Czy Polacy powinni przygotować się na kolejną podwyżkę stóp procentowych?

okulary
Z uwagą i zaciekawieniem oczekiwane jest kolejne posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej i jej decyzja o ewentualnym braku lub o kolejnej już 12 z rzędu podwyżce. Jak ta decyzja może wpłynąć na wysokość rat kredytów hipotecznych? Jest to k
omentarz do prawdopodobnej podwyżki stóp procentowych zapowiadanej na 5 października.

Kolejne odczyty inflacji r/r nie napawają optymizmem i raczej nie potwierdzają hurraoptymistycznych deklaracji o końcu cyklu podwyżek. W samej RPP ścierają się dwa stanowiska w kwestii działań, które należy przedsięwziąć. Część członków rady opowiada się za dalszymi i do tego dużymi podwyżkami stóp nawet do poziomu inflacji (czyli na dziś około 16% !!!), aby tę szybko przydusić poprzez wzrost kosztu pieniądza i spadek konsumpcji. Oczywiście takie działania doprowadziłyby zapewne do swoistego załamania rynku kredytowego i pogorszenia jakości portfeli kredytowych w bankach. Druga, chyba przeważająca w RPP grupa, opowiada się też za podwyżkami, ale do poziomu stóp procentowych równych połowie wartości inflacji, czyli na dziś dążenia do poziomu około 8%. Pytanie zatem brzmi, czy to będzie jednorazową podwyżką czy w dwóch, trzech a może czterech krokach. Brak podwyżek będzie postrzegany jako duża niespodzianka dobra dla kredytobiorców, ale zła dla celu RPP, jakim powinno być okiełznanie rozpędzającej się inflacji.

Oczywiście żaden z powyższych wariantów nie jest dobry dla kredytobiorców, ale …oni muszą się dostosować i liczyć, że osoby odpowiedzialne za decyzje makroekonomiczne i politykę finansową Państwa podejmą wyważoną decyzję mając na uwadze ewentualne konsekwencje każdej z nich.

W swojej codziennej pracy w Lendi w ostatnim czasie dostrzegamy tendencję podziału potencjalnych kredytobiorców na kredyt hipoteczny (tak, nadal tacy są) na tych, którzy aplikują o kwoty do 200 000 zł, jako uzupełnienie posiadanego wkładu własnego lub środki na dokończenie budowy/wykończenie lokalu, i tych aplikujących o kwoty powyżej 700 000 zł, którzy mają bardzo dobre dochody pozwalające na zaciąganie takich kredytów. Wcześniejsze decyzje nadzorcy rynku o zwiększeniu bufora przy liczeniu zdolności do 5% spowodowały wycięcie największej grupy potencjalnych kredytobiorców.

Poniższej przedstawiam przykład prognozowanego wzrostu rat w kilku wariantach tj. podwyżki o 0,25 p.p., 0,5 p.p. i 1 p.p.

Wyliczenia i przykład:

Dla kredytu o wartości 300 tys. zł, zaciąganym na okres 30 lat kredytowania, przy marży banku 2,2 p.p. oraz 20% wkładzie własnym. Przykład dotyczy mBanku, którego oferta dostępna jest dla osób osiągających dochody min. 7 tys. zł/mies netto. Poniższe symulacje dotyczą samych rat i nie uwzględniają produktów dodatkowych takich jak np. ubezpieczenie na życie.

Aktualna stawka WIBOR 3M mBanku to 7,10% plus marża banku 2,2 p.p. daje oprocentowanie w wysokości 9,30%. Każdy wzrost oprocentowania względem obecnego np. o 1 % podwyższa poziom miesięcznej raty o niecałe 250 zł/mies., liczonego dla przykładu 300 tys. zł. Inaczej mówiąc przy powyższych założeniach podwyżka o 1% to około 70-75 zł większa rata za każde 100 000 kredyt.

Poniższa tabela przedstawia, jak może zmienić się rata kredytu względem następnych podwyżek stóp procentowych o 0,25%, 0,5% i 1% jeśli RPP zdecyduje się na kolejne podwyżki na najbliższym posiedzeniu:

 

Warianty

Oprocentowanie

Wysokość miesięcznej raty w zł

Koszt odsetkowy w zł

wartość na dzień 28.09.2022- WIBOR 3M – 7,10%

9,3%

2478

592405

dla WIBOR 3M na poziomie 7,35%

9,55%

2533

612065

dla WIBOR 3M na poziomie 7,6%

9,80%

2588

631854

dla WIBOR 3M na poziomie 8,1%

10,30%

2699

671806

 

A co mogą zrobić posiadacze kredytów?

Korzystać z pomocy specjalistów chociażby firmy Lendi w celu ochrony majątku, konsolidacji i refinansowania posiadanych zobowiązań w taki sposób, aby ten trudny czas przejść jak najłagodniej i jeśli jest taka możliwość rozłożyć koszt w czasie. Następnie zaś korzystać z cyklu obniżek oprocentowania po zmianie trendu. Większość uprawnionych kredytobiorców korzysta też z wprowadzonych ostatnio wakacji kredytowych, do czego gorąco zachęcam.

 

Komentarz Grzegorza Aleksandrowicza, eksperta kredytowego Lendi na temat ewentualnych zmian po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej 5.10.2022 r.

Co dalej z cenami złota? Goldenmark prognozuje

zlote-monety-fot-goldenmark

Międzynarodowe banki prognozują wzrost ceny królewskiego kruszcu w najbliższych miesiącach. Analitycy podkreślają, że sytuacja złota wygląda obecnie bardzo dobrze w kontekście całego otoczenia.

Spis treści:
Najnowsze prognozy dla cen złota
Jest sporo fundamentalnych przesłanek do wzrostów

W ubiegły czwartek w Jackson Hole rozpoczęło się coroczne sympozjum ekonomiczne Rezerwy Federalnej, podczas której zapadły kluczowe decyzje dotyczące przyszłości, walki z inflacją i gospodarki.

