Deweloperzy szykują się na ożywienie rynku i realizują nowe inwestycje bez zatrzymywania obecnych

HREIT_Mat. prasowy

Wysokie stopy procentowe, zaostrzenie regulacji, a także możliwe spowolnienie lub nawet recesja spowodowały, że rynek kredytowy praktycznie zamarł. Zdolność kredytowa właściwie nie istnieje. Mimo że obecne czasy są bardzo wymagające dla całej branży deweloperskiej, firmy działające na tym rynku wciąż sporo inwestują. Wszystko po to, aby jak najlepiej przygotować się na gospodarcze ożywienie.

Gdy zewsząd płyną komunikaty o spadającej sprzedaży mieszkań, eksperci zastanawiają się, co będzie dalej z rynkiem nieruchomości. Czy ceny będą spadać? A może pójdą w górę, ponieważ wciąż istnieje zbyt mało mieszkań? Im więcej komentarzy, tym więcej różnych opinii. Jedno jest jednak pewne. Obecna sytuacja na pewno wzmocni deweloperów. Wszystko dlatego, że sama działalność tej branży ma ogromne znaczenie dla społeczeństwa. Sektor realnie wpływa na rozwój całego kraju, jednocześnie wspierając inwestycje istotne z perspektywy lokalnej społeczności.

Wciąż powstają nowe inwestycje, a te rozpoczęte są kontynuowane. Skąd taka postawa? Rynek nie lubi próżni. Po pierwsze, branży mieszkaniowej nie można rozpatrywać wyłącznie z perspektywy osób, które szukają lokum dla siebie. Znaczna część z nich chce zabezpieczyć środki przed utratą wartości z powodu inflacji, traktując zakup nieruchomości jako inwestycję. Dla takich klientów dostępność kredytów ma zdecydowanie mniejsze znaczenie.

Rynek przez ostatnie lata był stosunkowo mocno rozregulowany, a wzrosty cen bardzo nienaturalne. Unormowanie sytuacji wcale nie musi oznaczać nowych wyzwań dla tych deweloperów, którzy wciąż są w dobrej kondycji finansowej.

Cały czas inwestujemy środki w zakup ziemi i rozpoczynamy zupełnie nowe inwestycje bez zatrzymywania obecnych. Z naszej perspektywy obecnie jest najlepszy czas na inwestowanie między innymi dlatego, że zwiększa się dostępność ekip budowlanych i samych materiałów. Nie koncentrujemy się jednak wyłącznie na budowie mieszkań. Równie dużą wagę przywiązujemy do społecznej odpowiedzialności biznesu. Prowadzimy wiele działań proekologicznych i prospołecznych. Każda inwestycja uwzględnia między innymi udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami, co obecnie wcale nie jest takie oczywiście. Ludzie są naszym największym atutem. Spośród wszystkich podmiotów deweloperskich, mamy prawdopodobnie największy odsetek – 46% – kobiet zatrudnionych w firmie. Ich udział w zarządzaniu sukcesywnie rośnie – komentuje Michał Sapota, prezes Heritage Real Estate Investment Trust.

Zyski wielu deweloperów nie są zagrożone, a inwestycje mają być kontynuowane. Niewiele wskazuje też na to, aby realizowane programy pomocowe miały być likwidowane. Rynek nieruchomości czekają zmiany strukturalne, choć trudno oczekiwać, że największe firmy z branży zrezygnują z realizowanych projektów.

 

Źródło: Heritage Real Estate Investment Trust.

Komentarz na temat ewentualnych decyzji Rady Polityki Pieniężnej

Jacob Adam

Na naszych oczach rozgrywają się zjawiska bezprecedensowe. – Wyrażenie to zwykło być wielokrotnie nadużywane, niemniej ostatni rok daje solidną podstawę, by tak twierdzić. Najostrzejsze w historii podwyżki stóp procentowych, inflacja na poziomie nieznanym od dziesięcioleci, ceny paliw bijące historyczne rekordy, osiągnięcie, a następnie przebicie, parytetu na parze USD/EUR, zakończenie epoki ujemnych stóp procentowych przez EBC, recesja techniczna przeradzająca się już w realną, indeks WIG20 spadający do poziomów z czasów największej pandemicznej paniki z 2020 roku, negatywne korekty prognoz gospodarczych, skokowe wzrosty kosztów życia, składową których są zarówno wyższe koszty bieżące będące efektem radykalnego wzrostu cen surowców i energii (inflacja bazowa), droższy pieniądz, czego skutkiem są np. wyższe koszty produkcji, które generują inflację konsumencką. Pamiętajmy jednak, iż inflacja nie jest miarą, którą można zobiektywizować.

Praktycznie każdy z nas zadaje sobie pytanie o koniec tego pasma złych informacji, tragicznych perspektyw, wzrastających obciążeń budżetów osobistych. Chcielibyśmy, aby minione 12 miesięcy odeszło do historii, a rzeczywistość wróciła do „starych, dobrych czasów”. Niestety, nad pierwszą połową tej dekady wiszą potężne czarne chmury i wydaje się, że nieprędko zostaną rozwiane. Z drugiej jednak strony, pojawiają się głosy, że jesteśmy bliżej niż dalej najgorszego momentu, że najostrzejszy spadek i pogorszenie różnych wskaźników ekonomicznych, ale też rzeczywistego dobrobytu już mamy za sobą – teraz ma ponoć nastąpić stopniowe spłaszczenie, a w dłuższym okresie stopniowe odbijanie się gospodarki. Czy już jesteśmy na tym etapie? Czy nie będzie kolejnych, gwałtownych spadków różnych wskaźników ekonomicznych lub też gwałtownych wzrostów kosztów życia? Możemy zaobserwować w mediach i w swoim otoczeniu sygnały, które na to wskazują – spadek cen paliw, możliwe hamowanie inflacji r/r, zmniejszenie ilości gotówki w obiegu, zatrzymanie wzrostu wysokości wskaźnika WIBOR oraz perspektywa wprowadzenia nowego benchmarku, spadek cen materiałów budowlanych, ustabilizowanie się wysokości stałego oprocentowania dla kredytów hipotecznych (a wręcz jego spadek w niektórych bankach), pierwsze przewidywania dotyczące końca cyklu podwyżek stóp procentowych przez NBP i tak dalej.

