Tarcza rakietowa USA do zmiany

Wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Riabkow oświadczył, że ogłoszone przez Stany Zjednoczone zmiany w ich projekcie budowy systemu obrony przeciwrakietowej nie wywołały w Moskwie euforii. – Żadnej euforii z powodu tego, co ogłosił minister obrony USA, nie odczuwamy. Podstaw do korekty naszego stanowiska nie widzimy – oznajmił Riabkow, którego cytuje dziennik Kommiersant. – Będziemy kontynuować dialog, zmierzając w kierunku zawarcia prawnie obowiązującego porozumienia o niewymierzeniu jakichkolwiek elementów tarczy antyrakietowej USA w strategiczne siły jądrowe Rosji – dodał wiceszef dyplomacji FR. Riabkow oświadczył, że nie widzi żadnego związku między zastrzeżeniami Rosji wobec instalowania elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie, a tym co zakomunikował w piątek amerykański minister obrony Chuck Hagel. -To nie jest ustępstwo wobec Rosji. I my tego tak nie oceniamy. Pozostają wszystkie aspekty strategicznej niepewności związanej z budową tarczy antyrakietowej USA i NATO. W konsekwencji aktualność zachowują także nasze obiekcje – powiedział rosyjski dyplomata. Riabkow zwrócił uwagę, że elementy systemu obrony przeciwrakietowej USA, które planuje się rozmieścić w Europie w ramach pierwszych trzech faz projektu, charakteryzują się wysoką mobilnością. Zostaną umieszczone na okrętach wojennych, które mogą przenosić się z jednego akwenu na drugi w ciągu kilku dni. Komponenty naziemne również będą mobilne – wyjaśnił. W opinii wiceszefa dyplomacji Rosji także zredukowany system europejskiej tarczy antyrakietowej może stworzyć zagrożenie dla potencjału nuklearnego FR. – Plany rozmieszczenia dodatkowej liczby ciężkich rakiet przechwytujących GBI na Alasce i w Kalifornii nie są symbolicznym gestem. Chodzi o istotne zwiększenie możliwości Stanów Zjednoczonych w sferze obrony przeciwrakietowej – podkreślił. Riabkow zapowiedział, że Rosja dokona oceny decyzji USA z punktu widzenia interesów jej bezpieczeństwa narodowego. Kommiersant poinformował, że nowa inicjatywa Waszyngtonu w sprawie obrony przeciwrakietowej będzie jednym z głównych tematów rozmów Riabkowa z amerykańską podsekretarz stanu ds. kontroli zbrojeń i bezpieczeństwa międzynarodowego Rose Gottemoeller, które odbędą się w Genewie w poniedziałek i wtorek.

Kontrowersyjny podatek na Cyprze

W bankomatach na Cyprze brakuje gotówki. Parlament zbiera się dziś na nadzwyczajnym posiedzeniu, a mieszkańcy są poirytowani. Czy planowane opodatkowanie depozytów bankowych na Cyprze uderzy w firmy unikające podatków w Polsce? Władze w Nikozji wynegocjowały z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Unią Europejską pożyczkę w wysokości 10 miliardów euro. Ma być to finansowy ratunek dla kraju. Ale jest warunek – rząd też musi zebrać sporą kwotę. Jednorazowy podatek – od 7 do 10 procent zdeponowanych pieniędzy w banku – dotyczy każdego. Ma to przynieść prawie 6 miliardów euro. Cypryjczycy dostaną w zamian za to akcje swoich banków, ale wielu jest niezadowolonych. W weekend w bankomatach brakowało pieniędzy. Prezydent Nicos Anastasiades oświadczył, że podatek jest niezbędny, bo bez niego upadłyby cypryjskie banki. Wprowadzenie podatku krytykuje prezydent Rosji Władimir Putin. Opodatkowanie wkładów bankowych, nazwał nieuczciwym, nieprofesjonalnym i niebezpiecznym – poinformował prezydencki rzecznik Dmitrij Pieskow. Według Pieskowa, rosyjski prezydent zwołał dzisiaj specjalne spotkanie, którego tematem były wydarzenia na Cyprze. – Oceniając ewentualną decyzję w sprawie wprowadzenia przez Cypr dodatkowego podatku od wkładów bankowych Putin oświadczył, że decyzja taka, gdyby została podjęta, byłaby nieuczciwa, nieprofesjonalna i niebezpieczna – powiedział Pieskow agencji Reutera. Wcześniej w poniedziałek rosyjski wiceminister finansów Siergiej Szatałow oświadczył, iż podatek byłby do przyjęcia, gdyby obciążał wyłącznie oprocentowanie, wypłacane właścicielom depozytów. Jak poinformowało w poniedziałek Reutera źródło w rosyjskim rządzie, Rosja nie podjęła jeszcze żadnej decyzji w sprawie przedłużenia lub złagodzenia warunków jej kredytu dla Cypru. Przedstawiciele Unii Europejskiej deklarowali oczekiwanie, że Moskwa przedłuży opiewającą na 2,5 mld euro pożyczkę o pięć lat, do roku 2021, i zgodzi się na zmianę jej warunków.

