BNP Paribas Faktoring: Sektor faktoringowy notuje wzrosty niewspółmierne do potencjału rynku

P. Kacprzak_Mat. prasowy

Realne zapotrzebowanie na instrumenty finansowe wspierające płynność przedsiębiorstwa, z uwagi na czynniki gospodarcze i rosnącą inflację, stale rośnie. Polskie biznesy odczuwają kłopoty z terminową obsługą zobowiązań, a w razie ich kumulacji, znaczna część – głównie podmiotów z segmentu MŚP, świadomie przesuwa część płatności na późniejszy termin. Historycznie wysoka inflacja powoduje natomiast zwiększenie zapotrzebowania na kapitał obrotowy, w związku z tym portfel faktoringowy rośnie, choćby przez sam fakt wzrostu wartości wystawianych faktur.

Z uwagi na spowolnienie gospodarcze, można zaobserwować także istotne ograniczenie zakupów, co przekłada się na wydłużone terminy płatności. W obliczu mocno niekorzystnej koniunktury gospodarczej, finansowanie bieżącej działalności i dostęp do kapitału obrotowego to istotny wkład, jaki niesie faktoring w rozwój biznesu. Jest to „dobre narzędzie na złe czasy”, jednak wysokie koszty pozyskania finansowania dla samej firmy faktoringowej nie pozwalają stawiać tezy, że jest to branża czerpiąca korzyści ze złej kondycji gospodarki. Podmioty oferujące usługi faktoringowe finansują swoją działalność nie w oparciu o depozyty, a kredyty, a obecne koszty pozyskania polskiej waluty są relatywnie wysokie z uwagi na wysokie stopy procentowe.

Na gorszą zdolność regulacji zobowiązań wpływają ostrożniejsze decyzje zakupowe i oszczędność konsumentów. Zapotrzebowanie na dodatkowy kapitał wrasta też proporcjonalnie w tych branżach, które notują wysoką konsumpcję coraz to droższej energii. Aby zrozumieć skalę wyhamowania koniunktury gospodarczej, warto zwrócić uwagę, że w pierwszym kwartale 2023 r. rynek faktoringu w Polsce urósł o 8,4%, podczas gdy cały 2022 rok zamknęliśmy wzrostem 26% – mówi Paweł Kacprzak, dyrektor biura rozwoju biznesu w BNP Paribas Faktoring.

Ze względu na dużą różnicę w wysokości stóp procentowych dla złotówki i euro, bardziej korzystna jest na ten moment obsługa transakcji w euro, ponieważ ich koszt finansowania jest około dwukrotnie niższy niż faktur wystawianych w złotówkach. Obniżki stóp procentowych mogłyby przyspieszyć wzrost sektora faktoringowego, jednak w 2023 roku luzowanie polityki monetarnej jest mało prawdopodobne. Wysokie koszty pozyskania kapitału ograniczają wszystkie rodzaje instrumentów finansowych krótkoterminowych, nie tylko faktoring. Ta konfiguracja czynników sprawia, że branża faktoringowa rośnie niewspółmiernie do realnych potrzeb przedsiębiorców. Wzrost rynku na poziomie 27% w 2022 roku koresponduje co prawda z trendami w całej Unii Europejskiej (20%), jednak w bieżącym roku należy spodziewać się wzrostów raczej w ujęciu wartościowym, kwotowym. Istotnie rośnie także zapotrzebowanie firm na bezpieczeństwo – usługi faktoringowe z ubezpieczeniem należności.

Rosnące obciążenia związane z prowadzeniem działalności, galopująca inflacja i wzrost kosztów dostępu do finansowania stanowią ogromne wyzwanie tak dla przedsiębiorców, jak i firm oferujących instrumenty finansowe. Niepokoić powinien także fakt, że psuje się jakość płatnicza – brak płynności finansowej firm staje się poważnym zagrożeniem dla całej gospodarki.

Źródło: BNP Paribas Faktoring Sp. z o.o.

Goldenmark: Złoto inwestycyjne zakończyło tydzień na plusie, odrabiając część straty

michal-teklinski-goldenmark (1)

Tym, co w największym stopniu wspierało złoto w ostatnich dniach, była bez wątpienia słabość dolara amerykańskiego. Złożyło się na to zarówno zamieszanie wokół limitu zadłużenia USA, jak i występujące naprzemiennie, sprzeczne sygnały dotyczącego tego, jaką decyzję względem stóp procentowych podejmie FED już 13-14 czerwca 2023 roku.

Spis treści:
Stopy procentowe w USA wielką niewiadomą
Inflacja w Polsce znów zaskakuje

Warto zaznaczyć, że cena złota wzrastała w ubiegłym tygodniu zarówno w dolarze amerykańskim, jak i w polskim złotym. Na koniec maja uncja królewskiego kruszcu wyceniana była na 8 320 PLN i prawie 1 960 USD. I jeśli chodzi o notowania dolarowe, w dalszym ciągu jest to cena bliższa tegorocznych maksimów niż poziomu minimalnego z okolic lutego i marca.

Stopy procentowe w USA wielką niewiadomą

13 czerwca poznamy – kluczowy dla decyzji o stopach procentowych – odczyt inflacji za maj. Przypomnijmy: inflacja CPI w kwietniu wyniosła 4,9 proc. wobec 5,0 proc. w marcu. Tempo spadku dynamiki wzrostu cen oceniane jest jako zbyt wolne. Jednocześnie wiele pozytywnych odczytów makroekonomicznych oraz obawy o stabilność amerykańskiego systemu bankowego mogą mieć istotne znaczenie przy podejmowaniu decyzji.

Nie mniej ważną pozostaje kwestia niewypłacalności USA i podniesienia limitu zadłużenia. W nocy z czwartku na piątek Senat przegłosował ustawę, na mocy której limit zadłużenia został podniesiony do stycznia 2025 roku i nie wpłynie na wydatki na obronność oraz na środki przeznaczone na pomoc Ukrainie.

Oznacza to, że Stanom Zjednoczonym udało się uniknąć niewypłacalności, jednak z drugiej strony jest to sygnał, że dług publiczny będzie wzrastał nadal, a na początku przyszłego roku temat powróci na tapet. Tu nie bez znaczenia będzie sytuacja na froncie ukraińskim, w tym powodzenie wyczekiwanej, ukraińskiej kontrofensywy, nasilające się działania kontr-putinowskich wojsk na terenie Rosji oraz sytuacja rosyjskiej gospodarki, która z dnia na dzień jest coraz gorsza.

Inflacja w Polsce znów zaskakuje

Wstępny odczyt inflacji konsumenckiej GUS wyniósł w maju 13 proc. wobec 14,7 proc. w kwietniu. To bardzo pozytywny sygnał, choć należy zaznaczyć, że tempo spadku inflacji bazowej (bez cen energii i żywności) jest dużo niższe, i że w dalszym ciągu ceny rosną. Warto też odnieść się do sytuacji za oceanem, gdzie przy inflacji rzędu 4,9 proc. nie wiadomo, jaką decyzję podejmie bank centralny, a u nas przy inflacji na poziomie 13 proc. mówi się już o obniżkach.

Wszystko zależy od tego, co będzie się działo z inflacją i koniunkturą – mówi Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej. Obniżka stóp procentowych może nastąpić w IV kwartale 2023 roku, ale będzie to możliwe tylko wtedy, gdy inflacja będzie opanowana i będzie zmierzała w kierunku celu inflacyjnego NBP, który – przypomnijmy – wynosi 2,5 proc. z odchyleniem o jeden punkt procentowy w górę lub w dół.

W walce z wysokim poziomem inflacji w Polsce, nie sprzyjają zbliżające się wybory i nabierający tempa wyścig na obietnice. Oznacza to, że najbliższe miesiące będą pełne sprzecznych i niepewnych informacji dla rynków, co nie sprzyja ustabilizowaniu sytuacji.

Autor: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

Nowe przepisy prawa: zakaz cesji wierzytelności pomoże przedsiębiorcom?

rodak

Od stycznia 2023 roku obowiązują nowe przepisy dotyczące zakazu cesji wierzytelności. Te regulacje mają ułatwić funkcjonowanie małym i średnim przedsiębiorstwom oraz przeciwdziałać nieuczciwym praktykom ze strony dużych firm. Od wielu lat środowiska biznesowe i instytucje finansowe walczą o zniesienie zakazu cesji w prawie. Chociaż wprowadzone zmiany idą w dobrym kierunku, to zakaz cesji wierzytelności nadal obowiązuje i może utrudniać działalność gospodarczą oraz dostęp do finansowania dla mniejszych firm.

Spis treści:
Czym jest zakaz cesji wierzytelności?
Nowe przepisy dotyczące zakazu cesji wierzytelności od stycznia 2023
Dlaczego zmodyfikowano przepisy dotyczące zakazu cesji?
Potencjalne zagrożenia związane z zakazem cesji
Jakie są sposoby na uniknięcie zakazu cesji wierzytelności?
Podsumowanie

Przyjrzyjmy się nowym przepisom w zakresie zakazu cesji wierzytelności i możliwym ich skutkom. Do czego taki zakaz może prowadzić i jak próbować uniknąć go w umowach z kontrahentami? Jak skutecznie zarządzać wierzytelnościami i utrzymać płynność finansową?

Czym jest zakaz cesji wierzytelności?

Cesja wierzytelności to przeniesienie praw związanych z wierzytelnością (płatnością wymaganą z tytułu faktury za wykonaną usługę lub sprzedaż produktu) na inną osobę lub podmiot. Zakaz cesji wierzytelności, wynikający z umowy między dwoma podmiotami, polega na ograniczeniu możliwości takiego przeniesienia na innego wierzyciela.

Jeśli w umowie zawarta jest klauzula zakazu cesji, wierzytelność (faktura) nie może zostać przekazana, na przykład, firmie faktoringowej

– mówi Tomasz Rodak, dyrektor sprzedaży Bibby Financial Services.

Czasami strony umowy decydują się na wprowadzenie jedynie pewnych ograniczeń w zakresie cesji, jak np. jej uzależnienie od wyrażenia zgody dłużnika lub wskazanie konkretnych podmiotów, na rzecz których można takiej cesji dokonać.
Zakaz cesji jest ważny i skuteczny, jeśli został zawarty w umowie i spełnia wymogi przepisów prawa. Może być wycofany, jeśli strony umowy postanowią o tym za porozumieniem. Wycofanie zakazu powinno zostać zawarte w aneksie do umowy lub w innej formie pisemnej, aby było wiążące dla stron.
Regulacje dotyczące zakazu cesji znajdują się w Kodeksie cywilnym (art. 509 i następne). Nowe przepisy, które zaczęły obowiązywać od stycznia 2023 r., wprowadzają pewne zmiany w tym zakresie.

Nowe przepisy dotyczące zakazu cesji wierzytelności od stycznia 2023

Zmiany dotyczące zakazu cesji wprowadzono w ramach ubiegłorocznej nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu opóźnieniom w transakcjach handlowych, zwaną również „ustawą anty-zatorową”.
Kluczowym elementem nowych przepisów jest ustanowienie zasady, zgodnie z którą postanowienia umowne wyłączające lub warunkujące możliwość cesji wierzytelności przysługujących mikro, małym lub średnim przedsiębiorcom (MŚP) są bezskuteczne wobec dużych przedsiębiorców. Warunkiem skorzystania z tej regulacji jest brak płatności takiej wierzytelności w wymaganym terminie. Przepisy te nie wpływają na zasady obowiązujące w umowach zawartych przed tą datą. Dodatkowo nowe przepisy nie dotyczą kontraktów, w których dłużnikami są podmioty publiczne.

Co to oznacza w praktyce? W przypadku transakcji między dużym a mniejszym przedsiębiorcą, jeżeli ten drugi jest wierzycielem, zapisy ograniczające lub wyłączające cesję wierzytelności stają się bezskuteczne, jeśli nie nastąpi zapłata w ustalonym terminie. Oznacza to, że mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa mogą wtedy przenieść prawa do danej wierzytelności na inny podmiot, np. przekazać zaległe faktury do firmy faktoringowej i uzyskać natychmiast potrzebną gotówkę. Jeśli jednak kontrahent reguluje płatności terminowo, taki zakaz cesji – o ile jest w umowie – nadal obowiązuje

– mówi Andrzej Łuczak, Kierownik Zespołu ds. Restrukturyzacji i Windykacji Należności w Bibby Financial Services.

Warto to podkreślić – nowelizacja ustawy nie wprowadziła całkowitego zniesienia zakazu cesji wierzytelności, mimo takich postulatów ze strony środowiska biznesowego i finansowego. Zmiany wprowadziły jedynie bezskuteczność umownych ograniczeń przelewu wierzytelności oraz zakazu cesji w transakcjach asymetrycznych, pod warunkiem że upłynął termin wymagalności. Tym samym zakaz cesji wierzytelności nadal może być wprowadzany do umów.

Dlaczego zmodyfikowano przepisy dotyczące zakazu cesji?