Stanowisko zaprezentowane przez przewodniczącego Jerome’a Powella było mocno jastrzębie. Zapowiedział on walkę z inflacją do skutku, a więc do osiągnięcia celu na poziomie 2 proc. Informacja ta umocniła bardzo dolara i odbiła się na notowaniach złota, ale także i indeksów giełdowych, które zalały się czerwienią – komentuje Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

Cena złota w ubiegłym tygodniu, przed Jackson Hole, rosła, co świadczyć mogło o sporej niepewności inwestorów co do tego, jaką linię obierze FED. W czwartek złoto znalazło się blisko 1 765 USD za uncję, jednak w piątek zanurkowało w okolice 1 735, kontynuując spadek w poniedziałek.

Najnowsze prognozy dla cen złota

Swoje prognozy dotyczące ceny złota opublikował bank Wells Fargo. Analitycy banku widzą złoto jeszcze w tym roku na poziomie 2 100 USD za uncję, a głównej przyczyny braku wzrostu ceny kruszcu upatrują w silnym dolarze, który osiągnął już 20-letnie maksimum.

Podobne prognozy opublikował niemiecki Commerzbank, choć prognozy są obniżone względem wcześniejszych – uncja złota na koniec roku na poziomie 1 800 USD zamiast 2 000, a w 2023 roku dalszy wzrost. Analitycy banku podkreślają także, że sytuacja złota wygląda obecnie bardzo dobrze w kontekście całego otoczenia. Od początku roku straciło ono 4,5 proc., jednak strata w przypadku amerykańskich obligacji wynosi 9,5 proc., rynki akcji straciły średnio 14 proc., a bitcoin prawie 50 proc. Według Commerzbanku, gdy tylko amerykański FED zakończy cykl podwyżek stóp procentowych, dolar przestanie się umacniać, a cena złota ruszy do góry – zapowiada Michał Tekliński.

Jest sporo fundamentalnych przesłanek do wzrostów

Jak czytamy w raporcie Goldenmark „Pierwsze półrocze 2022 na rynku złota”, prognozy dla cen złota do końca 2022 i na 2023 roku budują dość szeroki przedział z uwagi na dużą liczbę zmiennych.

Najbardziej niedźwiedzie prognozy zakładają, że do końca 2023 roku złoto może spaść do poziomu 1 600 USD za uncję (Australia and New Zealand Banking Group). Analitycy Citibank podtrzymuje swoją prognozę, że w III kwartale 2022 roku złoto pozostanie na poziomie 1 845 USD, jednak w 2024 roku będzie to już 2 000 USD. Według opartej na algorytmach witrynie WalletInvestor, złoto do końca 2025 roku osiągnie poziom 2 256 USD, a do końca lipca 2027 roku średnia cena wyniesie 2 530 USD. Również oparte na algorytmach prognozy Gov.capital zakładają pułap 1 803 USD do końca 2022 roku, ale już do końca 2023 roku wzrost do 3 000 USD – wylicza Michał Tekliński.

Czerwcowe prognozy banku inwestycyjnego Goldman Sachs mówiły, że do końca 2022 roku, w związku z ewentualną recesją, cena złota osiągnie pułap 2 500 USD. W sierpniu jednak bankierzy obniżyli swoje prognozy do 1950 dolarów za uncję.

– Analizując wszystkie czynniki ryzyka oraz to, jak dotychczas zachowywało się złoto w obliczu wysokiej inflacji i wojny w Ukrainie, skłaniać się należy ku wersji, że jednak cena złota powróci do końca 2022 roku w okolice 2 000 USD, a w 2023 roku będzie miała nadal sporo fundamentalnych przesłanek do wzrostów. Ostatecznie warto jednak mieć na uwadze, że – podobnie jak to miało miejsce w I półroczu 2022 – ochrona kapitału w otoczeniu ogólnych spadków, oznaczać może także zachowanie status quo – dodaje Michał Tekliński.

Źródło: Goldenmark.

Rynek pracy w Polsce potrzebuje perennialsów

DeathtoStock_Wired2
Baby boomers, generacja X, millenialsi czy tzw. zetki – przyzwyczailiśmy się do charakteryzowania każdej z grup wiekowych poprzez określone cechy i sposób zachowania w pracy. Jednak czy data urodzenia rzeczywiście determinuje nasze podejście do wykonywanych obowiązków? Przecież o sukcesie na rynku pracy decydują też inne czynniki. Lucyna Pleśniar, Prezes Zarządu People, zdradza, jakimi kryteriami coraz częściej kierują się pracodawcy przy podejmowaniu decyzji o zatrudnieniu oraz kim są perennialsi, uznawani za idealnych pracowników na trudne czasy.

Spis treści:
Nadchodzi czas perennialsów
Ciekawość i otwartość na zmiany są potrzebne w czasach kryzysu
Perennialsem nie trzeba się urodzić
Idealne dopasowanie poprzez wartości

Z badania przeprowadzonego przez portal interviewMe w ubiegłym roku wynika, że wiek kandydata ma znaczenie dla zaledwie 4% ankietowanych rekruterów i pracodawców. Jednak nie bez powodu wszelkie porównania pomiędzy generacjami cieszyły się dotąd w mediach tak dużym powodzeniem. – Kategoryzowanie pomaga nam upraszczać otaczającą nas rzeczywistość oraz ułatwia orientację w przesyconym informacjami świecie. Dlatego tak powszechne było przypisywanie ludziom określonych cech w zależności od tego, do jakiej grupy wiekowej przynależą – tłumaczy Lucyna Pleśniar, Prezes Zarządu People. – Jednak przez lata wszyscy skupieni byli na szukaniu różnic między generacjami, a nikt nie próbował wskazywać wspólnych mianowników – dodaje Lucyna Pleśniar. Porównywanie i krytykowanie podejścia do życia i pracy poszczególnych grup wiekowych w pewnym momencie stało się nawet modą. Jednak świat zupełnie nie posuwałby się do przodu, gdyby wszyscy przedstawiciele danego pokolenia zachowywali się podobnie, nie tworząc awangardy zdolnej do inicjowania zmian. W każdej generacji oczywiście zdarzają się osoby, którym można przypisać np. stereotypowy pracoholizm lub niechęć do nadmiernego angażowania się w obowiązki zawodowe, ale równie często spotkać można ludzi, którzy niezależnie od swojego wieku robią wszystko, co w ich mocy, by się sprawdzić, rozwinąć, zdobyć nowe umiejętności i osiągnąć ambitne cele. Warto bliżej przyjrzeć się temu, co ich motywuje oraz jakimi wartościami się kierują, gdyż to właśnie ich najbardziej potrzebuje współczesny rynek pracy.

