Seris Konsalnet: raport wskazuje, że polscy przedsiębiorcy są coraz ostrożniejsi w wydatkach

Tomasz Wojak 1
Seris Konsalnet: raport wskazuje, że polscy przedsiębiorcy są coraz ostrożniejsi w wydatkach. Co trzecia polska firma uważa sytuację rynkową w swojej branży za niekorzystną, a jedynie 17 proc. badanych firm zamierza zwiększyć wydatki i na usługi zewnętrzne – wynika z raportu, jaki na zlecenie Seris Konsalnet przygotowała renomowana firma badawcza Norstat. Raport zawiera dane pochodzące od blisko 600 przedsiębiorstw.

Agencja badawcza Norstat na zlecenie Seris Konsalnet pod koniec 2023 r. przeprowadziła badanie polskich przedsiębiorców pod kątem ich kondycji ekonomicznej, polityki wydatków na usługi zewnętrzne oraz oczekiwań co do nadchodzących miesięcy.

Co trzecia firma spośród prawie 600 przebadanych uważa sytuację rynkową w 2024 r. jako niekorzystną, zaś jedynie 17 proc. planuje zwiększyć wydatki na usługi zewnętrzne. W tej grupie bardziej prawdopodobne jest wdrażanie rozwiązań antykryzysowych, a jednocześnie mniej prawdopodobny jest wzrost wydatków na podwykonawców w tym roku budżetowym. Badanie to zyskuje na znaczeniu w kontekście nadchodzących waloryzacji cen w branży security, co ma bezpośrednie implikacje dla firm korzystających z usług zewnętrznych. Tło ekonomiczne dla tych zmian stanowi rosnąca inflacja, która w 2023 roku osiągnęła poziom 6,2%, a według przewidywań ekonomistów w 2024 roku może wynieść od 4,8% do 8,1%. Dodatkowo, w Polsce obserwujemy wzrost minimalnego wynagrodzenia, które od 1 stycznia wynosi 4242 zł, a od 1 lipca ma wzrosnąć do 4300 zł. Te zmiany ekonomiczne mają kluczowe znaczenie dla sektora usług ochrony i ich klientów.

– Mniej niż połowa badanych przez Norstat firm ocenia obecną sytuację na rynku jako pozytywną – mówi Tomasz Wojak, Prezes Zarządu Seris Konsalnet, komentując wyniki badania. – Aż 30 proc. ocenia ją jako niekorzystną, co trzecia z nich (36 proc.) planuje wdrożenie rozwiązań antykryzysowych oraz ograniczenie kosztów.

Co ciekawe, im mniejsza firma, tym ocena własnej sytuacji jest gorsza, ale tym rzadziej wspominają o działaniach antykryzysowych. Odwrotna sytuacja istnieje w dużych firmach i korporacjach. One lepiej oceniają sytuację rynkową, ale są bardziej skłonne do wdrażania planów antykryzysowych niż małe firmy.

Blisko 41 proc. badanych firm planuje zredukować wydatki związane z podwykonawcami w obecnym roku budżetowym, podczas gdy prawie tyle samo – 42 proc. zamierza zamrozić ten budżet. Jedynie 17 proc. klientów ma w planach wzrost wydatków w tym zakresie – nie jest zaskoczeniem, że jest to bardziej prawdopodobny scenariusz w przypadku tych firm, które oceniają aktualną sytuację na rynku jako korzystną.

– Z badania firmy Norstat oraz z naszych rozmów z klientami można wyciągnąć wniosek, że pojawiła się potrzeba utrzymania status quo w zakresie wydatków na usługi zewnętrze, w tym na ochronę i cleaning – analizuje Tomasz Wojak. – Z jednej strony jest to zrozumiałe w obliczu inflacji i stałego wzrostu cen wszystkich dóbr oraz płacy minimalnej. Dla nas jednak oznacza to realne zmniejszenie wartości zamówień, zatem i spowolnienie w sektorze usług.
Źródło: Seris Konsalnet.

 

 

Komunikat GUS w sprawie przeciętnego wynagrodzenia w czwartym kwartale 2023 roku

helloquence-61189-unsplash
Komunikat GUS (Główny Urząd Statystyczny) w sprawie przeciętnego wynagrodzenia w czwartym kwartale 2023 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 9 lutego 2024 r. w sprawie przeciętnego wynagrodzenia w czwartym kwartale 2023 r.
Jak informuje GUS, na podstawie art. 20 pkt 2 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1251, 1429 i 1672) przeciętne wynagrodzenie w czwartym kwartale 2023 r. wyniosło 7540,36 zł.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Komunikat w sprawie realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia wg GUS

notes
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował komunikat w sprawie realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w 2023 roku w stosunku do 2022 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 9 lutego 2024 r. w sprawie realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w 2023 r. w stosunku do 2022 r.

Na podstawie art. 94 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1251, 1429 i 1672) ogłasza się, że realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w 2023 r. w stosunku do 2022 r. wyniósł 1,1 %.  – czytamy w komunikacie GUS.
informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Komunikat w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w IV kw. 2023 roku wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował komunikat w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w IV kw. 2023 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 9 lutego 2024 r.  w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, bez wypłat nagród z zysku, w czwartym kwartale 2023 roku.
Jak czytamy w komunikacie, w związku z art. 14 ust. 1 ustawy z dnia 28 listopada 2003 r. o wspieraniu rozwoju obszarów wiejskich ze środków pochodzących z Sekcji Gwarancji Europejskiego Funduszu Orientacji i Gwarancji Rolnej (Dz. U. z 2023 r. poz. 922) ogłasza się, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie, bez wypłat nagród z zysku, w czwartym kwartale 2023 r. wyniosło 7539,50 zł.

Źródło: GUS.

Jak będą prezentowały się ceny materiałów budowlanych w 2024 roku?

Materaly-budowlane_Ceny_1
Jak będą prezentowały się ceny materiałów budowlanych w 2024 roku? Wzrost cen materiałów budowlanych w prosty sposób prowadzi do zwiększenia kosztów budowy. Inwestorzy, w tym deweloperzy, są wówczas zmuszeni do podnoszenia cen mieszkań lub domów, aby utrzymać rentowność. Nic dziwnego, że każde podwyżki cen materiałów budowlanych, których nie brakowało w 2023 r., potencjalni nabywcy nieruchomości przyjmowali z niepokojem. Zgodnie z danymi Grupy PSB, w okresie pierwszych ośmiu miesięcy 2023 roku średnie ceny wzrosły o 7% w porównaniu do analogicznego okresu w 2022 roku. Końcówka roku przyniosła za to dość niespodziewaną odwilż. Czy ta tendencja się utrzyma?

Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca

Zdaniem Tomasza Stogi, prezesa PROFIT Development, czteromiesięczna stabilizacja cen to zbyt krótki okres, aby mógł być brany pod uwagę przy planowaniu inwestycji. – Sygnał zatrzymania wzrostu cen witam z radością i nadzieją, że trend się utrzyma. Jako realista muszę jednak stwierdzić, że na razie nie przekłada się to na prowadzenie mojego biznesu, ale dla rynku to bardzo dobra wiadomość. – mówi deweloper. Dodaje jednak, że dopiero trwały trend, a więc utrzymujący się co najmniej pół roku, sprawi, że będzie mógł planować budżet uwzględniając obowiązujące ceny.

Z drugiej strony warto mieć na uwadze, że to popyt na nieruchomości ma znaczący wpływ na ceny materiałów budowlanych. Zwiększony popyt w sektorze budownictwa mieszkaniowego lub komercyjnego skutkuje wzrostem cen materiałów, podczas gdy spadek sprzedaży i zmniejszony popyt przyczyniają się do obniżania stawek. Biorąc pod uwagę zapowiedź rządu odnośnie programu „Mieszkanie na start”, który ma ruszyć od połowy roku, dostępność kredytów hipotecznych może wzrosnąć a wraz z nimi – z uwagi na większe zainteresowanie zakupem nieruchomości – ceny materiałów budowlanych.

Kto zdoła przetrwać cenowy rollercoaster?

Zdaniem specjalistów, ceny mieszkań będą nadal rosnąć. Szacują, że nominalny wzrost cen w 2024 roku wyniesie od 10 do 15 procent. Przewidują przy tym, że różnice cenowe będą się pogłębiać zależnie od typu nieruchomości i lokalizacji. Wzrost cen będzie dotyczył głównie niewielkich i średnich mieszkań zlokalizowanych w atrakcyjnych miejscach. Odmiennie przedstawiają się prognozy dla większych mieszkań w mniejszych miastach, gdzie szacunki wskazują na potencjalny spadek cen nawet o 20 procent.

– Deweloperzy powracają do realizacji projektów inwestycyjnych, co skutkować będzie zwiększeniem dostępności kawalerek, mieszkań dwupokojowych oraz niewielkich trzypokojowych. – wylicza prezes PROFIT Development. – Ta strategia wynika z obserwacji rosnącego zapotrzebowania na tego rodzaju nieruchomości, szczególnie wśród singli, par czy osób, które poszukują funkcjonalnych i kompaktowych przestrzeni. – tłumaczy.

Zdaniem ekspertów ze Stowarzyszenia Wykonawców Elewacji, dla podmiotów działających w branży budowlanej fluktuacja cen materiałów budowlanych nie jest niczym zaskakującym. W ciągu ostatnich kilku lat firmy zdążyły się przyzwyczaić do funkcjonowania na zmiennym rynku. Te, które tego nie potrafiły, zniknęły – na zasadzie „przetrwaj, albo zgiń”. Nie inaczej jest z deweloperami. Gdyby stale odkładali podjęcie decyzji o realizacji inwestycji w oczekiwaniu na ustabilizowanie się cen, w efekcie odpowiedni moment mógłby nie nadejść nigdy.

Ceny materiałów można negocjować, jakości – nie

Klienci – także na rynku budowlanym – są coraz bardziej wymagający. Kupując nieruchomość zwracają uwagę na to, czy budynek powstał z uwzględnieniem zasad zrównoważonego budownictwa. Dlatego, o ile ceny materiałów budowlanych mogą być przedmiotem negocjacji, nie podlega im jakość. W czym się ona wyraża? Klienci przywiązują dużą uwagę zarówno do jakości wykonanych prac, jak i użytych materiałów, traktując jakość jako jeden z kluczowych czynników decydujących o zakupie nieruchomości.

– Dla deweloperów, którzy pragną sprostać oczekiwaniom rynku, istotne staje się więc nie tylko dbanie o ekonomiczne aspekty budowy, ale również o stosowanie wysokogatunkowych materiałów oraz profesjonalne wykonanie. – podsumowuje Tomasz Stoga.

Jakość staje się nie tylko wyznacznikiem zadowolenia klienta, ale również wpisuje się w długofalowy trend zrównoważonego budownictwa, promując trwałość, efektywność energetyczną i minimalizację wpływu branży budowlanej na środowisko. Tym samym deweloperzy, którzy kładą nacisk na wysoką jakość wykonania, zyskują zaufanie klientów, tworząc jednocześnie nowoczesne, ekologiczne przestrzenie mieszkalne.

Autor: PROFIT Development.
Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Galerie i centra handlowe na lekkim minusie, ale ruch i liczba klientów pomału wracają do normy

dieter-de-vroomen-452887-unsplash
Galerie i centra handlowe wciąż są na lekkim minusie, ale ruch i liczba klientów pomału wracają do normy.

W ub.r. ruch w galeriach i centrach handlowych spadł w ujęciu rocznym o 1,5%. To kolejny rok z gorszym wynikiem, ale już bez spektakularnych dwucyfrowych spadków. Tak wykazał raport Proxi.cloud. Eksperci tłumaczą to m.in. zakazem handlu w niedzielę, popularnością e-zakupów i konkurencją innych obiektów. Średnia liczba wizyt przypadająca na jednego konsumenta wynosi blisko 33, a ilość odwiedzonych miejsc w przeliczeniu na osobę to nieco ponad 6. I oba te wyniki są tylko nieco niższe niż w 2022 r. Autorzy raportu, komentując ww. dane, uważają, że po ciężkim okresie, jakim była pandemia, sytuacja pomału się uspokaja. Nadal jednak trudno mówić o całkowitym odbiciu. Niemniej patrząc na wciąż wysoką inflację, wyniki dla branży mogą być zadowalające.

Podczas pandemii galerie i centra handlowe należały do najbardziej poszkodowanych utratą klientów obiektów, ale zniesienie ograniczeń nie spowodowało, iż ich sytuacja w zakresie frekwencji wróciła na wcześniejsze poziomy. Z najnowszego raportu firmy technologicznej Proxi.cloud wynika, że w całym 2023 roku ruch w ww. miejscach był mniejszy o 1,5% w porównaniu z 2022 rokiem. Dane zostały zgromadzone w oparciu o analizę zachowań konsumenckich przeszło 185 tys. osób w ponad 710 galeriach i centrach handlowych w całej Polsce. W analizie oparto się na lokalizacji urządzeń mobilnych.

– Obserwujemy niewielki spadek ruchu, ale mieści się on w granicach błędu statystycznego. Momentem trudnym do przetrwania była pandemia, ale już w ubiegłym roku nie było po niej śladu, a Polacy chętnie sięgali po oszczędności, sukcesywnie podnosząc poziom konsumpcji – mówi dr Anna Czarczyńska z Katedry Ekonomii Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. – Inflacja także przyczyniła się do zwiększenia nominalnego poziomu wydatków, częściowo wypychając z koszyka zakupów wydatki na rozrywkę, które odpowiadają właśnie za lekki spadek poziomu ruchu – dodaje dr Czarczyńska.

Znawcy rynku zauważają też inne przyczyny spadków, jak zakaz handlu w niedzielę, choć w ten dzień w galeriach i centrach handlowych czynna może być część gastronomiczna czy rozrywkowa, do której należą kina. Pandemia spowodowała także, że klienci częściej robią zakupy online, co również nie sprzyja frekwencji w stacjonarnych punktach. Według raportu, w 2023 roku liczba klientów w badanych obiektach spadła o 0,09% w porównaniu z 2022 rokiem.

– W 2023 r. pogorszenie sytuacji galerii i centrów handlowych przyniosła wysoka inflacja. Wzrosły koszty prowadzenia sklepów i w rezultacie zwiększyły się ceny oferowanych produktów i usług. Skutecznie zniechęciło to konsumentów do wizyt w galeriach, zwłaszcza w sytuacji spadku realnych dochodów – mówi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka z Zespół Foresightu Gospodarczego w Polskim Instytucie Ekonomicznym. – Galerie i centra handlowe starają się przyciągać klientów szeroką ofertą asortymentową i usługową, promocjami, ale mają one silną konkurencję w postaci e-handlu, który również daje pogłębioną możliwość wyboru produktów i oferuje liczne promocje, a także wygodne dostawy – dodaje ekspertka.

Autorzy badania zwracają uwagę na to, że spadek ruchu to również efekt odchodzenia od takiego sposobu spędzania wolnego czasu. Dotyczy to zwłaszcza młodych osób, które znalazły na takie okazje inne aktywności. W 2024 roku może się to nieco zmienić. Badania koniunktury GUS-u wskazują, że konsumenci dostrzegają poprawę swojej sytuacji finansowej i są coraz bardziej skłonni do zakupów. Powinno to sprzyjać lepszym wynikom w handlu i usługach, w tym w galeriach i centrach handlowych. Ponadto z raportu wynika, że w poszczególnych miastach ruch różnie się kształtował. W 2023 roku wzrósł rdr. w Warszawie (6,%), Lublinie (3,9%), Bydgoszczy (1,4%) i Szczecinie (0,2%). Z kolei spadł w Białymstoku (-1,6%), Trójmieście (-2%), Łodzi (-2%), Krakowie (-2,9%), Poznaniu (-4%) oraz najmocniej we Wrocławiu (-8%).

– Takie różnice mogą być wynikiem nieco innej dynamiki konsumpcji oraz sytuacji gospodarczej na rynkach lokalnych, ale też bardziej prozaicznych wydarzeń, jak na przykład remonty okolic galerii i centrów handlowych lub infrastruktury dworcowej, przy której często zlokalizowane są takie obiekty – mówi dr Nikodem Sarna z firmy technologicznej Proxi.cloud. – Do tego zauważamy, że część tych wahnięć jest bardzo niewielka, co może być wynikiem zupełnie przypadkowej fluktuacji ruchu, którą trudno potraktować jako rezultat konkretnego zjawiska bądź zdarzenia – dodaje dr Sarna.

Ponadto według raportu, w 2023 roku średni czas trwania wizyty w galerii handlowej wyniósł 42 minuty 55 sekund. To o 11 sekund dłużej niż w 2022 roku. Jeśli chodzi o dane dotyczące poszczególnych miast, to najwyższy wynik ma Łódź z 53:50, a najniższy – Trójmiasto 37:14.