Zakaz cesji jest rozwiązaniem, z którego bardzo często korzystają duże i silne podmioty kosztem małych i słabych. W uzasadnieniu do projektu ustawy wskazano, że ta zmiana jest konieczna ze względu na coraz częściej występujące nadużycia przewagi kontraktowej dużych przedsiębiorców w relacji do MŚP. To z kolei może prowadzić do utraty płynności finansowej przez mniejsze firmy i powodować zatory płatnicze.
Nowelizacja jest bez wątpienia dobrym krokiem w kierunku ułatwienia funkcjonowania MŚP na rynku, dając im większą elastyczność w zarządzaniu swoimi wierzytelnościami. Jednocześnie duże przedsiębiorstwa muszą teraz bardziej uważać na terminowość regulowania swoich zobowiązań, aby uniknąć możliwości cesji czy sprzedaży wierzytelności przez swoich kontrahentów.

Nowelizacja pozwoli na:
– zwiększenie elastyczności w zakresie cesji wierzytelności – zmiany mają „uwolnić” do pewnego stopnia handel wierzytelnościami, zwłaszcza w stosunkach prawnych między dużym przedsiębiorcą (dłużnikiem) a przedsiębiorcą mikro/małym/średnim (wierzycielem);
– zapewnienie większej ochrony dłużników przed nieuczciwymi praktykami ze strony wierzycieli i cesjonariuszy – jest to szczególnie ważne dla małych i średnich przedsiębiorstw, które często mają ograniczone możliwości negocjacji w porównaniu z większymi podmiotami;
– wsparcie małych i średnich przedsiębiorstw – nowe przepisy mają na celu poprawę sytuacji małych firm, które często mają problemy z dostępem do finansowania;
– umożliwienie MŚP lepszego niż dotąd zarządzania wierzytelnościami, co może pomóc im poprawić płynność finansową.

Potencjalne zagrożenia związane z zakazem cesji

Zakaz cesji wierzytelności może wiązać się z szeregiem zagrożeń i komplikacji, które mają wpływ na działalność przedsiębiorstwa. Trudno jednak o nich mówić, jeśli najpierw nie przyjrzymy się zaletom samej cesji wierzytelności.
Zalety cesji wierzytelności
Dzięki cesji wierzytelności, firma może:
– poprawić płynność finansową – cesja pozwala na szybsze uzyskanie płatności za sprzedane towary lub usługi, chociażby w ramach faktoringu;
– lepiej zarządzać ryzykiem – przeniesienie wierzytelności na inną stronę może pomóc firmom zredukować ryzyko związane z niewypłacalnością dłużników;
– skupić się na działalności – przeniesienie wierzytelności może pozwolić przedsiębiorstwom skupić się na swojej głównej działalności zamiast na odzyskiwaniu należności.
Problemy związane z zakazem cesji
Zakaz cesji wierzytelności w umowie jest dość problematycznym zapisem. Podpisanie umowy z fragmentem o zakazie cesji wierzytelności może spowodować:
– kłopoty z płynnością finansową i zatory płatnicze,
– brak możliwości przekazania wierzytelności innemu podmiotowi, by szybciej i skuteczniej uzyskać środki.
Zakaz cesji a uzyskanie kredytu
Zakaz cesji wierzytelności może mieć istotny wpływ na zdolność firmy do pozyskania kredytu. Instytucje finansowe często wymagają od klientów możliwości przekazania swoich wierzytelności jako zabezpieczenia dla udzielonych kredytów. Zakaz cesji wierzytelności ogranicza te możliwości, co może utrudniać dostęp do finansowania.

Jakie są sposoby na uniknięcie zakazu cesji wierzytelności?

Ponieważ zakaz cesji może utrudnić zarządzanie płynnością finansową i wpłynąć na zdolność firmy do uzyskania finansowania zewnętrznego, firmy powinny dokładnie rozważać konsekwencje wprowadzenia zakazu cesji wierzytelności do swoich umów handlowych. Warto zawczasu uniknąć problemów związanych z takim zakazem.
Najlepszym wyjściem jest negocjowanie wyłączenia lub ograniczenie tego zakazu. Jeśli nawet Twój kontrahent chce zawrzeć taki zapis w umowie, nie jesteś bez szans. Warto argumentować, że korzystając np. z faktoringu, zwiększasz swoją konkurencyjność na rynku. Możesz też zaoferować kontrahentowi dłuższe terminy płatności, a jednocześnie uniknąć zatorów, bo środki możesz szybko pozyskać od firmy faktoringowej. Rekomendujemy, abyś o wszystkich swoich wątpliwościach dotyczących zakazu cesji w umowie porozmawiał ze swoim faktorem. Jedna z firm faktoringowych, Bibby Financial Services, ma doświadczenie w negocjowaniu usunięcia zapisów o zakazie cesji z umów. Jak mówi Andrzej Łuczak, Kierownik Zespołu ds. Restrukturyzacji i Windykacji Należności w Bibby Financial Services:

Przedsiębiorca powinien podjąć negocjacje także wtedy, gdy zakaz cesji wierzytelności jest już zawarty w umowie. Warto dążyć do jego usunięcia lub do wprowadzenia klauzul, które umożliwią takie negocjacje w przyszłości. Może się to przydać, gdy nagle firma będzie potrzebować finansowania. Zwłaszcza że naruszenie zakazu cesji może prowadzić do nieważności samej cesji oraz powodować odpowiedzialność odszkodowawczą cedenta. Może to narazić firmę na dodatkowe problemy finansowe oraz prawne.

Podsumowanie 

Zakaz cesji wierzytelności, chociaż nieco „poluzowany” nowymi przepisami, nadal jednak jest legalny. Może utrudnić firmie wyjście z kłopotów finansowych i pozyskanie zewnętrznego finansowania – nawet w formie faktoringu – gdy będzie to niezbędne (tutaj dowiesz się czy faktoring jest możliwy mimo zakazu cesji). Przedsiębiorcy powinni być świadomi tych ryzyk i być przygotowani na negocjacje, które mogą pomóc zminimalizować ewentualne, negatywne skutki zapisów o zakazie cesji wierzytelności w umowach kontrahentami. Do całkowitego uchylenia zakazu cesji droga jeszcze daleka.

Źródło: Bibby Financial Services.

Mimo gospodarczej niepewności przedsiębiorcy w Polsce nie odpuszczają

rejstracja-firmy

Mimo gospodarczej niepewności przedsiębiorcy w Polsce nie odpuszczają. W pierwszym kwartale br. do rejestru CEIDG wpłynęło ponad 80 tys. wniosków dot. założenia jednoosobowej działalności gospodarczej. Tym samym nastąpił wzrost o przeszło 6% rdr. A do tego zaobserwowano przewagę zakładanych JDG nad zamykanymi. Eksperci komentujący te dane twierdzą, że wyniki byłyby gorsze, ale Ukraińcy podnieśli statystyki. Ponadto w pierwszych trzech miesiącach br. 41,5 tys. zawieszonych jednoosobowych firm wnioskowało o wznowienie. To aż o ponad 24% więcej niż w analogicznym okresie ub.r. I jak w tym przypadku mówią obserwatorzy rynku, widać lekką poprawę nastrojów po bardzo trudnych ekonomicznie czasach. Niektórzy też uważają, że jak sytuacja w gospodarce się poprawi, to wznowień będzie więcej.

Spis treści:
Ukraińcy ratują statystyki
Dwucyfrowy wzrost wznowień

Ukraińcy ratują statystyki

Ministerstwo Rozwoju i Technologii informuje, że w pierwszym kwartale br. do rejestru CEIDG wpłynęło 80,1 tys. wniosków dotyczących założenia jednoosobowej działalności gospodarczej (JDG). To o 6,4% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy złożono ich 75,3 tys. Do tego statystyki z ww. okresu br. pokazują, że było więcej wniosków o otwarcie niż o zamknięcie JDG (80,1 tys. vs 59,7 tys.). Podobnie było rok wcześniej, przy czym wówczas różnica była mniejsza (75,3 tys. vs 63,2 tys.).

– Powyższe dane wskazują na popularyzację jednoosobowej działalności gospodarczej. Świadczy to o potrzebie elastyczności i – w pewnych przypadkach – odchodzenia od tradycyjnego etatu. Zapewne zwiększa się również popularność współpracy B2B, głównie z uwagi na korzyści podatkowe. W okresie rosnących kosztów część osób woli uzyskać wyższe wynagrodzenie w relacjach B2B niż posiadać stabilność zatrudnienia, wynikającą z umowy o pracę. Z pewnością ilość powstających nowych firm zwiększają uchodźcy z Ukrainy, którzy nie tylko zasilają kadry pracownicze, ale również prowadzą aktywną działalność gospodarczą – komentuje radca prawny Szymon Witkowski, ekspert Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Jak podkreśla doradca restrukturyzacyjny Adrian Parol, wysoka aktywność zawodowa wielu obcokrajowców na naszym rynku niestety nie stanowi zabezpieczenia dla polskiej gospodarki. Takie osoby mogą swobodnie przenosić się do innych krajów, nie ponosząc przy tym obciążeń ZUS-owskich, przed którymi nie są w stanie uciec pracujący tu Polacy. – Nie chciałbym też przeceniać wagi wzrostu liczby nowych JDG czy też przewagi otwarć nad zamknięciami. Z moich obserwacji jednak wynika, że pracownicy, często również fizyczni, bywają zmuszani przez swoich pracodawców do zakładania działalności, by móc po prostu zarabiać na chleb. W wielu przypadkach samozatrudnienie nie jest podyktowane własną preferencją, tylko koniecznością – dodaje Parol.

Dane z resortu pokazują też, ile wniosków dot. założenia jednoosobowej działalności gospodarczej było w poszczególnych województwach. W pierwszych trzech miesiącach br. najwięcej odnotowano ich w woj. mazowieckim ¬– ponad 8 tys. (rok wcześniej – 8,1 tys.). Dalej w zestawieniu widać woj. małopolskie – 4,6 tys. (4,6 tys.), wielkopolskie – 4,3 tys. (4,5 tys.), a także śląskie – 4,1 tys. (4,5 tys.). Natomiast najwięcej nowych jednoosobowych firm powstało bez wskazania obszaru wykonywanej działalności – ponad 35 tys. (rok wcześniej – 28,5 tys.). Z kolei najmniej ww. wniosków złożono w woj. opolskim – 852 (928), w świętokrzyskim – 1,2 tys. (1,4 tys.), jak również w podlaskim – 1,3 tys. (1,3 tys.).

– To zrozumiałe, że wiele osób, nie mając obowiązku podawania informacji o miejscu prowadzenia działalności, rezygnuje z ujawniania jej. Samozatrudnieni zyskują dzięki temu większą swobodę. Poza tym wielu z nich przyjmuje zlecenia z całego kraju, np. pracując zdalnie. Natomiast odnosząc się do danych z konkretnych województw, można stwierdzić, że najwięcej nowych firm powstaje tam, gdzie można dotrzeć do najszerszej grupy klientów – wyjaśnia doradca restrukturyzacyjny Adrian Parol.

Dwucyfrowy wzrost wznowień

W pierwszych trzech miesiącach br. wpłynęło do rejestru CEIDG 41,5 tys. wniosków dot. wznowienia jednoosobowej działalności gospodarczej. To aż o 24,1% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy było ich 33,4 tys. – Wysoki wzrost liczby firm wznawiających swoją działalność po okresie zawieszenia może wskazywać na pewne polepszenie nastrojów po bardzo trudnych czasach dla naszej gospodarki. Sytuacja oczywiście wciąż jest ciężka, ale wraz z jej poprawą z pewnością coraz więcej przedsiębiorców będzie wracało na rynek – przewiduje Szymon Witkowski.

Z tak optymistycznym podejściem nie do końca zgadza się radca prawny i doradca restrukturyzacyjny Łukasz Goszczyński. – Obecnie przedsiębiorcy są mocno zadłużeni, a do tego mają kłopoty z pozyskaniem bieżącego finansowania. Wznowie działalności raczej trzeba potraktować, jako danie sobie ostatniej szansy. Na rynku niewiele się zmieniło. Przecież firmy wciąż funkcjonują w bardzo trudnym otoczeniu gospodarczym i prawnym. I to szybko się nie zmieni. Dlatego niestety, ale spodziewam się, że wiele wznawianych działalności nie przetrwa próby czasu – zaznacza ekspert.

Wiadomo też, ile wniosków dot. wznowienia JDG było w poszczególnych województwach. W pierwszym kwartale br. najwięcej takich przypadków odnotowano w woj. mazowieckim – ponad 5,4 tys. (rok wcześniej – 4,6 tys.). Dalej widać woj. śląskie – 3,6 tys. (I kw. 2022 r. – 3,1 tys.), małopolskie – 3,5 tys. (2,8 tys.), jak również wielkopolskie – 2,9 tys. (2,4 tys.). Natomiast najwięcej wniosków było bez wskazanego województwa – 8,2 tys. (poprzednio 5,6 tys.). Na końcu zestawienia mamy opolskie – 735 (589), świętokrzyskie – 743 (659), a także lubuskie – 879 (733). Zdaniem Adriana Parola, statystyki dot. wznowień są analogiczne do danych nt. otwarć JDG.