Jakich więc dalszych podwyżek stóp procentowych możemy się spodziewać? Na początek trochę teorii.

WIBOR (Warsaw Interbank Offer Rate), będący teoretycznym kosztem pieniądza na rynku międzybankowym, docelowo powinien uzyskać wartość między poziomem stopy depozytowej a stopy lombardowej. Dlaczego? Stopa depozytowa to oprocentowanie po jakim bank centralny przyjmuje depozyty od banków komercyjnych. Innymi słowy, bank komercyjny mający nadwyżkę gotówki, może zdeponować ją w banku centralnym na jednodniowej lokacie oprocentowanej według stopy depozytowej. Z kolei stopa lombardowa to koszt kredytu w banku centralnym. W przypadku braku płynności bieżącej bank komercyjny może pożyczyć w banku centralnym pieniądze po takiej właśnie stopie.

Wynika z tego, że gdyby WIBOR znalazł się poniżej stopy depozytowej, wówczas bankom opłacałoby się deponować pieniądze w banku centralnym (zarobią więcej niż na pożyczaniu innym bankom). Z kolei, gdyby WIBOR był powyżej stopy lombardowej, wówczas bardziej opłacałoby się pożyczać pieniądze od banku centralnego niż od innych banków na rynku. Stąd naturalnie WIBOR powinien znaleźć się na poziomie pomiędzy wysokością tych dwóch stóp procentowych.

Zachowania WIBOR-u w ostatnich miesiącach wskazują na to, że faktycznie tak się dzieje. Gdy konsensus rynkowy sądził, że czeka nas jeszcze jedna, wrześniowa podwyżka stóp procentowych o 25 p.b., stawki WIBOR-u 3M i 6M zatrzymały się na poziomie trochę ponad 7%. Konsensus zakładał wówczas, że docelową wartością m.in. stopy depozytowej i lombardowej będzie odpowiednio 6,25% i 7,25%, co spełnia założenia dotyczące docelowej wartości WIBOR-u. Po pierwszych odczytach inflacji r/r za sierpień, przewidywania uległy zmianie – spodziewane są nawet jeszcze dwie podwyżki stóp. Efekty widać na wykresach WIBOR-u. Po kilkutygodniowej przerwie stawki zaczęły powoli piąć się do góry, dostosowując się stopniowo do przewidywanych docelowych wysokości stóp procentowych ustalanych przez RPP.

Konsensus rynkowy zakłada jedną, maksymalnie dwie podwyżki na kolejno wrześniowym i październikowym posiedzeniu o 25 p.b. co wydaje się zasadne w oparciu o dostępne dane o kondycji rynku, a nawet może napawać optymizmem dla osób przygotowujących się do wnioskowania o kredyt hipoteczny w perspektywie kolejnych miesięcy. My, jako Lendi, zgadzamy się z tymi przewidywaniami.

Wysokość stóp procentowych ustalana przez bank centralny jest ściśle związana z sytuacją gospodarczą w kraju. Narzędzia, jakimi dysponuje bank centralny, to m.in podwyższanie stopy referencyjnej oraz, w dalszej kolejności, ewentualne zacieśnianie ilościowe. W związku z powyższym na problem inflacji należy spojrzeć w sposób zarówno w mikro jak i w makroskali. Świat stał się globalną wioską, a co za tym idzie, z pozoru nic nie znaczący ruch (czy to w gospodarce czy w polityce) np. w dalekiej Azji, może implikować, a nawet być tragiczny w skutkach dla gospodarek tak geograficznie odległych, jak Europa czy USA, w przeciągu dosłownie sekund.

Wiele wydarzeń ma znaczenie psychologiczne a nie ekonomiczne, a z faktu, że ekonomię tworzą ludzie, zdarzenia te nabierają również wymiaru ekonomicznego. Dodatkowo ujemne stopy procentowe są zaprzeczeniem idei ich istnienia, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że są sprzeczne z matematyką finansową, a jednak stały się faktem (LIBOR, EURIBOR).

Uważam osobiście, że aktualna sytuacja w Polsce jest tak mocno uzależniona od decyzji podejmowanych przez FED, ECB, sytuację z dostawami gazu do Europy, przebicie parytetu na parze EUR/USD, co jako pochodna negatywnego sentymentu i odpływu wartości od waluty EUR do USD wpływa siłą rzeczy na waluty gospodarek rozwijających się (takich jak Polska). Mamy bezprecedensowo słabą walutę, w zasadzie ATH (all time high) na najważniejszych parach – to jest niezwykle ważny aspekt, jeśli rozmawiamy o inflacji, imporcie dóbr (gdzie większość jest rozliczana w dolarze z Azją, ropa itd.), kryzys energetyczny, który jak wiele danych wskazuje, nadejdzie w perspektywie najbliższego kwartału.

Stąd dalsze decyzje RPP widzę jako wypadkową ruchów innych banków centralnych, inflacji bazowej (ceny energii i konflikty zbrojne na Świecie) oraz politykę wewnętrzną w naszym kraju.

Na naszą niekorzyść oddziałuje mieszanka kilku zewnętrznych czynników, m.in EBC (Europejski Bank Centralny), który ma de facto związane ręce z uwagi na kraje członkowskie, które nie radzą sobie najlepiej z finansowego punktu widzenia i obsługi długu publicznego takie jak Grecja czy Włochy, a bazują na tej samej stopie i walucie, gdzie na drugim biegunie mamy największe gospodarki takie jak Niemcy i Francję. Jestem zdania, iż EBC nie podniesie radykalnie stóp, przez co Europa na tle innych gospodarek znacząco ucierpi – (patrz kurs EUR/USD) a FED, jak nawet kilka dni temu podtrzymał szef FED Jerome Powell, “będzie nieugięty w duszeniu inflacji”. Widać to doskonale na głównych indeksach takich jak Nasdaq, S&P500 i w zasadzie całej amerykańskiej giełdzie. Do tego sumuje się utrata wartości polskiej waluty i interwencje NBP, które przestały już efektywnie działać na kurs PLN względem najważniejszych walut (CHF, EUR i USD).