To uderzy w firmy unikające podatków w Polsce?
Według nieoficjalnych propozycji cypryjskiego rządu, depozyty powyżej 100 tysięcy euro mają zostać obarczone jednorazową 10 procentową daniną, powyżej 500 tysięcy euro – 15 procentową. Według informacji polskiego resortu gospodarki, w 2010 roku polskie firmy zainwestowały na Cyprze ponad 400 mln euro. Większość polskiego kapitału napływającego do tych krajów miała charakter przepływów o charakterze czysto finansowym, a nie inwestycji bezpośrednich. Polskim firmom chodzi o wykorzystanie umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania i skorzystanie z możliwości bardziej korzystnego rozliczenia z podatków. Dopiero od początku tego roku dzięki zmianom w umowie udało się nieco ograniczyć możliwość unikania podatków w Polsce dzięki zakładaniu działalności na Cyprze. Dzięki regulacjom, które obowiązywały przez lata, polskie firmy transferowały na wyspę zyski, płacąc 9-, a nie 19-procentowy podatek dochodowy. Podatków unikali też najlepiej zarabiający menadżerowie. Według różnych szacunków, na Cyprze w 2012 roku zarejestrowanych było 5 tysięcy polskich spółek.

Kontrahenci z zagranicy nie płacą i oszukują

Polscy eksporterzy takich problemów nie mieli od lat. Walczą z odzyskiwaniem należności z zagranicy i falą oszustw. Należności eksportowe polskich firm rosną nawet 10 razy szybciej niż eksport — alarmuje Euler Hermes Collections. Do windykatora zgłasza się coraz więcej firm z prośbą o odzyskanie należności z tytułu eksportu. I nie jest to zjawisko obserwowane w ostatnich tygodniach czy miesiącach. Tomasz Delman, dyrektor handlowy w Euler Hermes Collections, informuje, że w ciągu całego 2012 r. wartość i liczba takich zleceń wzrosła o prawie 50 proc. w porównaniu z 2011 r. — Podczas gdy polski eksport w tym czasie wzrósł o ok. 7 proc. — zauważa Tomasz Delman. Jego zdaniem, to jednoznacznie potwierdza pogorszenie płynności finansowej firm na wielu, głównie europejskich, rynkach. Ale nie tylko. Z obserwacji Atradiusa wynika, że poza odbiorcami w krajach europejskich czy USA pojawiają się zlecenia windykacyjne dotyczące takich krajów, jak Indie, Filipiny, Arabia Saudyjska i Mongolia. — Coraz więcej krajów, kojarzonych do tej pory jako najbardziej rzetelni i solidni partnerzy biznesowi, odczuwa skutki kryzysu i niestabilności rynku — twierdzi Maciej Ziemski, komandytariusz w EBOF. Jednak, jak obserwuje Euler Hermes, problemy z otrzymaniem zapłaty z tytułu eksportu, to nie tylko problem słabnącej płynności zagranicznych firm — polskie firmy coraz częściej spotykają się za granicą z próbami wyłudzenia od nich towaru. — Oszustwa nie dotykają tylko dostawców z zagranicy, generalnie cały rynek jest zdestabilizowany, najczęściej w branży mięsnej — twierdzi Agnieszka Sztyber, dyrektor windykacji międzynarodowej w Euler Hermes Collections. Według niej, źródłem problemu nie są przy tym dostawcy z nowych krajów członkowskich — np. branża mięsna w Wielkiej Brytanii jest także w skali lokalnej branżą podwyższonego ryzyka z dużą liczbą opóźnień płatności i nieprawidłowości, w tym oszustw. — Mamy z nimi do czynienia w bardzo zróżnicowanej formie — np. poprzez powoływanie firm, które z góry mają służyć tylko do wyłudzania towaru podczas swojej krótkiej działalności. Często, np. we Francji, napotykaliśmy przypadkipodszywania się od złożenia zamówienia do jego odbioru pod legalnie działającą, szanowaną firmę. Nierzadko też zamówienie składa rzetelny, sprawdzony kontrahent, ale do oszustwa dochodzi na samym końcu transakcji — przy dostawie, gdy ktoś nieuprawniony, a dobrze o niej poinformowany przejmuje towar. To natomiast stosunkowo często zdarza się w Wielkiej Brytanii — tłumaczy Agnieszka Szyber. Euler Hermes przestrzega, żeby nie dawać zagranicznym kontrahentom kredytu zaufania na wyrost. Przy nawiązywaniu współpracy trzeba weryfikować spółkę, jej dokumenty i przedstawicieli firmy, którzy się z nami kontaktują. — Rzetelny kontrahent nie powinien mieć nic przeciwko próbom uzyskania dodatkowych informacji — wszyscy obecnie rozumieją dużą rolę bezpieczeństwa transakcji w tak trudnych dla biznesu czasach — twierdzi Agnieszka Szyber.

