Obrót nieruchomościami w 2019 roku

budynek komercyjny
Główny Urząd Statystyczny opublikował analizę „Obrót nieruchomościami w 2019 roku”.

Liczba transakcji kupna/sprzedaży nieruchomości zarejestrowanych w 2019 roku była o 0,4% niższa w stosunku do roku 2018. Wartość przeprowadzonych transakcji ogółem wzrosła zaś o 0,5% w stosunku do roku 2018. Liczba nieruchomości lokalowych sprzedanych w 2019 roku wzrosła o 0,7%, a ich wartość o 7,6% w stosunku do 2018 roku. W przypadku nieruchomości gruntowych zabudowanych odnotowano
spadek zarówno liczby transakcji (o 0,6%) jak i ich wartości (o 5,9%) w stosunku do 2018 r. Nieruchomości gruntowe niezabudowane w 2019 roku spadły zarówno w ujęciu ilościowym (o 1,8%) jak i w ujęciu wartościowym (o 7,0%) w stosunku do 2018 roku. – czytamy w syntezie raportu, który jest opublikowany na oficjalnej stronie Głównego Urzędu Statystycznego.

Rynek pracy po 7 miesiącach pandemii: Czy wszyscy zdali egzamin z home office?

DeathtoStock_Meticulous-09
W ciągu siedmiu miesięcy na polskim rynku pracy zaszły nieodwracalne zmiany. Mowa tu nie tylko o zawirowaniach w poszczególnych branżach, ale też wielkiej, zdalnej rewolucji, która dokonała się na naszych oczach. Gumtree.pl sprawdziło, co dokładnie zmieniło się w podejściu do pracy zdalnej od początku pandemii koronawirusa. O ile wielu pracodawcom udało się pokonać przejściowe problemy związane z brakiem dostępu pracowników do odpowiednich narzędzi, o tyle w kwestiach organizacyjno-prawnych… nie zmieniło się prawie nic.

Spis treści:
Kto może pracować zdalnie?
Wciąż po godzinach i bez pisemnych ustaleń
Szerszy dostęp do narzędzi

Kto może pracować zdalnie?
53% pracowników umysłowych w Polsce cały czas ma możliwość przynajmniej częściowej pracy zdalnej. Jeden na czterech, w związku z pandemią, posiadał taką możliwość, ale w tej chwili jego pracodawca zdecydował o powrocie do pracy stacjonarnej. Pracownicy zapytani o powód braku zgody przełożonych na pracę zdalną, odpowiadają najczęściej, że wynika to ze specyfiki branży (55%). W co piątym przypadku (21%) pracodawca nie podał powodu, zaś jeden na sześciu (17%) miał stwierdzić, że w czasie pracy zdalnej nie ma dostatecznej kontroli nad podwładnymi. 13% badanych odpowiedziało, że ich pracodawca uznał, iż praca zdalna jest nieefektywna. Co ciekawe, taki argument padał najczęściej w przypadku osób pracujących na stanowiskach menedżerskich.

– Praca zdalna zadomowiła się w wielu firmach na dobre, choć bardzo często stosowany jest model hybrydowy – stacjonarno-zdalny. Wyniki badania pokazują jednak wyraźnie, że część polskich przedsiębiorstw traktowała i wciąż traktuje pracę zdalną jako rozwiązanie tymczasowe, doraźne, stosowane wyłącznie w oparciu o analizę sytuacji epidemiologicznej – wyjaśnia Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

Wciąż po godzinach i bez pisemnych ustaleń
W czasie analizy wyników badania przeprowadzonego w kwietniu i maju 2020 roku, wyszła na jaw niepokojąca tendencja. Okazało się, że aż 72% pracowników deklaruje, iż ich pracodawcy sporadycznie lub regularnie kontaktują się z nimi i zlecają zadania również poza wyznaczonymi godzinami pracy. Psychologowie alarmowali, że może to prowadzić do zacierania się granic między pracą a życiem prywatnym. Gumtree.pl sprawdziło, czy w ciągu ostatnich miesięcy zaszły na tym polu zmiany.
W październiku nieznacznie spadł odsetek pracowników, którzy potwierdzają, że ich przełożeni zlecają im pracę po godzinach i wyniósł on w sumie 65%. 27% badanych stwierdziło przy tym, że zdarza się to regularnie (31% w maju), a 38%, że sporadycznie (41% w maju).
– Niestety, wciąż wielu przełożonych w Polsce nie widzi problemu w kontaktowaniu się z podwładnymi po godzinach. Niezmiennie pokutuje myślenie, że home office to elastyczna forma pracy, bo przecież pracownicy mają w domach stały dostęp do służbowego laptopa czy telefonu – tłumaczy Katarzyna Merska z Gumtree.pl.

Działające w Polsce firmy w większości przypadków wciąż nie rozwiązały kwestii uregulowania pracy zdalnej formalnie, na piśmie. Mimo że od końca czerwca obowiązują w ramach Tarczy 4.0 tymczasowe przepisy, regulujące w lakoniczny sposób pracę zdalną, nie znalazły one odzwierciedlenia w postaci aneksów do umów. Obecnie tylko czterech na dziesięciu polskich pracowników umysłowych deklaruje, że możliwość pracy zdalnej jest w ich przypadku uregulowana na piśmie (spadek o 6 pkt. procentowych w stosunku do maja 2020), podobny odsetek pracujących mówi o uregulowaniu ustnym, natomiast co piąty zapytany twierdzi, że kwestia ta nigdy nie była poruszana z pracodawcą, mimo że ten dopuszcza, bądź dopuszczał w czasie największych obostrzeń, możliwość pracy zdalnej.

– Tymczasowy charakter rozwiązań nie sprzyja formalnemu uregulowaniu pracy zdalnej w regulaminie pracy lub w umowach z pracownikami. Szczególnie w dużych firmach operacja nie jest prosta. Wobec rządowych zapowiedzi nowych przepisów pracodawcy wolą czekać – wyjaśnia Mateusz Żydek, ekspert rynku pracy Randstad Polska.

Polscy pracownicy nie mają jednak wątpliwości, że praca zdalna powinna być uregulowania nie tylko w treści umów, ale też w Kodeksie pracy. Uważa tak aż 85% osób biorących udział w badaniu Gumtree.pl. Jak poinformował rząd, już trwają konsultacje społeczne w tej sprawie, gotowy jest również roboczy projekt przepisów, które mają zastąpić obecne regulacje odnoszące się wyłącznie do tzw. telepracy.

Jako najbardziej kluczowe aspekty, które powinny być ujęte w nowych przepisach, respondenci wymieniają: sposób rozliczania pracy zdalnej (69%), wymiar godzinowy pracy zdalnej (66%), ustalenie zasad korzystania ze służbowego sprzętu (59%), a także wymóg uregulowania pracy zdalnej w umowie (55%). Co na to prawnicy?

– Nowelizacja Kodeksu pracy powinna dotyczyć przynajmniej podstawowych kwestii, czyli zobowiązania do uzyskania zgody obu stron na wykonywanie pracy zdalnej oraz do czynienia ustaleń w formie pisemnej, a także ustalenia sposobu rozliczania pracownika z czasu poświęconego na pracę oraz tego, w jakiej formie powinien to ewidencjonować. Ponadto nadal brakuje przepisów dotyczących ponoszenia kosztów eksploatacji mediów w miejscu świadczenia pracy zdalnej – wymienia Aleksandra Kolbus-Kucharska, prawniczka, ekspertka prawa pracy z Kancelarii Świostek Kupski Adwokaci.

Szerszy dostęp do narzędzi
Jest jednak pewna kwestia, która w stosunku do początku pandemii zmieniła się na plus. Chodzi o dostęp do narzędzi pracy w czasie home office. Między majem a październikiem wzrosła liczba pracowników, którzy mają dostęp do służbowego komputera (62% w październiku vs 51% w maju), telefonu komórkowego (42% w październiku vs 35% w maju) oraz internetu opłacanego przez pracodawcę (34% w październiku vs 24% w maju).

Warto jednak przypomnieć, że zgodnie z regulacjami Tarczy 4.0, potrzebne w pracy zdalnej narzędzia, materiały oraz obsługę logistyczną powinien zapewnić pracodawca. Obecnie obowiązująca ustawa mówi jednak, że pracownik może używać własnych narzędzi, o ile umożliwiają poszanowanie i ochronę informacji poufnych i innych tajemnic chronionych prawnie.

Źródło: Gumtree.pl 

E-commerce coraz bardziej profesjonalny dzięki pandemii

g-crescoli-365895-unsplash

Podczas pandemii duża część handlu przeniosła się do sieci – przy obecnym poziomie e-zakupów ich wartość na koniec roku może przekroczyć 15 mld euro*.
Masowo powstają nowe sklepy internetowe – blisko 5,5 tys. w pierwszym półroczu* Te, które były na rynku wcześniej, w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie na e-handel inwestują w nowoczesne rozwiązania, na które wcześniej nie było ich stać. Wzrost e-commerce zwiększa zapotrzebowanie logistyczno-magazynowe i rozwiązania je wspierające.

Spis treści:
Z galerii do internetu
Duzi inwestują, nie chcą dać się dogonić nowej fali
Jak działa RFID w sklepie internetowym

Z galerii do internetu
Wezwania do dystansu społecznego i pozostania w domu w pierwszych tygodniach pandemii zamroziły tradycyjny handel. Galerie handlowe były zamknięte, a inne sklepy zanotowały znaczące spadki obrotów. Wg prognoz Euromonitor, tegoroczna wartość sprzedaży w tradycyjnych sklepach odzieżowych i obuwniczych będzie mniejsza o 21,5%, co oznacza, że rynek skurczy się o 5,5 mld zł. Nie przestaliśmy jednak kupować, ruch z galerii handlowych przeniósł się do sieci. W pierwszym półroczu handel e-commerce zwiększył obroty o 30%. Przy takim poziomie wzrostu eksperci spodziewają się, że cały rok zamknie się ze sprzedażą internetową na poziomie 15 mld euro*. Online kupuje już 72% polskich internautów.

Zapotrzebowanie na zakupy w sieci kreuje podaż – w pierwszym półroczu powstało w Polsce blisko 5,5 tys. nowych sklepów internetowych. Wprawdzie swoją działalność zamknęło w tym czasie nieco ponad 2 tys., ale bilans i tak jest zdecydowanie na plus. Za zwiększenie sprzedaży w internecie odpowiadają nie tylko nowe sklepy, ale także te, które na rynku były obecne już wcześniej. Teraz dzięki zwiększeniu sprzedaży rosną ich przychody. Część zysków inwestują w rozwój i profesjonalizację swojego biznesu.
Duzi inwestują, nie chcą dać się dogonić nowej fali
Sklep internetowy to o wiele więcej niż widzimy wchodząc na jego stronę. W tym roku skokowo wzrosło zapotrzebowanie w obszarach infrastruktury telekomunikacyjnej, logistyczno-magazynowe i rozwiązań usprawniających i przyspieszających działanie.

– Wzrost rynku e-commerce jest widoczny. W pierwszym półroczu odnotowaliśmy rekordowe zamówienia z kilku dużych sklepów internetowych. Najwięksi na rynku inwestują duże pieniądze, żeby nie dać się konkurencji w postaci licznie powstających nowych firm – mówi Mirosław Cieśla Kierownik Sprzedaży Strategicznej w SPIE Building Solutions – dostawcy i implementatora rozwiązań dla handlu, w tym e-commerce.  – Przykładem rozwiązań, w które inwestują kolejne duże sklepy internetowe jest np. RFID czyli system elektronicznego oznaczania (tagowania) produktów. Jeszcze rok temu szeroko stosowała je u siebie tylko jedna firma handlowa, teraz jest ich przynajmniej 3, a kolejne przymierzają się do wdrożenia.

Jak działa RFID w sklepie internetowym
Cały towar, który wchodzi do obrotu jest oznaczony (otagowany) metkami elektronicznymi (metkami RFID lub fizycznym klipsem). Znakowanie odbywa się u źródła – w fabryce. Dzięki temu każdy towar docierający do sklepowego magazynu jest przy użyciu skanera szybko wprowadzany do komputera. Pracownicy sklepu przygotowując wysyłkę ponownie skanują towar sprawdzając czy to, co wychodzi z magazynu jest właściwą rzeczą i tą, którą zamówił klient. W ten sposób nie tylko unika się pomyłek przy wysyłce, ale i przekazuje na stronę sklepu rzeczywisty stan zaopatrzenia. Dzieje się to w sposób płynny i automatyczny. W przypadku wersji z klipsami usuwa się je w rozszywaczu RFID przed wysyłką. Zapakowany towar jest przekazywany na taśmociąg. Tam bramki rejestrujące sygnał z elektronicznej metki lub klipsa dodatkowo sprawdzają, czy zapakowano właściwy towar.
System działa w obydwie strony – jeśli klient odsyła jakiś towar i coś wraca do sklepu jest ponownie skanowane (lub doczepia się klips), a produkt wchodzi z powrotem na stan.
– Obniża się próg inwestycyjny takich rozwiązań. Kilka lat temu były dostępne tylko dla największych sklepów, obecnie koszty spadają. Niedawno o RFID pytała hurtowna elektryczna, która nie jest potentatem w swojej branży. Działa kilka lat, ale duża obecnie sprzedaż on-line sprawia, że rozważają wdrażanie nowoczesnych rozwiązań usprawniających działanie – mówi Mirosław Cieśla ze SPIE Building Solutions.
Wg eksperta znacząco wzrosły także potrzeby związane z systemami antywłamaniowymi – sprzedaż w sklepach internetowych rośnie, muszą mieć więc więcej towaru „pod ręką”, gotowego do wysyłki. Do tego potrzebne są nowe powierzchnie magazynowe, które trzeba chronić i zabezpieczać
Struktura sieci polskiego handlu to ponad 335 tys. sklepów stacjonarnych (oraz 32 tys. sklepów internetowych). Z 437 miliardów złotych wydanych w handlu przed pandemią, około 29 proc. tej kwoty zagospodarowały sklepy w centrach handlowych, a 9 proc. sklepy w kanale e-commerce (dane GFK).

* prognozy organizacji eCommerce Europe i RetailX

 

Źródło: SPIE Building Solutions.

Bezpieczni w sklepach i w pracy – co to dziś oznacza?

alex-holyoake-361922-unsplash
Na co dzień nie zastanawiamy się jak istotne jest zapewnienie odpowiedniej ochrony osobom przebywającym w obiektach handlowych czy w biurowcach. Są jednak osoby, które to drobiazgowo analizują. Gwarancją bezpieczeństwa pracowników oraz klientów galerii handlowych jest zatrudnienie odpowiedniej firmy, czyli takiej, która wie co robi, dysponuje wykwalifikowanymi pracownikami, a także najnowocześniejszymi technologiami, które wspierają jej działania. Dziś, w czasie pandemii, firmy z branży ochrony zyskują nowe kompetencje – m.in. walczą z rozprzestrzenianiem się zakażeń. Taką firmą jest Polski Holding Ochrony, która do bezpieczeństwa podchodzi kompleksowo.

W okresie przedświątecznym galerie handlowe tętnią życiem. Nie inaczej jest teraz. Ograniczona liczba osób w sklepie, czy konieczność zachowania wymogów sanitarnych stawiają przed firmami z branży ochrony nowe wymagania. Mimo reżimu sanitarnego ludzie nie rezygnują z zakupów. Dziś w sklepach czy punktach usługowych, pracownicy ochrony poza zagrożeniami związanymi z kradzieżami, mają także na oku sprawdzanie czy klienci przestrzegają zasad bezpieczeństwa. W przypadku, gdy klienci się do nich nie stosują – ochrona interweniuje. Dla dobra nas wszystkich.
Jednak, aby zapewnić pełne bezpieczeństwo w biurze czy też w sklepie, sama ochrona fizyczna może nie wystarczyć. Miejsca te muszą zostać odpowiednio przygotowane. Dziś ważna jest pewność, że ryzyko zarażenia się koronawirusem w miejscach, w których przebywamy, zostało ograniczone do minimum. Dlatego Polski Holding Ochrony uzupełnia swoją standardową ofertę ochrony osób i mienia o kompleksowe usługi utrzymania czystości.

„Ochrona w obiektach handlowych czy też w biurowcach, dziś staje przed poważnym wyzwaniem. Chronimy już nie tylko przed włamaniami czy kradzieżami. Usługi z zakresu zapobiegania zakażeniom stają się ważną częścią naszej oferty skierowanej do punktów handlowych, małych i większych, a także do biur, w których zdrowie pracowników jest cennym dobrem”. – przekonuje Sebastian Michalkiewicz, Prezes Polskiego Holdingu Ochrony.

 

Źródło: Polski Holding Ochrony.

Prawo pomaga w zakupie bankrutującej firmy

design-desk-display-eyewear-313690
Wkrótce staniemy w obliczu dużej fali upadłości firm. Ostrożne szacunki wskazują, że w najbliższych miesiącach pracę straci nawet kilkaset tysięcy ludzi. Dla wielu przedsiębiorców będzie to dramat i koniec pewnego etapu życia. Dla innych okazja do zrobienia interesu. Zakup bankrutującego przedsiębiorstwa bywa inwestycją, a pomagają w tym przepisy prawa upadłościowego. – wskazują eksperci firmy doradczej Lege Advisors.

Jak to zrobić? Potrzebne jest bankrutujące przedsiębiorstwo oraz zainteresowany inwestor, który chce je kupić. Procedura odbywa się przy udziale syndyka i sądu. Kupujący nabywa wszystko, co tworzy przedsiębiorstwo: majątek, pracowników, umowy, kontrakty, licencje, patenty, tajemnice, ale bez długów, przez które firma ogłasza upadłość. Niestety, jak pokazywała praktyka, od czasu ogłoszenia upadłości do czasu wystawienia oferty sprzedaży mogło minąć wiele miesięcy. W tym czasie przedsiębiorstwo traciło znaczną część potencjału ekonomicznego (klientów, dostawców, kluczowych pracowników), przez co stawało się mało atrakcyjne dla inwestorów. W odpowiedzi na takie problemy w 2016 roku do polskiego systemu prawnego wprowadzono nowy tryb sprzedaży upadającego przedsiębiorstwa – „przygotowana likwidacja”, czyli tzw. „pre-pack”.

Tryb ten polega na tym, że przedsiębiorstwo, które rozpoznaje u siebie przesłanki do złożenia wniosku o upadłość szuka inwestora, czyli nowego właściciela. Takie przedsiębiorstwo, bądź jego wierzyciel, w momencie składania do sądu wniosku o upadłość wskazuje podmiot, który jest zainteresowany zakupem. To rozwiązanie pozwala na zachowanie ciągłości działania firmy, ale już w nowej strukturze właścicielskiej. – wyjaśnia Szymon Mojzesowicz z firmy doradczej Lege Advisors.

Krótko mówiąc, aby stać się nowym właścicielem przedsiębiorstwa w „pre-packu” trzeba być wskazanym we wniosku o zatwierdzenie warunków sprzedaży (dołączony do wniosku o upadłość). Trzeba też uzyskać akceptację sądu i zawrzeć umowę sprzedaży. Niestety wskazanie nabywcy nie oznacza, że na pewno zostanie on właścicielem przedsiębiorstwa. Decyzja należy do sądu, który będzie oczekiwał dobrych argumentów przemawiających za tym, że jest podstawa do prowadzenia przedsiębiorstwa: pieniądze, wiedza i doświadczenie lub wykwalifikowani menadżerowie.

Podstawową zaletą zakupu firmy w „przygotowanej likwidacji” jest to, że nabywca nie odpowiada za zobowiązania pieniężne upadłego podmiotu. Kolejnym walorem jest możliwość nabycia przedsiębiorstwa za korzystną cenę. Wymogiem w „przygotowanej likwidacji” jest sporządzenie przez biegłego sądowego opisu i oszacowania przedsiębiorstwa. Zazwyczaj w przypadku wyceny do „pre-packu” należy zastosować metodę majątkową.

– Nie uwzględnia ona faktu zorganizowania składników majątku w całość i możliwości uzyskiwania dochodu z przedsiębiorstwa. Daje to szanse na zwiększenie wartości przedsiębiorstwa przez nowego właściciela w przypadku skutecznego przeprowadzenia naprawy i zapewnienia rentowności. – mówi Norbert Banaszek z firmy doradczej Lege Advisors.

Wnioskodawca nie musi proponować ceny z oszacowania biegłego sądowego, żeby sąd zatwierdził sprzedaż. Sąd każdorazowo analizuje czy sprzedaż za cenę wskazaną przez wnioskodawcę będzie najlepszym wariantem dla przebiegu konkretnego postępowania upadłościowego.

Podstawowym ryzykiem w nabywaniu przedsiębiorstwa jest nierozpoznanie i dalsze utrzymywanie się przyczyn, które doprowadziły do jego bankructwa. W sytuacji błędnie rozpoznanych przyczyn upadku, zakup firmy w „pre-packu” może stać się źródłem problemów inwestora. Przykładem może być nabycie przedsiębiorstwa, które produkuje przedmioty o malejącym popycie. Obecnie są to np. samodzielne urządzenia GPS do samochodów osobowych.

– Ograniczeniem w „pre-packu” jest stosunkowo krótki czas na znalezienie inwestora, przeprowadzenie z nim rozmów i podjęcie decyzji. Zazwyczaj transakcje sprzedaży mogą trwać wiele miesięcy, ale w przypadku „przygotowanej likwidacji” czas na decyzję jest ograniczony. Chodzi o moment, w którym przedsiębiorstwo musi złożyć wniosek o upadłość. Wymusza to na inwestorze podjęcie decyzji w bardzo krótkim czasie, często bez możliwości przeprowadzenia dokładnego badania Due Diligence. Ograniczony czas nie pomaga również w negocjowaniu z instytucjami finansowymi korzystnych warunków finansowania zakupu przedsiębiorstwa. – mówi Szymon Mojzesowicz z firmy Lege Advisors.