Znowu argumenty stojące za potencjalnym końcem cyklu podwyżek to odczyty o pogarszającej się koniunkturze w Polsce – w samym tylko sierpniu wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce spadł do zaledwie 40,9 pkt, utrzymując się czwarty miesiąc z rzędu poniżej poziomu 50 pkt. Taka wartość odczytu sygnalizuje dynamiczny spadek ekonomicznej aktywności. To również najniższy wynik od maja 2020 roku oraz rezultat poniżej oczekiwanych przez ekonomistów i tak już bardzo niskich 41,8 pkt. To także jeden z kilku najniższych odczytów całej historii tego badania. Powyższe dane zbiegają się z sygnałami z GUS, które mówią o mocnym spadku PKB Polski w II kwartale 2022 r. W opinii wielu ekspertów spodziewane jest dalsze spowolnienie w gospodarce. Warto dodać, iż produkcja spada najszybciej od bezprecedensowego lockdownu mającego miejsce w 2020 r.

Konkludując, można dojść do wniosku, że poziom stóp procentowych w Polsce jest bliski szczytu i biorąc pod uwagę pogarszającą się koniunkturę w wielu sektorach, odczyty PMI, PKB oraz hamowanie inflacji, a nawet perspektywę jej tendencji spadkowej, istnieje szansa na zakończenie cyklu zacieśniania polityki pieniężnej, a w niedalekiej perspektywie jej ponowne poluzowanie (czyli spadek stóp procentowych).

Mimo że wiele wskazuje na to, że cykl podwyżek stóp procentowych zbliża się ku końcowi, to czy wciąż można coś poradzić na wysokie raty kredytu? Istnieje kilka sposobów, ale niestety żaden z nich nie pozwoli obniżyć kosztów do poziomu sprzed roku (choć zapowiadany nowy benchmark od początku 2023 daje szczątkową nadzieję). Rozwiązań jest kilka: rządowe wakacje kredytowe i przeznaczenie zaoszczędzonych pieniędzy na nadpłatę kredytu, kontakt z bankiem w celu restrukturyzacji zadłużenia, zmiana oprocentowania na (paradoksalnie niższe oprocentowanie stałe) w obrębie tego samego banku, a w szczególności przeniesienie kredytu do innego banku na oprocentowanie stałe lub zmienne (z niższą marżą niż w obecnym banku). Jeśli przymierzasz się do wnioskowania o nowy kredyt hipoteczny w perspektywie kilku miesięcy lub chcesz zoptymalizować swoje aktualne zobowiązania, rekomenduję konsultację z ekspertem kredytowym Lendi w celu znalezienia optymalnego rozwiązania, dostosowanego do indywidualnych możliwości finansowych oraz dostępne na rynku możliwości.

 

Autor: Jacob Adam, ekspert kredytowy Lendi.

Dolar słabnie, złoto drożeje. Rynki reagują na posiedzenie FED

michal-teklinski-goldenmark (1)

Osłabienie dolara po ostatnim posiedzeniu amerykańskiej Rezerwy Federalnej wpłynęło na wzrost ceny złota. Choć podwyżka stóp procentowych była zgodna z oczekiwaniami, dane makro oraz gołębie wypowiedzi spowodowały, że inwestorzy mocniej skupili swoją uwagę na tym, co będzie działo się jesienią.

Na ubiegłotygodniowym posiedzeniu FED podniósł stopy procentowe o 75 punktów bazowych. Była to decyzja zgodna z oczekiwaną, a cały dotychczasowy cykl podwyżek w tym roku sprawił, że stopy procentowe znalazły się w przedziale 2,25-2,5 proc.

Podczas ostatniego cyklu podwyżek, do osiągnięcia tego pułapu potrzeba było trzech lat. Mimo to, posiedzenie komitetu oraz wypowiedzi przewodniczącego Powella zostały odczytane jako gołębie, co spotkało się z natychmiastową reakcją dolara amerykańskiego i wzrostem ceny złota.

W drugim kwartale 2022 roku amerykańska gospodarka skurczyła się o 0,9 proc. Jest to drugi z rzędu spadek PKB (w pierwszym kwartale wyniósł on 1,6 proc.), a sytuacja ta wpisuje się w definicję recesji technicznej – dwa kwartały spadków z rzędu.

Z kolei już za miesiąc odbędzie się sympozjum w Jackson Hole, podczas którego tradycyjnie zapowiadano zmiany w kierunku polityki FED. W świetle niezbyt optymistycznych danych makro, spodziewana jest redukcja tempa podnoszenia stóp procentowych z 75 do 50 punków bazowych.

Sytuacja w Polsce pod pewnymi względami przypomina tę z USA. Na fali obaw o spowolnienie, najnowsze prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego zakładają, że we wrześniu NBP nie podniesie stóp procentowych, a obecny poziom 6,5 proc. będzie kończył aktualny cykl podwyżek. Sprzyja temu wstępny odczyt inflacji, która w lipcu wyniosła 15,5 proc., a więc bez wzrostu względem czerwca, choć nieco powyżej oczekiwań (15,4 proc.).

Złoto na plusie po pierwszym półroczu 2022

Osłabienie dolara po ostatnim posiedzeniu FED wpłynęło na wzrost ceny złota pod koniec ubiegłego tygodnia. Nowy tydzień przyniósł dalsze umacnianie się królewskiego kruszcu, który w poniedziałek przed południem podrożał do ponad 1773 dolarów za uncję.

Swój półroczny raport „Gold Mid-Year Outlook” opublikowała Światowa Rada Złota. Zdaniem analityków rady tym, co stopuje ceny złota są podwyżki stóp procentowych i – dotychczas – jastrzębia polityka banków centralnych.

Jednocześnie jednak utrzymująca się wysoka inflacja oraz ryzyko geopolityczne sprawiają, że popyt na złoto jako formę ubezpieczenia, był w pierwszym półroczu wysoki (w szczególności w pierwszym kwartale).

Złoto, pomimo słabszego drugiego kwartału, zakończyło półrocze na symbolicznym plusie, podczas gdy na rynkach akcji i obligacji panowały jednak spadki. Tym samym złoto potwierdziło swoją wartość jako bezpieczna przystań. Zainteresowanie złotem podtrzymują także perspektywy tego, co będzie się działo w drugim półroczu.