– Trudno przewidzieć, w jakim tempie będą się polepszały statystyki dotyczące otwierania nowych firm i wznawiania działalności. Same prognozy gospodarcze wciąż są niepewne. Jednak najważniejsze szoki cenowe na rynkach są już za nami. Ceny większości kluczowych surowców są na poziomie sprzed napaści Rosji na Ukrainę. Nie pomagają natomiast liczne zmiany prawne, które nakładają na przedsiębiorców szereg dodatkowych obowiązków – przyznaje ekspert Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Jak podsumowuje Łukasz Goszczyński, oczywiście wszystko ostatecznie będzie zależało od dalszego zachowania gospodarki. Same zmiany przepisów mocno komplikują i tak już trudne prowadzenie działalności, co ma realny wpływ na zakładanie i wznawianie JDG. Jeżeli sytuacja w gospodarce się unormuje, to można założyć, że przedsiębiorcy w kolejnych miesiącach nieco chętniej niż teraz będą „odmrażać” swoje działalności, ale nie spodziewałbym się tutaj zbyt dużego skoku.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o. 

Skutki rosnących stóp procentowych na rynek nieruchomości

markus-spiske-484245-unsplash

Jakie są skutki rosnących stóp procentowych na rynek nieruchomości?

Wzrost stóp procentowych ma bezpośredni wpływ na rynek nieruchomości w Polsce. Powodem tego jest fakt, że zwiększa koszty kredytów hipotecznych. To z kolei może wpływać na zdolność kredytową klientów banków. Wyższe stopy procentowe mogą skutkować zmniejszonym popytem na nieruchomości. Mogłoby się więc wydawać, że ceny nieruchomości zaczną spadać. Póki co jednak nie widać na rynku takiej tendencji.

Wskaźniki cen produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2023 roku

rawpixel-670711-unsplash

GUS, czyli Główny Urząd Statystyczny, opublikował raport „Wskaźniki cen produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2023 roku”.

Raport Głównego Urzędu Statystycznego dotyczy kwietnia 2023 roku. Według wstępnych danych zgromadzonych przez Główny Urząd Statystyczny, ceny produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2023 r. spadły w stosunku do marca 2023 r. o 0,7%. Z kolei w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 6,8%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w kwietniu 2023 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w kwietniu 2023 roku”.

Według wstępnych danych zgromadzonych przez Główny Urząd Statystyczny, w kwietniu 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 11,3%, a w porównaniu z marcem 2023 r. o 0,7%. W kwietniu 2023 r. w stosunku do marca 2023 r. zanotowano wzrost cen budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej o 0,8%, budowy budynków – o 0,6% oraz robót budowlanych specjalistycznych – o 0,5%. W porównaniu z kwietniem 2022 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej o 12,2%, budowy budynków – o 11,7%,  jak również robót budowlanych specjalistycznych – o 9,7%. – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2023 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport nt dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu.

Raport opublikowany przez GUS dotyczy kwietnia 2023 roku. W kwietniu br. produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 6,4% w porównaniu z kwietniem ub. roku, kiedy notowano wzrost o 12,4% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, natomiast w porównaniu z marcem br. spadła o 14,8%. W okresie styczeń – kwiecień br. produkcja sprzedana przemysłu była o 1,9% niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2022 roku, kiedy notowano wzrost o 14,9% w stosunku do porównywalnego okresu poprzedniego roku. – podsumowuje GUS w swoim raporcie.

Źródło: GUS.

Ceny produktów rolnych w kwietniu 2023 roku wg GUS

fabian-blank-78637-unsplash

Główny Urząd Statystyczny opublikował informację nt cen produktów rolnych w kwietniu 2023 roku.

Jak czytamy w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego, ceny skupu podstawowych produktów rolnych[1] spadły w kwietniu 2023 r. w stosunku do miesiąca poprzedniego (o 0,4%). Z kolei w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrosły (o 2,4%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

[1] Pszenica, żyto, żywiec wołowy, żywiec wieprzowy, drób, mleko krowie

Źródło: GUS.

Inflacja w Polsce wciąż jest wyzwaniem dla przedsiębiorców

fabian-blank-78637-unsplashInflacja w Polsce wciąż jest wyzwaniem dla przedsiębiorców.

Polscy przedsiębiorcy nie mają łatwo. Ceny surowców cały czas rosną, a dodatkowo często są niedostępne, co wymaga kilkutygodniowego oczekiwania na dostawy. Wzmożony popyt sprawia, że ceny rosną. Przekłada się to na koszty materiałów budowlanych i wykończeniowych. Te z kolei są ujmowane w wycenach dla klientów. W efekcie w ostatnich latach wzrosły ceny usług budowlano-wykończeniowych.

Skąd ta wysoka inflacja w Polsce?

analiza

Skąd ta wysoka inflacja w Polsce? Inflacja jest w całokształcie wynikiem kilku czynników.

Czynniki te mają bezpośredni wpływ na cenę towarów i usług w gospodarce. Jednym z nich jest popyt, który przewyższa podaż. Jeśli towary mało dostępne drożeją, przyczynia się to do wzrostu inflacja. Również koszty produkcji są czynnikiem determinującym. Jeśli koszty surowców, energii, siły roboczej itp. idą w górę, to  producenci mogą przerzucić te koszty na konsumentów. To z kolei prowadzi do wzrostu cen.

Zużycie energii w gospodarstwach domowych w 2021 roku wg GUS

mikael-kristenson-242079-unsplash

„Zużycie energii w gospodarstwach domowych w 2021 roku” to nowy raport Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

W krótkim raporcie od GUS czytamy, że gospodarstwa domowe w Polsce miały znaczny udział w krajowym zużyciu energii (bez paliw silnikowych). Średnie zużycie energii elektrycznej w gospodarstwach domowych w 2021 r. w porównaniu z 2002 r. wzrosło o 20,9%.
W 2021 r. w Polsce udział gospodarstw domowych w krajowym zużyciu energii (bez paliw silnikowych) wyniósł 20,2 %. Przeciętnie w krajowych gospodarstwach domowych zużywano 24,6 GJ energii w przeliczeniu na 1 mieszkańca, co plasowało Polskę na średnim poziomie europejskim wynoszącym 24,5 GJ/1 mieszkańca. – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.

Mieszkania na wynajem wyraźnie zdrożały

hutomo-abrianto-580434-unsplash

Mieszkania na wynajem wyraźnie zdrożały. Co jest tego przyczyną?

Rynek wynajmu mieszkań w Polsce przechodzi metamorfozę. Stawki czynszu w niektórych popularnych lokalizacjach utrzymują się na wysokim poziomie. Co więcej, nawet mniej atrakcyjne lokalizacje notują wzrosty cen. Popyt na mieszkania do wynajęcia się zwiększył z uwagi na napływ uchodźców wojennych do Polski. W efekcie właściciele mieszkań do wynajęcia mają mniejszą konkurencję na rynku. Dodatkowo inflacja i wzrosty cen produktów, mediów, czynszów itp., zmuszają właścicieli nieruchomości do podnoszenia opłat.

Polacy migrują do mniejszych miast do nieruchomości położonych bliżej natury

adeolu-eletu-38649-unsplash

Polacy migrują do mniejszych miast do nieruchomości położonych bliżej natury. Coraz więcej Polaków migruje do mniejszych miast – wskazują różne badania rynkowe. To pokłosie pandemii, a także chęć obcowania z przyrodą czy spędzania czasu na łonie natury z rodziną. Trend ten jest widoczny od 2020 roku, ale wciąż przybiera na sile. Warto przyłożyć tę tendencję do strategii komunikacji, by wykorzystać potencjał na znaczne zwiększenie zasięgów swoich kampanii.

Spis treści:
Coraz więcej firm kupuje reklamy OOH w mniejszych miejscowościach
Jakie reklamy są na topie?

Jeszcze dwa lata temu ponad 50 tysięcy Polaków opuściło duże miasta, takie jak Warszawa, Wrocław czy Kraków, i podjęło decyzję o zamieszkaniu na wsi lub w sypialniach dużych miast. Instytut Geografii i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Jagiellońskiego podaje, że ostatni tak duży ruch migracyjny w kierunku wsi odnotowano aż 15 lat temu.

Coraz więcej firm kupuje reklamy OOH w mniejszych miejscowościach

Coraz więcej przedsiębiorstw decyduje się na wykorzystanie nowego trendu i chce dotrzeć do Polaków, którzy wybrali życie poza miastem. To z reguły miejscowości do 200 tysięcy mieszkańców. Reklamodawcy przeznaczają coraz więcej środków finansowych na reklamę w mniejszych miejscowościach, jak potwierdza OOH.pl, agencja, która realizuje outdoorowe kampanie reklamowe.

– Outdoor staje się coraz bardziej popularny, co potwierdzają badania rynkowe. Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Na początku pandemii nasza branża nieco stanęła, ale obecnie przeżywa rozkwit. Polacy nie tylko chętniej wybierają mniejsze miejscowości kosztem dużych miast, ale też chętniej spędzają czas na zewnątrz. W związku z tym reklamodawcy wykorzystują outdoor do promocji swoich produktów. W małych miastach żyje ponad 30 milionów osób. To ogromny target. Przy realizacji kampanii tylko w największych aglomeracjach miejskich (G8/G10), przekaz reklamowy nie dotrze do mieszkańców województwa: lubuskiego, opolskiego, podkarpackiego, świętokrzyskiego czy warmińsko-mazurskiego – zauważa Sylwia Krysik-Myśliwiec z firmy OOH.pl.

Ekspertka podkreśla, że istotne jest naturalne wkomponowanie komunikacji marketingowej out of home w rytm życia mieszkańców.

Jakie reklamy są na topie?

Dużą popularnością cieszą się tablice billbordowe i citylighty ze względu na swoją widoczność i skuteczność. Umieszczone w strategicznych miejscach są w stanie przyciągnąć uwagę potencjalnych klientów, co przyczynia się do zwiększenia zainteresowania oferowanym produktem lub usługą.

– Skuteczne są także kampanie TOOH, czyli reklamy w pojazdach komunikacji publicznej – pociągach podmiejskich, autobusach, tramwajach, ale też taksówkach. Osoby korzystające z komunikacji miejskiej mają stosunkowo długi, nieprzerwany kontakt z nośnikiem. Uzyskanie takiego efektu – złapanie uwagi konsumenta na kilka, a nawet kilkanaście minut – w innych kanałach komunikacji reklamowej jest bardzo trudne. Ogromną popularnością cieszy się także shopper out of home, czyli na przykład reklamy na drzwiach marketów. Taka reklama gwarantuje widownię na poziomie 5 milionów osób w całej Polsce.

Co jeszcze zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat? Pandemia spowodowała, że wielu konsumentów zaczęło bardziej doceniać lokalne firmy i produkty. Obserwujemy także znaczący wzrost zainteresowania ekologią. W związku z tym oczekuje się tak od agencji, jak i reklamodawców przeprowadzania kampanii z poszanowaniem wartości ekologicznych.

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Dane z CEIDG: W I kw. 2023 r. zlikwidowano blisko 60 tys. firm

biznesman

W I kwartale br. do rejestru CEIDG złożono blisko 60 tys. wniosków dotyczących zamknięcia jednoosobowej działalności gospodarczej, czyli nieco mniej niż rok wcześniej. Obecny spadek jest na poziomie niecałych 6% rdr. Do tego w ww. okresie zawieszono blisko 90 tys. firm. To niemal tyle samo co w I kw. ub.r. Eksperci komentujący te dane twierdzą, że obecnie mamy do czynienia z przejściową stagnacją. Przewidują także, że liczba likwidacji i zwieszeń na pewno wzrośnie na przełomie III i IV kwartału, bo wówczas skumulują się skutki problemów, które przez długi czas narastały w gospodarce. Do tego przyczyni się również gwałtowne hamowanie inflacji.

Spis treści:
Mniej zamykanych firm
Zawieszeń prawie tyle samo
Słabe prognozy na dalszą część roku

Mniej zamykanych firm

Jak podaje Ministerstwo Rozwoju i Technologii, w I kwartale br. do rejestru CEIDG (Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej) wpłynęło 59,7 tys. wniosków dot. zakończenia jednoosobowej działalności gospodarczej. To o 5,6% mniej niż w analogicznym okresie 2022 roku, kiedy takich przypadków było 63,2 tys.

– Wiele podmiotów wstrzymało się z zakończeniem działalności, czekając na kierunek zmian w gospodarce. Wskazany spadek nie jest zaskoczeniem wobec ustabilizowania się na rynkach międzynarodowych cen nośników energii. To zaczyna przekładać się na ceny towarów i usług w Polsce. Co więcej, oczekuje się poprawy sytuacji gospodarczej. Jednak patrząc na nią długofalowo, nie byłbym takim optymistą. Przedsiębiorcom szczególnie doskwierają zmiany w prawie, zwłaszcza podatkowym, a także zatory płatnicze. Do tego zostały ograniczone możliwości uzyskania finansowania dla prowadzenia działalności – mówi radca prawny i doradca restrukturyzacyjny Adrian Parol.

