Trzecie Forum „Inwestycje w Polsce Wschodniej”

Wdrażanie koncepcji energooszczędnych miast czyli tak zwane smart cities, oraz zmiana podejścia w wykorzystywaniu środków unijnych to zdaniem uczestników Trzeciego Forum „Inwestycje w Polsce Wschodniej” najważniejsze obecnie wyzwania dla wschodnich województw. „Smart cities” to wypracowana m.in. w Skandynawii koncepcja oszczędnych, niemal samowystarczalnych energetycznie miast, bazująca na odnawialnych źródłach energii oraz systemach pozwalających na jej oszczędzanie. Zdaniem byłego ambasadora RP w krajach skandynawskich prof. Ryszarda Michała Czarnego to drogie rozwiązanie, wymagające budowy nowoczesnych energooszczędnych nieruchomości inwestycyjnych i instalacji szeregu systemów zarządzających zużyciem prądu „jest jednak konieczne, bo przyszłe pokolenia, by nadrobić straty i zapóźnienie względem innych państw, będą musiały wydać jeszcze więcej”. „Ile razy jedziemy ulicą w dzień i świecą się światła? My za to płacimy. Każdy Polak traci prawie tydzień czasu w korkach w ciągu roku. Gdzie jest to paliwo, gdzie jest ten czas? My nie liczymy takich rzeczy” – podkreślił w rozmowie prof. Czarny. Jako przykład niewłaściwego działania wskazał budynki akademickie powstające w Polsce z wykorzystaniem pieniędzy unijnych. Budynki te jego zdaniem „powinny być bardzo nowoczesne nie tylko w sferze wyglądu, ale także w sferze oszczędności energetycznej”. Prof. Czarny dodał, że nie jest sztuką postawić budynek, ale jest sztuką wyjątkową móc bardzo tanio go użytkować. Jego zdaniem, ważna jest też zmiana podejścia Polaków do oszczędności energii i ekologii, nadanie odpowiedniej rangi kwestii efektywności energetycznej.

Grunty podatne na inwestycje

Tereny położone w większej odległości od miejskich aglomeracji do niedawna jeszcze wydawały się mało atrakcyjne. Dziś coraz bardziej zyskują na wartości. Pomaga w tym oczywiście rozwój infrastruktury komunikacyjnej. Jeszcze nie tak dawno uwagę kupujących przyciągały głównie grunty w najbliższym otoczeniu Warszawy dokładniej te do dwudziestu pięciu km. Obecnie coraz większą popularnością cieszą się tereny położone nawet do sześćdziesięciu pięciu km od stolicy. Przyczyną tych zmian jest postępująca modernizacja kolei oraz rozbudowa sieci dróg, dzięki czemu znacząco skraca się czas dojazdu do Warszawy. Nie bez znaczenia jest również fakt, że działki na terenach położonych w większej odległości od centrum aglomeracji są tańsze od gruntów leżących bezpośrednio przy jej granicy. Można zatem sądzić, że coraz więcej Polaków będzie się osiedlało na terenach oddalonych od stolicy.  Wyjątkowo atrakcyjne na mapie inwestycji drogowych wydają się tereny położone na zachód, południowy zachód i południe od Warszawy. Obecnie przez obszar ten przebiegają takie trasy jak S7 oraz S8, biegnące do Krakowa, Kielc, Radomia, Katowic, Łodzi czy Wrocławia. Nie można zapomnieć o otwartej jakiś czas temu autostradzie A2. Jako jedna z istotniejszych inwestycji tworzy szybkie połączenie stolicy z innymi ważnymi ośrodkami miejskimi, takimi jak Poznań czy Łódź, a także bezpośrednio łączy polską stolicę z Berlinem. Obecnie powstają również Południowa Obwodnica Warszawy czy łącznik Salomea – Wolica, który pozwoli ominąć zakorkowane Janki. Do tej listy należy dodać kierunek północno-wschodni — dzięki deklaracjom rządu, że znajdą się środki na obwodnicę Marek.

Nie będzie ścieżek rowerowych

Ponad dziesięć mln zł musiałby wydać ratusz na wszystkie inwestycje rowerowe, o które wnioskowali niedawno mieszkańcy. Niestety żadna z nich nie znalazła się w przymiarce do budżetu. Kilkadziesiąt różnych pomysłów na rozwój infrastruktury rowerowej do przyszłorocznego budżetu zgłosili opolanie, rady dzielnic czy kluby radnych. Sam zespół rowerowy działający przy ratuszu, a składający się z przedstawicieli wszystkich klubów, zgłaszał między innymi  budowę ścieżki rowerowej, trasę dla rowerzystów czy wniosek o opracowanie dokumentacji budowy ścieżki rowerowej. Wszystkie te wnioski wypadły ze wstępnej propozycji projektu budżetu. Takim obrotem sprawy zaskoczony jest przewodniczący zespołu rowerowego. „Razem z innymi radnymi będziemy lobbować za tym, by w dokumencie znalazły się wskazane przez nas inwestycje z konkretnymi kwotami na ich realizację” – mówi  – „To dopiero wstępna przymiarka do budżetu” – pociesza siebie oraz radnych. Ratusz uzasadnia, że wnioski do budżetu związane z infrastrukturą rowerową wypadły, bo po prostu nie ma na nie pieniędzy. „Brak uwzględnienia wskazanych propozycji wynika głównie z braku wystarczających środków finansowych czy braku właściwej dokumentacji projektowej niezbędnej do rozpoczęcia realizacji zadania”. Jarosław Piskorski, opolanin – rowerzysta, sam zgłosił osiem wniosków dotyczących inwestycji w infrastrukturę rowerową. Wszystkie odrzucono. „Nie przemawiają do mnie argumenty związane z brakiem pieniędzy na infrastrukturę rowerową, tym bardziej że miasto wydaje kasę na różne niepotrzebne moim zdaniem rzeczy. Miasto powinno co roku rezerwować stałą kwotę na drogi rowerowe, na przykład rzędu 2 mln zł” – mówi.

Problemy Norwegii

Powodem prawdopodobnych problemów Norwegii jest jej rynek nieruchomości inwestycyjnych, twierdzą eksperci. Bank of New York Mellon ostrzega w niedawno opublikowanym raporcie, że boom norweskiego rynku nieruchomości mieszkaniowych, który wzrósł o prawie trzydzieści procent od 2006 roku, może skończyć podobnie jak w przeszłości skończyły rynki Hiszpanii czy Irlandii. Obawy podziela także Fed w San Francisco, który w czerwcowej publikacji wskazywał analogie między norweskim rynkiem nieruchomości mieszkaniowych a amerykańskim z okresu, który zakończył się ostatnim kryzysem. Analiza przeprowadzona przez doradcę banku centralnego Norwegii, Mariusa Jurgilasa, i ekonomistę Fed z San Francisco, Kevina Lansinga, wskazuje, że ceny nieruchomości w Norwegii są obecnie na poziomie sto dwudziestu pięciu procent historycznego wskaźnika ceny do dochodu i około stu siedemdziesięciu procent ceny zakupu do ceny wynajmu, pięćdziesiąt procent powyżej poprzedniego szczytu zanotowanego dwadzieścia lat temu. Ceny nieruchomości mieszkaniowych nadal jednak dynamicznie rosną w Norwegii. W sierpniu były o 8,1 procent wyższe niż rok wcześniej. Robert Shiller- profesor ekonomii na Yale University i współtwórca indeksu cen nieruchomości mieszkaniowych w USA powiedział, że rząd Norwegii „powinien już zacząć się martwić”.  Jest powód, aby oczekiwać nieprzyjemnego zakończenia bańki w Norwegii. To właśnie im powiedziałem – ujawnił Shiller w CNBC nawiązując do prezentacji, które miał w skandynawskich stolicach: Oslo, Kopenhadze i Sztokholmie na początku tego roku.