Pierwsza polska restauracja z gwiazdką Michelina

Do godziny 17.00 drzwi Atelier Amaro, pierwszej polskiej restauracji z gwiazdką Michelin będą zamknięte. Dopiero późnym popołudniem Wojciech Modest Amaro zaprosi swoich gości na ucztę. „Na dziś mamy komplet stolików, jednak gości zaprosimy dopiero po godzinie 17.00. Daliśmy naszym pracownikom trochę wolnego, aby mogli odpocząć po tym emocjonującym dniu. Z Wojtkiem również potrzebujemy chwili, żeby emocje zdążyły opaść, mamy za sobą dwie nieprzespane noce” – przyznała Agnieszka Amaro, żona Wojciecha Modesta Amaro. W czwartek w Paryżu swoją premierę miał Czerwony Przewodnik Kulinarny Michelin „Main Cities of Europe 2013”. Największym polskim sukcesem jest pierwsza w naszym kraju Gwiazdka Michelin, którą otrzymała warszawska restauracja Atelier Amaro. Inspektorzy Michelin byli pod wielkim wrażeniem wykorzystania lokalnych produktów, innowacyjnego stylu gotowania i oryginalnego łączenia smaków.
„Cała idea przyznawania gwiazdek Michelin polega na utrzymaniu standardu restauracji. Nie ma tu miejsca na poprawki, gorsze dni, nieuwagę albo podanie jakiemuś gościowi produktu lepszej jakości. Standard musi być utrzymany. Niezależnie od tego, kiedy inspektor się zjawi, musi zostać obsłużony tak samo dobrze” – powiedział w zeszłym roku Wojciech Modest Amaro, jeszcze jako wschodząca gwiazda Przewodnika Michelin.
Ta niewielka i zupełnie niepozorna restauracja mieszcząca się w budynku przy warszawskiej Agrykoli ma jedynie 30 miejsc. Czym zaskakuje i zyskuje uznanie gości i jak się okazuje również Inspektorów Michelin? Innowacyjnym podejściem do kuchni polskiej. Choć cena trzydaniowego zestawu kosztuje 200 zł, nie otrzymamy tu zwykłej zupy, a niesamowitą piankę z lokalnych produktów, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Zestaw tradycyjnych wódek i nalewek z różnych zakątków Polski i wykwintne dania kuchni molekularnej, które tradycyjną kuchnię polską wyniosły na wyżyny gastronomicznej sztuki.
„Piętnaście podstawowych produktów, które są w każdej kuchni, czyli m.in. pieczarka, cebula, papryka, mają ograniczone możliwości, jeśli chodzi o pobudzanie kreatywności. Dlatego sięgamy po składniki, które nie miały do tej pory swojego zastosowania. Nie chcemy się zamykać i ograniczać. Praca, w której znany jest koniec, nie inspiruje. Wolimy niewiadomą i adrenalinę związaną z tworzeniem czegoś nowego” – przyznaje Amaro.
Atelier Amaro jest tak wyjątkowe jak jego założyciel, który przez lata pracował i praktykował u najlepszych z najlepszych, Ferrana Adrii z Elbulli czy Yannicka Alleno z Le Meurice. Stąd pewnie zamiłowanie do eksperymentów i innowatorskiego podejścia do kuchni, którą sami pracownicy „Atelier” nazywają miejscem gdzie „Natura spotyka się z Nauką”. Na swoją Gwiazdkę Michelin, marzenie restauratorów na całym świecie, Atelier Amaro czekało prawie rok. W 2012 r. restaurację wyróżniono bowiem tytułem Wschodzącej Gwiazdki, który oznaczał bardzo duże szanse na zdobycie właściwego wyróżnienia w kolejnych latach.