Z przekazanych danych również wynika, że w relacji rocznej zamknięto mniej jednoosobowych firm. A jednocześnie widać, że przybyło wniosków dot. otwarcia – o 6,4% rdr. – Takie wyniki są lekkim zaskoczeniem, bo wielu analityków spodziewało się spadku otwierania JDG. Wzrost może pokazywać, że przedsiębiorcy z większym dystansem podchodzą do niepewności gospodarczej. To oczywiście wcale nie oznacza, że na rynku jest lepiej, bo firmy wciąż dobijają bieżące koszty prowadzenia działalności. I to raczej się pogorszy. Natomiast dane mogą też świadczyć o tym, że przedsiębiorcy zaczęli bardziej walczyć o swoje biznesy, widząc na horyzoncie perspektywę poprawy swojej sytuacji – uważa radca prawny i doradca restrukturyzacyjny Łukasz Goszczyński.

– W I kw. br. nie wybuchła wojna na Ukrainie. Nie mieszano w otoczeniu gospodarczym, równie destruktywnie jak w ramach Polskiego Ładu. Nie wprowadzano masowo nowych sankcji gospodarczych, skutkujących zamknięciem rynków zbytu na Białorusi czy w Rosji. Nie pojawiły się też liczne niedobory produktów i nie było konieczności gwałtownej reorientacji eksportu. W tym kontekście nie dziwi lekki spadek wniosków o zamknięcie działalności – komentuje Kamil Sobolewski, Główny Ekonomista Pracodawców RP.

Dane resortu pokazują też, ile wniosków dot. zakończenia ww. działalności gospodarczej było w poszczególnych województwach. Zestawienie otwiera mazowieckie – prawie 8 tys. (rok wcześniej – ponad 8,5 tys.). Dalej widać śląskie – przeszło 5,2 tys. (I kw. 2022 r. – 5,8 tys.), wielkopolskie – ponad 5 tys. (poprzednio – 5,5 tys.), małopolskie – ponad 4,4 tys. (rok wcześniej – blisko 5 tys.), a także dolnośląskie – 3,9 tys. (poprzednio – 4,3 tys.). Natomiast na końcu rankingu mamy opolskie – prawie 1,1 tys. (rok wcześniej – 1,1 tys.), podlaskie – 1,4 tys. (poprzednio – 1,5 tys.), jak również lubuskie – przeszło 1,4 tys. (I kw. 2022 r. – ponad 1,6 tys.). Jednak najwięcej wniosków złożyły firmy bez wskazanego województwa, w którym wykonywały swoją działalność – ponad 9,6 tys. (7,9 tys.).

– Przewaga wniosków we wskazanych województwach jest wynikiem dużego zagęszczenia przedsiębiorstw w tych okręgach. Z uwagi na większą liczbę zarejestrowanych podmiotów siłą rzeczy musiało być tam więcej likwidacji. W moim odczuciu, trudności na rynku są odczuwalne wszędzie mniej więcej na podobnym poziomie. Z kolei wzrost liczby wniosków składanych przez osoby nieokreślające miejsca wykonywania działalności oznacza, że na rynku doszło do kontrolowanego przetasowania wśród tego typu podmiotów. Natomiast niższe wyniki w woj. opolskim, podlaskim czy lubuskim wiążą się z rolniczym charakterem tych obszarów, a więc z mniejszą liczbą prowadzonych tam działalności – wyjaśnia Adrian Parol.

Zawieszeń prawie tyle samo

Z danych resortu wynika też, że w I kwartale br. do rejestru CEIDG wpłynęło ponad 89,6 tys. wniosków o zawieszenie jednoosobowej działalności gospodarczej. Dokładnie było ich 89 631, czyli o 2 więcej niż w analogicznym okresie 2022 roku, kiedy odnotowano 89 629 takich przypadków. – Dość zaskakujące jest utrzymanie się wysokich liczebności zawieszeń JDG. To prosta forma faktycznego zakończenia działalności. Dopuszczalne jest wszakże zawieszenie bezterminowe. Widoczny jest też optymizm nowych chętnych do założenia JDG. Wygląda na to, że działalność w Polsce łatwo jest otworzyć i zawiesić, a trudno prowadzić ją w sposób rentowny, zatrudniając ludzi i inwestując – podkreśla ekspert z Pracodawców RP.

– Powyższe wyniki oznaczają, iż cześć przedsiębiorców postanowiła czekać na dalszy rozwój sytuacji. Nie jest to oczywiście dobry sygnał. Zawieszenie jest okresem przejściowym i nie rozstrzyga definitywnie o zakończeniu działalności przez przedsiębiorcę. Ostateczne decyzje będą zależały od wielu uwarunkowań zewnętrznych i bieżących obserwacji. Jednak przewiduję, że większa część z tych firm i tak zostanie zamknięta. Zawieszenie działalności z reguły jest pierwszym krokiem właśnie do likwidacji przedsiębiorstwa, bo raczej nie przerywa się swojej działalności, gdy idzie dobrze – uważa doradca restukturyzacyjny Łukasz Goszczyński.

Wiemy również, ile wniosków dot. zawieszenia jednoosobowej działalności gospodarczej było w poszczególnych województwach. Od stycznia do marca br. najwięcej złożono ich w woj. mazowieckim – ponad 11,5 tys. (rok wcześniej – 12,8 tys.). Dalej widać woj. śląskie – powyżej 7,6 tys. (I kw. 2022 r. – ponad 8,2 tys.), małopolskie – przeszło 7,5 tys. (powyżej 7,8 tys.), wielkopolskie – ponad 6,7 tys. (6,8 tys.) oraz dolnośląskie – przeszło 6,1 tys. (6,2 tys.). Z kolei na końcu listy mamy opolskie – ponad 1,5 tys. (rok wcześniej podobnie), podlaskie – 1,7 tys. (wcześniej – prawie 1,8 tys.) oraz świętokrzyskie – ponad 1,7 tys. (prawie 1,8 tys.). Natomiast najwięcej takich wniosków pochodziło od firm bez wskazanego województwa – 19,1 tys. (rok wcześniej – 15,1 tys.).

– Sytuacja wygląda identycznie jak w przypadku zamykania działalności. Wyniki wskazują na różnicę w potencjale gospodarczym poszczególnych województw. To skutkuje tak dużą różnicą w zakresie liczby zarejestrowanych wniosków dotyczących zawieszenia JDG. I raczej nie ma tutaj nic szczególnego. Zresztą ten schemat jest powtarzany od wielu lat – stwierdza Adrian Parol.

Słabe prognozy na dalszą część roku

Według mec. Goszczyńskiego, sytuacja przedsiębiorców pogorszy się w kolejnych kwartałach. Na to złoży się kilka kwestii. Hamowanie inflacji będzie się wiązało z ograniczeniem konsumpcji, co już teraz wyraźnie widać na rynku. A to z kolei w większości branż doprowadzi do mniejszych zysków. Wówczas przedsiębiorcy będą bardziej skłonni do zamykania lub zawieszania swoich biznesów. Ekspert przewiduje też, że już w tym kwartale na rynku nastąpi wzrost przedterminowych należności oraz pogorszenie płynności finansowej. I zapowiada, że najgorzej będzie sytuacja wyglądała w budownictwie, produkcji, transporcie, handlu i we wszelkiego rodzaju usługach.

– Obecnie mamy do czynienia z przejściową stagnacją. W mojej ocenie, sytuacja raczej się pogorszy, niż polepszy. Jednoosobowe firmy wciąż będą zamykane i zawieszane. Wzrost może nie będzie duży, ale tendencja raczej będzie szła w tym kierunku. Przedsiębiorcy cały czas doświadczają wzrostu kosztów prowadzenia działalności, w tym wszelkiego rodzaju danin. Obserwują też, że ich kontrahenci coraz częściej spóźniają się z płatnościami. Całość skutkuje tym, że przestaje się opłacać prowadzić jakąkolwiek działalność – zaznacza doradca restukturyzacyjny Adrian Parol.

Do tego Łukasz Goszczyński dodaje, że w tym roku najgorzej będzie na przełomie III i IV kwartału, ponieważ problemy przez długi czas narastały i w końcu będą szukały ujścia. Do drugiej połowy tego roku przedsiębiorcy będą jeszcze starać się ambitnie walczyć z przeciwnościami, odkładając decyzję o likwidacji bądź o zawieszeniu działalności. Z kolei Adrian Parol przewiduje, że sytuacja najgorzej będzie wyglądała w województwach z mniejszą liczbą zarejestrowanych działalności gospodarczych. Duże ośrodki miejskie powinny sobie nieco lepiej z tym poradzić.

 

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o.

Wielu Polaków nie rozumie związku pomiędzy spadającym wskaźnikiem inflacji a poziomem cen

Bez tytułu

Tylko 60% badanych Polaków wie, że spadający wskaźnik inflacji oznacza, że ceny dalej rosną, tylko trochę wolniej. 40% Polaków nie rozumie tego związku. 62% Polaków uważa, że ceny produktów i usług będą rosły w najbliższych miesiącach, a ponad połowa (57%) przyznała, że żyje im się teraz gorzej i stać ich na mniej niż rok temu. 42% pracujących Polaków przyznało, że nie otrzymało podwyżki wynagrodzenia w ciągu ostatniego roku – tak wynika z badania przeprowadzonego dla projektu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna.

Badanym zadaliśmy pytanie: „Co, według Ciebie, oznacza informacja, że inflacja w marcu 2023 roku wyniosła 16,1% w porównaniu z marcem ubiegłego roku, natomiast inflacja w kwietniu 2023 roku wyniosła 14,7% w porównaniu z kwietniem ubiegłego roku?”.

Poprawną odpowiedź, że ceny rosną, tylko trochę wolniej, udzieliło 60% badanych. Co dziesiąty badany (9%) odpowiedział błędnie, że spadająca inflacja oznacza spadek cen, prawie co piąty (17%) wskazał również błędnie, że nie ma to związku z poziomem cen, a 14% wprost przyznało, że nie wie lub nie jest pewna. Łącznie 40% Polaków nie rozumie związku między spadającym wskaźnikiem inflacji a poziomem cen.

Ponad połowa Polaków (57%) przyznaje, że żyje im się gorzej niż rok temu i stać ich na mniej.
Co trzeci badany (34%) twierdzi, że żyje mu się na podobnym poziomie i stać go na tyle samo, co rok temu, a prawie co dziesiąty (9%) ocenia, że żyje mu się lepiej niż rok temu i stać go na więcej.

O ile większość wyborców partii opozycyjnych przyznaje, że obecnie żyje im się gorzej niż rok temu i stać ich na mniej (Koalicja Obywatelska – 68%, Konfederacja – 67%, Lewica – 66%, PSL z Polską 2050 – 57%), to już wśród wyborców PiS, takich osób jest zaledwie jedna trzecia (35%). W elektoracie partii rządzącej najwięcej jest osób, prawie połowa (48%), które przyznały, że żyje się im na podobnym poziomie jak rok temu i też najwięcej jest takich, które twierdzą, że teraz żyje im się lepiej niż rok temu (17%).

„To już kolejne badanie, które pokazuje, że wiedza ekonomiczna wielu Polaków jest na niskim poziomie. Wciąż dużo osób nie rozumie, że jak spada inflacja, to nie znaczy, że ceny spadają, tylko że one dalej rosną, ale w wolniejszym tempie. Badanie pokazuje również, jak bardzo nasze społeczeństwo jest podzielone na dwa przeciwstawne bloki w postrzeganiu różnych zjawisk. Widać dużą siłę narracji obozu rządzącego i sprzyjających im mediów, która zakłamuje rzeczywistość i próbuje wmówić swoim wyborcom, że jest lepiej, niż się wydaje – mówi Alicja Defratyka, ekonomistka, autorka projektu ciekaweliczby.pl.

Nota metodologiczna: Badanie przeprowadzone na panelu Ariadna dla ciekaweliczby.pl w dniach 5-7 maja 2023 roku. Próba ogólnopolska losowo-kwotowa N=1039 osób w wieku od 18 lat wzwyż. Kwoty łączne dobrane według reprezentacji w populacji pełnoletnich Polaków dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Metoda: CAWI.

Ciekaweliczby.pl to autorski projekt edukacyjny przybliżający opinii publicznej warte poznania fakty oparte na konkretnych danych liczbowych. Ideą jest prezentowanie danych tak, by każdy mógł łatwo wyciągnąć z nich obiektywne wnioski i krytycznie spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość. To cenna umiejętność w dobie post-prawdy, gdy granice między faktem i opinią, prawdą i fałszem, informacją
i dezinformacją coraz bardziej się zacierają.