Raport z rynku nieruchomości inwestycyjnych

Po wakacyjnym marazmie we wrześniu na rynku sprzedaży nieruchomości nastąpiło ożywienie. Przejawiło się ono głównie w zwiększonej podaży nowych ofert wystawionych do sprzedaży. Po stronie popytowej wzrost był zdecydowanie słabszy. Takie dane wynikają ze wspólnego raportu portalu nieruchomości i firmy doradztwa finansowego. Pierwszy miesiąc po zakończeniu okresu wakacyjno-urlopowego jak co roku przynosi ożywienie na rynku nieruchomości. Oprócz lawinowego wzrostu podaży i popytu na rynku najmu większy ruch notuje także rynek sprzedaży mieszkań. Jednak w tym segmencie wrześniowe dane jeszcze dalekie są od oczekiwań firm działających w branży. W skali całego kraju sięgającemu 5% wzrostowi podaży nowych ofert sprzedaży używanych nieruchomości inwestycyjnych towarzyszył zaledwie trzy procentowy wzrost liczby klientów zainteresowanych ich zakupem. Utrwalająca się w ten sposób dysproporcja między podażą ofert a popytem każe spodziewać się dalszego wydłużania czasu sprzedaży mieszkań i kontynuacji spadków cen.  Niestety, oczekiwane ożywienie na rynku kredytów hipotecznych wciąż jest w powijakach. Mamy już połowę października, a banki niezbyt garną się do przygotowywania atrakcyjnych ofert kredytowych, które przyciągnęłyby klientów. Wprawdzie pojedyncze instytucje przygotowują obniżki, ale są to zwykle zmiany raczej kosmetyczne i nie czynią na rynku rewolucji. Wprawdzie Rada Polityki Pieniężnej powstrzymała się na razie przed obniżką stóp procentowych, ale fakt, że to nastąpi jest przez rynek tak oczekiwany, że WIBOR (czyli stawka decydująca o oprocentowaniu kredytów hipotecznych) dalej spada. W ciągu ostatniego miesiąca obniżyła się 15 punktów procentowych., co przekłada się na spadek raty 30-letniego kredytu hipotecznego o około 1,6 procent, czyli 10 zł na każde 100 tys. zł zadłużenia, co daje 30 zł w przypadku kredytu na 300 tys. zł.

NOKE mogą zasilić pieniądze z programu Inwestycje Polskie

Odpowiedzialnym za wniesienie kapitału do Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych będzie Skarb Państwa. Tak poinformował na konferencji prasowej minister środowiska Marcin Korolec. Sądzi on, że środki trafią do spółki m.in. w ramach mechanizmu Inwestycje Polskie. Nie chciał jednak szacować, jak dużych kwot będzie potrzebował na początek NOKE. Organem założycielskim NOKE będzie Skarb Państwa. Będzie to spółka w stu procentach należąca do Skarbu Państwa, nie podlegająca żadnej prywatyzacji. Resort skarbu będzie odpowiedzialny za wniesienie kapitału do tej spółki. Jednym z wehikułów będzie finansowanie dzięki mechanizmowi Inwestycje Polskie. Trudno w tej chwili określić, jakiej wysokości kapitały trafią do spółki. najprawdopodobniej będzie ona posiadała wystarczającą ilość środków. Dla nowowydanych koncesji NOKE będzie udziałowcem kapitałowym, który ma dbać o interesy państwa, ale też czuwać nad racjonalną eksploatacją złóż. Podmioty, które nabyły wcześniej koncesje, będą natomiast mogły na zasadzie dobrowolności zaprosić NOKE do swoich koncesji. „NOKE będzie wchodzić na koncesje, które będą wydawane. Będzie mógł wejść na każdą koncesję, choć nie będzie musiał” – powiedział wiceminister środowiska i główny geolog kraju Piotr Woźniak. Dodał, że poziom udziału NOKE w koncesji będzie elementem przetargu. Woźniak ocenia, że obecność Operatora może podnieść zdolność do finansowania prac pozostałych konsorcjantów. „Szereg firm z koncesjami poszukiwawczymi ma trudności ze sfinansowaniem planowanych robót. W takim przypadku udział państwa daje wysoki lewar” – powiedział.

Gdańskie ZOO odda pieniądze Amber Gold

Gdańskie ZOO najprawdopodobniej odda półtora miliona złotych. Pieniądze zostały przekazane w darowiźnie przez Amber Gold na budowę wybiegu dla lwów. Syndyk Amber Gold złożył w Urzędzie Miejskim wniosek o przelanie należności. Władze Gdańska obiecały, że w ciągu tygodnia uregulują zobowiązania. Pieniądze zostaną zwrócone tą samą drogą, którą przyszły, to znaczy najpierw zostaną zwrócone ogrodowi zoologicznemu, a ogród odda te pieniądze już nie spółce Amber Gold, ale syndykowi, mówi rzecznik magistratu. Budowę wybiegu dla lwów sfinansuje miasto Gdańsk. Inwestycja jest już rozpoczęta. To już trzecia z darowizn przekazanych przez Amber Gold, którą udaje się odzyskać. Akson Studio oddało prawie 3,7 miliona złotych, ofiarowanych na produkcję filmu „Wałęsa”. Zakon Dominikanów zwróci 475 tysięcy, które otrzymał na remont gdańskiego kościoła św. Mikołaja.

Przypominamy, że Amber Gold było przedsiębiorstwem finansowym założonym w 2009r. przez głównego udziałowca nieistniejących już linii lotniczych OLT Express. Od 2 lipca 2012 Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi, zlecone jej przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku, śledztwo w sprawie wprowadzenia w błąd klientów firmy co do zabezpieczenia ich lokat zakupem złota oraz podejrzenia prania brudnych pieniędzy. 13 sierpnia 2012 zapadła decyzja o likwidacji spółki i zamknięciu jej oddziałów, a także o wypowiedzeniu wszystkim klientom przedsiębiorstwa obowiązujących umów depozytów towarowych. Właścicielowi Amber Gold postawiono szereg zarzutów, m.in. poświadczenia nieprawdy, nieskładanie sprawozdań finansowych spółki, działalność kantorową bez wpisu do rejestru i działalność bankową bez zezwolenia. 20 września 2012 Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ na posiedzeniu niejawnym ogłosił upadłość likwidacyjną spółki Amber Gold Sp. z o.o