Na Marsie był kiedyś raj

Życie miało na Czerwonej Planecie wszystko, czego mu do szczęścia potrzeba, a więc wodę i całą masę pożywnych minerałów, także nietoksyczne środowisko. Tak wynika z analizy pierwszej próbki wnętrza jednej ze skał, którą przeprowadził łazik Curiosity Na Ziemię dotarły pierwsze wyniki z pokładowego laboratorium Curiosity. Naukowcy ustalili, że badana skała osadowa powstała w środowisku wilgotnym i sprzyjającym życiu. Zidentyfikowali m.in. siarkę, azot, wodór, tlen, fosfor i węgiel. Wygląda na to, że rację miał niestrudzony tropiciel kanałów i obcej cywilizacji na Marsie – Percival Lowell, który twierdził ponad sto lat temu, że marsjański klimat jest „przyjemnie chłodny i wilgotny jak na południu Anglii”. Niestety pomylił się o 3-4 mld lat, bo – jak wynika z wtorkowego komunikatu NASA – tyle minęło od czasu, gdy Mars przypominał żyzną Ziemię. – Na fundamentalne pytanie, czy na Marsie mogło istnieć środowisko sprzyjające życiu, możemy już odpowiedzieć, że tak – mówił na konferencji prasowej we wtorek szef naukowy misji Curiosity Michael Meyer.
To pierwsza w dziejach analiza wnętrza marsjańskiej skały, w której zakonserwowały się ślady pradawnego klimatu i środowiska. Curiosity wylądował na początku sierpnia zeszłego roku na dnie krateru Gale’a. W grudniu dotarł do regionu nazwanego Zatoką Yellowknife (jest taka też na Ziemi – w Kanadzie). Zaparkował w lekkiej depresji, która na oko przypomina dno pradawnej rzeki, jeziora lub sadzawki – jest popękana niczym zeschnięty muł. To tu wybrano cel pierwszego wiercenia. 8 lutego wiertło Curiosity wwierciło się w płaską skałę „John Klein” (to imię jednego z menedżerów misji zmarłego w 2011 r.), zagłębiło się na 6,4 cm, przebijając rdzawą warstwę powierzchniową i odsłaniając szare wnętrze. Wybrany stamtąd skalny proszek trafił do pokładowych przyrządów SAM oraz CheMin. Skała okazała się rodzajem scementowanego mułu, zawierała minerały ilaste i siarczanowe, które miliardy lat temu tworzyły się w wilgotnym środowisku. Iły są bowiem produktem reakcji wody oraz minerałów skał magmowych, takich jak oliwin. Obecność siarczanu wapnia sugeruje zaś, że wszystko odbywało się w środowisku o odczynie neutralnym lub lekko zasadowym, a więc sprzyjającym życiu.
Coraz bardziej palące staje się pytanie, co takiego i dlaczego stało się z Czerwoną Planetą, że zamieniła się w mroźną pustynię z klimatem bardziej surowym niż w naszej Antarktydzie? Naukowcy planują, że Curiosity spędzi jeszcze trochę czasu w Zatoce Yellowknife, próbując powtórzyć badania, a za kilka tygodni ruszy w stronę wzgórza Mont Sharp w centrum krateru Gale’a, którego zbocza są przeglądem geologicznej historii planety.