Źródło: ciekaweliczby.pl

Codzienne zakupy w sklepach zdrożały rdr. o przeszło 20 proc.

fabian-blank-78637-unsplash

W kwietniu codzienne zakupy w sklepach były droższe średnio o ponad 20% rdr. Sama żywność i napoje rdr. zdrożały o nieco ponad 19%. Największy wzrost odnotowały karmy dla zwierząt – o blisko 49% rdr. Drugie w rankingu są warzywa z wynikiem prawie 36% rdr. Na trzecim miejscu znalazła się chemia gospodarcza ze zwyżką o prawie 28%. Na końcu zestawienia mamy produkty tłuszczowe, owoce i używki – droższe niż rok wcześniej odpowiednio o 8,5%, ponad 10% i niecałe 13%. Komentujący te dane eksperci mówią, że dynamika wzrostu cen faktycznie spada, ale też dodają, że dwucyfrowe podwyżki wciąż utrzymują się w sklepach. To oznacza, że ceny będą dalej rosły, tylko wolniej niż do tej pory. I taki stan może potrwać nawet przez najbliższych 5 lat.

Spis treści:
Dynamika spada, ale wciąż będzie drogo
Drożyźniana „top piątka” w sklepach
Tłuszcze i mięso trochę „odpuściły”

Dynamika spada, ale wciąż będzie drogo

Według raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Uczelni WSB Merito, w kwietniu br. codzienne zakupy były droższe średnio o ponad 20% w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. W marcu wzrost przekroczył 23% rdr. Analiza objęła 17 kategorii i 100 najczęściej kupowanych przez konsumentów artykułów. Łącznie zestawiono ze sobą blisko 68 tys. cen. Z kolei uwzględniając tylko grupę żywność i napoje bezalkoholowe, obejmującą 13 kategorii, ceny poszły w górę średnio o nieco ponad 19% rdr.

– W analizie widać spadek tempa przyrostu cen rdr. w porównaniu z marcem 2023 roku, ale poziom z kwietnia jest prawie taki sam jak w styczniu i w lutym br. Dla mnie oznacza to stabilizację cen na wysokim, nieakceptowanym przez społeczeństwo poziomie. Biorąc jeszcze pod uwagę prognozy z Raportu o inflacji NBP z marca tego roku, musimy być przygotowani na długotrwałość wzrostu cen. Przez 4, a może nawet i 5 kolejnych lat produkty będą drożały, choć w dość wolnym tempie – komentuje prof. Marian Noga, ekonomista z Uniwersytetu WSB Merito.

Jak stwierdza Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w Santander Bank, wzrost cen zaczął spowalniać z dwóch powodów. Po pierwsze, działają efekty statystyczne tzw. wysokiej bazy. Porównujemy obecny poziom cen z tym sprzed roku, kiedy zaczęły gwałtownie piąć się w górę. Po drugie, potaniały paliwa i niektóre inne surowce, a także umocnił się kurs złotego. To wszystko powoduje, że towary importowane stają się tańsze. Nadal jednak widać, że tzw. rozpęd cen z miesiąca na miesiąc pozostaje wysoki.

– Od strony podażowej do obniżenia dynamiki przyczyniły się głównie spadki opłat za energię, z racji wyjścia z szoku energetycznego, finalnie obniżając koszty produkcyjne. Natomiast od strony popytowej mamy konsumenta, który zmienił swoje nawyki. On rzeczywiście oszczędza pieniądze, wybierając tańsze marki własne oraz ograniczając zbyteczne wydatki. W efekcie wywiera presję na detalistów, którzy zmuszeni są do obniżania cen lub zmiany propozycji produktowej – mówi Jakub Jakubczak, analityk sektora Food & Agri z Banku BNP Paribas.

Do powyższego dr Edyta Wojtyla z Uniwersytetu WSB Merito dodaje, że dynamika wzrostu cen w sklepach nadal utrzymuje się na szkodliwym dla konsumentów poziomie. To efekt wciąż wysokich kosztów produkcji, które zostały przerzucone na klientów przy utrzymaniu marż gwarantujących producentom i sprzedawcom zyski. I jak twierdzi ekspertka, niestabilna sytuacja rynkowa i zmienne otoczenie gospodarcze wymuszają na dostawcach ustalanie zawyżonych cen. Dzięki temu mogą unikać strat np. w wyniku zmian przepisów, niedoboru surowców czy wzrostu stałych opłat. Do tego niestabilna wartość waluty krajowej podbija ceny produktów importowanych.

– Widać wyraźnie, że dynamika wzrostu cen spada, ale faktycznie dość wolno. W naszej ocenie, średnie podwyżki w sklepach przez kilka, a może nawet i kilkanaście najbliższych miesięcy wciąż będą rdr. dwucyfrowe, poza drobnymi wyjątkami. Na rynku będziemy też obserwować niekontrolowane skoki cen poszczególnych towarów, które w miarę bieżących możliwości szybko będą się stabilizować – prognozują autorzy raportu.

Ponadto prof. Noga uważa, że obniża się tempo wzrostu cen, ale nie jest to jakiś gwałtowny spadek. Wiemy też, że gospodarstwa domowe o niskich i średnich dochodach już wykorzystały na bieżące potrzeby większość swoich oszczędności. W związku z tym wyraźnie ograniczone zostały wydatki na dobra żywnościowe.

Drożyźniana „top piątka” w sklepach

Jak wynika z raportu, w kwietniu najmocniej znowu podrożały karmy dla zwierząt – o blisko 49% rdr. Zdaniem prof. Nogi, karmy dla zwierząt właśnie odnotowały szczyt cenowy. Z kolei na drugim miejscu w zestawieniu znajdują się warzywa, które podrożały o prawie 36% rdr. W obrębie tej kategorii widzimy, że np. cena cebuli rdr. poszła w górę o niecałe 130%, marchwi – o ponad 88%, a kapusty – o 32%.

– Produkcja karm nierozerwalnie wiąże się z cenami mięsa i warzyw. Te pierwsze ostatnio przestały tak szybko rosnąć, ale koszty zakupu warzyw wciąż są wysokie. Patrząc na to z perspektywy czasu, art. dla zwierząt w kolejnych miesiącach powinny stracić dużą dynamikę wzrostu, ale powrót do cen sprzed okresu drożyzny nie będzie raczej możliwy – podkreślają autorzy badania.

Z kolei w kwestii warzyw sytuacja wygląda nieco inaczej. Według Jakuba Jakubczaka wzrosty w ostatnich miesiącach wynikały z mieszanki czynników jeszcze z 2022 roku i jednorazowych wydarzeń z 2023 roku. Rekordowo wysokie koszty energii w ub. roku wpłynęły na znaczące ograniczenie produkcji szklarniowej w Polsce oraz Europie, która wspiera rynek w pierwszych miesiącach każdego roku.

– Dodatkowo atak zimy w Hiszpanii i w Afryce Północnej spotęgował braki warzyw na rynku w tym okresie. Możemy zatem spodziewać się realnych spadków cen w najbliższych miesiącach, szczególnie w sytuacji gdy na rynku pojawią się lokalne warzywa, a podaż szklarniowa i zagraniczna się odbuduje – wyjaśnia ekspert z Banku BNP Paribas.

Na trzecim miejscu w kwietniowym zestawieniu widzimy chemię gospodarczą, która podrożała o blisko 28% rdr. Na ten wynik wpływ miały przede wszystkim podwyżki cen papieru toaletowego – o ponad 63% rdr. oraz proszku do prania – o przeszło 52% rdr. Dalej w rankingu mamy nabiał – niespełna 27% rdr. oraz dodatki spożywcze – nieco ponad 26% rdr. W obrębie tej ostatniej kategorii np. majonez podrożał o prawie 52% rdr.

– To, ile płacimy za produkty chemiczne, zależy przede wszystkim od wartości energii elektrycznej. Ewentualne wyhamowanie cen jest uzależnione od regulatora państwowego. Z kolei nabiał drożeje pomimo tego, że spółdzielnie mleczarskie obniżają cenę skupu mleka, bo zaczynają notować straty. To może dawać nadzieję na to, że ceny w sklepach również wyhamują – dodaje prof. Noga.

Według autorów badania, wzrost cen w kategorii dodatków spożywczych został „nakręcony” przez majonez oraz musztardę. To mogło być wynikiem okresu przedświątecznego. Obecnie ceny tych art. powinny zacząć się stablicować. Dalej w zestawieniu mamy pieczywo ze średnim wzrostem rdr. na poziomie 25% i napoje z podwyżką prawie 19% rdr.

Tłuszcze i mięso trochę „odpuściły”

Najmniej spośród siedemnastu analizowanych kategorii rdr. podrożały produkty tłuszczowe – o 8,5%. Natomiast przedostatnie miejsce w rankingu drożyzny zajmują owoce – ponad 10% rdr. Wyżej są używki – prawie 13% oraz słodycze i desery – przeszło 13%.

– Niższa dynamika wzrostu cen produktów tłuszczowych wynika z uregulowania się rynku po stronie podaży oraz ustabilizowania cen transportu i energii. Wojna w Ukrainie, w tym utrudnienia w dostawach z tego kraju, a także sankcje nałożone na Rosję i Białoruś ograniczyły liczbę dostawców na rynku europejskim i krajowym. Ceny w tej kategorii są zwyczajowo wyższe w okresie zimowym, kiedy ogranicza się podaż jajek i masła – zaznacza dr Edyta Wojtyla.

Prof. Noga uważa, że ceny słodyczy i deserów, niebędących towarami pierwszej potrzeby, nie mają dla smakoszy większego znaczenia. I dodaje, że ekonomiści powszechnie mówią o zjawisku uniezależnienia się popytu od ceny tych produktów. Ich nabywcy to głównie ludzie dysponujący tzw. funduszem swobodnej decyzji. Od jego poziomu zależeć będzie popyt na te towary, co de facto może doprowadzić do wzrostu cen w tym obszarze.

Patrząc na pozostałe kategorie wzięte pod uwagę w badaniu, widać np. mięso i wędliny, które nie drożeją już tak mocno jak wcześniej. W kwietniu ceny poszły w górę odpowiednio o 14% i blisko 17% rdr. Dla porównania, w marcu mięso zaliczyło wzrost rdr. na poziomie ponad 22%, a wędliny były droższe o prawie 25% rdr.

– Na niższą dynamikę wzrostu cen tych kategorii względem innych przełożyło się ustabilizowanie, zaburzonej w wyniku wojny i kryzysu energetycznego, podaży pasz, leków, hodowli i usług transportowych. Jednak produkty wciąż drożeją w tempie dwucyfrowym, a więc nie należy mówić o stabilizacji, zwłaszcza gdy odniesieniem jest wysoka baza z tamtego roku. W przypadku kształtowania się cen znaczenie ma też sezonowość. W kwietniu, tuż przed Wielkanocą, zwyczajowo rosły. Klienci, nie chcąc przepłacać, zaopatrzyli się w mięso i wędliny już w marcu. Następnie po świętach, popyt spadł, co wpłynęło właśnie na wyhamowanie dynamiki wzrostu cen – podsumowuje dr Edyta Wojtyla.

Źródło: Serwis Agencyjny MondayNews.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w marcu 2023 roku wg GUS

rawpixel-com-594763-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu.

Jest to raport Głównego Urzędu Statystycznego za miesiąc marzec 2023 roku. Jak czytamy w raporcie GUS, w marcu tego roku produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 2,9% w porównaniu z marcem ub. roku. Wówczas bowiem notowano wzrost o 15,4% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Z kolei w porównaniu z lutym br. wzrosła o 14,1%. W okresie styczeń – marzec br. produkcja sprzedana przemysłu była o 0,6% niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2022 roku, kiedy notowano wzrost o 16,0% w stosunku do porównywalnego okresu poprzedniego roku. – czytamy w podsumowaniu raportu GUS.

Źródło: GUS.

Dynamika sprzedaży detalicznej w marcu 2023 roku wg GUS

rawpixel-com-603645-unsplash

GUS, tj. Główny Urząd Statystyczny, opublikował raport nt dynamiki sprzedaży detalicznej.

Raport Głównego Urzędu Statystycznego dotyczy marca 2023 roku. Jak informuje GUS, sprzedaż detaliczna[1] w cenach stałych w marcu 2023 r. była niższa niż przed rokiem o 7,3% (wobec wzrostu o 9,6% w marcu 2022 r.). W porównaniu z lutym 2023 r. notowano wzrost sprzedaży detalicznej o 14,0%. W okresie styczeń-marzec[2] 2023 r. sprzedaż zmalała r/r o 3,5% (w 2022 r. wzrost o 9,0%). W marcu 2023 r. największy spadek sprzedaży detalicznej (w cenach stałych) w porównaniu z analogicznym okresem 2022 r. utrzymał się w jednostkach handlujących paliwami stałymi, ciekłymi, gazowymi (o 20,7% wobec wzrostu o 15,5% przed rokiem). – podsumowuje GUS.