– Każdy rok ma inną charakterystykę. Pogoda w analogicznych miesiącach jest inna, co może zachęcać lub też zniechęcać ludzi do wypraw do galerii. Do tego dochodzą też otwarcia, remonty i inne utrudnienia wpływające na możliwość odwiedzin czy wydarzenia kulturalne lub sportowe. I tak np. Mundial 2022 w niektórych miejscach mógł zwiększyć ruch ze względu na strefę kibica. Właśnie takie zjawiska najczęściej mogą wpływać na liczbę wizyt w danym miejscu i okresie. Liczy się również rozwój informatyzacji i poszerzanie ofert sklepów internetowych. Natomiast brak znaczącego spadku ruchu w długim okresie jest dobrą informacją dla galerii – tłumaczy Miłosz Sojka z Proxi.cloud.

Według raportu, w 2023 roku średnia liczba wizyt w galeriach handlowych przypadająca na jednego konsumenta wyniosła 32,88, a rok wcześniej – 33,36. Z kolei w ub.r. ilość odwiedzonych galerii i centrów handlowych w przeliczeniu na jednego kupującego wyniosła 6,41, a w 2022 roku ¬wynik ten wynosił 6,46. Zatem po raz kolejny różnice nie są wielkie.

– Nawet jeżeli galerie zyskiwały lub traciły na przestrzeni roku, to w długim okresie wynik ten się wyrównuje. To jest raczej pozytywnym sygnałem, potwierdzającym, że nie należy wyciągać pochopnych wniosków, nawet jeżeli poszczególne dane do tego zachęcają – podkreśla Miłosz Sojka.

Eksperci zapewniają również, że jest za wcześnie na ogłaszanie upadku tego typu obiektów. – Globalny rynek galerii i centrów handlowych w najbliższych 4 latach powinien rozwijać się w tempie ok. 6% rdr. Warunkiem jest oczywiście to, że dostosuje się do oczekiwań klientów – mówi dr Anna Czarczyńska. – Klientami tego typu obiektów jest z definicji klasa średnia i do niej powinna być skierowana oferta oraz do młodzieży – dodaje ekspertka z Katedry Ekonomii Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.

Choć galerie postrzegane są jako droższe placówki, nadal są ważnym dla klienta miejscem pogłębionego wyboru i zakupów. – Rozwój e-handlu, oferujący promocje i wygodne dla klientów dostawy do paczkomatów lub do domu, nie spowodował w ub.r. w porównaniu do 2022 r. znaczącego spadku liczby klientów, podobnie jak stopniowe odchodzenie konsumentów od zwyczaju spędzania wolnego czasu w centrach handlowych – mówi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka.

Jak podsumowuje dr Nikodem Sarna, w badanym czasie rynek galerii i centrów handlowych charakteryzował się względną stabilnością. Oczywiście to może się zmienić. Jeśli popularność e-commerce nadal będzie rosła, to tradycyjne skupiska sprzedaży mogą ucierpieć. Niemniej jednak nawet tak trudne zbiorowe doświadczenie, jakim nie tak dawno była pandemia, nie doprowadziło do masowego upadku galerii i centrów handlowych. Owszem, ww. obiekty zaliczały mocne dwucyfrowe spadki ruchu i liczby klientów, ale sytuacja zaczęła wracać do normy. I choć trudno jeszcze mówić o pełnym odbiciu, to jednak tego typu obiekty są wciąż często odwiedzane, o czym również świadczy niniejszy raport.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o. 

Komunikat w sprawie kwoty bazowej w 2023 roku wg GUS

adeolu-eletu-38649-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował komunikat w sprawie kwoty bazowej w 2023 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 9 lutego 2024 r. w sprawie kwoty bazowej w 2023 r.
Jak informuje GUS, na podstawie art. 20 pkt 1 lit. b ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1251, 1429 i 1672) ogłasza się, że kwota bazowa, o której mowa w art. 19 powołanej ustawy, w 2023 r. wyniosła 6246,13 zł.

Źródło: GUS.

Wzrost upadłości w branży handlowej o 80%

fakture anulowano
Podstawą do naliczenia składki tzw. Dużego ZUS jest deklaracja przedsiębiorcy określająca podstawę wymiaru swoich składek. Nie może być ona jednak niższa niż 60 proc. prognozowanego na dany rok przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej. W tym roku zwiększyło się do 7824 zł (o 889 zł więcej niż w 2023 r.). W oparciu o te kwoty minimalna podstawa naliczenia wszystkich wspomnianych składowych daniny wzrosła do 4694,40 zł. W tym roku suma składek w przypadku firmy na skali podatkowej lub podatku liniowym wynosi więc 1982 zł. Wzrosła także składka tzw. Małego ZUS.

– Wzrost płacy średniej i minimalnej to pozytywna wiadomość dla zatrudnionych i może świadczyć o bogaceniu się społeczeństwa. Niestety, sztuczne podwyższanie szczególnie minimalnej kwoty wynagrodzenia wynikające z chwilowych potrzeb wyborczych, ma swoje konsekwencje, szczególnie dla sektora MŚP. W efekcie zwiększają się problemy firm z utrzymaniem zyskowności i płynności – Kamil Fac, wiceprezes Faktura.pl.

ZUS rośnie, a firmy upadają – 18 tys. co miesiąc

W połowie 2023 roku w wg danych ZUS było 672 tys. płatników składek z zadłużeniem (przy 2,8 mln podmiotów zarejestrowanych na koniec kwietnia 2022 r.). Zaległości w ZUS ma 20% płatników składek, a łączny dług wobec ZUS to 19 mld zł. Przez rok liczba zadłużonych wzrosła o 4%, ale zadłużenie zwiększyło się aż o niemal 1 mld zł.

W 2023 roku wg Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej (COIG) z rejestrów wykreślono najwięcej w historii indywidualnych działalności gospodarczych – 196,5 tys. Łącznie ze spółkami w tamtym roku zamknięto 220 tys. przedsiębiorstw – prawie 10 tys. więcej niż w 2022 r. Nawet jeśli w tej liczbie są spółki celowe z założenia zakładane na jakiś czas czy komandytowe, które likwidowane są przy przejściu na formułę sp. z o. o., to liczba 600 firm średnio dziennie czy 18 tys. miesięcznie i tak jest bardzo duża.

Najwięcej wśród likwidowanych firm było przedsiębiorstw z sektora usług, a następnie z handlu. Wg danych Coface w tym drugim przypadku to wzrost o 80% w porównaniu do 2022 roku.

– Dla małej firmy zwiększanie długów, szczególnie wobec ZUS, to prosta droga do upadku. Lepiej wnioskować o układ ratalny. W czerwcu 2023 roku przedsiębiorcy mieli w ZUS otwartych aż 27 tys. takich układów. To aż o ¼ więcej niż w 2022 roku. Inną metodą jest przyspieszanie obiegu pieniądza w gospodarce. Jeżeli zamiast dwóch miesięcy oczekiwania na przelew za sprzedany towar lub usługi firma dostanie go w dzień czy dwa, to nawet po odliczeniu prowizji pośrednika takie rozwiązanie może być wartościowe dla stabilności biznesu. Szybciej uzyskane środki można przeznaczyć na regulowanie ZUS i innych zobowiązań. Narzędziem, które w coraz większym stopniu jest do tego wykorzystywane jest faktoring mówi Jerzy Dąbrowski, członek zarządu firmy mikrofaktoringowej Finea.

Rząd przyjdzie z pomocą, ale uwaga na rok wyborczy!

29 stycznia ogłoszono powstanie Polskiej Rady Przedsiębiorców (PRP) w strukturze Pracodawców RP. Wg słów Krzysztofa Hetmana, Ministra rozwoju i technologii kończy się czas agresywnego wykorzystywania firm jako dostawców danin do budżetu, a nowa platforma biznesowa ma służyć do wymiany poglądów pomiędzy biznesem, a rządzącymi. Rząd powoła pełnomocnika do spraw deregulacji, zapowiada też reformowanie systemu podatkowego, czy likwidację podwójnego systemu podatkowego w efekcie Polskiego Ładu. W obietnicach wyborczych są też wakacje od ZUS.

– Obietnice rządu brzmią atrakcyjnie, jednak ewentualne zmiany zmniejszające obciążenia przedsiębiorców to procesy długotrwałe i realnie trudne do wdrożenia. W sytuacji, kiedy odsetki za zwłokę ZUS są bardzo wysokie i sięgają 16 proc. na pewno lepiej nie czekać, a wykorzystywać dostępne możliwości do samodzielnego zmniejszania zobowiązań wobec ZUS np. przyspieszając płatności od płatników faktur – kontynuuje Jerzy Dąbrowski z Finea.

Wg prognoz w tym roku polska gospodarka wzrośnie pomiędzy 2,6% a 3% względem 2023 roku. To korzystna informacja dla przedsiębiorców, bo może oznaczać wzrost zamówień i przychodów. Negatywnym czynnikiem jest rok wyborczy, który może skutkować nowymi obietnicami, które trzeba będzie sfinansować, m.in. z podatków od firm.

Źródło: Brandscope.

Inflacja już tak nie straszy?

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Jak wynika z raportu pt. „Bieżące lęki i obawy Polaków”, obecnie blisko 94% społeczeństwa boi się przynajmniej jednego spośród 37 możliwych wkrótce czarnych scenariuszy. Najwięcej rodaków obawia się chorób najbliższych osób. Drugie miejsce w rankingu ma własna choroba. Z kolei na trzeciej pozycji jest inflacja, w tym utrata wartości pieniądza. Co ciekawe, ten aspekt w poprzednich edycjach badania był numerem jeden. Aktualnie w pierwszej piątce widać też wzrost cen żywności w sklepach, a także podwyżkę kosztów energii elektrycznej i ogrzewania. Z kolei upadek wspólnoty kościelnej i wahania cen nieruchomości zamykają bieżącą listę lęków i obaw Polaków.

Jak pokazuje najnowszy raport pt. „Bieżące lęki i obawy Polaków”, oparty na cyklicznym badaniu opinii społecznej na ponad tysiącu osób, blisko 94% dorosłych Polaków boi się przynajmniej jednego z prawie 40 scenariuszy podanych w ankiecie. Ponad 2% uczestników sondażu niczego się nie obawia. Mniej niż 1% respondentów lęka się czegoś, co nie zostało uwzględnione przez badaczy. Z kolei przeszło 3% jest niezdecydowanych.

– Większość badanych obawia się najbliższej przyszłości, bo ostatnie lata były trudne społecznie, ekonomicznie i politycznie. Obecna sytuacja jest o tyle ciekawa, że jesteśmy w cyklu kilku kampanii wyborczych, mając już za sobą wybory parlamentarne, a przed nami – wybory samorządowe, do Parlamentu Europejskiego i prezydenckie. Wszystko to podnosi coraz bardziej poziom lęków społecznych dotyczących głównie braku dostępu do służby zdrowia, inflacji, bezpieczeństwa energetycznego, potencjalnej napaści Rosji na Polskę czy nielegalnego napływu imigrantów. To wszystko stanowi paliwo wyborcze. Politycy wykorzystują je, by zbijać kapitał polityczny – mówi dr Michał Pienias z Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

Mając na uwadze aktualną sytuację, autorzy realizowanego badania poszerzyli ostatnio do 37 pozycji listę możliwych lęków i obaw. Uczestnicy sondażu mieli wskazać wszystko, czego obawiają się, że może wystąpić w najbliższym czasie. Tym razem najwięcej osób, czyli blisko 49% ankietowanych, zaznaczyło choroby najbliższych. Co ciekawe, w poprzednich edycjach raportu na szczycie obaw była inflacja, w tym utrata wartości pieniądza.

– Inflacja spadła z pierwszego miejsca, ale pamiętajmy, że lęk przed chorobami bliskich ma też wymiar ekonomiczny. Może objawiać się zwiększonymi wydatkami na profilaktykę zdrowia. Z punktu widzenia politycznego to kluczowy temat. Dostęp do bezpłatnej służby zdrowia, czas oczekiwania i jakość świadczonych usług to bacznie obserwowane kwestie przez Polaków – zapewnia Michał Pajdak, jeden ze współautorów raportu z platformy ePsycholodzy.pl.

Na drugim miejscu w zestawieniu widać lęk przed własną chorobą, stratą swojego zdrowia – prawie 39%. Inflacja, w tym utrata wartości pieniądza, jest na trzeciej pozycji – niemal 38%. W TOP5 jest też wzrost cen żywności i innych towarów dostępnych w sklepach – blisko 31%, a także podwyżka kosztów energii elektrycznej i ogrzewania – 30%. Jak komentuje Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl, wskazywanie przez około co trzecią osobę obaw dotyczących ww. kwestii sugeruje, że poważnie dręczą one społeczeństwo. W obliczu trudności zdrowotnych, ekonomicznych oraz społecznych lęki przed chorobami mogą być aktualnie bardziej akcentowane.

– Do skutków sytuacji pandemicznej należą problemy zdrowotne osób, które przeszły COVID19. Polacy mają w pamięci trudności w dostępnie do lekarzy specjalistów, wynikające z długich kolejek i braków kadrowych w służbie zdrowia. Lęki o sprawy zdrowotne mogą zatem nasilać się sezonowo. Natomiast czynniki ekonomiczne zawsze mają duży wpływ na poczucie bezpieczeństwa obywatela. W ostatnich latach zostało ono zaburzone przez wysoką inflację, wynikającą nie tylko z wojny w Ukrainie, ale też z błędów popełnionych przez miniony rząd oraz Narodowy Bank Polski – wyjaśnia ekspert z Uczelni Łazarskiego.

Poza pierwszą piątką w zestawieniu występują takie zagrożenia, jak anomalie pogodowe (mrozy, śnieżyce, huragany, powodzie) – blisko 29%, obniżenie jakości życia – ponad 28%, napływ imigrantów – przeszło 25%, śmierć najbliższych – prawie 23%, a także powrót pandemii – niecałe 23%.

– Temat napływu imigrantów wykazuje wyjątkową dynamikę. Rok temu obawiało się go 17%, a pół roku temu – 23%. Oznacza to, że ten problem jest widoczny i stale rośnie, a Polacy doświadczają go w praktyce. I nie chodzi tu tylko o kwestie wynikające z wojny. W wielu małych miejscowościach pojawiają się licznie imigranci zarobkowi z Azji. Wnoszą oni do gospodarki nowe umiejętności, siłę roboczą i przedsiębiorczość. Wspierają też wzrost gospodarczy poprzez zwiększanie potencjału produkcyjnego i konsumpcji. Jednak wielu Polaków może mieć poczucie, że przyjezdni zabierają im pracę bądź robią konkurencję na rynku – zwraca uwagę Michał Pajdak.

Podsumowując, należy wskazać, że najmniej lęków i obaw budzi wśród Polaków upadek wspólnoty kościelnej – blisko 3%. Nieco więcej osób boi się wahań cen nieruchomości – ponad 4%, rozpadu własnego związku lub rozwodu – przeszło 5%, wzrostu cen walut – 6%, a także wypadku komunikacyjnego – ponad 7%.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o.

Obwieszczenie w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w 2023 roku wg GUS

analiza
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Obwieszczenie w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w 2023 roku”.

Jest to Obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 22 stycznia 2024 r. w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w 2023 r.
Na podstawie art. 312 ust. 3 ustawy z dnia 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny (Dz. U. z 2022 r. poz. 2305 oraz z 2023 r. poz. 347, 641, 1615, 1834 i 1872) GUS ogłasza, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w 2023 r. wyniosło 7444,39 zł.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

B-Act: sporna kwestia cen w budownictwie

ben-rosett-10614-unsplash
W budownictwie, podobnie jak w każdej innej działalności gospodarczej, to popyt i podaż powinny być najważniejszymi czynnikami wpływającymi na ceny. Wszelkie próby odgórnego ich regulowania z góry skazane są na porażkę, zwłaszcza w sytuacji, gdy na rynku – nie tylko zresztą budowlanym – brakuje fachowców. Stąd mało kto bierze pod uwagę minimalną stawkę kalkulacyjną w sektorze budowlanym, która w pierwszym półroczu 2023 r. wynosiła 29,35 zł, w drugim zaś wzrosła do 30,28 zł za godzinę.