Nadchodzi czas perennialsów

Perennialsi to pojęcie wywodzące się od słowa „perennial”, określającego bylinę, roślinę wieloletnią. Prawdopodobnie z tego względu niektórzy określają tak osoby powyżej 40 roku życia, które aktywnie realizują się zawodowo. To jednak zbyt wąskie (o ile nie całkowicie błędne) rozumienie tego pojęcia, gdyż według jego autorki, Giny Pell, powstało ono w celu opisania postawy zupełnie niezwiązanej z wiekiem. W 2016 roku zwróciła ona uwagę, że brakuje określenia na osoby podobne do niej – które niezależnie od swojej daty urodzenia stawiają na ciągły rozwój, odkrywanie siebie, swoich pasji czy nowych umiejętności. Ukuła więc termin „perennial mindset”, by zdefiniować sposób myślenia wyjątkowy dla tych wiecznie ciekawskich odkrywców, pragnących uczyć się przez całe życie. Perennialsi są ludźmi, którzy w stosunku do innych osób, kultur, religii, ale także w stosunku do samych siebie kierują się niezaspokojoną ciekawością oraz otwartością na to, co inne i nieznane. Dlaczego to właśnie ta postawa może być w dzisiejszych czasach tak pożądana przez pracodawców?

Ciekawość i otwartość na zmiany są potrzebne w czasach kryzysu

Dotychczas o sukcesie na rynku pracy decydował konkretny zbiór umiejętności, na który składały się doświadczenie, ukończone studia, znajomość języków obcych i określonych narzędzi, programów czy systemów. Pracodawca podczas rekrutacji skupiał się na tym, co dany kandydat potrafi oraz na ile efektywnie może te umiejętności wykorzystać pracując na przykład pod presją lub jako członek zespołu. Obecnie na znaczeniu zyskują nowe obszary. – Umiejętności i doświadczenie nadal są ważne, jednak dla pracodawców bardziej istotne mogą okazać się teraz motywacja i wartości, jakimi kieruje się dany kandydat, gdyż to właśnie tam należy szukać źródła proaktywności, zaangażowania i energii, wkładanych w wykonywanie obowiązków – tłumaczy Lucyna Pleśniar. Za kluczową cechę, która charakteryzuje perennialsów uznawana jest też ciekawość, będąca ściśle związana z psychologiczną gotowością na nowe i nieznane. – W atmosferze kryzysu większość ludzi najbardziej obawia się zmian i braku przewidywalności, gdyż to, co nieznane niesie za sobą ryzyko i powoduje duże napięcie. Natomiast dla tych, którzy do zmian są przyzwyczajeni i dla których podstawowym sposobem funkcjonowania w życiu była chęć stałego rozwoju, próbowania nowych rzeczy oraz związana z tym gotowość na ryzyko, obecna sytuacja nie jest aż tak przerażająca i sama w sobie nie stanowi zagrożenia. Wręcz przeciwnie, właśnie teraz może nadarzyć się najlepsza okazja do wykorzystania pełni swojego potencjału – wyjaśnia Lucyna Pleśniar.

Perennialsem nie trzeba się urodzić

Współczesny rynek pracy premiuje tych, którzy decydują się pracować nad sobą i własnym charakterem. Szczególnie, że cechy właściwe dla perennialsów można w sobie wykształcić. Wymaga to jednak pewnego treningu i dyscypliny w sposobie myślenia. Niektórym może być nieco łatwiej ze względu na indywidualne predyspozycje, jednak to w znacznej mierze od naszych przekonań, od tego, czy bardziej koncentrujemy się na zagrożeniach i brakach, czy możliwościach przychodzących z każdą nową sytuacją zależy nasze samopoczucie, sposób spostrzegania otaczającego świata i w końcu efektywność oraz satysfakcja z pracy. Zbudowanie w sobie perennialnej postawy wymaga też otworzenia się na świat, na innych ludzi, wypracowania w sobie ciekawości, akceptacji dla różnorodności oraz proaktywnej postawy wobec świata czy możliwości, jakie on daje. Ważne jest też, by nie skupiać się nadmiernie nad tym jak było kiedyś, ale by zbudować w sobie przekonanie, że posiadam wystarczające możliwości, by w tej nowej, zmienionej rzeczywistości poradzić sobie w każdych okolicznościach, także w nowej rzeczywistości po-pandemicznej, skomplikowanej sytuacji geopolitycznej, czy niepewnej sytuacji gospodarczej.

Idealne dopasowanie poprzez wartości

Z perspektywy kandydata kluczowe jest, w jaki sposób pracodawcy będą weryfikować posiadanie tych określonych cech charakteru. Lucyna Pleśniar uspokaja jednak, że z reguły nie potrzebne są do tego żadne skomplikowane testy. – Z badania przeprowadzonego rok temu przez portal interviewMe wśród 344 rekruterów i pracodawców wynikało, że rozmowa twarzą w twarz jest dla 90% ankietowanych najskuteczniejszym sposobem weryfikacji kandydata. To także najlepsza metoda oceny charakteru danej osoby – wyjaśnia Prezes firmy People. – Proaktywność, energia, otwartość czy empatia to cechy, które dla drugiego człowieka są doskonale czytelne. Natomiast w ocenie dopasowania kandydata do konkretnej organizacji pomóc może na przykład opracowana przez nas metodologia rekrutacji o nazwie „Perfect Match”. Pozwala ona zidentyfikować, czy obie strony procesu do siebie pasują oraz czy motywacja i wartości, jakimi kieruje się w życiu i w pracy kandydat, spójne są z misją i wartościami wyznawanymi przez firmę, do której aplikuje – dodaje Lucyna Pleśniar.
Koniec podziałów generacyjnych i zmiana podejścia pracodawców do rekrutacji to istotny trend, który może zrewolucjonizować rynek pracy w 2022 roku. Przestajemy bowiem myśleć o pracownikach jako o zestawie umiejętności i doświadczenia w CV, ale jako o kimś, kto może wnieść i wykreować dla organizacji określoną wartość. – Biznes szczególnie teraz potrzebuje osób, które w pewnym sensie zrekonstruują świat doświadczony pandemią i okrucieństwem wojny. I to właśnie w tym obszarze najbardziej cenne mogą okazać się cechy perennialne, gdyż drzemie w nich energia i motor napędowy do pozytywnych zmian – podsumowuje Lucyna Pleśniar.