[1] Dane dotyczą przedsiębiorstw handlowych i niehandlowych o liczbie pracujących powyżej 9 osób. Grupowania przedsiębiorstw dokonano na podstawie PKD 2007, zaliczając przedsiębiorstwo do określonej kategorii według przeważającego rodzaju działalności, zgodnie z aktualnym w omawianym okresie stanem organizacyjnym. Odnotowane zmiany (wzrost/spadek) wolumenu sprzedaży detalicznej w poszczególnych grupach rodzajów działalności przedsiębiorstw mogą zatem również wynikać ze zmiany przeważającego rodzaju działalności przedsiębiorstwa oraz zmian organizacyjnych (np. połączenia przedsiębiorstw). Nie ma to wpływu na dynamikę sprzedaży detalicznej ogółem.

[2] W danych narastających uwzględniono korekty dokonane przez jednostki sprawozdawcze.

Źródło: GUS (stat.gov.pl)

Projekt „Bezpieczny kredyt 2 proc” i jego wpływ na rynek nieruchomości

Jakub Mazur - foto

Na rynku nieruchomości można zaobserwować wiosenne ożywienie. Wzrasta liczba osób rozpoczynających poszukiwania zakupu pierwszego mieszkania. Kolejne miesiące pokażą, czy owe ożywienie przełoży się na liczbę sfinalizowanych transakcji. Perspektywy są obiecujące. Rząd pracuje nad programem Pierwsze Mieszkanie, na który składa się „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”. Jak planowany projekt wpłynie na rynek nieruchomości?

„Bezpieczny kredyt 2 proc.” ma umożliwić zakup mieszkania osobom, które takiego lokum jeszcze nie posiadają na znacznie atrakcyjniejszych warunkach finansowych. To propozycja dla osób do 45. roku życia. Projekt ma rozwiązać nie tylko aktualne problemy rynku kredytowego, ale również budowlanego. Będzie można zakupić każde mieszkanie spełniające kryteria finansowe. Co ważne, w projekcie nie ma ograniczenia związanego z lokalizacją danej nieruchomości. Jakie są główne korzyści związane z wprowadzeniem tego projektu?

– Bez wątpienia jest to ciekawa oferta kredytu dla osób chcących zakupić swoje pierwsze mieszkanie. Zaletą tego rozwiązania jest także niska rata kredytu – o połowę niższa od raty innych kredytów. Osoby, które chciałyby skorzystać z zakupu mieszkania na tych warunkach mają znacznie większe szanse na otrzymanie kredytu. Kolejną zaletą wprowadzenia na rynek kredytu 2 proc. jest możliwość połączenia go z programem – mieszkanie bez wkładu własnego, dodatkowo nie ma narzuconego limitu ceny za metr kwadratowy, a jego oprocentowanie jest stałe z tendencją malejącą – mówi Jakub Mazur ekspert ds. rynku nieruchomości, inwestor, dyrektor firmy zarządzającej najmem długoterminowym Heaven Zarządzanie Premium.

Kredyt 2 proc. a sytuacja na rynku najmu

W jaki sposób wprowadzenie kredytu 2 proc. wpłynie na rynek nieruchomości,
a w szczególności na rynek najmu?

– Wprowadzenie kredytu 2 proc. będzie skutkowało zmianą dynamiki najmu na rynku nieruchomości. Szczególnie odczuwalne będzie to w mniejszych miastach i na prowincjach, gdzie najem może przyhamować. W większych miastach takich jak Warszawa zauważymy wzrost cen wynajmu mieszkań, zdrożeją także określone nieruchomości – najdroższe będą mieszkania dwupokojowe oraz nieruchomości na obrzeżach miasta. Już teraz obserwujemy na rynku warszawskim duże zainteresowanie najmem przez cudzoziemców, co bez wątpienia wpływa na cenę. Są to szczególnie osoby z Afryki Środkowej i Wschodniej. Długoterminowym skutkiem wprowadzenia kredytu 2 proc. na rynek najmu będzie zwiększenie popytu z tendencją zniżkową podaży, ilość nieruchomości może być niewystarczająca dla osób zainteresowanych kupnem. – podkreśla Jakub Mazur.

Czy oczekuje się, że projekt „Bezpieczny kredyt 2 proc.” przyciągnie większą liczbę osób chętnych do zakupu własnego mieszkania, co może prowadzić do spadku popytu na wynajem?

Jak widzimy już w obecnym roku zainteresowanie kredytami hipotecznymi jest znacznie większe. – Zauważalna część klienteli na rynku nieruchomości składa się z rodziców, zainteresowanych nabyciem pierwszego mieszkania dla swoich dzieci w trybie gotówkowym. W przypadku tak preferencyjnych okoliczności oraz większej zdolności kredytowej, wielu z tych klientów zdecyduje się na nabycie nieruchomości przy pomocy kredytu. Jeśli chodzi o rynek warszawski, odnotowujemy znaczący udział zagranicznych nabywców, a także obserwujemy duże zainteresowanie krótkoterminowymi wynajmami mieszkań – stwierdza ekspert ds. nieruchomości Jakub Mazur.

Prognozuje się, około 20 tysięcy osób w 2023 roku skorzysta z kredytu, a w 2024 roku liczba ta może wynieść 50 tysięcy. Jednakże, faktyczna liczba nabywców może być większa. Rząd obiecuje nam, że pieniędzy nie zabraknie. Co się okaże przyszłość pokaże.

Autor: Heaven Zarządzanie Premium.

Raport GUS: Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w marcu 2023 roku

scott-graham-OQMZwNd3ThU-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport na temat wskaźników cen produkcji budowlano-montażowej.

Raport prezentowany przez GUS dotyczy marca 2023 roku. Według wstępnych danych zgromadzonych przez Główny Urząd Statystyczny, w marcu 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 12,0%. Natomiast w porównaniu z lutym 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej wzrosły o 0,5%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w marcu 2023 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport nt przeciętnego zatrudnienia i wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Jest to raport za marzec 2023 roku.

Jak podaje GUS, w marcu 2023 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z marcem 2022 r. było wyższe o 0,5%. Wyniosło ono 6516,8 tys. etatów. W stosunku do poprzedniego miesiąca przeciętne zatrudnienie zmniejszyło się o 0,1%.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w marcu 2023 r. w porównaniu z marcem 2022 r. było wyższe o 12,6% i wyniosło 7508,34 zł (brutto). Względem lutego 2023 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto zwiększyło się o 6,3% – czytamy w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Ceny produktów rolnych w marcu 2023 roku wg GUS

matthew-guay-148463-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt cen produktów rolnych w marcu 2023 roku.

Jak czytamy w raporcie GUS, ceny skupu podstawowych produktów rolnych[1] spadły w marcu 2023 r. w stosunku do miesiąca poprzedniego. Spadek ten wyniósł 1,0%.
Z kolei w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrosły. Wzrost ten wyniósł 10,5%.

[1] Pszenica, żyto, żywiec wołowy, żywiec wieprzowy, drób, mleko krowie.

Źródło: GUS.

GUS nt deficytu i długu sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2022 roku

fabian-blank-78637-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował na swojej oficjalnej stronie internetowej informację nt deficytu i długu sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2022 roku.

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, jest to informacja za lata od 2019 do 2022 roku.
Zgodnie z notyfikacją, deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2022 roku ukształtował się na poziomie 115 137 mln zł. Deficyt ten stanowi 3,7% PKB. Z kolei dług sektora wyniósł 1 512 227 mln zł. wynik ten stanowi 49,1% PKB.

Informacja Głównego Urzędu Statystycznego w sprawie zaktualizowanego szacunku PKB

ibrahim-rifath-789914-unsplash

Główny Urząd Statystyczny opublikował informację w sprawie zaktualizowanego szacunku PKB według kwartałów za lata 2021-2022.

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, według ostatecznego szacunku produkt krajowy brutto (PKB) w 2021 r. zwiększył się realnie o 6,9% w porównaniu z 2020 r., wobec wcześniej opublikowanego wzrostu o 6,8%. W 2022 r. PKB wzrosło realnie o 5,1%, wobec wcześniej opublikowanego wzrostu o 4,9%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Kryzys energetyczny – co robić, kiedy w firmie zabraknie prądu?

mikael-kristenson-242079-unsplash

Pogłębiający się kryzys energetyczny, rosnące ceny prądu i niestabilność w dostawach energii elektrycznej zmuszają przedsiębiorców do poszukiwania rozwiązań, które zapewnią im bezpieczeństwo energetyczne. To właśnie od niego w dużej mierze zależy ciągłość funkcjonowania i wydajność firmy. Najpopularniejsza bez wątpienia jest inwestycja w OZE, w przede wszystkim w fotowoltaikę. Jednak to nie wszystko. Co jeszcze można wykorzystać? Jakie są alternatywy dla odnawialnych źródeł energii?

Spis treści:
Czy Polsce grozi blackout w 2023 roku?
Inwestycja w OZE jako element transformacji energetycznej polskich przedsiębiorstw
Jaki agregat prądotwórczy wybrać?
Przenośna stacja zasilania – must have nowoczesnej firmy

Czy Polsce grozi blackout w 2023 roku?

W dobie kryzysu energetycznego pojawia się wiele obaw o przedłużające się przerwy w dostawie prądu. Blackout może znacznie utrudnić normalne funkcjonowanie, przerwać ciągłość pracy w polskich przedsiębiorstwach i negatywnie odbić się na gospodarce. Czy rzeczywiście jest się czym martwić?

Ryzyko wystąpienia blackoutu wiąże się z niedoborem węgla. Elektrownie węglowe są bowiem głównym producentem energii elektrycznej w Polsce. Problemem bez wątpienia są też skrajne warunki atmosferyczne – wysokie temperatury i susze mają wpływ na nieplanowane wyłączenia elektrowni cieplnych. Eksperci zapewniają, że ryzyko wystąpienia blackoutu w Polsce jest niskie. Przyczynia się do tego intensywny rozwój infrastruktury umożliwiającej eksport energii z zagranicy oraz rosnąca popularność OZE. Ostatnie lata nauczyły nas jednak, że rzeczywistość lubi zaskakiwać. Warto przygotować się na każdą sytuację.

Inwestycja w OZE jako element transformacji energetycznej polskich przedsiębiorstw

Głównym argumentem przemawiającym na korzyść fotowoltaiki są oszczędności. Korzystanie z darmowej energii słonecznej pozwala obniżyć rachunki za prąd i w pewnym stopniu uniezależnić się od kolejnych podwyżek cen. Bez wapienia przyczynia się do tego zeszłoroczna nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii i wprowadzone wraz z nią zmiany w sposobie rozliczania energii produkowanej z promieni słonecznych. Sposób rozliczania net-billing jest o wiele bardziej opłacalny niż poprzedni system.

Czy instalacja fotowoltaiczna chroni firmę przed przerwami w dostawach prądu spowodowanymi awariami sieci? To zależy. W stosowanym powszechnie systemie on-grid problemy zewnętrznego dostawcy powodują wyłączenie inwertera, a tym samym odcinają firmę od prądu. Jest tzw. zabezpieczenie antywyspowe – dzięki niemu elektrycy pracujący przy naprawie sieci nie zostaną porażeni prądem płynącym z podłączonych do sieci instalacji prosumenckich. Firma, która chce całkowicie uniezależnić się od zewnętrznego dostawcy, powinna wybrać instalację off-grid lub hybrydową.

Inwestycja w odnawialne źródło energii bez wątpienia przekłada się na korzyści w perspektywie długofalowej. Problemem dla wielu przedsiębiorców są jednak wysokie koszty początkowe. Jaka jest tańsza alternatywa dla fotowoltaiki?

Jaki agregat prądotwórczy wybrać?

Na początku warto zainwestować w porządny agregat prądotwórczy. Wprawdzie urządzenie nie obniży rachunków za prąd, ale zabezpieczy firmę przed ewentualnym blackoutem spowodowanym awarią sieci czy innymi nieprzewidywalnymi czynnikami.

Agregat zamienia energię mechaniczną w elektryczną. Jego głównym elementem jest silnik spalinowy, zasilany skroplonym gazem, benzyną lub olejem napędowym. Przed zakupem agregatu warto przeprowadzić analizę sieci i obliczyć maksymalny pobór energii elektrycznej dla wszystkich urządzeń. Dobierając urządzenie, warto myśleć przyszłościowo i uwzględnić planowany rozwój zakładu przemysłowego bądź siedziby firmy.

Do zasilania pojedynczych maszyn budowlanych oraz podtrzymywania zasilania awaryjnego urządzeń biurowych i infrastruktury IT wystarczy agregat o mocy kilku kW. Większe agregaty, liczące od 10 do nawet 16 kW sprawdzają się do zasilania wymagających odbiorników elektrycznych wykorzystywanych w przemyśle, branży budowlanej czy w biurach.

Przenośna stacja zasilania – must have nowoczesnej firmy

Dość nieoczywistym, ale bardzo funkcjonalnym rozwiązaniem do firmy jest przenośna stacja zasilania. Ta mniejsza alternatywa dla agregatu prądotwórczego, jest w stanie zasilić podstawowe sprzęty wykorzystywane na co dzień w pracy w czasie awarii prądu. Doskonale sprawdza się w biurach.

