Podatek od nieruchomości

Przedsiębiorcy jak i samorządy spierają się o sposób opodatkowania podatkiem od nieruchomości budowli, przede wszystkim części budowlanych urządzeń technicznych. Gra toczy się o naprawdę duże pieniądze, ponieważ w przypadku budowli podatek od nieruchomości płaci się nie od powierzchni, jak w przypadku działek, domów czy mieszkań, ale od wartości (2 proc. rocznie). Definicja budowli znajduje się oczywiście w prawie budowlanym. Obejmuje zarówno konkretne obiekty (przykładowo mosty, tunele czy maszty), jak i części budowlane urządzeń technicznych. Problem polega na tym, że nie jest dostatecznie precyzyjna. W rezultacie gminy za wszelką cenę próbują się doszukiwać części budowlanych tam, gdzie zdaniem podatników ich nie ma. Tak jest np. przy piecach przemysłowych, w przypadku których chcą opodatkować nie tylko fundament, ale i tę część pieca, która zbudowana została z materiałów budowlanych. Definicja w wielu przypadkach nastręcza też trudności w określeniu, czy dany obiekt jest po prostu budowlą (opodatkowaną w całości), czy też urządzeniem technicznym, w przypadku którego opodatkować można tylko część budowlaną. Na tym tle problemy mają m.in. właściciele kolejek linowych czy wyciągów narciarskich. Ci ostatni przegrali już nawet swoje sprawy przed sądami administracyjnymi (np. wyrok NSA z 5 września 2012 r., sygn. akt II FSK 174/11), które uznały, że opodatkowaniu powinna podlegać całość, czyli wyciąg narciarski, z linami włącznie, a nie tylko fundamenty, na którym stoją słupy wyciągu czy kolejki. – Co roku płacimy podatek od wartości początkowej naszych obiektów, które w naszej opinii są urządzeniami i nie powinny być opodatkowane w całości. Dodatkowo dla celów podatkowych nie jest ważne, że obecna wartość rynkowa jest dużo niższa. Uderza się więc w nas podwójnie – mówi Roman Krupa, skarbnik Stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne (PSNiT).

Inwestycja Augustowa

Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku na trasie planowej obwodnicy Augustowa zdążą się pojawić geodeci, wytyczający dokładny przebieg trasy. W pierwszych dniach 2013 roku w ich ślady pójdą drwale. Kilka tygodni później – ciężki sprzęt budowlany. W ten sposób zaczyna się ostatni etap realizacji planowanej od blisko trzech dekad trasy. Ponad dwa tygodnie temu wojewoda podlaski wydał już ostatni, niezbędny wręcz dla rozpoczęcia prac inwestycji dokument – pozwolenie na budowę. Przedstawiciele inwestora, białostockiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, tuż przed świętami Bożego Narodzenia przekazali plac budowy wykonawcy, firmie Budimex. Jak zapewnia inwestor, jeszcze w tym roku do prac powinni przystąpić wytyczający w terenie trasę geodeci. Na początku przyszłego zaś drwale, którzy muszą usunąć nieliczne zadrzewienia i zakrzaczenia na przebiegu obwodnicy. Ci swoje prace muszą zakończyć do marca, wtedy zaczyna się związany z lęgami ptaków okres ochronny, który uniemożliwi wycinki. Zaczynająca się na przedmieściach Augustowa – w miejscu skrzyżowania krajowej ósemki i drogi numer 61 – obwodnica będzie miała nieco ponad 36 kilometrów długości. Zakończy się na przedmieściach Suwałk, w miejscu, gdzie ma zaczynać się obwodnica tego miasta. Zaprojektowanie i budowa trasy ma kosztować 659 milionów złotych. Około 23 km drogi od strony Augustowa zbudowane zostanie jako jednojezdniowa droga przyspieszona z możliwością ewentualnej rozbudowy na drogę ekspresową. Pozostała część trasy między Raczkami a Suwałkami, czyli część planowanego międzynarodowego szlaku Via Baltica, zostanie od razu zbudowane jako dwujezdniowa droga ekspresowa. Według harmonogramu robót obwodnica Augustowa ma zostać oddana do użytku do końca 2014 roku. Budowę tej trasy już raz rozpoczynano, na początku 2007 roku. Mimo sprzeciwu licznych środowisk naukowych i ekologów, nie bacząc na wniesioną przez Komisję Europejską skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, ówczesne władze postanowiły zrealizować wariant przecinający chronione w ramach sieci Natura 2000 torfowiska rzeki Rospudy. Cenna bagienna dolina miała zostać przekroczona półkilometrową estakadą wspierającą się na kilkuset palach. Cała inwestycja miała liczyć 17 kilometrów i kosztować niecałe 500 milionów złotych. Po jej realizacji drogowcy musieliby jeszcze zmodernizować 15 kilometrów ósemki między Szczebrą a Suwałkami, wyburzając przy tej okazji około 20 domów. Ostatecznie, mimo wybudowania kilku obiektów inżynierskich i kilku kilometrów drogi, głównie od strony Augustowa, budowę przerwano. Powodem jednak nie były protesty ekologów, ale cztery wyroki polskich sądów, które prawomocnie orzekły, że pozwolenie na budowę i wcześniejsze decyzje, na których się ono opierało, wydano niezgodnie z polskim prawem. W sumie na przygotowanie przerwanego wariantu, jego częściową realizację i odszkodowanie dla wykonawcy budżet państwa wydał ponad 100 milionów złotych. Żadna z osób wydających wadliwe decyzje, w których efekcie pieniądze te dosłownie utopiono w bagnie, nie poniosła z tego tytułu żadnych konsekwencji. Nowy przebieg, który nie tylko nie wymaga tak dużej liczby wyburzeń i nie wchodzi w kolizję z obszarami chronionymi, ale jest również, w przeliczeniu na kilometr trasy, dwukrotnie tańszy, wybrano na podstawie sporządzonej przez specjalistów analizy wielokryterialnej z wariantów wskazanych wspólnie przez drogowców, przedstawicieli środowisk naukowych i samorządowców.

25 mld dolarów za inwestycje

Transnieft, państwowy koncern zarządzający wszystkimi rurociągami naftowymi w Rosji, oddał niedawno do użytku już drugą nitkę ropociągu Syberia Wschodnia-Ocean Spokojny (WSTO), którym rosyjski surowiec płynie do krajów Azji, regionu Pacyfiku i USA. Budowa rurociągu, to największy projekt w Federacji Rosyjskiej od czasu rozpadu ZSRR. Pochłonęła co najmniej 25 mld dolarów. W zamyśle Kremla celem ukończonej inwestycji było uruchomienie eksploatacji bogatych pól naftowych Syberii Wschodniej, która w przyszłości – w obliczu prognozowanego spadku produkcji na Syberii Zachodniej i w regionie uralsko-nadwołżańskim – ma być jednym z głównych w Rosji ośrodków wydobycia ropy. Kremlowi chodziło także o zdywersyfikowanie eksportu surowca przez zwiększenie obecności FR na rynkach azjatyckich. Dotychczas ropa z Rosji trafiała przede wszystkim na rynki europejskie. Przed rozpoczęciem układania WSTO złoża naftowe Syberii Wschodniej, szacowane na ponad 1,6 mld ton, w ogóle nie były eksploatowane. Przede wszystkim z powodu braku niezbędnej infrastruktury przesyłowej. WSTO liczy aktualnie 4200 km. Prowadzi z miejscowości Tajszet w środkowej Syberii (w okolicach Irkucka) do Skoworodino w obwodzie amurskim, przy granicy z Chinami, a stamtąd do terminalu naftowego w porcie Koźmino nad Morzem Japońskim (część Oceanu Spokojnego). Budowa rurociągu ruszyła w 2006 roku. W pierwszej fazie – w 2009 roku – rurę o mocy przesyłowej aż 30 mln ton surowca rocznie doprowadzono do Skoworodino. Stamtąd ułożono odgałęzienie do Daqing w Chinach, przez które na tamtejszy rynek trafia 15 mln ton ropy rocznie. Drugie 15 mln ton transportowane jest koleją do Koźmino, skąd surowiec płynie do krajów Azji, regionu Pacyfiku i USA.

Co dalej ze Stadionem Śląskim

Opinia specjalistów ws. kontynuowania przebudowy Stadionu Śląskiego zostanie zaprezentowana publicznie po zatwierdzeniu przez nadzór budowlany.  Zasadnicze prace przy przebudowie Stadionu Śląskiego wstrzymano w połowie lipca 2012 roku. Tuż przed zakończeniem – trwającego wówczas już od 12 dni – podnoszenia linowej konstrukcji, która ma utrzymywać dach obiektu, pękły dwa z 40 zastosowanych w konstrukcji krokodyli. Tym mianem potocznie nazwano uchwyty łączące liny promieniowe dachu z jego wewnętrznym pierścieniem rozciąganym. Zasadnicze prace wstrzymano, a ekspertyzę przyczyn awarii samorząd zamówił w warszawskim Instytucie Techniki Budowlanej (ITB). Eksperci wskazali w grudniu 2010  roku, że bezpośrednią przyczyną awarii były błędy w wykonaniu uchwytów, a przyczynami pośrednimi – nierównomierne podnoszenie konstrukcji, niedokładne rozmieszczenie elementów mocowania i uchybienia montażowe. Wyniki tej ekspertyzy – kilkukrotnie uzupełnianej na wnioski Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Chorzowie – okazały się niewystarczające. ITB orzekł, że projekt mieści się w normach, ale blisko granic bezpieczeństwa. Nadzór budowlany jednak wprost zapytał, czy konstrukcja zadaszenia i jakość robót zapewniają bezpieczne użytkowanie obiektu. Aby zyskać taką pewność zarząd woj. śląskiego zamówił w połowie roku kolejną ekspertyzę. W ostatnich dniach zamówiona opinia specjalistów wpłynęła do samorządu województwa. Znam ją, ale (…) nie możemy nią epatować, dopóki nie jest zatwierdzona przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego (PINB). Ta część ekspertyzy odpowiada na pytania Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w zakresie przyczyn awarii – powiedział marszałek woj. śląskiego podczas czwartkowej sesji budżetowej Sejmiku Woj. Śląskiego.

