Brytyjski rynek nieruchomości inwestycyjnych

Ceny ofertowe mieszkań w Londynie spadły w grudniu o 4% w skali miesiąca. Był to najsłabszy grudzień pod tym względem od 5 lat.W przyszłym roku Chiny chcą postawić na większą „jakość i efektywność” wzrostu gospodarczego, co w wielu komentarzach jest odczytywane jako wyraz akceptacji dla niższego tempa rozwoju, z jakim mieliśmy do czynienia przez kończący się rok. Chińskie władze dla określenia celów ekonomicznych na 2013 r. nie użyły sformułowania „relatywnie szybki” wzrost, co może potwierdzać mniejszą presję na stymulowanie koniunktury. Jeśli rzeczywistość potwierdziłaby taki kierunek działań chińskich władz, to byłby to kolejny kraj, który w kolejnych miesiącach nie odnotuje przyspieszenia rozwoju. Stagnacja jest zapowiadana w strefie euro, Stany Zjednoczone mają rozwijać się w podobnym tempie, jak w 2012 r. Ochłodzenie koniunktury widać też choćby w Indiach, gdzie wzrost w obecnym roku fiskalnym, kończącym się w marcu, ma być najsłabszy od dekady (5,7-5,9% według tamtejszego Ministerstwa Finansów). W tym tygodniu będzie się praktycznie decydował ostateczny bilans tegorocznych dokonań rynków finansowych, bo na poświątecznych sesjach trudno oczekiwać większych zmian. Trzeci tydzień miesiąca to jednocześnie okres, w którym pojawia się wiele publikacji gospodarczych. Część z nich będzie dotyczyć zjawisk zachodzących w grudniu (podawany w poniedziałek NY Empire State Index w USA, publikowany we wtorek indeks NAHB, obrazujący aktywność rynku nieruchomości w USA, przedstawiany w środę niemiecki Ifo, czy podawane do wiadomości przez GUS w czwartek wskaźniki koniunktury w naszej gospodarce) i piątkowe wskaźniki nastrojów polskich konsumentów.  Jednocześnie w najbliższych dniach wiele banków centralnych będzie podejmować decyzje, z których najbardziej istotne będą rozstrzygnięcia Banku Japonii.

eny ofertowe mieszkań w Londynie spadły w grudniu o 4% w skali miesiąca. Był to najsłabszy grudzień pod tym względem od 5 lat. Średnia cena ukształtowała się na poziomie 464,4 tys. funtów. Natomiast w całej Wielkiej Brytanii ruch w dół cen ofertowych wyniósł 3,3% w ujęciu miesięcznym i był to najgorszy wynik w sięgającej jesieni 2002 r. historii tych danych, gromadzonych przez Rightmove. Specjaliści tej firmy wskazują, że słaby grudniowy wynik w Londynie może być zapowiedzią mniej korzystnego okresu na tym rynku niż 2012 r.

W Londynie wystawionych do sprzedaży było 10% więcej mieszkań niż rok wcześniej. Wzrost podaży jest oczekiwany także w kolejnych miesiącach. To będzie wywierać presję na ceny. Te w odniesieniu do grudnia 2011 r. były o 6,8% wyższe w Londynie i o 1,4% w całej Wielkiej Brytanii.

Zaplanowana na wtorek publikacja grudniowego indeksu NAHB w USA, obrazującego nastroje na rynku nieruchomości, ma przynieść taki sam wynik, jak miesiąc wcześniej (46 pkt).

Grupa Radius nadal zainteresowana PHN

Grupa Radius, po złożeniu wniosku do UOKiK i odbyciu kolejnej rundy rozmów z przedstawicielami resortu skarbu, podtrzymuje swoje zainteresowanie udziałem w procesie prywatyzacji i oferty publicznej Polskiego Holdingu Nieruchomości (PHN) – podał Radius w komunikacie prasowym. „Jesteśmy zdeterminowani do udziału w dalszym procesie, który ma wyłonić inwestora dla spółki. Żywimy nadzieje, że harmonogram czasowy zostanie zachowany ( tj. I kw 2013 ) i jesteśmy przygotowani do takiego scenariusza pod względem zapewnienia stosownego finansowania transakcji w przypadku wyłonienia naszej spółki jako inwestora” – poinformował, cytowany w komunikacie, Robert Szustkowski, reprezentujący Grupę Radius. „Rozumiemy MSP i chęć przeanalizowania innych, optymalnych zasad przeprowadzenia procesu prywatyzacji i czekamy na dalsze decyzje oraz szczegółową analizę spółki PHN w ramach prospektu emisyjnego” – dodał. W komunikacie podano, że spółka prowadzi bieżącą analizę statusu prawnego nieruchomości wchodzących w skład PHN i ocenę potencjalnych zagrożeń w postaci roszczeń. W listopadzie Ringwood Financial Ltd., należący do Grupy Radius, złożył w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów wniosek o przejęcie kontroli nad PHN. Pierwotnie resort skarbu zakładał bowiem równoczesne przeprowadzenie oferty publicznej PHN oraz pozyskanie dla spółki tzw. cornerstone investor, funduszu specjalizującego się w zarządzaniu nieruchomościami, który miałby objąć w spółce pewien pakiet akcji. W piątek, 14 grudnia, MSP poinformowało jednak, że zdecydowało się na przeprowadzenie prywatyzacji PHN w dwóch etapach. Pierwszy zakłada sprzedaż mniejszościowego pakietu na giełdzie, drugi – zaoferowanie znaczącego pakietu inwestorowi branżowemu. MSP zwróciło się z wnioskiem do Komisji Nadzoru Finansowego o wznowienie postępowania w sprawie zatwierdzenia prospektu emisyjnego PHN. Według nieoficjalnych informacji, debiut spółki na warszawskiej giełdzie może nastąpić w pierwszych dniach lutego. Intencją Skarbu Państwa jest zakończenie obu etapów w przyszłym roku – tak, aby przed końcem 2013 roku Skarb Państwa pozostał mniejszościowym akcjonariuszem PHN. Obecnie jest właścicielem 100 proc. akcji spółki. Oferta PHN obejmować ma wyłącznie akcje sprzedawane przez Skarb Państwa, ofercie nie będzie natomiast towarzyszyć emisja nowych akcji.

Alior Bank nikogo nie zwiódł

Alior Bank podrożał pierwszego dnia notowań na warszawskiej giełdzie po sprzedaży akcji za 2,1 mld zł, stanowiącej największy w historii debiut publiczny prywatnej firmy w Polsce. Prezes zarządu Alior Bank S.A., Wojciech Sobieraj, podczas debiutu spółki na Rynku Głównym warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Notowania wzrosły nawet o 8,4 proc. do 61,8 zł za akcję i tuz przed godz. 10. walorami banku handlowano po 61,45 zł, zapewniając firmie wycenę rynkową na poziomie 3,9 mld zł. W ramach pierwotnej oferty publicznej, IPO, bank sprzedał w tym miesiącu 36.8 mln akcji po 57 zł za sztukę, czyli w dolnej granicy swej oferty emisyjnej – relacjonuje agencja Bloomberg. Indeks WIG 20 wzrósł dzisiaj o 0,3 proc., zmierzając w stronę najwyższego zamknięcia od sierpnia 2011 roku i powiększając zyski w tym miesiącu o 4,4 proc. „nastroje generalnie się poprawiły na rynku i ten wzrost stanowi umiarkowany zysk dla spółki, która startuje na parkiecie po debiucie” – mówi Marcin Materna, analityk Banku Milennium. Alior, który jest właścicielem trzeciej największej sieci bankowej w Polsce, pozyskał 700 mln zł z nowej sprzedaży akcji. Bank chce zwiększyć fundusze na udzielanie kredytów oraz stawić czoła konkurencji ze strony hiszpańskiego Santandera, który właśnie łączy Kredyt Bank z BZ WBK, i Getin Noble Banku, polskiego miliardera Leszka Czarneckiego.
Firma Carlo Tassara, która jest założycielem Alior Banku i należy do francuskiego inwestora Romaina Zaleskiego, sprzedała 24,5 mln akcji zamierzając w ogóle wycofać się z banku do końca 2013 roku w celu likwidacji zadłużenia. Z liczbą 680 placówek Alior Bank ustępuje obecnie w kraju tylko sieci bankowej PKO BP I Banku Pekao. Po dziewięciu miesiącach tego roku zysk netto Alior Banku wzrósł trzykrotnie do kwoty 222,9 mln zł.

Inwestycje Polskie na Gwiazdkę

We wtorek Rada Ministrów ma wyrazić zgodę, by do dwóch instytucji objętych programem, czyli BGK i Celowej Spółki Inwestycyjnej, resort skarbu mógł przekazywać akcje kontrolowanych spółek. W czwartek dokumenty w tej sprawie zostały wysłane do kancelarii premiera. Rząd za wszelką cenę chce zdążyć z uruchomieniem programu do końca roku. Do obu filarów programu ma trafić 20 mld zł, pierwsza transza ma obejmować akcje warte ponad 10 mld zł. We wniosku są wskazane akcje konkretnych firm. Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że są to m.in. papiery PKO BP. Resort skarbu ma przekazywać do programu pule akcji spółek, tak by nie osłabić nad nimi swojej kontroli. W tej chwili wartość giełdowych akcji spółek Skarbu Państwa notowanych na giełdzie to około 100 mld zł, z czego 20 to akcje, których zbycie nie pozbawi państwa kontroli nad tymi firmami. Jakie transze trafią do BGK, a jakie do spółki inwestycyjnej, będzie zależało od decyzji ministra skarbu, który będzie je podejmował na bieżąco. Pieniądze mają służyć finansowaniu realizacji dużych projektów infrastrukturalnych – drogowych, energetycznych i gazowych. Na razie największym problemem jest puszczenie maszynerii w ruch. Pierwotnie decyzja rządu miała zapaść na początku grudnia, ale przekucie idei w ramy prawne okazało się bardziej skomplikowane, niż sądzili pomysłodawcy. Teraz resort skarbu się spieszy, bo jeśli Rada Ministrów da zielone światło dla programu we wtorek, to do końca roku można zacząć organizację spółki celowej programu. Najpierw ma zostać powołany pełnomocnik, który zajmie się rejestracją i organizacją spółki, będzie nim urzędnik resortu. Rada nadzorcza spółki ma się składać z 9 osób. Dwie będą przedstawicielami resortu skarbu, po jednej finansów i BGK, pozostałych pięć ma być fachowcami wziętymi z rynku. Jak tłumaczył podczas debaty DGP na temat inwestycji wiceminister skarbu Paweł Tamborski, przewaga osób z rynku w radzie ma zapewnić, że decyzje będą podejmowane pod kątem rentowności. Znalezieniem kandydatów zajmie się firma headhunterska, po czym rada zdecyduje o wyborze zarządu. Spółka ma ruszyć w II kw. 2013 r. A pierwsze decyzje w sprawie projektów mogą zapaść w I półroczu, podejmie je BGK. Jak zapowiedział w debacie DGP prezes BGK Dariusz Daniluk, chętni na Inwestycje Polskie już się zgłaszają. Cała treść debaty w poniedziałkowym DGP.