Zakup stacji to dobre rozwiązanie dla małej firmy, gdzie inwestycja w fotowoltaikę wiąże się ze zbyt wysokim kosztem, a agregat niekoniecznie się sprawdzi – wyjaśnia Anna Bech, przedstawiciel firmy EcoFlow. – Stacja RIVER 2 Max o pojemności 512 Wh i mocy wyjściowej 500 W (którą można zwiększyć do 1000 W, dzięki technologii X-Boost) jest w stanie zasilić 80% powszechnie wykorzystywanych sprzętów.

Niekwestionowaną zaletą stacji jest funkcja EPS. Stacja sprawdza się w roli EPS. Oznacza to, że w sytuacji awaryjnej w ciągu 30 ms zaczyna zasilać wybrane urządzenia. Innymi słowy, pozwala na nieprzerwaną pracę podłączonych sprzętów mimo awarii prądu – mówi Anna Bech. – Do stacji można dokupić specjalne panele słoneczne, dzięki którym można naładować urządzenie w czasie blackoutu. Ładowanie stacji za pomocą darmowej energii słonecznej to także oszczędności na kosztach prądu!

materiał prasowy / źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Firmy będą poszukiwać sposobów na redukcję kosztów w łańcuchu dostaw

Truck on a road in the evening

Wiele firm stoi obecnie w obliczu presji finansowej. Według ekspertów EY w wyniku pojawienia się oznak spowolnienia światowej gospodarki, słabnie popyt oraz ewoluuje rola łańcucha dostaw, stając się strategicznym elementem. Pojawił się więc wyraźny nacisk na redukcję kosztów w tym obszarze przy jednoczesnym podniesieniu wydajności, terminowości i odporności na czynniki zewnętrzne.1 Remedium okazać się może zewnętrzne zarządzanie łańcuchem dostaw.

Spis treści:
Strategicznie o kosztach
Dostęp do światowej klasy rozwiązań
Poprawa terminowości

Skala problemów z łańcuchami dostaw drastycznie wzrosła w 2020 roku wraz z początkiem pandemii COVID-19. To w połączeniu z nawet dwucyfrową inflacją w wielu krajach, niedoborem siły roboczej, podwyżkami cen energii czy opóźnieniami w przeładunkach portowych wprowadziło trudny czas dla firm, dla których transport stanowi ważny obszar operacyjny. Wydajność łańcucha dostaw może bowiem decydować o sukcesie przedsiębiorstwa, a odpowiednie nim zarządzanie wymaga dużego doświadczenia, know-how oraz wdrożenia innowacyjnych rozwiązań technologicznych.

Strategicznie o kosztach

Poprzednie zachwiania gospodarki pokazały, że okoliczności wielkiej niepewności nie wymagają od przedsiębiorstw dużych zmian, a strategicznego planowania. Oprócz audytu wewnętrznych możliwości, firmy będą musiały ponownie skonfigurować swoje łańcuchy dostaw w najbardziej efektywny sposób. To wpłynie na optymalizację finansową i podniesienie rentowności całego biznesu, ponieważ szacuje się, że nawet 50%-75% kosztów prowadzenia działalności gospodarczej zależy bezpośrednio od łańcuchów dostaw.2

– Jedną z największych korzyści, płynących ze współpracy z zewnętrznymi podmiotami zarządzającymi łańcuchami dostaw, jest optymalizacja kosztowa przy jednoczesnym zwiększeniu efektywności i elastyczności czy zmniejszeniu ryzyka wystąpienia różnych zagrożeń związanych z transportem towarów. Dzięki temu firma skupia się na głównym obszarze swojego biznesu, zostawiając logistykę w rękach specjalistów – komentuje Bartosz Boguszewski, Manager Value Protect Solutions w firmie C.H. Robinson.

Outsourcing usług stanowi obecnie megatrend, który będzie rozwijał się w najbliższych latach. Jak wynika z raportu Deloitte, 50% ankietowanych wskazało, że znalezienie wykwalifikowanych pracowników w odpowiednim budżecie staje się coraz bardziej niemożliwe3, a rośnie przy tym potrzeba otaczania się ekspertami, by móc rywalizować na globalnym rynku.

Dostęp do światowej klasy rozwiązań

Technologia w dalszym ciągu przekształca tradycyjne procesy logistyczne, zmuszając firmy do dostosowania się do nich. Dostęp do narzędzi cyfrowych i zaawansowanego oprogramowania optymalizującego jest kluczem do konfiguracji działań logistycznych. Firmy wyspecjalizowane w zarządzaniu łańcuchami dostaw przeprowadzają również symulacje z wykorzystaniem cyfrowych bliźniaków. W ten sposób modelują i badają potencjał różnych opcji, by dostarczać klientom wydajniejsze usługi.

– Coraz istotniejsze dla firm staje się także prowadzenie biznesu w sposób zrównoważony. Zwracają one wówczas uwagę na odpowiednie zarządzanie energią, odpowiedzialne zaopatrzenie czy realizację ostatniej mili za pomocą innowacyjnych rozwiązań. Poza tym potrzebują narzędzi, które mierzą ich starania i dostarczają danych do raportowania. To znowu wymaga inwestycji przedsiębiorstw w rozwiązania technologicznie, a korzystając z usług podmiotu zewnętrznego, w tak zwanym gratisie otrzymują dostęp do światowej klasy nowoczesnych rozwiązań i systemów – dodaje ekspert C.H. Robinson.

Poprawa terminowości

W badaniu Gartnera aż 76% managerów przyznało, że obecnie ich firmy borykają się z częstszymi zakłóceniami w łańcuchach dostaw niż trzy lata temu, a opóźnienia przesyłek między Chinami a Europą czy Stanami Zjednoczonymi wzrosły czterokrotnie od marca 2022 r.4 Opóźnienia dostaw towarów są więc prawdziwą bolączką branży TSL, a można je znacząco zminimalizować, a nawet wyeliminować dzięki zastosowaniu zewnętrznego zarządzania łańcuchem dostaw. To rozwiązanie daje bowiem dostęp do wielu różnych sposobów transportu, co umożliwia wybór formy, która będzie najlepiej dopasowana do danego produktu i klienta, przyspieszy dostawę oraz zredukuje ryzyko wystąpienia opóźnień.

– Wpływ na utrzymywanie wysokiego poziomu terminowości dostaw mają również odpowiednie planowanie tras, śledzenie jej w czasie rzeczywistym oraz szybka reakcja w przypadku jakichkolwiek zakłóceń. Jest to z kolei możliwe dzięki połączeniu odpowiednich technologii i urządzeń GPS z doświadczonymi ekspertami, którzy zajmują się zarządzaniem łańcuchami dostaw – dodaje Bartosz Boguszewski.

1 https://www.ey.com/en_us/coo/rapid-supply-chain-cost-reduction-strategies
2 j.w.
3 https://www2.deloitte.com/us/en/pages/operations/articles/global-outsourcing-survey.html
4 https://www.gartner.com/en/supply-chain/trends/supply-chain-analytics-mitigate-business-disruptions

Źródło: C.H. Robinson.

Dane z Rejestrów Długów: Sytuacja w rolnictwie się poprawiła, ale to cisza przed większą burzą

markus-spiske-484245-unsplash

W Krajowym Rejestrze Długów na koniec ub.r. było o 12,4% mniej zadłużonych rolników niż rok wcześniej. Jeszcze mocniej spadło zadłużenie – o 19,3% rdr. Do tego średnia kwota zaległości zmniejszyła się o 7,9% rdr. Z kolei według Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, o 5,7% rdr. przybyło dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Nieco mniejszy był wzrost długu, bo o 5% rdr. Natomiast zmalało średnie zadłużenie – o 0,6% rdr. Ponadto z danych KRD wynika, że statystyczny dłużnik na koniec ub.r. zalegał ze spłatą zobowiązań krócej niż rok wcześniej. Komentujący te dane eksperci nie mają złudzeń, że nie oddają one realnej sytuacji. I przewidują, że najgorsze jest dopiero przed rolnikami.

Spis treści:
Mało znaczący spadek
Łączne i średnie zadłużenie
Idą czarne chmury?

Mało znaczący spadek

Na koniec 2022 roku w Krajowym Rejestrze Długów (KRD) widniało 3,8 tys. zadłużonych rolników. To o 12,4% mniej niż rok wcześniej, gdy było ich 4,4 tys. Natomiast według Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, o 5,7% rdr. wzrósł odsetek dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Na koniec ub.r. było ich ponad 1,5 tys. (dokładnie 1533). Z kolei rok wcześniej odnotowano niespełna 1,5 tys. (1451) takich zadłużonych. Jak zauważa Łukasz Goszczyński, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, specjalizujący się w obsłudze sektora rolnego, spadek jest dość niewielki. Prawnik dodaje, że powyższe dane raczej nie oddają obecnych realiów. Kolejne miesiące tego roku mocniej pogłębią problemy finansowe ww. grupy, co pewnie będzie można zauważyć w odczycie kolejnych danych. Podobnego zdania są też inni eksperci.

– Bardziej jestem skłonny przyznać, że sytuacja rolników pogorszyła się na przestrzeni roku. Ceny energii, paliwa oraz środków produkcji, w tym m.in. nawozów i preparatów do ochrony roślin, horrendalnie poszły w górę. A rosnące koszty produkcji wpływają na to, że wielu rolników nie jest w stanie spłacić zaciągniętych kredytów – mówi prof. Marian Podstawka ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Ekspert dodaje również, że niestety, ale żadnego typu działalność rolnicza nie jest już opłacalna. Zarówno uprawy polowe, jak i produkcja zwierzęca przynoszą straty. Szansę na funkcjonowanie gospodarstwom i ich rodzinom daje tylko i wyłącznie wsparcie Unii Europejskiej.

Unijne środki oczywiście są ważne, co potwierdza Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, specjalizujący się m.in. w obsłudze sektora rolnego. Jednak, w opinii eksperta, nie zastąpią one bieżącego obrotu, który musi wygenerować sam rolnik. Owszem, wspomagają go biznesowo, ale mimo wszystko to tylko dodatek do szerszej działalności.

– Środki pomocowe z Unii Europejskiej oznaczały dofinansowanie przy zakupie maszyn i technologii. Im droższe kupowało się wyposażenie, tym dopłaty były większe. Jednak często zdarzało się, że wsparcie przekraczało rzeczywiste potrzeby danego gospodarstwa, co skutkowało m.in. brakiem realizacji założonych dochodów. Tak było zwłaszcza na południu naszego kraju, gdzie rolnicy i tak dzielnie sobie poradzili, ale to raczej dzięki działalności pozarolniczej – komentuje prof. Czesław Nowak z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Łączne i średnie zadłużenie

Według KRD, na koniec 2022 roku łączne zadłużenie rolników wyniosło 254,6 mln zł. To o 19,3% mniej niż rok wcześniej, kiedy było na poziomie 315,3 mln zł. Z kolei z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że rdr. o 5% wzrosła kwota zaległości dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Ostatnio była na poziomie 502,6 mln zł, a 12 miesięcy wcześniej – 478,5 mln zł.

– Rolnicy przeznaczali wcześniej wypracowane zyski na spłatę i obsługę bieżących oraz starszych zobowiązań. Do tego wiele osób zrezygnowało z działalności rolniczej i uciekło w inne sektory, by się ratować. Dlatego właśnie w statystykach sytuacja nie jest rażąca, a nawet w jednym rejestrze nastąpił spadek o prawie jedną piątą. Natomiast w tym sezonie koszty produkcji będą naprawdę bardzo wysokie. I przez to rolnicy zdecydowanie mniej zarobią, o czym już od dawna głośno mówią. Jeśli to nastąpi, trudniej im będzie wyjść z długów. Kolejne osoby mogą też stanąć na granicy zadłużenia. Dlatego absolutnie uważam, że jeszcze w tym roku mocno wzrośnie łączny dług w branży rolniczej – podkreśla Adrian Parol.

W KRD średnie zadłużenie rolników na koniec 2022 roku spadło o 7,9% w porównaniu z końcem 2021 roku. Ostatnio wyniosło 66,5 tys. zł, a rok wcześniej – 72,2 tys. zł. Natomiast z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że średnia kwota zaległości spadła rdr. o 0,6% w kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Na koniec 2022 roku wyniosła 327,8 tys. zł, a 12 miesięcy wcześniej – 329,8 tys. zł.

– Średnie zadłużenie jest dla mnie jak najbardziej niepokojące. Nie widzę żadnych przesłanek do tego, aby szybko się zmniejszyło. Ceny środków produkcji przecież z dnia na dzień nie potanieją. Generalnie w kryzysie najsłabszym ogniwem jest producent rolny, bo nie jest w stanie przechować towaru na lepszą koniunkturę. Mięso, warzywa czy owoce są poddane silnej presji czasu – przekonuje prof. Podstawka.