Prognoza złotego na 2013 rok

Nawet o cztery procent wobec euro i franka szwajcarskiego oraz o nawet dziesięć procent wobec dolara może się osłabić złoty w pierwszym półroczu przyszłego roku. Naszej walucie nie będzie sprzyjać między innymi spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce. Euforia zakupów na giełdowych rynkach przełożyła się w ostatnich tygodniach również na znaczne umocnienie złotego. Inwestorzy chętnie kupują polską walutę, bo towarzyszący końcówce roku optymizm sprzyja podejmowaniu większego ryzyka. A ono zwykle objawia się właśnie w inwestowaniu między innymi w waluty krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przy jednoczesnym znaczącym osłabieniu dolara. Dzięki temu złoty w ostatnim miesiącu umocnił się o ponad dwa procent wobec euro i franka szwajcarskiego i aż o sześć procent w stosunku do dolara. Nie udało mu się jednak na razie przebić psychologicznych poziomów, czyli czterech złotych na euro i trzech złotych na amerykańskiej walucie. Zdaniem analityków rajd świętego Mikołaja może potrwać tylko do końca roku, chociaż trudno szukać jego fundamentalnego uzasadnienia. Wiele wskazuje na to, że na początku przyszłego roku będziemy mieli do czynienia z odwróceniem trendu wzrostowego polskiej waluty. – Obecne wzrosty na rynkach mają ścisły związek z decyzjami banków centralnych, przede wszystkim amerykańskiego Fed, które deklarują, że będą dalej stymulować gospodarkę przy pomocy na przykład programów skupu obligacji – mówi Marcin R. Kiepas, analityk z DM XTB. – To powoduje optymizm, który jednak na początku 2013 roku zacznie się osłabiać – dodaje. Koniec euforii spowoduje niestety korektę wzrostów nie tylko na giełdzie, ale także na złotym. Średnie prognozy analityków nie pozostawiają wątpliwości. W pierwszym półroczu powinniśmy spodziewać się osłabienia polskiej waluty.

E-biznes

Ostatni czas na rynku internetowym przyniósł sporo ciekawych transakcji. Jeden z projektów zmienił właściciela – inne pozyskały nowe finansowe wsparcie na dalszy rozwój.
Inwestycja w e-modę
Na początku listopada koncern Burda International kupił 25 procent udziałów w polskim startupie  Shwrm.pl. Projet SHOWROOM jest platformą e-commerce z przeznaczeniem dla młodych polskich projektantów. Obecnie ponad 500 z nich prezentuje i sprzedaje na tej platformie swoje kolekcje. Witryna zadebiutowała w sieci na początku tego roku dzięki wsparciu polskiego funduszu VC HardGamma Ventures i jest rozwijana w kolejnych krajach. „Wierzymy, że polska moda ma ogromny potencjał. Nasi projektanci mają wiele do zaoferowania, a my chcemy sprawić, by ich głos był słyszalny poza granicami kraju. Poprzez inwestycję Burda International i ogromne doświadczenie naszego partnera chcemy otworzyć polskim projektantom nowe perspektywy, szczególnie za granicą” – mówili Michał Juda i Jasiek Stasz, założyciele serwisu.
Nowa inwestycja Piotra Wilama
W tym samym miesiącu fundusz Innovation Nest poinformował o wejściu kapitałowym w projekt Use It Better. Stworzony przez Łukasza Twardowskiego i Mariusza Zglinickiego start-up udostępnia aplikację do analizy behawioralnej użytkowników gier oraz aplikacji internetowych i mobilnych. Inwestorami zostali manager z Zyngi, największej platformy gier on-line na świecie, oraz dwaj aniołowie biznesu. Innovation Nest to  fundusz seed/VC, którego założycielami są Piotr Wilam(współtworzył Onet.pl, Grono.net oraz Merlin.pl) i Marek Kapturkiewicz, wspierający przedsiębiorców z branży high-tech, którzy chcą się rozwijać globalnie.
500 tys. zł na platformę dla dzieci
Kwotę aż 500 tys. zł udało się pozyskać twórcom projektu dla dzieci DuckieDeck.com. Pieniądze przeznaczone na platformę pozwalą na zbilansowany rozwój kompetencji dziecka , wyłożył fundusz Satus. Warto poinformować, że to pierwszy w Polsce startup, który miał swoją premierę podczas konkursu Launch Education&Kids w siedzibie Microsoftu w Mountain View. Pomysłodawcy platformy wcześniej uzyskali 800 tys. zł finansowego wsparcia z inkubatora technologicznego Akcelerator Innowacji NOT.

20 mln kont internetowych

Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku odsetek klientów korzystających z usług bankowości elektronicznej wynosił aż 49 proc. Za 200 tys. kont  w Polsce będzie aż 20 mln rachunków bankowych dostępnych przez internet. Długo nie będziemy musieli czekać ponieważ w ciągu ostatniego roku przybyło aż 2,5 mln takich kont. Jeśli spojrzymy tylko na aktywne konta, statystki trzeba odchudzić o prawie połowę, bo takich rachunków jest niespełna niestety 11 mln.  Związek Banków Polskich, który podał wczoraj najaktualniejsze dane o bankowości elektronicznej. „To nie znaczy, że pozostałe konta są całkowicie martwe, czyli że ktoś je otwiera, a potem o nich zapomina. Konto nieaktywne to takie, na którym odnotowano mniej niż pięć operacji miesięcznie” – tłumaczy Mieczysław Groszek, wiceprezes ZBP. Część „nieaktywnych” kont jest używana, ale w określonych celach, np. do spłaty kredytu hipotecznego. Firmy także coraz bardziej ufają bankowości elektronicznej. Na koniec III kw. konta internetowe miało 1,84 mln małych i średnich przedsiębiorstw (wzrost o 6,5 proc.), z czego 1,14 mln to rachunki aktywne. Rośnie też wartość transakcji. Na rachunkach klientów indywidualnych suma wszystkich operacji (wpływy na konto, obciążenia, przelewy) to dzisiaj średnio 6,3 tys. zł miesięcznie, o prawie 9 proc. więcej niż przed rokiem. Przeciętny Kowalski za pośrednictwem e-rachunku robi przelewy na kwotę 1451 zł miesięcznie. Tego samego nie można powiedzieć o kontach firmowych, na których odciska się piętno spowolnienia gospodarczego. W III kw. średnia miesięczna wartość rozliczeń wynosiła ponad 52 tys. zł – to ponad 14 proc. mniej niż przed rokiem i znak, że obroty firm z sektora MSP spadają. Bankowość elektroniczna to również karty płatnicze i bankomaty. Jak z nich korzystamy? W portfelach trzymamy już 26,3 mln kart debetowych, o blisko 1,9 mln więcej niż o tej samej porze, ale rok temu. Skąd tak duży przyrost? Rośnie liczba ROR-ów, a karty debetowe są do nich dołączane automatycznie. Zdaniem ekspertów z ZBP nie bez znaczenia jest też oferta banków, które proponują płacącym kartami wiele programów premiowych. Modna jest np. oferta „money back”, w ramach której banki zwracają część wydatków za zakupy. Dzisiaj banki stać na rozrzutność, bo tego typu programy finansowane są z prowizji, jakimi obciążane są sklepy. Zapowiadane obniżki tych opłat sprawią, że banki będą musiały znaleźć inne wabiki na klientów. Od kilku lat ostro pikuje natomiast liczba kart kredytowych. Od rekordowego 2009 r., kiedy mieliśmy ich prawie 11 mln, ubyło aż blisko 4,5 mln. Co się z nimi stało? Nawet banki nie ukrywają, że w przeszłości przesadziły z ich rozdawnictwem. Kiedyś karta kredytowa dostępna była dla naprawdę dobrze zarabiających. W pewnym momencie zaczęto je wciskać komu popadnie. Np. w Dominet Banku (marka już nie istnieje) warunkiem otrzymania złotej karty były zarobki rzędu kilkuset złotych. A taka praktyka wcale nie była wyjątkiem.
Dopiero kryzys zmienił tę politykę. Banki nie przedłużały wszystkim umów o karty i zaostrzyły kryteria wydawania nowych. Co ciekawe, kartami kredytowymi płacimy więcej i częściej. W III kw. zrobiliśmy nimi zakupy o wartości blisko 8,2 mld zł, to o 400 mln zł więcej niż przed rokiem.

Inwestycje chińskie w energetykę wiatrową

Wartość akcji wszystkich chińskich firm z branży energetyki wiatrowej wzrosła 5 procent po decyzji władz chińskich o realizacji stu nowych projektów inwestycyjnych z dziedziny energetyki wiatrowej. Akcje jednego z największych producentów turbin wiatrowych, Sinovel Wind Group Co wzrosły z poziomu 4,13 do aż 5,29 juana (0,84 dolarów). Jeszcze wyżej, bo o ponad 10 proc. poszły w górę notowania papierów wartościowych XJ Electric Co. i osiągnęły wartość 18,83 juana. Projekty zatwierdzone przez władze Chin zlokalizowane są w 16 regionach w centralnych i wschodnich Chinach – prowincjach Shanxi, Zhejiang, Fujian, Shandong, Hubei i Hunan, podał oficjalny biuletyn giełdy chińskiej, China Securities Journal. Chińskie ministerstwo finansów poinformowało, że jeszcze w 2012 r. przewiduje dotacje w wysokości 8,6 mld juanów (1,4 mld dolarów) związane z wykorzystaniem energii ze źródeł odnawialnych.
Fundusze będą w dyspozycji administracji lokalnych z przeznaczeniem na zakup energii o cenach wyższych niż rynkowe od wytwórców stosujących technologie ekologiczne. Na stronie internetowej resortu finansów przedstawiono już podział tych subsydiów, zgodnie z którym 5,85 mld juanów przeznaczone będzie na zakup energii pozyskiwanej z farm wiatrowych, 723 mln juanów – na energię z farm słonecznych i 2,02 mld juanów na prąd z elektrowni wykorzystujących biomasę.
Zdaniem wielu ekspertów rządowych, obecnie największym problemem rozwoju chińskiej energetyki wiatrowej może być problem  podłączeń do ogólnokrajowej sieci przesyłu energii. Z tego też powodu wiele farm wiatrowych stoi bezczynnie. Według nowych  regulacji prawnych władze lokalne i administratorzy sieci energetycznej są zobowiązani nieodpłatnie udostępnić dostęp do sieci energetycznej operatorom farm wiatrowych i słonecznych, co otwiera nowe możliwości przed małymi inwestorami. Otwarcie nowych możliwości inwestycji jest również znakomitą okazją do dalszego rozwoju chińskich firm, produkujących turbiny wiatrowe, na które Departament Handlu USA nałożył 18 grudnia cła antydumpingowe w wysokości od 44,99 do 70,63 proc.