Co umowa dożywocia oznacza

Niskie emerytury i wysokie koszty utrzymania to podstawowe problemy polskich emerytów. Z pomocą może przyjść znana w krajach anglosaskich instytucja odwróconej hipoteki, która – choć prawnie jeszcze w Polsce nie funkcjonuje – to jest już oferowana na rynku. Takie umowy są zawierane najczęściej przez osoby starsze, często chore. W zamian za przeniesienie własności swojego domu lub mieszkania mają prawo do opieki i utrzymania. Zgodnie z art. 908 par. 1 Kodeksu cywilnego tzw. umowa o dożywocie polega na tym, że w zamian za przeniesienie własności nieruchomości nabywca zobowiązuje się zapewnić zbywcy dożywotnie utrzymanie – przyjąć go jako domownika, dostarczać mu wyżywienie, ubrania, światło i opał, zapewnić odpowiednią pomoc i opiekę w chorobie oraz zorganizować mu pogrzeb.
Czwartkowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego dotyczył starszej pani, która po wykupieniu mieszkania od spółdzielni, przekazała je cztery lata później siostrzenicy i jej mężowi w formie umowy dożywocia. Nowi właściciele mieszkania zapłacili od tej umowy podatek od czynności cywilnoprawnych, według stawki 2 proc. Kilka dni później urząd skarbowy powiadomił starszą panią, że ona sama powinna zapłacić podatek dochodowy od zbycia mieszkania na podstawie umowy dożywocia. Urząd wyjaśnił, że od wykupienia mieszkania do zawarcia umowy dożywocia nie minęło jeszcze pięć lat i w takiej sytuacji należy zapłacić podatek według obowiązującej wówczas stawki 10 proc. od uzyskanego przychodu, czyli od rynkowej wartości mieszkania (obecnie podatek wynosi 19 proc., ale nie od przychodu tylko od dochodu, czyli po odjęciu kosztów). Kobieta spytała izbę skarbową, czy naprawdę musi płacić 10-procentowy podatek PIT od umowy dożywocia. Tłumaczyła, że poprzez umowę dożywocia chciała jedynie podziękować siostrzenicy za opiekę, a nie pozbyć się mieszkania w celu osiągnięcia przychodu. Dodała, że wprawdzie w umowie o dożywocie zobowiązała siostrzenicę do dostarczenia jej żywności, ubrań itp., ale nie zamierza z tego korzystać.
Izba skarbowa uznała inaczej. Stwierdziła, że umowa dożywocia jest formą odpłatnego zbycia nieruchomości i kobieta powinna zapłacić PIT, skoro od wykupienia mieszkania do podpisania umowy dożywocia nie minęło pięć lat. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który uchylił interpretację izby. WSA stwierdził, że umowa dożywocia nie jest umową odpłatną i w takim razie nie ma mowy o przychodzie. Sąd wyjaśnił, że w przypadku umowy dożywocia nie można mówić o bezpośrednim przełożeniu na pieniądze.
Według WSA, „wątpliwości prawne w osądzanej sprawie powinny być rozstrzygane z dozą wrażliwości, nie profiskalnie, ale na korzyść podatnika – tu osoby w podeszłym wieku, zmierzającej do zapewnienia sobie utrzymania i opieki na wypadek utraty zdolności do samodzielnego bytowania”.