Które nieruchomości inwestycyjne trzymają się dobrze

Blisko 80 procent klientów na zakup nieruchomości inwestycyjnej preferuje lokale w budynkach wzniesionych z cegły. Wielką płytę wybrałoby prawie siedem procent ankietowanych, natomiast w budynku wybudowanym w technologii „rama H”, która powszechnie stosowana jest dziś przez deweloperów, chciałby zamieszkać tylko co dwudziesty nabywca mieszkania. Tak wynika z ogólnopolskiego badania przeprowadzonego przez portal nieruchomości Jednak są czynniki, które powodują zmianę tych proporcji. Tradycyjna cegła wciąż uznawana jest za najlepszy budulec, z którego może być wzniesiony budynek mieszkalny. To przekonanie sprawia, że ponad 73 procent klientów poszukujących obecnie ofert sprzedaży mieszkań, preferuje zakup lokalu w budynku z cegły. Lokalami w budynkach wznoszonych w technologii „rama H”, w której żelbetowy szkielet wypełniany jest cegłami lub pustakami, zainteresowanych jest ponad trzy razy mniej klientów, bo zaledwie dwadzieścia jeden procent. Najprawdopodobniej jest to efekt nieznajomości technik budowlanych. Zdecydowana większość mieszkań oddanych do użytku w ostatnich latach oraz obecnie budowanych, to budynki wznoszone właśnie w tej technologii. Siedem na sto klientów zainteresowanych zakupem nieruchomości inwestycyjnej poszukuje lokali w blokach z wielkiej płyty. Ta typowa dla epoki późnego PRL-u technologia nie cieszy się dobrą sławą. Często podnoszone są głosy, że żywotność wybudowanych z żelbetonowych płyt budynków przewidziana była na zaledwie 40 lat i po upływie tego czasu bloki nie powinny być już użytkowane. Życie pokazuje jednak, że całe osiedla wybudowane w tej technologii wciąż stoją i mają się całkiem nieźle. Mimo, że mieszczące się w nich mieszkania odbiegają od współczesnych standardów ( chociażby przez mniejsze metraże, niższą wysokość pomieszczeń, niską jakość użytych materiałów, gorsze wykończenie) to jednak wciąż są przedmiotem znacznej części obrotu na rynku. Mają bowiem szereg bardzo istotnych atutów – zwykle dobrą lokalizację z rozwiniętą infrastrukturą handlowo-usługową, poszukiwane obecnie metraże (dwa lub trzy pokoje na relatywnie małej powierzchni), a przede wszystkim – ceny niższe niż w przypadku budynków zbudowanych z cegły lub w technologii „rama H”.

Prawda o przekazywaniu 1% podatku

Organizacje pożytku publicznego płacą krocie za kampanie reklamowe, które mają zachęcić podatników do wsparcia jednym procentem ich charytatywnej działalności. Rekordziści na spoty wydali połowę tego, ile zebrali
Organizacje charytatywne doskonale przyswoiły sobie znaną przedsiębiorcom zasadę: reklama dźwignią handlu. Co prawda w tym przypadku nie o handel chodzi, lecz o hojność darczyńców, ale mechanizm jest podobny. Na początku roku, w okresie rozliczeń z fiskusem, organizacje pożytku publicznego (OPP) wydają ogromne sumy na kampanie reklamowe, w których zabiegają o przychylność podatników i ich jednego procentu podatku.
„ W naszych realiach kampanie reklamowe mają o tyle rację bytu, o ile znaczna część podatników przekazuje 1 proc. podatku pod wpływem impulsu, a nie chłodnych przemyśleń i merytorycznych analiz. Dają tej organizacji, której ogłoszenie lub spot telewizyjny ostatnio widzieli – tłumaczy pracownica stowarzyszenia Klon/Jawor i serwisu NGO.pl. Reklamowe inwestycje zazwyczaj zwracają się z nawiązką, bo z roku na rok rośnie suma datków przekazywanych w ramach 1 procentu W tym roku, sięgnęła rekordowego poziomu aż 457,3 mln zł.
Od tego roku w przedkładanych Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej sprawozdaniach OPP muszą spowiadać się z kosztów poniesionych na sfinansowanie kampanii reklamowych i informacyjnych związanych z pozyskaniem 1 proc. podatku. Lektura danych okazuje się interesująca. W przypadku rekordzistów koszty reklamy wyniosły połowę tego, co do nich wpłynęło w ramach 1 proc.

Budżet eurolandu po 2014 r. ?

Instrument finansowy dla eurolandu, jeśli wejdzie w życie, to dopiero niestety w połowie dekady i nie będzie powiązany z budżetem Unii Europejskiej. Tak wynika z raportu Van Rompuya co Polskę bardzo uspokoiło. Najnowszy projekt wniosków na szczyt przywódców Unii Europejskiej w czwartek i piątek w Brukseli, a także raport o zacieśnianiu eurolandu, który będzie omawiany na tym samym szczycie, powtarza pomysł stworzenia dla strefy euro osobnego mechanizmu, tzw. zdolności budżetowej. Oba dokumenty nie nazywają jednak tego instrumentu osobnym „budżetem centralnym eurolandu”, jak mówił jeden z wcześniejszych dokumentów przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Mowa w nim o zbadaniu w „średniej perspektywie czasu” możliwości ustanowienia tzw. fiscal capacity, która ma być „mechanizmem solidarności” dla dokonujących ciężkich reform państw euolandu. Tak, by łagodzić w tych krajach skutki kryzysu, np. na rynku zatrudnienia. By te środki otrzymywać – jak wynika z dokumentów – kraje musiałyby zobowiązać się w osobnym kontrakcie z unijnymi instytucjami do reform. „To, co nas martwiło najgłębiej do piątku (odnośnie opublikowania nowej wersji raportu Van Rompuya), to było to, że mieliśmy jakiś pomysł na +fiscal capacity+, co zostało przetłumaczone na budżet dla strefy euro, i nie było żadnych innych punktów odniesienia w tej rozmowie” – powiedział minister Serafin dziennikarzom w Luksemburgu. „Od piątku mamy na stole więcej szczegółów w raporcie Van Rompuya i po ich lekturze wiemy, że ta +fiscal capacity+, ten dodatkowy instrument finansowy dla strefy euro to kwestia niepowiązana z negocjacjami wieloletnich ram finansowych (budżetu na lata 2014-20) i dotyczy średniej perspektywy. Nie wejdzie wcześniej w życie niż po wyborach do PE w 2014, czyli mówimy o horyzoncie najwcześniej w połowie dekady”.

300 zł podwyżki

Minister finansów utworzył właśnie specjalną rezerwę celową, z której funkcjonariusze otrzymają „aż” po trzysta złotych brutto miesięcznie – takich informacji można doszukać się czytamy na stronach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Łącznie na podwyżki zostanie przeznaczone ponad siedemdziesiąt sześć milionów złotych. Poszczególne formacje otrzymają na podwyżki odpowiednio:  Straż Graniczna – 16 mln 438 tys. zł,
Państwowa Straż Pożarna – 30 mln 226 tys. zł, Biuro Ochrony Rządu – 2 mln 256 tys. zł,  Służba Więzienna – 27 mln 240 tys. zł. Środki na wzrost wynagrodzeń przesunięto z rezerwy przeznaczonej na zwalczanie skutków klęsk żywiołowych. Było to możliwe dzięki niewykorzystaniu tych środków finansowych do 30 września bieżącego roku. 300 złotych podwyżki dostanie każdy funkcjonariusz Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Państwowej Straży. MSW informuje także w komunikacie, że od 1 lipca bieżącego roku  podwyżki uposażeń w kwocie 300 zł brutto już otrzymali funkcjonariusze policji i żołnierze. Od wielu tygodni MSW wszystkich zapewnia, że funkcjonariusze otrzymają taką samą podwyżkę, jaką policjanci i żołnierze. O podwyżki dla wszystkich służb mundurowych walczyły sobie związki zawodowe. Związkowcy przekonywali, że przyznanie dodatkowych środków jedynie policjantom i żołnierzom jest niesprawiedliwe i ma na celu skłócenie służb.
Podwyżki otrzyma łącznie około 46,5 tys. funkcjonariuszy BOR, Państwowej Straży Pożarnej i Straży Granicznej. Po podwyżce przeciętne uposażenie funkcjonariuszy służb mundurowych (wraz z nagrodą roczną) wzrośnie i będzie wynosiło średnio: w Straży Granicznej – 4.402 zł, w Państwowej Straży Pożarnej – 4.280 zł, w Biurze Ochrony Rządu – 4.539 zł. Aktualnie przeciętnie uposażenie wynosi: dla Straży Granicznej – 4.067 zł, dla Państwowej Straży Pożarnej – 3.945 zł, a dla Biura Ochrony Rządu – 4.204 zł.