Budynki gospodarcze a podatek od nieruchomości

Pismo Dyrektora Departamentu Podatków Lokalnych z dnia 4 grudnia 2012 r. znak PL/LS/833/99/SIA/12/275 do Urzędu Gminy (…) w sprawie zwolnienia z podatku od nieruchomości budynków gospodarczych położonych na gruntach gospodarstw rolnych, służących wyłącznie działalności rolniczej – na podstawie art. 7 ust. 1 pkt 4 lit. b ustawy z dnia 12 stycznia 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych (Dz. U. z 2010 r. Nr 95, poz. 613, z późn. zm.). W związku z przesłanym drogą mailową w dniu 7 listopada 2012 r. zapytaniem dotyczącym interpretacji przepisów z zakresu opodatkowania podatkiem od nieruchomości, Ministerstwo Finansów informuje. Zgodnie z art. 14 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. – Ordynacja podatkowa (Dz. U. z 2012 r. poz. 749, z późn. zm.) minister właściwy do spraw finansów publicznych sprawuje ogólny nadzór w sprawach podatkowych. Minister Finansów nie może zatem zajmować stanowiska w konkretnej, jednostkowej sprawie, jak również ingerować w tok toczącego się postępowania podatkowego, do którego prowadzenia uprawniony jest właściwy organ podatkowy, zobowiązany samodzielnie ocenić zebrany materiał dowodowy i w zakresie swojej właściwości podjąć samodzielnie rozstrzygnięcie w sprawie. Minister Finansów nie może zatem zająć stanowiska w kwestii zasadności zastosowania w konkretnym przypadku zwolnienia budynków magazynowych z podatku od nieruchomości. Niezależnie od powyższego należy zauważyć, że zgodnie z art. 7 ust. 1 pkt 4 lit. b ustawy z dnia 12 stycznia 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych (Dz. U. z 2010 r. Nr 95, poz. 613, z późn. zm.) z podatku od nieruchomości zwolnione są budynki gospodarcze lub ich części położone na gruntach gospodarstw rolnych, służące wyłącznie działalności rolniczej. Jedną z przesłanek zastosowania zwolnienia na podstawie wskazanego przepisu jest gospodarczy charakter budynku. Ponadto budynek ten ma służyć wyłącznie działalności rolniczej. Pojęcie „budynków gospodarczych służących wyłącznie działalności rolniczej” nie zostało zdefiniowane w przepisach ustawy o podatkach i opłatach lokalnych.

Nieruchomości Hosni Mubaraka

Hiszpańska policja odnalazła domy, papiery wartościowe i samochody należące do byłego prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka. Ich wartość wyceniono na 28 mln euro. O odnalezienie dóbr byłego prezydenta zwrócił się do hiszpańskich organów ścigania aktualny rząd Egiptu. Dwa mieszkania w eleganckiej dzielnicy Madrytu, 7 mieszkań, domów i posiadłości w Marbelli, 5 luksusowych samochodów, konta bankowe i papiery wartościowe – to dobra jakie – zdaniem policji – posiada w Hiszpanii Hosni Mubarak. Wszystkie one zostały zabezpieczone, bo – zdaniem organów ścigania – mogły zostać kupione za pieniądze pochodzące z malwersacji i korupcji jakich dopuścił się podczas rządów były prezydent Egiptu. Teraz policja bada, czy posiadaczami dóbr nie są w Hiszpanii również osoby z otoczenia Mubaraka. Rok temu policja zabezpieczyła dobra, jakie miał w Hiszpanii libijski dyktator Muammar Kadafi, między innymi jego konta bankowe i liczącą 6,5 tysiecy hektarów posiadłość pod Malagą. Jak zapewniają organizacje pozarządowe, w nieruchomości i papiery wartościowe inwestują w Hiszpanii również dyktatorzy z innych krajów arabskich i Afryki.

Tańsze nieruchomości inwestycyjne

Apartament za 100 tys. zł, który sam się spłaca i to w 5 lat? To możliwe. Wystarczy kupić mieszkanie w egipskim kurorcie, a pieniądze będą regularnie przelewane na nasze konto. Pod warunkiem, że deweloper nie ma żadnych korupcyjnych powiązań z władzą. Po jednej stronie Egiptu demonstracje na Placu Tahrir, czołgi, wojsko i ucieczka prezydenta po wielotygodniowych starciach. Po drugiej – oaza spokoju. Raj dla nurków i dziesiątek tysięcy Polaków, którzy upatrzyli sobie egipskie kurorty za miejsce do urlopu. – Zmiana prezydenta miała zagwarantować stabilizację w naszej gospodarce i ściągnąć utraconych po rewolucji turystów – przekonuje w rozmowie z Onetem Mahmud Saleh, urzędnik z departamentu nieruchomości i inwestycji z Sharm el-Sheik. Niestety, urzędujący od czerwca prezydent i jego kontrowersyjne decyzje, nie spodobały się mieszkańcom, którzy ponownie wyszli na ulice, odstraszając turystów i potencjalnych inwestorów. Przynajmniej część z nich. – Egipt przetrwał gorsze sytuacje. Rynek nieruchomości oczywiście najbardziej ucierpi przez ostatnie zajścia, ale jak to zwykle bywa, po fali zastojów jest fala wzrostu sprzedaży – zapewnia Magdy Badr, deweloper Red Sea Interiors z Hurgady. Tymczasem, w ostatnich miesiącach wartość nieruchomości spadła o ponad 20 proc., a kilkadziesiąt procent inwestycji zamarło, czekając na nowe źródło finansowania. Urzędnicy nie ukrywają, że liczą na pieniądze Polaków, którzy w szczycie sezonu stanowią ok. 40 proc. wszystkich turystów, a kupno mieszkań tylko pomoże nakręcić „urlopowy interes”. Ci, których rządy satrapy sprzed kilku lat nie zniechęciły przekonują, że ich pieniądze są bezpieczne, a inwestycje w nieruchomość w kurorcie to żyła złota… – Najbardziej polecane inwestycje dla Europejczyków to apartamenty w nowych kompleksach hotelowo-mieszkaniowych z zapleczem, basenami, dostępem do plaży, ochroną i opieką ze strony zarządcy osiedla – mówi Aneta Ankiewicz, polski przedstawiciel dewelopera z firmy egypt-riviera.pl – Ze względu na rodzaj zabudowy oraz atrakcyjność lokalizacji, średnie ceny mieszkań w Sharm el-Sheikh są nieco wyższe niż w Hurghadzie. Na mieszkanie o powierzchni 50 m2 w Hurghadzie wydać trzeba około 140 tys. zł, natomiast apartament w Sharm el-Sheikh kupić można za mniej więcej 170 tys. zł. Spektrum wyboru jest bardzo szerokie, od kawalerek o powierzchni 40 m2, aż po luksusowe wille warte kilka milionów złotych. Kluczem jest lokalizacja – dodaje. Ale marzenie o domu w popularnych, słonecznych egipskich kurortach można zrealizować już za 70 tys. zł. – Najtaniej kupuje się „dziurę w ziemi”. Wtedy cena za metr zaczyna się od 1300 zł. Wszystko zależy od miejsca, które wybierzemy. Choć teraz może pojawić się ryzyko, że budynek nigdy nie powstanie. Im ktoś bardziej podlegał rządom byłego prezydenta, tym teraz trudniej mu wybudować coś nowego. My mamy to nadzorować, żeby wszystko było zrobione z pozwoleniami i bez szkody dla inwestorów – mówi Saleh, wskazując setki niedokończonych budowli w kurorcie.

Giełdy w dół, rosną obawy o klif fiskalny

Czwartkowa sesja na giełdach w USA przyniosła spadki, gdyż inwestorzy coraz bardziej nerwowo zastanawiają się, czy administracji Baracka Obamy uda się pokonać problem klifu fiskalnego.
Na zamknięciu główny indeks amerykańskiej gospodarki Dow Jones Industrial spadł o 0,56 proc., do 13.170,72 pkt. Technologiczny Nasdaq stracił 0,72 proc. i wyniósł 2.992,16 pkt. Szerszy wskaźnik giełdowy S&P 500 spadł o 0,63 proc. i wyniósł na koniec dnia 1.419,45 pkt. „Rynek zakłada, że USA uporają się z klifem fiskalnym, ale niekoniecznie do końca tego roku. Negocjacje mogą przedłużyć się do drugiej połowy stycznia, zanim ostateczne porozumienie zostanie zawarte” – uważa Scott Wren, starszy strateg rynkowy Wells Fargo Advisors. Zapasy niesprzedanych towarów w USA wzrosły w październiku o 0,4 proc.; we wrześniu wzrosły o 0,7 proc. Analitycy spodziewali się wzrostu zapasów mdm o 0,4 proc. Sprzedaż detaliczna w USA w listopadzie wzrosła o 0,3 proc. miesiąc do miesiąca, podczas gdy poprzednio spadła o 0,3 proc. Sprzedaż detaliczna, z wykluczeniem sprzedaży aut, pozostała bez zmian w listopadzie, nie zmieniła się również miesiąc wcześniej. Analitycy spodziewali się spadku sprzedaży detalicznej o 0,5 proc., a z wykluczeniem aut spodziewali się wskaźnika bez zmian. Liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu w USA spadła o 29 tys. wobec poprzedniego tygodnia i wyniosła 343 tys. Ekonomiści z Wall Street spodziewali się, że liczba nowych bezrobotnych wyniesie 369 tys. Ceny produkcji sprzedanej przemysłu PPI w USA spadły w listopadzie o 0,8 proc. miesiąc do miesiąca. Po odliczeniu cen żywności i energii, indeks PPI wzrósł o 0,1 proc. Analitycy z Wall Street spodziewali się, że PPI spadnie o 0,5 proc. mdm, po odliczeniu cen żywności i energii oczekiwali wzrostu o 0,1 proc. Amerykański bank centralny (Rezerwa Federalna, Fed) uchwalił w środę dodatkowy skup obligacji skarbowych. Poinformował, że rozpocznie w styczniu skup obligacji wartych 45 mld USD miesięcznie, który zastąpi skup aktywów, o tej samej wartości, realizowany w ramach wygasającej w grudniu operacji twist.
Nowy program skupu będzie realizowany jednocześnie z uchwalonym we wrześniu programem skupu obligacji zabezpieczonych hipotekami MBS wartych 40 mld USD miesięcznie. Fed ustanowił również warunki, spełnienie których oznaczać będzie zacieśnianie polityki monetarnej w USA. Fed poinformował, że zamierza pozostawić bez zmian w USA „wyjątkowo niskie stopy procentowe przynajmniej tak długo”, jak projekcja inflacji na kolejne 1-2 lata pozostawać będzie poniżej 2,5 proc., a bezrobocie powyżej 6,5 proc. W czwartek Fed poinformował, że wydłuży tymczasowe dolarowe linie swapowe do 1 lutego 2014 roku z Europejskim Bankiem Centralnym, oraz bankami centralnymi Wielkiej Brytanii, Szwajcarii oraz Kanady. Wcześniej zakładano, że linie swapowe będą obowiązywać do 1 lutego 2013 r. Ministrowie finansów krajów UE porozumieli się w czwartek na ranem w kwestii utworzenia centralnego europejskiego nadzoru bankowego. Nadzór ma osiągnąć pełną zdolność do działania 1 marca 2014 roku. Ulokowany w Europejskim Banku Centralnym (EBC) nadzór ma bezpośrednio kontrolować tylko te banki, których aktywa przekraczają 30 mld euro. EBC ma jednak mieć w razie konieczności prawo do interwencji wobec wszystkich 6 tys. banków na obszarze eurolandu.