Historia minimalnej stawki kalkulacyjnej (MSK) wynagrodzenia w budownictwie sięga roku 2014, kiedy to zawarte zostało porozumienie pomiędzy partnerami społecznymi oraz ogólnopolskimi organizacjami sektorów budowlanego i nieruchomości. Efektem porozumienia stała się ustalana corocznie minimalna stawka kalkulacji kosztów pracy w zamówieniach publicznych w wyżej wymienionych sektorach. Chodziło, krótko rzecz ujmując, o ograniczenie dumpingowych praktyk polegających na zaniżaniu realnych kosztów pracy w ofertach i akceptacji tych kosztów przez zamawiające instytucje publiczne. MSK w budownictwie ma charakter środowiskowej rekomendacji i jest przygotowywana na podstawie rozporządzenia Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS w sprawie minimalnego wynagrodzenia oraz innych wskaźników zawartych w aktach prawnych. O tym, czym jest i jakie praktyczne zastosowanie ma minimalna stawka kalkulacyjna wynagrodzenia w budownictwie w 2023 r., rozmawiamy z Tomaszem Mazą, claims & analysis team coordinator w spółce B-Act.

Zacznijmy od początku, czyli od pytania, kto tak naprawdę potrzebuje minimalnej stawki kalkulacyjnej wynagrodzenia w budownictwie w 2023 r.

Moim zdaniem MSK jest sztucznym tworem, niewykorzystywanym przez firmy budowlane do przygotowywania realnych ofert i kosztorysów. Również zamawiający publiczni z historią w procedowaniu inwestycji w ostatnich latach mają lepszy punkt odniesienia (pomijam tu aspekt wymogów ustawy Prawo zamówień publicznych) – swoje doświadczenie. Z kolei stosowanie MSK przez poczatkujących inwestorów, którzy nie prowadzili do tej pory projektów budowlanych, np. do przygotowania wstępnego budżetu na inwestycje, może prowadzić do błędnych wniosków i założeń, jako że minimalna stawka kalkulacyjna prezentowana przez Związek Zawodowy Budowlani nijak ma się do realnych cen. Jest oderwana od budowlanej rzeczywistości.

Różnica pomiędzy stawką z pierwszego a stawką z drugiego półrocza wynosi zaledwie 93 gr., co nie redukuje nawet wskaźnika inflacji . Skąd w ogóle taka kwota? Jak jest wyliczana i wreszcie co obejmuje wspomniana minimalna stawka kalkulacyjna?

MSK kalkulowana jest w następujący sposób: do godzinowej stawki wynikającej z minimalnego wynagrodzenia miesięcznego w Polsce doliczane są narzuty podstawowe, tj. wszelkie składki społeczne, emerytalne, rentowe itp. Następnie dodaje się koszty ponoszone przez pracodawców, związane z urlopem wypoczynkowym, badaniami lekarskimi oraz występujące typowo w budownictwie, tj. ekwiwalent za odzież roboczą i jej pranie. Ale efekt tych wyliczeń naprawdę trudno byłoby zastosować przy wycenie jakichkolwiek prac, i to nie tylko w czasach tak dużej inflacji i tak głębokiego deficytu rąk do pracy. Moim zdaniem minimalna stawka kalkulacyjna jest trochę sztuką dla sztuki. Przy okazji zwracam uwagę, że np. firma Sekocenbud razem ze Związkiem Ogólnopolskich Projektantów i Inżynierów pracują właśnie nad wydaniem publikacji, gdzie mają być pokazane realne minimalne stawki za osoby wykonuje usługi intelektualne.

Idźmy zatem dalej. Czytamy, że organizacje sektorów budownictwa i nieruchomości w ramach porozumienia mającego na celu określenie minimalnej stawki za roboczogodzinę i ułatwienie kalkulacji kosztów pracy w zamówieniach rekomendują nową stawkę minimalną – tylko czy znajduje ona realne zastosowanie na budowach? Czy nie jest ciągle tak, że uznaje się: „jakoś dojdziemy do porozumienia”?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć – każdy z podmiotów konkurujących na rynku kalkuluje swoje ceny w odniesieniu do własnych kosztów, zakładanych poziomów marży itp. I właśnie ze względu na tę konkurencyjność wydaje mi się, że próba ustalenia obowiązującej wszystkich stawki za roboczogodzinę jest porywaniem się z motyką na słońce. Innymi słowy – nikomu nie zależy na tym, aby takie regulacje faktycznie weszły w życie. Moim zdaniem stawka kalkulacyjna nie ma przełożenia na realne oferty wykonawców.

A jeśli chodzi o przetargi? Wiele inwestycji, nie tylko zresztą tych finansowanych ze środków publicznych, zlecanych jest w trybie przetargowym. Jakie znaczenie ma minimalna stawka kalkulacyjna w takim przypadku?

Niewielkie. Mimo usilnych starań o wprowadzenie innych kryteriów przetargowych zdecydowana większość przetargów końcowo rozstrzygana jest na podstawie kosztów – najczęściej wszystkie pozostałe wymagania są spełniane przez wykonawców w 100%. W związku z tym firmy cały czas walczą o uzyskanie jak najniższej ceny i nie zależy im na tym, aby stosować w swoich wycenach ujednolicone stawki. MSK jest jednak całkowicie oderwana od rzeczywistości – kolokwialnie mówiąc, znalezienie wykwalifikowanego pracownika fizycznego (brukarz, zbrojarz, cieśla itp.), który zgodzi się pracować za takie kwoty, graniczy z cudem.

Źródło: B-Act.

Inwestowanie w 2024 roku – w co warto lokować fundusze?

grafika (1)
Próba znalezienia odpowiedzi na pytanie “w co zainwestować” wiąże się zawsze z dużymi emocjami, jak i chłodną analityką. Dodatkowo początek roku to wysyp prognoz i scenariuszy, które wprowadzają nas w nową inwestycyjną rzeczywistość. Na horyzoncie klaruje się kilka najważniejszych trendów.

Znaczne ożywienie

W kolejnym cyklu koniunkturalnym na rynkach inwestycyjnych możemy spodziewać się wzrostu zarówno popytu, jak i podaży. Wskazuje na to przede wszystkim zmiana polityki pieniężnej wśród banków centralnych. Realna stopa równowagi – która ma niebagatelny wpływ na branżę inwestycyjną – w ostatnich dekadach znajdowała się w zdecydowanym trendzie spadkowym, co dla wszystkich uczestników rynku było wiadomością ze wszech miar negatywną. Stopę tę determinuje bowiem podaż oszczędności i popyt na nie. Wpływ ma na nią wszystko to, co kształtuje skłonność uczestników życia gospodarczego do oszczędzania i inwestowania. Negatywna sytuacja zaczęła się powoli zmieniać – na lepsze.

Tuż przed pandemią koronawirusa realna stopa równowagi wynosiła średnio niespełna 1 proc., a w niektórych regionach była ona nawet ujemna. Podobny trend obserwowano również w Polsce. Ekonomiści NBP wskazują, że realna stopa naturalna obniżyła się w naszym kraju z poziomu ok. 2,7–4,5 proc. w 2003 r. do 1,5–1,8 proc. w 2022 r. Nowe prognozy sugerują natomiast, że ten negatywny czas dobiegł końca. Zakończył się bowiem okres oddłużania, zapoczątkowany przez globalny kryzys finansowy. Odnosi się to również do rządów, które w obliczu pandemii zaczęły o wiele swobodniej podchodzić do kwestii zadłużenia – Przychylna sytuacja na rynku inwestycyjnym oznacza z jednej strony większy popyt, a z drugiej większą podaż np. obligacji, czyli popularnych instrumentów oszczędnościowych. Przewiduję też, że w 2024 roku, ze względu na nowe uwarunkowania polityczne, na wartości bardzo zyska nasza giełda, co może zainteresować również zagranicznych inwestorów. Uwagę warto skupić na firmach specjalizujących się w nowoczesnych technologiach, które zdają się być głównymi kandydatami do osiągnięcia najwyższych zysków. Według mnie to czas na inwestycje w spółki, które debiutują lub już są na giełdzie. Jesteśmy pionierami np. w produkcji satelit, baterii cienkowarstwowych czy przemysłu medycznego – mówi Patryk Komisarczyk z Reliance Polska.

Nieruchomości stracą na znaczeniu?

Sprzyjające nastroje na rynku nie oznaczają automatycznie, że wszyscy zaczną inwestować i każdy rynek będzie obfitował w niebagatelne zwroty. Wysoka inflacja w dalszym ciągu sprawia, że inwestowanie to relatywnie trudny kawałek chleba. Według danych GUS w skali roku wzrosła ona o 6,2 proc., a analitycy Polskiego Instytutu uważają, że sytuacja będzie wyglądać podobnie również w drugiej połowie roku – wraz z “odmrożeniem” cen energii oraz podwyżkami cen administrowanych. Reasumując, by realnie zarobić, musimy osiągnąć stopę zwrotu w skali rocznej wyższą przynajmniej od 6 proc. Co więc może w najbliższych miesiącach urosnąć na tyle, by nasze pieniądze były bezpieczne? Według Patryka Komisarczyka z Reliance Polska będą to przede wszystkim dobra fizyczne, podobnie jak miało to miejsce w roku ubiegłym – Spodziewam się, że inwestorzy nadal będą zainteresowani inwestowaniem w kruszce, głównie złoto. Powodzeniem będą cieszyły się również certyfikowane diamenty, których ceny rosną w bardzo szybkim tempie. Zwróćmy uwagę na to, że cały czas mamy do czynienia z wysoką inflację i nic nie wskazuje na to, że miałaby ona w najbliższym czasie znacznie się obniżyć, a to oznacza, że większość produktów inwestycyjnych w formie fizycznej będzie zyskiwała na wartości – mówi Patryk Komisarczyk. Przestrzega jednak, że nieruchomości mogą już nie stanowić takiej wartości dla portfela inwestycyjnego, jak kilka lat temu – Według mnie, w obecnym czasie zakup nieruchomości w Polsce nie jest już tak atrakcyjny, jak kiedyś. Ceny zostały zdominowane przez wysokie koszty zakupu i rządowe dofinansowania, co wpłynęło na rentowność tego produktu jako inwestycji. Dodatkowo, jeżeli obecni beneficjenci programu “Bezpieczny kredyt 2%” zaczną już mieszkać w swoich lokalach, to z pewnością pojawi się luka na rynku najmu. Dodatkowo po zakończeniu wojny część osób z Ukrainy wróci do swojego kraju, co również może skutkować spadkiem zainteresowania najmem. Rynek ten nie jest już aż tak mocny. Należy pamiętać, że stopa zwrotu z inwestycji nieruchomościowej to około 20 lat, co dobrze pokazuje bardzo niski współczynnik ROI. Atrakcyjniejszą opcją są np. grunty budowlane. Posiadanie ich w swoim portfelu to dobra inwestycja, lecz także należy traktować ją jako długoterminową opcję, która będzie zwiększała swoją wartość w czasie – zaznacza Patryk Komisarczyk z Reliance Polska.

Źródło: Prime Time PR.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w grudniu 2023 roku wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o nazwie „Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w grudniu 2023 roku”.

GUS informuje, że w grudniu 2023 r. produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 3,9% w porównaniu z grudniem 2022 r.. Notowano wówczas wzrost o 1,0% w stosunku do analogicznego okresu 2021 r.. Z kolei w porównaniu z listopadem 2023 r. spadła o 9,8%. W okresie styczeń – grudzień 2023 r. produkcja sprzedana przemysłu była o 1,5% niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2022 roku, kiedy notowano wzrost o 10,2% w stosunku do porównywalnego okresu 2021 r.
Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, w grudniu 2023 r. produkcja sprzedana przemysłu ukształtowała się na poziomie o 0,5% niższym niż w analogicznym miesiącu 2022 r. i o 2,9% wyższym w porównaniu z listopadem 2023 r. – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.

Sądy czeka szturm frankowiczów. Wzrost rdr. nawet 30-procentowy?

frank-sady
Szacuje się, że do tej pory ok. 10-15% frankowiczów wystąpiło na drogę sądową. Widać też, że w pierwszej instancji klienci wygrywają sporo ponad 90% spraw. To stanowi zachętę do złożenia powództwa dla innych osób. Wprawdzie banki proponują ugody, ale – zdaniem dużej części ekspertów – wciąż nie są one zbyt korzystne. Do tego dla przyspieszenia postępowań należy wprowadzić pewne zmiany proceduralne i organizacyjne w sądach, na co wskazują prawnicy. I dodają, że w tym roku należy przede wszystkim spodziewać się dwucyfrowego r/r wzrostu liczby pozwów – nawet na 30% poziomie, bo okoliczności są wyjątkowo sprzyjające dla kredytobiorców. Do tego eksperci twierdzą, że banki reagując na ww. sytuację, mogą być w tym roku skłonniejsze do zawierania ugód.

Dwucyfrowy wzrost liczby spraw

Według różnych szacunków, o sądowe rozstrzygnięcie sporu z bankiem zażądało do tej pory dopiero ok. 10-15% wszystkich frankowiczów. Radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo spodziewa się, że w tym roku znacząco zwiększy się liczba pozwów składanych przez niezadowolonych kredytobiorców. Zdaniem eksperta, wzrost może wynieść nawet 30% rdr. Banki, które oferują mało atrakcyjne warunki ugód, przyczyniają się do większej aktywności frankowiczów w sądach. Z tą opinią zgadza się Michał Włodarczyk, asystent w Katedrze Zarządzania Ryzykiem i Ubezpieczeń Instytutu Finansów Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

– Obecnie frankowicze wygrywają ok. 97% spraw. To razem z korzystnym wyrokiem TSUE może zachęcić nawet 200 tys. kredytobiorców do walki z bankami w 2024 roku. Nadciąga więc tsunami powództw, które w przeważającej większości zostaną rozstrzygnięte na niekorzyść banków. Oczywiście rodzi to ryzyko przeciążenia sądownictwa, które będzie wymagało zasilenia kadrowego. Bez znacznych zmian, czas rozpatrywania pozwów będzie się wydłużał, ale nie powinno to wpłynąć na ostateczne wyroki. Jedynie banki mogą próbować zahamować tempo ww. wzrostu, chociażby proponując korzystniejsze ugody, by uniknąć angażowania w sprawę sądów – uważa ekspert z UE w Krakowie.

Polityka wejdzie w drogę frankowiczom

Michał Włodarczyk zauważa również, że frankowicze oczekują od nowego rządu realizacji obietnic wyborczych, które dotyczą przyspieszenia procesów sądowych w ich sprawach. Wylicza, że rząd Donalda Tuska powinien skrócić czas oczekiwania na pierwszą rozprawę do maksymalnie czterech miesięcy i rezygnować z posiedzeń przygotowawczych.

– Planowane jest również ograniczenie postępowania dowodowego, aby usprawnić przewód sądowy. To wszystko są procesy korzystne dla kredytobiorców, bo to oni głównie wygrywają w sądach. Po drugiej stronie jest nacisk w celu stworzenia ustawy frankowej. Tylko jej tworzenie przypadłoby idealnie na wybory samorządowe. Jakiekolwiek więc wady tej ustawy zostałyby władzy wytknięte, a takie problemy przy napiętych terminach i dużej presji sektora bankowego są więcej niż pewne – dodaje ekspert z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Z kolei dr hab. Aneta Hryckiewicz, prof. Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, nie spodziewa się, że w 2024 roku zmienią się okoliczności systemowe, które będą miały znaczenie dla frankowiczów. Ekspertka przypomina, że kadencja przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) zakończy się w 2028 roku, a jak dotąd nie udało mu się podjąć skutecznych działań w temacie sporów frankowych. Przewiduje jednak, że presja rządzących wywierana na sądach, by orzekały na korzyść kredytobiorców, może być mniejsza niż w zeszłych latach.

Korzystne orzecznictwo TSUE

– Z pewnością orzecznictwo unijne wpływa na zachęcanie frankowiczów do pójścia do sądów. Należy również wziąć pod uwagę, że stopy procentowe w Polsce były na wysokim poziomie, w związku z tym nie opłacało się frankowiczom zawierać ugód z bankami, gdyż musieliby uiszczać dużo wyższe raty w złotym, aniżeli obecnie płacą we frankach. Niektóre banki oferowały też niekorzystne warunki przeliczenia kredytów z franków na złotego. Sytuacja ta jednak może się zmieniać wraz z obniżką stóp procentowych – mówi dr hab. Hryckiewicz.

Natomiast adwokat Milena Mocarska z Kancelarii MBM Legal również nie spodziewa się daleko idących zmian systemowych, które będą skutkowały nowym uregulowaniem sytuacji frankowiczów. – W mojej ocenie, czas na rozwiązanie w ten sposób problemu już minął. Ukształtowała się stabilna linia orzecznicza w tych sprawach. Kredytobiorcy wzięli sprawy w swoje ręce i masowo występują do sądów, poszukując ochrony swoich praw. Orzeczenie ustalające nieważność umowy kredytu prowadzi do zapewnienia należytej ochrony konsumentowi. Z pewnością żadne rozwiązanie systemowe nie byłoby dla kredytobiorców bardziej korzystne niż wyrok sądu ustalający nieważność umowy – mówi mec. Mocarska.

