Inwestycje publiczne

20 mln kont internetowych

Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku odsetek klientów korzystających z usług bankowości elektronicznej wynosił aż 49 proc. Za 200 tys. kont  w Polsce będzie aż 20 mln rachunków bankowych dostępnych przez internet. Długo nie będziemy musieli czekać ponieważ w ciągu ostatniego roku przybyło aż 2,5 mln takich kont. Jeśli spojrzymy tylko na aktywne konta, statystki trzeba odchudzić o prawie połowę, bo takich rachunków jest niespełna niestety 11 mln.  Związek Banków Polskich, który podał wczoraj najaktualniejsze dane o bankowości elektronicznej. „To nie znaczy, że pozostałe konta są całkowicie martwe, czyli że ktoś je otwiera, a potem o nich zapomina. Konto nieaktywne to takie, na którym odnotowano mniej niż pięć operacji miesięcznie” – tłumaczy Mieczysław Groszek, wiceprezes ZBP. Część „nieaktywnych” kont jest używana, ale w określonych celach, np. do spłaty kredytu hipotecznego. Firmy także coraz bardziej ufają bankowości elektronicznej. Na koniec III kw. konta internetowe miało 1,84 mln małych i średnich przedsiębiorstw (wzrost o 6,5 proc.), z czego 1,14 mln to rachunki aktywne. Rośnie też wartość transakcji. Na rachunkach klientów indywidualnych suma wszystkich operacji (wpływy na konto, obciążenia, przelewy) to dzisiaj średnio 6,3 tys. zł miesięcznie, o prawie 9 proc. więcej niż przed rokiem. Przeciętny Kowalski za pośrednictwem e-rachunku robi przelewy na kwotę 1451 zł miesięcznie. Tego samego nie można powiedzieć o kontach firmowych, na których odciska się piętno spowolnienia gospodarczego. W III kw. średnia miesięczna wartość rozliczeń wynosiła ponad 52 tys. zł – to ponad 14 proc. mniej niż przed rokiem i znak, że obroty firm z sektora MSP spadają. Bankowość elektroniczna to również karty płatnicze i bankomaty. Jak z nich korzystamy? W portfelach trzymamy już 26,3 mln kart debetowych, o blisko 1,9 mln więcej niż o tej samej porze, ale rok temu. Skąd tak duży przyrost? Rośnie liczba ROR-ów, a karty debetowe są do nich dołączane automatycznie. Zdaniem ekspertów z ZBP nie bez znaczenia jest też oferta banków, które proponują płacącym kartami wiele programów premiowych. Modna jest np. oferta „money back”, w ramach której banki zwracają część wydatków za zakupy. Dzisiaj banki stać na rozrzutność, bo tego typu programy finansowane są z prowizji, jakimi obciążane są sklepy. Zapowiadane obniżki tych opłat sprawią, że banki będą musiały znaleźć inne wabiki na klientów. Od kilku lat ostro pikuje natomiast liczba kart kredytowych. Od rekordowego 2009 r., kiedy mieliśmy ich prawie 11 mln, ubyło aż blisko 4,5 mln. Co się z nimi stało? Nawet banki nie ukrywają, że w przeszłości przesadziły z ich rozdawnictwem. Kiedyś karta kredytowa dostępna była dla naprawdę dobrze zarabiających. W pewnym momencie zaczęto je wciskać komu popadnie. Np. w Dominet Banku (marka już nie istnieje) warunkiem otrzymania złotej karty były zarobki rzędu kilkuset złotych. A taka praktyka wcale nie była wyjątkiem.
Dopiero kryzys zmienił tę politykę. Banki nie przedłużały wszystkim umów o karty i zaostrzyły kryteria wydawania nowych. Co ciekawe, kartami kredytowymi płacimy więcej i częściej. W III kw. zrobiliśmy nimi zakupy o wartości blisko 8,2 mld zł, to o 400 mln zł więcej niż przed rokiem.


nick
twoja opinia

Komentarz pojawi się po akceptacji administratora