Przedsiębiorcy cierpią na deficyt zatrudnionych – rynek pracownika odbudował się po pandemicznym szoku

Gumtree_rynekpracy_grafika

Pracodawcy wierzyli, że pandemia sprawi, że nie będą musieli tak zaciekle rywalizować o pracowników. Najnowsze dane wskazują, że stało się odwrotnie. We wrześniu liczba internetowych ofert pracy wzrosła we wszystkich województwach, a firmy wciąż cierpią na deficyt zatrudnionych. Po stronie oczekiwań pracowników coraz częściej pojawia się praca zdalna, pomimo pewnych pułapek, które zauważają już korzystający z „home office”.

Spis treści:
Poszukiwania w każdym sektorze
Pracownicy wszystkich branż, łączcie się – online
Rozwój, elastyczność, pieniądze? Dlaczego zmienialiśmy pracę w 2021 r.

Poszukiwania w każdym sektorze

W 2021 r. we wszystkich grupach ofert pracy odnotowano istotny wzrost liczby wakatów. Jak wynika z raportu Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIAC), rynek napędzały przede wszystkim zawody związane z technologiami cyfrowymi, o wysokim udziale pracy zdalnej. Mocno poszukiwani są absolwenci kierunków ścisłych, dla których ofert pracy w trybie online jest relatywnie najwięcej – od początku pandemii liczba wakatów wzrosła tam prawie o 50%.

Pandemia odcisnęła jednak swoje piętno. Zawody usługowe, wyjątkowo podatne na ograniczenia epidemiologiczne, zaliczyły w tym roku dużo mniejsze wzrosty. Jak podkreśla BIAC, relatywnie najmniej ofert pojawiło się w grupie prac fizycznych.

– To wyraźnie pokazuje, że nadal mamy do czynienia z rynkiem pracownika, a cyfryzacja przedsiębiorstw pozytywnie stymuluje jego dynamikę. Zagrożeniem dla tego trendu jest wizja przywrócenia restrykcji sanitarnych w związku pogarszającą się sytuacją epidemiczną. Negatywnie na rynek pracy wpływa również wysoka inflacja i wzrost kosztów pracy sięgający 8%, co jest drugim najgorszym wynikiem w całej Unii Europejskiej w II kwartale tego roku. Wskaźniki te są przeszkodą dla tworzenia nowych miejsc pracy – mówi Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

Większość poszukujących pracy nadal znajduje ją w dość szybko, co tylko potwierdza dobrą kondycję rynku pracownika. Jak wskazują dane „Monitoringu Rynku Pracy” Randstad, czas poszukiwania nowego zajęcia w II kwartale 2021 r. najczęściej nie przekraczał miesiąca (35% badanych). Pracodawcy muszą więc skutecznie odpowiadać na oczekiwania przyszłych kadr. W tym te dotyczące przeniesienia biura do domu.

Pracownicy wszystkich branż, łączcie się – online

Gotowość do przejścia na zdalny tryb pracy – to obecnie najbardziej widoczny trend na rynku. Już niemal 40% millenialsów wolałoby wykonywać obowiązki służbowe całkowicie z domu. Wśród osób zmotywowanych do zmiany pracy aż 77% gotowych jest na podjęcie zatrudnienia w domowym zaciszu od ręki. Jednak, jak wskazują badania Gumtree, ta ma także swoje minusy, nie zawsze dostrzegane przez osoby pracujące w innym trybie. W warunkach pracy zdalnej polskie przedsiębiorstwa częściej narzucały swoim pracownikom nadmiar obowiązków, a szefowie kontaktowali się z podwładnymi po godzinach, co wskazywało 7 na 10 badanych. Praca w domu ma jeszcze jeden, wyraźny minus – aż ⅔ osób pracujących na home office przekraczało standardowe godziny pracy. 17% badanych przyznało, że wynikało to z problemów komunikacyjnych, a co dziesiątemu zlecano zbyt wiele zadań na dzień; wiele osób deklarowało jednak, że wykonywanie zadań służbowych łączyli z obowiązkami domowymi, czy też dłuższymi przerwami.

– Polskie otoczenie prawne, jeśli chodzi o pracę zdalną, jest wciąż opóźnione w stosunku do potrzeb, a na zmiany dyktowane przez rynek, które już nastąpiły, odpowiada ze sporym poślizgiem czasowym. Pracodawcy implementują nowe rozwiązania technologiczne i cyfryzują swoje przedsiębiorstwa, jednak w ambitnych planach rozwoju muszą pamiętać o dobru zatrudnionych. Przestrzeganie kultury pracy i szacunek dla czasu wolnego to podstawa zdalnego work-life balance – podkreśla Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

Rozwój, elastyczność, pieniądze? Dlaczego zmienialiśmy pracę w 2021 r.

Należy jednak mieć świadomość, że praca zdalna to nie nowy synonim owocowego czwartku czy karty multisport. Zwiększające się koszty życia i ciągła niepewność związana z sytuacją epidemiologiczną determinują główne powody zmiany pracodawcy – szczególnie wśród osób zatrudnionych w branżach, w których praca zdalna jest trudna lub niemożliwa. Najwięcej Polaków zmienia pracodawcę z pobudek materialnych, a nie dla rozwoju zawodowego.

Wśród głównych przyczyn zmiany miejsca pracy w tym roku respondenci wymienili najczęściej:

wyższe wynagrodzenie u nowego pracodawcy. Tu odsetek wskazywanych odpowiedzi wzrósł z 38% w I kwartale 2021 roku do 45% w II kwartale.
Drugim co do ważności czynnikiem okazała się korzystniejsza forma zatrudnienia, która odnotowała wzrost z 30% do 40% w II kwartale.
Chęć rozwoju zawodowego motywowała 33% poszukujących pracy w pierwszym kwartale po 39% w II kwartale.

Jak prezentuje się koniec „piramidy potrzeb” potencjalnego pracownika? Najmniej ważnym powodem zmiany pracy (odpowiednio 8% w I kwartale 2021 i 12% w II kwartale) okazały się lepsze benefity oferowane w nowej firmie.