Warto podkreślić, że choć w drugim kwartale spadł popyt na złoto inwestycyjne, popyt ze strony banków centralnych był najwyższy od roku. Dodatkowo, w całym półroczu popyt na złoto inwestycyjne był znacząco wyższy niż w pierwszym i drugim półroczu ubiegłego roku.

 

Autor: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

Nowe stopy referencyjne są odporniejsze na manipulacje – rynek potrzebuje czasu na przygotowanie się do zmian

kulig

Minęło dziesięć lat od wybuchu skandalu związanego z manipulowaniem przez pracowników niektórych instytucji finansowych stopą LIBOR (London Inter-Bank Offered Rate). LIBOR był najważniejszym wskaźnikiem dla pięciu walut – funta, dolara, euro, jena i franka szwajcarskiego, ustalanym w jednym miejscu – Londynie.

Spis treści:
Indeks LIBOR a kredyty hipoteczne
Wskaźniki referencyjne w rozporządzeniu BMR
Reforma sektora finansowego
Analiza ekonomiczna zawartych już umów potrzebna?

Indeks LIBOR a kredyty hipoteczne
Oprócz tego, że Indeks LIBOR był stawką referencyjną dla kredytów hipotecznych, odgrywał również bardzo istotną rolę na rynku długu, a związane z nim instrumenty finansowe miały wartość liczoną w miliardach dolarów. Sąd w Londynie, który w 2015 r. skazał byłego tradera na 14 lat więzienia za rolę w manipulacji LIBOR-em, ustalił, że manipulacja na rynku LIBOR trwała co najmniej od 2006 r. W związku z tym wyrokiem nałożono również kary pieniężne na kilka największych instytucji finansowych na rynku międzynarodowym, w tym na jedną z nich na kwotę ponad 1,5 mld USD. Łączna suma kar przekroczyła 10 mld USD. Przez cały ten czas trwały przygotowania do zamiany najważniejszych benchmarków na świecie, która ostatecznie nastąpiła 1 stycznia 2022 roku. Ponieważ LIBOR stał się ważnym narzędziem na rynkach finansowych, narastała pokusa wpływania na wartość wskaźnika, od którego zależały wyniki instytucji finansowych. Słabość tego wskaźnika wynikała z faktu, że był on obliczany na podstawie deklaracji największych banków dotyczących stopy procentowej, po jakiej są one skłonne pożyczać sobie nawzajem pieniądze. Prowadziło to do zarzutów o brak monitorowania, czy dane te rzeczywiście odzwierciedlają koszt kapitału. W celu rozwiania tych obaw w czerwcu 2016 r. przyjęto unijne rozporządzenie w sprawie wskaźników referencyjnych (rozporządzenie BMR), którego celem jest poprawa zarządzania i kontroli nad procesem benchmarkingu, w szczególności w odniesieniu do konfliktu interesów, oraz poprawa jakości danych wejściowych i metodologii.

Wskaźniki referencyjne w rozporządzeniu BMR
Rozporządzenie BMR określa zasady, na jakich opracowywane są wskaźniki referencyjne, oraz zasady nadzoru nad instytucjami, które je opracowują i udostępniają uczestnikom rynku finansowego, w tym bankom. W efekcie od początku 2022 r. LIBOR na stałe zniknął z rynku finansowego i został zastąpiony wskaźnikami opartymi na danych rynkowych i faktycznie zawartych transakcjach. Nowy wskaźnik nazywany jest stopą referencyjną wolną od ryzyka (RFR). Na rynku funta szterlinga wprowadzono wskaźnik SONIA. Uwzględnia on wszystkie transakcje na niezabezpieczonym rynku overnight, na podstawie których wyliczana jest średnia. Z kolei kurs dla rynku dolara jest indeksowany wskaźnikiem Secured Overnight Financing Rate Data (SOFR), a benchmarkiem dla franka szwajcarskiego jest SARON. Jest on obliczany na podstawie średniej z rynku odkupu, ale w odróżnieniu od wskaźnika SONIA dotyczy transakcji zabezpieczonych. Niewątpliwą zaletą nowych benchmarków jest przejrzysta metoda ich obliczania oraz odporność na manipulacje, wspierana przez rozporządzenie BMR, które określa, że dane wyjściowe, na podstawie których obliczany jest indeks, dotyczą „transakcji, jeśli są dostępne i adekwatne”. Jednocześnie, jeśli dane transakcyjne nie odzwierciedlają rynku lub rzeczywistości gospodarczej z wystarczającą dokładnością i wiarygodnością, regulator dopuszcza stosowanie danych szacunkowych.

Reforma sektora finansowego
W wyniku reformy cały sektor finansowy musi zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Na przykład zamiast jednego wskaźnika LIBOR banki mają teraz do czynienia z różnymi metodologiami obliczania stawek. W przypadku polskiego rynku pojawiła się dyskusja na temat zgodności wskaźnika WIBOR z rozporządzeniem BMR. Firma GPW Benchmark, która zarządza indeksem, stoi na stanowisku, że WIBOR jest zgodny z rozporządzeniem BMR regulującym rynek wskaźników referencyjnych, a zgodność jest zapewniona od strony zarządzania, czyli wszystkich procedur po stronie administratora wskaźnika i uczestników fixingu. Trwająca debata publiczna na ten temat, oraz ryzyko stwierdzenia abuzywności klauzul dotyczących wskaźników referencyjnych może jednak skłonić uczestników rynku do rozpoczęcia prac nad reformą wskaźników referencyjnych również w Polsce.

Analiza ekonomiczna zawartych już umów potrzebna?
Z pewnością potrzebna jest analiza ekonomiczna zawartych już umów. Zmiana wskaźników, na których opierają się poszczególne rozliczenia, może wpłynąć na rentowność poszczególnych produktów oraz na warunki umów finansowania zawartych przed przejściem LIBOR-u na RFR, w tym w szczególności na rynek kredytów konsorcjalnych. Wskaźniki oparte na transakcjach overnight mogą nie odzwierciedlać nastawienia instytucji finansowych do rynku długu w dłuższym okresie, gdyż niekoniecznie uwzględniają szereg ryzyk, które pojawiają się przy dłuższych okresach kredytowania. Ponadto umowy kredytowe na rynku konsorcjalnym zwykle przewidują okresy odsetkowe wynoszące jeden lub trzy miesiące, w związku z czym należy odpowiednio dostosować sposób obliczania stóp RFR opartych na transakcjach jednodniowych. Stowarzyszenie Loan Market Association (LMA) zajmujące się rynkiem kredytów konsorcjalnych opublikowało obszerny zbiór wytycznych i dokumentacji dotyczącej przejścia z LIBOR na RFR, w tym zalecane wzory dokumentacji.