Co z nowymi nieruchomosciami inwestycyjnymi

Osoby, które wybudowały w tym roku nieruchomość inwestycyjną typu budynek , będą płacić podatek od nieruchomości dopiero od 1 stycznia 2013 r. Muszą jednak wcześniej poinformować o tym wójta bądź burmistrza. Okres pomiędzy wybudowaniem domu lub budynku a końcem roku to tak zwane wakacje podatkowe. Chodzi o to, że obowiązek podatkowy powstaje dopiero w kolejnym roku. Zgodnie z art. 6 ust. 2 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 95, poz. 613 z późn. zm.), jeżeli okolicznością, od której uzależniony jest obowiązek podatkowy, jest istnienie budowli albo budynku lub ich części, to obowiązek ten powstaje z 1 stycznia roku następującego po roku, w którym budowa została zakończona albo w którym rozpoczęto użytkowanie obiektu. Jak wyjaśnia dr Rafał Dowgier z Katedry Prawa Podatkowego Uniwersytetu w Białymstoku, przepis ten wprowadza dwie okoliczności, z którymi wiąże się powstanie obowiązku podatkowego: zakończenie budowy lub rozpoczęcie użytkowania budowli. Tłumaczy takżę, że o zakończeniu budowy można mówić w przypadku, gdy inwestor spełni przesłanki przewidziane w prawie budowlanym a w praktyce musi faktycznie zakończyć czynności budowlane, zdobyć niezbędne dokumenty i złożyć zawiadomienie o zakończeniu budowy do powiatowego nadzoru budowlanego. Z kolei przez rozpoczęcie użytkowania należy rozumieć faktyczne rozpoczęcie użytkowania budynku, mimo że nie ma jeszcze podstaw do złożenia zawiadomienia o zakończeniu budowy. Jeśli spełnione będą te przesłanki, to obowiązek podatkowy powstanie 1 stycznia następnego roku.

Inwestycje Polskie

Dzięki rządowemu programowi Inwestycje Polskie można było  zorganizować finansowanie na budowę nowych gazociągów w Polsce, w tym budowę połączeń gazowych: Polska-Czechy i Polska-Słowacja  Obecnie Gaz-System realizuje projekt budowy ponad 1000 kilometrów nowych gazociągów. Najważniejsze z nich powstają w północno-zachodniej i środkowej Polsce: Szczecin-Lwówek, Świnoujście-Szczecin, Szczecin-Gdańsk, Rembelszczyzna-Gustorzyn i Gustorzyn-Odolanów). Mają być gotowe do końca 2014 r. Następnym etapem rozwoju polskiego systemu przesyłowego mają być nowe gazociągi w ramach wspieranego przez Unię Europejską tak zwanego gazowego korytarza północ-południe, który połączy budowany obecnie terminal LNG w Świnoujściu, przez południową Polskę, Czechy, Słowację i Węgry, z planowanym terminalem w Chorwacji na wyspie Krk. Jak powiedział Prezes Gaz-System Jan Chadam, „w tym celu planujemy w latach 2014-2017 wybudować kolejne prawie 1000 km gazociągów. Wartość tych inwestycji szacowana jest na 4,5-5 mld zł. Możliwość sfinansowania tych inwestycji w ramach rządowego programu Polskie Inwestycje znacznie ułatwiłoby pozyskanie kapitału na ich realizację”. Wyjaśnił także, że w ramach nowego programu inwestycyjnego w zachodniej Polsce ma powstać nawet 7 nowych gazociągów o łącznej długości około 460 km. „Przedłużeniem tego systemu mogłoby być połączenie Polska – Czechy o dużej przepustowości i długości około 60 km. System przesyłowy w kraju zostałby rozbudowany także w kierunku wschodnim, co umożliwi przesył gazu przez Podkarpacie i na Słowację z wykorzystaniem połączenia Polska – Słowacja. Ta część programu obejmuje budowę 4 gazociągów o długości około 420 km”.

Dla użytkowników wieczystych nieruchomości

Użytkownicy wieczyści nieruchomości należących do Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego oczywiście mogą stać się ich właścicielami. Pod warunkiem, że wystąpią z takim żądaniem do odpowiednich władz samorządowych. Możliwość przekształcenia prawa użytkowania wieczystego w prawo własności mają zarówno osoby fizyczne, jak  osoby prawne, które były użytkownikami wieczystymi nieruchomości w dniu wejścia w życie ustawy w sprawie przekształcenia, czyli  13 października 2005 r.  Takie prawo posiadają również ich następcy prawni.
Decyzję o przekształceniu użytkowania wieczystego we własność wydają odpowiednio: w odniesieniu do nieruchomości Skarbu Państwa – starosta, w przypadku nieruchomości jednostek samorządu terytorialnego – wójt, burmistrz lub prezydent miasta albo zarząd powiatu lub województwa.
Przekształcenie następuje z chwilą, gdy decyzja w tej sprawie staje się ostateczna. Wtedy też na jej podstawie można dokonać wpisu prawa własności do księgi wieczystej.
Nowy właściciel nieruchomości musi uiścić na rzecz dotychczasowego właściciela odpowiednią opłatę, w wysokości określonej w decyzji o przekształceniu – jednorazowo lub w ratach (rozłożonych na okres od 10 do 20 lat). Ustalając tę kwotę, bierze się pod uwagę wartość nieruchomości, od której odlicza się wartość prawa użytkowania wieczystego tej nieruchomości w dniu dokonywania przekształcenia.
Wydający decyzję o przekształceniu może udzielić bonifikaty od opłaty z tego tytułu. Przy nieruchomościach Skarbu Państwa potrzebne do jej udzielenia jest zarządzenie wojewody, a w przypadku nieruchomości jednostek samorządu terytorialnego – uchwała właściwej rady lub sejmiku.

Zmiana umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania

Sejm uchwalił wczoraj ustawę o unikaniu podwójnego opodatkowania z Kanadą i Luksemburgiem. Z punktu widzenia Ministerstwa Finansów umowy te, mają usunąć szkodliwą konkurencję podatkową dla naszego kraju. Za przygotowaną przez resort finansów ustawą „o ratyfikacji Konwencji między Rzeczpospolitą Polską a Kanadą w sprawie unikania podwójnego opodatkowania i zapobiegania uchylaniu się od opodatkowania w zakresie podatków od dochodu wraz z Protokołem, podpisanych w Ottawie dnia 14 maja 2012 r.” głosowało aż 428 posłów, tylko jeden wstrzymał się od głosu. W uzasadnieniu do ustawy napisano, że obowiązującą polsko-kanadyjską umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania zawarto 4 maja 1987 r. Nowa umowa zastąpi starą konwencję z 1987 r.
„W nowych warunkach gospodarczych, jak i nowej sytuacji międzynarodowej zaistniałej w Polsce po 1989 r., zawarte w latach osiemdziesiątych umowy podatkowe nie odpowiadają współczesnym wymogom wynikającym z przystąpienia Polski do Europejskiej Organizacji Współpracy i Rozwoju (OECD), jak i Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). Zachodzi zatem potrzeba wynegocjowania nowych umów z ważnymi partnerami gospodarczymi Polski, do których zalicza się Kanada” – wskazano. Nowa polsko-kanadyjska konwencja o unikaniu podwójnego opodatkowania została oparta o aktualną wersję Modelowej Konwencji OECD w sprawie  podatku od dochodu i majątku. Konwencja ma mieć zastosowanie do osób fizycznych i osób prawnych mających miejsce zamieszkania lub siedzibę w Polsce, w Kanadzie lub w obu krajach.