Źródło: Gumtree.pl

Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu 2021 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplashGłówny Urząd Statystyczny opublikował szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. Jest to raport za lipiec 2021 roku.

Eksperci GUS opracowali krótki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu 2021 roku. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w lipcu 2021 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 5,0% (wskaźnik cen 105,0). Natomiast w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,4% (wskaźnik cen 100,4). Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Koniunktura w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach – maj 2021 roku

matthew-guay-148463-unsplash
Główny Urząd Statystyczny opublikował raport nt koniunktury w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach w maju 2021 roku.

W maju br. wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w większości prezentowanych obszarów gospodarki kształtuje się na wyższym poziomie niż w kwietniu br. We wszystkich badanych obszarach odnotowuje się poprawę składowych „prognostycznych”, a w większości sektorów – również „diagnostycznych”. Najlepiej i jednocześnie korzystnie koniunkturę oceniają jednostki z sekcji informacja i komunikacja. Najbardziej pesymistyczne opinie dotyczące koniunktury zgłaszają podmioty z sekcji zakwaterowanie i gastronomia, jednocześnie jednostki te odnotowują największą poprawę ocen w stosunku do ubiegłego miesiąca. Do badania za bieżący miesiąc – odpowiedzi udzielane w okresie od 1 do 10 maja – dołączono moduł pytań diagnozujący wpływ pandemii COVID-19 na koniunkturę gospodarczą – czytamy w informacji zamieszczonej na oficjalnej stronie Internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Polska jednym z liderów światowego rynku produkcji urządzeń

biznesman1
Nasz kraj jest czwartym największym eksporterem sprzętu AGD na świecie. Z eksportem o wartości 7 mld dolarów Polska zaspokaja około 2% światowego popytu. Jest to czterokrotnie większy udział w rynku AGD niż wynosi udział polskiego PKB w światowej gospodarce. Polskie firmy mają najsilniejszą pozycję jeśli chodzi o produkcję gotowych sprzętów oraz elementów plastikowych – wynika z raportu „Producenci i dostawcy AGD w obliczu nowych trendów i wyzwań”, przygotowanego przez SpotData i Santander Bank Polska.

Spis treści:
Polskie specjalności AGD – wyroby z tworzyw sztucznych
Aktywność firm z branży AGD w Polsce

Roczne światowe wydatki na sprzęt AGD wynoszą około 500 mld dolarów. Za ponad połowę tej kwoty odpowiadają kraje Azji i Pacyfiku, w tym szczególnie Chiny, gdzie szybko rośnie klasa średnia i przeciętny standard życia. Z punktu widzenia polskich firm ta część rynku nie jest bardzo istotna, ponieważ sprzedaż z krajowych fabryk jest bardzo mocno skoncentrowana w Europie. Rynek w naszym regionie jest wart blisko 72 mld dolarów, a polskie firmy są ważną jego częścią.

– Polscy producenci sprzętu AGD są czwartą eksportową siłą na świecie, wyprzedzają nas tylko Chiny, Niemcy i Meksyk. Przed pandemią eksport o wartości 7 mld dolarów plasował nas przed Włochami czy Turcją, które od lat mają silną pozycję na rynku produkcji sprzętu AGD. Polskie firmy specjalizują się w produkcji gotowych sprzętów takich jak pralki, suszarki do ubrań i zmywarki oraz elementów plastikowych, na przykład węży, rur i przewodów – wyjaśnia Kamil Mikołajczyk, dyrektor ds. sektora produkcji przemysłowej Santander Bank Polska.

Polskie specjalności AGD – wyroby z tworzyw sztucznych
W najważniejszych elementach łańcucha dostaw AGD Polska ma szczególne przewagi konkurencyjne w dwóch obszarach – produkcji dóbr gotowych oraz elementów plastikowych. Są to dziedziny, w których produkujemy i eksportujemy relatywnie więcej niż przeciętnie inne kraje.

Polskie firmy mają ponad 29% udział w światowym eksporcie suszarek do ubrań, prawie 20% udział w eksporcie zmywarek i 15% udział w sprzedaży pralek. W przypadku elementów z tworzyw sztucznych, Polska jest znaczącym dostawcą wszelkiego rodzaju rur, przewodów i węży z tworzyw sztucznych, które wykorzystywane są zarówno w branży AGD, jak i motoryzacyjnej. Rodzimi producenci rur, przewodów i węży z tworzy mają 17% udziału w światowym eksporcie, producenci pasów lub taśm z gumy – 14,2%, 10,2% światowego eksportu to polskie przewody, rury i węże z gumy – wyjaśnia Maciej Nałęcz, analityk sektorowy w Santander Bank Polska.

Aktywność firm z branży AGD w Polsce
Łączne przychody firm produkujących AGD w Polsce sięgają około 5,7 mld euro (dane za 2018 rok). Firmy te korzystają z dostaw komponentów z trzech głównych sektorów: elementów z tworzyw sztucznych, metalowych i elektrotechnicznych. Największym pod względem przychodów jest sektor produkcji wyrobów z tworzyw sztucznych, zaś największy pod względem liczby firm jest sektor produkcji wyrobów z metali. Sama branża producentów AGD wyróżnia się znacznie większą od przeciętnej wielkością firm, jest to segment zdominowany przez dużych producentów.

– Z wykonanej przez nas analizy danych finansowych firm wynika, że polscy producenci komponentów plastikowych cechują się najwyższą zyskownością. To przeczy częstej tezie, że wytwarzają oni wyłącznie najprostsze elementy. W tych elementach często kryje się technologia i jakość, którą trudno dostarczyć producentom z krajów azjatyckich. Producenci wyrobów plastikowych osiągają około 10% marżę EBITDA, wysoką jak na warunki polskiego przemysłu – mówi Ignacy Morawski, dyrektor SpotData.

W segmencie produkcji wyrobów metalowych ta marża wynosi około 9%, a w wyrobach elektrotechnicznych 5%. Najmniejszą marże ma segment produkcji wyrobów gotowych około 2%. Niskie marże produkcji elektrotechnicznej i wyrobów gotowych mogą wynikać z faktu, że są to segmenty zdominowane przez duże, międzynarodowe koncerny, z którymi średnim i małym firmom trudno jest konkurować. W przypadku wyrobów plastikowych i metalowych rynek jest bardziej rozdrobniony i łatwiej jest znaleźć nisze, w której można osiągać zyskowność.