Na co wydajemy więcej, a na co mniej

Największy wpływ na utrzymanie cen w lutym na poziomie ze stycznia miały obniżki cen łączności, odzieży, obuwia oraz żywności – wynika z danych GUS. Wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych w lutym, w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku, wyniósł 1,3 proc. Wyliczenia oparto na strukturze wydatków gospodarstw domowych na zakup towarów i usług konsumpcyjnych z roku poprzedzającego rok badany, uzyskanej z badania budżetów gospodarstw domowych. W świetle tych badań, w strukturze wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w 2012 r. nastąpiły niewielkie zmiany. Mimo, iż odnotowano inny wpływ zmian cen w poszczególnych grupach aniżeli obserwowany przy obliczeniach wstępnych danych za styczeń br., to uwzględnienie nowej struktury nie wpłynęło na wysokość szacowanych wskaźników cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem. – Inflacja CPI jest niska, na co wpływ mają pewne zjawiska jednorazowe – ocenia Jan Winiecki z Rady Polityki Pieniężnej. Dodał, że jest przeciwnikiem darmowego pieniądza.
– Jestem zwolennikiem dokonywania jakichś zmian wtedy, kiedy widzimy wyraźny, bardziej długotrwały trend, a nie dokonywania zmian, które potem, po pół roku trzeba byłoby odkręcać. Zawsze twierdzę, że pieniądze nie powinny być dobrem darmowym. Jeżeli pieniądz jest darmowy, wszystko wydaje się opłacalne. I chciałbym, aby przed tym polska gospodarka została uchroniona – powiedział Winiecki w TVN CNBC. – Mamy sytuację w pewnym sensie oczekiwaną. To znaczy mamy niskie tempo wzrostu popytu. Praktycznie ten wzrost popytu w ostatnim okresie był głównie eksportowy na rynki, na których ceny są jeszcze niższe, popyt jeszcze niższy, a więc i stamtąd żadnych impulsów inflacyjnych nie należy oczekiwać – dodał komentując najnowsze dane GUS o inflacji. – Oprócz tego mamy cały zbieg jednorazowych zjawisk: 10 proc. obniżki cen gazu, rezultat oczywiście pewnych trendów na rynku energetycznym w Europie i na świecie. Ale jest to coś, co się zdarza raz. Z ropą naftową też jesteśmy w fazie niskiego wzrostu, więc i te ceny ropy są względnie niskie – dodał.
– To wszystko razem spowodowało, że ta inflacja jest niska. Jak te jednorazowe zjawiska przestaną działać, to ona wróci z tych bardzo niskich stanów obecnie do poziomu między dolną granicą celu a celem inflacyjnym – ocenia Winiecki. Członek RPP dodał, że nie oczekuje, aby w kolejnych miesiącach inflacja zeszła poniżej 1,0 proc. Nie oczekuję tego, ponieważ przypuszczam, że w II kwartale gospodarka powoli zacznie piąć się w górę. Bardzo powoli, ale zacznie. To będzie jeden czynnik. Drugi jest taki, że te jednorazowe czynniki działają raz. Potem dalszych impulsów już nie dają – powiedział. Myślę, że ona będzie się przez najbliższe parę miesięcy utrzymywać na niskim poziomie stanów poniżej średnich. Poniżej celu inflacyjnego na pewno w najbliższych kilku miesiącach – dodał.