Potrzebna odwrócona hipoteka

Już ponad dwa i pół roku trwają prace nad ustawą o odwróconej hipotece. Niestety, niewiele wskazuje na to, by miały się szybko zakończyć, bo projektu ustawy jak nie było, tak nie ma. Prywatne firmy, tzw. fundusze hipoteczne już dawno  wyprzedziły działania legislatorów i na własną rękę wprowadziły w życie rozwiązanie alternatywne. Zamiast odwróconej hipoteki oferują „dożywotnią rentę hipoteczną”, która ma z oryginałem trochę wspólnego, ale tak naprawdę jest rozwiązaniem zupełnie innym, aktualnie opierającym się na zapisach kodeksu cywilnego. Ustawodawca chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i do przygotowywanej ustawy dołączyć także rentę dożywotnią. To jednak spowalnia prace. Mimo wspólnego założenia – chodzi o uwolnienie kapitału zamrożonego w nieruchomości i umożliwienie starszej osobie skorzystania z niego – odwrócony kredyt hipoteczny i rentę dożywotnią więcej dzieli niż łączy. Najważniejsza różnica polega na chwili przeniesienia prawa własności do nieruchomości. Z założeń do ustawy o odwróconej hipotece wynika, że prawo własności zostanie przeniesione dopiero po śmierci beneficjenta. W przypadku dożywotniej renty, nieruchomość od razu przechodzi na własność firmy oferującej tego typu usługę i to właśnie ten zapis w umowach budzi najwięcej kontrowersji. Projekt założeń do ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym przewiduje też zabezpieczenie interesów potencjalnych spadkobierców osoby, która na odwróconą hipotekę się zdecyduje. Mają oni mieć pierwszeństwo w potencjalnym przejęciu nieruchomości po śmierci dotychczasowego właściciela. W przypadku przeniesienia prawa własności do nieruchomości w zamian za rentę dożywotnią, nieruchomość należy do funduszu już od momentu podpisania umowy, choć istnieje możliwość jej wykupu za życia klienta.

Wielka portugalska inwestycja

Portugalska firma energetyczna EDP zamierza niedługo zainwestować kilkaset milionów euro w energetykę wiatrową w Polsce. Tak niedawno poinformował Grzegorz Szymczak, przedstawiciel EDP Renewables w Polsce, cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną”. „Jesteśmy zdecydowani inwestować w Polsce w morską i lądową energetykę wiatrową. Nie chcemy deklarować konkretnych kwot, ale będą one liczone w setkach milionów euro” – powiedział przedstawiciel. „DGP” zauważa, że „to zaskakujące, bo polski rząd szykuje ograniczenie finansowego wsparcia dla zielonej energetyki i z tego powodu Iberdrola i Dong straszą wyjściem z Polski”. Jednak Szymczak uważa, że projekt nowej ustawy dotyczącej wsparcia dla producentów zielonej energii „jest znacznie lepszy od pierwszego, ale wciąż burzy stabilność projektów”.  Spółka EDPR weszła na rynek polski w roku 2007 dzięki przejęciu portfela projektów farm wiatrowych w budowie. Według stanu na koniec czerwca bieżącego roku, moc zainstalowana projektów spółki w Polsce wynosiła 190 MW. Według danych na koniec marca także bieżącego roku, cytowanych przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), w Polsce w energetyce wiatrowej zainstalowanych jest 1968,305 MW. Nasycenie elektrowniami wiatrowymi w Polsce należy do najniższych w Europie, podkreśla organizacja we Wrocławiu.
Przypominamy, że portugalska firma energetyczna EDP otrzymała pożyczkę w wysokości 1 mld euro od China Development Bank. Środki z kredytu zostaną przeznaczone na inwestycje w sektorze energetycznym.
Jak poinformował prezes grupy EDP, chiński bank po raz pierwszy udzielił pożyczki inwestorowi spoza Chińskiej Republiki Ludowej. „W ciągu najbliższych trzech lat spodziewamy się otrzymania od China Development Bank kolejnego wsparcia kredytowego w wysokości 1 mld euro”, powiedział Antonio Mexia.

Jak państwowa firma robi fiskusa w konia

Polski Holding Nieruchomości chce przeprowadzić skomplikowaną operację optymalizacji podatkowej, dzięki której fiskus dostanie 100 mln zł mniej.  Zarząd przedstawił plan, którą wyznacza minister skarbu państwa. – Korzyści podatkowe wynikać będą z obniżenia podstawy opodatkowania dla transakcji sprzedaży nieruchomości. Dla dziewięćdziesięciu nieruchomości korzyść szacowana jest na 100 milionów – przedstawiciele zarządu przygotowali specjalną prezentację. „Byłem zaskoczony, zniesmaczony. To spółka Skarbu Państwa, a ja reprezentuję interes ministra w radzie. A słuchałem profesjonalnego wywodu, jak fiskusa zrobić w konia” – mówi jeden z członków rady. PHN powstał przed rokiem. Ma zostać sprywatyzowany przez giełdę, ale termin był już kilka razy przekładany. Holding to efekt połączenia m.in. Dipservice, Intraco, Dalmoru, Budexpo. Dziś jego nieruchomości wyceniane są na ponad 2,3 mld zł. Pracami zarządu kieruje były wiceprezes banku PKO BP. Projekt, który przygotował, dzieli się na kilka etapów i polega na przenoszeniu nieruchomości do nowo powoływanych spółek. „Przyjrzałem się temu, plan jest kontrowersyjny. Można spytać, czy wartość nieruchomości rzeczywiście wzrasta, bez przeprowadzania inwestycji i remontów” – komentuje wiceszef sejmowej komisji skarbu. Według zarządu PHN zysk będzie polegał na: „braku podatku CIT, optymalizacji VAT, optymalizacji podatku od czynności cywilnoprawnych”.  Według „schematu optymalizacji podatkowej” pracownicy mają znaleźć się w nowo utworzonej spółce serwisowej, która będzie świadczyła usługi dla PHN. Ale plan, jak zauważają twórcy, ma słabości. Wymaga pozytywnej indywidualnej interpretacji podatkowej ministra finansów, która musi jak najszybciej zostać wydana. – Ustawa zabrania nam przekazywania informacji o indywidualnych interpretacjach podatkowych – odpisał resort finansów.

Sprzedaż nieruchomości inwestycyjnej

W ubiegłym miesiącu znowu wydłużył się czas potrzebny na sprzedaż nieruchomości inwestycyjnych  z rynku wtórnego. Proces sprzedaży dzielony jest na dwa etapy: pierwszy od wprowadzenia oferty do sprzedaży do zawarcia umowy przedwstępnej, a drugi od podpisania umowy przedwstępnej do zawarcia umowy ostatecznej. Długość procesu sprzedaży traktowany jest jako jeden z mierników nastrojów rynkowych. W uproszczeniu można przyjąć, że na rynku wzrostowym transakcje zawierane są szybciej, ze względu na presję ze strony kupujących, a na spadkowym – wolniej. W przypadku transakcji zakończonych we wrześniu, od daty ogłoszenia chęci sprzedaży do podpisania umowy ostatecznej mijało ponad  135 dni, a więc 4,5 miesiąca. Wynik ten jest o ponad 10 dni dłuższy niż w przypadku transakcji zakończonych w sierpniu. Wtedy pozytywnie na rynek oddziaływał sezonowy wzrost zainteresowania nieruchomościami ze strony studentów. W sierpniu i wrześniu są oni bardziej aktywni na rynku najmu, ale wielu żaków decyduje się też na zakup – z pomocą rodziny – własnego M. W sierpniu, w dużych miastach akademickich, nawet 20 – 40 procent  kupowanych mieszkań miało być przeznaczonych dla studentów. Lokali takich szukali nie tylko studenci, czy ich rodzice, ale też inwestorzy.
Aby we wrześniu sprzedać mieszkanie, trzeba było wystawić ofertę w maju. Jest to znacznie lepszy wynik niż notowany na przełomie 2011 i 2012 r., kiedy cały proces sprzedaży nierzadko zajmował ponad 150 dni. Należy jednak zauważyć, że w ostatnich miesiącach długość procesu sprzedaży charakteryzuje duża zmienność. Ostatni wyraźny trend wydłużania się tego procesu widoczny był w okresie od marca 2011 do marca 2012 r.