Zakup w „przygotowanej likwidacji” jest przede wszystkim dla kogoś kto ma pomysł i doświadczenie w takim biznesie – szczególnie inne firmy z branży (przejęcie konkurencji, albo przejęcie dostawcy czy odbiorcy). Jest to ciekawa opcja nawet dla inwestora spoza branży – możliwość szybkiego wejścia na określony rynek. Nie trzeba mieć dużych środków, żeby zostać właścicielem przedsiębiorstwa w „pre-packu”. Opracowanie Fundacji Court Watch Polska wskazuje, że najmniejsza kwota zaproponowana w „pre-packu” wyniosła 12 500 zł, a najmniejsza kwota zawartej transakcji 30 000 zł.
Mimo ryzyka i ograniczeń „przygotowana likwidacja” będzie się dalej rozwijać, m.in. dzięki zmianom w prawie upadłościowym, które weszły w życie 24 marca br., i stanie się bardziej dostępna dla inwestorów (obowiązek obwieszczania o złożeniu wniosku o „pre-pack” w Monitorze Sądowym i Gospodarczym). Jest to procedura korzystna zarówno z punktu prawnego (ogranicza istotnie czas postępowania upadłościowego, dzięki temu pozwala na zaspokojenie w większym stopniu wierzycieli), jak również ekonomicznego – pozwala na zachowanie przedsiębiorstwa, a dzięki temu również miejsca pracy czy wpływy z podatków do budżetu.

Źródło: firma doradcza Lege Advisors.

III kwartał przynosi pierwsze skutki pandemii

Garbarczyk_Bozena_2019

W trzecim kwartale roku można już dostrzec wpływ Covid-19 na wyniki rynku biurowego. O ile pierwsza połowa roku napędzona była negocjacjami rozpoczętymi jeszcze przed pandemią, to obecne dane widocznie już pokazują spowolnienie na rynku. Należy przy tym zaznaczyć, że największych zmian w aktywnościach zarówno deweloperów, jak i najemców oczekujemy w kolejnym roku.

Jednym ze wskaźników, który w pewien sposób odzwierciadla obecny nastrój niepewności i oczekiwania jest popyt. Od lipca do września 2020 roku zdecydowanie osłabło zainteresowanie najemców, którzy w ciągu kwartału wynajęli najmniej powierzchni biurowej od dekady – zaledwie 113 000 m kw. (w I połowie roku było to ok. 334 000 m kw.). Dla porównania analogiczny kwartał w ubiegłym roku zanotował rekordowo wysoki popyt na poziomie 284 000 m kw., ale jednocześnie należy tutaj wspomnieć, że część zasług we wspaniałych wynikach najmu za trzy kwartały ub.r. trzeba przypisać kilku dużym transakcjom. Tak niski wskaźnik popytu nie bez przyczyny związany jest z pandemią oraz niepewnością na rynku. Najemcy świadomie wstrzymują podejmowanie długofalowych decyzji, skłaniając się raczej do pozostania w biurze, które do tej pory zajmowali, niż wynajmowanie przestrzeni w nowej lokalizacji czy ekspansja dodatkowej powierzchni.

Interesująca jest również zmiana w strukturze podpisanych umów. Niemal połowa wynajętej w III kwartale powierzchni w Warszawie stanowiły renegocjacji wcześniejszych umów najmu. Tak wysoki wynik dotychczas niespotykany w historii stołecznego rynku biurowego jest potwierdzeniem, że najemcy wybierają bezpieczniejszą opcję i zostają w dotychczasowych lokalizacjach. Dla porównania w okresie I-III kwartał 2019 roku renegocjacje stanowiły 35% wolumeny transakcji, co wówczas było rekordowym wynikiem. Dodatkowym sygnałem płynącym z rynku, a wskazującym na ograniczenie zainteresowania nową powierzchnią jest zdecydowany spadek udziału umów pre-let, które w minionym kwartale wyniosły zaledwie 4% wolumenu popytu (średnia dla pierwszych trzech kwartałów ub.r. to 27%).

Biorąc pod uwagę podaż nowej powierzchni biurowej, to w III kwartale 2020 roku do użytku oddano ponad 131 000 m kw. w ramach sześciu projektów. Zestawiając to z pierwszym półroczem kiedy w ramach 4 inwestycji na rynek warszawski trafiło 107 000 m kw. nowej powierzchni, wynik jest wysoki. Aktualnie w budowie pozostaje ponad 650 000 m kw. Największymi projektami dostarczonymi na stołeczny rynek w ostatnich trzech miesiącach były: kompleks The HUB (dwa budynki) należący do Ghelamco Poland, który łącznie oferuje ok. 89 000 m kw. biur oraz budynek Biura przy Warzelni kompleksu Browary Warszawskie (24 000 m kw.), zrealizowany przez Echo Investment. Mniej optymistyczny wydaje się wskaźnik komercjalizacji nowych budynków. Projekty ukończone w III kwartale w momencie oddania do użytku były zabezpieczone umowami w 66%, podczas gdy budynki ukończone w pierwszej połowie roku były niemal w pełni wynajęte. Za sprawą wysokiej nowej podaży, całkowite istniejące zasoby biurowe w Warszawie na koniec września 2020 roku przekroczyły 5,8 mln m kw.

Spadek aktywności najemców oraz wysoka podaż nowej powierzchni, która nie była w pełni wynajęta, przełożyły się na wzrost współczynnika pustostanów. Z naszych danych wynika, że na koniec września wyniósł on 9,6%, co przekłada się na niemal 560 000 m kw. dostępnej powierzchni od zaraz. Wzrost o 1,7 pp. do poprzedniego kwartału oznacza poziom najwyższy od dwóch lat. Analizując poszczególne obszary koncentracji wzrost współczynnika pustostanów odnotowano niemal w każdej strefie. Wyjątek stanowiła strefa Zachód, a największa zmiana w strefie Centrum, w której ukończono najwięcej nowych inwestycji.
Faktyczna oferta dostępnej od zaraz powierzchni biurowej jest zdecydowanie szersza. Ostatnie miesiące to bliższa analiza rosnącego trendu, którym jest podnajem. Zmiana modelu pracy wymuszona pandemią, przejście na system hybrydowy oraz pogarszająca się sytuacja gospodarcza wymusiła na niektórych firmach oszacowanie swojego zapotrzebowania na powierzchnię biurową od nowa. Co za tym idzie, niektóre organizacje poszukując oszczędności zdecydowały się ograniczyć zajmowaną powierzchnię i podnająć jej część. Na koniec września 2020 roku na stołecznym rynku oferta podnajmu obejmowała już ponad 100 000 m kw. biur gotowych do wynajęcia od zaraz.

Pomimo zmieniającej się sytuacji rynkowej wywoławcze stawki czynszu na stołecznym rynku wciąż utrzymują się na stabilnym poziomie.

Autor: Bożena Garbarczyk, Straszy Konsulatnt w Dziale Badań Rynku Knight Frank.

Strategia na nową normalność

Wirginia Leszczyńska
Do normalności szybko nie wrócimy.  Jesteśmy wszyscy o tym przekonani i jesteśmy tego świadomi.  Będziemy musieli sobie z tym poradzić. Innego wyjścia nie ma – mówi Wirginia Leszczyńska, COO, DL Invest Group.

Spis treści:
W jaki sposób rygory i ograniczenia wpływają na wynajem i zarządzanie powierzchnią biurową?
Jakie oczekiwania mają najemcy?
Logistyka obroniła się przed kryzysem wywołanym pandemią. Jak Pani prognozuje przyszłość tego sektora? 

DL Invest Group inwestuje w nieruchomości oraz jako właściciel zarządza portfelem nieruchomości o wartości ponad miliarda złotych w postaci: parków handlowych, obiektów biurowych oraz obiektów magazynowo- logistycznych. Jak z tej perspektywy ocenia Pani sytuację nieruchomości komercyjnych?

W naszym portfelu nieruchomości znajdują się wszystkie wymienione kategorie nieruchomości. Była to zamierzona dywersyfikacja. Z jednej strony zapewnia ciągły rozwój firmy i różnorodność projektów, a z drugiej strony stanowi pewien bufor bezpieczeństwa na wypadek kryzysu w jednym z tych segmentów nieruchomości. Korzyści takiej strategii widzimy obecnie. Pandemia wpłynęła na wszystkie segmenty nieruchomości. Obserwujemy zmiany w zachowaniach klientów, pracowników i najemców. W najgorszej sytuacji znalazły się obiekty handlowe. Alternatywą dla centrów handlowych stały się parki handlowe. Obiekty te nie mają części wspólnych. Klienci mogą wejść do sklepu, zrobić zakupy i wyjść bez konieczności przemieszczania się wśród dużej grupy ludzi. W czasie pierwszej fali pandemii parki handlowe były otwarte dla większej liczby osób niż centra handlowe. Najemcy rzadko rezygnowali, a wolną powierzchnię szybko zajmowali nowi.

Podobne zjawisko widzimy w obiektach biurowych. Problemy związane z pandemią zgłaszają nam mniejsi najemcy. Oferujemy im elastyczne rozwiązania. Zmieniamy aranżację. Organizujemy relokację. Najemcy w większości wypadków są świadomi rynku oraz swoich oczekiwań. Kształtują je w większym stopniu potrzeby ich pracowników niż oczekiwania i interesy pośredników. Dlatego najemcy preferują partnera zarządzającego własnym obiektem biurowym a nie zarządcę reprezentującego fundusz inwestycyjny, gdzie komunikacja i elastyczność jest ograniczona.
Bardzo dobrze radzą sobie w tej nowej rzeczywistości najemcy w centrach logistycznych. Niektórzy z nich zgłaszają zapotrzebowanie na dodatkową powierzchnię.
Przed nami kolejna odsłona pandemii…

Ludzie z branży nieruchomości komercyjnych zdają sobie sprawę, że trzeba wrócić do pozornej normalności i starać się prowadzić działalność w warunkach rygoru sanitarnego i ograniczeń. Znajdujemy się w stanie kolejnej fali pandemii. Tym razem jesteśmy lepiej przygotowani. Świadomość społeczeństwa jest na wyższym poziomie, a deweloperzy i właściciele obiektów są wyposażeni w odpowiednie procedury i środki bezpieczeństwa. Myślę, że koniec roku będzie spokojniejszy i wyjdziemy z tej sytuacji obronną ręką. Powrót do stanu sprzed pandemii potrwać może nawet kilka lat. W tym czasie będziemy musieli żyć z obecnością wirusa i obostrzeniami. Z naszej perspektywy to bardzo ważny okres. Nie ukrywamy, że wypracowane kompetencje oraz jakość będzie miała teraz zasadnicze znaczenie oraz dużo większą wartość niż w czasach prosperity. Cały czas realizujemy nowe projekty, podpisujemy umowy – w pierwszym półroczu było to ponad 55 umów. Jest to potwierdzenie kompetencji oraz zasadności budowy wewnętrznych struktur komercjalizacji, zarządzania oraz developmentu.

W jaki sposób rygory i ograniczenia wpływają na wynajem i zarządzanie powierzchnią biurową?
Firmy nie rezygnują z powierzchni biurowych. Pracownicy tęsknią za powrotem do normalności. Część firm chętnie wróci do biur. Home office, który krótkoterminowo wydawał się dobrym rozwiązaniem, w opinii wielu najemców długoterminowo stanowi poważny problem dla pracowników – brakuje im warunków do pracy, tracą równowagę pomiędzy czasem na obowiązki zawodowe i odpoczynek. Wielu pracowników straciło tę równowagę. Dlatego oczekują pracy biurowej z zastrzeżeniem pełnych rygorów bezpieczeństwa w miejscu pracy. Prawdopodobnie tak się stanie, gdy korporacje i duże firmy uznają, że powrót jest bezpieczny i możliwy.

Staramy się zapewnić w naszych obiektach wszystkie funkcje ułatwiające życie pracownikom, a przez to większe bezpieczeństwo. Biurowiec w którym znajduje się nasza siedziba DL Piano, przy ulicy Roździeńskiego / Wrocławskiej  w Katowicach, jest tego najlepszym przykładem. W obiekcie znajdują się sklepy spożywcze, piekarnia, sklepy z  artykułami domowymi, sklepy z odzieżą, siłownia, przedszkole, gabinet dentystyczny. Tworzą one kompleks spełniający podstawowe potrzeby zakupowe i usługowe nie tylko klienta odwiedzającego obiekt, ale przede wszystkim pracowników firm wynajmujących biura.

Tworzymy również powierzchnie na wynajem krótkookresowy dla firm poszukujących większej elastyczności najmu ze względu na niepewność sytuacji gospodarczej lub strategię firmy.

Jakie oczekiwania mają najemcy?
Najemcy oczekują elastyczności oraz właścicielskiego zarządzania nieruchomością. Chcą pewności i szybkiej reakcji na zmianę ich potrzeb. Spełniamy te oczekiwania jako lokalny deweloper i właściciel nieruchomości. Jest to nasza przewaga konkurencyjna. Najemcy pytają często o dostępność terenów zielonych, mediów czy energooszczędne rozwiązania techniczne. Niekiedy warunkiem podpisania umowy jest spełnienie wymogów ekologicznych. Wychodzimy im naprzeciw. Stworzyliśmy tereny rekreacyjne, gdzie można odpocząć, pograć w piłkę czy poćwiczyć. W naszych budynkach instalujemy panele słoneczne, wykorzystujemy wodę szarą. Przygotowaliśmy miejsca do ładowania samochodów elektrycznych. Przeznaczyliśmy miejsca dla rowerów, a dla ich właścicieli prysznice.

Jest to świadectwo świadomości ekologicznej najemców czy decyzji korporacyjnych?
Współpracujemy ze świadomymi najemcami, jak również z najemcami wspieranymi przez doradców i brokerów. Jedni i drudzy korzystają z wewnętrznych procedur oceny i wynajmu powierzchni. Oczekiwania związane z ekologią są coraz powszechniejsze wśród najemców obiektów biurowych, gdzie optymalizacja kosztów połączona z rozwiązaniami ekologicznymi jest standardem. Coraz częściej spotykamy się z potrzebami ekologicznymi w przypadku obiektów logistycznych i magazynowych. Przykładem ekologicznego podejścia jest kampus logistyczny DL Invest Park Psary w województwie śląskim. Realizujemy go jako partner zarządzający wraz z DHL Supply Chain  w ramach Joint Venture DHL-DL. Budynki wyposażymy w rozwiązania zgodne z polityką GoGreen DHL. Oznacza to obniżanie kosztów eksploatacyjnych poprzez ocieplenie ścian, zastosowanie systemu odzyskiwania deszczówki i recyklingu wody szarej, jak również zmniejszenie emisji zanieczyszczeń dzięki odnawialnym źródłom energii, energooszczędnemu oświetleniu, recyklingowi odpadów czy systemowi ekologicznego pakowania przesyłek. Optymalizowanie kosztów działalności takiego obiektu wymaga od nas wdrożenia strategii zrównoważonego rozwoju. Wszystkie te  działania umożliwiają osiąganie ponadprzeciętnych oszczędności w utrzymaniu nieruchomości.

Logistyka obroniła się przed kryzysem wywołanym pandemią. Jak Pani prognozuje przyszłość tego sektora?
Otrzymujemy dużo zapytań o powierzchnie zarówno logistyczne jak i produkcyjne. Zarezerwowaliśmy już tereny pod te projekty. Do 2024 r. planujemy wybudować 416 tys. mkw. powierzchni magazynowej. Duże zapotrzebowanie na powierzchnie zgłasza branża e-commerce. Dla tych klientów zbudujemy magazyny w ciągu 2-3 lat. Spodziewamy się dalszego wzrostu tej branży. Otrzymujemy również zapytania o projekty z sektora budownictwa ekologicznego i automotive.
Kryzys jest zagrożeniem, ale i okazją do inwestowania. Pojawią się nieruchomości, które sprostają wyzwaniom pandemii. Jakie kryteria musi spełniać obiekt, by DL Invest Group mógł go kupić?

Najważniejsza jest elastyczność i szybkość działania. Do każdej inwestycji podchodzimy indywidualnie, ponieważ docelowo zostaje ona naszą własnością. Strategia ta różni nas od deweloperów sprzedających obiekt jeszcze w trakcie jego budowy i skupionych na szybkiej komercjalizacji. Naszym założeniem jest budowanie relacji z najemcami w perspektywie ponad 10 lat. Dlatego współpracujemy z najemcami. Znamy ich oczekiwania i możemy szybko na nie reagować.  Najemcy cenią nasze podejście do biznesu i zostają z nami na dłużej, jak Hutchinson czy DHL.
W przypadku nieruchomości kluczowa zawsze jest lokalizacja. Trzeba sporo wysiłku, by znaleźć odpowiednią działkę. Dla branży logistycznej ważna jest infrastruktura, nie tylko w dniu przekazania nieruchomości, lecz w perspektywie 5-10 lat. Ważna jest jej efektywność oraz oddziaływanie inwestycji na lokalną społeczność. Wielu deweloperów tego nie docenia a późniejsze problemy społeczne uderzają wprost w najemców. Dlatego dbamy o każdy szczegół, by uniknąć takiego ryzyka.

Jeśli chodzi o biura, to skupiamy się na centrach z dobrym dojazdem i odpowiednią liczbą miejsc parkingowych. Dodatkowym warunkiem jest możliwość rozwoju handlu i usług, co gwarantuje kompleksowość obiektu. W przypadku parków handlowych skupiamy się na mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma silnej konkurencji. Projekty magazynowe i logistyczne planujemy w największych aglomeracjach Polski, podobnie jak obiekty biurowe. Jeśli chodzi o oferty kupna, to otrzymujmy propozycje. Analizujemy je, ale nie podjęliśmy decyzji.

Źródło: DL Invest Group.

Santander Bank Polska wspiera e-commerce klientów firmowych

markus-spiske-484245-unsplash

Przedsiębiorcy, którzy zdecydowali się na prowadzenie sklepów online, zanotowali wzrost zakupów w ich nowym kanale sprzedaży i ogólnie lepiej radzą sobie finansowo w czasach pandemii – tak wynika z analiz Santander Bank Polska.

Bank chce wspierać klientów, którzy rozwijają biznes w internecie, dlatego we współpracy z platformą Sprzedajemy.pl przygotował dla nich oferty specjalne.

Sprzedajemy.pl to jeden z trzech najczęściej odwiedzanych polskich serwisów ogłoszeniowych, który generuje ruch na poziomie 10 mln użytkowników miesięcznie. Jego popularność stale rośnie – w wyniku COVID-19 Polacy coraz chętniej dokonują zakupów w internecie, natomiast firmy, niesprzedające wcześniej online, muszą nauczyć się, jak być w miejscach, do których przenieśli się ich klienci.

– Pandemia COVID-19 znacznie zwiększyła znaczenie rynku e-commerce – to prawdziwy przełom w handlu. Polacy chętniej kupują online, dlatego tym bardziej istotne jest dziś pomaganie firmom, które chcą przenieść sprzedaż do sieci. W związku z przyspieszeniem rozwoju tego sektora, zapewnienie ruchu na stronach sprzedażowych staje się dla przedsiębiorców coraz większym wyzwaniem, co sprawia, że istotne jest inwestowanie w promocję. Nasza współpraca z serwisem Sprzedajemy.pl odpowiada na te wyzwania – mówi Piotr Mieczkowski, Dyrektor Digital SME w Santander Bank Polska.

We współpracy z portalem Sprzedajemy.pl, Bank przygotował promocję „Sprzedajemy z premią” dla klientów firmowych. Każdy przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, który posiada konto firmowe w banku, wypełni formularz oraz spełni dodatkowe warunki może przystąpić do promocji. Po pozytywnej weryfikacji otrzymuje kod, który po wpisaniu na platformie, zasili konto firmy w Sprzedajemy.pl kwotą 1000 zł na reklamę i pozycjonowanie ogłoszeń w serwisie. Nowi klienci tej platformy otrzymają kolejne 1000 zł w ramach promocji „Otwórz Sklep” (organizatorem promocji jest Sprzedajemy.pl). Premia ta będzie wypłacana w formie zasilenia konta firmowego w serwisie przez 10 miesięcy po 100 zł.

Dodatkowe fundusze czekają natomiast na nowych klientów Santander Bank Polska jako element „Promocji dla Przedsiębiorców V – 3% zwrotu z transakcji bezgotówkowych kartą”. W jej ramach otrzymają oni 3%, maksymalnie do 150 zł miesięcznie, zwrotu z wykonanych transakcji bezgotówkowych dokonanych za pomocą karty. Promocja dla Przedsiębiorców V dotyczy klientów firmowych, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą oraz spełniają pozostałe warunki przystąpienia do promocji wskazane w regulaminie.

Źródło: Santander Bank Polska.

Co Brexit zmieni w funkcjonowaniu polskich przedsiębiorców?

DeathtoStock_Wired3
Pierwszy stycznia 2021 roku może być jednym z najważniejszych dni dla Wielkiej Brytanii i całej Unii Europejskiej. Tego dnia zostanie w pełni zrealizowane pierwsze wyjście kraju członkowskiego ze wspólnoty. Istnieje prawdopodobieństwo, że Zjednoczone Królestwo nie będzie mogło korzystać z przywilejów otwartego rynku i zniesionych ceł. Konsekwencje mogą dotknąć przedsiębiorców z całej UE, którzy sprzedawali lub kupowali towary na wyspach.

Wielka Brytania formalnie opuściła Unię Europejską 31 stycznia 2020 roku. Jednak jeszcze do końca 2020 roku obowiązywał okres przejściowy, w którym państwo pozostawało w strukturach jednolitego rynku oraz Unii Celnej. To umożliwiało utrzymanie swobodnego handlu z pozostałymi 27 krajami członkowskimi i niezakłócony przepływ ludzi. Wraz z nowym rokiem Wielka Brytania stanie się dla UE krajem trzecim – z punktu widzenia formalnego leżącym poza Unią Europejską.

To wydarzenie będzie mieć duże konsekwencje także dla polskiej gospodarki i polskich firm. Obecnie Wielka Brytania jest trzecim największym rynkiem zbytu dla polskich przedsiębiorców, w 2019 roku wartość towarów wysłanych na wyspy z Polski przekroczyła 14 mld euro. Z kolei import z Wielkiej Brytanii do naszego kraju wyniósł nieco ponad 5,5 mld euro. Te dane pokazują, jak ogromna liczba polskich przedsiębiorców będzie narażona na skutki Brexitu. Niezależnie od tego czy Wielka Brytania opuści Unię z umową czy bez, od 2021 roku zmienią się przepisy i eksport towarów na wyspy stanie się znacznie trudniejszy.

„Dotychczas kierowca ciężarówki wioząc towar do Wielkiej Brytanii potrzebował dwóch dokumentów –faktury i listu przewozowego. Po zmianach będzie potrzebował kolejnych dziewięciu – różnych pozwoleń, zaświadczeń, certyfikatów weterynaryjnych czy fitosanitarnych. To pokazuje jaka skala zmian nas czeka” – mówi Michael Dembinski z Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej. „Rząd brytyjski obiecuje, że wiele z nowych obowiązków będzie można załatwić online, w tym celu przygotowywanych jest 10 nowych programów informatycznych. Problem w tym, że nie wszystkie jeszcze działają i nie wiadomo czy i kiedy będą one ze sobą współpracowały na czas” – dodaje Dembinski.