Ile kosztuje wycena nieruchomości w banku?

Składające się na kredyt hipoteczny mniejsze koszty tworzą w efekcie wielotysięczny wydatek. Jednym z takich kosztów jest wycena nieruchomości – w wielu bankach obowiązkowa, obciąży budżet klienta o dodatkowe kilkaset złotych. Pracownik banku lub firma zewnętrzna współpracująca z instytucją ocenia – na miejscu lub na podstawie fotografii dostarczonych przez klienta – wartość nieruchomości. Wyceny nie da się pominąć, a jej koszt zależy tylko od banku, zatem różnice w zależności od instytucji bywają bardzo duże. Poprzez wycenę bank sprawdza, czy kwota, o jaką klient wnioskuje, jest zgodna ze stanem faktycznym: nie powinna być ani zaniżona, ani zawyżona. Koszt wyceny praktycznie nie podlega negocjacji. Najczęściej płaci się po otrzymaniu od banku pozytywnej decyzji kredytowej. Obecnie tylko jeden bank pobiera opłatę za wycenę nieruchomości jeszcze przed otrzymaniem zgody na udzielenie kredytu. W Banku Pocztowym potencjalny kredytobiorca może zatem stracić wpłacone pieniądze, jeśli po wycenie – która jest konieczna jeszcze przed rozpatrzeniem wniosku – bank wyda klientowi negatywną decyzję kredytową. Zasady pobierania opłat za wycenę kredytowanej nieruchomości. Obecnie mBank i MultiBank oraz w określonych przypadkach BZ WBK nie pobierają opłaty za wycenę nieruchomości. Podczas obowiązującej obecnie promocji także PKO BP i Deutsche Bank nie obciążą klienta hipotecznego opłatą. Jeśli klient uzyskał już wycenę nieruchomości, przed wniesieniem opłaty w kolejnym banku powinien się zorientować, czy istnieje możliwość zaakceptowania posiadanego już dokumentu. Dzięki temu będzie mógł wykreślić jeden z wydatków. Koszt wyceny zależy od rodzaju nieruchomości – banki często stosują inne stawki przy wycenie domu i mieszkania. Zróżnicowanie cen może też mieć miejsce w zależności od tego, czy klient kupuje nieruchomość z rynku pierwotnego, czy wtórnego. Zazwyczaj wycena dokonywana przez pracownika banku lub firmę zewnętrzną zajmuje niewiele czasu i jest zwykłą – choć kosztowną – formalnością.

Trudno o kupca, trudno o najemcę

Rynek najmu ożywi się na początku przyszłego roku. Czynsze nie powinny jednak rosnąć – przewidują analitycy. Marcin Drogomirecki, analityk z portalu nieruchomości domy.pl ocenia, że znalezienie najemcy na mieszkanie staje się dziś równie trudne, jak znalezienie na nie kupca. – Ceny mieszkań mimo spadków są wciąż wysokie i nieadekwatne do przeciętnych zarobków – mówi Marcin Drogomirecki. Dodaje, że część klientów zrezygnowała z zakupu nieruchomości ze względu na zaostrzone kryteria udzielania kredytów hipotecznych. – Czy osoby, które z różnych przyczyn nie mogą kupić mieszkania, skierują się na rynek wynajmu? – pyta analityk. – W listopadzie 2011 roku na jednego klienta zainteresowanego kupnem mieszkania przypadał jeden zainteresowany najmem. Potem te proporcje zaczęły się zmieniać, górę brał najem. W sierpniu br., a więc w szczycie sezonu na rynku najmu, na jednego klienta zainteresowanego zakupem mieszkania przypadało dwóch klientów zainteresowanych wynajmem lokalu – przypomina analityk. Dodaje jednak, że wraz z końcem jesiennej gorączki na rynku najmu, generowanej głównie przez wracających z wakacji studentów, popyt na mieszkania do wynajęcia radykalnie spadł. – Choć jeszcze we wrześniu zainteresowanych najmem było więcej niż zainteresowanych kupnem, to z naszych analiz wynika, że już w październiku doszło do przełamania wielomiesięcznego trendu. Chętnych na wynajem było mniej niż zdecydowanych na kupno lokalu – mówi Marcin Drogomirecki. – W listopadzie na 10 klientów poszukujących ofert sprzedaży mieszkań przypadało niespełna 9 poszukujących ofert najmu – podaje. Znalezienie kupca na mieszkanie jest dziś bardzo trudne. -Teraz z podobnymi problemami muszą się liczyć także właściciele lokali oferowanych do wynajęcia. Niełatwa sytuacja na rynku pracy, wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń i rosnące koszty życia, nie zachęcają do brania na siebie dodatkowego obciążenia w postaci comiesięcznego czynszu za cudzy lokal – tłumaczy analityk.
Według niego pewnego ożywienia na rynku najmu możemy się spodziewać na początku nowego roku. – Przełom grudnia i stycznia to okres, w którym wygasa część umów, wiele osób planuje w nowym roku zmienić miejsce zamieszkania – tłumaczy analityk. – Sytuacja na rynku nie pozostanie bez wpływu na ceny. W dużych miastach stawki za najem najpopularniejszych lokali – kawalerek i mieszkań dwupokojowych utrzymają się na zbliżonym do obecnego poziomie. Czynsze za większe – 3-, 4-pokojowe lokale oraz te wynajmowane z przeznaczeniem na cele biurowe, już są niższe o kilka do kilkunastu procent w stosunku do roku ubiegłego. Wiele wskazuje na to, że rosnąca podaż takich lokali i trudności ze znalezieniem na nie najemców doprowadzą do dalszych obniżek cen – prognozuje Marcin Drogomirecki.

Kiedy dochodzi do transakcji

Na rynku nieruchomości przed końcem roku nieco większy ruch. Przybywa transakcji gotówkowych. Większy ruch na rynku nieruchomości powoduje, że do transakcji  dochodzi nieco szybciej. Przed nami okres sezonowego przyspieszenia, który może spotęgować kończący się program dopłat do kredytów hipotecznych „Rodzina na swoim”. Proces sprzedaży rozbijamy na dwa etapy: pierwszy od wystawienia oferty na rynek do zawarcia umowy przedwstępnej, a drugi – od podpisania umowy przedwstępnej do zawarcia umowy ostatecznej. Długość procesu sprzedaży traktujemy jako jeden z mierników nastrojów rynkowych. W uproszczeniu można przyjąć, że na rynku wzrostowym transakcje zawierane są szybciej – ze względu na presję ze strony kupujących, a na spadkowym – wolniej. W przypadku transakcji zakończonych w listopadzie, od daty wystawienia mieszkania na sprzedaż do podpisania umowy ostatecznej mijały średnio 132 dni, czyli mniej niż 4,5 miesiąca. – To o 11 dni mniej niż w przypadku transakcji zakończonych w październiku. W ostatnich latach listopad przeważnie przynosił skrócenie procesu.  Statystycznie rzecz biorąc, aby  sprzedać mieszkanie w listopadzie, trzeba je wystawić w lipcu. Jest to znacznie lepszy wynik niż notowany na przełomie 2011 i 2012 roku, kiedy cały proces sprzedaży nierzadko zajmował ponad 150 dni. W ostatnich miesiącach długość procesu sprzedaży charakteryzuje duża zmienność. – Ostatni wyraźny trend wydłużania się tego procesu widoczny był od marca 2011 do marca 2012 roku. Od tego momentu mamy raczej do czynienia z jego stabilizacją. Warto zauważyć, że tradycyjnie w pierwszych miesiącach roku, po świątecznym spowolnieniu, rynek nieruchomości notuje ożywienie. Przejawia się ono między innymi skróceniem procesu sprzedażowego w pierwszym kwartale roku. Tak może być i tym razem.  W ostatnich dniach grudnia upływa termin składani wniosków o kredyt z dopłatą. – Dlatego transakcje mogą być przyspieszane. Zgodnie ze wstępnymi danymi w przypadku 22 proc. transakcji z listopada, prawo do nieruchomości zostało przeniesione bez podpisania umowy przedwstępnej. Oznacza to, że nabywcy nie korzystali  z finansowania bankowego. – Dla porównania – średnia z ostatnich 12 miesięcy pokazuje, że umowy przedwstępnej nie zawarto w przypadku 19 proc. transakcji na rynku wtórnym. Martwić może fakt, że proces sprzedaży pomimo wysokiego udziału transakcji gotówkowych pozostał w listopadzie br. relatywnie długi.

Pożyczka na remont nieruchomości inwestycyjnej

Część banków obniża marże kredytów hipotecznych. Są takie, które pożyczą na 110 proc. wartości nieruchomości. Proponuje finansowanie wydatków związanych z remontem. Bank wprowadził do swojej oferty tzw. limit remontowy, który stanowi alternatywę dla kredytów gotówkowych i pożyczek hipotecznych. Produkt dostępny jest m.in. w składach budowlanych, firmach usługowych oraz sklepach z materiałami wyposażenia wnętrz. Maksymalna wysokość limitu to 80 tysięcy złotych, okres spłaty – do ośmiu lat. Taką pożyczkę można dostać na zakup artykułów budowlanych i remontowych, elewacji, ogrodzenia oraz na prace architektoniczne. Produkt łączy cechy systemów ratalnych –  kredytu ratalnego z limitem w koncie i karty kredytowej. Do uzyskania kredytu bank wymaga poświadczenia wysokości i źródła dochodu oraz dokonania pierwszego zakupu w momencie podpisywania umowy. Zakupów można dokonywać u wszystkich partnerów współpracujących z bankiem. „Limit” dzieli się na dwa okresy. Pierwszy to okres transakcyjny, trwający maksymalnie sześć miesięcy, podczas których można robić zakupy w ramach limitu. W tym czasie spłaca się jedynie odsetki od wykorzystanej kwoty. W okresie transakcyjnym oprocentowanie wynosi 14,99 proc.
Po upływie 180 dni bądź po złożeniu deklaracji o chęci rozpoczęcia spłaty, zadłużenie rozkładane jest na raty i rozpoczyna się okres ratalny. Po przejściu na plan ratalny, oprocentowanie wynosi 9,99 proc.
Alior Bank
Przy zakupie 5-letniego ubezpieczenia na życie marża obniżana jest do poziomu 1,1 p.p.
Citibank
Nie pobiera prowizji za udzielenie kredytu. W przypadku kredytu na refinansowanie kredytu z innego banku – brak opłaty za wycenę nieruchomości oraz za wpis do hipoteki.
Getin Noble Bank Marża 0 proc. przez pierwszych 12 miesięcy, pod warunkiem korzystania z produktu inwestycyjnego Open Life, a przy założeniu ROR Hipo Plus marża niższa o 0,5 p.p.
Invest Bank
Bank przedłuża promocje – marża kredytu od 0,99 p.p., Oprocentowanie zmienne ustalone w oparciu o stawkę WIBOR 6M oraz marżę banku. Maksymalna kwota kredytu wynosi 80 proc. wartości nieruchomości.
W ramach jednej inwestycji możliwość sfinansowania wraz z zakupem czy budową również wykończenia i wyposażenia wnętrz. Bezpłatne ubezpieczenie nieruchomości w ramach pakietu ubezpieczenia spłaty kredytu do czasu ustanowienia hipoteki. Kredyt udzielany jest w PLN, minimalna kwota kredytu to 20 tys. zł. Maksymalny okres kredytowania to 25 lat.
mBank, Multibank
Banki oferują kredyty hipoteczny w EUR z marżą do 4 p.p., a w PLN do 1,8 p.p. Istnieje możliwość finansowania do 110 proc. wartość nieruchomości.
Bank Millennium
Bank wprowadza ułatwienia w ofercie kredytów hipotecznych. Gdy klient nie ma aktualnej wyceny nieruchomości, do analizy wniosku kredytowego za wartość nieruchomości przyjmuje się wartość deklarowaną przez klienta. Efektem analizy jest wydanie pozytywnej Wstępnej Oceny Kredytowej (WOK) lub decyzji negatywnej.
Wstępna Ocena Kredytowa daje  informację o możliwości uzyskania kredytu na wnioskowaną kwotę bez ponoszenia kosztu wyceny nieruchomości. Osoby wnioskujące o kredyt hipoteczny SMS otrzymują informację  o rozpatrzeniu wniosku 24 godziny po podjęciu decyzji przez analityka.
Również SMS-em trafia do nich wiadomość o wypłacie kredytu – informacja wysyłana jest natychmiast po przelaniu środków zgodnie z dyspozycją klienta.