Dzień Edukacji Narodowej

Dzień, w którym organizowane są w szkole uroczystości z okazji Dnia Edukacji Narodowej nie jest dla nauczycieli dniem wolnym, lecz dniem pracy. W tym roku uroczystości z okazji tego święta, szkoły organizują w piątek lub w poniedziałek. „Dzień Edukacji Narodowej, zwyczajowo nazywany Dniem Nauczyciela, podobnie jak inne dni wolne od zajęć lekcyjnych, takie jak np. rozpoczęcie roku szkolnego lub zakończenie rocznych zajęć dydaktyczno-wychowawczych, dla nauczycieli jest dniem pracy. W praktyce w tym dniu w szkołach organizuje się okolicznościowe imprezy, spotkania itp.” „W tym roku szkolnym Dzień Edukacji Narodowej przypada w niedzielę, a więc w dniu wolnym od pracy. Z tego tytułu okolicznościowy apel w szkole, może odbyć się w terminie ustalonym przez dyrektora szkoły np. w poniedziałek, 15 października. Dzień ten może być dniem wolnym od zajęć dydaktyczno-wychowawczych wyłącznie w przypadku, jeśli dyrektor szkoły uwzględnił go wśród dodatkowych dni wolnych od zajęć dydaktyczno-wychowawczych (ustalanych zgodnie z rozporządzeniem w sprawie organizacji roku szkolnego; wykaz tych dni dyrektor powinien przedstawić do 15 września)” – zaznaczono w komunikacie MEN.  Co to oznacza w praktyce? W praktyce oznacza to, że w poniedziałek lub w piątek po uroczystym apelu uczniowie i nauczyciele udadzą się na lekcje. Dzień ten może być wolnym od zajęć tylko wtedy, jeśli dyrektor szkoły wcześniej zdecydował, że tego dnia nie będzie w ogóle lekcji. Rozporządzenie w sprawie organizacji roku szkolnego daje dyrektorowi szkoły możliwość indywidualnego określania liczby dodatkowych dni wolnych od zajęć dydaktycznych-wychowawczych.

500 mln dolarów na inwestycje w szelf arktyczny

Zagospodarowanie rosyjskiego szelfu arktycznego do 2050 roku będzie kosztowało Rosjan ponad 500 miliardów dolarów właśnie  podała rosyjska agencja informacyjna RIA Nowosti. Rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak, powiedział, że dla realizacji projektu zagospodarowania szelfu arktycznego Rosji potrzebne jest 500 mld dolarów. Dodał, że jest to ogromna kwota i nie wiadomo jest jak będzie wyglądało finansowanie tego projektu.
Rosjanie liczą, że uda im się przyciągnąć do projektu zagospodarowania szelfu inwestorów zagranicznych. Aleksander Nowak zaznaczył, że rosyjskie władze pracują nad stworzeniem przyjaznych warunków działania zarówno dla inwestorów zagranicznych, jak i spółek krajowych. Szef resortu energetyki przypomniał też, że Moskwa już przyjęła szereg środków w celu ułatwienia zagospodarowania nowych pól naftowych na Syberii Wschodniej – te działania zostały już skierowane również na podniesienie efektywności prac wydobywczych już eksploatowanych złóż. Jednym z nich jest obniżenie o 5 procent stawki cła na eksport paliwa. Rosyjski rząd pracuje także nad zmianami regulacji prawnych, które obecnie nie pozwalają spółkom zagranicznym na posiadanie licencji na zagospodarowanie szelfu arktycznego. Obecnie dostęp do tych złóż mają koncerny, w których państwo ma ponad 50 procent udziałów. Spółki te muszą mieć co najmniej pięcioletnie doświadczenie pracy na szelfie. Na razie wymagania te spełnia jedynie Gazprom i Rosnieft. Zagraniczne spółki mogą wydobywać gaz i ropę w Arktyce tylko jako partnerzy rosyjskich koncernów.

Prognoza wzrostu PKB Niemiec

Wiodące niemieckie instytuty ekonomiczne właśnie obniżyły o połowę prognozę wzrostu gospodarczego dla Niemiec na 2013 rok. Jest to najświeższa informacja! Według opublikowanej dzisiaj  prognozy niemiecki PKB wzrośnie w przyszłym roku jedynie o 1 procent, zaś w tym roku  o 0,8 procent
Jeszcze tej wiosny instytuty szacowały, że produkt krajowy brutto największej gospodarki UE wzrośnie w przyszłym roku o 2 procenty. Kryzys euro jest obciążeniem także dla niemieckiej gospodarki. Dlatego koniunktura pozostanie na razie słaba i dopiero w ciągu przyszłego roku nieco się poprawi – ocenili we wspólnym raporcie dla ministerstwa gospodarki eksperci aż czterech wiodących ośrodków badań ekonomicznych. Eksperci spodziewają się nieznacznego pogorszenia sytuacji na niemieckim rynku pracy; liczba bezrobotnych wzrośnie w 2013 roku do ponad 2,9 mln. Ppomimo uspokojenia na rynkach finansowych w ostatnich miesiącach, w żadnym razie nie jest pewne, że sytuacja strefy euro uda się ustabilizować. Nie zarysowuje się trwałe polityczno-gospodarcze rozwiązanie kryzysu. Jeśli kryzys strefy euro pogłębi się, odczuje to również niemiecka gospodarka, do tej pory względnie odporna na kłopoty eurolandu. Istnieje duże ryzyko, że Niemcy także popadną w recesję.  Skrytykowane zostały także działania podjęte przez Europejski Bank Centralny, który zapowiedział nieograniczone skupowanie obligacji krajów strefy euro, co grozi wzrostem inflacji. Decyzja EBC może zachwiać podstawowym filarem unii walutowej, czyli stabilnością cen .

Oszczędności na kupnie nieruchomości

We wrześniu kupującym używane nieruchomości inwestycyjne udawało się zbić cenę średnio o 16 tysięcy złotych. Nie brakowało jednak przypadków skrajnych, w których ostateczna cena transakcyjna była nawet o kilkadziesiąt procent niższa, ale też kilka procent wyższa niż pierwotnie proponowana przez właściciela. Okazuje się, że na największe ustępstwa przy negocjacyjnym stole mogą liczyć osoby dysponujące gotówką na zakup mieszkania. Dla takich nabywców dostępne są oferty sprzedaży mieszkań, których właściciele chcą lub raczej muszą je szybko upłynnić. Nie mogą oni wtedy czekać na przejście przez nabywcę czasochłonnych procedur kredytowych. Rekordowo duże ustępstwa przy negocjacyjnym stole mogą sięgać nawet połowy wyjściowej wyceny nieruchomości. Sytuacje takie w ostatnich latach można jednak policzyć na palcach jednej ręki.  Tylko w  obecnym roku negocjacje, które sprowadziły cenę ofertową do poziomu o ponad jedną trzecią niższego niż wyjściowy zdarzają się średnio raz na 500 zawartych transakcji. Czterokrotnie częściej wynik negocjacji zawiera się w przedziale od 25% do 33% ceny ofertowej. Znacznie częściej, bo prawie raz na dziesięć przypadków, nabywcy udaje się obniżyć dziesiątą część wyjściowej wyceny. Najczęściej jednak ( ponad 87 % przypadków) cena transakcyjna w wyniku negocjacji nie zmienia się lub jest korygowana o maksymalnie 10%. W pierwszych trzech kwartałach roku transakcji, w przypadku których cena ofertowa równała się transakcyjnej, odnotowano niecałe 15%. Negocjacje w zakresie 5 – 10% miały miejsce w prawie 26% przypadkach. Przeważnie jednak (ponad 46,5% przypadków) bufor do negocjacji to maksymalnie 5%.