Nowa zachwycająca nieruchomość inwestycyjna

Chińscy architekci od dawien dawna udowadniają, że potrafią projektować najbardziej niezwykłe konstrukcje na świecie. Ich kolejny projekt o nazwie Absolute Towers, został właśnie ukończony i niebawem będzie mógł być zasiedlony przez naprawdę bogatych ludzi. Absolute Towers jest projektem chińskich architektów z grupy MAD, którzy pracę nad stworzeniem tej niezwykłej budowli rozpoczęli już w 2007. Budynek jest efektem konkursu na najlepszy projekt ogłoszonego pod koniec 2006 roku przez władze kanadyjskiego miasteczka Mississauga w Ontario. Spośród ponad 600 zgłoszeń, najlepszym projektem okazało się dzieło specjalistów z MAD.
Celem projektu było zaprojektować budynki, przechwytujące organiczne cechy form rzeźbiarskich, które wpasowałyby się w dość sztywny miejski kontekst. Po sześciu latach prac budowlanych projekt został ukończony i składa się z dwóch poskręcanych wież o różnych wysokościach. Jedna z nich ma wysokość 170 metrów, liczy 56 pięter, oferując 45,5 tysiąca m2 powierzchni mieszkalnej, zaś druga jest wysoka na 150 metrów, ma 50 pięter oraz 40 tysięcy m2 powierzchni. Tak dość nietypowa konstrukcja była sporym wyzwaniem nie tylko dla projektantów, ale także dla budowniczych, szczególnie, że wysokie budynki muszą spełniać określone jasno kryteria. Ich najciekawszym elementem są balkony, a w zasadzie tarasy okalające cały budynek, z których rozpościera się panoramiczny widok na miasto. Projekt jest naprawdę niezwykły. Jeśli ktoś chciałby  w nim zamieszkać, to ponoć jest jeszcze taka możliwość.

Gdzie inwestycje bez ryzyka

W 2013 roku rząd zwiększy gwarancje państwowe dla inwestorów na Północnym Kaukazie z 70% na dokładnie 100. Biznes bez ryzyka zapewni możliwości stworzenia bardzo sprzyjającego tła gospodarczego w regionie.
Takie gwarancje będą obejmować projekty o ogólnej wielkości inwestycji powyżej 100 milionów dolarów. W tym celu w budżecie na przyszły rok już uwzględniono kwotę miliarda dolarów. Dodatkowo, banki gotowe są do wydawania kredytów o niskiej stopie oprocentowania dla tych, którzy zamierzają rozwijać turystykę.
Rząd wyszedł już na spotkanie inwestorom. W budżecie na następny rok uwzględnione zostaną gwarancje państwowe, które pokrywają nie 70% ryzyka, lecz całe 100. Ponadto, uwzględniono kwotę około 500 milionów rubli na subsydia dla refinansowania oprocentowania. Znaczy to tyle, że każdy inwestor, który w ramach tej gałęzi gospodarki chce coś zbudować, faktycznie może zaciągnąć bez zabezpieczenia kredyt na okres do 20 lat. Jest on przyznawany w rublach na 2% oprocentowania rocznie. Nikt nie będzie płacić ani za ziemię, ani za podłączenie prądu i wody. Są to bardzo atrakcyjne warunki. W ciągu najbliższych dziesięciu lat na Kaukazie Północnym będą obowiązywać specjalne strefy gospodarcze. Już obecnie dla biznesu turystycznego poważnie obniżono podatki i koszty dzierżawy gruntów. W zasadzie są to „wakacje podatkowe” dla biznesmenów. Z jednej strony są to warunki wręcz idealne, z innej – stwarzają one poważne ryzyko dla państwa, – podkreśla główny pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Rosyjskiej Akademii Nauk Borys Hejfec: Takie stawki oprocentowania są dość szeroko rozpowszechnione w innych krajach. W Chinach były wolne strefy gospodarcze o ulgowym oprocentowaniu kredytów. Jednak trzeba brać pod uwagę, że obecnie są bardzo niskie koszty pieniądza. Inna sprawa – to gwarancje państwowe, które faktycznie powodują zwiększenie zadłużenia państwowego. W przypadku niepowodzenia za wszystko będzie musiało zapłacić państwo. Na Kaukazie Północnym, przez dłuższy czas uważanym za region pogrążony w depresji, obecnie sytuacja zmienia się w zawrotnym tempie. W ciągu dwóch lat w przyszłe uzdrowiska zainwestowano blisko 2 miliardy euro. Jeszcze 5 miliardów gotowi są zainwestować obcokrajowcy. Firma „Uzdrowiska Kaukazu Północnego” już zawarła porozumienia z dziewięcioma wielkimi inwestorami. Między innymi, mieszane przedsiębiorstwo rosyjsko-koreańskie Eurasia Energy Holdings ma zapewnić inwestycje w zaopatrywanie w ciepło i prąd. Firma rosyjsko-francuska International Caucasus Development i chińskie korporacje Dalań Wańda Grupp (Dalian Wanda Group) i Czajna Ouszenuajd holdingz grupp (China Oceanwide Holdings Group) zapewnią inwestycje w rozbudowę obiektów turystycznych. Państwo gotowe jest do przejęcia większej części ryzyka, jednak inwestorzy będą musieli popracować, aby ich projekty biznesowe opłaciły się, – podkreśla ekspert do spraw budżetu inwestycji Iwan Rodionow:

Komu brakuje pieniędzy

Choć w ostatnich latach systematycznie spada poziom sprzedaży kredytów ratalnych i gotówkowych, to nadal prawie co drugi Polak zapożycza się w bankach. Najczęściej za pieniądze banku finansuje remont mieszkania oraz wydatki związane z utrzymaniem samochodu i urlopem. Ponad połowa Polaków badanych przez Deutsche Bank PBC przyznała, że w niektórych sytuacjach poważnie rozważa pożyczkę z banku. Najwięcej badanych, bo co szósty, zdecydowałoby się na kredyt w związku z remontem mieszkania. Jak czytamy w raporcie, „o wsparciu domowego budżetu ze środków zewnętrznych częściej myślą kobiety. Na remont byłoby skłonnych pożyczyć 22% badanych pań wobec 15% mężczyzn. Na naprawę sprzętu domowego odpowiednio 12 i 7 proc.”.
Badanie pokazuje także, że istotnym obciążeniem dla domowego budżetu są wydatki związane z samochodem – na tę grupę opłat wskazało 9,2% ankietowanych. Dodatkowa gotówka przydaje się w sytuacji, gdy samochód zepsuje się i będzie wymagać naprawy lub gdy trzeba wykupić ubezpieczenie komunikacyjne. Nieliczni rozważają zaciągnięcie kredytu na zakup pojazdu. Kolejne miejsce zajmują wydatki związane z urlopami. Okazuje się, że aż 6% Polaków już na etapie planowania urlopu myślało o sfinansowaniu go z kredytu, a 5,5% odczuwało taką potrzebę tuż po powrocie z wakacji. Po pożyczkę część ankietowanych jest skłonna sięgnąć, gdy zepsuje się sprzęt AGD lub RTV albo gdy zbliżają się święta czy początek roku szkolnego. Zdarza się, że dodatkowe środki potrzebne są na uregulowanie zobowiązań podatkowych. Należy jednak pamiętać, że kredyt to zobowiązanie obciążone dodatkowymi kosztami, takimi jak oprocentowanie, prowizje, opłaty lub ubezpieczenia. Odkładanie co miesiąc jakichkolwiek kwot na poczet przyszłych wydatków będzie tańsze niż pożyczka z banku, aczkolwiek wymaga systematyczności i czasu na uzbieranie potrzebnej sumy.

Nowa nieruchomość komercyjna

Z wykopu pod wieżowiec Warsaw Spire przy Grzybowskiej wywrotki wywoziły ziemię od półtora roku. Usunięto stamtąd aż 220 tys. m sześc. urobku, tyle ile pod budowę stacji metra Centrum i Politechnika łącznie. To najbardziej efektowny przykład przemiany poprzemysłowych rejonów Woli w dzielnicę biurową.
Wieżowiec, który wyrośnie obok Hiltona na Grzybowskiej, jest jedną z największych inwestycji biurowych powstających obecnie w Europie. Zaoferuje aż 100 tys. m kw. biur: 60 tysięcy w 48-kondygnacyjnej 180-metrowej wieży, zwieńczonej 40-metrową iglicą oraz po 20 tys. m kw. w 15-kondygnacyjnych, półkoliście wygiętych skrzydłach. Budynek będzie zaopatrzony w ogromną pięciokondygnacyjną część podziemną. Jej budowa trwała od półtora roku. Na dnie wykopu głębokiego na 16 metrów i mającego powierzchnię ponad 13 tys. m kw. można by postawić Rotundę PKO. Zmieściłaby się i nie wystawałaby na powierzchnię. Żeby ściany dołu nie osunęły się, trzeba było zacząć od osłonięcia ich tzw. ścianami szczelinowymi. Wyznaczają one obrys o obwodzie ponad pól kilometra, a schodzą na głębokość aż 55 metrów. Są najgłębsze w Polsce. By je wykonać, trzeba było wylać beton z 2,4 tysiąca betoniarek, tzw. gruszek. – Wywieźliśmy z wykopu aż 220 tys. m sześc. ziemi, zanim osiągnęliśmy dno. W centralnej części wykopu wkopiemy się zresztą jeszcze osiem metrów głębiej, bo musimy tam położyć grubą, aż sześciometrową płytę fundamentową, która będzie dźwigać wieżę – mówi Krzysztof Owczarczyk, kierownik budowy. W podziemiach wieżowca znajdzie się garaż, który pomieści aż 1,2 tys. samochodów, cztery razy więcej niż pobliski wieżowiec Warsaw Trade Tower. Inwestor – firma Ghelamco – nalegał na tak głębokie wykopy i tak duży parking, bo zależało mu na tym, żeby budynek był łatwo dostępny dla najemców. Kilka dni temu ogłosił, że podpisał pierwszą umowę – 14,5 tys. m kw. w jednym ze skrzydeł zajmie Frontex, unijna agencja koordynująca pracę operacyjną Straży Granicznych państw UE. Niepisaną regułą jest, że każde z państw Unii ma siedzibę jakiejś ważnej agencji. Polsce przypadł Frontex. Agencja do tej pory wynajmowała biura w wieżowcu Rondo 1.