Standardowe podejście polega na stosowaniu składanej stopy procentowej RFR z okresem obserwacji (lookback period) wynoszącym pięć dni roboczych, co oznacza, że odsetki za dany okres odsetkowy są obliczane na podstawie okresu kończącego się pięć dni roboczych przed datą faktycznej płatności odsetek. Oznacza to, że kwota należnych odsetek jest znana z odpowiednim wyprzedzeniem. Możliwe są również inne podejścia, np. oparte na terminowych transakcjach swap, dlatego strony umowy kredytowej lub innego dokumentu finansowania powinny starannie rozważyć, którą metodę zastosować, mając na uwadze jej skutki gospodarcze i prawne.
Autor: Michał Kulig – Senior Associate w zespole Bankowości i Finansów w Wolf Theiss. Posiada ponad 12-letnie doświadczenie zawodowe zdobyte w międzynarodowych kancelariach prawnych.

Sprawdź, co firmy windykacyjne mogą a czego nie

Malgorzata_Mis

Inflacja, drożyzna, wzrost stóp procentowych. Niepewna sytuacja gospodarcza coraz mocniej dotyka konsumentów – zwłaszcza tych posiadających zadłużenie. Gdy pojawiają się problemy z jego spłatą, wielu wierzycieli, nie mogąc lub nie mając czasu na egzekwowanie należności, przekazuje to zadanie firmom windykacyjnym. Te niestety nie zawsze działają zgodnie z prawem.

 

Firmy windykacyjne nie mają nic wspólnego z policją, prokuraturą, sądem czy komornikiem. To prywatne podmioty, których rolą jest doprowadzenie do polubownego odzyskania długu. Na przykład poprzez rozłożenie spłat na raty. – Firmy takie mogą podejmować wszelkie, zgodne z prawem działania służące odzyskaniu należności. Najczęściej polegają one na wysyłaniu wezwań do zapłaty lub telefonicznym bądź osobistym kontakcie z dłużnikiem, w celu omówienia sytuacji i znalezienia sposobu jej rozwiązania – wyjaśnia Małgorzata Miś, prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów „Aquila”.

 

Niestety zdarza się, że windykator stosuje niedopuszczalne, bo niezgodne z prawem, metody. Ich katalog nie jest niestety zamknięty, bo pomysłowość takich nieuczciwych osób i podmiotów potrafi być spora. Z reguły jednak mieści się w którymś z trzech następujących obszarów: uporczywego nękania, naruszenia dóbr osobistych albo przekroczenia uprawnień.

 

Przestępstwo uporczywego nękania jest opisane w art. 190a § 1 Kodeksu Karnego i podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Jeśli więc windykator swoim celowym, długotrwałym i powtarzającym się zachowaniem powoduje u dłużnika poczucie zagrożenia lub narusza prywatność przez działania, takie jak na przykład ciągłe telefony i sms-y wysyłane nawet w nocy, kontakt z pracodawcą czy nachodzenie w domu i pracy, należy złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na policji bądź do prokuratury – podkreśla Małgorzata Miś.

 

W przypadku naruszania przez nieuczciwych windykatorów dóbr osobistych najczęściej spotykane jest rozpowszechnianie informacji o zadłużeniu wśród m.in. sąsiadów, pracodawcy czy innych związanych z dłużnikiem osób. Postępowanie karne o ochronę dóbr osobistych można w takich przypadkach wszcząć w oparciu o art. 212 Kodeksu Karnego. – W ekstremalnych przypadkach nieuczciwy windykator może posunąć się do gróźb i szantażu. To również przestępstwo, dodatkowo traktowane przez ustawodawcę surowiej, gdy chodzi właśnie o wymuszanie spłaty wierzytelności. Maksymalny wymiar kary wynosi tu bowiem 5 lat pozbawienia wolności, podczas gdy przy „zwykłej” groźbie są to 3 lata – zwraca uwagę Małgorzata Miś.

 

Warto również pamiętać o wspomnianej już kwestii, że firmy windykacyjne to prywatne podmioty, niemające nic wspólnego z policją, prokuraturą, sądem czy komornikiem – a w związku z tym nieposiadające ich uprawnień. Nie mogą więc straszyć podjęciem ani tym bardziej podejmować działań, takich jak wizyta w celu spisania majątku dłużnika czy zajęcie jego ruchomości. – Zwłaszcza pierwszy kontakt z windykatorem potęguje z reguły już istniejący stres związany z problemami ze spłatą zadłużenia. Dlatego należy koniecznie pamiętać o tym, by wszelkie informacje i działania podawać i wykonywać po spokojnym namyśle, sprawdzając prawa i obowiązki obu stron, a więc dłużnika i windykatora. Jeśli nie jesteśmy pewni tego, że wszystko odbywa się uczciwie i zgodnie z prawem, koniecznie należy skorzystać z pomocy instytucji udzielających wsparcia konsumentom, takich jak choćby rzecznik konsumenta – podsumowuje Małgorzata Miś.

 

 

 

 

Źródło: Stowarzyszenie Ochrony Konsumentów „Aquila”.

Podwyżka stóp procentowych kontra ceny mieszkań

Greendustry wizualizacja
Podwyżka stóp procentowych była nieunikniona, ale mało kto spodziewał się jej na początku października. Dla kredytobiorców oznacza to wzrost przeciętnej raty kredytu, natomiast osoby trzymające pieniądze na lokacie mogą liczyć na niewielkie wzrosty swoich oszczędności. Czy ta sytuacja wpłynie również na ceny mieszkań?