Z kolei prof. Nowak wyjaśnia, że nastąpił wprawdzie wyraźny wzrost wydatków w sklepach detalicznych na żywność, ale to kompletnie nie przełożyło się na poprawę dochodów rolników. Udział ich w cenie detalicznej żywności szacuje się w Polsce na ok. 15%. Dodatkowo sytuację wytwórców pogarsza zmiana modelu żywienia Polaków. Z uwagi na brak czasu, coraz mniej osób gotuje w domach, a to bezpośrednio powoduje spadek relatywnych dochodów rolników. Kiedy bowiem rośnie udział wydatków na żywność spożywaną poza domem, maleje ww. udział producenta w cenie. Ponadto, gdy w czasach wysokiej inflacji ludzie zaczynają zaciskać pasa, to rezygnują z wielu mniej koniecznych produktów, np. pochodzących z gospodarstw ekologicznych.

Idą czarne chmury?

– Rolnicy niestety będą funkcjonować z coraz większymi długami. Ostrożnie szacuję, że średni dług zadłużonego rolnika urośnie jeszcze w tym roku w granicach 5-10% rdr. A najgorszy będzie przełom II i III kwartału br. Wówczas skumuluje się szereg czynników, które wystąpiły pod koniec ub.r. i przez dłuższy czas gromadziły się w sektorze rolnym, aby w końcu się ujawnić. Sytuacja gospodarcza, wywołana najpierw pandemią, a potem – wysoką inflacją i wybuchem wojny w Ukrainie, jest już bardzo trudna do udźwignięcia dla wielu gospodarstw – zapewnia mec. Łukasz Goszczyński.

Z danych KRD wynika również, że statystyczny zadłużony rolnik na koniec 2022 roku zalegał ze spłatą zobowiązań średnio 861 dni. To oznacza niewielki spadek, bo rok wcześniej odnotowano 879 dni. Jak zaznacza Adrian Parol, w zasadzie to mało pocieszająca różnica. W tym roku, zdaniem eksperta, sytuacja na pewno się pogorszy już na wiosnę. Wówczas rolnicy będą musieli ponosić znaczące koszty, celem uruchomienia bieżącej produkcji. Przy wysokiej inflacji i wzroście opłat za prąd czy gaz będzie się to wiązało z dalszym zadłużaniem się. Do tego ekspert przypomina też, że rolnik musi czekać na zapłatę za swoje produkty nawet do 180 dni. A dodatkowo w ostatnich czasach kontrahenci często zalegają z nią. Czasem płacą długo po terminie, co tylko pogarsza już i tak nienajlepszą sytuację.

– W tym roku, jak zawsze i tak najwięcej będzie zależało od pogody oraz czynników plonotwórczych. Gdyby do tych wszystkich ww. problemów, z jakimi obecnie mierzą się rolnicy, doszła jeszcze susza bądź pojawiłyby się inne, nieoczekiwane, złe zjawiska pogodowe, które wpłynęłyby na zbiory, to sytuacja automatycznie uległaby dramatycznemu pogorszeniu – ostrzega prof. Podstawka.

Podobnego zdania jest Łukasz Goszczyński, który do powyższego dodaje, że w rozmowach z nim rolnicy sami wskazują, iż bardzo boją się zatorów płatniczych, ale też anomalii pogodowych. I twierdzą, że gdyby do tego wszystkiego dołączyła susza, wówczas sytuacja mocno by się skomplikowała. Byłoby to na tyle poważne zdarzenie, że ich problemy finansowe mogłyby być już nie do udźwignięcia.

– W przestrzeni publicznej rzadko o tym się mówi, ale jest też inne zagrożenie, które może wpłynąć na pogorszenie się sytuacji finansowej rolników w tym roku. Twierdzą oni, że poważnie borykają się ze zjawiskiem wzmożonego napływu produktów rolnych z Europy Wschodniej. To oczywiście nie tylko problem naszych rolników, ale również Węgrów, Słowaków, Czechów i Rumunów. Natomiast to nie zmienia faktu, że on istnieje i trzeba go rozwiązać – szczególnie we Wschodniej Polsce. Póki co zagrożenie jest realne i rolnicy słusznie upatrują w tym kolejny gwóźdź do swojej finansowej trumny – stwierdza mec. Adrian Parol.

Jak informuje Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, do Polski przywieziono tak wiele zboża z Ukrainy, że nasze magazyny są przepełnione. Jeżeli nie będzie możliwości wyeksportowania tego towaru, zwłaszcza przed żniwami, to może nastąpić olbrzymi krach. Wówczas nasi rolnicy nie będą mieli komu sprzedać swoich produktów i wpadną w poważne kłopoty finansowe. W ocenie eksperta z KRIR, jest to całkiem realnym zagrożeniem, ponieważ część sąsiednich krajów też zmaga się z taką nadwyżką zboża. Do tego prezes Szmulewicz alarmuje, że polski rynek jest bardzo niestabilny. I jeżeli w dalszym ciągu ceny surowców rolnych będą tak szły na dół, jak obserwujemy to od końca zeszłego roku, to sytuacja wielu gospodarstw będzie naprawdę trudna.

Źródło: MondayNews.pl.

W jaki sposób kontrolować finanse firmy, gdy gospodarka hamuje?

M. Łukasiewicz _Mat. prasowy (2)Płynność finansowa świadczy o zdolności przedsiębiorstwa do spłaty bieżących zobowiązań, dokonywania zakupów i korzystania z usług. Zachowanie jej na optymalnym poziomie definiuje właściwe zarządzanie firmą. Pozwala między innymi uniknąć zatorów płatniczych oraz skupić się na rozwoju biznesu. Wyzwaniem dla wszystkich firm, niezależnie od ich wielkości, jest spowolnienie gospodarcze, które potwierdzają najnowsze dane GUS.

Spis treści:
Znaczenie płynności finansowej
Rola faktoringu

Główny Urząd Statystyczny podał wstępny szacunek produktu krajowego brutto w IV kwartale 2022 r. PKB wzrósł realnie o 2% rok do roku w porównaniu do wzrostu o 8,5% w analogicznym kwartale 2021 r. Wskaźnik ten jest niewyrównany sezonowo w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego. Jeżeli jednak wskaźnik wyrównamy sezonowo – w cenach stałych przy roku odniesienia 2015 – zmniejszył się realnie o 2,4% w porównaniu z poprzednim kwartałem. To jeden z największych spadków od wielu lat. Według oceny Polskiego Instytutu Ekonomicznego, dane te wskazują na hamowanie polskiej gospodarki i są efektem podnoszenia stóp procentowych oraz osłabienia gospodarczego w strefie euro.

Znaczenie płynności finansowej

Utrata płynności najczęściej skutkuje trudnością w regulowaniu bieżących wydatków czy niewypłacalności w stosunku do pracowników. W skrajnych przypadkach dochodzi również do utraty wiarygodności w oczach dostawców, co z kolei grozi zerwaniem umów lub wstrzymaniem dostaw. Spowolnienie gospodarcze zwiększa ryzyko zachwiania płynności. Dlatego właśnie warto z wyprzedzeniem podjąć odpowiednie kroki, które pozwolą utrzymać ją na odpowiednim poziomie – niezależnie od rynkowych zawirowań.

Zatory płatnicze mogą pojawiać się z różnych powodów, jednak najczęstszą przyczyną jest zamrażanie środków w fakturach wystawianych z odroczonym terminem płatności. Konieczność oczekiwania na uregulowanie należności przez 30 czy 60 dni – gdy jednocześnie ze spłatą spóźniają się inni kontrahenci – jest realnym zagrożeniem dla finansów firmy, zwłaszcza w sytuacji spowolnienia gospodarczego.

Rola faktoringu

Istotą faktoringu jest wykupienie przez firmę faktoringową nieprzeterminowanych należności wynikających z wystawiony faktur. Dzięki temu przedsiębiorca otrzymuje gotówkę na długo przed datą płatności obowiązującą kontrahentów. Takie narzędzie finansowe przyczynia się do skrócenia cyklu rotacji środków, którymi można swobodnie dysponować. Faktoring jest korzystnym rozwiązaniem dla przedsiębiorstw, w które najbardziej uderza spowolnienie gospodarcze i które od zawsze borykają się z problemem nieterminowych płatności.

Kluczową rolą faktoringu jest wsparcie w zachowaniu płynności finansowej. Dzięki środkom otrzymanym przed czasem, można swobodnie realizować plany biznesowe – bez obaw o powstanie zatorów płatniczych i przejściowe kłopoty finansowe. W okresie spowolnienia gospodarczego, każda oszczędność może mieć kluczowe znaczenie. Koszty prowadzenia faktoringu nie są wysokie. Z drugiej strony działa on podobnie jak leasing, nie wywierając wpływu na zdolność kredytową. Właśnie dlatego przedsiębiorca nie traci szansy na kredyt obrotowy, inwestycyjny czy innego rodzaju wsparcie oferowane przez tradycyjne banki.

Komentarz ekspercki autorstwa Mariusza Łukasiewicza, prezesa BNP Paribas Faktoring.

Jak kontrolować koszty zużycia energii?

ibrahim-rifath-789914-unsplashRosnące ceny energii elektrycznej, zwiększone koszty ogrzewania i chęć ochrony środowiska – te element sprawiają, że coraz więcej przedsiębiorstw analizuje sposoby oszczędzania energii i wprowadza odpowiednie środki, aby to osiągnąć. Dlatego Conrad Sourcing Platform dostarcza informacje i rozwiązania, które pomogą firmom zmniejszyć zużycie energii i zaoszczędzić pieniądze w zrównoważony sposób.

Przejście na inteligentną technologię LED oznacza wykorzystanie ogromnego potencjału oszczędności energii. Dlatego wiele przedsiębiorstw już teraz wymieniło konwencjonalne oświetlenie na oprawy LED. Co więcej, od lutego 2023 r. w UE nie można sprzedawać świetlówek kompaktowych (CFL) i lamp pierścieniowych, a od sierpnia 2023 r. zakazane będą również lampy fluorescencyjne. Już teraz przedsiębiorstwa muszą się odpowiednio przygotować i zmodernizować, aby nie napotkać trudności w zaopatrzeniu. Ważne jest również to, że tradycyjne lampy i ich odpowiedniki LED nie mają takich samych wskaźników skuteczności świetlnej, ponieważ te dwa typy produktów emitują światło pod różnymi kątami.

Dlatego zespół Conrada zaleca projekt oświetlenia dostosowany do danego zastosowania, aby po wymianie lamp mieć taki sam poziom oświetlenia. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na rozwiązania firmy Ledvance, wiodącego dostawcy żarówek LED i technologii inteligentnego zarządzania światłem. W ofercie marki można znaleźć alternatywne rozwiązania oświetleniowe przeznaczone dla przemysłu, handlu, dużych biur na otwartej przestrzeni, parkingów, sal lekcyjnych i obiektów szkoleniowych.
Pomiar energii stał się prosty – oto jak to działa

W dzisiejszych czasach coraz większą rolę w optymalizacji zużycia energii i wydajności odgrywa efektywność. Wiele firm decyduje się na modernizację zakładów produkcyjnych lub zmianę sposobu wytwarzania swoich produktów. Jednocześnie muszą mieć pewność, że maszyny i urządzenia są utrzymywane w dobrym stanie technicznym. Optymalizacja zużycia energii wymaga zarówno dokładnego pomiaru energii elektrycznej, jak i właściwej analizy zebranych danych. Chauvin Arnoux pomaga przedsiębiorstwom w tym zakresie, oferując szkolenia w formie warsztatów. Ponadto Chauvin Arnoux jest powszechnie znany z rejestratorów energii i testerów wydajności serii PEL, które są przystępne cenowo, łatwe w obsłudze i zgodne z normą ISO 50001. Produkty te są dostępne do nabycia na Conrad Sourcing Platform.

Firma Voltcraft zaprojektowała dwa liczniki energii elektrycznej, dzięki którym rejestrowanie energii jest szybkie i proste. Wystarczy podłączyć urządzenia, a następnie wykonać i przeanalizować odczyty wszystkich istotnych parametrów, w tym mocy rzeczywistej, biernej i pozornej, a także przesunięcia fazowego prądu przemiennego. Ponieważ Voltcraft SEM5000 nie musi mieć dostępu do sieci IT obsługiwanych przez firmę, pomiar zużycia energii i emisji CO2 oraz wykorzystanie danych do prognozowania kosztów energii jest zarówno łatwe, jak i bezpieczne. Ponadto produkt wyposażony jest w gniazdo kart SD, które umożliwia ręczne przeniesienie odczytanych danych, zapisanych w urządzeniu do komputera lub urządzenia mobilnego, również bez konieczności korzystania z firmowej sieci LAN. Ponadto, taryfy energii elektrycznej mogą być ustawione dla dwóch okresów rozliczeniowych. Z kolei SEM6000 posiada interfejs Bluetooth: może być wygodnie sterowany za pomocą aplikacji IOS lub Andoid i umożliwia precyzyjny pomiar oraz wyświetlanie zużycia energii, współczynnika mocy z dokładnością do trzech miejsc po przecinku. Szczególnie przydatne jest to, że oba produkty Voltcraft posiadają pierścień LED, który zmienia kolor światła w zależności od aktualnego odczytu mocy.

­
­ ­ ­
­ ­­Źródło: Conrad Electronic.