Za dwa lata powstanie europejski nadzór bankowy

Ministrowie finansów krajów UE osiągnęli w czwartek porozumienie w sprawie utworzenia centralnego europejskiego nadzoru bankowego. Nadzór ma osiągnąć pełną zdolność do działania 1 marca 2014 roku – powiedział komisarz ds. rynku wewnętrznego Michel Barnier. „To pierwszy wielki krok w kierunku unii bankowej” – powiedział Barnier po 14-godzinnych obradach.  Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble powiedział: „Trzymamy się tego, co uzgodniliśmy, by krok za krokiem posuwać Europę do przodu”. Ulokowany w Europejskim Banku Centralnym nadzór ma bezpośrednio kontrolować tylko te banki, których aktywa przekraczają wartość 30 mld euro. EBC ma jednak mieć w razie konieczności prawo do interwencji wobec wszystkich 6000 banków znajdujących się na obszarze eurolandu. Drogę do porozumienia utorowały Niemcy i Francja dzięki wspólnemu kompromisowemu stanowisku w sprawie ilości banków podlegających kontroli oraz ścisłemu oddzieleniu decyzji dotyczących polityki pieniężnej od nadzoru bankowego ulokowanego w Europejskim Banku Centralnym. Do ostatniej chwili za punkt sporny uważana była kwestia udziału krajów nie należących do strefy euro, które chcą uczestniczyć w nadzorze oraz przyszła rola istniejącej już europejskiej agencji nadzoru bankowego (EBA). Jak pisze AP, ministrowie finansów osiągnęli kompromis, przewidujący, że EBA nie będzie mogła podejmować decyzji bez poparcia ze strony krajów nie należących do nadzoru EBC.
Celem spotkania szefów resortów finansów krajów UE było osiągnięcie porozumienia w sprawie nadzoru bankowego przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem UE. Polska na razie nie deklaruje chęci wejścia do wspólnego nadzoru bankowego. Nasi dyplomaci argumentują, że jest na to za wcześnie, bo trzeba poczekać na projekty przepisów, które w trakcie prac i negocjacji z Europarlamentem mogą jeszcze ulec zmianie.

Rodzice zarobią dzięki urlopom

Wysokość zasiłku macierzyńskiego będzie zależeć od tego, czy opiekunowie z góry zdeklarują uprawnienia z których chcą skorzystać. Okazuje się, że proponowane przez resort pracy zasady ustalania zasiłku macierzyńskiego w czasie korzystania z rocznego urlopu na opiekę nad dzieckiem pozwolą rodzicom na uzyskiwanie wyższych świadczeń. Będzie to możliwe, jeśli rodzic zdecyduje się na wykorzystanie tylko części urlopu rodzicielskiego. Takie zagrożenie wskazuje w swojej opinii ZUS. To tylko jedna z wątpliwości zgłaszanych przez organy administracji publicznej w trakcie konsultacji rządowego projektu nowelizacji kodeksu pracy rozszerzającego uprawnienia rodziców. Kluczowe znaczenie dla wysokości wypłacanego zasiłku macierzyńskiego będzie miało złożenie wniosku o urlop rodzicielski. Opiekun, który go nie złoży, uzyska więcej pieniędzy z ubezpieczenia. Zgodnie z projektem ustawy, w przypadku przekazania – w terminie co najmniej 14 dni przed przewidywaną datą porodu – pisemnego wniosku o udzielenie bezpośrednio po urlopie macierzyńskim dodatkowego macierzyńskiego, a bezpośrednio po nim – rodzicielskiego (oba w pełnym wymiarze) miesięczny zasiłek macierzyński wynosić ma 80 proc. podstawy wymiaru za cały okres odpowiadający tym urlopom.
W przypadku gdy powyższy wniosek nie zostanie złożony, miesięczny zasiłek macierzyński będzie wynosił 100 proc. podstawy wymiaru zasiłku za okres urlopu macierzyńskiego (zwykłego i dodatkowego) oraz 60 proc. za okres czas trwania urlopu rodzicielskiego (jeśli zdecyduje się na skorzystanie z niego już po urodzeniu dziecka).
Z opinii ZUS do projektu w tej sprawie wynika, że złożenie wniosku nie będzie korzystne dla ubezpieczonych w przypadku, gdy nie zostanie w pełni wykorzystany rodzicielski. Swoje stanowisko zakład ilustruje przykładem kobiety korzystającej ze zwykłego i dodatkowego macierzyńskiego (łącznie 26 tygodni) oraz 8 tygodni rodzicielskiego (jego pełny wymiar wynosi 26 tygodni, ale opiekun nie musi wykorzystywać go w całości).
eśli złoży ona wspomniany wcześniej wniosek przez 34 tygodnie wypłacany będzie zasiłek macierzyński w stałej wysokości (miesięcznie 80 proc. podstawy wymiaru). W przypadku gdy wniosek nie zostanie złożony, przez pierwsze 26 tygodni wypłacany będzie zasiłek macierzyński w wysokości 100 proc. podstawy wymiaru zasiłku, a przez pozostałe 8 tygodni (odpowiadające okresowi urlopu rodzicielskiego) w wysokości 60 proc. co daje średnio 90 proc. świadczenia w ciągu 34 tygodni, a więc o 10 pkt proc. więcej, niż w pierwszym przykładzie. Rodzicom nie będzie się więc opłacać składanie wniosków.

4 miliony osób bez taniej nieruchomości inwestycyjnej

Na polskiej wsi żyje 3,8 miliona osób w wieku od 20 do 35 lat. W przyszłym roku większość z nich – o ile nie zdecydują się na przeprowadzkę do większego miasta – nie uzyska rządowego wsparcia przy nabyciu pierwszego własnego lokum. To samo dotyczy małych miast, gdzie nie funkcjonuje rynek deweloperski.Takie obostrzenia zawiera projekt ustawy o pomocy państwa w nabyciu pierwszego mieszkania, który powołuje do życia nowy program „Mieszkanie dla młodych” („MdM”). Ma on zastąpić wygaszaną z końcem grudnia „Rodzinę na swoim” („RnS”). W oczy rzuca się jednak duża dysproporcja między liczbą aktualnych i przyszłych potencjalnych beneficjentów rządowego wsparcia. – Nowy program nie obejmuje dofinansowania zakupu na rynku wtórnym ani też budowy domu. Umożliwia jedynie zakup mieszkania (w budynku, w którego skład wchodzą co najmniej dwa takie lokale – red.) na rynku pierwotnym. Tymczasem w tym roku w prawie 3/4 powiatów w naszym kraju nie rozpoczęto budowy ani jednego takiego budynku – wskazuje Marcin Płoszka, radca prawny, współwłaściciel kancelarii Robaszewska & Płoszka. Dane wskazują, że adresaci rządowej pomocy ograniczać się będą jedynie do mieszkańców miast. – Program jest bardzo wąsko nakreślony i uzależnia możliwość uzyskania dofinansowania od miejsca, w którym się żyje. Wykluczając z rządowej pomocy mieszkańców małych miejscowości, gdzie rynek deweloperski niemalże nie istnieje, powoduje ich dyskryminację – wskazuje prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Śląskiego. Eksperci podkreślają, że takie przywileje dla jednej grupy przedsiębiorstw mogą zostać uznane za niedozwolone.
Problem tkwi nie tylko w tym, że program może dyskryminować młode rodziny ze wsi i małych miast. Także w tym, że dyskryminuje np. przedsiębiorców specjalizujących się w budowie domów jednorodzinnych czy rewitalizacji kamienic kosztem innych deweloperów czy spółdzielni, oferujących mieszkania na rynku pierwotnym. Pytanie więc, czy nie stanowi niedozwolonej pomocy publicznej dla tych ostatnich – podkreśla adwokat Zbigniew Krueger z Kancelarii Krueger & Partnerzy. Istnieje wiele okoliczności wskazujących, że w istocie może tak być. Definicja niedozwolonej pomocy publicznej zgodnie z art. 107 traktatu o funkcjonowaniu UE jest bowiem bardzo pojemna. Zalicza się do niej wszelką pomoc przyznaną w jakiejkolwiek formie przez państwo, która grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorcom lub produkcji niektórych towarów. – Jednym z kryteriów oceny, czy mamy do czynienia z pomocą publiczną zagrażającą konkurencji, jest tzw. subsydiarność towarów. Jeżeli towary mają zaspokajać te same potrzeby – np. mieszkaniowe – to należy przyjąć, że mieszkania z rynku pierwotnego, mieszkania z rynku wtórnego i wznoszone domy są zamiennikami. Zatem państwowe wsparcie stanowić może niedozwoloną pomoc publiczną dla „producentów” nowych mieszkań – przekonuje mec. Krueger. – Młodzi ludzie to osoby mobilne, często zmieniające miejsce zamieszkania, choćby w poszukiwaniu pracy. Dla nich preferowanym sposobem zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej jest często najem. Dlaczego jako podatnicy mają dopłacać do innych? A przecież w jeszcze gorszej sytuacji są ci, których nie stać nawet na mieszkanie z dopłatą – oni dopłacają do tych bogatszych – wskazuje dr Arkadiusz Radwan, prezes Instytutu Allerhanda.