Spis treści:
Kwestia lat
Podwyżka może pomóc
Nie tylko stopy procentowe

Podstawowa stopa procentowa przez lata utrzymywała się na stałym poziomie i wynosiła 1,5%. Dopiero pandemia sprawiła, że NBP postanowiło zmienić swoją strategię tak, by możliwie, jak najszybciej dostosować się do tej nieprzewidywalnej rzeczywistości. Stopę procentową zdegradowano wówczas do poziomu 0,1%, co spowodowało, że byliśmy świadkami exodusu oszczędności Polaków z lokat bankowych oraz ich wzmożonej obecności na rynku kredytów hipotecznych. Kredyty te stały się wtedy niezwykle opłacalne, więc utrzymywał się na nie ogromny popyt. Teraz stopa procentowa wzrosła do poziomu 0,5%, co jest pewnym zaskoczeniem, jednak nie sprawia automatycznie, że rynek się załamie, a Polacy przestaną zaciągać pożyczki.

Kwestia lat

Obecna podwyżka stóp jest zbyt mała, by schłodzić koniunkturę. Kolejne skoki procentowe prawdopodobnie zmniejszą natomiast popyt inwestycyjny, a dopiero w następnej kolejności zainteresowanie konsumentów zakupem mieszkań na własne potrzeby. Taki proces to jednak kwestia nie miesięcy, ale lat. Nabywcy mieszkań na własność jeszcze przez długi czas pozostaną obojętni na podwyżki stóp, o ile gospodarka nie zacznie nagle zwalniać tempa, rynek pracy utrzyma obecną, dobrą kondycję. – Każdy wzrost stóp procentowych ma wpływ na ilość zaciąganych kredytów hipotecznych, ale wzrosty te musiałyby być znacznie wyższe, aby znacząco wpłynąć na rynek mieszkaniowy – ocenia Grzegorz Woźniak, prezes spółki Quelle Locum.
Według ekspertów portalu Rynekpierwotny.pl około 40% popytu mieszkaniowego to dziś zakupy inwestycyjno-spekulacyjne. – W tym przypadku przewidzenie reakcji nabywców jest skomplikowane. Pierwsza od lat podwyżka może wywołać pewien efekt psychologiczny, jednak niekoniecznie musi oznaczać to zmianę dotychczasowych zachowań takich osób na rynku. Stopy NBP są dla nich tylko jednym z wielu czynników decydujących o zakupie – mówi Grzegorz Woźniak. Trzeba również zaznaczyć, że październikowa podwyżka wcale nie oznacza, że oprocentowanie lokat czy kredytów automatycznie wzrośnie. Zdaniem Bartosza Turka z HRE Investments na faktyczne zmiany przyjdzie trochę poczekać – koniunktura przeważnie dostosowuje się do zmian w ciągu kilku miesięcy. Nie zmienia to faktu, że decyzja Rady Polityki Pieniężnej może spowodować, że łączny koszt wszystkich złotowych kredytów mieszkaniowych pójdzie w górę o około 1,5 mld złotych w skali roku.

Podwyżka może pomóc

W warunkach bardzo dużego popytu, przy jednocześnie ograniczonej podaży mieszkań, obecna decyzja Rady Polityki Pieniężnej może mieć stabilizujący wpływ na cały rynek. Dlaczego? Może ona ograniczyć gwałtowne zakupy, dokonywane głównie z chęci wykorzystania historycznie niskich stóp procentowych lub z obawy przed narastającą inflacją. – Może to być sygnał, który spowoduje, że część osób planujących zaciągnięcie kredytu, ostrożniej oszacuje swoje możliwości finansowe i skrupulatnie zapozna się ze scenariuszami wzrostu raty kredytowej. Warto też zauważyć, że cały czas zostają utrzymane inne fundamenty popytu, takie jak rosnące wynagrodzenia, niskie bezrobocie czy brak alternatywy lokowania posiadanych środków. Mieszkania wciąż będą więc atrakcyjne. Lokaty bankowe, mimo że oczywiście wzrosną, to będą to wzrosty raczej kosmetyczne i nie sprawią, że Polacy masowo powrócą do trzymania swoich oszczędności w bankach – twierdzi Grzegorz Woźniak.

Nie tylko stopy procentowe

Faktyczny wpływ na ochłodzenie w branży mogłaby mieć dopiero szybka seria konsekwentnych podwyżek stóp lub przynajmniej ich zapowiedź. Na razie jednak wzrost wartości mieszkań spowodowany inflacją, ograniczeniami w podaży oraz powolnymi procesami administracyjnymi, będzie utrzymywać rozgrzany popyt na nowe lokale. Ich cena nie powinna zaliczyć gwałtownego spadku. – Trzeba pamiętać, że na wzrost cen mieszkań mają wpływ też inne czynniki. Drożejące ziemie, materiały budowlane, wyższe płace dla pracowników to również niezwykle ważne elementy kształtowania się cen na rynku nieruchomości – podsumowuje prezes spółki Quelle Locum.

Bardzo prawdopodobne jest, że na pojedynczej podwyżce stóp procentowych RPP nie poprzestanie. Dominujące jest jednak przekonanie, że wprowadzane przez nią zmiany będą stopniowe i rozsądne, a nie szybkie i gwałtowne. Warto również przypomnieć, że jeszcze przed epidemią, gdy oprocentowanie wynosiło 1,5%, panowało przekonanie, że kredyty są relatywnie tanie, a bankowe lokaty nie chronią oszczędności przed inflacją.

Źródło: Quelle Locum.

Stopy procentowe bez zmian – decyzja Rady Polityki Pieniężnej

entrepreneur-2904772_640

Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła na obecnym – rekordowo niskim – poziomie stopy procentowe NBP. To dobra wiadomość dla kredytobiorców. Ich rata kredytowa nie wzrośnie. Podstawowa stopa NBP wynosi więc – już 32 miesiąc z rzędu – 1,5 proc. 

Ekonomiści jednak są zgodni, że w związku z dość wysoką inflacją, ostatnio na poziomie 2,2 proc. należy się spodziewać podwyżek stóp procentowych w przyszłym roku. Ewentualna seria podwyżek stóp może być odczuwalna dla spłacających kredyty, dlatego dobrze jest się do niej przygotować.

Stopy procentowe bez zmian

nbpRada Polityki Pieniężnej zdecydowała, że w październiku stopy procentowe w Polsce pozostaną na poziomie obowiązującym od marca 2015 r.