Wieża ani jej skrzydła nie będą tworzyć pierzei, ani ulicy Grzybowskiej, ani Towarowej. Ale nie jest to niedopatrzenie projektantów z belgijskiej pracowni Jaspers&Eyers ani ich polskich partnerów z pracowni PBPA Projekt. Taki kształt inwestycji powstał w wyniku ustaleń z miejskimi urzędnikami. Chcieli oni, żeby na ukos przez teren inwestycji mogli swobodnie przechodzić ludzie, skracając sobie drogę na stację drugiej linii metra pod rondem Daszyńskiego. Ghelamco zapowiada, że pomiędzy budynkami stworzy ogólnodostępny miejski plac o powierzchni 4 tys. m kw., wyłożony dopracowaną posadzką, uzupełnioną zielenią i fontannami. Wieżowiec powstaje na miejscu zlikwidowanych Wojskowych Zakładów Graficznych. Ghelamco kupiło je w 2006 r. za 85 mln zł, od początku planując rozbiórkę starych zabudowań. Inwestor już wtedy był przekonany, że centrum Warszawy będzie się przesuwać na zachód. Ghelamco zapewnia, że prace ziemne były najbardziej czasochłonną częścią inwestycji. Budowa wieżowca ma pójść błyskawicznie. Dziś na budowie pracuje sto osób, w pierwszym kwartale 2013 r. będzie ich 400, a w szczytowym okresie prac – 1,2 tys. ludzi. Oba 15-kondygnacyjne skrzydła mają być gotowe pod koniec 2014 r., a wieża – w pierwszym kwartale 2015 r. Żelbetowy szkielet wieży ma rosnąć w tempie szybszym niż jedna kondygnacja na tydzień. Cała inwestycja pochłonie ponad miliard złotych.

Zarobić na nieruchomość inwestycyjną

Aby uzbierać pieniądze na własne M w Polsce, ale przy tym pracując za granicą, najlepiej wyjechać do Luksemburga, Belgii i Holandii. Gdyby udało się odłożyć każde zarobione w tych krajach euro, powrót do kraju i kupno lokalu byłoby możliwe już po kilku latach. W Polsce trwałoby to niestety trzy razy dłużej.
Aby oszacować, jak długo trzeba pracować w poszczególnych krajach, aby zarobić równowartość mieszkania w Polsce, zostało przyjęte, że dochód jest odkładany w całości. W praktyce czas oszczędzania jest dłuższy, bo przynajmniej część zarabianych pieniędzy pochłaniają koszty utrzymania. Warto wiedzieć, że w takich krajach jak Niemcy, Macedonia oraz Cypr płaca minimalna ustalana jest dla wybranych zawodów. Są także kraje, gdzie nie ma płacy minimalnej. Do grona tego należą: Dania, Włochy, Szwecja, Islandia, Norwegia, Szwajcaria, Austria, Finlandia.
Analitycy podkreślają, że wysokie minimalne wynagrodzenia w takich krajach jak: Luksemburg, Belgia, Irlandia, Holandia, Francja czy Wielka Brytania, powodują, że suma dochodów osiąganych tam nawet na poziomie minimalnym, wystarczyłaby na dosyć szybki zakup dwupokojowego mieszkania w jednym z 10 największych polskich miast. Przeciętna cena transakcyjna dwóch pokoi wyniosła bowiem w br. 236,3 tys. zł. Dla porównania minimalne wynagrodzenie w Luksemburgu spokojnie przekracza 1,8 tys. euro miesięcznie. W ciągu roku daje to równowartość aż ponad 88 tys. zł. W tym wypadku wystarczy mniej niż trzy lata pracy i to za minimalną płacę, aby suma osiągniętych dochodów zrównała się z wartością polskiego „M”.
W pozostałych wymienionych krajach minimalna stawka za pracę wynosi – zgodnie z danymi Eurostatu – od 1,2 (Wielka Brytania) do niespełna 1,5 tys. euro (Belgia) miesięcznie. W efekcie w krajach tych suma osiąganych dochodów po od 39 (3,3 lata) do 47 miesiącach (3,9 lat) zrównałby się z wartością dwupokojowego mieszkania w dużym polskim mieście. Natomiast suma dochodów osiąganych w USA zrównałaby się z wartością modelowego lokum po niecałych 5 latach. Eurostat szacuje bowiem, że minimalne wynagrodzenie w USA stanowi równowartość prawie 1 tys. euro miesięcznie. W skali roku daje to równowartość 48,9 tys. zł.

Co warto załatwić przed końcem roku

W jaki sposób nie stracić ulgi na Internet? Tylko do końca roku osoby zamierzające kupić mieszkanie lub dom będą mogły składać wnioski o kredyt ze wsparciem budżetu państwa. Dlaczego nie należy zwlekać z przekształceniem prawa lokatorskiego na własnościowe.

Uratować ulgę na Internet
Jeśli chcemy przenieść podatkowe korzyści na małżonka lub innego domownika, warto teraz zmienić umowę z dostawcą Internetu.

Ostatnie dni programu „Rodzina na swoim”
Tylko do końca bieżącego roku osoby zamierzające kupić mieszkanie lub dom mogą składać wnioski o udzielenie kredytu ze wsparciem budżetu państwa.

Jeszcze taniej za prawo jazdy
Kierowcy, którzy z różnych powodów powinni wymienić  dokumenty, mają szansę zrobić to za mniejszą kwotę.

Z przekształceniem nie należy zwlekać
Członkowie spółdzielni mają prawo zmienić status lokatorskiego prawa na własnościowe. Czas na to jest tylko do końca 2012 r.

Wykorzystaj dwa dni na opiekę nad dzieckiem
Wolne za bieżący rok przepadnie, jeśli nie wykorzystasz go do końca roku.

ZUS odda pieniądze, ale trzeba się spieszyć
Zostało niewiele czasu na złożenie wniosku o wznowienie postępowania, aby odzyskać emeryturę bezprawnie odebraną 1 października 2011 r.

Tylko udokumentowana filantropia to zysk
Podatnik, który chce w rozliczeniu za 2012 r. odliczyć darowiznę, musi ją przekazać do końca roku.

Ubezpieczenie
Aby uniknąć opłat za usługi medyczne, warto już teraz zgłosić się do NFZ i sprawdzić swoje ubezpieczenie.

Punkty karne zredukujemy na starych zasadach
Jeszcze przed końcem roku i wyjazdem na święta warto sprawdzić swoje konto punktowe. Jeśli trzeba, zapiszmy się na kurs. Dzięki temu pozbędziemy się sześciu niechcianych punktów.

Spada zatrudnienie i nakłady na inwestycje

Trzeci kwartał bieżącego roku przyniósł osłabienie dynamiki przychodów firm. Po raz pierwszy od dwóch lat spadła wartość inwestycji. Takie właśnie wnioski płyną z opublikowanego dzisiaj przez Narodowy Bank Polski raportu o sytuacji finansowej przedsiębiorstw. W III kw. dynamika przychodów firm zatrudniających ponad 49 osób,  wyniosła 3,4 proc. r/r i była o 1,4 pkt. proc. niższa niż kwartał wcześniej. Zanotowano spadek dynamiki sprzedaży zagranicznej (z 14,4 do 4,6 proc. r/r), choć wynikało to w dużej mierze ze zmian kursu walutowego. Przychody ze sprzedaży krajowej pozostały na zbliżonym poziomie. Wynik finansowy po odprowadzeniu podatków był w III kw. br. o 0,9 proc. niższy niż w analogicznym okresie poprzedniego roku, nieznacznie obniżył się też odsetek firm rentownych. Spadki rentowności nastąpiły szczególnie w branżach najbardziej rentownych: energetyce i górnictwie, a także u wyspecjalizowanych eksporterów. Obniżyła się także płynność sektora, ale nadal całe szczęście pozostaje na bezpiecznym poziomie. Malejąca dynamika kredytów i relatywnie nieduży poziom zadłużenia nie stwarzają większego zagrożenia dla stabilności sektora przedsiębiorstw w najbliższym czasie. Po raz pierwszy od 2010 r. nastąpił nominalny spadek nakładów inwestycyjnych. Roczna dynamika nakładów firm na środki trwałe spadła z 4,2 proc. w II kw. do 1,2 proc. w III kw. Jak wyjaśnia NBP, złożyły się na to znacznie niższe niż przed rokiem inwestycje w środki transportu i szybko malejąca dynamika zakupów maszyn i urządzeń. W dwucyfrowym tempie rosły natomiast nakłady na zakup budynków i budowli. Również po raz pierwszy od II kw. 2010 r. odnotowano spadek przeciętnego zatrudnienia o 0,2 proc. rok do roku. Wyraźne spadki objęły budownictwo i firmy sprzedające wyłącznie w kraju. Wzrost zatrudnienia nadal obserwowano w sektorze usługowym oraz u wyspecjalizowanych eksporterów.