Niektórzy polscy spedytorzy już przed świętami przestali wysyłać ciężarówki do Wielkiej Brytanii, czekając aż sytuacja formalna będzie jasna. Konsekwencje całkowitego wyjścia z UE mogą się odbić także na przedsiębiorcach, którzy dotychczas nie mieli bezpośredniej wymiany handlowej z Wielką Brytanią. Chodzi o firmy, które produkują z materiałów pochodzących z tego kraju. W przypadku scenariusza wyjścia bez umowy, od 2021 trzeba będzie się liczyć z większą liczbą formalności podczas importu materiałów, z wyższymi kosztami związanymi m.in. z cłami czy weryfikacją dotychczasowych certyfikatów UE na sprowadzane produkty. Jeśli większość materiałów użytych do produkcji nie będzie pochodziła z Unii Europejskiej (a materiały pochodzące z Wielkiej Brytanii nie będą już pochodziły z Unii), może być konieczna ponowna certyfikacja produktów.

Dla wszystkich sektorów polskiej gospodarki pełny Brexit oznacza utratę lub utrudnienie dostępu do dużego i chłonnego rynku. Można się spodziewać, że najbardziej dotknięte zostaną podmioty, które działają w branżach o największym udziale w wymianie handlowej między Wielką Brytanią a Polską. Są to producenci maszyn i urządzeń mechanicznych, sektor automotive a także producenci artykułów spożywczych i produktów przemysłu chemicznego. Wydaje się, że poszkodowane będą też firmy działające w branżach, które zostaną obciążone najwyższymi kosztami celnymi. Kwota taryf celnych będzie się różnić, zależnie od towaru. W przypadku wysoko przetworzonych produktów, ten poziom ma być niski (1-3%); natomiast na przykład na żywności mają być wysokie (np. na wołowinę 58%, na ser biały 73%).

„Niezależnie od przyjętego scenariusza dalszej współpracy na poziomie unijnym, Wielka Brytania pozostanie dla polskich przedsiębiorców ważnym rynkiem. Nadal jest piątą największą gospodarką świata, której produkcja przemysłowa stanowi tylko 8,6 proc. wartości dodanej do PKB, więc import towarów ze świata pozostanie dla niej koniecznością. Brexit może zatem okazać się szansą dla polskich firm, które pozostaną zdeterminowane by kontynuować działalność i rozwijać biznes na wyspach mimo możliwych utrudnień.” – wyjaśnia Magdalena Kusa, International Business Manager w Santander Bank Polska. „Z myślą o polskich przedsiębiorcach, którzy prowadzą wymianę handlową z partnerami z Wielkiej Brytanii przygotowaliśmy kilka rozwiązań, które pomogą łatwiej poradzić sobie w nowej sytuacji. Dzięki usługom Biura Bankowości Międzynarodowej w Santander Bank Polska klienci korporacyjni mogą skorzystać z pomocy w otwarciu rachunku w Wielkiej Brytanii czy kontakcie z bankiem na wyspach. Pozyskujemy też informacje o możliwościach biznesowych dla naszych klientów, wspieramy firmy udostępniając finansowanie zagranicą.” – dodaje Kusa.

Wyłączenie Wielkiej Brytanii z zasad obowiązujących na jednolitym rynku unijnym powoduje ograniczenie obszaru, na którym polskie firmy utrzymywały relacje handlowe na korzystnych zasadach. Dla wielu producentów będzie to oznaczało konieczność znalezienia nowych rynków zbytu. W tym może pomóc Santander Trade Portal – platforma cyfrowa dedykowana przedsiębiorcom poszukującym wiarygodnych partnerów biznesowych na rynkach międzynarodowych. Wykorzystując współpracę z 13 światowymi bankami oraz nowoczesne technologie oparte na chmurach obliczeniowych, pomaga nawiązywać i wzmacniać relacje handlowe firm prowadzących handel zagraniczny.
Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A. 

Badanie SAS: na święta Bożego Narodzenia ponad 40 proc. Polaków wyda mniej niż w ubiegłym roku

fabian-blank-78637-unsplash

Kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa sprawił, że wielu polskich konsumentów musi ograniczyć wydatki związane z tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Jak wynika z badania „Experience 2030: Has covid-19 created a new kind of customer?”, przeprowadzonego przez SAS, ponad 17 proc. konsumentów planuje wydać od 25 do 50 proc. mniej niż w 2019 r. To oznacza trudną końcówkę roku dla branży retail.

Spis treści:
Pandemia testem dla handlu
Jak wrocić do gry?

Ponad 40 proc. ankietowanych z Polski planuje przeznaczyć mniej środków na zakupy związane ze świętami Bożego Narodzenia niż w roku ubiegłym, wliczając w to: jedzenie, napoje, prezenty, ubrania, dekoracje, podróże do rodziny i znajomych. Kryzys wywołany przez COVID-19, w tym ograniczenia w zakresie spotkań i zgromadzeń, sprawiły, że klienci mniej chętnie sięgają do portfeli. Jedynie 14 proc. zadeklarowało, że wyda więcej niż w 2019 roku, a wydatki 44 proc. respondentów pozostaną bez zmian.
Rok 2020 był trudny dla firm z wielu branż. Kryzys nie ominął również handlu. Już w marcu przedstawiciele Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług apelowali o wsparcie ze strony banków i rządu. Po zniesieniu lockdownu i chwilowej odwilży w okresie wakacyjnym i wczesnej jesieni, nastąpiła druga fala pandemii, wskutek której podjęto decyzję m.in. o zamknięciu galerii handlowych. Rząd zdecydował się ponownie otworzyć je przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety nie oznacza to, że firmom z branży retail uda się odrobić straty z poprzednich miesięcy.

Pandemia testem dla handlu
Wydawać by się mogło, że przedstawiciele branży retail dobrze radzą sobie w okresie pandemii, przenosząc handel do przestrzeni wirtualnej. Jednak nie dotyczy to wszystkich sektorów. Według prognozy Euromonitor International, spadek sprzedaży w sektorze odzieżowo-obuwniczym jest prognozowany na 20,5 mld zł, w przypadku sklepów budowlanych wyniesie ok. 18 mld zł, meblowych do 14,3 mld zł.
Zdaniem ekspertów firmy SAS elastyczność w zarządzaniu doświadczeniem zakupowym konsumenta ma dziś kluczowe znaczenie. Oznacza to konieczność organizacji sprzedaży w taki sposób, aby zaspokoić niespotykanie zmienny popyt, odpowiedzieć na wzrost znaczenia wygody i bezpieczeństwa robienia zakupów oraz rosnący poziom zaawansowania technologicznego konsumentów.
Jak wynika z „Adyen Retail Report 2020”, 82 proc. konsumentów deklaruje, że będzie wspierać i robić zakupy u sprzedawców, na których mogli liczyć w czasie pandemii. Klienci mają nadzieję, że ta trudna sytuacja wymusi na biznesie poprawę jakości usług. Aż 73 proc. respondentów badania Adyen oczekuje, że przedsiębiorstwa zachowają elastyczność, którą wykazały podczas pandemii. Dlatego firmy muszą włożyć zdecydowanie więcej wysiłku w zdobycie i utrzymanie klienta, a wyższy standard obsługi ukształtuje obraz nowej biznesowej normalności branży retail.

Jak wrocić do gry?
Aby sprostać aktualnym wyzwaniom rynkowym, konieczne staje się wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań analitycznych, które łączą dane z różnych kanałów sprzedażowych i marketingowych oraz wspierają procesy decyzyjne i zarządzanie interakcjami z klientem w tych kanałach. Bez wsparcia zaawansowanych technologii transformacja do modelu handlu omnikanałowego nie jest możliwa. Wykorzystanie analityki i sztucznej inteligencji stanowi podstawę efektywnej komunikacji i interakcji z konsumentami w kanałach cyfrowych, planowania promocji i personalizacji oferty, a w efekcie budowania pozytywnego doświadczenia kupującego. Wykorzystanie rozwiązań analitycznych do planowania bieżących i długofalowych działań może mieć kluczowe znaczenie do skutecznego konkurowania na rynku, a nawet utrzymania się na nim w perspektywie najbliższych miesięcy.

Źródło: SAS Institute.

TSL dekadę temu i dziś – czy branża przewidziała kryzys klimatyczny?

rodrigo-abreu-565091-unsplash
Z jednej strony nacisk na ekologię, z drugiej ponadprzeciętne zanieczyszczenie powietrza, a także: real-time tracking, podziemne centra dystrybucji, powstawanie megamiast i przeniesienie się 75% populacji na tereny zurbanizowane – to nie wizja postapokaliptycznego świata, ale kilka trendów, które według przewidywań sprzed niemal dekady mają zrewolucjonizować branżę transportową do 2050 roku. Tomasz Czyż analizuje branżowe prognozy z ubiegłego dziesięciolecia i sprawdza, czy dzisiejszy transport zmierza w przewidywanym wcześniej kierunku.

Spis treści:
Ciężarówka monitoruje towar, telematyka pomaga oszczędzić
Ekologia na pierwszym miejscu przez galopujący kryzys
Co mają megamiasta do transportu?

Kryzys klimatyczny nie pojawił się znikąd. O jego ryzyku, a w konsekwencji konieczności wprowadzenia ekologicznych rozwiązań i upowszechnienia sprzyjającej ecodrivingowi telematyki, specjaliści branży TSL mówili od lat. W kwestii ekologii autorzy raportu „Delivering Tomorrow; Logistics 2050, a Scenario Study” pomylili się w jednym punkcie – zmiany klimatyczne widzimy o kilkanaście lat wcześniej, niż miało to według nich nastąpić. Również zastraszające tempo zmian, których doświadczył w ciągu ostatniej dekady świat, wpłynęło na to, w jakim kierunku będzie rozwijać się gospodarka, w tym także sektor transportowy. Jak dziś wyglądają przewidywania, które niemal dziesięć lat temu poczynili specjaliści zajmujący się przewozami?

Ciężarówka monitoruje towar, telematyka pomaga oszczędzić

Według autorów raportu „Delivering Tomorrow; Logistics 2050, a Scenario Study”, do 2050 roku standardowym wyposażeniem pojazdu transportowego powinny się stać czujniki monitorujące przestrzeń ładunkową samochodu, także pod kątem materiałów wybuchowych i radioaktywnych. W przyszłości monitoring miałby być integralną częścią planowania przewozów, ponieważ naczepy same „zdecydują”, który fracht powinien wyjechać wcześniej, wyręczając tym samym ludzi w procesie logistycznym. Zdaniem ekspertów część z przewidywań zakładających digitalizację pojazdów już weszła w życie.

– Standardem staje się wyposażanie naczep w narzędzia lokalizacyjne. Dzieje się tak, ponieważ coraz popularniejszą praktyką jest przepinanie naczep, co w praktyce oznacza, że są one udostępniane przewoźnikom przez operatorów logistycznych. To naturalne, że operator logistyczny wypożyczający przewoźnikowi naczepę chce mieć kontrolę nad lokalizacją swojego sprzętu. W grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa i real time visibility – komentuje Tomasz Czyż, ekspert GBOX, Grupa INELOSame naczepy udostępniają w tej chwili dane z szyny CAN, między innymi wartości obciążenia osi czy przebiegu. Jest jednak za wcześnie, żeby mówić o standardowym monitoringu paki. Sądzę, że to obszar, który dopiero będzie się rozwijał – przewiduje.

Dziś branża transportowa lepiej radzi sobie z wdrażaniem rozwiązań telematycznych wspierających real-time tracking, które są coraz popularniejszą opcją wśród polskich przewoźników.

– Polscy transportowcy, wzorem przedsiębiorców z zachodniej Europy, przekonują się do zaawansowanej telematyki, która integruje się również z innymi systemami pojazdów – mówi Tomasz Czyż i dodaje, że sama lokalizacja GPS jest już zbyt prymitywna, żeby dostarczyć wystarczającą ilość danych pomagających zoptymalizować przejazdy, oszczędzić i zwiększyć efektywność.

Telematyka i cyfryzacja danych, które również zdaniem ekspertów PwC[1] kształtują i będą dalej kształtować branżę transportową, to rozwiązania pomagające przewoźnikom opracować strategie oszczędzania w oparciu o konkretne liczby. Dzięki nim przedsiębiorcy transportowi mogą wyeliminować puste przejazdy czy zidentyfikować kontrahentów, którzy nie płacą na czas. Spedytorzy z kolei wyznaczają kierowcom optymalne pod kątem czasu przejazdu, opłat drogowych i ekologii trasy. To wszystko możliwe dzięki skrupulatnej analizie danych, których wyodrębnienie byłoby niemożliwe bez telematyki.

Ekologia na pierwszym miejscu przez galopujący kryzys

Autorzy raportu „Delivering Tomorrow; Logistics 2050, a Scenario Study” w 2012 roku twierdzili, że ludzkość realnie odczuje skutki kryzysu klimatycznego w 2030 roku. Praktyka pokazuje, że już dziś poziom mórz wzrasta, a warunki pogodowe są coraz mniej przewidywalne. Zdaniem specjalistów do 2050 roku normą w transporcie ma stać się korzystanie z oprogramowania tworzonego zgodnie z ideą zrównoważonego rozwoju, co w praktyce oznacza rozwijanie aplikacji zużywających jak najmniej energii.

– Trudno jeszcze mówić o powszechnym wykorzystaniu z takiego oprogramowania, ale nie ulega wątpliwości, że kolejne przepisy wprowadzają restrykcje w zakresie emisji spalin, co naturalnie wpływa na transport. Następuje też rozwój technologii paliw alternatywnych, takich jak LNG. Cyfryzacja w transporcie przyspiesza także możliwość wdrożenia elektromobilności. – komentuje Tomasz Czyż. – Dzięki temu pojazdy są coraz bardziej ekologiczne, spalają mniejsze ilości paliwa oraz emitują mniej szkodliwych gazów. Trzeba pamiętać, że wraz z nowymi normami podwyższane są zazwyczaj opłaty dla pojazdów mieszczących się w „starych” widełkach emisji spalin. W konsekwencji wielu przewoźników wymienia cała flotę, a warto pomyśleć o wdrożeniu zasad ecodrivingu, który jest wspierany przez narzędzia telematyczne.

Co mają megamiasta do transportu?

Przewiduje się, że w 2050 r. aż 75% populacji będzie mieszkało na terenach zurbanizowanych. Silnie rozwijać maja się megamiasta, stanowiące centra ekonomiczne i produkcyjne świata przyszłości. Transport, odpowiadający wg szacunków International Energy Agency za 1/5 globalnej emisji CO2, stanowi problem w obszarach miejskich już dzisiaj i brak kontroli w tym aspekcie przyczyni się z pewnością do jeszcze większych zatorów, niższej przepustowości i wzrostu zanieczyszczenia powietrza. Autorzy raportu przewidują, że ten problem mogą rozwiązać podziemne centra logistyczne. Choć trudno przewidzieć, czy ciężarówki faktycznie znikną z miejskiego horyzontu, wprowadzane przepisy rzeczywiście coraz częściej uniemożliwiają im wjazd na takie tereny.

– Rosnąca liczba przejazdów to ogromny problem dla przepustowości dróg i środowiska. Nieustannie testowane są różne rozwiązania mające zwiększyć ładowność pojazdów: dłuższe naczepy, które zabiorą więcej palet, lub łączenie kilku przyczep w jeden „pociąg drogowy”. Niestety takie rozwiązania sprawdzają się głównie w Australii, ponieważ europejska infrastruktura drogowa nie jest do nich przystosowana – mówi Tomasz Czyż. – Na skutek wyprowadzenia ruchu ciężarówek z miast magazyny i centra dystrybucyjne otwierają się na obrzeżach, a same dostawy do konkretnych punktów wykonują mniejsze pojazdy. Być może w przyszłości autonomiczne ciężarówki będą same dowoziły towar pomiędzy magazynami. Takie testy, choć na mniejszą skalę, są już prowadzone – podsumowuje.

[1] PwC, „Transport przyszłości: Raport o perspektywach rozwoju transportu drogowego w Polsce w latach 2020-2030”

Źródło: Grupa INELO.

Przychody właścicieli centrów handlowych w 2020 r. mniejsze nawet o 35 proc.

leslie-holder-555818-unsplash
Efektem zamknięcia centrów handlowych w czasie pandemii jest luka w przychodach ich właścicieli sięgająca poziomu od 3,2 do nawet 3,6 mld zł, czyli ok. 30-35 proc. rocznych przychodów – wynika z raportu “Centra handlowe na zakręcie. Wpływ COVID-19”, przygotowanego przez firmę doradczą PwC we współpracy z Polską Radą Centrów Handlowych. W raporcie nie uwzględniono ponownego zamknięcia centrów handlowych w listopadzie ze względu na niezakończony okres rozliczeniowy podczas przeprowadzania analizy. Eksperci podkreślają, że problemy finansowe branży handlowej, zarówno najemców, jak i wynajmujących, mogą silnie wpłynąć na całą gospodarkę, w tym na miejsca pracy – obecnie w centrach handlowych w Polsce pracuje ponad 400 tys. osób.

Autorzy raportu szacują, że luka w przychodach właścicieli centrów handlowych w 2020 r. wynosi od 3,2 do 3,6 mld zł, co stanowi ok. 30-35% rocznych przychodów. To bezpośredni efekt 7-tygodniowego wiosennego zamknięcia centrów handlowych w związku z trwającą pandemią COVID-19 i zwolnień najemców z czynszu, co daje kwotę od 1,3 do 1,4 mld zł oraz obniżek czynszów udzielonych przez wynajmujących na rzecz najemców do końca roku w wysokości od ok.1,9 do 2,2 mld zł. Jednocześnie, właściciele cały czas ponoszą stałe koszty z tytułu utrzymania nieruchomości, ich zarządzania oraz obsługi długu bankowego.

„Pandemia pogorszyła sytuację finansową zarówno najemców, jak i wynajmujących. Zamknięcie centrów handlowych na wiosnę oraz w listopadzie, działalność w nowej rzeczywistości i rygorze sanitarnym odbiły się na wynikach branży. Po ponownym otwarciu centrów handlowych 4 maja zarówno średni poziom liczby odwiedzających, jak i obroty najemców, pozostawały niższe niż w analogicznych okresach lat ubiegłych. Co ważne, uruchomione tarcze antykryzysowe i finansowe w ograniczonym stopniu obejmują właścicieli centrów handlowych. Działają oni bowiem w modelu spółek celowych, niezatrudniających bezpośrednio pracowników. Taka forma działalności wynika wprost z wymogów instytucji finansujących budowę lub zakup nieruchomości, np. banków” – mówi Kinga Barchoń, partner w PwC, lider sektora nieruchomości.

Z danych zebranych w raporcie wynika, że udział handlu w PKB Polski w 2019 r. wyniósł 15,5%. Centra handlowe stanowią istotny element polskiej gospodarki – ich wpływy do budżetu z tytułu VAT w poprzednim roku wyniosły ok. 21 mld zł, a 2,4 mld zł wpływa rocznie do budżetów państwa i samorządów od właścicieli centrów handlowych i najemców łącznie z tytułu CIT, podatku od nieruchomości oraz opłaty za użytkowanie wieczyste. W centrach handlowych w Polsce pracuje ponad 400 tys. osób, które wpłacają do budżetu państwa rocznie ok. 6,8 mld zł z tytułu PIT i składek na ubezpieczenie społeczne.

„Rynek centrów handlowych tworzą wynajmujący i najemcy, a także setki firm zajmujących się bieżącą obsługą obiektów handlowych: sprzątaniem, ochroną, obsługą techniczną, księgowością, zarządzaniem nieruchomościami czy obsługą imprez. To podmioty zatrudniające tysiące pracowników i tworzące wspólnie system naczyń połączonych. Sektor centrów handlowych, ze względu na sposób finansowania projektów, jest także silnie powiązany z sektorem bankowym. W przypadku centrów handlowych zgodnie z umowami kredytowymi, właściciele nie tylko muszą spłacać raty kapitałowo-odsetkowe, ale również utrzymywać wybrane wskaźniki na określonym poziomie. Niespełnianie tych wymagań rodzi poważne konsekwencje – nawet ryzyko restrukturyzacji, czy wypowiedzenia umowy kredytowej. Problemy jednych podmiotów wpływają na kondycję pozostałych i w efekcie całej gospodarki. Właściwie ukierunkowana pomoc państwa umożliwiłaby wszystkim przedstawicielom branży wywiązanie się ze swoich zadań oraz regulowanie zobowiązań finansowych, w tym zobowiązań czynszowych oraz rat kapitałowo-odsetkowych na rzecz banków. W konsekwencji pozwoli to uniknąć destabilizacji rynku, szeregu bankructw, czy likwidacji miejsc pracy na masową skalę” – mówi Jan Dębski, Prezes Zarządu Polskiej Rady Centrów Handlowych.

 

Raport został opracowany przez firmę doradczą PwC we współpracy z Polską Radą Centrów Handlowych.

43% Polaków odczuło w ostatnim czasie pogorszenie nastroju. Przyczyny – epidemia, finanse i polityka

ariadna
Aż 43% Polaków zauważa u siebie pogorszenie nastroju i samopoczucia w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Większość (54%) jako przyczynę podaje epidemię koronawirusa i związane z nią obostrzenia, sytuację finansową (36%) i co ciekawe – sytuację polityczną w kraju (35%). Ponad co trzeciemu Polakowi (36%) doskwiera samotność, a prawie co piąty (17%) przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przyjmował środki antydepresyjne lub uspokajające – tak wynika z badania przeprowadzonego dla serwisu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna.

43% badanych twierdzi, że ich nastrój i samopoczucie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy pogorszyły się w porównaniu do wcześniejszego okresu. Co ciekawe, stosunkowo częściej są to kobiety (50%) niż mężczyźni (35%). O ile w przypadku elektoratu Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz Polski 2050 Szymona Hołowni przeważają osoby, których samopoczucie się pogorszyło w ostatnim czasie (52%, 54% i 50%), to wśród większości wyborców Prawa i Sprawiedliwości (60%) nastrój nie uległ zmianie, a zaledwie 31% z nich twierdzi, że się pogorszył.

Prawie połowa Polaków (48%) nie zauważyła żadnych zmian w swoim nastroju i samopoczuciu, a prawie co dziesiąty (9%) stwierdza nawet poprawę.