Akcje Polskich Kolei Linowych na sprzedaż

Ogłoszenie zapraszające potencjalnych inwestorów do złożenia oferty na nabycie akcji Polskich Kolei Linowych (PKL) ukazało się dzisiaj w prasie. Właścicielem 100 procent akcji PKL jest spółka PKP SA. Prywatyzacja PKL budzi wiele kontrowersji. Stanowiące 100 proc. 402 tys. 224 akcje są warte 100 zł każda, czyli łączna ich wartość wynosi 40 mln 222 tys. 400 zł. Potencjalni inwestorzy mogą zgłaszać zainteresowanie kupnem akcji PKL do 24 stycznia 2013 r. Po spełnieniu dodatkowych wymogów chętnym nabywcom zostanie udostępnione memorandum zawierające podstawowe informacje o spółce, a także informacja o procesie zbywania akcji PKL oraz wymaganiach, jakie musi spełniać oferta wstępna. PKP zakłada, że termin na złożenie ofert wstępnych upłynie 25 stycznia 2013 r. Na początku grudnia 2012 roku prezes PKP SA i szef Grupy PKP Jakub Karnowski powiedział, że PKL zostaną zaoferowane temu nabywcy, który zaproponuje najlepsze warunki, w tym najlepszą cenę. W ocenie PKP najlepsza będzie sprzedaż wszystkich udziałów w PKL w trybie negocjacji. PKP w ogłoszeniu zastrzega sobie prawo do wyboru jednego lub kilku podmiotów, z którym podejmie negocjacje, zmiany w dowolnym momencie procedury i harmonogramu negocjacji oraz odstąpienia w każdym momencie negocjacji bez podania przyczyn. Ze złożonych ofert kupna PKL ma wyłonić tzw. krótką listę inwestorów. Najbardziej atrakcyjne zdaniem PKL podmioty, zostaną zaproszone do przeprowadzenie tzw. due dilligence spółki PKL, po czym w drodze negocjacji zostanie wyłoniony inwestor. Prywatyzacja PKL ma zapewnić środki na spłatę zadłużenia objętego gwarancjami Skarbu Państwa. Kupnem istniejących od 1936 roku Polskich Kolei Linowych (PKL), które należą do PKP SA zainteresowana jest notowana na GPW słowacka spółka Tatry Mountain Resort. Chce wziąć udział w prywatyzacji poprzez konsorcjum, które TMR stworzyła z czterema polskimi gminami: Krynicą-Zdrojem, Szczawnicą, Zawoją i Czernichowem. Na terenie tych gmin zlokalizowane są niektóre koleje linowe PKL. Do PKL należą także najstarsza kolej linowa w Polsce na Kasprowy Wierch w Tatrach, kolej linowo-szynowa na Gubałówkę i linowa na Butorowy Wierch. Chęć zakupu PKL zgłosiły też samorządy z powiatu tatrzańskiego, które podpisały umowę o powołaniu Spółki Polskie Koleje Górskie. PKG chce wyemitować obligacje, aby w ten sposób pozyskać pieniądze na wykup akcji PKL. Prywatyzacja PKL budzie wiele kontrowersji. Badaniem zgodności z prawem prywatyzacji PKL zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ponadto zakopiańska prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające, czy przy działaniach związanych z prywatyzacją Polskich Kolei Linowych mogło dojść do przestępstwa.  Negatywne stanowisko w sprawie prywatyzacji PKL zajęła m.in. Państwowa Rada Ochrony Przyrody. Sprzedaży kolejek linowych na Kasprowy Wierch prywatnemu inwestorowi sprzeciwiło się też Ministerstwo Środowiska. Zdaniem resortu sprzedaż kolejek linowych na Kasprowy Wierch prywatnemu inwestorowi może spowodować negatywne skutki dla tamtejszej przyrody.  Prywatyzacja PKL może też spowodować roszczenia reprywatyzacyjne dawnych właścicieli gruntów położonych w Tatrach, na terenie których leży infrastruktura kolejowa. Górale zapowiedzieli, że w przypadku sprzedaży PKL złożą pozew zbiorowy o unieważnienie decyzji wywłaszczających ich z gruntów położonych w Tatrach. Prywatyzacji PKL są też przeciwni niektórzy parlamentarzyści. Politycy Solidarnej Polski chcąc zatrzymać proces prywatyzacji, przygotowali projekt ustawy, uniemożliwiający całościową sprzedaż PKL, której mienie – w ocenie SP – stanowi dobro narodowe o strategicznym znaczeniu. Prawo i Sprawiedliwość chce, by przeznaczona do prywatyzacji spółka została przekazana nieodpłatnie samorządowi województwa małopolskiego. Projekt ustawy w tej sprawie posłowie tej partii złożyli do marszałek Sejmu.

400 km nowych dróg w 2013 r.

Około 400 kilometrów nowych dróg ma zostać oddanych do użytku w przyszłym roku – zapowiedział w środę szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Lech Witecki. W przyszłym roku Dyrekcja chce przeznaczyć na inwestycje ok. 18 mld zł. Jak poinformował na środowej konferencji prasowej Witecki, w przyszłym roku w budowie ma być około 700 kilometrów dróg. „Obecnie program budowy sieci dróg krajowych jest zrealizowany w około 60 proc.” – powiedział generalny dyrektor. Dodał, że kierowcy mają do dyspozycji obecne łącznie 1366 km autostrad i 1097 km dróg ekspresowych. Wyjaśnił, że to o 150 proc. więcej niż w 2008 r. Program budowy dróg obowiązuje do 2015 r. Witecki przypomniał, że w tym roku drogowcy oddali do użytku ok. 650 km dróg, w tym m.in. 90-km odcinek A2 Stryków-Konotopa, 20-km obwodnicę Mińska Mazowieckiego, 75-km odcinek A1 Kowal-Stryków. „To nie było tak, że te drogi powstawały bez problemów, bo problemy były” – przyznał Witecki. Dodał, że ze 133 firm, z którymi GDDKiA podpisała umowy na budowę dróg, zbankrutowało 8, czyli 6 proc. generalnych wykonawców. „Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że problemy generalnych wykonawców kończą się często problemami zależnych od nich firm podwykonawczych. (…) Nie jest jednak prawdą, że te konkretne firmy upadły, bo podpisały kontrakt na budowę autostrady” – zapewnił. Zdaniem Witeckiego problemy firm budujących w Polsce drogi wynikają m.in. ze zbyt małej mobilizacji przy realizacji kontraktu albo z nietrafionego wyboru innych firm do konsorcjum. Witecki powiedział, że często jest tak, że generalny wykonawca po podpisaniu kontraktu na budowę drogi przez kilka miesięcy nie robi nic, a później szybko próbuje nadrobić zaległości, co powoduje wzrost kosztów. Wówczas domaga się renegocjacji kontraktu, na co GDDKiA się nie zgadza, więc kontrakt zostaje rozwiązany – wskazywał generalny dyrektor. Zapewnił jednak, że trwają rozmowy między GDDKiA a firmami budowlanymi na temat rozwiązań, które mogłyby usprawnić proces inwestycyjny. Jak wskazał Witecki, z 18 mld zł, które GDDKiA chce wydać w przyszłym roku, ok. 15 mld zł ma być przeznaczone na budowę dróg, 565 mln zł na ich remonty i przebudowy, a 1,3 mld zł na utrzymanie już wybudowanych dróg. GDDKiA szacuje, że 15 mld zł będzie pochodzić z Krajowego Funduszu Drogowego. Natomiast do Funduszu ma trafić ok. 6,8 mld zł z refundacji środków wydanych na inwestycje współfinansowane z funduszy unijnych. System opłat za korzystanie z autostrad i dróg ekspresowych ma przynieść w przyszłym roku 1,48 mld zł.

Nieruchomość inwestycyjna z promocją

Niższe możliwości finansowe popytu na rynku mieszkaniowym powodują, że przesunął się on w kierunku mniejszych metraży. Projektując nowe inwestycje deweloperzy uwzględnili ten aspekt i w lepszym stopniu dostosowali ofertę do oczekiwań klienta. Wciąż jednak wiele dużych i z rozmachem zaprojektowanych mieszkań zalega w ofercie deweloperów. Co trzecie z nich zostało wystawione na sprzedaż przynajmniej trzy lata temu. Obecnie Polacy poszukują mniejszych, bardziej funkcjonalnych i charakteryzujących się niższą ceną całkowitą mieszkań niż miało to miejsce jeszcze 3 – 4 lata temu. Największym powodzeniem cieszą się obecnie relatywnie małe lokale 2- lub 3-pokojowe oraz kawalerki. Zapotrzebowanie na apartamenty o czterech lub więcej pokojach drastycznie spadło. Fakt ten nie umknął uwadze deweloperów. Starają się oni wprowadzać na rynek inwestycje, które bardziej odpowiadają obecnym kryteriom popytowym klientów. W ofercie pojawiają się osiedla, w których 50-metrowe mieszkanie jest największym lokalem. Dłuższy proces sprzedaży dużych mieszkań czy apartamentów jest zupełnie naturalny. Grono potencjalnych zainteresowanych jest znacznie węższe a i ostateczna decyzja zapada wolniej ze względu na wyższą kwotę, jaką klient będzie musiał wydać. Nie należy się więc dziwić, że klienci, których stać na taki zakup mogą liczyć na specjalne traktowanie ze strony deweloperów. Niejednokrotnie proces negocjacyjny trwa kilka tygodni czy nawet miesięcy, podczas których przyszły nabywca wprowadza poprawki do pierwotnego projektu (gdy mieszkanie nie zostało jeszcze wybudowane) lub negocjuje niższą cenę. Decydując się na kupno dużego lokalu można spodziewać się w zamian nie tylko znacznego upustu cenowego, czy dodatkowego miejsca postojowego. W niektórych wypadkach deweloperzy chcąc upłynnić kapitał oferują dodatkowo ogródek lub taras o powierzchni do nawet kilkudziesięciu mkw. Nie zmienia to faktu, że pomimo stosowania różnorakich chwytów promocyjnych takie mieszkania nadal często są przysłowiową kulą u nogi deweloperów, którzy nie mogą odzyskać zainwestowanego w nie kapitału.

Nowy stadion za 128,8 mln zł

Kosztem ponad 128,8 mln zł do połowy 2015 roku Mostostal Warszawa wybuduje w Tychach (Śląskie) nowy stadion miejski na 15 tys. miejsc. We wtorek podpisano umowę na realizację inwestycji. W najbliższych dniach wykonawca przejmie plac budowy. Zgodnie z kontraktem prace potrwają 30 miesięcy. Inwestorem jest samorządowa spółka Tyski Sport, powołana m.in. w celu budowy stadionu oraz zarządzania sekcjami sportowymi w mieście. – To dla nas bardzo ważny dzień. Budowa stadionu jest jednym z głównych celów, do jakich została powołana spółka Tyski Sport. Przed nami czas wytężonej pracy, na której efekt końcowy na pewno warto będzie poczekać – skomentowała po podpisaniu umowy prezes Tyskiego Sportu Alina Sowa. Dyrektor Regionu Południe w Mostostalu Warszawa Alojzy Malczak zapewnił, że wbrew pozorom zima to dobry czas na rozpoczęcie tej inwestycji. W pierwszej kolejności zajmiemy się wprowadzeniem niezbędnych zmian w projekcie; w tym samym czasie będą trwały prace rozbiórkowe (na starym stadionie) i organizacja placu budowy – powiedział. Przetarg w tej sprawie rozstrzygnięto już w połowie października, jednak konkurent Mostostalu Warszawa – Warbud – złożył odwołanie. Sprawa trafiła do Krajowej Izby Odwoławczej, która 6 listopada uwzględniła odwołanie i nakazała powtórzenie badania oraz oceny ofert. Po uzupełnieniu dokumentów ponownie wygrał warszawski Mostostal, co otworzyło drogę do wtorkowego podpisania umowy. Poprzedni przetarg na budowę stadionu miejskiego unieważniono, ponieważ wśród dziewięciu ofert złożonych w postępowaniu najtańsza dwukrotnie przewyższała budżet inwestora. Nowy przetarg obejmował przeprojektowanie stadionu wraz ze zmianą dokumentacji technicznej i wykonawstwem. Obecnie pierwszoligowy klub GKS Tychy rozgrywa swoje mecze na stadionie miejskim w Jaworznie. Nowy stadion powstanie w miejscu starego boiska. Pomieści ok. 15 tys. widzów. Cała widownia będzie zadaszona. Nowe boisko będzie miało wymiary 105 na 68 metrów. Murawa będzie wyposażona w instalacje do podgrzewania, zraszania wodą i odprowadzenia nadmiaru wody opadowej w przypadku ulewnego deszczu. Stadion zajmie powierzchnię 18 tys. m kw., a jego kubatura wyniesie 141 tys. m sześc. Na trybunach za bramkami umieszczone zostaną wielkie telebimy, pokazujące bieżące wydarzenia na stadionie. Bezpieczeństwo zapewni system identyfikacji kibica przy wejściu oraz stały monitoring telewizyjny, wspomagający służby porządkowe. Poza organizacją imprez sportowych na stadionie można będzie organizować inne imprezy masowe, np. koncerty muzyczne itp. Ma on także spełniać wszystkie wymogi UEFA i FIFA.