Najnowszy trend na rynku nieruchomości

Ateny wykupują Berlin” taki jest najnowszy trend na rynku nieruchomości w stolicy Niemiec. Coraz więcej osób z Grecji, Hiszpanii, Włoch oraz Polski lokuje swoje oszczędności w berlińskich nieruchomościach inwestycyjnych, mieszkaniach. Zwykłych zjadaczy chleba, którzy przymierzają się do kupna własnych czterech ścian w Berlinie, czeka bardzo niemiła niespodzianka. Do Berlina przyjeżdżają Polacy, kładą gotówkę na stół i sprzątają ludziom sprzed nosa mieszkania. Kiedy ktoś zbyt dogłębnie pyta o zalety i wady mieszkania, maklerzy często rzucają mu w twarz: „Niech się pan nie czepia, inni się tak nie dopytują” – dorzuca. Zdarza się, że nabywcy nawet nie oglądają mieszkania. Boom na berlińskim rynku nieruchomości trwa już od jakiegoś czasu. Jednak od momentu zaostrzenia się kryzysu przybywa tu zagranicznych inwestorów: z bliskiej bankructwa Grecji, podupadającej Hiszpanii, kulejących Włoch czy kwitnącej Polski. Jedna trzecia nabywców jest z zagranicy – potwierdza szef biura obrotu nieruchomościami Accentro Jacopo Mingazzini. I wszyscy – w odróżnieniu od większości Niemców – płacą gotówką. Firma Tetzlaff-Immobilien ma szczególnie wielu klientów z Hiszpanii, do Biura Engel&Voelkers trafiają z reguły Grecy i Włosi. Wzrost zainteresowania Greków domami i mieszkaniami w Niemczech odnotował także portal Immobilienscout 24. Na ryku międzynarodowym Niemcy, obok Szwajcarii, są czasami ostatnią deską ratunku – tak tłumaczy zainteresowanie nabywców obiektami w Niemczech Thomas Beyerle z biura inwestycyjnego IVG. Grecy i Hiszpanie chcą bezpiecznie ulokować swoje pieniądze. – Nabywają nie tylko dom, ale także obietnicę stabilności i są gotowi zaakceptować wyższą cenę – dodaje. Na dłuższą metę szkodzi to nie tylko Niemcom, którzy też będą musieli pogodzić się z wyższymi cenami nieruchomości. – Należy spodziewać się także podwyżek czynszu – twierdzi Ulrich Ropetz z Niemieckiego Zrzeszenia Najemców, organizacji chroniącej prawa najemców mieszkań. W Berlinie już teraz daje się zauważyć wzrost czynszów: kiedy w mieszkaniu zmieniał się najemca, czynsze rosły w ubiegłych 5 latach o prawie 20 proc. Zainteresowanie obcokrajowców nieruchomościami widać także w Hamburgu, Monachium i Frankfurcie nad Menem. Jednak w przeciwieństwie do ostatniego boomu na rynku nieruchomości – w roku 2004, kiedy szczególnie dużym popytem cieszyły się spokojne posiadłości na wsiach – teraz powróciła moda na mieszkanie w mieście. Nabywcy są też pewni, że – niezależnie od mód i trendów – mieszkanie w wielkim mieście zawsze będzie można sprzedać z zyskiem.

Gdański rynek nieruchomości inwestycyjnych

Koniec roku sprzyja dużym zakupom i wydatkom. Dodatkowym impulsem jest finisz programu Rodzina na Swoim. Mieszkań na rynku pierwotnym jest bardzo dużo, więcej – niż chętnych. Gdzie można w Gdańsku kupić jeszcze mieszkanie na gwiazdkę.
W Gdańsku w trakcie realizacji są trzy inwestycje Robyg : Słoneczna Morena, Lawendowe a także Albatross Towers. Wszystkie kwalifikują się do programu „Rodzina na Swoim”. Inpro realizuje m.in. os. Jabłoniowa, City Park i Chmielna Park. Ekolan ma ofercie Osiedle Południowe, Audiopolis, os. Pogodne i Gardenia oraz os. Miłe Mieszkania na Łostowicach. Allcon – ma na Morenie: osiedle „Królewskie Wzgórze” i na Łostowicach : osiedle „Habenda”. Hossa sprzedaje m.in. mieszkania na Wiszących Ogrodach i w Centralparku Grupa Inwestycyjna Hanza na osiedlu Platynowa i Cztery Pory Roku. Polnord reklamuje gotowe mieszkania 2- i 3-pokojowe na Osiedlu 2. Potoki oraz na osiedlu Ostoja Myśliwska. LC Corp oferuje mieszkania na Osiedlu Przy Srebrnej. Polservice Development poleca Błękitną Kaskadę przy ul.Wawelskiej. Elwoz ma mieszkania na Os.Kazimierz przy ul.Starogardzkiej w Gdańsku, a Inwesting reklamuje ostatnie mieszkania 4-pokojowe na osiedlu Klimaty, a także pełny wybór mieszkań na nowym osiedlu Promiennym. Eurostyl ma mieszkania w programie Rodzina na swoim na os. Cytrusowym na Kowalach oraz na Nowym Horyzoncie.
Dekpol na Os. Zielonym pomiędzy ul. Armii Krajowej i obwodnicą trójmiejską, na wschód od Jeziora Jasień oraz na Osiedlu Słonecznym usytuowanym w Gdańsku Kokoszkach przy ul. Kartuskiej 459. Murapol sprzedaje na osiedlach: Orle Gniazdo i Vivaldiego, a Gant na osiedlu Polonica w Gdańsku przy ul.Rozważając decyzje o kupnie na kredyt własnego „m” – trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników rynkowych. Z jednej strony, mamy obecnie ewidentnie rynek kupujących, czyli mieszkań do sprzedania na rynku jest dużo, więcej niż chętnych do ich zakupu. Nie ma lepszego momentu niż teraz, żeby przebierać, marudzić i mocno negocjować. Sprzedający tylko w takich czasach są bardziej skłonni do upustów, oczywiście w zależności od determinacji w sprzedaży. Z drugiej strony, zawsze można liczyć na to, że im dłużej taka sytuacja potrwa, to ceny jeszcze mogą spaść.
Niestety, jest to często przykład myślenia życzeniowego i zasada obowiązująca na Giełdzie Papierów Wartościowych sprawdza się tutaj najbardziej, czyli że wygrywają ci, którzy kupują wtedy, gdy wszyscy jeszcze czekają i sprzedają, gdy wszyscy kupują. Obecne ceny nieruchomości są najniższe od pięciu lat i trudno prorokować, że jeszcze spadną. Jednak – uwaga – ostatnie badania specjalistycznych portali internetowych wykazały, że listopad był pierwszym miesiącem, gdy obniżek w większości dużych miast nie było. W ogromnym stopniu tym, co kształtuje popyt, jest koszt kredytu i jego dostępność. I tutaj należy szukać prognoz związanych z przyszłymi wydarzeniami. To, o czym najwięcej się obecnie mówi, to oczywiście kończący się z ostatnim dniem grudnia 2012 roku program „Rodzina na swoim”. To właśnie z tego powodu – choć wydawałoby się, że w ostatnich tygodniach roku ruch na rynku nieruchomości jest mniejszy – to jednak deweloperzy robią, co mogą, by skłonić potencjalnych klientów do zrobienia sobie gwiazdkowego prezentu w postaci nieruchomości. Ci, którzy spełniają kryteria programu – przyspieszają decyzję o zakupie mieszkania. Nic dziwnego, skoro dzięki rządowym dopłatom można zaoszczędzić nawet kilkaset złotych miesięcznie. Jeśli do tego dodać promocje deweloperów, związane z intensyfikacją sprzedaży – zakup własnego M jeszcze przed nowym rokiem może się okazać opłacalny.

Bank UBS zapłaci 1,4 mld franków

Szwajcarski bank UBS ostatnio przyznał się do oszustwa i zgodził się zapłacić 1,4 mld franków (jest to 1,1 mld euro) grzywny, w ramach ugody z władzami USA, Szwajcarii i W.Brytanii w sprawie manipulacji stopą kredytu międzybankowego Libor.  UBS zapłaci 1,2 mld dol. amerykańskiemu departamentowi sprawiedliwości i Commodity Futures Trading Commission (CFTC) – komisji regulującej rynek kontraktów terminowych, 160 mln funtów brytyjskiemu regulatorowi rynku usług finansowych – Financial Services Authority (FSA) a 59 mln franków szwajcarskich szwajcarskiemu rządowemu regulatorowi finansowemu – Swiss Financial Markets Authority (FINMA). W lipcu bardzo podobnie postąpił brytyjski bank Barclays, który zgodził się zapłacić za manipulowanie Liborem aż 450 mln dol. grzywny. Skandal, który wtedy wybuchł doprowadził do ustąpienia jego szefa. Z kolei w ubiegłym tygodniu brytyjski bank HSBC zgodził się zapłacić karę 1,92 mld dol. w ramach ugody z władzami USA w śledztwie dotyczącym prania pieniędzy dla karteli narkotykowych. Szwajcarski bank jest jedną z kilku największych instytucji finansowych na świecie, wobec których toczy się dochodzenie w sprawie możliwej manipulacji stopą Libor, która wykorzystywana jest do ustalania wartych miliardy dolarów stóp procentowych w kontraktach związanych z kredytami na całym świecie. Libor (London Interbank Offered Rate) jest dzienną stopą oprocentowania kredytu międzybankowego ustalaną przez korporację Thomson Reuters na podstawie danych dostarczanych przez banki zrzeszone w Brytyjskim Stowarzyszeniu Bankowości (BBA). Stopa stosowana jest do ustalenia oprocentowania krótkoterminowego kredytu międzybankowego w konkretnej walucie. Libor to jedna z dwóch najważniejszych stóp procentowych całego świata finansów.