Osoby, których nastrój i samopoczucie uległy pogorszeniu w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, jako główną przyczynę i winowajczynię takiego stanu rzeczy wskazują panującą epidemię koronawirusa i związane z nią obostrzenia (54%). Na drugim miejscu niemal na równi lokują się: sytuacja finansowa (36%) i sytuacja polityczna w kraju (35%). Stan własnego zdrowia lub bliskich znalazł się na czwartym miejscu (29%), a na kolejnym – samotność (24%).

Badanie po raz kolejny pokazało, jak bardzo kwestie polityczne różnią wyborców Prawa
i Sprawiedliwości od wyborców opozycji.  Osoby, które chciałyby w najbliższych wyborach zagłosować na Koalicję Obywatelską lub Polskę 2050 Szymona Hołowni, jako drugi najważniejszy powód swojego pogorszenia nastroju wskazują sytuację polityczną w kraju (50%, 54%), a osoby, które planują oddać swój głos na Lewicę – nawet na pierwszym miejscu (63%). Z kolei wśród elektoratu partii rządzącej sytuacja polityczna znalazła się dopiero na szóstym miejscu. Na drugim znalazł się stan własnego zdrowia lub bliskich (35%), a na trzecim – zła pogoda (30%).

Ponad co trzeci Polak (36%) przyznaje, że doskwiera mu samotność. Więcej takich osób jest wśród kobiet (39%) niż mężczyzn (33%), w elektoracie Lewicy (47%) i Polski 2050 Szymona Hołowni (41%) niż w elektoracie PiS (35%) i Koalicji Obywatelskiej (31%).

Dodatkowo, prawie co piąty badany (17%) przyznaje się do zażywania w ciągu ostatnich miesięcy środków poprawiających nastrój lub samopoczucie, np. antydepresyjnych czy uspokajających.
W przypadku odpowiedzi na to pytanie zarówno kobiety, jak i mężczyźni, a także wyborcy partii rządzącej i opozycyjnych byli wyjątkowo zgodni.

„Pandemia koronawirusa i problemy z nią związane bardzo wpłynęły na psychikę wielu osób. Odczuwają one pogorszenie nastroju, biorą antydepresanty czy środki uspokajające, doskwiera im samotność pogłębiona przez konieczność pozostania w domach. O ile tematy polityczne  bardzo dzielą społeczeństwo, to kwestie samotności i problemów psychicznych są ponad podziałami. Już teraz konieczne jest wypracowanie i wdrażanie rozwiązań tak, byśmy po epidemii koronawirusa nie musieli się mierzyć z epidemią problemów psychicznych” – mówi Alicja Defratyka, autorka projektu ciekaweliczby.pl

————————————————————————————

Nota metodologiczna: Badanie przeprowadzone dla serwisu ciekaweliczby.pl na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna. Próba ogólnopolska losowo-kwotowa N=1079 osób w wieku od 18 lat wzwyż. Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Termin realizacji: 4 – 8 grudnia 2020 roku. Metoda: CAWI

Ciekaweliczby.pl to autorski projekt edukacyjny przybliżający opinii publicznej warte poznania fakty oparte o konkretne dane liczbowe. Ideą jest prezentowanie danych tak, by każdy mógł łatwo wyciągnąć z nich obiektywne wnioski i krytycznie spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość. To cenna umiejętność w dobie post-prawdy, gdy granice między faktem i opinią, prawdą i fałszem, informacją i dezinformacją coraz bardziej się zacierają.

Ariadna to ogólnopolski panel badawczy audytowany przez Organizację Firm Badania Opinii Rynku (OFBOR). 

materiał prasowy

Koronawirus a zakupy: w drugiej fali Polacy wydają więcej i wybierają droższe produkty

DeathtoStock_Wired4
Dane zebrane z zarejestrowanych paragonów w programach lojalnościowych Blovly, potwierdzają, że na jesienny wzrost zachorowań zareagowaliśmy z relatywnym spokojem, co przekłada się na nasze nawyki zakupowe. Indywidualnej analizie poddano też wydatki mieszkańców 5 największych miast Polski – w jaki sposób koronawirus wpłynął na dokonywane przez nich zakupy?

Spis treści:
Kwarantanna a zakupy – jak kształtowały się trendy konsumenckie
Druga fala przyniosła większą stabilność
Koronawirus a zakupy mieszkańców poszczególnych miast
Dane zakupowe mogą wesprzeć miasta w drugiej fali
Koronawirus, zakupy i lojalność klientów

Kwarantanna a zakupy – jak kształtowały się trendy konsumenckie
Na początku marca wraz z pojawieniem się pierwszych potwierdzonych przypadków koronawirusa, rząd zaczął stopniowo wprowadzać kolejne obostrzenia. Polacy szturmem ruszyli do sklepów, przede wszystkim po artykuły podstawowe, takie jak produkty spożywcze z dłuższą datą przydatności do spożycia, płyny do dezynfekcji, maseczki oraz chemię. Jednak tendencję do ostrożniejszego dysponowania budżetem widać, kiedy porównamy wartości paragonów rok do roku.
W analogicznym okresie 2019 r., wartość naszego koszyka była aż o 26 proc. wyższa.

Druga fala przyniosła większą stabilność
Podczas drugiej fali pandemii zachowania konsumentów nieco się odwróciły. Strach związany z koronawirusem i ewentualną kwarantanną zmalał. Klienci kupują mniej produktów, ale wydają stosunkowo więcej pieniędzy. Polacy nie robią już zapasów żywności, ale wybierają droższe produkty.

– Podczas pierwszej fali pandemii kupowaliśmy więcej, ale taniej. Zaobserwowaliśmy, że przyzwyczajenia zakupowe polskich konsumentów różnią się od siebie znacząco
w obu okresach. Średnia dzienna wartość paragonu w okresie 4 marca – 2 kwietnia, wyniosła 55 zł. Natomiast w drugiej fali średnia wartość koszyka kształtowała się już na poziomie 89 zł, co daje wzrost o 61,5 proc. Może to sugerować, że czujemy się spokojniejsi o naszą sytuację finansową. Za to w pierwszych miesiącach trwania pandemii jednorazowo wkładaliśmy do koszyka więcej produktów. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że chętniej robiliśmy zapasy, a do sklepów, ze względów bezpieczeństwa, wybieraliśmy się rzadziej – mówi Krystian Dylewski, General Manager 2take.it.

Wzrost wartości paragonu w drugiej fali, w zestawieniu z mniejszą liczbą produktów przekładają się także na wzrost średniej ceny wybieranych przez konsumentów towarów, który w stosunku do przełomu marca i kwietnia wynosi 15,4 proc.

Koronawirus a zakupy mieszkańców poszczególnych miast
Dane z systemu Blovly pokazują, w jaki sposób kształtowały się zachowania mieszkańców pięciu największych miast w Polsce. Wnioski? Ogólne trendy konsumenckie w większości aglomeracji pozostają zbliżone, choć zdarzają się wyjątki.
– W okresie marzec – kwiecień najwięcej wydawali mieszkańcy Krakowa, a najmniej mieszkańcy Łodzi. Natomiast od września do października w Warszawie, Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu odnotowaliśmy wzrost wartości paragonów – odwrotna tendencja zarysowała się jedynie w Krakowie – komentuje Krystian Dylewski, 2take.it.
W pierwszej fali koronawirusa to właśnie w stolicy Małopolski zanotowano najwyższą średnią dzienną kwotę na paragonie w wysokości 139 zł. Z kolei w drugiej fali, przy takiej samej ilości produktów, które lądowały w koszykach krakowiacy kupowali produkty nieco tańsze. Co więcej, Kraków jako jedyne miasto odnotował wtedy spadek wartości paragonu. Być może wynika to z faktu, że stolica Małopolski dosyć wcześnie stała się żółtą strefą.

Na drugim miejscu pod względem wydatków w pierwszej fali plasuje się Warszawa ze średnią wartością koszyka 83,5 zł. Jednak w przeciwieństwie do Krakowa, widzimy 40% wzrost wartości paragonu dla drugiej fali. W pierwszej fali warszawiacy kupowali więcej produktów niż mieszkańcy Łodzi, Poznania czy Wrocławia, gdzie zarejestrowano najmniejszą liczbę produktów na paragonie na początku pandemii. Porównując do siebie obie fale, widzimy, że w Łodzi zarejestrowano największy wzrost kwoty na paragonie w porównaniu do pierwszego okresu, o blisko 60%, co może świadczyć o tym, że łodzianie podeszli do drugiej fali pandemii z większym dystansem i mniejszymi obawami.

Dane zakupowe mogą wesprzeć miasta w drugiej fali
Jak podaje Deloitte polscy konsumenci nie wrócili do swoich zakupowych przyzwyczajeń sprzed koronawirusa. Sytuacja epidemiczna w kraju nadal jest dynamiczna, zmieniają się wprowadzane przepisy covidowe i obostrzenia. Mali i średni przedsiębiorcy nadal potrzebują wsparcia, nie tylko na poziomie ogólnopolskim, ale i na tym lokalnym, samorządowym.

– W obliczu wyzwania stoi obecnie, nie tylko krajowa gospodarka, ale również lokalni przedsiębiorcy oraz zarządcy miast i gmin. Tym ostatnim z pomocą mogą przyjść dane pozyskiwane za pomocą programów lojalnościowych dedykowanych konkretnym ośrodkom miejskim. To kopalnia informacji, dzięki którym możemy dowiedzieć się m.in. gdzie dokonywane są zakupy, jaka jest średnia wartość koszyka i jakie kategorie produktów najczęściej wybierają konsumenci. Ich analiza przy wsparciu algorytmów AI ułatwia zarządzanie handlem w mieście i pozwala wspierać lokalny biznes. Samorządy mogą zobaczyć czarno na białym, jak radzą sobie poszczególne przestrzenie handlowe i mogą bardziej świadomie podejmować decyzje o tym jak je wspierać – mówi Michał Dylewski, szef programów lojalnościowych w 2take.it

Koronawirus, zakupy i lojalność klientów
Programy lojalnościowe dedykowane miastom pomagają również zachęcać mieszkańców do wsparcia lokalnych punktów handlowych i usług. Jak wynika
z niedawnej analizy McKinsey, pandemia zachwiała lojalnością konsumentów. Ponad 60 proc. z nich od marca 2020 próbowało nowych zachowań zakupowych. Zwłaszcza teraz warto zatem zawalczyć o zjednanie sobie przychylności klientów.
Przeanalizowane dane z paragonów zarejestrowanych w programach lojalnościowych systemu Blovly, pochodzą z okresów 4.03.2020 – 2.04.2020 oraz 14.09.2020 – 13.10.2020, które można przyjąć za początek odpowiednio pierwszej i drugiej fali pandemii. Pierwszy analizowany okres rozpoczyna wykrycie pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce. Drugi natomiast obejmuje znaczne jesienne wzrosty zachorowań (19 września po raz pierwszy odnotowano
w Polsce ponad 1000 nowych przypadków koronawirusa).

Ostrożnościowe podejście banków w dobie pandemii

Grzegorz Chmielak_Knight_Frank

Nabierająca od roku rozpędu pandemia, która w marcu dotarła również do Polski, mniej i bardziej dotkliwie dotknęła większość sektorów gospdarki. System domina powoduje, że podmioty współpracujące z branżami przeżywającymi obecnie kryzys również go odczuwają. Jak na pandemię zareagowały instytucje finansowe, które są nieodłącznym partnerem inwestorów na rynku inwestycyjnym w obszarze nieruchomości?

Zakończony rekordem rok 2019, rozpoczęte transakcje i plany inwestycyjne dużych międzynarodowych podmiotów pozwalały spodziewać się kolejnego sukcesu w tym obszarze. Jednak rozprzestrzeniająca się pandemia Covid-19 wyhamowała toczące się transakcje. Należy przy tym zaznaczyć, że spowolnienie było narzucone sytuacją, z którą do tej pory nie spotkaliśmy się na taką skalę. Wprowadzone ograniczenia w przemieszczaniu się, a przez to utrudniony dostęp do nieruchomościu i niezbędnych urzędów, wydłużył lub odłożył w czasie proces podejmowania decyzji przez inwestorów. Również instytucje finansowe zaczęły bardziej ostrożnie podchodzić do nowych projektów.

„W początkowym okresie pandemii banki zaczęły, z oczywistych względów, formułować oczekiwania co do pogłębionych analiz rynku. Dodatkowo pojawiły się wymogi odnośnie analizy wrażliwości wartości nieruchomości oraz wpływu stóp kapitalizacji i czynszu. Spotkaliśmy się również z taką sytuacją, że sektorowe organizacje zawodowe zrzeszające rzeczoznawców, np. RICS, zaleciły stosowanie w raportach z wycen nieruchomoścu dodatkowych klauzul, które były i są określane jako klauzule dotyczcę istotnej niepewności wyceny ze względu na pandemię. W tym kontekście zjawisko te, traktowane jako bez precedensu, utrudniało zebranie odpowienich danych porównawczych i transakcyjnych, jeżeli chodzi o czynsze i transakcje nieruchmościami w początkowym okresie. Cieszyć należy fakt, że widoczny już powoli powrót rynku do swojej aktywności oraz zwiększone zainteresowanie transakcjami w kilku segmentach spowodowało, że wspomniana klauzula, która budziła sporo kontrowersji i pytań ze strony odbiorów wyceny, została zamieniona na komenatrz dotyczący sytuacji rynkowej” – komentuje Grzegorz Chmielak, Partner, Dyrektor Działu Wycen na region Europy Środkowo-Wschodniej w Knight Frank.

Jak można było łatwo zaobserwować, rynek na pandemię zareagował bardzo szybko, a pierwszą reakcją banków był wzrost kosztów finansowania. Co spowodowało wzrost marż przy kredytach udzialanych na finansowanie nieruchomości komercyjnych? Jaki inne parametry miały wpływ na wspomniany wzrost? Czy z perspektywy czasu, który upłynął od początku pandemii, podejście banków zmieniło się i jakie są perspektywy na przszłość?

Zdaniem Bartomieja Bareja, Dyrektora w Departamencie Nieruchmości w Santander Bank Polska „To jest bardzo trudny rok, nietypowy pod kątem samej sytuacji i niepewności na rynku. Po początkowym szoku, który wszysycy przeżyli w marcu, kiedy rynek chwilowo zamarł, a finansowanie transakcji zostalo wtrzymane, wszystko powoli zaczęło wracać na właściwe tory. Marże banków wzrosły w stosunku do trudniejszych projektów i wynika to m.in. ze wzrostu ryzyka i niepewności, które pojawiły się na rynku. O ile na początku ostrożnie podchodziliśmy w ogóle do nowego finansowania, o tyle obecnie indywidualnie analizujemy każdy sektor. Najbardziej dotknięty sytuacją sektor handlowy będzie odczuwać skutki pandemii jeszcze przez dłuższy czas, a ostrożność banków w jego przypadku będzie wzmożona. Pozostałe sektory, takie jak magazynowy, mieszkaniowy czy biurowy, które nie ucierpiały tak bardzo, mogą z czasem liczyć na bardziej agresywne podejście banków.

Zaczących zawirowań nie zuważyli eksperci banku PKO Bank Polski. Szczegółowo wyjaśnia to Agata Gola, Head of Property Finance – „Z naszej perspektywy okres zawieszenia trwał bardzo krótko. Może to wynikać z faktu, że jako wiodący bank w Polsce, od lat stabilnie osadzona w polskiej gosporadce, jesteśmy w stanie dość szbko pewne trendy wychwycić, a co za tym idzie szybciej na nie reagować, w porównaniu z instytucjami działającymi na globalnych rynkach. Cały czas pozostawaliśmy w dialogu z naszymi obecnymi klientami, szczególnie jeżeli wymagali dodatkowego wsparcia. Procesy kredytowe rzeczywiście trochę się wydłużyły, ale wynikało to z dość dokładnej analizy projektów. Obecnie proponujemy mniej agresywne struktury, niż te oferowane przed pandemią. W przypadku naszej istytucji klienci nie odczuli znaczącego wzrostu marż. Przy okazji, warto tutaj odnieść się i porównać sytacje dotczące zawirowania rynkowego w 2008 roku i obecnie. Jeżeli mówimy o marżach, to są one wypadkową różnych elementów, a jednym z bardziej znaczących jest płynność sektora. Obie sytuacje różnią się diamentralnie, gdyż w 2008 roku sektor zamarł, a płynność była właściciwie zerowa. Sytuacja w 2020 roku jest inna, zarówno w początkowej fazie pandemii, jak i na wczesnym etapie stabilizacji, płynność polskiego sektora bankowego była olbrzymia. Mamy obecnie w sektorze bankowym w Polsce najniższy wskaźnik kredytów do depozytów w historii. Kluczowe natomiast jest to, jak banki oceniają ryzyko danego sektora i jaka jest ich skłonnośc do jego finansowania.”

Do kwestii płynności finansowej nawiązuje również Artur Niski, Director, Real Estate Finance w ING Bank Śląski – „W początkowym okresie pandemii rzeczywiście płynność była ograniczona. Wynikało to z tego, że banki analizowały wpływ całej sytuacji na istniejący portfel kredytowy oraz na miary kapitałowe i regulacyjne. Zaobserowaliśmy na rynku zjawisko – duże firmy w całości wykorzystywały zapasowe odnawialne linie kredytowe, z których wcześniej nie korzystały. Spowodowało to krótkoterminowy odpływ środków, a co za tym idzie banki chciały przeanalizować, jak wpływnie to na ich płynność i wszystkie miary regulacyjne. Drugim czynnikiem, który wpłynął na dostępność i ceny finansowania był wzrost niepewności, a przez to wzrost oczekiwanej premii za ryzyko. Na pewno też w tym wczesnym okresie wzrosły koszty refinansowania przez banki. Na rynku listów zastawnych obserwowaliśmy wzrost rentowności co przekładało się na koszty pozyskania finansowania przez banki hipoteczne. Od zawsze instytucje finansowe preferowały podejście ostrożnościowe, stawiajac na pierwszym miejscu bezpieczeństwo depozytów. Obecnie procesowanie transakcji uzależnione jest od sektora nieruchomości. Z tym wiążą się również koszty finansowania, gdzie dostrzec można pewną polaryzację. W przypadku bardziej oportunistycznych projektów, w tym deweloperskich, marże rzeczywiście wzrosły, często znacząco. Natomiast dla najbardziej defensywnych projektów, poszukiwanych zarówno przez inwestorów, jak i przez banki, gdzie konkurencja jest bardzo duża, koszty finansowania nie zmieniły się i są na poziomie porównywalnym do tych przed pandemią.”

Źródło: Knight Frank.

Koronawirus przyczynił się do wzrostu nadużyć w obszarze świadczeń dla bezrobotnych

DeathtoStock_Wired6
Kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa sprawił, że wzrasta bezrobocie w Unii Europejskiej. Ma sięgnąć 7,7 proc. w tym i 8,6 proc. w przyszłym roku. Kłopoty nie omijają polskich firm. Jak wynika z danych Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej oraz Ministerstwa Rozwoju, w samym październiku bieżącego roku zawieszono ponad 18 tys. działalności gospodarczych. Urzędy pracy i agencje zatrudnienia zmagają się z rosnącą liczbą wniosków, a przestępcy wykorzystują tę sytuację, przez co nasila się liczba nadużyć.

Potrzeba szybkiego zapewnienia wsparcia osobom, które straciły pracę lub nie są w stanie kontynuować prowadzenia działalności gospodarczej, sprawiła, że wiele instytucji uprościło procedury pozyskiwania pomocy finansowej. Jednocześnie braki kadrowe sprawiają, że trudniej jest starannie weryfikować wszystkie zgłoszenia. A cyberprzestępcy nie próżnują. Świadczą o tym chociażby dane ze Stanów Zjednoczonych, z których wynika, że liczba nadużyć, wskutek których pobierane są nienależne świadczenia dla bezrobotnych, wzrosła 28-krotnie w bieżącym roku w porównaniu do roku 2019, powodując straty Departamentu Pracy USA w wysokości 6 miliardów dolarów.

Cyberprzestępcy wykorzystując ukradzione dane osobowe, składają fałszywe wnioski i proszą o przekazanie środków na założone przez nich konta. Walka z tym procederem wymaga wsparcia technologii, w tym systemów analitycznych, które przetwarzając miliony danych, z jednej strony pomagają szybciej zakwalifikować prawidłowe zgłoszenia, a z drugiej zlokalizować te wymagające dodatkowej weryfikacji.

Nadużycie w 4 krokach
Nadużycia podobnie jak inne formy przestępstw finansowych, wskutek których przestępca uzyskuje świadczenie dla bezrobotnych, to pewien proces, który zaczyna się dużo wcześniej, niż dojdzie do samego złożenia wniosku w odpowiedniej instytucji. SAS prezentuje schemat, według którego najczęściej przebiegają nadużycia:

Krok 1 – kradzież danych
Według firmy RiskIQ specjalizującej się w tematyce cyberbezpieczeństwa, w ciągu jednej minuty w 2020 roku cyberprzestępcy uzyskują dostęp do ponad 16 000 danych. Wycieku informacji w obecnym roku doświadczyły takie firmy jak Twitter, Marriott czy Zoom.

Krok 2 – zakup danych na dark web
Skradzione dane są następnie sprzedawane w ukrytych zasobach Internetu, w tzw. dark webie, co ciekawe, w relatywnie niskich cenach. Przykładowo numer ubezpieczenia społecznego obowiązujący w Stanach Zjednoczonych można kupić już za 1 dolara, a numer karty kredytowej lub debetowej za 5 dolarów. Zestaw informacji o danej osobie to koszt ok. 8 dolarów.

Krok 3 – kradzież tożsamości
Do kradzieży tożsamości dochodzi dopiero wtedy, gdy przestępcy wykorzystają skradzione dane osobowe, a nie w momencie ich pozyskania. Szacuje się, że 1 na 4 osoby, której dane znalazły się puli objętej wyciekiem z większej bazy, pada ofiarą kradzieży tożsamości.

Krok 4 – przestępstwo finansowe
Nadużycia są tak samo dużym problemem w administracji publicznej, jak i w biznesie. Jak wynika z danych FTC (ang. Federal Trade Commission – agencji rządowej Stanów Zjednoczonych), chroniącej prawa konsumentów, 22 proc. przypadków kradzieży tożsamości ma związek z nadużyciami względem instytucji rządowych. Wyższy odsetek występuje tylko w sektorze bankowym. Dane te pochodzą sprzed pandemii COVID-19. Zdaniem ekspertów SAS obecnie skala nadużyć w administracji publicznej może być znacznie wyższa.