Nowa nieruchomość inwestycyjna pod Wrocławiem

W Stanowicach koło Oławy amerykańska firma Bama Companies rozpoczęła budowę nieruchomości inwestycyjnej, fabryki, w której będą wytwarzane mrożone wyroby piekarnicze. Inwestycja ma wartość blisko 50 mln zł, zakład zostanie uruchomiony w pierwszym półroczu 2013 r. Fabryka powstaje na terenie Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Na 10-hektarowej działce stanie hala o powierzchni około 6 tys. metrów kwadratowych, w której produkowane będą mrożone wyroby piekarnicze, przede wszystkim ciasta i słodkie pieczywo – poinformowała Zuzanna Szopowska z biura prasowego Bama Europa. Początkowo w fabryce znajdzie pracę około 40 osób. Firma rozpoczęła już rekrutację. Realizacja projektu przyczyni się także do stworzenia dodatkowych miejsc pracy, np. u lokalnych przedsiębiorców oferujących usługi w zakresie ochrony czy wynajmu ciężarówek dowożących surowce – podała Szopowska. Powstająca pod Oławą fabryka jest pierwszą europejską inwestycją amerykańskiej firmy Bama Companies. To producent wyrobów piekarniczych, których odbiorcą są sieci restauracyjne w 20 krajach na całym świecie. Firma specjalizuje się w produkcji mrożonych ciast, ciastek, babeczek, herbatników i bułek. Posiada trzy fabryki w Stanach Zjednoczonych oraz trzy zakłady w Chinach. Łącznie zatrudnia około 1000 osób. W Polsce działa od marca 2012 roku pod nazwą Bama Europa. Za projektowanie, nadzór nad inwestycją i szereg usług doradczych odpowiada PM Group w Polsce. Bama Companies, w Europie firma funkcjonująca pod nazwą Bama Europa, to amerykański producent wysokiej jakości wyrobów spożywczych, który swoje produkty dostarcza do 20 krajów na całym świecie. Zakład produkcyjny, który stanie pod Oławą, to pierwsza inwestycja firmy w Europie. „Firma wydzierżawiła na terenie Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej 10-hektarową działkę. W pierwszej fazie projektu zagospodarujemy 2,5 hektara, na których stanie budynek o powierzchni zabudowy 7 tys. mkw.” – informuje Natalia Mizgalska, project manager PM Group, firmy, która kompleksowo zarządza realizacją inwestycji.

MF wstrzymuje prace

Ze względu na zmiany zachodzące w Unii Europejskiej pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro wstrzymał prace nad Narodowym Planem Wprowadzenia Euro – poinformował resort finansów w sprawozdaniu z działania pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia euro. W sprawozdaniu napisano, że przygotowany w 2010 r. Narodowy Plan Wprowadzenia  Euro koncentruje się na przedstawieniu warunków przyjęcia euro przez Polskę i wyznaczenia wiarygodnej daty integracji oraz zakresu niezbędnych praktycznych przygotowań dla wprowadzenia euro w Polsce. „Zachodzące w Unii Europejskiej zmiany w zakresie ładu instytucjonalnego i zasad zarządzania gospodarczego, dotyczące w szczególności strefy  euro, nie pozostały jednak bez wpływu na zawarte w NPWE rozstrzygnięcia, w szczególności w zakresie dostosowań prawnych. W związku z powyższym pełnomocnik rządu zdecydował o wstrzymaniu dalszych prac nad dokumentem, do momentu, gdy możliwe będzie jego uzupełnienie o implikacje ww. zmian dla procesu dostosowań do wprowadzenia euro w Polsce” – napisano w sprawozdaniu. Biuro prasowe Ministerstwa Finansów poinformowało we wtorek PAP, że zmiana sytuacji gospodarczej na świecie, w szczególności w strefie  euro i – w konsekwencji – w Polsce, oddaliła perspektywę wprowadzenia wspólnej waluty. „Niemniej przyjęcie euro wciąż pozostaje celem prowadzonej przez polski rząd polityki gospodarczej” – zaznaczyło MF. W komunikacie dodano, że dotychczasową strategię integracji Polski ze strefą  euro uzupełniono o dodatkowy warunek: ustabilizowanie sytuacji w strefie euro, a w szczególności jej wzmocnienie instytucjonalne. Według MF kryzys ujawnił bowiem niedoskonałość i niekompletność dotychczasowego systemu instytucjonalnego strefy euro. „W rezultacie wdrażane są liczne nowe rozwiązania o charakterze fundamentalnym, mające na celu jego wzmocnienie. Proces zmian jest jednak czasochłonny (…). Biorąc pod uwagę skalę zmian w strefie  euro, za celowe uznano jednak wstrzymanie dalszych prac nad NPWE, który w efekcie reform instytucjonalnych w strefie euro może wymagać pewnych uzupełnień” – podkreślono. Ministerstwo poinformowało ponadto, że do końca 2012 r. trwają prace części Zespołów Roboczych i Grup Zadaniowych nad odpowiednimi raportami opisującymi harmonogram działań, które muszą zostać zrealizowane w przypadku, gdy zapadanie decyzja o przystąpieniu Polski do strefy  euro. „+Instrukcje+ te nie zawierają jednak daty wprowadzenia  euro, a jedynie wskazują sekwencję działań, których podjęcie jest konieczne na określoną liczbę miesięcy przed planowaną datą zamiany waluty, która zostanie ogłoszona w przyszłości” – zastrzeżono. Przygotowanie Narodowego Planu Wprowadzenia  Euro zostało przewidziane w dokumencie „Ramy Strategiczne Narodowego Planu Wprowadzenia Euro”, przyjętym przez rząd w październiku 2010 roku.

Miliard to za mało dla LOT-u

Obiecany jeszcze w grudniu przelew na 400 mln zł szybko pójdzie na uregulowanie przeterminowanych należności. Firma nie ma już nic, co mogłaby szybko zamienić na gotówkę. Ratując się przed bankructwem, w ciągu roku LOT pozbył się niemal całego majątku. Do zakończenia wielkiej wyprzedaży pozostała tylko połowa Petrolotu, jedna trzecia udziałów w Casinos Poland i dwie malutkie spółeczki działające na lotnisku w Katowicach.- Sytuacja linii jest trudna. Jak bardzo? Trudno odpowiedzieć, bo spółka od miesięcy jest „hermetyczna” i nie podaje żadnych informacji – ocenia ekspert lotniczy Sebastian Gościniarek. Dodaje, że o zgodę Komisji Europejskiej na wsparcie ze strony rządu także będzie trudno. Bruksela szczególnie pilnuje bowiem rynku lotniczego przed protekcjonizmem państwowym. W samej spółce martwią się, czy i na jak długo wystarczy obiecany przez resort skarbu miliard złotych. Z naszych informacji wynika, że firma oszacowała swoje potrzeby na 1,5 mld zł. Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy LOT, nie komentuje tej sprawy, choć przyznaje, że strata za ten rok będzie większa, niż zarząd spółki zakładał wcześniej. Nie precyzuje jednak, o jaką kwotę chodzi. – LOT to studnia bez dna – mówi anonimowo jeden z pracowników spółki, znający szczegóły operacji finansowych, do jakich doszło w tym roku. W 2012 r. ze sprzedaży nieruchomości, akcji i udziałów w spółkach zależnych firma pozyskała ok. 900 mln zł. Co ciekawe, w większości aktywa kupowały fundusze państwowe kontrolowane wprost lub pośrednio przez Agencję Rozwoju Przemysłu (ARP). Wielka wyprzedaż majątku LOT rozpoczęła się w grudniu 2010 r. od spółki LS, która serwisuje samoloty. Powiązany z państwem Regionalny Fundusz Gospodarczy zapłacił za firmę 198,6 mln zł. Kolejne 20-30 mln zł LOT pozyskał za sprzedaż produkującej posiłki LOT Catering. Później była sprzedaż LOT AMS, bazy technicznej samolotów. Nabywca – ARP – zapłacił ok. 158 mln zł, choć pierwotnie kwota transakcji miała być o 7 mln zł wyższa. Tyle że narodowa linia musiała zapłacić kary umowne za niewywiązanie się na czas z umowy sprzedaży. ARP wystąpiła nawet o zwrot zaliczki w kwocie 100 mln zł. Następny w kolejce był Petrolot, spółka LOT i PKN Orlen. W tym przypadku LOT zastosował zupełnie inny wariant. Pod zastaw 49 udziałów w tej spółce linia już uzyskała od Orlenu pożyczkę w kwocie 52 mln zł. W drugiej połowie grudnia NWZA LOT ma zdecydować o ostatecznym zbyciu udziałów. Jak ustalił DGP, ostateczna kwota transakcji ma być o 5 mln zł wyższa. Tyle że po odjęciu odsetek i kosztów narodowa linia może liczyć góra na 2,5 mln zł czystej gotówki.
Wiadomo także, że LOT otrzymał już część pieniędzy ze sprzedaży Skarbowi Państwa Eurolotu, spółki obsługującej krajowe trasy. Z naszych informacji wynika, że Skarb Państwa przelał na konto firmy 82 mln zł.
Dodatkowo handlowano na całego nieruchomościami. Leasing zwrotny biurowca spółki przy ul. 17 Stycznia w Warszawie to tylko mały wycinek całości, choć najbardziej smakowity. LOT pozyskał bowiem z tej transakcji ok. 101 mln zł. O wiele więcej, bo 146 mln zł, linia pozyskała natomiast ze sprzedaży terminalu cargo. Dodatkowe 90-100 mln zł to wpływy ze sprzedaży nieruchomości położonych wokół biurowca w Warszawie. Jeżeli Ministerstwo Finansów wyrazi zgodę na sprzedaż jednej trzeciej udziałów LOT w Casinos Poland, do spółki może trafić jeszcze blisko 21,5 mln zł. Kilkanaście milionów ekstra linia może pozyskać ze sprzedaży czterech nieruchomości w Gdańsku-Rębiechowie przy ul. Szybowcowej oraz w Warszawie przy ul. G. Bennetta, Winiarskiej i Wirażowej. Własnością LOT pozostaną już tylko trudno wycenialne sloty (prawa do startów i lądowań) na lotniskach i umowy leasingowe na samoloty.