Poprawa na amerykańskim rynku nieruchomości

Trochę lepiej od oczekiwań wypadł miesięczny wskaźnik aktywności amerykańskiego rynku nieruchomości, opracowywany przez NAHB. Indeks osiągnął aż 47 pkt, najwyższy poziom od kwietnia 2006 r., ale wciąż jednak nie udało się jeszcze przekroczyć bariery magicznych 50 pkt, co oznaczałoby, że więcej firm budowlanych oceniają warunki na rynku jako dobre, a nie złe. Trudno być zadowolonym z listopadowych danych na temat stanu rynku pracy w Polsce. Wzrost płac ledwie nadążał za inflacją, a zatrudnienie spadło w porównaniu z tym samym okresem 2011 r. Regres zatrudnienia ostatni raz miał w naszym kraju miejsce w 2009 r. O ile pod względem dynamiki płac można mówić o ustabilizowaniu się sytuacji w ostatnich miesiącach, to zatrudnienie podlega wciąż negatywnym tendencjom. W świetle napływające na co dzień wiadomości o planowanych zwolnieniach w wielu firmach (najgłośniejsza sprawa to redukcje w Fiat Auto Poland) trudno liczyć na odwrócenie niekorzystnych zjawisk w najbliższych miesiącach. Najpierw musi zacząć poprawiać się klimat w gospodarce, by przedsiębiorstwa przestały myśleć o ratowaniu rentowności poprzez zwolnienia pracowników. O tym, czy zaczynamy mieć do czynienia z pozytywnymi tendencjami w przemyśle będziemy mogli się przekonać dziś. Poznamy dane o listopadowej produkcji przemysłowej oraz budowlano-montażowej. Ekonomiści nie liczą na przełom i spodziewają się zwyżki produkcji przemysłowej o 0,3% w skali roku.
W amerykańskich bankach depozyty przekroczyły kredyty o 2 bln USD. W tym roku depozyty przyrosły o 8,7%, a kredyty tylko o 3,7%. Różnica pomiędzy nimi systematycznie rośnie od października 2008 r. Miesiąc wcześniej upadł Lehman Brothers. Z jednej strony duża nadwyżka depozytów pokazuje potencjał do kredytowania gospodarki, z drugiej jest odzwierciedleniem słabego popytu na kredyt (wśród firm i konsumentów) i niechęci banków do ich udzielania. Minimalnie lepiej od oczekiwań wypadł grudniowy wskaźnik aktywności amerykańskiego rynku nieruchomości, opracowywany przez NAHB. Indeks osiągnął 47 pkt, najwyższy poziom od kwietnia 2006 r., ale wciąż jednak nie udało się jeszcze przekroczyć bariery 50 pkt, co oznaczałoby, że więcej firm budowlanych oceniają warunki na rynku jako dobre, a nie złe. Ostatni raz ponad 50 pkt wskaźnik miał w kwietniu 2006 r. Miesiąc wcześniej indeks wynosił 45 pkt. Grudniowa zwyżka była 8. z rzędu. W czasach boomu na rynku nieruchomości z lat 2003-2007 wskaźnik wynosił średnio 54 pkt.
Na wynik w obecnym miesiącu złożyła się poprawa bieżącej sprzedaży mieszkań. Wskaźnik ją obrazujący podniósł się do 51 pkt z 49 pkt miesiąc wcześniej. Nieznacznie obniżyły się natomiast oczekiwania dotyczące sprzedaży w kolejnych 6 miesiącach (regres wskaźnika z listopadowych 52 pkt do 51 pkt). Natomiast oceny zainteresowania kupujących mieszkania poszły w górę z 35 pkt w listopadzie do 36 pkt.

Banki zachęcają do oszczędzania i obniżenia podatków

Ponad 300 tysięcy Polaków, którzy w obecnym roku założyli Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego, będzie mogło obniżyć swój podatek dochodowy nawet o  1200 zł. Z tego rozwiązania może skorzystać każdy, kto do końca roku zasil swoje konto IKZE. Wysokość ulgi podatkowej zależy od kwoty dokonanej wpłaty w ramach indywidualnego limitu – informują eksperci Nordea PTE w akcji edukacyjnej Ostatni dzwonek. W jaki sposób rozliczyć wpłaty na IKZE? W którą rubrykę formularza PIT wpisać wysokość odliczenia? Ile wynosi maksymalna kwota obniżenia podatku? Ostatni dzwonek – akcja edukacyjno-informacyjna Nordea PTE S.A. – przynosi odpowiedzi na te pytania. Celem akcji jest zwiększenie świadomości Polaków w zakresie możliwości zabezpieczenia swojej przyszłości emerytalnej, a także preferencji podatkowych związanych z niektórymi produktami emerytalnymi. Przy współpracy z Instytutem Studiów Podatkowych powstała tematyczna strona internetowa www.planemerytalny.pl/ostatnidzwonek. Osoby zainteresowane oszczędzaniem z myślą o emeryturze, ale też osiągnięciem realnych korzyści już teraz, znajdą na niej najważniejsze informacje na temat III filaru, obowiązujących obecnie zasad podatkowych i kwestii praktycznych związanych z rozliczeniem podatku. – Oszczędzanie na przyszłość powszechnie kojarzy się z wieloma wyrzeczeniami, których efekty i benefity widoczne są dopiero po długim czasie. Dzięki konstrukcji IKZE, oszczędzanie na emeryturę daje bieżące korzyści w postaci dodatkowej ulgi podatkowej. Warto wykorzystać tę możliwość jeszcze w tym roku, w szczególności, że obecnie istniejące ulgi podatkowe mogą być ograniczane w kolejnych latach. To tym bardziej istotne, że z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że aż 82 proc. Polaków nie gromadzi środków z myślą o przyszłości – powiedziała Katarzyna Golińska, Rzecznik Nordea PTE S.A. Odliczenia z tytułu wpłat na IKZE można dokonać składając właściwe zeznanie roczne (np. PIT-37) z uzupełnieniem o PIT/O. W dotychczas obowiązujących formularzach, w części B dotyczącej odliczeń od dochodu (przychodu) innych niż mieszkaniowe, w pozycji 23/24 należy wprowadzić wyliczoną kwotę. W deklaracjach za 2012 r. ta rubryka nosi nazwę Wpłaty na indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Wartość przysługującej ulgi (po uprzednim sprawdzeniu zgodności wpłaty z indywidualnym i ustawowym limitem) należy wykazać w zeznaniu rocznym w rubryce dotyczącej odliczeń od dochodu. W przypadku ulgi dla oszczędzających na emeryturę, dokumentem uprawniającym do odliczenia będzie potwierdzenie dokonywania wpłat na IKZE. Powinno ono zawierać dane osoby opłacającej składkę i instytucji finansowej, do której przekazywane były środki, a także wysokość kwoty oraz tytuł wpłaty.
Ostateczny termin zasilenia konta IKZE – i tym samym uzyskania prawa do ulgi – mija 31 grudnia 2012 r. Zeznanie podatkowe za 2012 r. podatnicy muszą złożyć w urzędzie skarbowym właściwym dla miejsca zamieszkania do 30 kwietnia 2013 r.

Rekordowe nieruchomości inwestycyjne

Tereny inwestycyjne tanieją dzięki czemu sprzedają się na potęgę. W tym roku wartość transakcji sięgnie ponad 1,5 mld zł. Podaż gruntów zapewnią przede wszystkim Hiszpanie. Fundusz Griffin Real Estate, jeden z największych inwestorów oportunistycznych, chce wykorzystać do zakupów coraz trudniejszą sytuację na rynku nieruchomości. Właśnie finalizuje siódmą transakcję w tym roku. Na licytacji komorniczej przejął aż 5,5 ha na warszawskim Bemowie. Spółka za dwa lata chce podwoić aktywa w Polsce, dokładając swoją cegiełkę do śrubowania rekordów na rynku nieruchomości. Jak szacują niektórzy brokerzy, wartość działek sprzedanych w Polsce pod nieruchomości inwestycyjne jak i komercyjne typu: biurowce, centra handlowe i logistyczne oraz osiedla mieszkaniowe w 2012 r. wyniosła nawet 1,5 mld zł. To nowy rekord. Ubiegły rok zakończył się transakcjami za 1,2 mld zł. Choć ceny nieruchomości cały czas  spadają, przyszły rok może być jeszcze lepszy. Pojawiają się parcele, m.in. przejęte przez banki, ale także chętni, by je kupować. „Pracujemy z co najmniej kilkoma deweloperami z zachodniej Europy, którzy chcą wejść na polski rynek, głównie w sektor centrów handlowych, nawet w mniejszych miastach. Czasy są sprzyjające, bo coraz więcej właścicieli obniża oczekiwania cenowe. Widać także sporą grupę deweloperów, którzy kupują. Przestali mieć opory, by wychodzić z propozycjami cenowymi nawet 60 proc. niższymi od oczekiwań, co czasem przeradza się w transakcję” — mówi Daniel Puchalski, szef działu gruntowego w Colliers International.

Gdzie ceny rosną

Niestety, w najbiedniejszych rejonach Polski ceny rosną szybciej niż przeciętnie w kraju. Przyczynia się do tego przede wszystkim żywność drożejąca w bardzo szybkim tempie. W III kw. Bieżącego roku najbardziej wzrosły ceny w woj. świętokrzyskim. Były one tam o ponad 4,4 proc. wyższe niż jeszcze przed rokiem, podczas gdy średnio w kraju podskoczyły o niecałe 4,0 proc. – tak wynika z najnowszych danych GUS. Na drugim miejscu w tym rankingu znalazły się ex aequo: woj. podkarpackie oraz warmińsko-mazurskie, gdzie inflacja wyniosła 4,3 proc. Najwolniej ceny rosły w woj. mazowieckim (wzrost o ponad 3,5 proc.). Oznacza to, że inflacja najbardziej szaleje w regionach najbiedniejszych, a jest bardzo łaskawa dla bogatych. Przy tym najbardziej obok paliw drożeje żywność. Paradoksalne jest więc, że na terenach najbiedniejszych i równocześnie rolniczych ceny jedzenia rosną szybciej niż gdzie indziej (w woj. podkarpackim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim przeciętna płaca w przedsiębiorstwach jest o ok. 35 proc. niższa niż na Mazowszu). Zdaniem wielu ekspertów przyczyn zjawiska najszybszego wzrostu cen żywności na terenach rolniczych jest wiele. Na przykład w woj. świętokrzyskim i podkarpackim są drobne gospodarstwa, co powoduje, że produkcja rolnicza jest niestety droga. Ponadto na tych terenach jest swoista monokultura. – Na przykład w woj. warmińsko-mazurskim bardzo dominuje produkcja mleka, a w woj. świętokrzyskim owocowo-warzywna. Wobec tego inne produkty trzeba tam często dowieźć, a transport kosztuje

Szukamy pracy za Oceanem

Kanada, Turcja, Brazylia są to popularne obecnie kraje, w których Polacy chęetnie szukają pracy na emigracji. Agencje pracy jak i portale coraz częściej kuszą ofertami z odległych zakątków globu – właśnie donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Z badań ManspowerGroup wynika, że w takich państwach jak właśnie Brazylia, Tajwan czy Indie, łatwiej jest obecnie o zdobycie pracy niż w na terytorium Europy. Prawdziwym przebojem nadchodzącego 2013 roku może stać się Kanada, z którą światowy kryzys obszedł się można powiedzieć, dość łagodnie. Specjalistów szukają tam takie branże jak motoryzacyjna, budowlana, usługowa i produkcyjna. Pracownicy poszukiwani są także w Polsce. W jednej z agencji pośrednictwa pracy można znaleźć kilkadziesiąt ofert. Proponowane zarobki zaczynają się od nawet 7 tys. zł. Przedstawiciele takich zawodów jak mechanicy samochodowi czy specjaliści obsługi maszyn rolniczych mogą liczyć nawet na ponad 10 tys. Także dodatkowym bonusem jest pokrywanie przez potencjalnych pracodawców kosztów przelotu czy wynajmu mieszkania. Jakie warunki muszą spełniać kandydaci? Przede wszystkim znajomość języka obcego, doświadczenie, nostryfikacja uprawnień i dyplomów. Cała procedura może trwać nawet kilka miesięcy. Nowym rynkiem okazała się także Turcja. W tym kraju lawinowo rośnie liczba zagranicznych inwestycji, z tego też względu jest spore zapotrzebowanie na różnego rodzaju specjalistów. Zarobki wynoszą 14-16 euro za godzinę. W Stambule poszukiwani są kandydaci na stanowisko dyrektora finansowego. Oferowane są zarobki w wysokości 20 tys. zł miesięcznie, ubezpieczenie zdrowotne, mieszkanie oraz bilety do Polski. Osoby szukające pracę mogą także wybrać jeszcze bardziej egzotyczne kierunki. Znajdą oferty pracy w Indiach, Iraku, Iranie. Tam poszukiwani są przede wszytskim informatycy oraz specjaliści z branży wydobywczej. Zarobki wynoszą od 150 do 500 euro dziennie.