Przygotowania do nadużyć z wykorzystaniem skradzionych danych osobowych mogły trwać tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Cyberprzestępcy czekali na dogodną okazję, aby wykorzystać pozyskane nielegalnie informacje, a pandemia COVID-19 stworzyła idealne warunki, aby dokonać przestępstw, co do których jest szansa, że pozostaną niewykryte.

Źródło: SAS Institute.

ABSL pracuje nad rozwiązaniami podtrzymującymi konkurencyjność Polski na międzynarodowym rynku usług biznesowych

DeathtoStock_Wired4
Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) podczas trwającego ABSL Digital Forum zwraca uwagę na konieczność wprowadzania rozwiązań, które

w okresie długoterminowym będą wspierały konkurencyjność Polski na arenie międzynarodowej. Jednocześnie Wicepremier, Minister Rozwoju, Pracy i Technologii, Jarosław Gowin potwierdza kontynuację prac nad kluczowymi programami dla wspierania i pozyskiwania inwestycji dotyczącymi paszportu inwestora strategicznego. Pomimo wyzwań pandemii sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce cały czas się rozwija i tworzy obecnie prawie 350 000 miejsc pracy.

Spis treści:
Oczekiwania inwestorów
Konieczne dopracowanie rozwiązań w zakresie prawa pracy

W ciągu ostatniego roku pod względem zatrudnienia branża urosła o 10% i pozostaje kluczową pod względem wielkości zatrudnienia gałęzią gospodarki w Polsce. Wzrasta również wartość eksportu w usługach wiedzochłonnych (tzw. KIBS), która na koniec 2019 roku była szacowana na prawie 20 mld USD przy udziale sektora w PKB szacowanym na około 3,5%.

Oczekiwania inwestorów
Badanie zrealizowane w Europie przez E&Y potwierdza, że w ciągu trzech najbliższych lat wśród czynników mających wpływ na poziom inwestycji zagranicznych, znaczenie będą miały również działania podejmowane przez rządy z w zakresie regulacji i szeroko pojętych programów wsparcia dla biznesu i gospodarki. Biorąc pod uwagę silny trend związany ze zmianami w łańcuchu dostaw i umiejscowieniem jego wszelkich elementów w pobliżu produkcji, Polska ma znaczącą szansę na pozyskanie nowych inwestorów oraz rozszerzenie skali obecności tych, którzy już w Polsce są.
Jacek Levernes, współzałożyciel i honorowy prezes ABSL zwraca uwagę: – Bez inwestycji powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego będzie utrudniony. Kluczowe jest utrzymanie konkurencyjności i poprawianie warunków prowadzenia działalności, w tym przede wszystkim zapewnienie stabilności i przewidywalności tworzonego prawa. Jako sektor zwracamy uwagę, że działania pomocowe dla branż najbardziej potrzebujących są kluczowe, jednocześnie jednak trzeba zadbać o pozyskiwanie inwestycji w tym zagranicznych, dzięki którym Polska gospodarka nie ugnie się pod ciężarem wydatków. Jeśli teraz nie zaczniemy myśleć o stworzeniu dogodnych warunków w perspektywie długoterminowej, możemy mieć duży problem z pozyskaniem nowych inwestycji.
Z analiz ABSL wynika, że polski sektor usług biznesowych , tak jak i w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej, paradoksalnie może skorzystać na kryzysie.

Z badań zrealizowanych przez ABSL w połowie listopada br., wynika, że ponad 21% ankietowanych firm od początku wybuchu pandemii przeniosło część obsługiwanych już procesów biznesowych do Polski. Jest to konsekwencją reshoringu polegającego na przeniesieniu na teren naszego kraju usług realizowanych poprzednio w innej lokalizacji i wzrostu znaczenia nearshoringu, czyli przenoszenia procesów z krajów bliskich geograficznie.

Jarosław Gowin, Wicepremier i Minister Rozwoju, Pracy i Technologii mówi: – Sektor usług biznesowych ma strategiczne znaczenie dla inwestycji o wysokiej wartości dodanej w Polsce i poradził sobie bardzo dobrze w ostatnich miesiącach. Aby pozostać atrakcyjnym miejscem dla inwestorów, a co za tym idzie, utrzymać wpływy do budżetu państwa, istotne jest, aby wprowadzić rozwiązania wspierające nowe inwestycje, zarówno w dużych aglomeracjach, jak i miastach średnich. Wicepremier podkreśla również: – Utrzymanie ich napływu przekłada się na całą gospodarkę. W resorcie pracujemy nad doprecyzowaniem kryteriów jakościowych, co ma poprawić przejrzystość obowiązujących przepisów w zakresie przewidywalności prawa i uproszczenia procedur oraz ułatwić przedsiębiorcom działalność na terenie Polski. Jest to tym bardziej istotne teraz, w czasie pandemii COVID-19
i w szczególności przy odbudowie gospodarki, utrzymanie istniejących i zapewnieniu nowych miejsc pracy.

Konieczne dopracowanie rozwiązań w zakresie prawa pracy
Z badań Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych ABSL wynika, że sektor nowoczesnych usług dla biznesu szybko przystosował się do sytuacji wywołanej pandemią koronawirusa. W chwili ogłoszenia pandemii aż 88 % badanych firm deklarowało zdolność przestawienia się na tryb pracy zdalnej. Obecnie ponad 90% badanych firm pracuje zdalnie. Tyle samo deklaruje chęć wprowadzenie pracy z domu w zróżnicowanym wymiarze na stałe po ustaniu pandemii.

Anna Młyniec, Członek Zarządu JLL w Polsce podsumowuje – Nowoczesna infrastruktura biurowa i mnogość lokalizacji dla biznesu to obok wykształconych kadr duży atut Polski w pozyskiwaniu inwestycji. To właśnie centra usług są jednym z głównych najemców nowoczesnych biur – od 2016 roku firmy z sektora BSS wynajęły 3,2 mln mkw. Bez sektora BSS panorama polskich aglomeracji wyglądałaby kompletnie inaczej, nie byłoby też możliwe stworzenie setek dodatkowych miejsc pracy dla wszelkiego rodzaju usług towarzyszących. Dalszy intensywny rozwój branży leży zatem w interesie nas wszystkich, a można go osiągnąć poprzez odpowiednie zmiany legislacyjne w obszarze pracy, promocję Polski na arenie międzynarodowej czy zadbanie o przyjazny i stabilny klimat inwestycyjny.

Ważnym obszarem z zakresu prawa pracy, który wymaga rozwiązań wzmacniających konkurencyjność Polski na tle innych państw jest wsparcie przedsiębiorców poprzez wspólne budowanie instrumentów prawnych i administracyjnych ułatwiających i przyśpieszających procesy legalizacji pobytu cudzoziemców, pracy transgranicznej, a także pracy zdalnej z zagranicy.

Jeroen Tiel, Managing Director Poland and Eastern Europe, Randstad – Oprócz odpowiednich regulacji prawnych, musimy zadbać o stałe podnoszenie kwalifikacji pracowników i ukierunkowanie ich w zgodzie z faktycznymi potrzebami rynku pracy. Mając na uwadze sytuację, w której się znaleźliśmy – te dwie rzeczy stają się coraz ważniejsze w kontekście zdobywania nowych kompetencji. Sektor nowoczesnych usług biznesowych ciągle zatrudnia, więc będziemy potrzebować dobrze sprofilowanych kandydatów i rola w tym także pracodawców, aby ich wesprzeć i wyedukować.

Źródło: Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL).

Personnel Service: Polacy po pandemii wrócą do mniejszych biur

dane-deaner-541785-unsplash

Doświadczenia pandemii będą miały długotrwały wpływ na sposób, w jaki pracujemy oraz na to, jak funkcjonują miejsca pracy. Pracownicy zamiast codziennie przychodzić do biura, będą woleli pojawiać się tam raz na jakiś czas. To wpłynie na zmniejszenie zapotrzebowania na przestrzeń biurową. Z danych Polskiej Izby Nieruchomości Komercyjnych wynika, że już w trzecim kwartale 2020 r. wynajęto o 40% mniej powierzchni biurowych niż rok wcześniej. Zdaniem ekspertów Personnel Service tendencja spadkowa utrzyma się w kolejnych kwartałach, bo firmy coraz bardziej będą stawiały na pracę hybrydową.

Spis treści:
Jaka przyszłość czeka biurowce?
Utrzymanie pracy zdalnej to mniejsze biura w przyszłości

– Pandemia koronawirusa spopularyzowała pracę w trybie home office. Biura zaczęły świecić pustkami, co dla wielu pracodawców było sygnałem do redukcji wynajmowanych przestrzeni. Spadła także aktywność najemców na rynku biurowym, bo decyzje o ulokowaniu biura są wstrzymywane i to nie tylko przez samą pandemię. Znaczna część pracowników niechętnie myśli o powrocie do poprzedniego trybu pracy, a to oznacza, że firmy muszą na nowo przemyśleć całą ideę posiadania biura. Już teraz wiadomo, że będzie to coraz bardziej przestrzeń do spotkań, wymiany zdań czy pomysłów, a coraz mniej miejsce, w którym w jednym czasie możemy spotkać wszystkich pracowników firmy – zauważa Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert rynku pracy.

Jaka przyszłość czeka biurowce?
Pracodawcy, którzy od marca mierzą się z wyzwaniem pracy zdalnej, przekonali się już, że praca z domu może być równie wydajna jak w biurze. Potwierdzają to dane Grafton Recruitment, z których wynika, że 44% osób nie widzi różnicy w wydajności wykonywanej pracy z domu, a 22% wskazuje wręcz na poprawę swojej efektywności. Jednak zarówno pracownicy jak i pracodawcy, dostrzegają także wady home office. Z tego samego badania wynika, że niemal 3 na 4 zatrudnionych przyznaje, że w domu pracuje w zupełnie innych porach niż w biurze. Stąd trudności z zachowaniem work-life balance przy pracy zdalnej. Natomiast pracodawcy nie mają pełnej kontroli nad wynikami zespołu i postępem prac. Dodatkowo, nawet najnowocześniejsze rozwiązania nie są w stanie zastąpić relacji społecznych między pracownikami. Dlatego eksperci Personnel Service wskazują, że po zniesieniu obostrzeń, najbardziej prawdopodobne jest przejście na hybrydowy model pracy w biurze, co przyczyni się do redukcji posiadanych przestrzeni biurowych.

– Obserwując rynek, ale także wyciągając wnioski z własnych doświadczeń, zauważam, że pracownicy zaczynają traktować pracę zdalną już nie w kategoriach benefitu, a jako naturalne środowisko pracy. Z tego powodu szanse na powrót do biur w takim wymiarze, jak to miało miejsce przed koronawirusem, są niewielkie. Przedsiębiorcy mogą kwestionować potrzebę posiadania dużego biura, decydując się na zmniejszenie powierzchni, czasem nawet o 40% – ocenia Krzysztof Inglot.

Utrzymanie pracy zdalnej to mniejsze biura w przyszłości
Badania potwierdzają, że większość pracowników nie wyobraża sobie powrotu do biur w pełnym wymiarze czasu. Według Pracuj.pl aż 87% badanych chce pracować w przyszłości przynajmniej częściowo zdalnie, z czego 71% w modelu hybrydowym. Natomiast w globalnym badaniu Cisco przeprowadzonym również wśród Polaków, aż 83% chciałoby mieć możliwość decydowania o miejscu wykonywania obowiązków. W firmach, które wprowadzą model pracy hybrydowej lub umożliwią szerszy niż przed pandemią zakres pracy zdalnej, zmniejszy się liczba pracowników wykonujących obowiązki stacjonarnie. Spowoduje to zwrot ku mniejszym, bardziej kameralnym biurom. Pierwsze skutki takich decyzji już widać na rynku, bo z danych Polskiej Izby Nieruchomości Komercyjnych wynika, że III kwartale br. nie zawarto żadnej transakcji powyżej 10 tys. mkw., a łącznie wynajęto o 40% mniej powierzchni biurowych niż rok wcześniej.

Autor: Personnel Service.

Chaos polityczno-gospodarczy stymuluje kurs złota

MS_PREZES 2_SMALL
Od kilku miesięcy inwestorzy obserwują kolejne historyczne wzrosty kursu złota. Gdy coraz częściej słyszymy słowa „krach” czy „kryzys”, tym większe prawdopodobieństwo, że tzw. bezpieczne aktywa będą coraz droższe i wyżej wyceniane. W kontekście kilkumiesięcznej niepewności ekonomicznej i wynikającego z niej swoistego rajdu na cenach złota, inwestorzy mogliby przypuszczać, że hossa na tym rynku niebawem minie – nic bardziej mylnego. Jak podkreśla Jarosław Żołędowski, Prezes Zarządu Mennicy Skarbowej SA, cena złota w perspektywie kilku kwartałów powinna notować kolejne rekordy i należy przypuszczać że coraz większa grupa inwestorów będzie zainteresowana tym aktywem.

Przyszło nam żyć w ciekawych, acz dosyć niepewnych czasach. Ostatnie miesiące to przybierające na sile ochłodzenie stosunków między USA a Chinami, coraz częściej nazywane nową zimną wojną, a potem pandemia koronawirusa ze wszystkimi jej konsekwencjami. Już od początku roku większość głównych indeksów giełdowych notowało najsłabsze wyniki od lat. W ostatnich tygodniach szczególnie odczuły to spółki technologiczne w USA, tracąc znacząco na swojej wartości poprzez niższą wycenę na giełdzie. Niepewność jutra i polityczno-ekonomiczna zawierucha sprawiły, że inwestorzy  kierują swoje zainteresowanie w stronę tzw. bezpiecznej przystani, czyli złota. Już wcześniej, od kilkudziesięciu miesięcy, jego cena systematycznie zwyżkowała, jednak prawdziwy rajd zaczął się w kwietniu bieżącego roku. Za uncję trzeba było zapłacić wtedy ponad 1770 USD, czyli najwięcej od 6 lat. Pod koniec lipca cena złota pobiła rekord wszech czasów – 1921 USD z 2011 roku, by w sierpniu osiągnąć nowy najwyższy poziom w historii – 2070 USD za uncję.

Nie od dziś wiadomo, że kurs złota jest skorelowany z indeksami giełdowymi, a te w obliczu niepewności spowodowanej epidemią koronawirusa zaczęły gwałtownie spadać. Złoto, od zawsze traktowane przez inwestorów jak polisa ubezpieczeniowa, która dzięki swojej sile nabywczej trzyma wartość lepiej niż inne aktywa, stało się w tym kontekście atrakcyjną inwestycją, a popyt wystrzelił. Cenę dodatkowo windowało zmniejszenie dostępności złota. Zamrożenie gospodarek pociągnęło za sobą przerwy w działaniu kopalni, a zamknięcie granic – problemy z transportem już wydobytego metalu. To zjawisko nadal trwa – podkreśla Jarosław Żołędowski, Prezes Zarządu Mennicy Skarbowej SA.

Trwająca pandemia COVID-19 przekłada się na słabnącą kondycję światowych gospodarek. Inflacja, spadająca wartość walut, w tym dolara, są coraz bardziej widoczne i uciążliwe. Inwestorzy wyprzedają akcje, uciekając w złoto, które pomaga zabezpieczyć pieniądze przed utratą wartości. Analitycy podkreślają, że nic nie wskazuje na to, by ten trend się odwrócił. Wystarczy przywołać Warrena Buffetta – znany inwestor, który jeszcze do niedawna nie należał do zwolenników inwestowania w złoto, jawnie określając je jako „błyskotkę”, kupił w ostatnim czasie akcje kopalni złota, jednocześnie wyprzedając niemal wszystkie akcje jednego z największych amerykańskich banków inwestycyjnych.

W perspektywie kilku kwartałów czekają nas kolejne rekordy na złocie. Należy pamiętać, że rok 2020 nie powiedział jeszcze niestety ostatniego słowa. Gospodarcze skutki pandemii koronawirusa tak naprawdę dopiero przed nami, szczególnie w kontekście przewidywanej drugiej fali zachorowań na COVID-19. Przed nami także wybory prezydenckie w USA – niepewność związana z tym, kto po nowym roku zasiądzie za biurkiem w gabinecie owalnym, a więc i niepewność związana z rozwojem sytuacji na linii Waszyngton-Pekin. Te czynniki tworzą okazję do kontynuacji wysokiej wyceny złota, jakiej byliśmy świadkami w ostatnich miesiącach – mówi Prezes Mennicy Skarbowej. – Dodatkowo, w Polsce po kilkukrotnej obniżce stóp procentowych nie opłaca się oszczędzać. Rynek obserwuje odwrót od lokat, bo trudno na nich zarobić. Pozostają więc bardziej ryzykowne inwestycje w akcje, jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych lub właśnie złoto – zaznacza  Żołędowski.

Już w 2019 słynny miliarder Ray Dalio zapowiadał, że nadchodzi czas zwyżek na cenach złota: „Rządy i banki będą drukowały pieniądze, by spłacać długi i by celowo osłabiać swoje waluty. Rzesze inwestorów zaczną poszukiwać nowej, bezpiecznej przystani, która może przenieść wartość kapitału w czasie […]. Aktywem, które w takich warunkach może odegrać kluczową rolę, będzie złoto”. Teraz, w świetle koronawirusowego załamania światowego porządku, te słowa wybrzmiewają jeszcze głośniej.

Analitycy Grupy Coface przewidują, że aż 68 państw zamknie rok 2020 ze spadkiem krajowego PKB. Oznacza to, że recesja dotknie w tym roku ponad sześć razy więcej gospodarek niż miało to miejsce w 2019 roku, gdy znaczne zahamowanie tempa wzrostu dotyczyło „jedynie” 11 państw. Potwierdzeniem tego zdają się być słowa prezesa FED, który przyznał, że wzrost gospodarczy w Stanach długo nie wróci do poziomów sprzed COVID-19. Ta niepewność stymuluje wycenę złota.

Źródło: Mennica Skarbowa S.A.

PlanRadar: pandemia przyspiesza cyfryzację w branży budowlanej

PlanRadar_aplikacja_foto 2-min
Na skutek pandemii, przedsiębiorstwa z branży budowlanej niemal z dnia na dzień musiały przystosować się do nowych realiów funkcjonowania. W opinii ekspertów PlanRadar zasady dystansu społecznego pozostaną z nami na dłużej, a firmy pilnie będą poszukiwały rozwiązań, które poprawią ich efektywność i zapewnią utrzymanie ciągłości operacyjnej. Wyzwaniem jest dziś więc nie tylko dążenie do elastyczności w zakresie zarządzania pracownikami oraz ich rotacją, ale też cyfryzacja biznesu, która w przypadku branży budowlanej musi zdecydowanie przyspieszyć.

Spis treści:
Cyfryzacja musi przyspieszyć
Wciąż jest wiele do zrobienia

W opinii Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa branża budowlana pracuje dziś na poziomie ok. 70-90 proc. wydajności. W kontekście wprowadzonych nadzwyczajnych środków ostrożności i przeniesienia części zadań do modelu pracy zdalnej należy uznać to za duży, choć tymczasowy sukces. Pandemia wciąż bowiem trwa, a liczba aktywnych przypadków zachorowań w Polsce nadal rośnie. W długofalowej perspektywie nie możemy zatem wykluczyć ponownego zamrożenia gospodarki czy nawet kolejnego lockdownu, który bez wątpienia uderzy w przedsiębiorstwa i może znacząco zachwiać budżetami zwłaszcza małych i średnich firm. W ich przypadku gra toczy się o naprawdę wielkie pieniądze – według firmy doradczej Spectis w 2020 roku wartość branży budowlanej w Polsce może wynieść nawet 250 mld złotych. Każdy procent wygenerowanych oszczędności ma więc ogromny wpływ na przyszłą kondycję całego sektora.

Cyfryzacja musi przyspieszyć
Dla wielu przedsiębiorstw, które ucierpiały na skutek obostrzeń i ograniczeń spowodowanych pandemią, skuteczną odpowiedzią na bieżącą sytuację stały się inwestycje w cyfryzację – te idealnie wpisują się bowiem w zalecenia Głównego Inspektoratu Sanitarnego oraz ogólne wytyczne dotyczące ograniczania bezpośredniego kontaktu.

Jeszcze do niedawna firmy budowlane szukały oszczędności głównie w kontekście zakupu materiałów i szeroko rozumianych kosztów towarzyszących procesowi budowlanemu, traktując cyfryzację raczej jako dodatek do ich biznesu. Dziś sytuacja znacząco różni się od tej, z którą mieliśmy do czynienia przed pandemią. Według najnowszego raportu „Global Powers of Construction 2019” firmy Deloitte, rola zaawansowanych technologii rośnie, a cyfryzacja stała się kluczem do zapewniania firmom budowlanym efektywności na każdym etapie procesu budowlanego i wspiera je w kontekście zagwarantowania bezpieczeństwa pracownikom.

Z taką tezą zgadza się Bartek Pietruszewski, Country Manager polskiego oddziału globalnej spółki PlanRadar, która w tym roku zadebiutowała na krajowym rynku ze swoją aplikacją do zarządzania projektami budowlanymi oraz nieruchomościami.

– Polski rynek kryje w sobie ogromny, wciąż niewykorzystany potencjał związany z optymalizacją procesów budowlanych. Wielu menedżerów konsekwentnie sięga po analogowe rozwiązania, często nie zdając sobie sprawy z ich niskiej efektywności i kosztów generowanych dla przedsiębiorstwa, podczas gdy ich cyfrowe odpowiedniki zyskują na znaczeniu, szczególnie w tak trudnych czasach. Narzędzia takie jak nasza aplikacja, pozwalają bowiem nie tylko zdalnie zarządzać zadaniami w ramach poszczególnych zespołów, ale generują także oszczędność czasu i pieniędzy. Dzięki aplikacji PlanRadar kierownik budowy może np. efektywnie wykonywać swoje zadania z zachowaniem przepisów sanitarnych, a jednocześnie automatycznie powiadamiać pozostałych pracowników i wykonawców o bieżącym statusie realizacji projektu. Wszystko odbywa się w czasie rzeczywistym, wraz ze wszystkimi niezbędnymi informacjami, w tym szczegółowymi opisami, zdjęciami, komentarzami czy notatkami głosowymi – bez konieczności fizycznego spotkania – tłumaczy Pietruszewski.