Reklama nieruchomości inwestycyjnych

Rynek nieruchomości z coraz większą śmiałością wykorzystuje najnowsze rozwiązania technologiczne w działaniach promocyjnych. Szczególnie widać to w przypadku wizualizacji graficznych, dzięki którym już na etapie projektowania, można zobaczyć efekt końcowy planowanego przedsięwzięcia. Czasy, gdy w pracowniach architektonicznych bądź biurach nieruchomości spotykało się różnego rodzaju makiety, mijają bezpowrotnie. Bez względu na towar czy też usługę, którą pragnie się sprzedać, niezwykle ważną rolę odgrywa ich odpowiednia prezentacja. Możliwość dokładnego obejrzenia produktu jak i rozwiązań jakie on oferuje, ma duży wpływ na decyzję klientów. Rynek deweloperski stanowi branże, w której zasada ta mogła wydawać się trudna do realizacji. Jak bowiem efektownie pokazać budynek, który istnieje tylko w planach projektowych, czy też obecnie jest w stanie surowym? Pomoc w tej kwestii zaoferowała nowoczesna grafika komputerowa. Stanowi ona źródło znakomitych rozwiązań, za pośrednictwem których doskonale da się wizualizować każdego rodzaju projekty, bez względu na ich wielkość czy też przeznaczenie. Inwestor odwiedzając dziś dewelopera, oprócz stosownych planów projektowych i wyliczeń, otrzyma wizualne prezentacje inwestycji. Przygotowane przez profesjonalnych grafików wizualizacje, dają sposobność aby bliżej zapoznać się z oferowanymi przez dane biuro nieruchomościami. Możliwość obejrzenia wnętrz razem z meblami, rozmieszczenia okien czy też zewnętrznego kształtu budynku, działa na wyobraźnie bardziej, niż wspomniane plany i szkice projektowe. Wizualizacja architektury stanowi formę prezentacji, która jest najczęściej wykorzystywana w branży developerskiej. Przygotowane w grafice 3D wizualizacje wnętrz, budynków czy też przestrzeni, obrazują ich przyszły wygląd. Dzięki temu, klient może dokładniej zapoznać się z rezultatem prac projektanta, jak i w razie konieczności, zasugerować potrzebę zmian bądź nowych rozwiązań. Bardziej zaawansowaną metodą na prezentowanie powstających obiektów są animacje architektoniczne. Mają one formę krótkich filmów, do których tworzenia wykorzystuje się obiekty 3D, łączone za pomocą specjalnych technik montażowych. Animacje wykorzystywane są w głównej mierze w wypadku większych przedsięwzięć architektonicznych. Pozwalają one bowiem na efektowniejszą prezentacje rozbudowanych planów projektowych. Rozmieszczenie budynków, terenów zielonych lub też obiektów małej architektury za pomocą komputerowych animacji architektonicznych, pozwala zarówno deweloperowi jak i inwestorowi lepiej zapoznać się z projektem. Rozwiązaniem, które bardzo dobrze sprawdza się w przypadku prezentacji obiektów, a w szczególności ich wnętrz, są wirtualne wycieczki. O ile w sytuacji wirtualnych wycieczek stosowanych w promocji obiektów już istniejących, stosuje się zdjęcia miejsc rzeczywistych, to wirtualny spacer, po jeszcze nie wybudowanym budynku, tworzony jest w oparciu o obrazy 3D. Powstają one na podstawie projektu architektonicznego danego budynku. Scalone w zbiór panoram 360 stopni, umożliwią interaktywny spacer po poszczególnych wnętrzach nieruchomości.

Kolejna próba porozumienia w sprawie nadzoru bankowego

Dziś kolejna próba porozumienia w sprawie wspólnego nadzoru bankowego, który ma uchronić Europę przed kryzysem w przyszłości. W Brukseli spotykają się unijni ministrowie finansów. Ich rozmowy w ubiegłym tygodniu zakończyły się fiaskiem, bo zbyt duże były różnice zdań między krajami. Spór w sprawie nadzoru dotyczy przede wszystkim jego zakresu. Francja chce, by objęte nim były wszystkie banki strefy euro, Niemcy z kolei, by tylko te najważniejsze, strategiczne. Jeśli chodzi o ważny dla Polski postulat zagwarantowania równych praw we wspólnym nadzorze krajom strefy euro i tym bez wspólnej waluty, to wydaje się, że jest on uzgodniony. – To jest obecnie na pewno o niebo, a może o dwa nieba lepsze niż propozycja z września Komisji Europejskiej – ocenił minister do spraw europejskich Piotr Serafin. Pierwotna propozycja Komisji przewidywała wejście państw spoza eurolandu do nadzoru, ale bez pełnych praw przy podejmowaniu decyzji. Teraz do ustalenia pozostają jeszcze kompetencje wspólnego nadzoru i współpraca z radą zarządzającą Europejskiego Banku Centralnego, w której zasiadają wyłącznie kraje eurolandu. Jeśli dziś unijni ministrowie finansów porozumieją się w sprawie wspólnego nadzoru, to jutro europejscy przywódcy na szczycie będą mogli ustalić plan budowania unii bankowej, przewidującej między innymi utworzenie funduszu naprawczego dla banków, czy zabezpieczenia depozytów.

Jak kryzys w strefie Euro wpływa na inwestycje w IT?

Czego szukają współczesne firmy produkcyjne? Przede wszystkim rozwiązania, które wniesie nowe możliwości dla przedsiębiorstwa – zauważa Janusz Małgorzaciak, ekspert rozwiązań ERP, dział aplikacji biznesowych Microsoft Dynamics w polskim oddziale Microsoft. – Wyznaczenie mierzalnych celów pozwala na dobranie odpowiedniego narzędzia do ich realizacji – mówi Janusz Małgorzaciak. Sektor MŚP dostrzega potrzebę posiadania zintegrowanego środowiska IT, które umożliwiałoby szybki dostęp do informacji aktualizowanych w czasie rzeczywistym i usprawniało współpracę pomiędzy poszczególnymi pracownikami czy działami przedsiębiorstwa. Jak wskazuje przedstawiciel Microsoft, w każdym z przedsiębiorstw jest szereg obszarów wymagających usprawnienia, które łatwo zdiagnozować. W takich sytuacjach bardzo ważne jest to, aby pamiętać, że rozwiązanie problemu pociągnie za sobą zmiany w powiązanych działach i jednostkach organizacyjnych. W obliczu obaw związanych z kryzysem w strefie Euro widoczna jest także potrzeba optymalizacji kosztów. Systemy klasy ERP umożliwiają dokładne planowanie produkcji przy racjonalnym wykorzystaniu zasobów, dzięki czemu firmy produkcyjne mogą niemal natychmiast reagować na zmieniający się popyt oraz identyfikować z wyprzedzeniem tzw. „wąskie gardła”.
Nasz rozmówca obserwuje również, że sektor MŚP przykłada coraz większą wagę do jakości obsługi klienta, dlatego często decyduje się też na inwestycje w systemy klasy CRM. – W tym obszarze coraz większą popularnością cieszą się rozwiązania w technologii cloud computing, głównie ze względu na szybkość wdrożenia, atrakcyjność cenową i możliwość korzystania z aplikacji za pomocą dowolnego urządzenia przenośnego – mówi. – Wiele firm wykorzystuje funkcjonalności mobilne systemów CRM, które umożliwiają stały kontakt z klientem i przekazywanie informacji na bieżąco. Janusz Małgorzaciak zwraca także uwagę na rozwiązania typu Business Intelligence. – System ERP ma za zadanie obsługiwać procesy od strony transakcyjnej – mówi. – Rozwiązania BI oparte są na dużej liczbie informacji. Bardzo ważne jest, aby narzędzia BI dobrze odzwierciedlały strukturę informacji zapisanych w systemie ERP. Dlatego model BI musi być silnie powiązany z obsługiwanymi procesami ERP, a informacje muszą być dostosowane do potrzeb osób wykonujących swoje codzienne obowiązki.

Jakie nieruchomości inwestycyjne

Polacy coraz częściej kupują nieduże lokale z segmentu popularnego. Rezygnujemy natomiast z budowy domów metodą gospodarczą – wynika z badania instytutu Millward Brown SMG/KRC zleconego przez spółkę Nowy Adres. W mijającym roku klienci kupowali mieszkania o średniej powierzchni 59,9 mkw., ale aż 49 proc. zakupionych lokali miało powierzchnię od 41 do 60 mkw., a 17 proc. było mniejszych niż 40 mkw. Na nieruchomości wydajemy zdecydowanie mniej. W ciągu ostatnich 12 miesięcy osoby, które dokonały transakcji na rynku nieruchomości (rozumianej jako budowa lub kupno domu, mieszkania, działki lub nieruchomości wakacyjnej) wydały na ten cel średnio 339,7 tys. zł – podają przedstawiciele Nowego Adresu. – Jeszcze rok temu było to 378,6 tys. zł. Aż 53 proc. nabywców wydało na nieruchomość mniej niż 300 tys. złotych, podczas gdy w 2011 r. takie kwoty wydawało 44 proc. nabywców. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest pogarszający się dostęp do finansowania bankowego. Rok 2012 upływa niestety pod znakiem zamrożonych płac, kurczącej się zdolności kredytowej Polaków i utrzymywania przez banki restrykcyjnej polityki kredytowej – komentuje wyniki Katarzyna Cyprynowska, prezes zarządu firmy Nowy Adres. Według analityków z Nowego Adresu, jeśli jednak ktoś ma zdolność kredytową albo pieniądze na zakup mieszkania, to taka transakcja w przyszłym roku może być dobrym pomysłem. – Oferta rynkowa jeszcze nigdy nie była tak bogata – tłumaczą. Część ekspertów uważa, że 2013 rok może być ostatnim rokiem spadków cen.

Gdzie nie warto kupować nieruchomości

Bułgaria, Egipt, Hiszpania, Dubaj i Włochy – oto lista krajów, w których od rozpoczęcia kryzysu w 2008 roku inwestorzy, którzy włożyli pieniądze w nieruchomość ponieśli największe straty. Do takiego wniosku doszła firma konsultingowa Indriksons. Najbardziej ucierpieli inwestorzy na rynku Bułgarii. Liczba osób, które kupiły tam przed kryzysem mieszkanie na etapie budowy i które w końcu nie otrzymały kluczy, została oszacowana na dziesiątki tysięcy. Na czarnej liście firmy Indriksons Bułgaria znalazła się na pierwszym miejscu. Jeszcze przed kryzysem na lokalnym rynku nieruchomości obserwowano prawdziwy boom. Cena nieruchomości była i do tej pory pozostaje o wiele niższa niż w sąsiednich europejskich krajach takich, jak Węgry lub Chorwacja. Licząc na tę różnicę i czekając na gwałtowny wzrost cen inwestorzy z Europy i krajów WNP kupowali domy praktycznie bez zastanowienia się. Jednak kryzys finansowy wprowadził własne korekty. Oto co powiedział prezes rosyjskiej agencji zagranicznej nieruchomości Gordon Rock Stanisław Zinwil: W Bułgarii cena nieruchomości znacznie się zmieniła o 15-20% od szczytowych wskaźników. Natomiast możliwości odsprzedania znacząco się ograniczyły: popyt na te domy poważnie spada. W związku z tym, z punktu widzenia inwestycyjnych elementów nieruchomości te cieszą się obecnie specjalnym zainteresowaniem. Z punktu widzenia stałego mieszkania lub korzystania z niej w sezonie wypoczynkowym nadal jest popularna.  Trudności ze sprzedażą bułgarskich nieruchomości nie są bynajmniej jedynym problemem. W kraju jest słabo rozwinięta baza prawna w dziedzinie transakcji z nieruchomościami. Nie brakuje również nieuczciwych film budowlanych. Według danych firmy Indriksons około 60 tys. inwestorów, którzy zainwestowali środki w domy, mieszkania i apartamenty na etapie budowy przed kryzysem do tej pory nie zobaczyli gotowych obiektów. Oprócz tego w kraju można trafić na tak zwaną podwójną sprzedaż, kiedy jeden obiekt jest sprzedawany dwóm, a nawet więcej klientom.  Na drugim miejscu na czarnej liście z powodu arabskiej wiosny znalazł się Egipt. W tym kraju ceny nieruchomości pozostały na poziomie sprzed kryzysu. Lecz w praktyce, żeby szybko sprzedać obiekt, jego cenę trzeba będzie obniżyć dwukrotnie. Pierwszą trójkę zamyka Hiszpania. W ciągu ostatnich pięciu lat w wielu regionach mieszkania potaniały o 60%. Właśnie z tego powodu zbankrutowały hiszpańskie banki, zapędzając cały kraj na listę europejskich krajów borykających się z problemami. Zresztą na tle Włoch i Dubaju rynek nieruchomości hiszpańskiego królestwa wygląda najbardziej perspektywicznie – uważa niezależny analityk Dmitij Adamidow.
Obecnie najbardziej perspektywicznym kierunkiem jest Hiszpania, ponieważ są tam obecnie duże przeceny. Pojawia się jednak taki aspekt, że ma to być indywidualna nieruchomość, ponieważ jeśli tam nie mieszkasz, wynająć dom w Hiszpanii jest obecnie dość trudno. Jeśli nie korzystasz z nieruchomości i nie jeździsz tam, taki zakup nie ma większego sensu. Będziesz płacił podatki i czynsz za obiekt, z którego nie korzystasz.