Ekspertka przewiduje, że banki będą kontynuowały dotychczasową strategię działania, a więc będą proponowały niepodlegające negocjacjom ugody. – Nie spodziewam się, by banki stały się w tym zakresie bardziej elastyczne i by dążyły do polubownego zakończenia sporów. One raczej dążą do zniechęcenia do wystąpienia na drogę sądową. Możliwość zawarcia korzystnej ugody po złożeniu pozwu zapewne zwiększyłaby liczbę wpływających spraw. Z kolei perspektywa długiego oczekiwania na wyrok nadal zniechęca wielu frankowiczów do podjęcia działań prawnych zmierzających do ustalenia nieważności umowy kredytu – dodaje ekspertka z MBM Legal.

Banki pójdą na większe ustępstwa

Większość ekspertów jest zgodnych co do tego, że w najbliższych miesiącach do wydziałów cywilnych wpłynie bardzo wiele pozwów od frankowiczów. Za rosnącą liczbą spraw nie nadąża jednak odpowiednia liczba orzeczników. Mecenas Adrian Goska nie spodziewa się, by liczba sędziów miała jakoś drastycznie wzrosnąć. Przewiduje jednak, że możliwe są niewielkie ulepszenia, takie jak sprawniejsze zarządzanie sprawami czy zwiększone wykorzystanie technologii. Wskazuje też, że samo zwiększenie liczby orzeczników to za mało – potrzebne jest również poszerzanie ich kompetencji w obszarze zarządzania i organizacji pracy. Do tego adwokat Milena Mocarska wskazuje, że dodatkowych rąk do pracy potrzebuje np. XXVIII Wydział Cywilny w Sądzie Okręgowym w Warszawie, tzw. wydział frankowy. Dla usprawnienia postępowań konieczne jest także wzmocnienie obsady sekretariatów sądowych, które wykonują większość pracy – przynajmniej na tym początkowym etapie, ale nie tylko.

– Banki będą coraz bardziej skłonne do rozpoczynania negocjacji już po złożeniu pozwu do sądu. Ten krok ma na celu ograniczenie liczby otwartych spraw sądowych, które mogą generować dodatkowe koszty i negatywnie wpływać na wizerunek banków. W obliczu rosnącej liczby postępowań sądowych banki będą dążyć do minimalizowania swoich strat. Jednym ze sposobów na osiągnięcie tego celu może być unikanie składania apelacji, gdyż wynikające z tego koszty sądowe dla banków są znaczące. Wynoszą bowiem 5% wartości przedmiotu, podczas gdy frankowicz, jako konsument, ponosi jedynie koszt wpisu sądowego w wysokości 1000 zł. Zmniejszenie liczby apelacji będzie też strategicznym ruchem banków, mającym na celu ograniczenie dalszych kosztów prawnych i operacyjnych – przewiduje ekspert z Kancelarii SubiGo.

Do tego mec. Goska prognozuje, że banki mogą uznać, iż zawarcie ugód z frankowiczami, nawet jeśli wiąże się z pewnymi ustępstwami, będzie korzystniejsze niż ryzyko ponoszenia wysokich kosztów sądowych i niepewności związanej z długotrwałymi procesami. – W 2024 roku banki prawdopodobnie będą stosować bardziej pragmatyczną strategię wobec frankowiczów – konkluduje ekspert.


© MondayNews Polska | materiał prasowy

Sklepy zakończyły 2023 rok na minusie

analiza
Analiza zachowań konsumentów w ponad 37 tys. sklepów spożywczo-przemysłowych wykazała, że w 2023 roku nastąpił prawie niezauważalny spadek ruchu rdr. A w jeszcze mniejszym stopniu ubyło klientów. Niemniej liczba wizyt zmniejszyła się rdr. niemal w każdym obserwowanym formacie, a najbardziej w hipermarketach – o 8,1% rdr. Tylko dyskonty odnotowały wzrost i to niewielki, bo o 1,2% rdr. Natomiast wszystkie segmenty, bez wyjątku, straciły odwiedzających. Tu też na najmocniejszym minusie są hipermarkety – 3,4%. Z kolei najwięcej wizyt wygenerowały sklepy convenience i dyskonty. Oszacowano też, że w ub.r. przeciętny klient chodził na zakupy co 2-3 dni i spędzał w sklepie średnio kwadrans. Tak wykazało badanie Proxi.cloud i UCE RESEARCH
.

Wyniki cyklicznego badania, przeprowadzonego przez firmę technologiczną Proxi.cloud i platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH, pokazują, że w zeszłym roku w porównaniu do 2022 roku nastąpił minimalny spadek ruchu (-1,7% rdr.) w sklepach spożywczo-przemysłowych w Polsce. Dotyczyło to dyskontów, supermarketów, hipermarketów i sieci convenience. Przy tym na całym rynku ubyło mniej klientów (-1% rdr.) niż wizyt.

– Przyczyn takiego stanu rzeczy można upatrywać w rosnącej popularności usług cateringowych, a także pozwalających na dowóz zakupów do domu. To sprawia, że pewna część populacji znacznie rzadziej udaje się do sklepów albo całkowicie rezygnuje z wizyt w tych placówkach na rzecz e-handlu. W tym roku delikatny trend spadkowy powinien się utrzymać ze względu na ww. czynniki – mówi Mateusz Nowak, jeden ze współautorów badania z Proxi.cloud.

Należy dodać, że dynamika liczby wizyt i klientów zmieniała się w ciągu roku. – W pierwszych kwartałach mieliśmy do czynienia ze wzrostem ruchu, a dopiero od wakacji zaczęły się spadki, zarówno w zakresie liczby odwiedzin, jak i klientów. Można zatem podejrzewać, że w 2024 roku, przynajmniej na początku, zauważalna będzie pewna tendencja spadkowa. Niemniej wiele zależy od kondycji gospodarki, poziomu inflacji oraz popularności usług cateringowych i dowozu jedzenia – wyjaśnia dr Nikodem Sarna, drugi ze współautorów badania z firmy technologicznej Proxi.cloud.

Analiza wykazała również, że rdr. zmniejszył się ruch prawie we wszystkich analizowanych formatach, tj. w supermarketach – o 1,4%, w sieciach convenience – o 3,2%, a w hipermarketach – aż o 8,1% rdr. Wyjątkiem były dyskonty, które odnotowały delikatny wzrost – o 1,2% rdr. Zdaniem Mateusza Nowaka, wyniki mogą być efektem przyzwyczajenia konsumentów do robienia zakupów w najbliższej okolicy, gdzie dominują sklepy convenience i dyskonty. Przy tym przewaga tych drugich polega na większym asortymencie i z reguły niższych cenach jednakowych produktów.

– Powyższe wyniki mogą też być rezultatem większej wrażliwości klientów na ceny produktów żywnościowych. Dyskonty, które z definicji grają kartą tanich zakupów, mogły okazać się w związku z tym bardziej odporne na spadki, a nawet przejąć część ruchu od innych kategorii sklepów – uważa dr Nikodem Sarna.

Jak informują analitycy z UCE RESEARCH, wszystkie formaty rdr. straciły klientów, a najwięcej hipermarkety – 3,4%. Za nimi w zestawieniu są supermarkety ze spadkiem rdr. o 1,7%. Sieci convenience i dyskonty rdr. utraciły tyle samo, czyli po 1,2% odwiedzających. – Spadki we wszystkich formatach mogą być wynikiem zmniejszenia się liczby osób chodzących na zakupy w ramach jednego gospodarstwa domowego i usług dowozu zakupów. Hipermarkety wypadają pod tym względem najgorzej z powodu najmniejszej dostępności – podkreśla Mateusz Nowak.

Różnica średniej liczby wizyt przypadająca na jednego shoppera oraz średniego czasu wizyty między rokiem 2022 a 2023 pozostaje znikoma. – Przeciętny klient uczęszcza na zakupy co 2-3 dni i spędza tam średnio 15 minut. Są to wartości, które powinny się utrzymać także w 2024 roku – stwierdzają autorzy badania.

W przypadku średniej liczby wizyt w podziale na typ sklepu różnice kształtują się na poziomie mniejszej niż 0,5%, czyli pozostały praktycznie bez zmian. – Najwięcej wizyt generują sklepy convenience i dyskonty. To wynika z najpokaźniejszej ilości placówek tych formatów i ich rozmieszczenia w najgęściej zaludnionych obszarach w kraju – analizują badacze.

Ponadto z analizy wynika, że czas trwania pojedynczych zakupów w 2023 roku pozostał na bardzo podobnym poziomie jak rok wcześniej (-0,6% rdr. dla całego rynku). To samo dotyczy średniego łącznego czasu spędzonego w sklepach (-1,4% rdr.). – Te wyniki są odzwierciedleniem pewnej niezmienności i stabilności w nawykach zakupowych Polaków. Stąd też w tym roku można spodziewać się zbliżonych wartości ww. wskaźników. Jednak zmiany o tej sile rdr. raczej nie powinny być dla branży istotne w kontekście zysków – przekonuje Mateusz Nowak.

W poszczególnych formatach również można zauważyć niewielkie spadki obu ww. wskaźników, tj. czasu trwania pojedynczych zakupów i średniego łącznego wyniku. Wyjątkiem są dyskonty, które odnotowały dwa wzrosty na jednakowym poziomie – 0,3% rdr. Pozostałe segmenty są na minusie, a najbardziej hipermarkety i supermarkety – odpowiednio 1,9% rdr. i 1,4% rdr. – Różnice te mogą być spowodowane częściowym przejściem na zakupy w dyskontach kosztem supermarketów i hipermarketów. Z powodu utrzymującej się wysokiej inflacji ludzie w dużej mierze kupowali produkty pierwszej potrzeby, rezygnując z mniej istotnych produktów, dostępnych w większych sklepach – objaśnia dr Sarna.

Patrząc na ubiegłoroczne wyniki, Mateusz Nowak przewiduje, że po dość słabym IV kwartale 2023 roku, na rynku sklepów spożywczych w krótkim terminie mogą dalej występować delikatne spadki liczby klientów czy ruchu. W dłuższej perspektywie ta sytuacja powinna się jednak ustabilizować. Natomiast finalnie ww. wskaźniki w tym roku będą się kształtować dość podobnie jak w ub.r.

– Wiele też zależy od tego, jak sieci notujące największe spadki zareagują na wskazane tendencje. Być może wyniki badania skłonią je do przetasowań w ofercie lub do modyfikacji sposobu komunikowania o niej. Tu i teraz nie zapowiadają się żadne drastyczne zmiany – podsumowuje dr Nikodem Sarna.

Opis metody badawczej

Badanie zostało przeprowadzone przez firmę technologiczną Proxi.cloud i platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH w oparciu o dane z pełnych czterech kwartałów 2023 roku z odniesieniem do całego 2022 roku, z wykluczeniem świąt oraz niedziel niehandlowych. Analiza obejmuje zachowania konsumentów odwiedzających dyskonty spożywcze, supermarkety, hipermarkety i sieci typu convenience.

Wielkość próby wyniosła ponad 331 tys. konsumentów. Wejście badanej osoby w geofence było zarejestrowane jako wizyta klienta w sklepie, gdy pobyt w placówce trwał co najmniej 2 minuty i nie więcej niż 2 godziny, a w przypadku formatu convenience – min. 30 sekund i nie więcej niż 30 minut. Zbadano ruch w ponad 37 tys. obiektów, których lokalizacje zostały pozyskane ze stron internetowych sieci handlowych oraz z Google Maps.

Dane zostały zgromadzone poprzez sieć aplikacji mobilnych wykorzystujących autorską technologię, opartą o geofencing, metodę identyfikacji wejść i wyjść z wyznaczonych stref, wykorzystującą usługi lokalizacji urządzeń mobilnych. Rozwiązanie pozwala zbierać dane pasywnie oraz cechuje się dużą dokładnością lokalizowania użytkownika (dokładność od 2 do 20 metrów zależna jest od metody ustalania pozycji przez urządzenie mobilne). Technologia ta zapewnia pełną kontrolę nad dokładnością lokalizacji, a promień każdego geofencingu dostosowany jest do wielkości poszczególnych budynków. Ponadto, znany jest również czas przebywania użytkowników w danej lokalizacji, co stanowi dodatkowy poziom ochrony przed zliczaniem okolicznego ruchu pieszego czy ruchu pracowników badanych punktów.

Źródło: UCE GROUP LTD. Sp. z o.o.

Pracownicy potrzebni na budowach. Gdzie jeszcze ich brakuje?

Mat.-prasowe-9
Najnowsze wyniki „Barometru Zawodów”, ogólnopolskiego badania, które corocznie przygotowuje Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, wskazują na deficyty wśród 29 zawodów. 12 z nich wpisuje się w kategorię, którą można ogólnie określić jako „fachowcy”. Jeśli chodzi o przemysł i rynek budowlany są to m. in.: cieśle, stolarze, dekarze i blacharze budowlani, elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy, pracownicy robót wykończeniowych, monterzy instalacji budowlanych, murarze i tynkarze, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych. Gdzie jeszcze brakuje ekspertów?

100 tysięcy etatów czeka na budowlańców

Specjaliści zajmujący się analizą rynku pracy szacują, że niedobór miejsc pracy w branży budowanej na poziomie ogólnopolskim może sięgać nawet 100 tysięcy etatów. W dzisiejszych czasach dynamicznego rozwoju budownictwa, jednym z kluczowych problemów, z jakimi boryka się branża, jest deficyt wykwalifikowanych pracowników, zwłaszcza doświadczonych projektantów. W kontekście coraz bardziej zaawansowanych technologii i nowych materiałów, jednym z obszarów, gdzie brak specjalistów jest szczególnie odczuwalny, jest projektowanie konstrukcji betonowych zbrojeniem niemetalicznym, kompozytowym.

– Projektowanie tego rodzaju konstrukcji wymaga unikalnej wiedzy i umiejętności, zwłaszcza w przypadku zbrojenia niemetalicznego kompozytem. Jest to obszar, który różni się od tradycyjnych metod zbrojenia stalowego, a brak dostatecznej ilości specjalistów może stanowić poważne wyzwanie dla przemysłu budowlanego. – zauważa Dorota Godyń, prezes Zarządu Trokotex Polymer Group.

Teoretyczna wiedza w parze z doświadczeniem

Współczesne technologie budowlane, zwłaszcza te związane z zastosowaniem włókien polimerowych, wymagają od projektantów nie tylko doświadczenia, ale także gotowości do ciągłego doskonalenia się.

Jak bowiem zauważa prezes Zarządu Trokotex Polymer Group, dla materiałów kompozytowych nie ma gotowych norm projektowania – które obowiązują w przypadku tradycyjnej stali – co sprawia, że specjaliści muszą polegać na kalkulatorach, przelicznikach i wytycznych, np. tych proponowanych przez American Concrete Institute (ACI), które stanowią istotne źródło wskazówek dotyczących stosowania FRP.

Praktyczne zastosowanie kompozytów wymaga również przestrzegania specyfikacji określonej w Krajowej Ocenie Technicznej oraz dokumentacji techniczno-budowlanej, odpowiednich dla konkretnych rodzajów budowli. Wyważone podejście do projektowania, które łączy wiedzę teoretyczną z praktycznym doświadczeniem, staje się kluczowym czynnikiem sukcesu w dziedzinie projektowania konstrukcji betonowych z wykorzystaniem kompozytów FRP.

– Wraz z wprowadzaniem innowacyjnych materiałów czy rozwiązań, często pojawiają się wyzwania związane z brakiem jasnych wytycznych odnośnie ich projektowania i stosowania. Nie inaczej jest w przypadku kompozytów. Choć niosą wiele korzyści, jednocześnie wymagają precyzyjnych norm i standardów. – podkreśla Dorota Godyń. – Pomocne narzędzie projektowe stanowi EUROKOD 4 PN-EN 1994 „Projektowanie konstrukcji zespolonych stalowo-betonowych”. Jednakże, jako społeczność inżynierska zdajemy sobie sprawę, że to zbyt mało w obliczu dynamicznego rozwoju technologii. Dlatego Polski Komitet Normalizacyjny powołał komitet KT329 ds. Konstrukcji i Materiałów z Kompozytów Polimerowych, który prowadzi prace nad odpowiednią normą. Oprócz TROKOTEX w te działania zaangażowanych jest jeszcze 13 podmiotów. – dodaje.

Brak specjalistów największym problemem gospodarczym 2024 roku?