Wciąż jest wiele do zrobienia
O tym jak ważna w dobie pandemii staje się skuteczna komunikacja między zespołami, firmy budowlane przekonały się już w marcu br., tuż po wprowadzeniu pierwszych obostrzeń w zakresie unikania zgromadzeń. Potentaci, tacy jak Skanska SA czy Warbud, od razy przeszli do modelu spotkań online. Odbywały się one na wirtualnych platformach oraz z wykorzystaniem różnych komunikatorów i pozwalały na dokonywanie kluczowych ustaleń i planowanie w trybie bieżącym, ograniczając bezpośredni kontakt i wszelkiego rodzaju aktywności wymagające obecności na projekcie do absolutnego minimum.

Styl pracy tysięcy firm, praktycznie z dnia na dzień został wywrócony do góry nogami. Największe zmiany dotyczyły delegowania zadań, które dotychczas bardzo często były przydzielane i objaśniane podczas bezpośrednich spotkań na projekcie. Przeniesienie komunikacji z innymi członkami zespołu projektowego do aplikacji wspierających ten proces, a także różnych komunikatorów firmowych było konieczne, ale był to tylko pierwszy krok w kierunku głębokiej zmiany i cyfryzacji.

– Powinniśmy myśleć o procesie budowy jako całości i uważamy, że w tym zakresie wciąż jest wiele do zrobienia. Aktualnie priorytetem pozostaje zapewnienie pracownikom bezpieczeństwa i możliwości zachowania odpowiedniego dystansu społecznego, ale jednocześnie musimy pamiętać, aby zapewnić im dostęp do wszystkich istotnych informacji na każdym etapie procesu. PlanRadar nie tylko wspiera ten cel, ale także poprawia produktywność i efektywność zespołu. Dzięki naszej aplikacji cykliczne kontrole realizacji poszczególnych etapów budowy i ich zatwierdzanie mogą być przeprowadzane zdalnie, wykorzystując do tego dokumentację fotograficzną. To jednak nie koniec. W dobie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa rozwiązania cyfrowe pozwalają firmom przenieść zarządzanie zespołem z notebooka na smartfon w ramach systemu chmurowego niemal z dnia na dzień. Pomagamy również naszym klientom zmniejszyć liczbę osób przebywających na miejscu w tym samym czasie. Dzięki temu nie tylko usprawniamy samą realizację danej inwestycji, ale co najważniejsze wspieramy zespoły projektowe w zapewnieniu ich członkom odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa – podsumowuje Pietruszewski.

Źródło: PlanRadar.

Raport: Savills IM o możliwościach inwestycyjnych na rynku nieruchomości, wynikających ze zmian na rynkach kapitałowych

Gdański Business Center_Savills IM_2

Savills Investment Management (Savills IM), międzynarodowy menedżer inwestycyjny rynku nieruchomości prognozuje, że biura w centralnych dzielnicach biznesowych miast (CBD), supermarkety i parki handlowe z rozbudowaną ofertą gastronomiczną oraz centra logistyczne w kluczowych lokalizacjach w Europie będą najbardziej atrakcyjnymi klasami aktywów w 2021 roku. Zdaniem Savills IM, popularność tych aktywów będzie rosła wraz ze stopniowym powrotem zaufania inwestorów po kryzysie wywołanym przez COVID-19.

Spis treści:
Polska
Sektor magazynowy będzie preferowany przez inwestorów w 2021 roku
Sektor handlowy – odporność handlu detalicznego w segmencie spożywczym i dyskontów
Biura z nami zostaną
Rośnie znaczenie inwestycji alternatywnych z sektora „living”

Chociaż w przyszłym roku zatrzymanie pandemii pozostanie tematem numer jeden, rok 2021 będzie obfitował w inne wyzwania. W pełni doświadczymy skutków opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Widoczne będą ryzyka związane ze zmianami klimatycznymi, rosnącymi nierównościami
i utrzymującymi się napięciami geopolitycznymi, co może stanowić zagrożenie dla globalnej stabilności. Dlatego uwzględnianie negatywnego wpływu tych zjawisk na istniejące portfele oraz nowe inwestycje zyskuje na znaczeniu. Częściowo wiąże się to z wykorzystaniem trendów strukturalnych, które wyraźnie przyspieszyły wskutek COVID-19.

Savills IM w raporcie Outlook 2021:Budowanie odporności globalnych portfeli nieruchomości”, nie przewiduje dalszego pogorszenia sytuacji w sektorze biurowym, mimo zwiększenia się skali pracy elastycznej na skutek pandemii. Dobrze skomunikowane biura zlokalizowane w centralnych obszarach biznesu pozostaną ważne. Z kolei aktywa handlowe w segmencie spożywczym wykazują odporność na negatywne skutki pandemii, co jest impulsem do ich zakupu przez inwestorów typu core i core-plus. W raporcie podkreślono, że sektor logistyczny, który jest wyraźnym wygranym czasu pandemii ze względu na wzrosty udziału sprzedaży online, nadal będzie wspierany solidnymi czynnikami fundamentalnymi i pozytywnymi zmianami strukturalnymi. Przy niskiej rentowności tradycyjnych klas nieruchomości – biurowych, przemysłowych i handlowych – inwestorzy poszukują  alternatywnych segmentów, takich jak: prywatne akademiki i domy dla studentów, mieszkania na wynajem czy domy senioralne.

Z najnowszych badań1 ujętych w raporcie wynika, że 59% inwestorów na całym świecie spodziewa się ożywienia na rynkach nieruchomości w Europie w 2021 r., a nieco ponad połowa (52%) przewiduje, że rozpocznie się ono pomiędzy II a IV kwartałem przyszłego roku. Ponad 45% inwestorów wskazuje, że inwestycje w nieruchomości wzrosną w ciągu najbliższych 12 miesięcy, a 25% uważa, że poziom inwestycji nie ulegnie zmianie.

Andreas Trumpp, Head of Research, Europe, w Savills IM, skomentował:

Przeprowadzone przez nas badania pokazują, że inwestorzy są pewni 2021 roku, a niedawne pozytywne doniesienia dotyczące dostępności szczepionki mogą dodatkowo przyspieszyć ożywienie gospodarcze, poprawić nastroje i pomóc w ponownym przepływie inwestycji transgranicznych.

Pandemia spowodowała szereg zakłóceń w gospodarce i na rynkach nieruchomości komercyjnych. Niemniej jednak, szukając nowych możliwości, inwestorzy powinni uwzględniać trendy strukturalne, które przyspieszyły wskutek COVID-19.”

Polska

Średnio- i długoterminowe prognozy dotyczące polskiego rynku nieruchomości komercyjnych są pozytywne, ponieważ podstawowe czynniki decydujące o sukcesie gospodarczym kraju pozostają niezmienione. Ponadprzeciętne wydatki na infrastrukturę, bezpośrednie inwestycje zagraniczne, popyt na produkty krajowe oraz konkurencyjność gospodarki nadal decydują o atrakcyjności polskiego rynku nieruchomości.

Polska pozostaje jednym z najbardziej pożądanych rynków magazynowych w Europie. Pomimo pandemii, jego wysoka płynność i popularność wśród kapitału napędza wolumen transakcji i utrzymuje lub w pewnych przypadkach powoduje wzrost cen obiektów magazynowych. Z uwagi na stabilny popyt ze strony najemców ryzyko po stronie podaży jest umiarkowane. Inwestorzy na polskim rynku coraz częściej wchodzą w partnerstwa strategiczne z deweloperami w celu długoterminowego zabezpieczenia dostępu do aktywów. Savills IM przewiduje, że w kolejnych miesiącach trend ten się utrzyma, a dodatkowo dzięki rozwojowi infrastruktury i połączeń komunikacyjnych na znaczeniu zyskają rynki w północnej, zachodniej i wschodniej części Polski. Savills IM spodziewa się też postępującej specjalizacji inwestorów w ramach dedykowanych strategii logistycznych.

Z kolei rynek biurowy, podobnie jak w innych krajach, boryka się z wyzwaniami wywołanymi pandemią. Spodziewany spadek popytu na powierzchnię biurową, niechęć najemców do podejmowania długoterminowych zobowiązań umownych w warunkach niepewności dotyczącej przyszłego modelu pracy, wpływ pandemii na stabilność czynszów, konkurencja ze strony podnajmów, czy rosnące pakiety zachęt w krótkim terminie wpłyną na poziomy zwrotów z tej klasy aktywów. Natomiast czynniki fundamentalne, w tym koszty pracy, pozostają w Polsce atrakcyjne w porównaniu z rynkami w Europie Zachodniej, co przekłada się na dobre perspektywy sektora biurowego w długim terminie. Savills IM prognozuje, że stopy kapitalizacji za najlepsze nieruchomości biurowe mogą wzrosnąć o 25-50 punktów bazowych, przy czym różnica w stopach kapitalizacji między Warszawą a kluczowymi rynkami regionalnymi może się zmniejszać.

Poza sektorem hotelowym, sektor handlowy w Polsce ucierpiał w największym stopniu
w wyniku pandemii. W związku z tym, Savills IM spodziewa się korekty cen obiektów handlowych, za wyjątkiem tych najlepszych. Powodami są przewidywany spadek popytu ze strony najemców, zmiana przyzwyczajeń zakupowych, dynamiczny wzrost sprzedaży online oraz presja na obniżkę czynszów. Wśród rekomendowanych nieruchomości o najlepszych perspektywach wzrostu wartości należy wyróżnić centra wyprzedażowe i parki handlowe z rozbudowaną ofertą spożywczą.

Jak wynika z raportu Savills IM Outlook 2021, warto uważnie przyglądać się dynamicznie rosnącemu rynkowi instytucjonalnego wynajmu mieszkań. Wyższe stopy zwrotu w porównaniu z Europą Zachodnią, fundamentalny deficyt zasobów mieszkaniowych odpowiedniej jakości oraz utrudniona dostępność finansowania w połączeniu z początkową fazą rozwoju rynku i spodziewaną zmianą podejścia do posiadania nieruchomości, zwiększają atrakcyjność tej klasy aktywów dla graczy gotowych na nieco wyższy profil ryzyka.

Kluczowe rekomendacje inwestycyjne:

  • Nowoczesne centra dystrybucyjne przy głównych szlakach komunikacyjnych oraz obiekty typu multi-let zlokalizowane w pobliżu obszarów miejskich.
  • Najwyższej jakości aktywa biurowe w Warszawie, stanowiące część projektów mixed-use oraz wyselekcjonowane projekty biurowe w kluczowych miastach regionalnych.
  • Centra wyprzedażowe i parki handlowe z wiodącym udziałem najemców spożywczych.

 

Piotr Trzciński, Head of Investment – Poland w Savills IM, skomentował:

„Polska pozostaje liderem w Europie Środkowej pod względem atrakcyjności dla inwestorów, oferując  relatywnie wysoką premię za ryzyko. Pomijając efekt COVID-19, uważam, że przyszły poziom aktywności na rynku będzie zależał głownie od dostępności odpowiedniego produktu oraz źródeł pochodzenia kapitału. Z racji na potencjał, położenie, czy chłonny i duży rynek wewnętrzny, Polska jest postrzegana wśród wielu inwestorów zagranicznych jako ciekawy element dywersyfikacji geograficznej, często w kontekście szerszych strategii pan-europejskich. Mam też nadzieję, że upowszechnienie się szczepionki na COVID-19 pod koniec roku 2021, ograniczy negatywny wpływ niepewności
i zredukowanej mobilności na kondycję naszego rynku inwestycyjnego.    

Jestem też przekonany, że znaczenie odpowiedzialnego inwestowania w Polsce będzie rosło. ESG to znacznie więcej niż kolejny zielony certyfikat. Ci uczestnicy rynku, którzy w swoich strategiach świadomie uwzględnią odpowiedzialność m.in. za wpływ nieruchomości na środowisko, użytkownika czy społeczność lokalną, nie tylko przyczynią się do upowszechnienia się obiektów bezpiecznych oraz przyjaznych człowiekowi i otoczeniu, ale w długim terminie lepiej ochronią wartość inwestycji
w porównaniu z tymi inwestycjami, przy których aspekt ESG nie był brany pod uwagę.”

 

Najważniejsze tematy w ujęciu pan-europejskim, na które wskazano w raporcie Savills IM Outlook 2021, obejmują następujące zagadnienia.

Sektor magazynowy będzie preferowany przez inwestorów w 2021 roku

Sektor magazynowy pozostanie jasnym punktem na mapie rynku nieruchomości. Sentyment inwestorów pozostanie pozytywny, między innymi dzięki wzrostowi udziału sprzedaży online i ogólnie niskiemu wskaźnikowi pustostanów. Savills IM rekomenduje inwestycje w nowoczesne centra dystrybucyjne, zlokalizowane w głównych klastrach logistycznych w całej Europie w pobliżu autostrad oraz sieci transportowych, które są zabezpieczone długoterminowymi umowami.

Ponadto, rekomendacje obejmują strategię ukierunkowaną na miejskie centra logistyczne, która mimo pogarszającej się koniunktury na rynku, pozwala wykorzystać trend rozwoju e-handlu i postępującej urbanizacji. Z badań przeprowadzonych przez Savills IM wynika, że logistyka jest czołowym sektorem preferowanym przez inwestorów na rynku nieruchomości – 57% z nich przewiduje wzrastające inwestycje w duże centra dystrybucyjne, natomiast 55% w logistykę ostatniej mili oraz miejskie magazyny.

Kluczowe rekomendacje inwestycyjne:

  • Aktywa najlepszej jakości (core oraz core plus) z dobrymi, długoterminowymi umowami
    w głównych klastrach logistycznych w całej Europie.
  • Nowoczesne centra dystrybucyjne przy głównych autostradach oraz sieciach transportowych, takich, jak: korytarze Morze Północne – Bałtyckie, Morze Północne – Śródziemnomorskie oraz korytarz atlantycki.
  • Obiekty logistyczne na rynkach regionalnych w dobrze skomunikowanych lokalizacjach we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii.
  • Obiekty logistyczne w obszarach miejskich i nieruchomości typu multi-let w pobliżu dużych
    i gęsto zaludnionych obszarów w całej Europie.

Sektor handlowy – odporność handlu detalicznego w segmencie spożywczym i dyskontów

Aktywa oparte na segmencie spożywczym, cechują się relatywnie stabilnym cash flow, dzięki czemu będą odpowiednim produktem dla inwestorów zainteresowanych strategią typu core/core-plus. Z badań Savills IM wynika, że 80% globalnych inwestorów na rynku nieruchomości spodziewa się, że inwestycje w obiekty handlowe oparte na ofercie spożywczej wzrosną lub pozostaną na tym samym poziomie. Atrakcyjne zwroty skorygowane o ryzyko są nadal dostępne również dla inwestorów w segmencie centrów typu outlet w Europie Zachodniej.

Kluczowe rekomendacje inwestycyjne:

  • Duże parki handlowe z bogatą ofertą gastronomiczną oraz centra dzielnicowe
    w największych aglomeracjach w całej Europie.
  • Formaty handlowe z artykułami codziennego użytku i artykułami spożywczymi, takie jak: supermarkety i sklepy dyskontowe na terenach miejskich w całej Europie.
  • Centra outletowe w segmentach „convenience” i „destination” w Europie Zachodniej.

 

Biura z nami zostaną

Choć tylko 16% inwestorów na rynku nieruchomości przewiduje wzrost inwestycji w biurowce zlokalizowane w CBD w 2021 roku, a 43% uważa, że poziom tych inwestycji spadnie,1 to eksperci Savills IM wierzą, że obiekty efektywnie zaprojektowane, dostępne i oferujące szeroką gamę udogodnień oraz znajdujące się w dobrze skomunikowanych lokalizacjach, prawdopodobnie osiągną w perspektywie długoterminowej lepsze wyniki. Praca w biurze ułatwia dzielenie się wiedzą, naukę
i mentoring. Poprawia też kreatywność i wydajność pracy. Poza tym, biuro jest miejscem interakcji społecznych, wspierających kulturę korporacyjną opartą na współpracy i produktywności.

Kluczowe rekomendacje inwestycyjne:

  • Najwyżej jakości biurowce typu multi-let (o profilu ryzyka core i core-plus) w pobliżu węzłów komunikacyjnych w centralnych obszarach biznesu oraz w dobrze rozwiniętych lokalizacjach na obrzeżach miast w całej Europie.
  • Nieruchomości biurowe typu core z możliwością długoterminowego generowania przychodu
    w miastach regionalnych, głównie w Niemczech, Francji, Holandii i Polsce.

 

Rośnie znaczenie inwestycji alternatywnych z sektora „living”

Sektory alternatywne, takie jak domy senioralne czy akademiki i domy studenckie stanowią dobry zakup dla coraz większego grona inwestorów. Kluczowe czynniki kreujące popyt na takie produkty, związane ze starzeniem się populacji z jednej strony i zmianami w sektorze szkolnictwa wyższego z drugiej, nie uległy zmianie.

Kluczowe rekomendacje inwestycyjne:

  • Budynki mieszkalne, w szczególności budynki wielorodzinne z mieszkaniami
    na wynajem oraz akademiki i domy studenckie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. Placówki opieki zdrowotnej i opieki nad osobami starszymi (np. we Włoszech), zapewniające długoterminowy, stabilny przychód.

 

Źródło: Badanie przeprowadzone w imieniu Savills Investment Management przez PollRight wśród 122 inwestorów instytucjonalnych w październiku 2020 r. Inwestorzy pochodzą z globalnej bazy danych obejmującej Amerykę Północną, Wielką Brytanię i kontynentalną Europę, przy średniej wartości zarządzanych aktywów inwestycyjnych na rynkach nieruchomości wynoszącej 18,9 miliardów funtów (25 miliardów dolarów).

Autor Savills Investment Management.

ALDI ze wsparciem dla szpitali, seniorów i schronisk w drugiej fali pandemii

ALDI dla szpitali 11.2020

Sieć sklepów spożywczych ALDI przekaże potrzebne produkty o łącznej równowartości ponad 150 tysięcy złotych na rzecz pracowników służby zdrowia, seniorów i schronisk dla zwierząt. Wznawia również w swoich sklepach dedykowane kasy dla służb medycznych i mundurowych. To kontynuacja prowadzonych od początku pandemii działań mających na celu wsparcie grup, które w tym czasie szczególnie potrzebują pomocy.

ALDI kontynuuje dostawy do szpitali produktów gotowych do spożycia i przekąsek dodających energii, a także niezbędnych środków higienicznych. Zostaną one przekazane pracownikom medycznym w ośmiu szpitalach na Śląsku i Małopolsce. Pomoc otrzymają m.in. Szpital Uniwersytecki oraz Szpital Specjalistyczny im. Stefana Żeromskiego w Krakowie,  Szpital MSWIA w Katowicach czy Szpital Rejonowy im. dr. Józefa Rostka w Raciborzu.

Przekazując kolejny raz pakiety potrzebnych artykułów dla pracowników szpitali, chcemy podziękować im za nieustającą mobilizację i poświęcenie. Wyrazem naszego wsparcia jest także wznowienie kas pierwszeństwa dla pracowników medycznych i służb mundurowych, aby w każdym sklepie ALDI mogli sprawnie i bez kolejki zrobić zakupy. Od początku pandemii jako marka odpowiedzialna społecznie konsekwentnie dokładamy cegiełkę do walki z koronawirusem. Dotychczas ALDI w ramach akcji charytatywnej „Doceniam, dziękuję” we współpracy z fundacją „SięPomaga” przekazało 775 tysięcy złotych dla najbardziej potrzebujących szpitali oraz przekazało produkty o łącznej równowartości 180 tysięcy dla pracowników szpitali i sztabów kryzysowych Urzędów Wojewódzkich– mówi Agata Biernacka, Kierownik Działu Komunikacji i PR ALDI Polska.

Poza placówkami medycznymi ALDI już na początku pandemii dostrzegło potrzebę pomocy również seniorom, najbardziej narażonym na skutki działania wirusa. Tym razem do nich i innych osób samotnych dotrze w postaci kilkuset świątecznych paczek we współpracy z Fundacją Mali Bracia Ubogich. Dodatkowo sieć wspiera także schroniska dla zwierząt, których czworonożni podopieczni szczególnie odczuwają skutki obecnej sytuacji. Sieć przekaże blisko tonę karmy dla wybranych schronisk oraz Fundacji Dom dla Kundelka.

W swoich codziennych działaniach ALDI niezmiennie dba także o bezpieczeństwo klientów oraz swoich pracowników, dla których sieć nadal prowadzi dedykowaną infolinię, za pośrednictwem której mogą zgłaszać swoje problemy i uzyskiwać wszystkie potrzebne informacje m.in. na temat organizacji pracy  czy obowiązujących procedur bezpieczeństwa i reżimu sanitarnego.

Źródło: ALDI.

Pandemia może zmusić Polaków do emigracji

Krzysztof Inglot_photo

Pandemia koronawirusa wpłynie na zjawisko emigracji. Może nie na jej wielkość, ale na różnorodność i… racjonalność. By jednak zauważyć niuanse obecnie zachodzących procesów, warto spojrzeć na poprzednie lata, kiedy cykl polskiej emigracji tymczasowej był dosyć jednorodny i w miarę przewidywalny. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2004 roku, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, poza granicami kraju przebywało ok. miliona osób. W ciągu sześciu lat ta liczba się podwoiła z uwagi na nowe możliwości, ale kolejna dekada przyniosła już pewną stabilizację. Zmienność z roku na rok wynikała głównie z jednej przyczyny – Polacy emigrowali częściej, gdy krajowa gospodarka radziła sobie gorzej i wracali, gdy koniunktura w Polsce się poprawiała.

Choć emigracji czasowej nie można utożsamiać z emigracją zarobkową, to właśnie chęć dorobienia jest zdecydowanie najważniejszą motywacją do wyjazdu. Dlatego polscy emigranci niezmiennie wyjeżdżali tam, gdzie praca jest dobrze płatna. Spośród krajów UE, najwięcej polskich emigrantów przebywało w 2019 roku w Niemczech – 704 tys., Wielkiej Brytanii – 678 tys., Holandii – 125 tys. oraz w Irlandii – 112 tys. W sumie 2,4 mln Polaków mieszkało poza granicami Polski pod koniec zeszłego roku. To o 40 tys. mniej niż w 2018 roku. Największy odpływ zanotowała Wielka Brytania, skąd od 2017 roku wyjechało ok. 115 tys. Polaków. Jest to oczywiście spowodowane niepewnością związaną ze skutkami Brexitu na tamtejszym rynku zatrudnienia, ale także obniżeniem bezrobocia w Polsce i wyższymi zarobkami, dzięki czemu mniej osób było zmuszonych do emigrowania.