TVP Polonia grożą dalsze cięcia

Z ramówki polonijnej anteny Telewizji Polskiej prawdopodobnie znikną kolejne programy. Nadawca publiczny wciąż nie porozumiał się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w sprawie finansowania tej stacji.
Resort drastycznie ograniczył dotację dla TVP Polonia: z 11,3 mln zł w ub.r. do 2 mln zł w tym roku. Kierownictwo stacji opracowało więc oszczędnościową ramówkę na pierwsze półrocze br., likwidując dwie audycje własne: „Salon Polonii” i „Skarby nieodkryte”. Kanał nadal emituje jednak swoją sztandarową audycję – wieczorny program informacyjny „Polonia 24”. Ale TVP Polonia grożą dalsze cięcia, ponieważ zarząd TVP – nie godząc się na redukcję dotacji z MSZ – nie podpisał jeszcze porozumienia z resortem, co oznacza, że jedynym źródłem finansowania stacji są obecnie środki telewizji publicznej. – Trwają prace nad dalszym ograniczeniem produkcji, co będzie dotyczyć głównie audycji premierowych – mówi Joanna Stempień-Rogalińska, rzecznik prasowy TVP. Szczegóły nie są jeszcze znane. W poniedziałek trudną sytuacją kanału po raz kolejny zajęła się rada programowa TVP Polonia. – Opowiadamy się za dalszym istnieniem tej stacji i przeciwko zubożaniu jej oferty programowej – mówi przewodnicząca rady Barbara Borys Damięcka. – Chcielibyśmy ponadto przypomnieć, że zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji obowiązek finansowania TVP Polonia spoczywa też na Telewizji Polskiej – dodaje. Rada programowa ma też dla zarządu TVP wskazówki, jak szukać pieniędzy. – Można o nie zabiegać nie tylko w MSZ, ale i w innych resortach. Na przykład Ministerstwo Gospodarki mogłoby dofinansować program ekonomiczny – przytacza Barbara Borys-Damięcka.
W obronie TVP Polonia wystąpiły już Rada Polonii Świata i Polonia litewska. Rada programowa w sprawie alarmującej sytuacji finansowej stacji przygotowała pismo, które zamierza przekazać m.in. Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i Ministerstwu Skarbu Państwa (właściciel TVP).

Cinema City chwali się wynikami

– Nasze plany na 2013 rok obejmują otwarcie nowych kin w centrach handlowych w Bułgarii, Rumunii, Polsce i Izraelu – zapowiedział dyrektor generalny CCI Moshe Greidinger. W czwartek Cinema City International – największy operator kin w Europie Środkowo-Wschodniej, a także w Izraelu oraz czwarty pod względem wielkości operator na terenie Europy – podał wyniki finansowe za ubiegły rok. Sieć zarobiła na czysto o blisko jedną piątą więcej niż w 2011 r. – 24,78 mln euro. Greidinger zapowiedział przy okazji, że spółka rozpoczyna budowę wolno stojącego megapleksu w ramach projektu deweloperskiego w Jerozolimie, którego otwarcie przewidziane jest na 2015 rok, a następnie podobne projekty być może zrealizuje w Polsce. – Ponadto, rozpoczęliśmy już instalację systemu 4DX w kilku kinach w krajach, w których prowadzimy działalność. Wierzymy, że zapewni on naszym lojalnym widzom najdoskonalszą jakość projekcji na dużym ekranie. W dalszym ciągu aktywnie monitorujemy również potencjalne możliwości realizacji przejęć na terenie Europy mogących dodać znaczącą wartość do naszej działalności – dodał dyrektor generalny CCI. W listopadzie dyrektor finansowy spółki Nisan Cohen powiedział, że Cinema City planuje uruchomić trzy nowe kina w 2013 r. (wobec pięciu w 2012 r.) – w Bułgarii i Rumunii. Rozważa także uruchomienie kolejnego kina w Polsce – swoim największym rynku – w 2014 lub 2015 roku. W ocenie Greidingera w 2013 r. pojawi się na ekranach wiele ciekawych produkcji – druga część produkcji Hobbit, kolejne części z serii „Kac Vegas”, „Szklana pułapka”, „Igrzyska śmierci” i „Iron Man 3”. Cinema City International prowadzi 97 multipleksów obejmujących łącznie 940 ekranów.