Eksperci z rynku pracy obawiają się, że niedobór rąk do pracy na budowach może stanowić jedno z największych gospodarczych problemów 2024 roku. Zgodnie z danymi zawartymi w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego pt. „Koniunktura w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach 2000–2023”, wynika, że niedobór wykwalifikowanych pracowników dotyka ponad 30 procent przedsiębiorstw z sektora budowlanego. Z drugiej strony rozwój nowoczesnych technologii budowlanych nie zwalnia tempa. W okresie od 2018 do 2023 roku rynek mierzył się z wyzwaniami związanymi z dostępnością podstawowych materiałów budowlanych – w tym stali – oraz fluktuacją cen tych materiałów. To zjawisko sprawiło, że wielu inwestorów i projektantów zwróciło większą uwagę na materiały kompozytowe, co zaowocowało zwiększoną dynamiką rozwoju w sektorze prętów FRP.

Co zatem może zrobić branża budowlana, by sprostać wyzwaniom związanym z brakiem specjalistów? Z pewnością musi inwestować w szkolenia i rozwój zawodowy, wspierając jednocześnie przepływ wiedzy między doświadczonymi pracownikami a młodymi talentami. Branża jest także otwarta na ekspertów z zagranicy. Rąk do pracy z pewnością potrzeba, zwłaszcza, że uruchomiono pierwsze zaliczki z KPO o wartości 5 mld euro a kolejny wniosek, o wypłatę środków w ramach KPO o wartości 6,9 mld euro, już się proceduje.

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Sądy wciąż będą puchnąć od nowych spraw frankowiczów

adrian-goska
W 2024 roku nie będzie znaczących zmian w polityce wobec frankowiczów, w tym nowych przepisów. Widoczny powinien być natomiast wzrost liczby spraw w sądach. Może on wynieść nawet 30% rdr. Szacuje się, że dotychczas jedynie 10-15% wszystkich kredytobiorców frankowych podjęło się walki o swoje prawa. Jednak zeszłoroczne, przełomowe orzeczenia TSUE postawiły frankowiczów na uprzywilejowanej pozycji i zwiększyły ich gotowość do działań. To z kolei może wpłynąć na przyszłe orzecznictwo i postawę banków. Prawdopodobnie staną się one jeszcze bardziej skłonne do negocjacji. Będą też aktywniej dążyły do zawierania ugód i unikały składania apelacji w przegranych sprawach, by minimalizować swoje straty. Ten rok może także przynieść pewne stopniowe ulepszenia w obszarze rozpatrywania spraw, ale raczej nie należy spodziewać się przełomu w przyspieszeniu ich rozpoznawania.

Prounijna polityka nowego rządu

Rok 2023 był wyjątkowo pomyślny dla frankowiczów, szczególnie w kontekście orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE. Stanowiły one istotny przełom, stawiając kredytobiorców na uprzywilejowanej pozycji wobec banków. Najważniejsze było jasne stwierdzenie, że kredytodawcy nie mają prawa do pobierania dodatkowych opłat, co długo było sporną kwestią. To nie tylko umocniło pozycję frankowiczów, ale również zwiększyło ich morale i gotowość do walki o swoje prawa. Do tego w styczniu br. TSUE orzekł, że sąd nadzorujący postępowanie egzekucyjne może z urzędu badać potencjalnie nieuczciwy zapis w umowie. Dla konsumentów oznacza to uproszczenie i skrócenie postępowań sądowych.

Niestety, pojedyncze wyroki Sądu Najwyższego, które nie były zgodne z dominującą tendencją orzeczniczą, mogły wprowadzić pewien niepokój. Można jednak postrzegać je jako odstępstwa, niewpływające znacząco na ogólną sytuację. W tym roku należy oczekiwać kontynuacji trendu korzystnych wyroków dla frankowiczów, co będzie stanowiło zachętę do dalszego dochodzenia swoich praw.

W 2024 roku, z uwagi na prounijną postawę nowego rządu, nie powinno być znaczących zmian w polityce wobec frankowiczów, w tym nowych przepisów. Obecna władza mogłaby obawiać się potencjalnych sporów prawnych, wynikających z jednostronnych działań. Rząd prawdopodobnie będzie dążył do zachowania równowagi, unikając zarówno konfrontacji z instytucjami finansowymi, jak i nadmiernego obciążenia sektora bankowego. Jednocześnie może monitorować rozwój sytuacji, aby zapewnić zgodność z przepisami unijnymi i krajowymi.

Dalszy wzrost liczby pozwów

Frankowicze nadal będą zmuszeni polegać na indywidualnych działaniach prawnych w swojej walce z bankami. Należy jednak zauważyć, że ich sytuacja systematycznie się poprawia, a każdy kolejny rok przynosi nowe wygrane w sądach i lepsze perspektywy. Kredytobiorcy, którzy dotychczas wahali się z podjęciem działań prawnych, mogą w tym roku zdecydować się na złożenie pozwu przeciwko bankom. Widząc sukcesy innych, coraz więcej osób nabiera przekonania, że sądowa droga jest skuteczna.

Ci, którzy rozczarowali się niekorzystnymi propozycjami ugód lub w ogóle ich nie otrzymali, mogą teraz czuć się bardziej zmotywowani do zainicjowania procesu sądowego, co de facto już widać po nastawieniu frankowiczów przychodzących po pomoc do prawników. W obliczu rosnącej liczby wygranych spraw i wzrostu świadomości prawnej, kredytobiorcy mają coraz więcej narzędzi i wsparcia, aby efektywnie dochodzić sprawiedliwości. Dodatkowo wymiana informacji między frankowiczami sprzyja decyzjom o podjęciu starcia z bankiem w sądzie.

Nie przewiduje się wyhamowania tej tendencji, ponieważ frankowicze coraz bardziej uświadamiają sobie, że droga sądowa może być skuteczną formą dochodzenia swoich praw. Banki, utrzymując opór w kwestii ugód bez sądowej interwencji, dodatkowo motywują kredytobiorców do szukania sprawiedliwości w sądach. Dlatego rok 2024 prawdopodobnie przyniesie wzmożoną aktywność sądową w sprawach frankowych. To może wpłynąć na przyszłe orzecznictwo i postawę banków. Biorąc pod uwagę to, że do sądów trafiło dotąd jedynie 10-15% wszystkich frankowiczów, potencjał do wzrostu liczby spraw jest znaczny i może wynosić nawet 30% rdr.

Nagła zmiana strategii banków

Ze względu na rosnącą liczbę pozwów sądowych, w 2024 roku można oczekiwać zmiany strategii banków wobec frankowiczów. Będą coraz bardziej skłonne do rozpoczynania negocjacji już po złożeniu pozwu do sądu przez kredytobiorców. Ten krok będzie miał na celu ograniczenie liczby otwartych spraw w sądach, które mogą generować dodatkowe koszty i negatywnie wpływać na wizerunek banków.

Generalnie banki będą dążyć do minimalizowania swoich strat. Jednym ze sposobów na osiągnięcie tego celu może być unikanie składania apelacji w przegranych sprawach, ponieważ koszty sądowe tego typu działań dla banków są znaczące. Muszą one płacić 5% wartości przedmiotu sporu przy składaniu apelacji, podczas gdy frankowicz, jako konsument, ponosi jedynie koszt wpisu sądowego w wysokości 1000 zł.

Zmniejszenie liczby apelacji będzie również strategicznym ruchem ze strony banków, mającym na celu ograniczenie dalszych kosztów prawnych i operacyjnych. Kredytodawcy mogą uznać, że zawarcie ugód z frankowiczami, nawet jeśli wiąże się to z pewnymi ustępstwami, będzie korzystniejsze niż ryzyko ponoszenia wysokich kosztów sądowych i niepewności związanej z długotrwałymi procesami sądowymi.

Ulepszenie wymiaru sprawiedliwości

Pomimo rosnącej liczby kończących się spraw, raczej nie widać znaczącej poprawy w szybkości ich rozstrzygania. To wynika z nadal ograniczonej liczby specjalistów zajmujących się tą problematyką. Niemniej jednak wzmożona świadomość społeczna i medialna może przyczynić się do nacisku na system sądowy, aby poprawić sytuację. Możliwe, że zobaczymy niewielkie ulepszenia, takie jak poprawa zarządzania sprawami czy zwiększone wykorzystanie technologii.

Nadal istnieje jednak potrzeba długoterminowych rozwiązań przyspieszających rozstrzygnięcia, takich jak zwiększenie liczby orzeczników specjalizujących się w sprawach frankowych. To mogłoby znacząco poprawić wydolność systemu sądowego w tej dziedzinie. Oprócz tego inwestycje w szkolenia i rozwój kompetencji sędziów w obszarze zarządzania i organizacji pracy mogłyby przyczynić się do większej efektywności i skuteczności orzekania.

Podsumowując, rok 2024 może przynieść pewne stopniowe ulepszenia w obszarze rozpatrywania spraw frankowych. Jednak bez istotnych zmian strukturalnych i zwiększenia liczby specjalistów, wyzwania w szybkości rozpoznawania pozwów pozostaną. To będzie wymagać zarówno dalszych inwestycji, jak i zmian systemowych w polskim wymiarze sprawiedliwości, które muszą nastąpić, żeby dalej nie pogłębiać chaosu w tej materii.

Autorem komentarza jest Adrian Goska,
publicysta prawny i wieloletni ekspert ds. problemów frankowych
w sądownictwie, radca prawny w Kancelarii SubiGo.

GUS: Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w grudniu 2023 roku

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację o wskaźnikach cen produkcji budowlano-montażowej w grudniu 2023 roku.

Według wstępnych danych zgromadzonych przez GUS, w grudniu 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z  analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 7,5%. Natomiast w porównaniu z listopadem 2023 r. – o 0,3%.
W grudniu 2023 r. w stosunku do listopada 2023 r. zanotowano wzrost cen budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej o 0,4%, a robót budowlanych specjalistycznych i budowy budynków po 0,3%.
W porównaniu z grudniem 2022 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej (o 8,8%), robót budowlanych specjalistycznych (o 6,8%) oraz budowy budynków (o 6,4%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

GUS z informacją nt umów zlecenia i pokrewnych w Polsce

helloquence-61189-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację pt. „Wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce w marcu 2023 r.”

Jak czytamy w raporcie GUS, w ostatnim dniu marca 2023 r. pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych wykonywało w Polsce 2262,9 tys. osób. Spośród nich 967,9 tys. osób równolegle wykonywało pracę kwalifikującą je do pracujących w gospodarce narodowej.

Zaprezentowane w opracowaniu dane dotyczą osób wykonujących pracę na podstawie umów zlecenia oraz umów o pokrewnym charakterze, tj. umów agencyjnych, o świadczenie usług, umów uaktywniających, aktów powołania oraz umów z członkami rad nadzorczych. Przedstawione wyniki są częścią prac eksperymentalnych mających na celu określenie liczby osób wykonujących pracę na podstawie umów cywilnoprawnych. – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.

Obwieszczenie w sprawie wskaźnika zmian cen skupu podstawowych produktów rolnych wg GUS

okulary
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował obwieszczenie w sprawie wskaźnika zmian cen skupu podstawowych produktów rolnych w drugim półroczu 2023 r.

Jest to obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 18 stycznia 2024 r. w sprawie wskaźnika zmian cen skupu podstawowych produktów rolnych w II półroczu 2023 r.
Jak czytamy w informacji od GUS, na podstawie art. 39a ust. 7 ustawy z dnia 19 października 1991 r. o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa (Dz. U. z 2022 r. poz. 2329 oraz z 2023 r. poz. 967, 1463, 1688 i 1933), wskaźnik cen skupu podstawowych produktów rolnych w II półroczu 2023 r. w stosunku do I półrocza 2023 r. wyniósł 89,8 (spadek cen o 10,2%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie GUS.

Źródło: GUS.

Sklepy w grudniu wyhamowały podwyżki, ale przed Wielkanocą nie powtórzą tego scenariusza

fabian-blank-78637-unsplash
W grudniu ceny w sklepach poszły w górę średnio o 5,6% rok do roku. Jednak, według ekspertów, byłoby znacznie gorzej, gdyby sieci handlowe nie zdusiły podwyżek. Stało się to nawet pomimo dwucyfrowego ograniczenia akcji promocyjnych. Do tego znawcy rynku dodają, że gdyby nie działania retailerów, ceny w grudniu wzrosłyby nawet do poziomu 8-9% rdr. Jednym z powodów było to, że sklepy prawdopodobnie wystraszyły się niskich wskaźników odwiedzalności, bo Polacy nadal mocno trzymają się za kieszenie. Do tego eksperci rynkowi uważają, że taka sytuacja kolejny raz może się szybko nie powtórzyć, a już na pewno nie przed świętami, które w tym roku wypadają pod koniec marca.

Z najnowszej analizy pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, wynika, że w grudniu br. ceny w sklepach wzrosły średnio o 5,6% rdr. Dla porównania, w listopadzie poszły w górę rdr. o 6,7%, a w październiku – o 8,1%. Zatem wyraźnie widać wyhamowywanie tempa podwyżek cen. To powinno się utrzymać w kolejnych miesiącach, choć na spadki nie ma co liczyć.

– Dynamika maleje już od kilku miesięcy i ten trend będzie się utrzymywał w roku 2024, a przynajmniej w jego pierwszej połowie. Ceny wciąż będą rosły, ale wolniej, pozostając jednocześnie na bardzo wysokim poziomie – mówi dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito. – Spadku cen, przynajmniej w większości kategorii produktowych, nie sposób zakładać. Tym bardziej nie ma mowy o powrocie do poziomu sprzed wybuchu inflacji – dodaje ekspert.

Ekonomiści podkreślają, że ceny są wciąż jednak zbyt wysokie w stosunku do dochodów i stanowią poważny problem dla budżetów wielu rodzin. Siła nabywcza gospodarstw domowych maleje, co pociąga za sobą spadek ogólnego poziomu dobrobytu. Choć wskaźniki optymizmu konsumenckiego w ostatnim czasie poprawiają się, to nadal pozostają na tak niskim poziomie, że trudno mówić o końcu dekoniunktury w handlu. Dlatego podwyżki są ogromnym problemem, ale nie da się ich uniknąć.

– Wyraźnie mniejsze w większości przypadków ceny surowców, w tym m.in. zboża, mleka, mięsa drobiowego czy oleju rzepakowego, przekładają się na niższe koszty produkcji, szczególnie wyrobów podstawowych – mówi Paweł Wyrzykowski, starszy analityk sektora Food & Agri w Banku BNP Paribas. – W konsekwencji sprzyja to osłabianiu dynamiki wzrostu cen żywności w skali roku i zapewne podobną tendencję będziemy mogli obserwować w pierwszym kwartale 2024 roku – zaznacza ekspert.

Zmiany cen nie są zaskoczeniem dla ekonomistów, a dynamika ich wzrostu w sklepach kolejny miesiąc wyhamowuje, co jest zgodne z ogólnym trendem inflacyjnym. – Na statystyczne wyhamowanie wzrostu cen w relacji rok do roku cały czas wpływa efekt wysokiej bazy z końcówki roku 2022 – mówi dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito.

W grudniu najmocniej drożały dodatki spożywcze, bo o 15,3%. Z kolei o 14,1% poszły w górę ceny chemii gospodarczej. Natomiast za produkty dla dzieci trzeba było zapłacić średnio o 12,7% więcej niż przed rokiem. Zestawienie TOP5 najbardziej drożejących kategorii zamykają słodycze i desery ze średnim wzrostem na poziomie 11,8% rdr.

– Wpadamy w pułapkę porównań obecnych cen z ich poziomem sprzed roku. Ta różnica jest wciąż duża, ale szybko spada, bo w ujęciu krótkoterminowym, np. w porównaniu do listopada, ceny już tak prędko nie rosną. Sądzę zatem, że roczna dynamika będzie dalej szybko spadała w kolejnych miesiącach – mówi Marcin Luziński, analityk z Santander Bank Polska. – Wiele produktów bardzo mocno drożało w 2022 roku ze względu na wzrost cen surowców, np. pomidorów potrzebnych do produkcji ketchupu czy gorczycy używanej do wyrobu musztardy. Jednocześnie, dodatki są dość trwałymi produktami, więc w razie spadku popytu producenci mogą je dłużej składować, wcale nie musząc obniżać cen – wyjaśnia analityk.

Chemia gospodarcza to kolejny przykład produktu, którego ceny zostały mocno wywindowane na przełomie 2022 i 2023 roku w związku z drogimi surowcami i kosztami produkcji, np. energii, a mają długi czas przydatności do użycia. – Roczna dynamika cen produktów w tej kategorii będzie się obniżała w najbliższych miesiącach, ale nie spodziewałbym się dynamicznych przecen – mówi Marcin Luziński.

Sytuacja w sklepach byłaby znacznie gorsza bez działań sieci handlowych i to pomimo ograniczenia przez nie akcji promocyjnych w grudniu. Według szacunków UCE RESEARCH i Hiper-Com Poland, od 1 do 24 grudnia było ich rdr. mniej o ok. 19% (w grudniu 2022 roku – rdr. było 16% na plusie). W efekcie, zdaniem ekonomistów, gdyby nie te działania sieci handlowych, średni wzrost cen w sklepach w grudniu byłby na poziomie 8-9% rdr.