Ten rok zmienił „emigracyjne zasady gry”. Początek pandemii wyhamował emigrację. Polacy obawiający się trudności na granicach i chcący przeżyć trudny czas blisko rodziny, rezygnowali z prac sezonowych w Niemczech czy Niderlandach. Wyjazdy zaczęły się dopiero w lipcu, a nie jak zazwyczaj w okolicach kwietnia. Niewiele się jednak zmieniło jeżeli chodzi o kierunki prac sezonowych Polaków. W kolejnych miesiącach ten wybór będzie się pewnie komplikował. Kryterium wyboru kraju docelowego będą nie tylko najwyższe zarobki, ale również bezpieczeństwo, brak obostrzeń na granicach, unormowana sytuacja epidemiczna, otwarta gospodarka i wakaty na interesujących stanowiskach. Dodatkowo, to czy w kolejnych miesiącach będziemy mieli do czynienia z masową emigracją zależy od tego, czy kryzys gospodarczy w poszczególnych branżach będzie się przedłużał. Jeżeli tak, niektórzy będą zmuszeni do podjęcia ryzyka i wyjazdu. Można zatem powiedzieć, że w pewnym sensie nadchodzące wybory emigracyjne Polaków będą oceną tego, w jaki sposób – pozytywny czy negatywny – patrzą oni na działania antykryzysowe w Polsce, ale też w innych krajach. To ciekawe zjawisko do analizy gospodarczej, a może także i socjologicznej.

Według mnie rozmiar polskiej emigracji znacząco się nie zmieni. Po pierwsze, warto pamiętać, że główną jej część stanowią osoby, które mieszkają za granicą przez wiele lat i nie zamierzają tego zmieniać. O ile dekadę temu w emigracji czasowej najliczniej była reprezentowana grupa w wieku 20-29 lat, obecnie jest to grupa w wieku 30-39 lat. Zatem znaczna część osób, które wyjechały za granicę w pierwszych latach po wstąpieniu Polski do UE, pozostała tam do chwili obecnej. Po drugie, z danych Eurostatu wynika, że Polska w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2020 roku, które stały pod znakiem walki z pierwszą falą koronawirusa, straciła gospodarczo mniej niż jej sąsiedzi i największe kraje Unii Europejskiej. Jeżeli ta dobra passa się utrzyma w kolejnych miesiącach, motywacja do wyjazdu będzie mniejsza.

Autor: Krzysztof Inglot, Prezes Zarządu Personnel Service S.A.

Jak pół roku pracy z domu wpłynęło na kondycję psychiczną Polaków?

mahdis-mousavi-322113-unsplash
Dla większości polskich pracowników zdalnych home office oznacza pracę w komfortowych warunkach i możliwość spędzenia większej ilości czasu z rodziną. Niestety, zdalny tryb to nie zawsze sielanka. Zdaniem zapytanych przez Gumtree.pl pracowników, problemem jest między innymi zacieranie się granicy między pracą a życiem prywatnym. Wielu pracodawców wciąż ma zaś problem ze zrozumieniem, że praca zdalna, podobnie jak stacjonarna, powinna odbywać się w określonych ramach czasowych, przez co panuje ciche przyzwolenie na zlecanie podwładnym zadań „po godzinach”.

Spis treści:
Wpływ na samopoczucie
Praca zdalna pomaga unikać wypalenia zawodowego?
Home office zyskał na znaczeniu

 

Wpływ na samopoczucie

42% Polaków, posiadających możliwość pracy zdalnej, uważa, że przyczynia się ona do zacierania granicy między życiem zawodowym a prywatnym. Jak wynika z najnowszego badania przeprowadzonego na zlecenie Gumtree.pl, na fakt ten w znacznym stopniu mogą mieć wpływ przełożeni, którzy regularnie kontaktują się z podwładnymi po godzinach pracy. Choć w stosunku do wyników z maja 2020 r., widać pewną poprawę, wciąż robi to 65% polskich szefów (spadek o 7 pkt procentowych), przy czym 27% – regularnie (spadek o 4 pkt procentowe).

Ponadto 17% zapytanych pracowników twierdzi, że w czasie pracy zdalnej ma problemy z koncentracją, a co ósmy zapytany (12%) zmaga się z poczuciem osamotnienia.

– Niestety, wciąż dwóch na trzech polskich pracodawców traktuje pracę zdalną jako elastyczną formę zatrudnienia, pozwalając sobie na kontakt z pracownikiem i zlecanie mu zadań poza wyznaczonymi godzinami pracy. Co ciekawe, problem ten dotyczy zarówno pracowników na niższych szczeblach w firmowej hierarchii (astystenci – 72%), jak i osób na stanowiskach kierowniczych (75%). Nadzieję daje fakt, że między majem a październikiem 2020 roku doszło tu do pewnych pozytywnych zmian. Rolą organizacji pracowniczych, ale też decydentów, jest zadbanie o to, aby były one kontynuowane – mówi Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

– Brak fizycznego kontaktu ze współpracownikami, zachwiana równowaga pomiędzy pracą a życiem osobistym mogą w dłuższej perspektywie bardzo źle wpływać na psychikę. Poczucie odosobnienia i przewlekły stres często prowadzą do złego samopoczucia, a w konsekwencji także do poważnych zaburzeń psychicznych – przestrzega Aleksandra Bończewska, psycholog.

Ponad połowa respondentów (54%) dostrzega jednak pozytywne aspekty wynikające ze zdalnego trybu pracy. Badani ci podkreślają, że dzięki takiemu rozwiązaniu mogą spędzać więcej czasu z bliskimi i pracować w komfortowych warunkach, przy czym na oba te aspekty najczęściej zwracają uwagę osoby w wieku 25-34 lata. Jeden na trzech respondentów, jako jedną z zalet pracy zdalnej, wymienia unikanie regularnego kontaktu z szefem i współpracownikami. Element ten stanowi największy plus dla pracowników szeregowych – wskazało na niego aż 43% z nich.

Psychologowie przestrzegają, że za unikaniem kontaktu osobami z pracy mogą kryć się poważne problemy związane z nieprawidłowościami w stosunkach wewnątrz organizacji. Elementu tego nie powinno się więc rozpatrywać w kategoriach „zalet”.

– Niezależnie od faktu, czy dana firma pracuje obecnie w trybie zdalnym czy stacjonarnym, warto aby pracodawcy zadbali o dobry kontakt z każdym pracownikiem, a także poprawne relacje w zespołach. Jest to niezwykle ważny aspekt koegzystencji w ramach organizacji. Wpływa on przede wszystkim na samopoczucie pracowników, a tym samym ich efektywność, poczucie docenienia i satysfakcji z wykonywanej pracy – dodaje Aleksandra Bończewska, psycholog.

Praca zdalna pomaga unikać wypalenia zawodowego?

Wypalenie zawodowe to syndrom, którego doświadczają miliony pracowników w Polsce. Osoby wypalone zawodowo nie mają chęci do działania, są rozczarowane swoją pracą i mają obniżone poczucie skuteczności. W maju, kiedy przeprowadzana była poprzednia edycja badania Gumtree.pl, wypalenie zawodowe sygnalizowało 31% polskich pracowników. W październiku odsetek ten wzrósł minimalnie, do 32%.

O wypaleniu zawodowym najczęściej mówią pracownicy na stanowiskach „specjalisty” oraz „kierownika” (po 36%). Na uwagę zasługuje również fakt, że problemy takie nieco częściej mają osoby, którym pracodawcy początkowo (na skutek pandemii) pozwolili pracować zdalnie, ale następnie się z tej zgody wycofali (36%).

Wyniki te warto porównać z odpowiedzą na pytanie o to, czy praca zdalna ma wpływ na samopoczucie pracownika. 44% pracowników, którzy kiedykolwiek mieli możliwość pracy zdalnej, stwierdziło, że wpływ ten jest pozytywny, a home office może chronić przed wypaleniem zawodowym. Przeciwnego zdania była zaledwie jedna na pięć (21%) zapytanych osób.

– Rezultaty naszych badań nie pozostawiają złudzeń – zmiana trybu pracy może mieć ogromny wpływ na ludzką psychikę. Możemy nawet postawić tezę, że efektywne wdrożenie home office przez firmę połączone z odpowiednim nastawieniem pracownika, mogą przełożyć się pozytywnie na jego samopoczucie i codzienne funkcjonowanie w miejscu pracy. Nie wszystko zależy jednak wyłącznie od decyzji o tym, czy dana osoba będzie pracować w domu czy w biurze. Determinujące są tutaj bowiem inne czynniki, takie jak ogólna atmosfera w firmie, narażenie na stres, a nawet mobbing. Jeśli te negatywne elementy nie zostaną wyeliminowane bądź ograniczone do niezbędnego minimum, żaden tryb pracy sam w sobie nie przełoży się na pozytywne efekty – wyjaśnia Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

Home office zyskał na znaczeniu

O ile przed pandemią niewiele firm pozwalało pracownikom na regularną pracę poza biurem, dziś home office stało się codziennością milionów polskich pracowników, a niekiedy nawet jedyną możliwością wykonywania pracy. W najnowszej odsłonie badania Gumtree.pl potwierdziła się teza z maja 2020 roku. Wówczas niemal dziewięciu na dziesięciu Polaków (89%) uważało, że praca zdalna w najbliższych miesiącach zyska na znaczeniu. W październiku 90% zapytanych osób z perspektywy czasu stwierdziło, że praca zdalna ma dziś większe znaczenie, niż miała przed pandemią koronawirusa.

Badanie na zlecenie Gumtree.pl, zostało zrealizowane w październiku 2020 r. przez agencję badawczą ARC Rynek i Opinia metodą CAWI, na reprezentatywnej próbie 547 pracowników umysłowych.

materiał prasowy

Pandemia nie może oznaczać, że zrównoważony rozwój przestał być istotny, zauważa producent opakowań

joshua-sortino-215039-unsplash
Wyniki najnowszego badania Ipsos MORI przeprowadzonego na zlecenie czołowego producenta opakowań, firmy DS Smith, pokazują, że kupujący nadal traktują priorytetowo kwestię zrównoważonych opakowań. To oznacza, że mimo pandemii koronawirusa marki i detaliści nie mogą odkładać na bok wysiłków na rzecz ochrony środowiska.

Badanie przeprowadzone przez DS Smith i Ipsos MORI, światowego lidera w dziedzinie badań rynkowych pokazuje, że pomimo światowego kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa, Polacy nadal zwracają uwagę na kwestie ekologii i ochrony środowiska. 85 proc. respondentów chce kupować produkty, które wykorzystują jak najmniej materiałów opakowaniowych, a 27 proc. przyznaje, że całkowicie zaprzestało kupowania poszczególnych marek, ponieważ ich opakowania nie były ekologiczne. To oznacza, że choć nawyki zakupowe polskich konsumentów uległy zmianie, zrównoważony rozwój nadal ma dla nich kluczowe znaczenie.

Pandemia sprawiła, że 67 proc. ankietowanych stara się spędzać jak najmniej czasu w sklepach i dlatego zwraca się w stronę Internetu jako miejsca, gdzie chętnie robi zakupy. Należy zatem zauważyć, że ponad jedna trzecia (34 proc.) osób kupujących online twierdzi, że otrzymała zamówione produkty zapakowane w sposób niezgodny z zasadami zrównoważonego rozwoju (nieekologiczny). Z kolei 23 proc. zaprzestało zakupów u niektórych sprzedawców internetowych, ponieważ przesłane przez nich opakowania nie spełniały tych zasad.

– Przez ostatnie osiem miesięcy pomagaliśmy naszym klientom dostosować się do zmian w zachowaniach konsumenckich i stawić czoła wyzwaniom związanym z pandemią. Jako lider w dziedzinie innowacyjnych rozwiązań opakowaniowych musimy zrozumieć, jak zmieniają się postawy konsumentów, aby móc jak najlepiej służyć pomocą naszym klientom i społeczeństwu. Najnowsze badanie nie tylko rzuca światło na zmiany wywołane przez pandemię, ale także pokazuje, na co polscy konsumenci zwracają uwagę przy robieniu zakupów. Okazuje się, że zrównoważony rozwój jest dla nich nadal kluczowy. Dlatego obecnie marki i sprzedawcy powinni stosować zrównoważone opakowania, aby zapewnić korzyści dla środowiska i konsumentów – skomentowała wynik badania Marta Jędrzejczak, kierownik ds. marketingu, DS Smith Polska.

Higiena to kolejna obawa konsumentów – 58 proc. respondentów twierdzi, że dokładnie myje ręce po dotknięciu zapakowanych produktów kupionych online. 30 proc. szybciej wyrzuca opakowania i podkreśla przy tym, jak istotne jest dla nich uzyskanie widocznych, prostych informacji o sposobie utylizacji.

Obecnie 55 proc. kupujących zwraca uwagę na to, żeby unikać produktów, które mogły być wcześniej dotykane. W związku z tym niektórzy wybierają produkty z tyłu półki, których dotknięcie przez innych jest mniej prawdopodobne. 43 proc. myje lub dezynfekuje również wszystkie niezapakowane przedmioty, takie jak owoce i warzywa, a 11 proc. unika zakupu towarów luzem. W odpowiedzi na to DS Smith opracował szereg nowych, innowacyjnych projektów opakowań, takich jak karbowane wytłaczanki na owoce i warzywa, eko-pudełka na jajka oraz uchwyty na butelki i produkty mleczne.

DS Smith spodziewa się, że w nadchodzących miesiącach wzrośnie zapotrzebowanie na nowe, zrównoważone rozwiązania w zakresie opakowań. Firma nadal ma zamiar stosować swoje, opracowane we współpracy z fundacją Ellen MacArthur, Zasady projektowania dla obiegu zamkniętego (Circular Design Principles) podczas przygotowywania ekologicznych opakowań, tak aby sprostać nowym wyzwaniom rynkowym.

Zasady te odzwierciedlają cel DS Smith, jakim jest powtórne wykorzystanie opakowań i ich recykling. Według firmy są to dwa sposoby przyczyniające się do rozwoju gospodarki o obiegu zamkniętym, który to cel został wskazany w niedawno opublikowanej strategii zrównoważonego rozwoju firmy „Na teraz. I na przyszłość”. Główne obszary jej działalności to oferowanie opakowań całkowicie nadających się do ponownego wykorzystania lub recyklingu oraz zastępowanie problematycznych tworzyw sztucznych bardziej ekologicznymi alternatywami.

Źródło: DS Smith.

Bezpłatne porady i konsultacje: przetestowane na Śląsku rozwiązanie pomoże przedsiębiorcom w całej Polsce?

rawpixel-580218-unsplash
Bezpłatne porady i konsultacje w zakresie prawa, finansów, podatków, księgowości, kadr i restrukturyzacji przedsiębiorstwa, a nawet marketingu czy reklamy – tak działa Centrum Wsparcia Małych i Średnich Przedsiębiorstw na Śląsku. Stworzone przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach narzędzie najpierw pomagało wyłącznie przedsiębiorcom z Katowic, później – firmom z całego województwa. Obecnie rozwiązanie cieszy się popularnością i przede wszystkim – dobrą opinią, co skutkuje tym, że instytucje centralne zaczęły rozważać rozszerzenie działania projektu na całą Polskę. Zdaniem jego twórców świadczy to o wyraźnym zapotrzebowaniu przedsiębiorców na wsparcie i doradztwo w trudnym okresie pandemii, a sprawdzone rozwiązania będą w najbliższym czasie szczególnie cenne.

Z uwagi na sytuację gospodarczą spowodowaną pandemią i marcowo-kwietniowym lockdownem, wielu polskich przedsiębiorców musiało zmierzyć się z problemami, których nikt się nie spodziewał. Wraz z ogłoszeniem rządowych programów pomocowych pojawiły się nowe wyzwania, m.in. jak i gdzie ubiegać się o wsparcie finansowe, jak rozstrzygać kwestie prawne z kontrahentami, jak rozmawiać z pracownikami o zmianach w organizacji. Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach już w kwietniu wyszła z inicjatywą, która umożliwiła lokalnym przedsiębiorcom pozyskiwanie bezpłatnych porad związanych niemal z każdym obszarem prowadzonej działalności. Tym rozwiązaniem było Centrum Wsparcia MŚP.

Działanie Centrum jest bardzo intuicyjne i to przekonało wiele osób do skorzystania z naszej pomocy. Każdy lokalny przedsiębiorca, który miał określony problem, mógł – i nadal może – zadzwonić do Centrum Wsparcia MŚP pod specjalny numer infolinii Punktu Doradztwa Kryzysowego lub zgłosić się na stronie www.centrumwsparciamsp.pl. Wówczas precyzuje swoje wątpliwości i pytania, a my kierujemy go niezwłocznie do odpowiednich ekspertów, którzy udzielą mu szczegółowych porad lub pomogą zrealizować konkretne zadanie – tłumaczy Tomasz Zjawiony, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach.

Grono eksperckie Centrum Wsparcia MŚP stanowią pracownicy Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach, a także zrzeszone w ramach Izby kancelarie, biura księgowe, agencje marketingowe i consultingowe, które wyraziły chęć współpracy z RIG Katowice przy tym projekcie.

Dzięki temu, każdy lokalny przedsiębiorca może uzyskać wsparcie z tego obszaru, w którym najbardziej go potrzebuje. W ramach bezpłatnych konsultacji z ekspertami, wiele firm skorzystało np. z możliwości przygotowania pisma przez kancelarię prawną, doradztwa księgowego czy porad w zakresie możliwości przebranżowienia swojej działalności – wymienia Marcin Krupa, prezydent Katowic.

Początkowo poradnictwo i konsultacje były kierowane wyłącznie do firm z Katowic, jednak w porozumieniu z Marszałkiem Województwa Śląskiego, w ramach IV filaru Śląskiego Pakietu dla Gospodarki utworzono bezpłatne pakiety kompleksowego doradztwa kryzysowego dla kolejnych firm z całego regionu. Od kwietnia z takiej pomocy skorzystało już ponad 320 firm z całego Śląska.

To, co ważne i zwróciło moją uwagę, to poczucie, iż osoby po drugiej stronie słuchawki telefonicznej były zainteresowane tym, żeby mi pomóc w sposób bardzo rzeczowy i zrozumiały. Centrum Wsparcia MŚP dało mi wiedzę, także o nowych narzędziach wsparcia finansowego, poza tzw. Tarczą Antykryzysową, np. propozycjach BGK, inwestycjach rozwojowych, o których nie wiedziałam i to uważam za wartość dodaną tego kontaktu. Na bazie otrzymanych informacji, zaangażowania osób, z którymi rozmawiałam, z pełną odpowiedzialnością poleciłabym innym firmom kontakt z infolinią – mówi Agnieszka Handor, właściciel Centrum DER-MED, jedna z osób, które skorzystały z oferty Centrum Wsparcia MŚP.

Jak zaznaczają samorządowcy, rozwiązanie w postaci Centrum Wsparcia MŚP przyciągnęło uwagę decydentów na szczeblu krajowym.

W dobie pandemii, kolejnej fali zakażeń i coraz większych obostrzeń dla przedsiębiorców, instytucjonalne wsparcie państwa jest niezwykle potrzebne, a szczególnie cenne są sprawdzone rozwiązania, które już wykazały swoją skuteczność. Właśnie dlatego Centrum Wsparcia MŚP stopniowo zwiększa obszar działania – otrzymujemy wiele pozytywnych opinii od firm, które skorzystały z jego pomocy. Doceniane jest przede wszystkim szybki czas reakcji, możliwość konsultacji z wieloma specjalistami, a także – co istotne – fakt, że usługa jest bezpłatna. Być może niedługo z podobnego narzędzia będą mogli skorzystać przedsiębiorcy z całej Polski, bo wiemy, że decydenci już zwracają się do Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach z pytaniami o to, jak realizować podobny projekt– wylicza Jakub Chełstowski, Marszałek Województwa Śląskiego.

Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach realizuje wsparcie dla przedsiębiorców także jako współorganizator trwającego od października do grudnia 2020 r. Europejskiego Kongresu MŚP. Z uwagi na pandemię, konferencje i panele eksperckie, dotyczące najważniejszych problemów polskich przedsiębiorców, są prowadzone bezpłatnie online. Najbliższe wydarzenia odbędą się już 23 i 24 listopada. Będą poświęcone inwestycjom i finansowaniu przedsiębiorstw oraz rozwojowi gmin w czasach COVID-19.

materiał prasowy

Polscy producenci okien i drzwi podczas pandemii umacniają swoją pozycję w Europie

tim-gouw-79563-unsplash
Pandemia COVID-19 spowodowała przyspieszenie wielu trendów, które od pewnego czasu stopniowo zmieniały polski sektor produkcji stolarki otworowej. Najważniejszymi z nich, które już mają i będą miały największy wpływ na producentów okien i drzwi są: rosnące znaczenie eksportu, zwiększające się zainteresowanie oknami z PCV i aluminium oraz zmniejszający się popyt na okna drewniane, a także hamowanie krajowego rynku deweloperskiego po latach hossy.

Spis treści:
Pandemia szansą dla polskich producentów
Polski eksport okien coraz mocniejszy
Rynek wewnętrzny już nie rośnie tak szybko
Dobre prognozy na przyszły rok

Pandemia szansą dla polskich producentów

Trudna sytuacja gospodarcza w wielu krajach unii, rosnące zadłużenie państw i słaba sytuacja na rynku pracy, powodują znaczący wzrost wrażliwości cenowej inwestorów. Mogą na tym skorzystać polskie firmy, które są w europejskiej czołówce pod względem stosunku ceny do jakości. Dodatkowym czynnikiem wzrostu jest też mocne osłabienie złotego względem euro, przez co zagraniczni dystrybutorzy mogą zejść z cen, a polscy producenci zachować swoje marże. W efekcie polscy producenci notowali najwyższą stopę wzrostu eksportu wśród czołowych dostawców stolarki na rynek Unii Europejskiej. Od marca, kiedy cała branża weszła w spadki, dla polskich firm były one relatywnie mniejsze niż na przykład dla producentów z Włoch czy Niemiec. Natomiast od czerwca eksport stolarki otworowej z Polski jest już na plusie, co wynika przede wszystkim ze wzrostu sprzedaży na rynki unijne. Z kolei sprzedaż poza UE jest wyraźnie poniżej poziomu z ubiegłego roku. W efekcie, po siedmiu miesiącach tego roku, wartość eksportu polskiej stolarki otworowej jest na zaledwie 0,7 proc. minusie, podczas gdy część krajów notuje nawet kilkunastoprocentowe spadki. Największy wkład we wzrost sprzedaży polskich firm miał rynek niemiecki, odpowiadał on za blisko 40 proc. tegorocznego wzrostu – to prawie tyle ile wzrosła sprzedaż na pozostałych 50 rynkach.

