Inwestycje publiczne

Parabanki padają

Właśnie jesteśmy świadkami ogromnego popłochu wśród firm parabankowych. Większość z tych, które figurują na liście ostrzeżeń KNF, już nie funkcjonuje albo po prostu  nie przyjmuje pieniędzy. Czy to już koniec problemu? Niekoniecznie. Od kilku dni Amber Gold, najsłynniejszy polski parabank, oficjalnie jest już bankrutem. Na ostateczny bilans tego wielkiego przekrętu jest jeszcze za wcześnie, bo do gdańskiej prokuratury jeszcze przez trzy miesiące będą mogli zgłaszać się poszkodowani. Obecnie jest ich ponad 7,2 tys., zaś wartość ich roszczeń wynosi astronomiczne 354 mln zł.  Tyle że Amber Gold to tylko czubek góry lodowej. W Polsce jeszcze do niedawna działało przynajmniej kilkadziesiąt firm przyjmujących od ludzi pieniądze, korzystając z ich naiwności i nieświadomości oraz  z obietnicą zysków kilka razy większych niż w bankach.
Ile tak naprawdę pieniędzy stracili do tej pory naiwni klienci? Nie wiadomo, bo takie firmy nie muszą się nigdzie rejestrować. Prawdopodobnie w grę wchodzą nawet i setki milionów złotych. Kilka tygodni przed upadkiem Amber Gold wypłacalność stracił inny głośno reklamujący się parabank – Finroyal. Choć była to firma prawie dziesięciokrotnie mniejsza niż Amber Gold, to i tak pochłonęła kilkadziesiąt milionów złotych. Z kolei w sierpniu, gdy w USA upadła piramida finansowa Zeekrewards, na forach internetowych pojawiły się informacje, że wśród oszukanych jest co najmniej 5-6 tys. Polaków. Ich straty też zapewne idą w miliony. W Sejmie podczas debaty o aferze Amber Gold jeden z polityków, powołując się na listę ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), pytał, czy za chwilę ”nie będzie z nimi podobnej afery” i czy dalej przyjmują pieniądze.

 


nick
twoja opinia

Komentarz pojawi się po akceptacji administratora