Eksperci zauważają również, że spadek liczby promocji to efekt rosnących kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, które ograniczają sprzedawcom przestrzeń do stosowania nawet czasowych obniżek cen. Konsumenci mają również inne oczekiwania, ale swoje zrobiła też unijna Dyrektywa Omnibus, nakazująca uwidacznianie najniższej ceny z 30 dni przed obniżką obok informacji o promocji ceny towaru lub usługi. A to sprawia, że wielu sprzedawców świadomie rezygnuje z akcji, ponieważ nie miałyby one wówczas sensu i nie przekładałyby się na większą sprzedaż.

– Zmniejszenie liczby promocji nie zmieniło jednak faktu, iż w okresie przedświątecznym, czyli w czasie zwiększonych obrotów, sprzedawcy intensywnie konkurowali cenami. To powstrzymywało ich wzrosty i jest widoczne w ogólnym wyhamowaniu cen w sklepach detalicznych w grudniu 2023 roku – mówi dr Tomasz Kopyściański.

Z kolei dr Krzysztof Łuczak z Grupy BLIX zauważa, że w ubiegłym roku sieci handlowe wyjątkowo zwlekały z prezentowaniem nowych akcji rabatowych. Było to widać po gazetkach z promocjami, co również miało wpływ na liczbę promocji. – Przed samymi świętami sklepy mocno wyhamowały z podwyżkami cen, w zawiązku z obawą przed reakcjami klientów. To w konsekwencji doprowadziło do wyniku 5,6% – mówi dr Łuczak. – Gdyby retailerzy tak się nie zachowali, wówczas wzrost cen na pewno byłby wyższy – przekonuje ekspert.

Trudno przesądzać, jak wypadną wyniki w I kwartale i na jaki ruch zdecydują się retailerzy. Koniec marca to początek Wielkanocy i ponowne „szaleństwo zakupowe” w sklepach. Jak twierdzi dr Łuczak z Grupy BLIX, sieci handlowe oraz producenci intensywnie obserwują sytuację na rynku i na bieżąco reagują bądź będą to robić w niedalekiej przyszłości. Jednak eksperci z UCE RESEARCH twierdzą, że sklepy raczej nie powtórzą grudniowego scenariusza przed Wielkanocą. Oznacza to, że nie będą próbować sztucznie hamować cen, bo prawdopodobnie w II i III kwartale br. czeka je mocniejsza rewizja strategii cenowych i wówczas musiałyby wprowadzać duże podwyżki, a to już by źle wyglądało w oczach konsumentów.

– Kontynuacja spadku dynamiki wzrostu cen była zgodna z oczekiwaniami. W I kw. 2024 roku może się jeszcze obniżyć do 3%. Natomiast ruch w górę pojawi się, gdy stawki VAT na żywność wrócą do swojego zwykłego poziomu, czyli na razie można się tego spodziewać w kwietniu. Pewnemu przyśpieszeniu wzrostu cen sprzyjać może też odbicie konsumpcji prywatnej – podsumowuje Marcin Luziński.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Obroty towarowe handlu zagranicznego ogółem wg GUS

okulary
Główny urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Obroty towarowe handlu zagranicznego ogółem i według krajów w okresie styczeń-listopad 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, obroty towarowe handlu zagranicznego[1] w styczniu – listopadzie 2023 roku wyniosły w cenach bieżących 1 488,6 mld PLN w eksporcie oraz 1 438,0 mld PLN w imporcie. Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 50,6 mld PLN, podczas gdy w analogicznym okresie 2022 roku wyniosło minus 79,6 mld PLN. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku eksport spadł o 0,1%, a import o 8,4%.
Eksport wyrażony w dolarach USA wyniósł 351,0 mld USD, a import 339,1 mld USD (wzrósł odpowiednio w eksporcie o 4,0%, a w imporcie spadł o 4,7%). Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 11,9 mld USD, w analogicznym okresie 2022 r. wyniosło minus 18,2 mld USD.
Eksport wyrażony w euro wyniósł 324,7 mld EUR, a import 313,7 mld EUR (wzrósł odpowiednio w eksporcie o 1,8%, a w imporcie spadł o 6,6%). Dodatnie saldo wyniosło 11,0 mld EUR, podczas gdy w styczniu – listopadzie 2022 r. wyniosło minus 17,1 mld EUR.

Główny Urząd Statystyczny informuje, że względu na zaokrąglenia danych, w niektórych przypadkach sumy składników mogą się nieznacznie różnić od podanych wielkości „ogółem”.

[1] Zbiór danych o obrotach handlu zagranicznego ma charakter otwarty. Dane publikowane wcześniej są korygowane w miarę napływu zgłoszeń celnych oraz INTRASTAT. Dane za okres styczeń – listopad 2023 r. zostały uzupełnione o niezarejestrowane zgłoszenia celne za miesiące wcześniejsze br.

Źródło: GUS.

Pierwszy kwartał 2024 r. w sklepach będzie w miarę stabilny. Ceny rok do roku średnio pójdą w górę o 6-8 proc.

analiza
Pierwszy kwartał 2024 r. w sklepach będzie w miarę stabilny. Ceny rok do roku średnio pójdą w górę o 6-8 proc.

W I kwartale br. ceny w sklepach nadal będą rosły, tylko wolniej niż rok temu. Natomiast Polacy wciąż będą odczuwać drożyznę. Jej poziom w dużej mierze będzie zależał od działań rządu i reakcji producentów na bieżącą sytuację, w tym wzrost płacy minimalnej. Istotne będą też podwyżki cen surowców, energii, ropy i gazu. Żywność i napoje rdr. mogą w tym czasie zdrożeć średnio o 6-8%, o ile inflacja nadal będzie spadać i żadne nowe czynniki nie zachwieją rynkiem. Drożyzna najbardziej będzie odczuwalna w takich kategoriach, jak dodatki spożywcze, pieczywo, mięso czy nabiał. Z kolei większy skok cen może nastąpić w kolejnych kwartałach, na przykład po wycofaniu zerowego VAT-u. I ten proces może się rozpocząć już z końcem marca. Do tego przed Wielkanocą, jak co roku, wzrosną ceny typowo świątecznych produktów.

Od stycznia do marca tego roku ceny w sklepach w dużej mierze mogą zależeć od zachowań producentów i działań nowego rządu. – Jeżeli takie czynniki, jak np. wzrost płacy minimalnej lub ceny surowców, nie wpłyną negatywnie na sytuację producentów i sprzedawców, to wówczas ten okres będzie w miarę stabilny. Ceny oczywiście dalej będą rosły, ale z pewnością wolniej niż rok temu – mówi Robert Biegaj z Grupy Offerista.

Ekspert rynku retailowego uważa też, że producenci będą mocno obserwować swoją sytuację i analizować ją długoterminowo, a decyzje o ewentualnych podwyżkach będą podejmować raczej z końcem bieżącego kwartału. – Producenci w zeszłym roku już podnosili swoje ceny i jeśli nie będą musieli, to na pewno tego nie zrobią, żeby jeszcze bardziej nie rozdrażnić konsumentów zmęczonych drożyzną. Choć sama inflacja będzie w trendzie spadkowym, to nie bardzo będzie się to przekładać na ceny w sklepach – przewiduje Biegaj.

Znawca rynku retailowego dodaje, że konsumenci nie mają podstaw, by oczekiwać spadku cen w sklepach. Po stronie producentów i samego handlu nie wystąpiły żadne czynniki, które mogłyby obniżyć ich bieżące koszty operacyjne. I póki co nie zapowiada się, że taki scenariusz będzie w ogóle możliwy w tym roku. Stan zerowego VAT-u został utrzymany do końca pierwszego kwartału br. na niektóre produkty żywnościowe.

– Gdy już przestanie obowiązywać zerowy VAT, ceny będą musiały pójść w górę co najmniej o wartość wynikającą z tego podatku. Handel wszelkie dodatkowe koszty i obciążenia przeniesie na konsumentów, bo nie ma innego wyjścia. Stąd o spadkach cen w sklepach nie ma mowy. Trzeba też pamiętać o tym, że producenci są narażeni na anomalia pogodowe, które również przekładają się na późniejsze ceny – przekonuje ekspert z Grupy Offerista.

Czynników rosnących kosztów zakupów w sklepach może być oczywiście zdecydowanie więcej. Wśród nich należy wymienić podwyżki cen surowców stricte przeznaczonych do produkcji, w tym komponentów i półproduktów, a także energii, ropy i gazu. Należy też wspomnieć o umocnieniu złotego, a także o wzrostach płacy minimalnej – pierwszym w styczniu br. i kolejnym, zaplanowanym na drugą połowę roku, do którego przedsiębiorcy już teraz muszą się przygotować.

– Jak bardzo wzrosną ceny, to również zależy od wielu czynników, ale w dużym skrócie można powiedzieć, że żywność i napoje średnio mogą w I kw. br. zdrożeć o 6-8% rdr. To oczywiście optymistyczny scenariusz zakładający, że inflacja nadal będzie spadać i nie wystąpią inne negatywne czynniki, które w krótkim okresie zachwieją rynkiem – podkreśla ekspert.

Wśród kategorii towarów, które najbardziej mogą pójść w górę w ww. okresie w relacji rocznej, mogą być przede wszystkim dodatki spożywcze (m.in. majonezy, ketchupy, musztardy). Do tego można wymienić pieczywo, mięso i nabiał. Podobnie może to wyglądać w przypadku chemii gospodarczej oraz warzyw i tłuszczy zwierzęcych. Warto przypomnieć, że w ostatnich okresach ub.r. dodatki spożywcze, chemia gospodarcza i pieczywo to były kategorie znajdujące w TOP5 najbardziej drożejących, według raportu „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Uczelni WSB Merito.

– Podwyżki cen we wszystkich ww. kategoriach, zwłaszcza pod koniec marca, nie będą przypadkowe. Na przełomie tego miesiąca i kwietnia wypada bowiem Wielkanoc, która co roku podbija ceny żywności. Natomiast prognozuję, że od stycznia do marca na minusie nadal będą produkty tłuszczowe, chociaż już pewnie na sporo mniejszym niż w ub.r. Wśród nich mamy przecież margarynę czy masło, a to są niezbędne produkty do przygotowania świątecznych specjałów – podsumowuje ekspert z Grupy Offerista.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Czy sztuczna inteligencja wyprze pracowników z sektora finansowego?

Magdalena Miąsek - Zastępca Dyrektora Departamentu Zarządzania Zasobami Ludzkimi w Banku Pocztowym
Sektor finansowy, z uwagi m.in. na wysoki poziom informatyzacji oraz otwartość na nowe technologie i rozwiązania, od dawna korzysta z dobrodziejstw jakie daje sztuczna inteligencja. Wykorzystanie AI usprawnia procesy, równocześnie generując potrzebę nowych kompetencji niezbędnych do efektywnego tworzenia, używania i utrzymywania sztucznej inteligencji. W bankach możliwości wykorzystania nowej technologii jest wiele – poczynając od obsługi klientów, gdzie chatboty już wspierają proces udzielania odpowiedzi, przez marketing i wsparcie w tworzeniu kampanii, po IT umożliwiając usprawnienie m.in. testowania oprogramowania. Sztuczna inteligencja znalazła szerokie zastosowanie w sektorze finansowym, przynosząc liczne korzyści w zakresie efektywności operacyjnej, analizy danych, obsługi klienta i zarządzania ryzykiem. Czy dalszy dynamiczny rozwój AI może ograniczyć zatrudnienie w sektorze bankowym – komentuje Magdalena Miąsek – Zastępca Dyrektora Departamentu Zarządzania Zasobami Ludzkimi w Banku Pocztowym.

W ostatnich latach sektor finansowy, w tym banki, znacząco zintensyfikował swoje wysiłki w zakresie implementacji sztucznej inteligencji w codziennej pracy. To zaawansowane narzędzie przynosi liczne korzyści, poprawiając efektywność, precyzję i innowacyjność w obszarach kluczowych dla instytucji finansowych. Zakres stosowania sztucznej inteligencji niewątpliwie będzie rósł, co nie zmienia faktu, że zadania realizowane ze wsparciem nowej technologii nadal będą wymagały ludzkiej kreatywności, innowacyjności, nadzoru czy podejmowania decyzji.

Wykorzystanie sztucznej inteligencji przez pracowników zwiększa efektywność ich działania i satysfakcję z realizowanych zadań. Żeby jednak zaistniała synergia kompetencji człowieka i potencjału narzędzi AI, niezbędne jest wsparcie pracowników przez działy HR i menadżerów, zarówno w nabywaniu nowych umiejętności, jak i sprawnym przejściu przez zmianę. Czy AI ograniczy miejsca pracy? Sztuczna inteligencja wygeneruje potrzebę pozyskania nowych kompetencji dla organizacji, natomiast konkretne działania podjęte przez instytucje finansowe, regulacje, a także adaptacyjność pracowników, będą miał odzwierciedlenie w zatrudnieniu. Potrzeba nabywania innowacyjnych kompetencji, szczególnie w zakresie etycznego, bezpiecznego i odpowiedzialnego korzystania z narzędzi AI, a także kompetencji twórczych i umożliwiających realizację zadań trudnych do zautomatyzowania, przesuwa perspektywę „utrzymania” stanowiska pracy w kierunku „nabywania nowych kwalifikacji” do odnalezienia, zarówno pracownika jak i całej organizacji, się w rzeczywistości z AI.

Sztuczna inteligencja, usprawniając i automatyzując procesy, uwalnia czas na kreatywne i strategiczne działania, kreując jednocześnie kompetencje, których obecnie nie ma na rynku lub stanowią ograniczony zasób. Sektor finansowy wielokrotnie udowodnił, że potrafi właściwie przeprowadzić proces zmian i nieustająco rozwija pracowników. Branża ma możliwość nabywania nowych kompetencji rozwijając pracowników, pozyskując te kompetencje z rynku, a także – w celu ich wykształcenia – współpracując z uczelniami. Synergia zastosowania wszystkich rozwiązań pozwoli z jednej strony wykorzystać potencjał pracowników, ich kwalifikacji, doświadczenia i znajomości firmy, z drugiej pozyskać szybko umiejętności, których w organizacji brakuje. W dłuższym horyzoncie czasowym pozwoli przygotować młode pokolenie do efektywnego wykorzystywania nowych narzędzi. Decyzja co do wyboru sposobu pozyskania nowych kompetencji będzie zależała od potrzeb i celów konkretnej organizacji.

Wpływ sztucznej inteligencji na branżę finansową będzie ewoluował w miarę rozwoju technologii, co moim zdaniem oznacza, że największe korzyści niesie synergia wynikająca z połączenia potencjału człowieka i etycznego wykorzystywanych narzędzi AI. Jednocześnie mając w pamięci liczbę wyjątkowych zmian, które zaadaptowaliśmy na przestrzeni jedynie ostatnich miesięcy – poczynając od transformacji wywołanej pandemią, aż po tą związaną z sytuacją makroekonomiczną – niewątpliwie także zmianę kreowaną przez sztuczną inteligencję wcielimy w życie z powodzeniem. Osoby otwarte na wyjątkowe możliwości, chcące odnaleźć się w nowej rzeczywistości, osiągną rynkową przewagę konkurencyjną zabezpieczając swoją przyszłość.

Autorka: Magdalena Miąsek – Zastępca Dyrektora Departamentu Zarządzania Zasobami Ludzkimi w Banku Pocztowym S.A. Posiada wieloletnie doświadczenie zawodowe na stanowiskach menedżerskich w obszarze zasobów ludzkich w instytucjach finansowych, w szczególności w bankowości. Specjalizuje się w kształtowaniu polityki personalnej oraz świadczeniach płacowych i pozapłacowych, kontrolingu HR oraz zarządzaniu projektami HR wspierającymi biznes.

Źródło: Bank Pocztowy S.A.

Początek roku w sklepach zapowiada się stabilnie

adeolu-eletu-38649-unsplash
Zdaniem ekspertów, ceny w sklepach w I kwartale br. nadal będą rosły, choć prawdopodobnie wolniej w ujęciu rocznym i raczej jednocyfrowo. W tym czasie w górę najbardziej mogą pójść ceny dodatków spożywczych, pieczywa, mięsa, nabiału oraz chemii gospodarczej. Z kolei potanieć mogą art. tłuszczowe. Według części ekonomistów, w kolejnych kwartałach wzrost cen w sklepach znowu przyspieszy. Taki scenariusz może zacząć się realizować już w marcu, tuż przed Wielkanocą. Obecnie retailerom doskwiera wzrost płacy minimalnej i coraz mocniej odczuwają wysokie ceny surowców oraz nośników energii. A te obciążenia najprawdopodobniej przerzucą na konsumentów.