Polski eksport okien coraz mocniejszy

Między 2009 a 2019 rokiem nastąpiło podwojenie sprzedaży polskiej stolarki otworowej. Mimo, że od 2016 roku obserwujemy rosnący rynek krajowy m. in. dzięki boomowi na rynku mieszkaniowym, to jednak największą różnicę stanowi wzrost dostaw na rynki Unii Europejskiej. Sprzedaż na eksport wzrosła w ostatniej dekadzie o ponad 200 proc., podczas gdy na rynku krajowym zanotowano około 30 proc.  wzrost sprzedaży. Dzięki tak znaczącym wzrostom eksport od 6 lat odpowiada za ponad połowę obrotów całej branży. W ostatnich latach wskaźnik ten był na poziomie 55-57 proc., jednak w 2020 roku nastąpiła wyraźna zmiana tego trendu.

Nie dysponujemy jeszcze pełnymi danymi porównywalnymi z 2019 rokiem, jednak na zmianę trendu wskazują informacje dotyczące wolumenów krajowej produkcji i eksportu. Po 9 miesiącach tego roku krajowa produkcja spada o 5 proc. rok do roku, podczas gdy eksport rośnie o 3 proc. rok do roku. Z tych danych wnioskujemy, że udział eksportu może przekroczyć nawet 60% produkcji polskich wytwórców okien i drzwi – wyjaśnia Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Co ciekawe, wzrost sprzedaży na eksport nie został osiągnięty poprzez zdobywanie nowych rynków zbytu, ale poprzez zwiększenie dostaw do państw Unii Europejskiej. W minionych latach wiele mówiło się o potrzebie otwarcia się na nowe rynki takie jak Azja, USA czy Bliski Wschód. Pandemia pokazała jednak, że w krajach Unii Europejskiej wciąż jest potencjał wzrostu.

Rynek wewnętrzny już nie rośnie tak szybko

Liczba mieszkań w budowie na polskim rynku nieruchomości rośnie od ponad 4 lat, bijąc kolejne rekordy i napędzając sprzedaż produktów budowlanych i wykończeniowych. Mimo, że to eksport ma dominujący udział w sprzedaży stolarki wyprodukowanej w Polsce, to sytuacja na naszym rynku nieruchomości ma także duży wpływ na branżę.

W 2019 roku obserwowaliśmy stopniowe hamowanie podaży mieszkań, co przyczyniło się też do ograniczenia tempa, w jakim rosły przychody firm produkujących stolarkę. W ubiegłym roku produkcja sprzedana producentów wzrosła o 7,6 proc. wobec 9,8 proc. wzrostu w roku 2018 roku. W bieżącym roku, z powodu pandemii COVID-19, podaż nowych mieszkań spowolniła jeszcze mocniej, zaś kwiecień br. przyniósł jeden z najniższych poziomów liczby mieszkań oddanych do użytkowania oraz rozpoczętych budów od lat – wyjaśnia Kamil Mikołajczyk, dyrektor ds. sektora produkcji przemysłowej Santander Bank Polska.

Wygląda jednak na to, że branża deweloperska szybko zaczęła odrabiać straty po pandemii. W lipcu i wrześniu obserwowaliśmy jedne z najlepszych historycznie wyników miesięcznych. Dzięki tak spektakularnym wynikom, po lockdownie w marcu i kwietniu, ten rok może nie być do końca stracony dla producentów materiałów budowlanych, w tym stolarki otworowej. Analitycy Santander Bank Polska spodziewają się, że na koniec roku liczba mieszkań w budowie utrzyma się na nieznacznym plusie, dając podstawy do wzrostu sprzedaży stolarki na rynku krajowym w przyszłym roku. Jednak trend osłabienia polskiego rynku nieruchomości jest zauważalny.

Dobre prognozy na przyszły rok

Po 9 miesiącach tego roku wolumen produkcji stolarki otworowej jest na około 5 proc. minusie w porównaniu z ubiegłym rokiem. Zdaniem analityków Santander Bank Polska wyrównanie wyniku z zeszłego roku jest jednak mało prawdopodobne, z kilku powodów. Po pierwsze październik 2019 roku był wyjątkowo udany i trudno będzie w tym roku znacząco poprawić ten wynik. Tradycyjnie pod koniec roku jest też niższy popyt na stolarkę okienną. Negatywny wpływ może mieć też wprowadzony w listopadzie częściowy lockdown. Nie ma on bezpośredniego przełożenia na prace budowlane, ale może przyczynić się do odłożenia takich prac na przyszły rok, gdy sytuacja związana z pandemią będzie bardziej przewidywalna.

Dużo większe powody do optymizmu dają wyniki eksportu branży. W bieżącym roku, po zaledwie 7 miesiącach, eksport stolarki jest już niemal na poziomie z ubiegłego roku. To bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę, że wliczany jest w to okres kwietnia i maja, a więc miesięcy, w trakcie których większość rynków była zamrożona lub popyt był mocno ograniczony. Kluczowa będzie sytuacja gospodarcza na najważniejszych rynkach eksportowych, tj. przede wszystkim w Niemczech (ok. 34 proc. eksportu), ale również we Francji (14 proc.), Wielkiej Brytanii (7 proc.), Belgii (6 proc.) i we Włoszech (6 proc.).

Produkcja w najbardziej proeksportowych segmentach jest już na plusie po 9 miesiącach. Analitycy Santander Bank Polska prognozują w tym roku około 3 proc. wzrost wartości eksportu stolarki, wynikający przede wszystkim ze wzrostu udziału polskiego eksportu w rynku unijnym.

Bazując na prognozach PKB dla 9 największych odbiorców polskiej stolarki, odpowiadających za 80 proc. sprzedaży w tym roku, można się spodziewać, że w przyszłym roku dynamika eksportu przekroczy 5 proc. rok do roku. Dodatkowo, rynek krajowy może skonsumować obserwowane w drugiej połowie tego roku odbicie w liczbie wydanych pozwoleń i rozpoczętych budów mieszkań. To powinno przełożyć się na kontynuację wzrostu przychodów producentów stolarki, szybki rozwój całej branży, a także na umacnianie pozycji największych graczy na naszym rynku.

Konsolidacja rynku producentów okien i drzwi wydaje się nieuchronna. Największe przedsiębiorstwa już dzisiaj rozwijają się szybciej niż rynek. Firmy te stają się coraz bardziej istotnymi partnerami dla producentów szyb czy okuć, mają również potencjał, aby uruchomić samodzielną produkcję tych komponentów. To skróci ich łańcuch dostaw i pozwoli przejąć marżę dotychczasowego dostawcy. Przewaga na rynku europejskim, rosnący eksport, większe nastawienie na energooszczędność i sytuacja na rynku nieruchomości powodują, że polskie firmy z tej branży mogą być atrakcyjne dla inwestorów finansowych oraz branżowych – uważa Kamil Mikołajczyk, dyrektor ds. sektora produkcji przemysłowej w Santander Bank Polska.

Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A.

Budowa wojskowego tymczasowego szpitala na Okęciu w toku

online-marketing-hIgeoQjS_iE-unsplashNa terenie wojskowej bazy na Okęciu w Warszawie trwają obecnie prace związane z uruchomieniem drugiego szpitala tymczasowego w stolicy.

Szpital tymczasowy na Okęciu będzie prowadzony przez Wojskowy Instytut Medyczny.
Ma on zostać przeznaczony dla pacjentów zarażonych koronawirusem.
Będzie to już drugi szpital, który służył będzie pacjentom chorym na COVID-19. Pierwszy szpital tymczasowy dla chorych na koronawirusa został otwarty na Stadionie Narodowym.

Nieruchomości komercyjne w nowej rzeczywistości. Jak przetrwać pandemię?

DeathtoStock_Wired3
Pandemia Covid19 zmieniła kierunek rozwoju wielu sektorów gospodarki. Jak wpłynęła na branżę nieruchomości komercyjnych, na wynajmujących, zarządzających i dzierżawców powierzchni biurowych czy magazynowych? Najnowsze dane pokazują, że wyjdą z kryzysu obronną ręką. Muszą jednak postawić na bezpieczeństwo i technologie, które pozwolą dostosować się im do nowych i wymagających wytycznych.

Spis treści:
Biurowce i magazyny w nowej rzeczywistości
Bezpieczeństwo ponad wszystko
Technologie wspierające nieruchomości
Mądra organizacja przestrzeni

Według CBRE w Polsce buduje się obecnie 96 nowoczesnych biurowców o łącznej powierzchni ponad 1,6 mln m kw. Jeszcze w tym roku do użytku oddanych zostanie 41 z nich. Czy dziś wielkie biurowce mają jeszcze sens?

Biurowce i magazyny w nowej rzeczywistości

Wszystko wskazuje na to, że choć praca zdalna pozostanie z nami na długo, jeśli nie na zawsze, to wielu przedsiębiorców wprowadzi w swoich firmach hybrydowy model pracy, łączący pracę stacjonarną z home office. Jest to nie tylko odpowiedź na wprowadzony reżim sanitarny, ale i na potrzeby samych pracowników.

Z badania CBRE ‚Work from home survey’ wynika, że 75 proc. Polaków chciałoby pracować z domu 1-2 dni w tygodniu. Jedynie 8 proc. wybrałoby home office przez więcej niż 3 dni w tygodniu. 14 proc. ankietowanych pracowników jest przeciwnych regularnej pracy zdalnej.

Pandemia zmieniła nie tylko sposób pracy, ale i nawyki zakupowe Polaków. Coraz więcej z nas kupuje przez internet, rozwija się więc branża e-commerce. A wraz z nią rośnie zapotrzebowanie na powierzchnie magazynowe. W pierwszej połowie 2020 r. wynajem takich powierzchni przekroczył dotychczasowe rekordy, osiągając niemal 2,43 mln m kw. To o 25 proc. więcej niż w tym samym okresie 2019 roku, podaje CBRE w raporcie „Rynek powierzchni magazynowych w Polsce”. Analitycy przewidują, że do końca roku w Polsce będzie dostępnych w sumie 19,5 mln m kw. nowoczesnych powierzchni przemysłowo-logistycznych.

Biurowce i magazyny będą więc funkcjonować bez większych przeszkód, choć ich zarządzający i wynajmujący muszą dziś dostosować panujące w nich warunki do wymagań reżimu sanitarnego.

Bezpieczeństwo ponad wszystko

Dwie instytucje – Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii oraz Główny Inspektorat Sanitarny – przygotowały dla przedsiębiorców szereg wskazówek dotyczących organizacji pracy biurowej i produkcyjnej. Ich celem jest między innymi zwiększenie bezpieczeństwa pracowników, zminimalizowanie ryzyka zakażenia, a także ograniczenie liczby kontaktów w danym przedziale czasowo-przestrzennym.

– Za nieprzestrzeganie przepisów lub zasad bezpieczeństwa i higieny pracy w firmie grożą przede wszystkim konsekwencje finansowe. Art. 283 § 1 k.p. mówi, że osoba odpowiedzialna za stan bezpieczeństwa i higieny pracy w przedsiębiorstwie może zostać ukarana grzywną od 1000 do 30000 zł. Karze tej podlega również osoba kierująca pracownikami, np. kierownik wyodrębnionej komórki organizacyjnej, brygadzista, lub innymi osobami fizycznymi, w tym wykonawcy umów zlecenia i umów o dzieło albo przedsiębiorcy samodzielnie prowadzący działalność gospodarczą – wyjaśnia Katarzyna Komosa, prezes firmy BARYT sp. z o.o., działającej między innymi w sektorze innowacyjnego BHP, ogólnopolski dystrybutor systemu TIMATE. – Natomiast art. 207 § 1 k.p. określa wyraźnie, że to pracodawca ponosi odpowiedzialność za stan bezpieczeństwa i higieny pracy w firmie, a na zakres odpowiedzialności pracodawcy nie wpływają ani obowiązki pracowników w dziedzinie bezpieczeństwa i higieny pracy, ani powierzenie wykonywania zadań służby bezpieczeństwa i higieny pracy specjalistom spoza zakładu pracy. Obowiązek ten spoczywa ostatecznie na osobach zarządzających daną organizacją i to one będą rozliczane z zastosowanych środków bezpieczeństwa. Środki te powinny być dostosowane do indywidualnych warunków przedsiębiorstwa, takich jak specyfika działania, do sektora, w jakim działa, wielkości kadry, miejsca położenia jednostki, charakteru pracy i możliwości wykonywania pracy zdalnej.

Jak w praktyce dostosować biura, magazyny i fabryki do nowych warunków? Przede wszystkim należy zapewnić pracownikom i gościom środki ochronne (maseczki, płyn dezynfekujący), zadbać o zachowanie odległości między współpracownikami, przygotować więcej przestrzeni wspólnych – aby w kuchniach czy pokojach relaksacyjnych nie gromadziło się zbyt wiele osób w jednym momencie. Ważne jest także zorganizowanie jednokierunkowych ciągów komunikacyjnych i – w miarę możliwości – wprowadzenie systemów bezdotykowego otwierania drzwi.

Technologie wspierające nieruchomości

Nowe warunki wymagają nie tylko zmiany przyzwyczajeń pracowników, ale także – a może przede wszystkim – wprowadzenia technologii, które pomogą w dostosowaniu się do wytycznych. Co istotne – do pracy w reżimie sanitarnym można wykorzystać dobrze znane narzędzia, takie jak systemy do rejestracji czasu pracy (RCP), które – nawet jeśli dziś wymagają inwestycji – sprawdzą się także po czasie pandemii.

– Nowoczesne narzędzia RCP pozwalają między innymi na bezdotykowe otwieranie drzwi do pomieszczeń. Dają też szereg innych korzyści. System TIMATE, który opracowaliśmy, służy także bezpieczeństwu pracowników. Sercem naszego rozwiązania jest karta, na której można wyświetlić dowolny komunikat, na przykład przypomnienie o konieczności dezynfekcji rąk lub informację o tym, że właściciel karty nie zachowuje odpowiedniego dystansu od innych osób. Dystans ten mierzymy dzięki funkcji lokalizacji. Ta sama funkcja pozwala zareagować, gdy w pomieszczeniu znajduje się zbyt dużo osób. Dostają one w takim przypadku alert i informację o tym, by nie wchodziły w daną strefę, np. na stołówkę czy do sali konferencyjnej – tłumaczy Sebastian Młodziński, CEO TIMATE. – A gdy któryś z pracowników zachoruje – system pomoże ustalić, kto miał kontakt z zakażonym. Dzięki temu kwarantannie nie będzie podlegać cały zespół pracujący w jednym budynku, tylko osoby bezpośrednio narażone na zakażenie.

Mądra organizacja przestrzeni

W tym szczególnym czasie pandemii wyjątkowo przydatne będzie też podzielenie budynków na strefy i monitorowanie tego, kto i kiedy ma do tych stref dostęp. Ten zabieg sprawdza się tak naprawdę niezależnie od sytuacji. Wyznaczone obszary służące różnym celom (hala produkcyjna, przestrzeń rekreacyjna, miejsce wymagające szczególnego nadzoru, biura poszczególnych firm) pomagają w ustaleniu, w jaki sposób pracownicy i kontrahenci przemieszczają się między biurami i budynkami. To z kolei pozwala zoptymalizować wykorzystanie przestrzeni oraz zadbać o bezpieczeństwo użytkowników nieruchomości, ich gości i informacji.

– Dzięki danym pokazującym, gdzie pracownicy spędzają najwięcej czasu, jak poruszają się na co dzień w biurach czy halach magazynowych, można wyznaczyć wygodne i zgodne z potrzebami ciągi komunikacyjne, które nie będą powodowały kolizji i nadmiernego gromadzenia osób na jednym obszarze. Informacje takie pomogą też wyznaczyć optymalne miejsca na zamontowanie płynów do dezynfekcji rąk. System TIMATE dostarczy takie dane i automatycznie pomoże w ich przeanalizowaniu – dodaje Sebastian Młodziński.

Zarządzający nieruchomościami komercyjnymi, właściciele firm czy wynajmujący przestrzenie biurowe i magazynowe muszą uświadomić sobie, że zmiany, których dokonają teraz, będą procentowały. Nie tylko zapewnią bezpieczeństwo, ale i sprawią, że branża real estate będzie przygotowana na podobne sytuacje w przyszłości.

mat.pras.

Polski rynek biurowy po trzecim kwartale – więcej podnajmów i pustostanów

marketbeat_polska
Całoroczne prognozy gospodarcze dla Polski na rok 2020 wskazują spadek PKB o 3-3,5% w odniesieniu do roku poprzedniego. Niemniej jednak w roku 2021 gospodarka powinna powrócić na ścieżkę wzrostu i powiększyć się o około 4% w odniesieniu do roku 2020 – wynika z najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield.

Spis treści:
Podaż
Popyt
Wskaźnik pustostanów
Czynsze
Prognozy

Na koniec III kwartału 2020 roku całkowite zasoby nowoczesnej powierzchni biurowej na dziewięciu największych rynkach w Polsce (Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Katowice, Poznań, Łódź, Lublin i Szczecin) wyniosły blisko 11,5 miliona mkw., co oznacza wzrost o 7% rok do roku.

Podaż

Nowa podaż w pierwszych trzech kwartałach 2020 roku osiągnęła wartość 543 400 mkw, z czego 238 300 mkw. w Warszawie i 305 100 mkw. w miastach regionalnych. Do największych projektów oddanych do użytku w Warszawie możemy zaliczyć budynki kompleksu Warsaw Hub (bud. B – 43 400 mkw. i bud. C – 45 600 mkw. – Ghelamco) oraz Varso II (39 900 mkw – HB Reavis). Do największych projektów ukończonych w miastach regionalnych możemy zaliczyć Olivia Prime B w Gdańsku (25 000 mkw. – Olivia Business Center), pierwszą fazę Centrum Południe we Wrocławiu (23 700 mkw. – Skanska), Wave A w Gdańsku (23 600 mkw. – Skanska), High 5ive IV w Krakowie (23 500 mkw. – Skanska) oraz pierwszy budynek kompleksu Face2Face w Katowicach (19 600 mkw. – Echo Investment).

Na koniec września 2020 roku w budowie znajdowało się 89 projektów o łącznej powierzchni 1,4 miliona mkw., z czego największa liczba nowych inwestycji powstaje w Warszawie (22), Krakowie (15), Trójmieście (14), w Katowicach (13) oraz Łodzi (12).

Większość projektów jest obecnie realizowana zgodnie z harmonogramem. Niemniej jednak, na wielu rynkach spodziewamy się wystąpienia efektu luki podażowej w latach 2022-2023 ze względu na ograniczanie decyzji o rozpoczęciu realizacji nowych projektów do momentu ustabilizowania sytuacji gospodarczej w Polsce i na świecie – mówi  Jan Szulborski, Senior Consultant, Cushman & Wakefield.

Popyt

W pierwszych trzech kwartałach 2020 roku najemcy wynajęli łącznie 906 800 mkw., co jest wartością o 25% niższą niż w analogicznym okresie 2019 roku.

Znaczną większość transakcji zawartych w tym roku stanowiły procesy rozpoczęte jeszcze przed wybuchem pandemii. Ponadto, obecna sytuacja wpłynęła na strukturę popytu w odniesieniu do analogicznego okresu 2019 roku poprzez zmniejszenie udziału nowych umów i wzrost liczby renegocjacji umów najmu – mówi Vitalii Arkhypenko, Junior Consultant, Cushman & Wakefield.

Do największych transakcji zawartych w 2020 roku możemy zaliczyć umowę przednajmu zawartą przez PZU w budynku Generation Park Y w Warszawie (46 500 mkw.), a w miastach regionalnych renegocjację umowy najmu ABB w budynku Axis w Krakowie (20 000 mkw.).

Wskaźnik pustostanów

Pogarszająca się koniunktura gospodarcza doprowadziła do wzrostu poziomu pustostanów, który w ujęciu kwartalnym powiększył się o 1,7 pp., a w ujęciu rocznym wzrósł o 2,1 pp. i na koniec III kwartału wyniósł 10,7%. W Warszawie stopa pustostanów wyniosła 9,6%, a w miastach regionalnych – 11,9%.

Na skutek niepewności gospodarczej spowodowanej wybuchem pandemii Covid-19 zarejestrowany został wzrost liczby podnajmów oferowanych na rynku. Według szacunków Cushman & Wakefield na koniec trzeciego kwartału 2020 roku blisko 190 000 mkw. powierzchni biurowych było oferowanych w tej formie, co nie jest uwzględnione w statystykach dotyczących stopy pustostanów.

Czynsze

Wraz z ograniczeniem aktywności uczestników rynku stawki bazowe za najlepsze powierzchnie biurowe dla stref centrum i poza centrum spadły o 0,25 EUR/ mkw./ miesiąc i znalazły się na poziomie 23,75 EUR/ mkw./ miesiąc w centrum i 14,75 EUR/ mkw./ miesiąc poza centrum. Korekta stawek wynika z coraz szerszej oferty podnajmów oraz większej presji na zachęty oferowane najemcom przez deweloperów. Stawki za najlepsze powierzchnie w miastach regionalnych pozostały bez zmian.

Prognozy

Po dwuprocentowym wzroście gospodarczym w I kwartale 2020 roku okres kwarantanny spowodowany wybuchem pandemii Covid-19 doprowadził do spadku PKB w II kwartale 2020 roku o 8,9% w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 roku. Wraz ze zniesieniem większości restrykcji, w III kwartale nastąpiło odbicie gospodarcze, lecz poziom PKB nie osiągnął wyniku sprzed pandemii i według wstępnych szacunków zmniejszył się o 1,9% w porównaniu do ubiegłego roku.

Druga fala pandemii i przywracane w związku z nią ograniczenia wstrzymają odbicie gospodarcze w ostatnich trzech miesiącach 2020 roku i doprowadzą do jego spadku o około 4% w porównaniu do IV kwartału 2019. W kolejnych kwartałach możemy spodziewać się także dalszej korekty warunków komercyjnych, jeśli popyt na powierzchnie biurowe utrzyma trend spadkowy, a gospodarka nadal będzie pracować na zwolnionych obrotach – dodaje Jan Szulborski.

Źródło: Cushman & Wakefield.