Za dużo ludzi w skarbówce

W Polsce mamy zbyt dużo pracowników sektora kontroli podatkowej. Zdaniem wielu ekspertów ich liczbę powinno się drastycznie zmniejszyć, a przy tym lepiej nagradzać. Dzięki temu najlepsi nie będą uciekać do sektora prywatnego. W urzędach i izbach skarbowych, urzędach i izbach kontroli skarbowej oraz departamencie administracji i kontroli podatkowej w Ministerstwie Finansów pracuje na etatach ponad 48,5 tysiąca osób . To zaledwie o 100 osób mniej od maksimum zadeklarowanego przez Polskę. Zbieraniem takich danych zajmuje się Wewnątrzeuropejska Organizacja Administracji Podatkowe, która skupia aż 38 państw z całej Europy.
Liczby te nie uwzględniają innych osób, które pracują jako zaplecze dla administracji podatkowej, np. sprzątaczki czy ochroniarze. Pod względem liczby osób zatrudnionych przez fiskusa zajmujemy piąte miejsce w Europie. Wyprzedzają nas jedynie Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Ukraina.
Warto zwrócić uwagę, że znaczenie mniej urzędników skarbowych pracuje dla fiskusa w większych od Polski krajach, np. Włoch, Hiszpanii. Statystyki Wewnątrzeuropejskiej Organizacji Administracji Podatkowej wskazują, że choć liczbę urzędników mamy ogromną, to ich płace na tle innych krajów są raczej skromne. Z  szacunków, jakie Polska przekazuje do IOTA, wynika, że średnie koszty zatrudnienia urzędnika podatkowego to około 6 tys. zł. W skład tej kwoty wchodzi pensja urzędnika, podatki i składki odprowadzane do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Doliczyć do tego należy także koszty na tzw. back office, czyli prace kadr i księgowości. Wynika z tego, że średnio wynagrodzenie urzędnika skarbowego wynosi ok. 4 tys. zł netto, podczas gdy średnia krajowa to 3686 zł brutto.

Szybka zmiana nieruchomości

Według jednego portalu, tylko dziesięć procent klientów szuka mieszkań u deweloperów. A aż czterdzieści sześć procent nie wie, czy wybrać lokale nowe czy używane.  Według portalu dla 69 procent osób szukających mieszkań na rynku pierwotnym, jedną z największych zalet takich ofert jest możliwość wykończenia i urządzenia lokum według własnego gustu i upodobań.  Co ważne, doprowadzenie mieszkania do stanu pozwalającego na wprowadzenie się wcale nie musi się wiązać z ogromnymi wydatkami. Wiele firm deweloperskich oferuje swoim klientom wykończenie mieszkania pod klucz po wyjątkowo atrakcyjnych cenach. To sprawia, że taka inwestycja może okazać się tańszym rozwiązaniem niż remont mieszkania używanego . Drugim najczęściej używanym argumentem przemawiającym za kupnem lokalu na rynku pierwotnych jest po prostu  jego cena. Według czterdziestu czterech procent  klientów zainteresowanych propozycjami deweloperskimi, nowe lokale są tańsze od używanych. Tymczasem, jak podaje serwis aż 69 procent osób szukających ofert na rynku wtórnym jest przekonanych, że są one tańsze od nowych. Grupa ta w sumie jest dość liczna gdyż, według serwisu, aż 44 procent klientów celuje właśnie w lokale używane. Ponadto, aż 66 procent badanych poszukuje „M” na rynku wtórnym w przekonaniu, że łatwiej znaleźć taką ofertę w interesujących dzielnicach. Zwykle też w najatrakcyjniejszych lokalizacjach stawki za mieszkania nowe znacznie przewyższają ceny używanych. Różnicy tej nie zniwelują nawet dodatkowe nakłady na remont lokalu. Dla czterech na dziesięciu klientów zdecydowanych na zakup mieszkania na rynku wtórnym istotnym argumentem jest możliwość natychmiastowego wprowadzenia się do lokum. Niewiele, bo zaledwie 1 proc. klientów jest zainteresowanych starymi kamienicami.

Śmieciowa inwestycja w Rzędowie

Śmieci od ponad 153 tysięcy mieszkańców południowej części województwa świętokrzyskiego będą trafiać do nowego zakładu gospodarki odpadami w Rzędowie. Inwestycję rozpoczęto od budowy sortowni i miejsca składowania, które zastąpią aż kilkanaście wysypisk w osiemnastu gminach. Zakład Gospodarki Odpadami Komunalnymi na pograniczu powiatów staszowskiego i buskiego jest jednym z sześciu w regionie, który ma być utworzony w ramach „Planu gospodarki odpadami dla województwa świętokrzyskiego”. Koszt inwestycji to ponad 56 mln zł. Ma ona zrewolucjonizować gospodarkę odpadami na południu regionu. Jak poinformował we wtorek pełnomocnik do spraw realizacji projektu Paweł Łodej, prace rozpoczęto od budowy sortowni – najważniejszej w tej inwestycji – i składowiska. Obecnie są zaawansowane w około 5 procentach.  Odbieranie pierwszych śmieci jest zaplanowane na czwarty kwartał 2014 r.
„Zakładamy odzyskiwanie przez zakład minimum 48 procent surowców wtórnych z blisko 30 tys. ton odpadów komunalnych, które będziemy przyjmować w ciągu roku. Zgodnie z projektem będziemy odbierać odpady z 18 gmin z powiatów buskiego, staszowskiego, pińczowskiego, kazimierskiego i kieleckiego. Nasz zakład będzie trzecim co do wielkości w województwie świętokrzyskim i już pod koniec przyszłego roku ma obsługiwać ponad 153 tys. mieszkańców południa regionu” – powiedział Łodej.
Śmieci, które trafią do Rzędowa, będą przechodzić aż kilka etapów segregacji. Z odpadów zostaną odebrane papier, szkło, metal, plastik i tekstylia, które będą składowane w magazynach i odstawiane do powtórnego przetworzenia. Segregowane do kompostowania będą także pozostałości kuchenne i odpady pochodzące z terenów zielonych. Odpady niebezpieczne będą odbierane przez wyspecjalizowane firmy, które zajmą się utylizacją.