Choć drożyzna powinna stopniowo konsumentom odpuszczać, to przynamniej na razie nie ma co liczyć na spadki cen w sklepach. Możliwe jest to jedynie w przypadku niektórych kategorii produktów, jak choćby olei, które wcześniej drożały w rekordowym tempie. Ogółem ceny będą nadal rosły, chociaż raczej jednocyfrowo.

– Na poziom cen przede wszystkim będzie miał wpływ wzrost płacy minimalnej. Kolejnym czynnikiem będą znaczące podwyżki cen energii, które cały czas mają wpływ na strukturę kosztów przedsiębiorstw – mówi dr Anna Semmerling z WSB Merito. – Z kolei do czynników zewnętrznych należy zaliczyć chociażby zmienną pogodową, która – jak pokazał poprzedni rok – może mocno wpływać na ceny warzyw czy owoców, ale nie tylko. Nie należy również zapomnieć o wzroście stawki podatku akcyzowego, co będzie miało bezpośredni wpływ na wzrost ceny papierosów, tytoniu oraz alkoholu – dodaje ekspertka.

Mimo wszystko znawcy tematu podkreślają, że w pierwszym kwartale 2024 roku ceny w sieciach handlowych nie powinny znacząco rosnąć. Wiele sklepów kontynuuje również strategię ukierunkowaną na promocje cenowe najbardziej wrażliwych produktów, jak olej czy masło. Prognozowany poziom inflacji na rok 2024 waha się w granicach od 5 do 6,5%, co pokazuje, że wzrost cen nadal będzie zauważalny, choć zdecydowanie już nie w takim stopniu, jak w poprzednich dwóch latach.

– Dzięki temu Polacy mają możliwość dokonania zakupów wybranych produktów w cenach nawet sprzed okresu inflacji – mówi dr Semmerling. – Nie oznacza to jednak, że ceny w sklepach będą stabilne. Zgodnie z prognozami, nadal będzie drożeć pieczywo, mięso oraz nabiał, a sezonowo również wzrosną ceny warzyw i owoców. Co istotne, w 2024 roku ceny nie będą już tak drastycznie zaskakiwać Polaków, będziemy raczej powoli dążyć w kierunku stabilności – dodaje ekspertka z WSB Merito.

Z kolei inni eksperci podkreślają, że przewidywane są również istotne wzrosty cen cukru, a tym samym słodyczy i wszystkich artykułów, do produkcji których jest on wykorzystywany. – Ogólnie rzecz biorąc, zakładać należy wyższy wzrost cen również w kategoriach, w których produkcja mocno uzależniona jest od cen energii i paliw – mówi dr Robert Orpych z WSB Merito. – Poziom cen w roku 2024 zależeć będzie w znacznym stopniu od dalszych decyzji co do zerowej stawki podatku VAT na podstawowe produkty żywnościowe. Znaczenie będą mieć też programy osłonowe chroniące przed wzrostem cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i ciepła – dodaje dr Orpych.

Do tego jak wyjaśnia dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito, w pierwszym kwartale 2024 roku powinniśmy odnotować stabilizację poziomu cen w sklepach detalicznych, rozumianą jako umiarkowany, kilkuprocentowy wzrost w porównaniu do poprzedniego roku. Będzie to dla konsumentów miła odmiana po zeszłorocznych, dwucyfrowych skokach cenowych w wielu kategoriach produktów.

– Istnieje ryzyko wzrostu cen o kilka procent w kategoriach artykułów, przy produkcji których zużywane są duże ilości energii elektrycznej, np. pieczywo czy wędliny – dodaje dr Kopyściański. I podkreśla, że są też pozytywne informacje. Rzepak, główny surowiec potrzebny do produkcji oleju, wykazuje tendencję spadkową, która może w kolejnych miesiącach się utrzymać.

Jednak to tylko część obrazu sytuacji. Według ekonomisty Piotra Kuczyńskiego, analityka z DI Xelion, na przełomie drugiego i trzeciego kwartału wzrost cen może bowiem znowu przyspieszyć. Główne czynniki, jakie mogą mieć wpływ na spodziewane wówczas podwyżki, to malejąca baza z roku poprzedniego (inflacja wtedy szybko malała) oraz rosnące ceny ropy (ożywienie w Chinach) i kurs złotego. – Na razie zapowiada się, że raczej powinien być silny, ale to się może zmienić, jeżeli dolar będzie zyskiwał na wartości – wyjaśnia ekspert.

Dodatkowo dochodzi efekt świąt wielkanocnych, wypadających na przełomie marca i kwietnia, które jak co roku podbijają ceny w kilku kategoriach, na co zwraca uwagę Robert Biegaj, ekspert rynku retailowego z Grupy Offerista. W efekcie wówczas obraz sytuacji na rynku może się zmienić, co może zwiastować zmianę kształtowania się wzrostów cen.

– W mojej ocenie, w I kwartale br. najbardziej pójdą w górę przede wszystkim dodatki spożywcze, czyli majonezy, ketchupy i musztardy. Przewiduję, że będzie to też dotyczyło pieczywa, mięsa, nabiału. Podobnie może to wyglądać w przypadku chemii gospodarczej oraz warzyw i tłuszczów zwierzęcych – twierdzi Robert Biegaj.

Część ekspertów podkreśla, że na ceny wpłynie prawdopodobnie przynajmniej częściowe odmrożenie cen energii w drugiej połowie roku 2024. Wskazywane są też trudne do przewidzenia na ten moment poziomy tegorocznych zbiorów zbóż, owoców i warzyw.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

W 2024 co dziesiąty Polak jest zainteresowany zamianą pracy?

rawpixel-670711-unsplash
Jak wynika z najnowszych badań – co dziesiąty Polak jest zainteresowany zamianą pracy w Nowym Roku. Dla 33 proc. pracowników ważne jest dobre samopoczucie i zdrowie psychiczne, a dla 26 proc. wyższe zarobki na tym samym stanowisku1. Co więcej – aż 14 proc. osób twierdzi, że szukanie pracy jest łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Mając na uwadze plany Polaków to dobry moment, by zainwestować w działania, które pomogą znaleźć nowych pracowników do firmy.

Bezrobocie w Polsce wynosi obecnie 5 proc. – według danych Głównego Urzędu Statystycznego. W wybranych sektorach takich jak: produkcja, roboty budowlane czy handel brakuje kandydatów. I to właśnie pracodawcy z tych branży szukają sposobu na zrekrutowanie pracowników. Szukanie pracowników to jedno z wyzwań, innym jest chęć zmieniania pracy przez zatrudnionych. Taką tendencje możemy zauważyć w przypadku młodego pokolenia.

Badania pokazują, że Polacy są coraz odważniejsi w swoich decyzjach. Chętniej zmieniają pracę i nie boją się negocjować swoich pensji z pracodawcami. Zdecydowanie częściej decyzję o zmianie pracy podejmują osoby z Pokolenia Z. Badanie Pracuj.pl wskazuje, że 62 proc. młodych respondentów podjęło taki krok w ciągu roku, a 27 proc. w ciągu ostatnich 3 miesięcy. A dlaczego ta grupa zmienia pracę? Połowa wskazała, że chce zarabiać więcej pieniędzy, co piąty badany jest zdania, że nie ma możliwości rozwoju, w miejscu gdzie obecnie pracuje, a 17 proc. zdecydowało się na pracę w zupełnie innej branży niż dotychczas. W jaki sposób wykorzystać te dane do znalezienia pracownika, który nie jest zadowolony z dotychczasowego zatrudnienia?

Pracodawcy powinni budować swój wizerunek

Zdaniem ekspertów istotne jest budowanie wizerunku firmy. W jaki sposób? Pomocne są klasyczne działania promocyjne takie, jak reklama radiowa, prasowa czy w Internecie. Coraz częściej firmy korzystają z możliwości jakie daje im OOH.

– Dzięki OOH, firmy mają szansę wyróżnić się i dotrzeć do potencjalnych kandydatów do pracy w różnych miejscach publicznych, takich jak przystanki autobusowe, kioski czy miejsca o dużym natężeniu ruchu pieszych. Kreatywne i atrakcyjne kampanie OOH mogą efektywnie zwrócić uwagę odbiorców, budując jednocześnie rozpoznawalność marki i przyciągając nowych klientów, a także pracowników. W dobie dynamicznego rozwoju mediów, strategie reklamowe oparte na OOH stają się ważnym narzędziem w budowaniu skutecznej kampanii marketingowej – wyjaśnia Robert Dąbrowski, CEO Recevent.

Na jakie kampanie w outdoorze najczęściej stawiają pracodawcy? W mijającym już roku najpopularniejsze były m.in. billboardy. Dlaczego?

  • Niższe koszty w porównaniu z kampaniami w radiu i telewizji. W porównaniu z kosztami reklamy w mediach tradycyjnych, takich jak telewizja czy radio, kampanie billboardowe są relatywnie bardziej ekonomiczne. Pracodawcy szukają efektywnych rozwiązań, które jednocześnie są dostępne w różnych budżetach.

  • Duża widoczność i zasięgi. Billboardy, ze względu na swoją dużą powierzchnię i umiejscowienie w strategicznych lokalizacjach, zapewniają doskonałą widoczność i zasięg reklamy. Są widoczne dla wielu osób, zarówno kierowców, pieszych, jak i pasażerów komunikacji publicznej, co sprawia, że docierają do szerokiego audytorium.

  • Stała ekspozycja. Billboardy są stale wystawione na działanie warunków atmosferycznych i światła, co oznacza, że potencjalny odbiorca ma możliwość dostrzeżenia reklamy w różnych warunkach pogodowych i o różnych porach dnia.

Do zalet billboardów należy również ich kreatywność – firmy wymyślają coraz to nowe projekty, by przyciągnąć wzrok odbiorców.

Nie tylko billboardy

W jaki sposób jeszcze szukać pracownika? Pomocne są reklamy umieszczane na drzwiach supermarketów, czyli DOOH. Coraz więcej firm wybiera tablice reklamowe umieszczane w przejściach podziemnych, w metrze, czy na przystankach autobusowych. Outdoor daje wiele możliwości i jest doskonałą formą reklamy dla pracodawców.

Pomocne są także social media, w tym LinkedIn, czyli portal biznesowy nastawiony na networking. Wiele jednak zależy od tego, w jakiej branży szukamy pracowników. Wspomniane wcześniej reklamy zewnętrzne są doskonałym rozwiązaniem dla pracodawców praktycznie każdej branży. Bowiem wiele osób na co dzień porusza się po mieście, korzysta z komunikacji, spaceruje i ma styczność z reklamą.

1 https://interviewme.pl/blog/trendy-na-rynku-pracy-2024-badanie

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Informacja GUS o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON

notes
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON.

GUS informuje, że według stanu na koniec grudnia 2023 roku do rejestru REGON wpisanych było 5 150,0 tys. podmiotów gospodarki narodowej. W grudniu zarejestrowano 26,6 tys. nowych podmiotów tj. o 10,5% mniej niż miesiąc wcześniej.
W porównaniu do poprzedniego miesiąca odnotowano spadek (o 12,8%) liczby nowo zarejestrowanych osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Liczba nowo zarejestrowanych spółek cywilnych zmniejszyła się o 1,5%. Odnotowano niewielki wzrost w stosunku do poprzedniego miesiąca liczby nowo zarejestrowanych spółek handlowych (o 0,3%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Najnowsze trendy w sektorze consumer finance wg AIQLABS

M. Fila_Mat. prasowy (1)
Zrównoważony rozwój i konkurencyjność krajowego rynku consumer finance będą w najbliższych latach mocno uwarunkowane przez czynniki regulacyjne. Sektor musi uwzględnić efekty wdrożenia wymogów unijnej dyrektywy CCD2 obok wprowadzonej już „ustawy antylichwiarskiej” oraz projektowanej ustawy o konsumenckiej pożyczce lombardowej. Pozostałe trendy, które już kształtują dynamikę w sektorze, to wyzwania technologiczne, jak sztuczna inteligencja czy personalizacja usług między innymi w obszarze bezpieczeństwa, a także intensywny rozwój nowych narzędzi produktowych, jak na przykład odroczone płatności.

Jak wynika z badania „Mapa szans i zagrożeń dla rynku consumer finance do 2026” zrealizowanego przez EKF Research wraz z Deloitte, rynek upatruje największą szansę rozwojową z 70% prawdopodobieństwem w rozwoju odroczonych płatności, które wiodą prym w strukturach płatności w sektorze e-commerce. Ponadto, badania rynkowe wskazują, że duża grupa konsumentów robiących zakupy online rezygnuje z dostawców, którzy nie oferują usług BNPL, czyli kup teraz, zapłać później.

Ważną szansą rozwojową dla rynku consumer finance będzie także wzrost wykorzystania sztucznej inteligencji i machine learning – średnie prawdopodobieństwo na poziomie 67%. Potencjał rozwoju powiązany z inwestycjami technologicznymi postrzegany jest przez ekspertów również przez pryzmat potencjalnych zmian w modelach biznesowych – średnie prawdopodobieństwo na poziomie 59%, a wręcz ich ewolucji w kierunku nowego typu organizacji, w której dzięki zastosowaniu skutecznych rozwiązań technologicznych, można generować niższe koszty jednostkowe, a digitalowa oferta umożliwia dostęp do szerokiej grupy odbiorców – średnie prawdopodobieństwo na poziomie 57%.

Nastroje konsumentów na rynku consumer finance plasują się obecnie w trendzie wzrostowym, jednak utrzymanie takich tendencji nie jest przesądzone. Według wszelkich oczekiwań podwyższona inflacja utrzyma się na dłużej. Obecnie może zauważyć jej spadki, ale ten proces w tym roku najpewniej ulegnie zatrzymaniu. Kluczowe wydaje się zatem pytanie, jak na taką sytuację zareagują gospodarstwa domowe i jak będą kształtować się nastroje konsumenckie. Koniunktura jest obecnie wyraźnie lepsza niż w poprzednich dwóch latach. Główne wyzwania dla naszej branży są natomiast w głównej mierze związane z wysoką inflacją i stopami procentowymi, niepewnością geopolityczną czy koniecznością spełniania nowych wymogów regulacyjnych – mówi Marta Fila, członek zarządu AIQLabs, właściciela marek SuperGrosz i „Kupuj Teraz – zapłać później”.

W szerszym ujęciu, odpowiedni dobór inwestycji technologicznych pozwala z jednej strony na zwiększenie dostępności i szybkości obsługi, a z drugiej umożliwia redukcję kosztów jednostkowych, co w warunkach ograniczonej przez ustawowe limity rentowności, może decydować o zdobyciu przewagi konkurencyjnej.

Rynek consumer finance niezwykle dynamicznie się rozwija i jest interesujący z poznawczego i praktycznego punktu widzenia. Wnosi on nowe wartości zarówno do krajowego sektora bankowości, jak i do całej gospodarki. Jego zakres oraz rozwój są uzależnione od wielu czynników, a do najważniejszych z nich zaliczyć należy otoczenie makroekonomiczne, uwarunkowania prawne, innowacje produktowe i usługowe, rozwiązania stosowane przez kraje wysoko rozwinięte.

Źródło: AIQLABS Sp. z o.o.

E. Flor: Korzystając z ulgi badawczo-rozwojowej, firma wcale nie naraża się na dodatkową kontrolę fiskusa

Fotografia Biznesowa Kraków
Odliczenia związane z prowadzeniem działalności badawczo-rozwojowej są dobrym sposobem na poprawę sytuacji ekonomicznej. Jednak część podatników nie wie o możliwości skorzystania z atrakcyjnych dla nich rozwiązań. Z kolei inni zupełnie niepotrzebnie obawiają się dodatkowych kontroli fiskusa. A zaznaczyć trzeba, że jeżeli już, to zazwyczaj są to jedynie drobne działania sprawdzające. Dzięki należycie przygotowanemu rozliczeniu, można sporo zyskać i spokojnie czekać na zwrot.

Państwo sprzyja bowiem podejmowaniu innowacyjnych działań. Świadczą o tym wprowadzane preferencje – ulga B+R, na prototyp, na ekspansję czy ulga na robotyzację. Wkrótce też przekonamy się, jak nowy rząd będzie wspierał firmy w ww. zakresie i co ewentualnie się zmieni. Należy to obserwować z uwagą, bo zainteresowanie ulgami podatkowymi, szczególnie w obszarze innowacji będzie rosło. Warto więc wyprostować niektóre opinie, jakie krążą.