Najwięcej firm w łańcuchu dostaw AGD jest ulokowanych w okolicach Wrocławia oraz na Górnym Śląsku. Są to obszary wysoko uprzemysłowione i dobrze skomunikowane z Niemcami, które są głównym odbiorcą całej branży. Wiele firm znajduje się też w okolicach Łodzi oraz w obszarze byłego Centralnego Okręgu Przemysłowego na Podkarpaciu. Warto zauważyć, że firmy produkcyjne są ulokowane przy autostradach A1, A2 i A4. To pokazuje, jak ważną rolę w integracji polskiej branży ze światowymi odbiorcami odgrywa położenie i jak istotny dla rozwoju polskiego przemysłu jest rozwój infrastruktury transportowej.

Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A.

Bankrutów przybywa. Jaką pozycję ma dziś wierzyciel?

wierz11
Konsumenci i mali przedsiębiorcy dostali prawne możliwości wyjścia z trudnej sytuacji finansowej. Mowa o nowej upadłości konsumenckiej z 2020 roku, która cieszy się coraz większą popularnością. A co z wierzycielami, których w Polsce także szybko przybywa? Jaka jest ich pozycja w obecnej, trudnej sytuacji gospodarczej?

Ponad 2,5 mln Polaków ma problemy z terminowym opłacaniem rachunków, kredytów, mandatów i alimentów. Na koniec 2020 r. łączne zaległości, widniejące w bazie danych Krajowego Rejestru Długów, wyniosły ponad 48 mld zł. Rośnie też grupa wierzycieli, którzy nigdy nie zobaczą swoich pieniędzy. – Dane z 2020 roku pokazują, że połowa podmiotów, które zbankrutowało, na rok przed upadłością już figurowało w bazach KRD. Ich wierzyciele stracili wiele milionów złotych. – mówi Szymon Mojzesowicz, ekspert firmy doradczej Lege Advisors.

Jaka jest więc pozycja wierzycieli w obecnej sytuacji? Według prawa, głównym celem postępowań upadłościowych wobec przedsiębiorców i osób fizycznych jest zaspokojenie wierzycieli. Następuje to ze środków uzyskanych przez syndyka po sprzedaży majątku upadłego. – Wierzyciele mają realny wpływ na przebieg postępowania. Prawo przyznaje im szereg uprawnień pozwalających doprowadzić do rozpoczęcia, czy też umorzenia postępowania. Daje również możliwość aktywnego uczestnictwa i kontroli. Warto dodać, że prawo upadłościowe dzieli wierzycieli na cztery kategorie. Przykładowo, zanim wierzyciele z kategorii drugiej otrzymają jakiekolwiek środki, najpierw muszą zostać spłaceni wszyscy, którzy mieszczą się w kategorii pierwszej. W im wyższej kategorii znajdzie się dany wierzyciel, tym większa szansa i krótszy czas na odzyskanie chociaż części zaległych kwot. – tłumaczy Adam Pasternak z serwisu Upadanie.pl.

Kim według prawa jest wierzyciel? Zgodnie z prawem upadłościowym jest to każdy uprawniony do zaspokojenia z masy upadłościowej. Nawet jeżeli jego wierzytelność nie wymaga zgłoszenia. Tak więc status wierzyciela w postępowaniu upadłościowym będą miały podmioty, których należności figurują na liście wierzytelności w wyniku dokonanych zgłoszeń. Status taki będą mieć także wpisywani na listę z urzędu pracownicy, czy też wierzyciele zabezpieczeni hipotecznie.

– W postępowaniach prowadzonych na zasadach ogólnych, każdemu z wierzycieli przysługuje szereg uprawnień, takich jak m.in. zgłaszanie wierzytelności, czy też zaskarżanie list wierzytelności, planów podziału lub opisów i oszacowań. Co więcej, wyciąg z zatwierdzonej listy wierzytelności jest pełnoprawnym tytułem egzekucyjnym przeciwko dłużnikowi. Wyciąg taki może być bardzo przydatny zwłaszcza po umorzeniu danego postępowania. Z kolei w upadłości konsumenckiej prowadzonej w trybie uproszczonym, wierzyciele mogą m.in. zgłaszać swoje wierzytelności, zaskarżać czynności syndyka, opiniować projekt planu spłaty wierzycieli, czy wreszcie złożyć zażalenie na końcowe postanowienie sądu. – wyjaśnia Adam Pasternak z serwisu Upadanie.pl

Warto skupić się na sytuacjach, w których wierzyciele uczestniczą w postępowaniu działając wspólnie. Przede wszystkim wspomnieć trzeba o zgromadzeniu wierzycieli. Działa ono pod przewodnictwem sędziego-komisarza, a tworzone jest zasadniczo przez wszystkich wierzycieli, których wierzytelności zostały uznane. Zgromadzenie zwoływane jest przez sędziego-komisarza, jeżeli ustawa wymaga podjęcia przez nie uchwały i zawnioskuje o to odpowiednio reprezentatywna grupa wierzycieli. W innych wypadkach następuje to wedle uznania sędziego-komisarza. – Zgromadzenie podejmuje decyzje w formie uchwał, a do jego najważniejszych uprawnień należy głosowanie nad układem z dłużnikiem, dokonywanie wyłączeń z masy upadłości oraz decydowanie o konieczności wniesienia przez wierzycieli zaliczek na koszty postępowania. – wyjaśnia Szymon Mojzesowicz z Lege Advisors.

Drugą z form reprezentacji wierzycieli w trakcie postępowania jest rada wierzycieli ustanawiana przez sędziego-komisarza z urzędu. Rada powstaje, jeśli sędzia uzna to za konieczne lub na wniosek wierzycieli, czy też upadłego. W skład rady wchodzi pięciu członków oraz dwóch zastępców, względnie trzech członków w przypadku małej liczby wierzycieli. Rolą rady wierzycieli jest udzielanie pomocy, kontrolowanie działalności syndyka, a przede wszystkim udzielanie zezwoleń na dokonanie niektórych czynności. W wypadku nieustanowienia rady jej funkcje pełni sędzia-komisarz.

Jest jeszcze jedna sytuacja, która świadczy o silnej pozycji wierzycieli w postępowaniu upadłościowym – na zgodny wniosek wszystkich wierzycieli, sąd zobowiązany jest do umorzenia postępowania.
Źródło: Lege Advisors.