MFW ostrzega

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega przed zapaścią gospodarczą Hiszpanii. W opublikowanym niedawno raporcie eksperci twierdzą, że może się tak stać, jeśli euroland będzie zwlekał z interwencją w tym kraju. Zdaniem autorów dokumentu, najlepszym wyjściem byłoby po prostu przyjęcie propozycji szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego polegającej na zakupie hiszpańskich obligacji. Hiszpania musi bardzo szybko zdecydować, jak chce sobie poradzić z trwającym kryzysem, inaczej kraj w przyszłym roku czeka zapaść – twierdzi Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Premier Mariano Rajoy zapowiedział, że przyszłoroczna recesja wyniesie pół procentowe  PKB, dwa dni temu MFW szacował , że 1,3 procent. Z raportu wynika, że recesja przekroczy trzy procent, jeśli Hiszpania nie zacznie szybko działać. Musi przede wszystkim wprowadzić reformy zmierzające do ożywienia rynku i zmniejszenia bezrobocia oraz bardzo niepopularną reformę systemu emerytalnego. A do tego musi zdecydować, czy przyjmuje ofertę EBC. Ten wykupi hiszpańskie obligacje, jeśli kraj poprosi o interwencję.
Już dawno „Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego ustaliła warunki podjęcia Bezpośrednich Transakcji Monetarnych (Outright Monetary Transactions – OMT) na rynku wtórnym dla papierów skarbowych krajów strefy euro”. Pod tą nazwą kryje się możliwość nielimitowanego skupu obligacji krajów strefy euro z rynku wtórnego. Takie działanie miałoby uspokoić sytuację na rynkach finansowych i obniżyć rentowność papierów hiszpańskich czy włoskich. MFW informuje także, że z hiszpańskich banków ucieka zagraniczny kapitał. Od początku roku wycofano depozyty sięgające trzystu miliardom euro. Brak jednoznacznych deklaracji Madrytu wkrótce zniechęci rynki finansowe i hiszpańskie obligacje stracą jeszcze bardziej na wartości – twierdzi Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Nieruchomość inwestycyjna na kredyt

Kredyt na zakup nieruchomości inwestycyjnej to często zobowiązanie nawet na kilkadziesiąt lat. Decydując się na konkretną ofertę, warto porównać całkowite koszty kredytu. W wielu przypadkach trzeba będzie oddać nawet dwa razy tyle, ile pożyczył bank.
Zakup mieszkania na kredyt to jedna z najtrudniejszych finansowych decyzji w życiu. Dlatego powinna być dobrze przemyślana. Mowa o kwotach, które w wielu przypadkach są kilka, a nawet kilkanaście razy wyższe niż wszystkie osiągane w ciągu roku dochody. Pożyczając na mieszkanie, oddaje się bankowi nie tylko kwotę kredytu powiększoną o odsetki. Po doliczeniu prowizji za udzielenie kredytu, kosztów ubezpieczeń i dodatkowych opłat okaże się, że w ciągu kilkudziesięciu lat spłaty koszty „okołokredytowe” wyniosą jeszcze raz tyle, co kwota kredytu. W ostatnim rankingu przy kredycie na kwotę 280 000 zł zaciąganym na 20 lat całkowity koszt zobowiązania waha się w zależności od banku od 216 000 do 302 000 zł. Zatem oprócz pożyczonych 280 000 zł, trzeba będzie oddać prawie dwa razy tyle tytułem odsetek, prowizji i ubezpieczeń.

Najważniejsze czynniki wpływające na koszt kredytu hipotecznego: prowizja za udzielenie kredytu, odsetki naliczane przez bank, ubezpieczenie niskiego wkładu – jest to ubezpieczenie ryzyka spłaty części kredytu stanowiącej różnicę między wkładem wymaganym przez bank a wkładem wniesionym przez klienta,  ubezpieczenie pomostowe – kwota, jaką ponosi klient przed dostarczeniem wpisu do księgi wieczystej w zamian za podwyższone ryzyko leżące po stronie banku, inne ubezpieczenia wymagane przez bank – np. ubezpieczenie na życie, od utraty pracy, dodatkowe za prowadzenie konta, wycena nieruchomości.

Kto kupuje nieruchomości inwestycyjne na Litwie

Bliscy współpracownicy Aleksandra Łukaszenki, w tym obecny premier, były szef MSZ i dwaj oligarchowie, nabyli niedawno luksusowe apartamenty na wileńskiej starówce – tak donoszą litewskie media. Premier Michaił Miasnikowicz, były szef MSZ Siarhiej Martynau, oligarchowie białoruscy Jurij Czyż i Aleksander Szakutin, a także amasador Białorusi na Litwie nabyli według mediów litewskich luksusowe posiadłości w stolicy Litwy.
Urzędnicy Aleksandra Łukaszenki spędzają weekendy w bardzo luksusowych apartamentach na wileńskiej starówce i nie tracąc czasu cały czas rozmawiają z politykami i biznesmenami. W Wilnie oligarchowie białoruscy podobno poznali się z litewskimi milionerami, takimi jak Augustinas i Arturas Rakauskas, a także Tautvydas Barštys. Wspomniani biznesmeni odmawiają komentarza na ten temat. Arvydas Anušauskas, szef litewskiej komisji parlamentarnej ds. bezpieczeństwa i obrony, uważa, że współpracownicy Łukaszenki przygotowują się na wypadek ucieczki z Białorusi. Dodał takżę że takie zachowanie jest częste w autorytarnych reżimach. Aleksander Szakutin to trzeci najbogatszy biznesmen na Białorusi, jego majątek szacowany jest na blisko sto pięćdziesiąt mld dolarów. Jest właścicielem firmy Amkodor, należy do stowarzyszenia Biełaja Ruś, zrzeszającego prołukaszenkowskich biznesmenów. Przypominamy, że sytuacja na Białorusi nie należy do łatwych. W sierpniu zanotowała po raz pierwszy w tym roku deficyt w handlu zagranicznym towarami. Prawdopodobnie ma to związek z końcem handlu rozpuszczalnikam a deficyt ropy naftowej będzie odczuwalny już w drugiej połowie października.

Na świecie głoduje prawie 870 mln osób

Liczba głodujących ludzi na świecie spadła w ostatnich latach poniżej 870 mln, co i tak jest wielkością nie do przyjęcia – poinformowała we wtorek w Rzymie Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO).
Raport FAO opublikowany wspólnie z Międzynarodowym Funduszem Rozwoju Rolnictwa (IFAD) i Światowym Programem Żywnościowym (WFP) prezentuje dokładniejsze szacunki na temat chronicznego niedożywienia w wyniku głodu, oparte na lepszej metodologii i danych z ubiegłych dwóch dekad.
Według dokumentu na temat braku bezpieczeństwa żywnościowego na świecie w 2012 roku, zaprezentowanego we wtorek, liczba ludzi cierpiących „chroniczny głód” w latach 2010-2012 ustaliła się na poziomie 868 mln.
Poprzednie dane FAO z 2010 roku mówiły o 925 mln ludzi dotkniętych głodem. Rok wcześniej organizacja alarmowała, że ich liczba przekracza miliard. FAO przyznała jednocześnie, że doniesienia z 2009 roku o miliardzie niedożywionych, czyli jednej szóstej ludności świata, oparte były na rachubie obciążonej błędami metodologicznymi.
Według FAO liczba ludzi cierpiących głód w rzeczywistości stale maleje od 20 lat, ale postęp w zwalczaniu głodu spowolnił od lat 2007-2008 – głosi raport.
Wśród licznych przyczyn spowolnienia są „światowy kryzys gospodarczy, wzrost cen produktów żywnościowych, rosnący popyt na biopaliwa, spekulacje dotyczące artykułów spożywczych i zmiany klimatu” – wyjaśnił zastępca dyrektora generalnego FAO, Jomo Sundaram.
Według najnowszego raportu z cierpiących głód 868 mln ludzi 852 mln żyją w krajach rozwijających się, w których stanowią 14,9 proc. ludności, a 16 mln żyje w krajach uprzemysłowionych.
Najwięcej ludzi cierpi głód w trzech regionach: w Azji Południowej – 304 mln, w Afryce subsaharyjskiej – 234 oraz w Azji Wschodniej – 167 mln, co łącznie daje 705 mln.