Niewiedza, strach i ryczałt

Obecnie firmy intensywniej szukają sposobów na złagodzenie trudnej sytuacji ekonomicznej, wynikającej z okresu popandemicznego oraz z wysokiej inflacji. W wielu przypadkach świetnym rozwiązaniem jest ulga badawczo-rozwojowa, zwłaszcza że od 2022 roku zyskała na atrakcyjności poprzez podniesienie limitów odliczeń czy możliwość łączenia jej z IP Box.

Jednak sporo podmiotów prowadzących działalność badawczo-rozwojową nie wie o możliwości odliczeń podatkowych z tego zakresu. Ewentualnie nie uważa ich za wystarczająco atrakcyjne, aby inwestować w tego rodzaju projekty. Oczywiście, jest to strata dla takich firm, ponieważ korzyści z tego mogą być bardzo duże. Warunkiem jest odpowiednie przygotowanie się do rozliczeń ulg podatkowych. Ponadto trzeba wskazać, że wbrew obiegowej opinii, powielanej wśród przedsiębiorców, nie należy się tego obawiać.

Często słyszymy od przedsiębiorców, że nie chcą skorzystać z ulg ze względu na większe ryzyko kontroli rozliczeń podatku dochodowego. Jednak należy to wyraźnie sprostować, bo to nie jest prawdą. Owszem, możemy się spodziewać czynności sprawdzających przed otrzymaniem zwrotu podatku. Ale jeśli rozliczenia i dokumentacja są odpowiednio przygotowane, to takie działania będą jedynie formalnością. Dlatego też sporo firm korzysta ze wsparcia doradców podatkowych przy rozliczeniach ulg. Decydują się na ten krok, aby mieć pewność prawidłowo zebranej dokumentacji i poprawnie wykonanych rozliczeń.

Zainteresowanie ulgami podatkowymi w obszarze innowacji będzie rosło w najbliższym czasie. W rozliczeniach za 2023 rok skorzysta z tych rozwiązań więcej podatników niż ostatnio. 2022 rok był okresem wzmożonego zainteresowania ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych. W wyniku zmian tzw. Polskiego Ładu, ta forma opodatkowania stała się bardzo atrakcyjna dla wielu przedsiębiorców, szczególnie dla jednoosobowych działalności gospodarczych z branży IT. Dla części podmiotów przejście na ryczałt stało się bardziej opłacalne niż korzystanie z ulg podatkowych. A wybór tej formy opodatkowania nie daje już możliwości odliczania kosztów na działalność badawczo-rozwojową od dochodu.

Wachlarz możliwości z odliczeniami

Państwo inspiruje się rozwiązaniami funkcjonującymi w innych krajach, wprowadzając różne narzędzia do polskiego systemu podatkowego. Według mnie, one sprzyjają i zachęcają do podejmowania innowacyjnych działań przez podatników. Wdrożono nowe rozwiązania, takie jak ulga na prototyp, ulga na ekspansję czy ulga na robotyzację.

Ulga na robotyzację wspiera firmy w automatyzacji procesów. Skierowana jest do przedsiębiorstw, które zastosują roboty przemysłowe w celu usprawnienia produkcji. Dzięki temu istnieje możliwość dodatkowego odliczenia od podstawy opodatkowania 50% kosztów uzyskania przychodów poniesionych na robotyzację. To z kolei zwiększa wydajność, obniża koszty produkcji i poprawia jakość. Takie rozwiązanie może mieć ogromny wpływ na konkurencyjność polskich przedsiębiorstw na rynku globalnym.

Z kolei ulga na prototyp, poprzez umożliwienie dodatkowego odliczenia 30% kosztów dotyczących produkcji próbnej i wprowadzenia na rynek nowego produktu, pozwala przedsiębiorcom taniej wytworzyć prototyp, a następnie wdrożyć wynalazek do produkcji. To może prowadzić do powstania innowacyjnych rozwiązań i zwiększyć różnorodność produktów na rynku.

Poza wprowadzaniem nowych ulg, uatrakcyjniono regulacje już funkcjonujące, np. ulgę na działalność badawczo-rozwojową. Preferencja ta pozwala na dodatkowe odliczenie od podstawy opodatkowania wydatków poniesionych na działalność badawczo-rozwojową, w tym – na zakup materiałów i surowców, ekspertyz oraz opinii czy na uzyskanie patentu. Od 2022 r. podniesiono limit odliczeń w ramach tej ulgi, który obecnie sięga nawet 200% (w przypadku kosztów wynagrodzeń pracowników) oraz umożliwiono łączne korzystanie z ulgi B+R z ulgą IP Box.

IP Box (skrót od Intellectual Property Box, funkcjonuje też jako Innovation Box) oferuje preferencyjną stawkę opodatkowania dla dochodów związanych z własnością intelektualną, taką jak patenty czy prawa autorskie. Firmy często inwestują ogromne środki w badania i rozwój. To rozwiązanie pozwala im zwiększyć zwrot z tych inwestycji poprzez niższe opodatkowanie.

Między nami innowatorami

Stałych inwestycji w badania i rozwój wymagają firmy działające w przetwórstwie przemysłowym. Obszar ten stwarza szerokie możliwości do prowadzenia prac rozwojowych i badań naukowych, których koszty można odliczyć w ramach tej preferencji. Technologiczne zmiany w produkcji, automatyzacja i digitalizacja procesów są kluczowe w przemyśle, co zwiększa zapotrzebowanie na badania i rozwój.

Właśnie podatnicy związani z przetwórstwem przemysłowym byli najliczniejszą grupą, która w rozliczeniu za 2022 rok skorzystała z ulgi B+R. Tak wynika z danych Ministerstwa Finansów z uwzględnieniem sekcji PKD. To zrozumiałe, bo działanie w tym obszarze gospodarki wymaga ciągłego ulepszania oraz inwestowania. Trzeba dostosowywać się do nowych trendów, co prowadzi do inwestycji w innowacyjne rozwiązania. Podmioty często więc prowadzą prace nad doskonaleniem produktów czy też procesów produkcji albo nad nowymi technologiami. To generuje duże koszty.

Z danych resortu wiemy też, że najwięcej podatników, którzy w rozliczeniu za 2022 rok skorzystali z ulgi badawczo-rozwojowej, było z województwa mazowieckiego. To również nie jest zaskoczeniem. Na liczbę i wartość odliczeń związanych z działalnością badawczo-rozwojową na określonym obszarze wpływają różne czynniki. Wśród nich można wyróżnić m.in. liczbę firm, dostępność funduszy, stopień zaawansowania technologicznego regionu, a także współpracę między sektorem publicznym a prywatnym.

W tym przypadku mówimy o jednym z najbardziej rozwiniętych regionów Polski. To miejsce koncentracji korporacji i instytutów badawczych. Te pierwsze często prowadzą intensywne badania i rozwój, inwestując znaczne środki w innowacje, nowe technologie i rozwijanie produktów. Te drugie w tym regionie są często liderami w swoich dziedzinach, pozyskując naukowców, badaczy oraz ekspertów. Obecność dużych firm i instytutów badawczych przyciąga też inne mniejsze podmioty – dostawców oraz przedsiębiorstwa z branż powiązanych, tworząc tzw. ekosystem innowacji. W takich miejscach istnieje wzajemne oddziaływanie pomiędzy różnymi podmiotami, co sprzyja wymianie wiedzy, współpracy badawczej i rozwojowi nowych technologii. Jest to idealne środowisko do wykorzystywania ulgi badawczo-rozwojowej. Dodatkowo mazowieckie jest największym województwem w naszym kraju.

Preferencyjne opodatkowanie w obszarach związanych z badaniami, innowacjami oraz własnością intelektualną jest jednym ze sposobów, w jaki państwo może wspierać przedsiębiorstwa. Niższe stawki podatkowe zachęcają firmy do inwestowania w badania i rozwój, co w dłuższej perspektywie może przynieść korzyści gospodarce jako całości. W ostatnich latach było wiele zarzutów kierowanych pod adresem autorów zmian podatkowych. Jednak państwo stara się wspierać przedsiębiorców w kwestii działalności innowacyjnej. Świadczyć może o tym chociażby szeroki katalog ulg w tym zakresie. Czas pokaże, czy obrany w tym aspekcie kierunek będzie również kontynuowany przez nowy rząd. Warto mieć nadzieję, że tak.

Autorem komentarza jest doradca podatkowy Ewa Flor z Kancelarii ATL Accounting & Payroll.

Regularny serwis instalacji wodnej to oszczędność dla firmy nawet o 10%?

analiza
Regularny serwis instalacji wodnej to oszczędność dla firmy nawet o 10%? Presja na zmniejszanie kosztów i wdrażanie proklimatycznych rozwiązań wpływa na dynamiczny rozwój technologii w budynkach biurowych i przemysłowych. Dotyczy to także tzw. wody obiegowej technicznej, która pełni rolę nośnika ciepła i chłodzenia. Jest kluczowym elementem efektywnego funkcjonowania instalacji grzewczych i chłodniczych w takich budynkach. Ogromne znaczenie ma utrzymanie właściwej jakości wód oraz profesjonalny, systematyczny serwis w kontekście oszczędności finansowych i minimalizacji ryzyka awarii.

Utrzymanie właściwej jakości wód technologicznych w budynkach

Jakość wód technologicznych to kluczowy czynnik wpływający na efektywne działanie instalacji i urządzeń. Ludność, rolnictwo, przemysł i komunikacja to czynniki, przez które więcej szkodliwych substancji dostaje się do wód, powodując zmiany w ich właściwościach fizycznych i chemicznych, pogarszając jej jakość. Dlatego ignorowanie profesjonalnego serwisu może prowadzić do znacznych kosztów, zarówno w kontekście eksploatacji, jak i usuwania awarii.

Wprowadzenie w obiegach zamkniętych działań prewencyjnych minimalizujących straty wody, ma istotny wpływ na obniżanie kosztów eksploatacyjnych, to oszczędność dla firmy aż o 10%. Optymalne utrzymanie parametrów wody oraz regularne działania serwisowe, przyczyniają się do zwiększenia efektywności energetycznej, co bezpośrednio przekłada się na obniżenie rachunków za zużycie energii. Zarządcy, podejmując decyzje dotyczące serwisu, mogą osiągać realne oszczędności finansowe. To nie tylko korzyść dla budżetu. Takie działanie wpisuje się również w strategię zrównoważonego rozwoju firmy.

– Awaria urządzenia czy konieczność wymiany rur to wydatki sięgające nawet kilkuset tysięcy złotych. W kontekście coraz większego nacisku na obniżanie kosztów, stosowanie obiegów zamkniętych, minimalizowanie zużycia energii i efektywne wykorzystanie zasobów staje się priorytetem dla zarządców i właścicieli budynków. Profesjonalny nadzór techniczny, utrzymanie właściwych parametrów wody oraz skuteczny serwis są niezbędne, aby zapobiec niekorzystnym zjawiskom, jak pojawienie się kamienia kotłowego, korozji czy skażeń bakteryjnych, które mogą prowadzić do poważnych awarii i kosztownych napraw. Na przykład ignorowanie wzrostu twardości wody może prowadzić do gromadzenia się kamienia kotłowego, co obniża sprawność wymiany ciepła i zwiększa koszty ogrzewania. Korozja rur, będąca między innymi efektem zbyt dużego stężenia jonów agresywnych, może prowadzić do uszkodzenia sprężarek, pomp czy skraplaczy, generując koszty wymiany zniszczonych komponentów. Dodatkowo, skażenia bakteryjne, takie jak Legionella, stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i mogą prowadzić do konieczności kompleksowej dezynfekcji i wymiany zainfekowanych instalacji – mówi Dorota Włodarczyk-Strugalska, kierownik projektów w SPIE Building Solutions.

Co mogą zrobić zarządcy i właściciele budynków, żeby obniżyć koszty?

Brak działań prewencyjnych, monitoringu i regularnych inspekcji może generować koszty, które w perspektywie czasu znacznie przewyższą inwestycję w profesjonalny serwis i rozwiązania dostępne na rynku. W kontekście postępującej digitalizacji i automatyzacji, nowe technologie odgrywają kluczową rolę w monitorowaniu jakości wód obiegowych. Dostępne są automatyczne systemy pomiarowe, które umożliwiają ciągłą kontrolę parametrów w czasie rzeczywistym, co pozwala szybko reagować na zmiany i unikać potencjalnych zagrożeń. Dzięki nim zarządcy i technicy serwisowi mogą podejmować skuteczne działania oparte na aktualnych danych, minimalizując ryzyko wystąpienia awarii.

– Działania serwisowe wymagają specjalistycznej wiedzy dotyczącej utrzymania właściwej jakości wód technologicznych. Poprzez nasze doświadczenie i wysoko wykwalifikowaną kadrę inżynierską, możemy nie tylko przeprowadzać skuteczne serwisy, ale także dostarczać wsparcie i szkolenia, pomagając zarządcom i właścicielom budynków w pełnym zrozumieniu i skutecznym zarządzaniu obiegiem zamkniętym wody. Działania serwisowe mają również bezpośredni związek z aspektem środowiskowym. Efektywne zarządzanie obiegiem zamkniętym, redukcja zużycia wody, minimalizacja strat energetycznych to wszystko wpływa pozytywnie na środowisko. Firmy, podejmujące działania w obszarze ESG, przyczyniają się do budowania ekologicznej świadomości w sektorze usług technicznych, co pozwala na tworzenie bardziej zrównoważonych i przyjaznych dla środowiska budynków – dodaje Dorota Włodarczyk-Strugalska.

Parametry wód i ich znaczenie

Woda obiegowa techniczna, pełniąca rolę czynnika chłodniczego i grzewczego, podlega wpływowi różnorodnych czynników. Ważne są takie parametry jak pH, twardość wody, zawartość jonów agresywnych (chlorkowych i siarczanowych), ilość osadów, zawartość tlenu czy zasolenie odpowiadające przewodnictwu.

W celu zapewnienia właściwej jakości wód obiegowych, istnieją precyzyjne normy i wytyczne, których przestrzeganie jest niezbędne dla bezawaryjnego funkcjonowania instalacji. Polska norma PN-C-04607:1993 definiuje wymagania i procedury badań jakości wody w instalacjach ogrzewania. Z kolei niemieckie normy VDI 2035 (dotycząca wód kotłowych) oraz VDI 3803 (dotycząca wód chłodniczych) precyzują standardy jakościowe dla wód technologicznych. Przestrzeganie tych norm ma fundamentalne znaczenie dla utrzymania stabilnych warunków pracy instalacji, minimalizacji ryzyka awarii oraz zapewnienia efektywnego wykorzystania energii.

– W działaniach prewencyjnych mających na celu utrzymanie właściwej jakości wód technologicznych, stosuje się różnorodne rozwiązania. Kolumny zmiękczające stanowią skuteczny sposób na stabilizację twardości wody, eliminując problem kamienia kotłowego. Układy filtrujące są z kolei efektywne w usuwaniu osadów, co przyczynia się do utrzymania płynności przepływu wody oraz minimalizuje ryzyko uszkodzeń urządzeń. Dodatkowo, inhibitory korozji są wykorzystywane do kontroli zawartości jonów odpowiedzialnych za korozję, a biocydy pomagają w eliminacji skażenia bakteryjnego. Wdrażanie tych rozwiązań prewencyjnych, zarówno jako część regularnych serwisów, jak i systemów ciągłego monitoringu, jest kluczowe dla zapewnienia długotrwałej efektywności i niezawodności instalacji oraz urządzeń – dodaje Dorota Włodarczyk-Strugalska ze SPIE Building Solutions.

Systemy uzdatniania wód i ich rola w zachowaniu właściwych parametrów

Aby spełnić normy i utrzymać właściwe parametry wód obiegowych, stosuje się kolumny zmiękczające, wykorzystywane do stabilizacji twardości wody, eliminując problem kamienia kotłowego. Dodatkowo, jest możliwość wykorzystania technologii odwróconej osmozy umożliwiającej demineralizację wód, eliminując szkodliwe zanieczyszczenia. Skuteczne i regularne stosowanie tych rozwiązań stanowi kluczowy element serwisu technicznego.

– Wpływ parametrów wód na efektywność i żywotność instalacji jest bezsporna, co podkreślają normy i wytyczne dotyczące jakości wód technologicznych. Stosowanie skutecznych systemów uzdatniania, monitorowanie parametrów wody oraz regularne działania prewencyjne i konserwacyjne, są kluczowe dla utrzymania optymalnych warunków pracy. Zaniedbanie serwisu może prowadzić do poważnych konsekwencji finansowych. Należy również pamiętać, że współczesne podejście do kontrolowania instalacji wodnych, obejmuje nie tylko zachowanie efektywności energetycznej, ale również troskę o środowisko naturalne – podsumowuje Dorota Włodarczyk-Strugalska ze SPIE Building Solutions.
Źródło: SPIE Building Solutions.