niż Amber Gold, to i tak pochłonęła kilkadziesiąt milionów złotych. Z kolei w sierpniu, gdy w USA upadła piramida finansowa Zeekrewards, na forach internetowych pojawiły się informacje, że wśród oszukanych jest co najmniej 5-6 tys. Polaków. Ich straty też zapewne idą w miliony. W Sejmie podczas debaty o aferze Amber Gold jeden z polityków, powołując się na listę ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), pytał, czy za chwilę ”nie będzie z nimi podobnej afery” i czy dalej przyjmują pieniądze.

 

Kredyty online dla klientów z ulicy

W mBanku i MultiBanku dotychczas tylko stali klienci mogli brać kredyty, korzystając z tzw. kanału zdalnego. Teraz pożyczkę online może wziąć również klient, który nie ma tam konta i nigdy nie był ich klientem. O planach otwarcia się z pożyczkami na zewnętrznych klientów bank wspominał już od kilku miesięcy. Nowa procedura właśnie została wdrożona i już można z niej korzystać.  Pożyczkę gotówkową lub kartę kredytową mogą teraz dostać osoby, które nie mają konta w tych bankach. Przypominamy, że mBank i MultiBank to detaliczne marki należące do BRE Banku. W takiej sytuacji w MultiBanku otwierany jest specjalny rachunek techniczny, a w mBanku standardowe eKonto, które w momencie spłaty pożyczki lub wygaśnięcia ważności karty kredytowej po prostu można zamknąć co jest całkowicie bezpłatne. Jest jeszcze jeden, trzeci produkt objęty procedurą online – limit w koncie osobistym. Jednak w tym przypadku klient musi zdecydować się na otwarcie standardowego konta. Jak taki kredyt można zaciągnąć? Trzeba wypełnić specjalny wniosek znajdujący się na stronie internetowej. We wniosku wpisuje się między innymi kwotę kredytu oraz numer rachunku w innym banku potrzebny do weryfikacji danych kredytobiorcy oraz akceptacji umowy. Następnie kredytobiorca musi zrobić przelew z banku, w którym posiada rachunek. Kwota jaką powinien wysłać to tylko 1 zł. W ten właśnie sposób bank weryfikuje tożsamość klienta. Jednocześnie wysłanie złotówki oznacza akceptację warunków umowy kredytowej, czyli zastępuje to podpis na papierowej umowie. Jeśli dane na zleceniu zgadzają się z informacjami podanymi we wniosku, kredyt jest uruchamiany.

 

Samsung rozpoczyna aktualizację od… Polski!

Okazuje się, że my jako pierwsi poznamy aktualizację oprogramowania bijącego rekordy popularności smartfona  Samsung Galaxy S III do najnowszej wersji  systemu  operacyjnego Android – 4.1  Aktualizacja dostępna jest poprzez oprogramowanie Kies i powinna zwiększyć wydajność smartfona, a także dodaje kilka nowych funkcji, w tym m.in. integrację z Google Now, wyszukiwanie kontekstowe, nowe powiadomienia czy zaktualizowane aplikacje Samsunga.

Fiskus oddaje Amber Gold miliony

Aby upozorować zyski, Amber Gold płacił od nich różne podatki. Teraz fiskus musi oddać spółce w upadłości ponad 11 mln zł. Pracownicy natomiast muszą oddać  iPhone’y za bagatela pół miliona. Niestety, liczba oszukanych przez Amber Gold klientów rośnie z każdym dniem w zastraszającym tempie. Tylko przez okres dwóch miesięcy,  do prokuratury zgłosiło się ponad 8 tys. osób. Ze sprawozdania zarządcy przymusowego spółki wynika, że Amber Gold powinien oddać łącznie 677 mln zł aż 24 tys. osób. Niestety raczej z dochodzenia swoich praw rezygnują  ludzie, którzy wpłacili stosunkowo niewielkie depozyty, do kilku tysięcy. Łączny dług spółki to ponad 700 mln zł, a majątek  szacowany jest na tylko 105 mln zł. W pierwszej kolejności zostaną spłacone zaległości wobec ZUS -13 mln zł oraz pracowników.