Badanie SAS: na święta Bożego Narodzenia ponad 40 proc. Polaków wyda mniej niż w ubiegłym roku

fabian-blank-78637-unsplash

Kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa sprawił, że wielu polskich konsumentów musi ograniczyć wydatki związane z tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Jak wynika z badania „Experience 2030: Has covid-19 created a new kind of customer?”, przeprowadzonego przez SAS, ponad 17 proc. konsumentów planuje wydać od 25 do 50 proc. mniej niż w 2019 r. To oznacza trudną końcówkę roku dla branży retail.

Spis treści:
Pandemia testem dla handlu
Jak wrocić do gry?

Ponad 40 proc. ankietowanych z Polski planuje przeznaczyć mniej środków na zakupy związane ze świętami Bożego Narodzenia niż w roku ubiegłym, wliczając w to: jedzenie, napoje, prezenty, ubrania, dekoracje, podróże do rodziny i znajomych. Kryzys wywołany przez COVID-19, w tym ograniczenia w zakresie spotkań i zgromadzeń, sprawiły, że klienci mniej chętnie sięgają do portfeli. Jedynie 14 proc. zadeklarowało, że wyda więcej niż w 2019 roku, a wydatki 44 proc. respondentów pozostaną bez zmian.
Rok 2020 był trudny dla firm z wielu branż. Kryzys nie ominął również handlu. Już w marcu przedstawiciele Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług apelowali o wsparcie ze strony banków i rządu. Po zniesieniu lockdownu i chwilowej odwilży w okresie wakacyjnym i wczesnej jesieni, nastąpiła druga fala pandemii, wskutek której podjęto decyzję m.in. o zamknięciu galerii handlowych. Rząd zdecydował się ponownie otworzyć je przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety nie oznacza to, że firmom z branży retail uda się odrobić straty z poprzednich miesięcy.

Pandemia testem dla handlu
Wydawać by się mogło, że przedstawiciele branży retail dobrze radzą sobie w okresie pandemii, przenosząc handel do przestrzeni wirtualnej. Jednak nie dotyczy to wszystkich sektorów. Według prognozy Euromonitor International, spadek sprzedaży w sektorze odzieżowo-obuwniczym jest prognozowany na 20,5 mld zł, w przypadku sklepów budowlanych wyniesie ok. 18 mld zł, meblowych do 14,3 mld zł.
Zdaniem ekspertów firmy SAS elastyczność w zarządzaniu doświadczeniem zakupowym konsumenta ma dziś kluczowe znaczenie. Oznacza to konieczność organizacji sprzedaży w taki sposób, aby zaspokoić niespotykanie zmienny popyt, odpowiedzieć na wzrost znaczenia wygody i bezpieczeństwa robienia zakupów oraz rosnący poziom zaawansowania technologicznego konsumentów.
Jak wynika z „Adyen Retail Report 2020”, 82 proc. konsumentów deklaruje, że będzie wspierać i robić zakupy u sprzedawców, na których mogli liczyć w czasie pandemii. Klienci mają nadzieję, że ta trudna sytuacja wymusi na biznesie poprawę jakości usług. Aż 73 proc. respondentów badania Adyen oczekuje, że przedsiębiorstwa zachowają elastyczność, którą wykazały podczas pandemii. Dlatego firmy muszą włożyć zdecydowanie więcej wysiłku w zdobycie i utrzymanie klienta, a wyższy standard obsługi ukształtuje obraz nowej biznesowej normalności branży retail.

Jak wrocić do gry?
Aby sprostać aktualnym wyzwaniom rynkowym, konieczne staje się wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań analitycznych, które łączą dane z różnych kanałów sprzedażowych i marketingowych oraz wspierają procesy decyzyjne i zarządzanie interakcjami z klientem w tych kanałach. Bez wsparcia zaawansowanych technologii transformacja do modelu handlu omnikanałowego nie jest możliwa. Wykorzystanie analityki i sztucznej inteligencji stanowi podstawę efektywnej komunikacji i interakcji z konsumentami w kanałach cyfrowych, planowania promocji i personalizacji oferty, a w efekcie budowania pozytywnego doświadczenia kupującego. Wykorzystanie rozwiązań analitycznych do planowania bieżących i długofalowych działań może mieć kluczowe znaczenie do skutecznego konkurowania na rynku, a nawet utrzymania się na nim w perspektywie najbliższych miesięcy.

Źródło: SAS Institute.

Działalność badawcza i rozwojowa w Polsce w 2019 roku

mari-helin-tuominen-38313-unsplashGłówny Urząd Statystyczny opublikował raport nt działalności badawczej i rozwojowej w Polsce. Jest to raport za 2019 rok.

W 2019 r. nakłady krajowe brutto na działalność B+R (GERD) wyniosły 30,3 mld zł i wzrosły w stosunku do poprzedniego roku o 18,1%. Wskaźnik intensywności prac B+R (GERD do PKB) osiągnął poziom 1,32% (w 2018 r. – 1,21%). Wartość nakładów wewnętrznych na działalność B+R przypadająca na 1 mieszkańca wyniosła 789 zł i była większa niż przed rokiem o 18,2%. Liczba podmiotów w działalności B+R wzrosła o 1,4% – czytamy w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego.

Czy przez pandemię zastąpią nas roboty? – raport nt. obaw Polaków przed drugą falą pandemii COVID

Aż 53% badanych boi się utraty pracy z powodu kryzysu gospodarczego po pandemii COVID-19. Polacy, jako główne obawy związane z ryzykiem utraty pracy wskazują: recesję (59,6%) dłuższą izolację wywołaną zakażeniem (41,6%) oraz automatyzację ich stanowiska pracy (18,7%). Blisko 40% badanych wskazuje, że z powodu wszechobecnej pandemii do ich pracy zostały wprowadzone nowe narzędzia technologiczne. Dwóch na trzech badanych przyznaje, że obecna sytuacja zmusiła ich do częstszego korzystania ze smartfonu
i komputera. Jednocześnie w pracy zdalnej pracują oni znacznie dłużej i ciężej niż dotychczas – wynika z raportu Procontent Communication pt. „Pandemia automatyzuje Polskę?”.