Podstawowa stopa procentowa NBP od marca 2015 r. pozostaje na najniższym w historii poziomie 1,5%. Co jakiś czas pojawiają się spekulacje dotyczące jej obniżenia lub terminu, kiedy można spodziewać się podwyżek. Z zapowiedzi szefa banku centralnego wynika, że najprawdopodobniej przez cały 2017 rok stopy się nie zmienią.

Jarosław Sadowski z Expandera podkreśla – że choć utrzymanie stóp na dotychczasowym poziomie to dobra wiadomość dla posiadaczy kredytów, bo raty nie wzrosną – to jednak realnie oprocentowanie kredytów rośnie.

Według danych NBP ich średnie oprocentowanie wzrosło z 4,24% w kwietniu 2015 r. do 4,48% w sierpniu br. W tym przypadku głównymi przyczynami zmian było wprowadzenie podatku bankowego oraz wyższe koszty składek na BFG, wywołane upadłością SKOK-ów i SK Banku.

Sadowski podkreśla, że teoretycznie dobrą informacją jest spadek oprocentowania kredytów konsumpcyjnych z 8,6% do 7,79%. W rzeczywistości koszt takich zobowiązań niemal się nie zmienił w porównaniu z kwietniem 2015 r. Spadek oprocentowania został bowiem zrekompensowany wzrostem prowizji i innych kosztów.

Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych

zloty2Nie ma – przynajmniej na razie – kolejnych obniżek stóp procentowych. Na taką decyzję nie zdecydowała się Rada Polityki Pieniężnej. Oznacza to, że referencyjna stopa NBP będzie nadal wynosić 2,00 proc., stopa lombardowa 3,00 proc., depozytowa 1,00 proc., zaś redyskonta weksli 2,25 proc.

Przewodniczący Rady – Marek Belka – przyznał, że jest pole do kolejnych obniżek stóp, ale czy tak się stanie przesądzi sytuacja w gospodarce, oraz opinie wewnątrz samej rady.

Czynnikiem wpływającym na decyzję może być przedłużająca się deflacja.

Słabe wyniki produkcji przemysłowej w listopadzie

O 0,3 proc. wzrosła produkcja w listopadzie rok do roku. Względem października 2014 spadła o 7,5 proc. To gorsze wyniki od oczekiwań ekonomistów. Pojawiają się głosy, że RPP zareaguje kolejną obniżką stóp procentowych.

Jak podał GUS w 13 branżach odnotowano też spadek  produkcji sprzedanej przemysłu rok do roku. Najbardziej w. w produkcji pozostałego sprzętu transportowego – o 15,6 proc., napojów – o 12,2 proc., w wydobyciu węgla kamiennego i brunatnego – o 7,9 proc., w produkcji koksu i produktów rafinacji ropy naftowej – o 4,3 proc., artykułów spożywczych – o 3,9 proc., w wytwarzaniu i zaopatrywaniu w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę – o 2,3 proc.

W komentarzach ekspertów pojawiają się głosy o wyhamowaniu popytu krajowego, który skutkuje takimi danymi. Zdaniem niektórych analityków ciągle trwająca deflacja plus dane o produkcji przemysłowej będą wywierać silną presję na RPP, by obniżyć stopy procentowe w styczniu 2015.

Stopy procentowe NBP znów w dół!

zlotyO pół procent Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się obniżyć stopy procentowe NBP. Obecnie podstawowa stopa referencyjna jest najniższa w historii i wynosi 2 proc.

Oznacza to obniżenie rat kredytów, jednak wielu ekonomistów zakłada, że na tym obniżki stóp procentowych się nie skończą. Ich zdaniem potrzebne są obniżki głębsze – na poziomie 0,75 – 1 proc.

Na taki stan rzeczy wpływają złe dane gospodarcze – przede wszystkim o słabnącej sprzedaży detalicznej i dynamice produkcji oraz o utrzymującej się deflacji.

 

Oprocentowanie kredytów hipotecznych we wrześniu (RAPORT)

freedigitalphotos.net by Stuart MilesŚrednie oprocentowanie kredytów we wrześniu spadło o 0,14 proc. wynosząc przeciętnie 5,14 proc. (comperia.pl). Mamy  do czynienia z najniższą historycznie stawką WIBOR, która wynosi 2,56 proc. Na dodatek kolejny miesiąc z rzędu przyniósł deflację, co prawie na 100 proc. oznacza kolejną obniżkę stóp procentowych NBP. Wszystko więc wskazuje na to, że kredyty jeszcze stanieją. Przy tak pozytywnych wskaźnikach, co prawda zwiększyła się liczba podpisanych umów kredytowych, ale biorąc pod uwagę warunki – bardzo niewiele.

Jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku osoby pożyczające na mieszkanie w banku zaciągały o ponad 10 procent wyższe kredyty hipoteczne niż w roku ubiegłym. Wg BIK od stycznia do lipca br. podpisanych zostało o 2,6 proc. więcej umów kredytowych (116 tys.) niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.

Dane te, co prawda wskazują, że rynek kredytowy powoli wychodzi z dołka, ale są to ciągle bardzo słabe wyniki, biorąc pod uwagę historycznie niskie stopy procentowe, ciągle niskie ceny mieszkań, mieszkaniowy program MDM, oraz wzrastający sukcesywnie wymóg posiadania wkładu własnego przy kredycie hipotecznym (w przyszłym roku minimalna wysokość wyniesie 10 proc.)

Wśród największych miast wg BIK liczba zaciągniętych kredytów hipotecznych zwiększyła się w Olsztynie (7,5 proc.), Poznaniu (6,8 proc.), Białymstoku (6,2 proc.) i w Warszawie (5 proc.).

Jaką ratę kredytu zapłacimy w przypadku 10 proc. wkładu własnego przy wartości nieruchomości wynoszącej 300 tysięcy złotych. Dla kredytu oprocentowanego w wysokości 5,15 proc. na 30 lat i na kwotę 270 tys. zł (30 tysięcy wkładu) będzie to około 1400 zł miesięcznie w ratach równych.