Najbardziej wysunięte na wschód lotnisko Unii Europejskiej

Nieruchomość komercyjna: Port Lotniczy Lublin, wybudowany w podlubelskim Świdniku, został bardzo uroczyście otwarty w poniedziałek 17 grudnia. Prezes Portu Lotniczego Lublin Grzegorz Muszyński podkreślił, że jest to najbardziej wysunięte na wschód lotnisko Unii Europejskiej, którego budowa jest spełnieniem wielu marzeń kilku pokoleń. „Zrobiliśmy to sami, udowadniając sobie, że nie jesteśmy Polską B. Wybudowaliśmy ten port z podatków mieszkańców Lubelszczyzny, z podatków obywateli Unii Europejskiej, za co jesteśmy im wdzięczni” – powiedział. „To pierwszy w dziejach wolnej Polski port lotniczy zbudowany od podstaw, chciałoby się powiedzieć – od zielonej trawy. Stoi w miejscu, gdzie było ściernisko. Dzisiaj macie tu nowoczesny port lotniczy, nowoczesny terminal” – podczas uroczystości otwarcia lotniska powiedział minister transportu Sławomir Nowak. Budowa Portu Lotniczego Lublin trwała aż dwa lata. Inwestycja objęła przestrzeń na ponad 300 ha. Kosztowała blisko 400 mln zł z czego 144,5 mln zł pokryje dotacja z unijnego Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego. Pas startowy nowego lotniska ma ponad  2,5 km długości. Terminal o powierzchni aż 11 tys. m kw. przystosowany jest do obsługi 1 miliona pasażerów rocznie. Według wielu szacunków władz portu, w pierwszym roku pracy port obsłuży ponad 300 tys. pasażerów. Do lotniska zbudowana została także nowa zelektryfikowana linia kolejowa, dzięki której pasażerów wożą pociągi ze stacji Lublin Główny. Trasę obsługuje aż pięć par pociągów w ciągu dnia, w których jest łącznie 176 miejsc siedzących. Czas przejazdu z Lublina do lotniska to 15 minut.

Jak spędzimy sylwestra

W Polsce cały czas rośnie liczba chętnych na luksusowe sylwestrowe wyjazdy. Coraz więcej ofert pochodzi z niemieckich biur podróży – informuje „Rzeczpospolita”. W tym roku duża część tych klientów postanowiła zaczekać z decyzją na ostatni moment, co nie oznacza, że wyjeżdżający postanowili na sylwestrze zaoszczędzić. Częściej sprzedaje się coś luksusowego niż taniego. Królują przede wszystkim Egipt i Wyspy Kanaryjskie, ale także dużym powodzeniem cieszą się także wyjazdy egzotyczne. Np. niemieckie biuro podróży, które część ofert przygotowuje specjalnie pod klientów z Polski, proponuje powitanie nowego roku nawet w Pekinie. Pięciodniowy pobyt jeszcze kilka dni temu w promocji kosztował 800 euro od osoby. Teraz trzeba zapłacić 1 tys. euro. Sylwester w trakcie safari w Kenii kosztuje 3 tys. euro. Ale cena cały czas nie odstrasza. Jedna z niemieckich firm zabiera wycieczkowiczów nad biegun północny. Samolot okrąża koło podbiegunowe, a przekraczając strefy czasowe „wydłuża” północ. Kosztuje to między 1,2 a 1,5 tys. euro. Rezerwacje dokonywane były jeszcze w maju, później już nie było miejsc. Taniej, ale skromniej można pojechać z polskim biurem. Za afrykańskie klimaty w jednym z hoteli w Jastrzębiej Górze nad Bałtykiem, w ramach czterodniowego pobytu zapłacić trzeba 750 zł od osoby.

Luksusowe inwestycje najbogatszych

Polacy się cały czas bogacą. Mimo światowego kryzysu, osób zamożnych w Polsce jest już blisko 750 tys., a ich roczny dochód to prawie 130 mld złotych. Rośnie także grupa Polaków aspirujących do bogactwa. W świadomości większości z nas obywatel świata luksusu przypomina bardzo niedostępnego milionera, który bezmyślnie wydaje pieniądze na dziwaczne zachcianki. Tymczasem amatorów towarów i usług z najwyższej półki nie trzeba szukać wśród krezusów. To osoby aspirujące do określonych standardów życia, które dzięki ponadprzeciętnym, ale nie kosmicznym dochodom mogą pozwolić sobie na „odrobinę” luksusu na co dzień. W raporcie ‚Rynek dóbr luksusowych’ przygotowanym dla KPMG przewiduje się, że już na koniec roku może to być nawet 2 mln osób, których łączny roczny dochód wyniesie ponad 97 mld zł. Oprócz nich w Polsce mieszka blisko 751 tys. osób zamożnych i bogatych, których roczne dochody to następne 130 mld zł. Badania konsumenckie pokazują, że w 2012 r. zamożni i bogaci Polacy wydali na dobra luksusowe blisko 18,5 proc. swoich zarobków, a aspirujący – 13 proc. Łączna kwota przeznaczona na ten cel przez wszystkie trzy grupy może wynieść nawet 36,8 mld zł, jest to o 4,7 mld zł więcej niż rok temu. Dla luksusowych marek jest to ogromna szansa na wzrost sprzedaży i zachęta, by po prostu wejść do Polski. W porównaniu do 2010 roku już odnotowano wzrost liczby marek luksusowych o 7 proc. Oznacza to, że Polacy w sumie mają dostęp do 68 proc. światowych marek. Kolejne marki szykują się do wejścia na rynek, który jak do tej pory był nieco zaniedbany i niedoceniany przez światowych potentatów.

Deficyt budżetowy w USA

1 bilion deficytu budżetowego USA nie oznacza, że kraj czeka kryzys zadłużenia publicznego, ani nie wymaga cięcia wydatków publicznych. Ważne jest to, że jeśli gospodarka rośnie, budżet nie musi być zrównoważony – pisze Paul Krugman na łamach New York Times. Ameryka ma jeden bilion dolarów deficytu budżetowego. Konkretnie w tym roku podatkowym, który zakończył się we wrześniu, USA miały 1,089 bln deficytu. Nie należy wyciągać z tego szczególnie pesymistycznych wniosków. Ważne jest to, by walcząc z deficytem nie osłabić wzrostu gospodarczego – pisze Krugman, który jest laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Bilion deficytu budżetowego nie oznacza, że fiskalna polityka kraju jest całkowicie nie do utrzymania. Nie należy dać się wystraszyć tym, którzy wieszczą, że Amerykę czeka kryzys zadłużenia publicznego. Nie tylko takie ostrzeżenia nie zmaterializowały się od lat, ale też koszty pozyskiwania pieniędzy na rynkach przez USA są na rekordowo niskim poziomie – przypomina Krugman. Obecny deficyt USA nie jest argumentem na rzecz obcięcia kosztów opieki społecznej czy ubezpieczeń zdrowotnych dla najuboższych – pisze noblista.
Skala obecnego deficytu odzwierciedla przede wszystkim skalę spowolnienia gospodarczego, które dotknęło USA. Zwiększy się ono, jeśli będziemy się starali zbyt szybko zmniejszyć deficyt. Ważne jest to, że jeśli gospodarka rośnie, budżet nie musi być zrównoważony – wyjaśnia Krugman. A perspektywy wzrostu amerykańskiej gospodarki wyglądają bardzo korzystnie: widać ożywienie na rynku nieruchomości, spada dług konsumentów i stopa bezrobocia – wylicza. Ameryka ma w istocie ogromny deficyt i byłoby lepiej, gdyby był dużo mniejszy – przyznaje Krugman. – Ale jeśli jest on pochodną recesji, to priorytetem jest przerwać zastój gospodarczy, a to oznacza, że nie należy teraz redukować deficytu, lecz zadbać o dalsze ożywienie gospodarcze.