Okres pandemii wiąże się z redukcją etatów oraz oszczędnościami wprowadzanymi przez wiele firm. Ponad połowa Polaków boi się utraty pracy. Jako potencjalny powód podają oni recesję i kryzys gospodarczy. Jednocześnie Polacy boją się przymusowej izolacji, aż 41,6% obawia się zakażenia wirusem, bądź kontaktu z osobą zarażoną, co wymusi pozostanie na kwarantannie.

Roboty nie chorują, nie męczą się, ani nie przenoszą wirusa – ze względu na te właśnie zalety stanowią idealną odpowiedź na czasy pandemii. Aspekt ten jest widoczny, wśród pracowników, gdyż prawie, co piąty badany (18,7%) obawia się zautomatyzowania swojego stanowiska, które może zostać zastąpione przez nową technologię. Należy jednocześnie podkreślić, że na automatyzację pracy wskazało więcej respondentów obawiających się utraty zatrudnienia niż na ucieczkę inwestorów z naszego rynku (15,9%). Jeszcze mniej badanych, gdyż jedynie 11,3% obawia się konkurencji ze strony imigrantów zarobkowych.

„Wyniki raportu pokazują, że nasze społeczeństwo jest coraz bardziej świadome zagrożeń, jakie mogą występować przy wdrażaniu nowych rozwiązań technologicznych. Ze względu na ryzyko utraty pracy w pandemii więcej Polaków dostrzega zagrożenia płynące z cyfryzacji i automatyzacji procesów oraz więcej badanych obawia się wdrożenia nowych technologii w firmach, w których są zatrudnieni. Pracodawcy decydujący się na pracę zdalną i automatyzację stanowisk pracy mogą się, więc liczyć z dużym stresem w zespołach. Oznacza to konieczność edukacji i wdrażania odpowiedzialnej polityki cyfrowej w firmach” – podkreśla Iwona Kubicz z Procontent Communication.

Pandemia sprawiła, że znacznie więcej czasu spędzam przed komputerem i smartfonem” – z tym stwierdzeniem zgodziło się ponad 2/3 badanych. Na to wpływ bez wątpienia miała praca zdalna, z której, jak wynika z raportu Procontent, w ostatnim czasie korzystał, co drugi ankietowany. Polakom jednak ta forma pracy odpowiada coraz mniej. Ponad połowa z nich (52%) potwierdza, że przez zdalne wykonywanie obowiązków pracowali oni ciężej i dłużej niż zwykle.

Jednocześnie ankietowani w wyniku wzmożonego kontaktu z technologią podczas pandemii coraz bardziej obawiają się cyfrowej manipulacji. Aż 56 proc. badanych jest zdania, że firmy projektujące i kontrolujące technologie wykorzystują je do manipulowania użytkownikami.
Z takim wnioskiem zdecydowanie nie zgadza się jedynie 2% Polaków.

Dodatkowo, przez obecną sytuację gospodarczą Polacy chcą ograniczać wydatki. Ponad połowa badanych (52%) deklaruje, że oszczędza w strachu przed drugą falą epidemii. Obawy przed drugą falą wpływają również na priorytety w naszym życiu zawodowym. Od swoich pracodawców Polacy wymagają dziś przede wszystkim przygotowania się na druga falę epidemii COVID-19 (56,1%) oraz poradzenia sobie z kryzysem gospodarczym i odbudową gospodarki (53,8%). Istotnym aspektem jest też dbanie o dobrostan pracowników i ich samopoczucie psychiczne po izolacji (47,3%). Tylko nieliczni wskazali zmiany klimatyczne (21,1%), jako istotny temat, którym powinni się obecnie zajmować pracodawcy.

„Obrazuje to fakt, iż w wyniku pandemii zepchnęliśmy tematy kiedyś kluczowe na drugi tor. Najważniejszym dla społeczeństwa jest dziś, bowiem zapewnienie bezpieczeństwa finansowego i stabilizacja zatrudnienia. Tematy kluczowe dotyczące bezpieczeństwa zatrudnienia oraz wizji radzenia sobie z kryzysem, powinny zostać zaadresowane
w komunikacji wewnętrznej i korporacyjnej firm, które chcą by pracownicy koncentrowali się na działaniu i pozostali produktywni”
– komentuje Iwona Kubicz.

„Ponad 1/3 badanych stwierdza, że stosunek firm do pracowników w wyniku pandemii uległ znacznemu pogorszeniu. To bardzo niepokojące dane związane ze zmieniającym się trendem i najprawdopodobniej kończącym się rynkiem pracownika. Zaufanie do pracodawcy nadwyrężyło zaledwie kilka miesięcy od wybuchu epidemii, jednak jego odbudowa może potrwać lata, choć dobra gospodarcza koniunktura może powrócić wraz ze spodziewaną skuteczną szczepionką. Kluczową kwestią podczas epidemii, w momencie niepokoju i obawy jest mądre zarządzanie reputacją firmy. To właśnie rolą szefów jest zadbanie o bezpieczeństwo pracowników i zminimalizowanie strat wizerunkowych dla przedsiębiorstw” – dodaje Iwona Kubicz, prezes Procontent Communication.

Kryzys gospodarczy spowodowany pandemią może zaostrzyć trend ku automatyzacji
i robotyzacji procesów, ponieważ firmy szukają sposobów, aby zredukować zatrudnienie i być bardziej konkurencyjnymi. Jednocześnie wiele firm, które wprowadzi nowe technologie i zainwestuje w automatyzację może nigdy nie wrócić do starych nawyków.

Źródło: Procontent Communication.

GUS: Efektywność wykorzystania energii w latach 2006-2016

joshua-sortino-215039-unsplash
Eksperci GUS opracowali raport nt efektywności wykorzystania energii o okresie 10 lat, począwszy od 2006, a skończywszy na 2016 roku.

Raport Głównego Urzędu Statystycznego przedstawia się następująco:
W Polsce w latach 2006-2016 nastąpiła poprawa efektywności energetycznej. Energochłonność pierwotna obniżała się w tym okresie średnio o ponad 3% rocznie, a energochłonność finalna o ponad 2%.
Najszybsze tempo poprawy efektywności energetycznej odnotowano w przemyśle.
W 2016 roku zaobserwowano spowolnienie tempa poprawy efektywności wykorzystania energii.