Przy założeniu, że statystyczny kredytobiorca zarabia na poziomie średniej krajowej, czyli około 2900 zł na rękę miesięcznie, maksymalna wysokość raty, którą będzie w stanie opłacić wyniesie około 1460 zł., a jego zdolność kredytowa wyniesie właśnie około 260 – 270 tysięcy złotych miesięcznie.

Jakie mieszkania w takiej cenie są dostępne na największych rynkach?

Nieruchomości wyceniane na maksymalnie 250 – 300 tysięcy złotych na warszawskim rynku wtórnym mają wśród ofert WGN od około 30 do 54 metrów kwadratowych i maksymalnie 2 pokoje. Średnia stawka za metr kwadratowy nieruchomości wartej ofertowo 300 tys. zł to 6600 zł na rynku warszawskim. Najwyższe stawki i jednocześnie najmniejsze dostępne mieszkania dotyczą takich lokalizacji jak Wola i Mokotów (7500 – 8300 zł za metr mieszkania o powierzchni około 30 – 35 metrów), do 54 metrów w takich dzielnicach jak Ursus, czy Białołęka (około 54 m kw. ze stawką 5000 – 5400 zł za metr).

Na więcej stać oczywiście klientów we Wrocławiu – w przedziale cenowym od 250 do 300 tysięcy złotych, czyli takim, na jaki przy 10 procentowym wkładzie własnym może pozwolić sobie z kredytu średnio zarabiający Polak, na rynku wtórnym w WGN można kupić mieszkania w średniej cenie wynoszącej około 6000 zł za metr i w metrażach od 33 (Krzyki, kawalerka, 1 pokój, cena 8700 zł/ m kw.) do 73 metrów (kamienica, Śródmieście, 4 pokoje, 4000 zł/ m kw.).

W Krakowie dostępność jest gorsza niż we Wrocławiu, natomiast nieco większa niż w stolicy. W cenie 250 – 300 tysięcy złotych można kupić od małych 2 pokojów w centrum (31 metrów po 8300 zł za metr) do 60 m kw. na Kurdwanowie (cena metra – 4900 zł).

W Gdańsku, z kwotą do 300 tys. złotych przeciętnego kredytobiorcę stać na mieszkanie na rynku wtórnym o maksymalnym metrażu wynoszącym 70 – 73 m kw. (lokalizacje – Morena, Sobieszowo, Siedlce, stawka 4000 – 4300 m kw.).

Na największe mieszkanie spośród wiodących rynków stać nas będzie w Poznaniu. W przedziale od 250 do 300 tys. zł można tam kupić maksymalnie nawet 77 metrów kwadratowych (lokalizacja Rataje, 3300 zł/ m kw.).

Czy ciągle atrakcyjne, niskie ceny mieszkań wpłyną na poprawę sprzedaży i tym samym jeszcze rozkręcą akcję kredytową? Ciężko na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno motywatorem dla kredytobiorców może być rosnący wymagalny poziom wkładu własnego. Kredytowaniu się będzie też sprzyjać zbliżająca się kolejna obniżka stóp procentowych NBP.

Marcin Moneta WGN, przy wykorzystaniu danych BIK, comperia.pl

Ceny spadają – utrzymuje się deflacja

dropping-coins-into-glass-bowl-10037577Polska nadal zmaga się z deflacją, to znaczy spadkiem cen. Kolejne dane GUS potwierdzają to zjawisko. W lipcu.wskaźnik cen spadł do minus 0,2 proc. W sierpniu spadek się pogłębił, w porównaniu z sierpniem 2013 roku ceny spadały już o 0,3 proc. Najbardziej spadają ceny żywności. Spadły one o ponad 1 procent, czyli najbardziej od 11 lat.

Deflacja jest różnie oceniana i komentowana przez ekonomistów. Część z nich podkreśla, że to zjawisko jest niekorzystne dla gospodarki. Osłabia przychody do budżetu, wpływa na osłabienie wzrostu gospodarczego i opłacalności produkcji.

Dlatego niewykluczone, że już na najbliższym październikowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na mocne cięcia stóp procentowych, by rozkręcić akcję kredytową. Część ekspertów spodziewa się obniżek stóp o 1 procent. Przypomnijmy, że obecnie podstawowa stopa referencyjna wynosi 2,5 proc. i jest najniższa w historii. Do niedawna spodziewano się, że na przełomie roku RPP zdecyduje się na podwyżki stóp. Teraz jednak prawdopodobne są kolejne cięcia, co oznacza zmniejszenie rat kredytów w złotówkach.

 

RPP zapowiada – stopy procentowe pójdą w dół

Prezes Rady Polityki Pieniężnej zapowiada, że obniżki stóp procentowych są bardzo prawdopodobne. Na razie rada nie zdecydowała się na ten krok, pozostawiając na ostatnim posiedzeniu stopy na tym samym poziomie. Jednocześnie jednak Marek Belka zasygnalizował, że wkrótce ta sytuacja może ulec zmianie. Belka stwierdził, że od decyzji powstrzymała radę sytuacja międzynarodowa, oraz chęć analizy kolejnych cząstkowych danych makroekonomicznych. Jednocześnie jednak zastrzegł, że rada nie musi czekać na kolejną, listopadową projekcję inflacji.

Przypomnijmy, ze wg ostatnich danych GUS po raz pierwszy w historii III RP mieliśmy do czynienia z deflacją, tzn. że ceny spadały. W lipcu były niższe o 0,2 proc. niż rok wcześniej. Na ostatnim posiedzeniu RPP utrzymała stopy na tym samym poziomie – główna stopa referencyjna wynosi więc nadal 2,5 proc.

RPP: stopy procentowe bez zmian

ID-100170991Rada Polityki Pieniężnej na wczorajszym posiedzeniu nie zmieniła stóp procentowych. Oznacza to, że nadal referencyjna stopa NBP wynosi 2,5 proc. w skali roku. Stopa lombardowa wynosi 4,00 proc., depozytowa 1,00 proc., zaś redyskonta weksli 2,75 proc. Decyzja rady odpowiada oczekiwaniom analityków, którzy zakładali, że stopy procentowe się nie zmienią. Eksperci jednak spodziewają się obniżek stóp jeszcze do końca tego roku, w związku z ostatnimi danymi GUS o deflacji. Obecna decyzja RPP oznacza, że raty kredytów nie wzrosną.