Kontrola właścicieli drogich nieruchomości

Jak poinformował wiceminister finansów Wielkiej Brytanii, zostanie powołany specjalny zespół inspektorów, który przyjrzy się zeznaniom podatkowym właścicieli nieruchomości, których rynkowa wartość wynosi co najmniej 1 mln funtów.  Jak do tej pory uwagę inspektorów podatkowych zwracały nieruchomości warte ponad 2,5 mln funtów. Teraz eksperci od informatyki i prawa podatkowego zajmą się zeznaniami właścicieli „jednomilionowych” posiadłości. Szacuje się, że takich osób jest w Wielkiej Brytanii około 500 tysięcy.

Rynek nieruchomości w Osielsku i Niemczu

Nawet 300 nieruchomości inwestycyjnych w podbydgoskich miejscowościach jest na sprzedaż. Niestety, nie ma na nie chętnych a ogłoszenia wiszące na płotach przez miesiące nie znajdują zainteresowania. Kredyty przecież trzeba spłacać, a nie ma z czego, stąd prawie na każdej naszej ulicy można zobaczyć tablicę z napisem, że rezydencja jest na sprzedaż. Przykładowo, duży dom jednorodzinny w Niemczu, prawie 300 m kw., wybudowany niedawno, bo w 2007 r. Posiada salon z kominkiem, taras, kuchnię, spiżarnię, cztery pokoje, garderobę, pralnię, dwie łazienki. Ogrodzenie kute na podmurówce – od kilku miesięcy nie znajduje nowego kupcy

5 mln smartfonów iPhone 5

Najmłodsze dziecko firmy Apple , iPhone 5 cały czas z ogromną prędkością bije rekordy popularności. Podczas swojego pierwszego weekendu sprzedaży w USA i kilku innych krajach owy smartfon kupiło ponad 5 milionów ludzi. Zainteresowanie tym urządzeniem było tak duże, że w niektórych magazynach po prostu skończyły się zapasy. Firma zapewnia, że zrobi wszystko by iPhone jak najszybciej trafił do rąk każdego klienta, który zamówił to urządzenie.  W ten właśnie sposób osiągnięto znacznie lepszy efekt rynkowy niż przy debiucie iPhone 4 w październiku 2011 roku. Sprzedaż w ciągu pierwszego weekendu wyniosła wtedy ponad 4 mln egzemplarzy.

 

Ponad 500 mld zł oszczędności

Miesiąc sierpień okazał się miesiącem rekordowym pod względem oszczędności  indywidualnych klientów banków. Oszczędności Polaków  przekroczyły magiczne 500 mld zł. Na ostatnie 100 mld pracowaliśmy aż 26 miesięcy pomimo faktu, że poprzednią setkę zgromadziliśmy w 23 miesiące. Ostatnio spora część banków podniosła oprocentowanie lokat, a jak pokazują dane z ostatnich kilkunastu lat, właśnie to oprocentowanie ma decydujące znaczenie dla przyciągnięcia pieniędzy klientów. I nawet, gdy sytuacja gospodarcza się pogarsza, jesteśmy w stanie więcej lokować. Według Narodowego Banku Polskiegi od ponad roku wyraźnie rośnie wartość lokat terminowych, a depozyty bieżące utrzymują się na stałym poziomie. Eksperci wskazując na tę relację, podkreślają, iż te pierwsze są dla banków bezpieczniejsze, bo są stabilnym źródłem finansowania, a te drugie poprawiają bankom zyski, bo niewiele je kosztują.

Grupowe zwolnienia w 620 firmach

W ciągu pierwszych ośmiu miesięcach bieżącego roku, ponad 620 portugalskich firm przeprowadziło grupowe zwolnienia. Skala zjawiska wzrosła aż o 74 proc. wobec tego samego okresu 2011 r.  Portugalia ma najwyższy od 40 lat poziom bezrobocia. „Do końca sierpnia br. 627 spółek na terenie Portugalii dokonało zwolnień grupowych. Wielkość ta jest zbliżona do liczby firm, które zdecydowały się masowo zwalniać załogę podczas całego ubiegłego roku” takie informacje podaje Generalna Dyrekcja Zatrudnienia i Stosunków Pracowniczych w Lizbonie. W efekcie tego, w ciągu powyższego okresu poprzez zwolnienia grupowe  pracę w Portugalii straciło blisko 6 tys. osób. W zdecydowanej większości przypadków były one zatrudnione w mikroprzedsiębiorstwach.