Dożywotnia renta a odwrócona hipoteka

Na rynku mnożą się oferty dożywotnich rent, które kuszą seniorów rozlicznymi pakietami zdrowotnymi, ubezpieczeniowymi czy drobnych napraw. Ich koszt oczywiście jest odliczany od renty. Na czym polega odwrócona hipoteka? Dziś na rynku panuje pewien zamęt pojęciowy w zakresie rozwiązań, które mogłyby stanowić dodatkowe zabezpieczenie finansowe osób w podeszłym wieku, dlatego konieczne jest rozróżnienie dwóch podstawowych jego rodzajów – modelu kredytowego i modelu sprzedażowego. Żaden z nich nie jest obecnie uregulowany specjalną ustawą. Ten pierwszy model, zwany popularnie odwróconą hipoteką, to po prostu specyficzny rodzaj kredytu hipotecznego, którego może udzielić nam bank. Odwrócona, bo inaczej niż przy zaciąganiu „zwykłego” kredytu hipotecznego, w tym wypadku to nie klient bankowi, ale bank klientowi wypłaca określone świadczenie podobne do raty kredytowej. W każdym przypadku wysokość wypłat będzie uzależniona od wieku klienta i wartości nieruchomości, np. mieszkania, którego jest właścicielem. Przy odwróconej hipotece klient do czasu wypłaty całości kredytu lub swojej śmierci pozostaje właścicielem nieruchomości. Tym, którzy nie są w bardzo trudnej sytuacji finansowej, radzę poczekać na przyjęcie ustawy o odwróconej hipotece. Drugi model – sprzedażowy – funkcjonuje obecnie w Polsce w formie tzw. dożywotniej renty. Tu inaczej niż przy hipotece odwróconej, aby otrzymać jakiekolwiek świadczenie, klient najpierw musi przenieść własność nieruchomości na przedsiębiorcę, który następnie ustanawia na jego rzecz prawo pozwalające mu mieszkać w swoim mieszkaniu czy domu do końca życia. Takie prawo z reguły ustanawiane jest w formie dożywocia lub służebności osobistej mieszkania, czyli na zasadach uregulowanych w kodeksie cywilnym. Czym różnią się oferty firm działających na rynku i proponujących rentę w zamian za przekazane mieszkania od rozwiązań proponowanych ustawowo? Ustawodawca planuje przyjąć przepisy regulujące zarówno kwestie odwróconej hipoteki, jak i dożywotniej renty, choć na razie poznaliśmy jedynie wstępne założenia ustawy dotyczące tego pierwszego i co do zasady bezpieczniejszego dla klientów rozwiązania. Ogólnie rzecz ujmując, proponuje się, aby oba produkty mogły być oferowane wyłącznie przez instytucje finansowe podlegające nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego. Rozwiązania idące w kierunku odwróconej hipoteki wymagają jednak jeszcze dodatkowych regulacji, dotyczących zasad przenoszenia własności nieruchomości na takie instytucje po śmierci klienta. Prace nad przepisami trwają już co najmniej kilka lat, ale tak naprawdę żadne konkretne działania legislacyjne nie zostały podjęte i trudno w związku z tym porównywać obecnie proponowane oferty z tym, co będzie. Brak szczególnych rozwiązań powoduje, że dziś w zasadzie nie ma na polskim rynku ofert w modelu kredytowym. Na rynku mnożą się za to oferty dożywotnich rent, które kuszą seniorów rozlicznymi pakietami, np. ubezpieczenia, zdrowotnymi, drobnych napraw etc. Ich koszt oczywiście jest odliczany od renty. Jak widać, w tym zakresie panuje zupełna, powiedzmy to sobie, dowolność.
Czy bezpiecznie jest korzystać z usług firm oferujących renty w zamian za prawo własności lokalu? Jakie pułapki kryją się w zawieranych dziś umowach? UOKiK kwestionował niektóre zapisy. Niestety, na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Trudno na razie mówić o dobrych praktykach rynkowych lub szczególnych przepisach, które zapewniałyby ochronę osób starszych, tym bardziej że firmy oferujące renty nie podlegają obecnie żadnemu, specjalnemu nadzorowi KNF, np. w zakresie swojej wypłacalności. Dlatego też ofertę każdego przedsiębiorcy polecam najpierw dokładnie przeczytać i zastanowić się nad jej konsekwencjami, ponieważ gdy zaufamy naciągaczom, może być trudno wszystko poodkręcać. Zresztą propozycje kilku firm zostały już zakwestionowane przez UOKiK, jako naruszające prawa konsumentów, w szczególności te dotyczące zrzekania się przez klientów prawa do korzystania z mieszkania (co jest niedopuszczalne nawet za wynagrodzeniem) czy zapisy dotyczące jednostronnego karania klientów. Jeżeli zatem takie lub podobne zapisy

W poniedziałek 58 odwołanych pociągów

W poniedziałek na tory woj. śląskiego nie wyjedzie 58 przewidzianych w rozkładzie pociągów Kolei Śląskich. Tego dnia przewoźnik zaplanował uruchomienie 462 pociągów. Do godziny 8.30 opóźnionych było 25 kursów.
Jak poinformował w poniedziałek rzecznik Kolei Śląskich w sytuacji kryzysowej Witold Trólka, średni czas 25 porannych opóźnień wyniósł ok. 10 minut. Na głównych liniach obsługiwanych przez Koleje Śląskie ruch odbywał się bez większych zakłóceń, opóźnienia sygnalizowano m.in. na trasie Katowice – Lubliniec. Od niedzielnego popołudnia nie ma już problemów na odcinku newralgicznej linii Myszków – Częstochowa. W czwartek po południu na stacji Poraj wykoleił się pociąg towarowy, a linia do Częstochowy została zablokowana. Od piątkowego popołudnia przywrócono ruch jednym torem. Do godz. 13.30 w niedzielę trwała naprawa drugiego toru. Jak zaznaczył Trólka, liczba odwołanych kursów w poniedziałek spadła o przeszło 30 wobec dni roboczych w poprzednim tygodniu. Łącznie tego dnia spółka zaplanowała 462 kursy. Udało się m.in. przywrócić pociągi między Katowicami a Imielinem. Między tymi stacjami kursować ma wahadłowo jednostka elektryczna typu EN-57 – wykonując w ciągu dnia 15 kursów. Od soboty trwał proces wycofywania komunikacji zastępczej na trasie Czechowice-Dziedzice-Zebrzydowice-Cieszyn. Od poniedziałku podróżni powinni mieć na tej trasie dziewięć kursów szynobusu typu SN82 dziennie. Kolejny pociąg powinien wykonywać dziennie dziewięć przejazdów między stacjami Bielsko-Biała, Czechowice-Dziedzice i Cieszyn. W ub. tygodniu liczba odwoływanych przez Koleje Śląskie kursów przekraczała 90. W sobotę i niedzielę spadła do ok. 50, co głównie wynikało z faktu, że weekendowy rozkład jazdy przewiduje mniej połączeń niż w dni robocze.
W ostatnich dniach nie zmniejszały się jednak problemy Kolei Śląskich z taborem, choć akurat w weekend nie wpłynęło to na obsługę ograniczonego rozkładu. W piątek awarie unieruchomiły 10 składów, a w sobotę zdefektowanych pociągów było 16. W niedzielę liczba zepsutych składów spadła do 13. W poniedziałek rano Koleje Śląskie dysponowały 44 pociągami. Ze względu na usterki z jazdy wyłączonych było 14 pociągów. Rezerwa taborowa wynosiła osiem składów. Spółka i władze woj. śląskiego próbują ustabilizować sytuację. W piątek dopracowano szczegóły rocznego porozumienia ws. przejęcia przez Przewozy Regionalne pięciu połączeń międzywojewódzkich. Dzięki temu Koleje Śląskie mogą przesunąć 10 swoich pociągów oraz pracowników na mniejszą liczbę tras. Oprócz tego PR użyczyły w sobotę swoje pociągi do obsługi 13 połączeń między Bielskiem-Białą, Czechowicami-Dziedzicami, Zebrzydowicami i Cieszynem. Dzięki m.in. takim rozwiązaniom przedstawiciele spółki zapowiadają, że w najbliższym tygodniu na trasy obsługiwane przez komunikację zastępczą sukcesywnie będą wprowadzane kolejne pociągi. W związku z chaosem, jaki powstał na śląskiej kolei od 9 grudnia po przejęciu całości przewozów w regionie przez samorządową spółkę, w środę stanowisko stracił prezes Kolei Śląskich Marek Worach, a w czwartek do dymisji podał się dotychczasowy marszałek woj. śląskiego Adam Matusiewicz (PO). W piątek regionalny zarząd Platformy zdecydował, że podczas najbliższej, poniedziałkowej sesji sejmiku woj. śląskiego, radni tej partii mają zagłosować za przyjęciem rezygnacji marszałka, a jednocześnie za powierzeniem mu obowiązków do czasu wyboru – zapewne w styczniu – nowego zarządu. W tym czasie Matusiewicz ma naprawiać sytuację na kolei.

Dla kredytobiorcy ważna jest rata, nie oprocentowanie

Porównując oferty banków przeciętny kredytobiorca rzadziej patrzy na rzeczywiste oprocentowanie długu, niż markę banku. Najważniejsza jest natomiast wysokość miesięcznej raty i marża kredytowa.  Wysokość raty, marży kredytowej i brak kosztów udzielenia kredytu – to trzy najważniejsze kwestie  na zwracają uwagę potencjalni kredytobiorcy. Każdy z pracowników zajmujących się obsługą finansową klientów w tych firmach mógł wskazać jak ważne dla przeciętnego kredytobiorcy (w skali od 1 do 5) są poszczególne elementy charakteryzujące ofertę kredytową. Najważniejsza w ocenie doradców jest dla potencjalnych nabywców wysokość miesięcznej raty. Czynnik ten uzyskał średni wynik na poziomie aż 4,8 (w skali od 1 do 5). Trudno się temu dziwić – przeciętne gospodarstwo domowe musi przecież uwzględnić tę kwotę w domowym budżecie i sprawdzić czy znajdzie ona znajdzie pokrycie w dochodach. Podobnie oceniać należy wysoką (trzecią) notę jaką zajęła w zestawieniu możliwość zaciągnięcia kredytu bez prowizji i innych kosztów związanych z przydzieleniem kredytu. Z wynikiem na poziomie 3,9% świadczy o tym, że kupującym często może zależeć na minimalizacji kosztów związanych z zawarciem transakcji. Kupując nieruchomość trzeba bowiem często i tak dysponować kwotą ok. 5% wartości nieruchomości, którą sprzedający zażąda w formie zaliczki lub zadatku. Do tego dochodzą jeszcze koszty sądowe, notarialne, podatek (na rynku wtórnym PCC w wysokości 2% wartości nieruchomości), a w efekcie nabywca nawet posiłkując się kredytem na zakup nieruchomości musi często dysponować przynajmniej kwotą kilku czy kilkunastu tysięcy złotych, żeby udało się zawrzeć transakcję. Cieszyć może też wysoka nota, którą otrzymała marża. Jest to składnik oprocentowania, który ustala bank i w dużej mierze to on pokazuje jak kosztowny jest dany kredyt. Co ważne – jest też ona przeważnie stała w całym okresie kredytowania. Drugim składnikiem oprocentowania jest najczęściej stawka WIBOR 3M, a notowania jej zależą już nie od jednego banku, w którym zaciągamy kredyt, ale od poziomu kosztu pieniądza na rynku międzybankowym. Ta jest konsekwencją polityki prowadzonej przez Radę Polityki Pieniężnej i jest zmienna w okresie kredytowania.