.

Raport z rynku nieruchomości – grudzień 2012

Końcówka roku to zwykle czas wyciszenia na rynku nieruchomości inwestycyjnych. W tym roku byłoby podobnie gdyby nie to, że z końcem grudnia wygasa program Rodzina na Swoim. Chętni do skorzystania z oferowanych przez państwo dopłat do kredytów na zakup mieszkania zawierają właśnie umowy, inni kontynuują jeszcze intensywne poszukiwania. Jednak ofert mieszczących się w kryteriach wyznaczonych w ramach RnS jest na rynku, zwłaszcza wtórnym, bardzo mało. Dlatego, choć ruch jeszcze widać, to o gorączce nie może być mowy. Myśli większości potencjalnych klientów na zakup mieszkania zaprzątają już kwestie związane ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia i Sylwestrem. Pewnego ożywienia na rynku, choć w trudnej do przewidzenia skali, należy się spodziewać z początkiem Nowego Roku – informują analitycy portalu nieruchomościdomy.pl i firmy doradztwa finansowego Open Finance. W dniu 29 listopada br. prezes Głównego Urzędu statystycznego opublikował dane nt. wysokości przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w województwach. Z porównania tych danych oraz publikowanych przez portal nieruchomości domy.pl średnich cen ofertowych mieszkań w stolicach województw wynika, że najkorzystniej w tym zestawieniu wypadają osoby pracujące w woj. łódzkim, śląskim i lubuskim. Za miesięczną pensję mogą kupić odpowiednio 0,64 m2, 069 m2 i 0,77 m2 mieszkania. Uzyskujący średnie wynagrodzenie w tych województwach potrzebują na zakup 50-metrowego mieszkania: w Łodzi – 78 miesięcznych pensji, w Katowicach – 72 miesięczne pensje, a w Gorzowie Wlkp. – niespełna 65 miesięcznych pensji. Najdłużej na mieszkania w stolicach swoich województw musza pracować zatrudnieni na Dolnym Śląsku, Mazowszu i w Małopolsce. Na 50-metrowe mieszkanie we Wrocławiu potrzeba ponad 111 średnich dolnośląskich pensji. Na Mazowszu, choć tu średnie pensje są najwyższe, na podobne M w Warszawie trzeba odkładać aż przez 130 miesięcy (prawie 11 lat). Z analizy portalu domy.pl wynika, że najdłużej muszą pracować na własne 50 m2 osoby zatrudnione w Małopolsce; z miesięcznym wynagrodzeniem, za które w Krakowie mogą kupić zaledwie 0,36 m2 mieszkania, musza oszczędzać aż przez 139 miesięcy.

Lichwiarskie kredyty

Coraz więcej osób traci majątek życia, korzystając z pożyczek pod zastaw nieruchomości. Zaczyna się od drakońskich odsetek, kończy eksmisją dłużnika. Kwitnie rynek prywatnych lichwiarskich pożyczek. „Potrzebuję kredytu pod zastaw mieszkania. Mam spore zadłużenie u komornika. Urządzałaby mnie kwota w granicach 150 tys. zł. Moje dochody to 2,5 tys. zł brutto i 180 zł alimentów. Żaden bank nie chce mi pomóc” – takich ogłoszeń w sieci można znaleźć mnóstwo. Podobnie jak chętnych do pożyczania. „Pożyczę prywatnie, nie sprawdzam w bazach, bez zaświadczeń, wystarczy mieszkanie, dom, ziemia rolna i inne” – to tylko jeden z przykładów. W całym kraju działają dziesiątki firm proponujących szybką gotówkę – dla przedsiębiorstw, rolników i osób fizycznych – w zamian za zabezpieczenie w postaci nieruchomości. – Zainteresowanie jest ogromne – mówi Krzysztof Woźniczko, właściciel firmy Feniks-Kredyty z Legnicy. – Kowalski, któremu wypowiedziano kredyt, i grozi mu komornik, szuka pomocy poza bankiem – wyjaśnia. Firmy pożyczkowe najczęściej tylko pośredniczą pomiędzy osobami, które potrzebują gotówki, a tzw. prywatnymi inwestorami. – Są to często właściciele przedsiębiorstw, czynnie zaangażowani w prowadzenie biznesu, urzędnicy na stanowiskach kierowniczych i dyrektorzy finansowi przedsiębiorstw – informuje warszawska firma pożyczkowa Va Banque.  Oferowane kwoty wahają się od 10 tys. zł nawet do… 10 mln zł. Takie pożyczki, mimo zabezpieczenia w postaci mieszkania, domu czy nieruchomości rolnej, często są bardzo wysoko oprocentowane. Pożyczając 20 tys. zł, każdego miesiąca trzeba płacić nawet do 2 tys. zł odsetek, plus kilka procent dodatkowo za każdy dzień zwłoki. To dlatego, że tego typu pożyczki nie podlegają przepisom ustawy o kredycie konsumenckim ograniczającym wysokość odsetek. Według prawników można próbować walczyć w sądzie o uznanie odsetek czy kar umownych za zbyt wysokie, ale takie sprawy są bardzo trudne. Kiedy dłużnik przestaje spłacać zobowiązania, często okazuje się, że na mocy umowy notarialnej zgodził się, aby właścicielem jego majątku został pożyczkodawca. Taka forma zabezpieczenia jest zgodna z prawem. – Są inwestorzy, którzy tylko czyhają na przejęcie domu czy mieszkania dłużnika – przyznaje właściciel jednej z firm pożyczkowych. Komornicy mówią, że w ostatnich dwóch latach wzrosła liczba licytacji nieruchomości odebranych w wyniku przewłaszczenia. – Zdarza się, że wierzyciel, jako nowy właściciel, proponuje dłużnikowi wynajem mieszkania w ramach dalszego ściągania rat kredytu, a jeśli to nie zadziała, występuje o eksmisję – mówi Robert Damski, rzecznik Krajowej Rady Komornicznej. Przyznaje, że sam brał udział w kilkunastu takich licytacjach.

Zburzą nieruchomość inwestycyjną

Jedna z najnowocześniejszych nieruchomości komercyjnych: biurowiec w Warszawie, ledwie 13-letni Saski Point u zbiegu Marszałkowskiej i Królewskiej, ma pójść pod kilof. Bank, który jest jego właścicielem, chce w tym miejscu zbudować gmach trzy razy wyższy – Saski Point nie spełnia naszych potrzeb – mówi bez sentymentów Piotr Rutkowski z biura prasowego BRE Banku. I wyjawia, że w 2018 r. bank chciałby mieć nową siedzibę. Zburzenie sześciopiętrowego biurowca Saski Point i zastąpienie go nowym jest jedną z poważnie rozważanych opcji. – Uważamy, że nie tylko możemy lepiej wykorzystać działkę, ale przede wszystkim ciekawiej zagospodarować jeden z narożników skrzyżowania Marszałkowskiej i Królewskiej, stworzyć tu żyjącą część miasta – podkreśla Rutkowski. Nowy biurowiec składałby się z trzech połączonych ze sobą aż 16-piętrowych budynków. Powstałyby nie tylko w miejscu obecnego gmachu, ale i skweru przy skrzyżowaniu, gdzie dziś rosną drzewa i stoi stelaż z banerami Teatru Narodowego. Koncepcję architektoniczną opracowało biuro RKW. Jak zapewnia Piotr Rutkowski, architekci tak ukształtowali budynek, że nie zabierze gwarantowanej prawem ilości światła dziennego w mieszkaniach w znajdującym się na jego tyłach 15-piętrowym bloku osiedla .
Zielone światło dla inwestycji zapaliła Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, stwierdzając, że nie trzeba dla niej opracowywać tzw. raportu wpływu na środowisko. Następne w kolejności będą uzgodnienia w stołecznym ratuszu. – Bank jeszcze się do nas nie zwracał, więc nie ma mowy o choćby wstępnej akceptacji jego zamiarów – mówi Marek Mikos, szef miejskiego biura architektury. – Zdziwiłbym się, gdyby taka inwestycja doszła do skutku – uważa Bogdan Kulczyński, jeden z projektantów Saski Point. – To, że nam udało się postawić w tym miejscu budynek o obecnych gabarytach, graniczyło z cudem. Wśród miejskich urzędników był wielki sprzeciw na cokolwiek wyższego. Z konserwatorem zabytków musiałem uzgadniać nawet kształt klamek, a dorodne drzewa rosnące na działce trzeba było z ogromną troską przesadzać. Potem jednak o wyższych budynkach w tym rejonie myślano przychylniej. Na przeciwległym narożniku, w miejscu rozebranego dwupiętrowego pawilonu Orbisu, w 2002 r. zbudowany został 55-metrowy biurowiec. W 2009 r. przy Grzybowskiej na miejscu dawnej siedziby PSL, kilkaset metrów od Saski Point, firma Dom Development postawiła 17-piętrowy apartamentowiec.
Cały czas rośnie presja deweloperów na to, by w centrum budować coraz wyżej. U zbiegu Grzybowskiej i Jana Pawła II dobiega końca rozbiórka zbudowanego w 1993 r. hotelu Mercure. Na jego miejscu firma Echo Investment postawi biurowiec wysoki na 155 m. W przyszłym roku ma się nawet rozpocząć rozbiórka 70-metrowego wieżowca Ilmet przy rondzie ONZ – zastąpi go 188-metrowy drapacz chmur. Wszystko w imię wyciśnięcia większych zysków z działki. Ta sama motywacja stoi za planami zburzenia Saski Point – ma tylko 7 tys. m kw. biur, a nowy budynek zaoferowałby ich 41 tys.