 

Tam nie kupuj nieruchomości inwestycyjnych

Kolejny raz zostały wytypowane rejony Gdańska, które na zakup nieruchomości inwestycyjnej są najmniej pożądane przez klientów. Oznacza to, że mimo, że są tam nieruchomości inwestycyjne to nie ma pojawiających się w tych lokalizacjach ofert. Powody takiego stanu rzeczy są różne, od osobistych upodobań skupiających się na określonym rejonie miasta, po nieodłączne dla każdego lokalnego rynku stereotypy, które funkcjonują w lokalnych społecznościach. Najwyższy wskaźnik odrzuceń uzyskały dzielnice Nowy Port i Orunia Dolna, które wyprzedzają Stogi, Przeróbkę i Rudniki. W porównaniu jednak do zeszłego roku zmniejsza się odsetek agentów deklarujących całkowity brak zainteresowania tymi rejonami Gdańska. Kupujący nieruchomości zwracają coraz większą uwagę na kwestie bezpieczeństwa, a niestety estetyka wielu miejsc w powyższych lokalizacjach nie sprawia wrażenia bezpiecznej okolicy. Nie bez znaczenia jest też niski standard nieruchomości inwestycyjnych do sprzedaży w tych okolicach.

 

Ile ceny za papierosy to podatki

Już od 1 stycznia czekają nas podwyżki podatku akcyzowego na papierosy i inne wyroby tytoniowe. Po tej podwyżce VAT i akcyza będą stanowić w sumie około 85% ceny paczki papierosów. Aktualnie Polska zajmuje pod tym względem czwarte miejsce w UE. Wyższy od nas udział podatków w cenie papierosów mają tylko Bułgaria, Węgry i Estonia. Podwyżkę podatku akcyzowego zakładają zmiany ustawy o podatku akcyzowym zawarte w projekcie ustawy okołobudżetowej, przygotowanym przez Ministerstwo Finansów. Resort uzasadnia ją koniecznością spełnienia wymogów określonych prawem europejskim.

Co z tajemnicą bankową obywateli

Szwajcarski rząd ogłosił niedawno plany zagwarantowania organom podatkowym w kantonach dostępu do danych bankowych obywateli podejrzanych o uchylanie się od płacenia podatków. Szwajcarski rząd oświadczył, że zwrócił się do ministerstwa finansów o przygotowanie do przyszłej wiosny zmian do kodeksu karnego skarbowego, zezwalających organom podatkowym w kantonach na dostęp do danych bankowych w przypadkach uchylania się od płacenia podatków.

Rekordoy weekend dla Apple

Jeszcze dziś rano, Apple szykował się na rekordowy debiut iPhone’a 5. Było prawdopodobieństwo, że podać nie będzie w stanie zaspokoić popytu. Klienci domagający się najnowszego modelu bestsellerowego produktu stoją już w kolejkach w Sydney, Tokio, Paryżu i Nowym Jorku.  Sprzedaż ruszyła o 8 rano czasu miejscowego w Apple  Store w Sydney. Na sprzęt czekało wtedy około  500 ludzi. Rozpoczęto sprzedaż także w Japonii, Hong Kongu, Singapurze, Niemczech, Francji, Wlk. Brytanii. W późniejszych godzinach zaczęła się także w Kanadzie i USA. Przy podpisaniu nowej umowy o abonament komórkowy iPhone kosztuje w USA 199 dol., 299 dol. i 399 dol. w zależności od pamięci.

65 mln euro na inwestycję komercyjną

Aż 65 mln euro ma kosztować gruntowna modernizacja historycznego budynku Hotelu Europejskiego w Warszawie. Większościowym udziałowcem Hotelu Europejskiego została Vera Michalski-Hoffmann, obywatelka Szwajcarii, która wraz ze spadkobiercami rodzin założycielskich hotelu – Przeździeckich i Czetwertyńskich, zamierza przywrócić dawną świetność tej historycznej nieruchomości. Ideą inwestorów jest, aby Europejski stał się najbardziej luksusowym hotelem w Polsce.