Bank Szwajcarii utrzymał stopy procentowe

Wczoraj dotarły niepokojące sygnały z Parlamentu Europejskiego. Przyjęto tam rezolucję odrzucającą dotychczas wynegocjowany budżet, kierując go do dalszych uzgodnień. Zdaniem unijnego komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego słowo “odrzuca” jest tu zbyt mocne i oznacza skierowanie do dalszych uzgodnień. Porozumienie ma być niezagrożone, natomiast można spodziewać się pewnego uelastycznienia oraz przesunięć między kolejnymi działami. Czas pokaże czy kolejna wersja będzie równie dobra co aktualna, uważana za sukces Polski. O godzinie 11:00 opublikowano wczoraj dane o produkcji przemysłowej w Strefie Euro. Rezultat był gorszych od oczekiwań, jednakże inwestorzy, widząc wcześniej wyniki wskaźnika dla największych gospodarek, oczekiwali takiego rezultatu. W związku z tym spadek wartości europejskiej waluty był słabszy niż można by się spodziewać po takich danych.
Wczoraj oczy inwestorów zwrócone były na Włochy, i to nie z powodu trwającego konklawe. Wybranie nowego papieża z pewnością jest najważniejszą informacją nie tylko tego dnia, jednakże na rynki znacznie większy wpływ miała tak prozaiczna rzecz, jak problemy ze sfinalizowaniem aukcji obligacji. Z zakładanej puli 5 – 7,25 mld euro sprzedało się niecałe 7 mld euro, jednakże rentowności tego długu istotnie wzrosły w stosunku do poprzednich aukcji. Był to kolejny powód, dla którego euro traciło wczoraj względem dolara. O godzinie 9:30 poznaliśmy dziś stopy procentowe w Szwajcarii. Zgodnie z oczekiwaniami pozostały one na poziomie 0,50%. Obserwatorzy zwracają uwagę, że Narodowy Bank Szwajcarii prawdopodobnie będzie dążył w przyszłości do zwiększenia stóp procentowych, jednakże w obecnej sytuacji makroekonomicznej jest to wykluczone. Takie wnioski powinny uspokoić kredytobiorców frankowych, gdyż to niskie stopy procentowe powodują, że mimo wzrostu wartości franka raty są nadal na osiągalnym dla ich portfeli poziomie. Warto zwrócić uwagę na publikowane o 13:30 dane o nowozarejestrowanych bezrobotnych. Dane z USA jeszcze przez jakiś czas będą spływać o godzinie 13:30, a nie 14:30, gdyż zmiana czasu na letni miała już miejsce za oceanem. Po ostatnich lepszych odczytach z rynku pracy rynki spodziewają się lekkiej korekty. O godzinie 14:00 opublikowany zostanie wskaźnik inflacji w Polsce. Analitycy spodziewają się dalszego spadku, gdyż to pod tą informację miała reagować RPP. Gdyby spadkom inflacji towarzyszyło dalsze spowalnianie gospodarki, to moment powrotu na ścieżkę obniżki stóp procentowych może być szybszy niż nam się jeszcze niedawno wydawało.

PGE miało ponad 400 mln zł straty

Strata netto PGE przypisana akcjonariuszom jednostki dominującej w IV kwartale 2012 roku wyniosła 420,1 mln zł – wynika z wyliczeń na podstawie raportu rocznego spółki. Konsensus PAP, uwzględniający zapowiedziane wcześniej przez spółkę zdarzenia jednorazowe, zakładał 285 mln zł straty netto. Z wyliczeń wynika, że strata operacyjna PGE wyniosła w IV kwartale 488,2 mln zł, a przychody 8,66 mld zł. Konsensus zakładał stratę EBIT na poziomie 434 mln zł, a przychody na poziomie 7,36 mld zł. EBITDA wyniosła w IV kwartale 270 mln zł, a EBITDA oczyszczona o zdarzenia jednorazowe 1,788 mld zł. W całym 2012 roku grupa zanotowała 3,21 mld zł zysku netto przypadającego na akcjonariuszy jednostki dominującej wobec 4,89 mld zł rok wcześniej. EBIT wyniósł 3,87 mld zł wobec 4,09 mld zł rok wcześniej. Oczyszczona EBITDA wyniosła 8,035 mld zł. Spółka podała, że wzrosły przychody ze sprzedaży energii elektrycznej na rynku hurtowym i do odbiorców finalnych, ze sprzedaży usług dystrybucyjnych i z tytułu sprzedaży świadectw pochodzenia energii. Ponadto, istotny wpływ na wzrost przychodów ze sprzedaży miały wyższe o 887,8 mln zł przychody z tytułu KDT. Wyniki finansowe za 2012 rok obciążyły zdarzenia jednorazowe. W segmencie energetyki konwencjonalnej wpływ zdarzeń jednorazowych z tytułu rekompensat KDT na zysk EBITDA w IV kwartale 2012 roku wyniósł łącznie ok. 1.253 mln zł. Odpis aktualizujący wartość Elektrowni Dolna Odra wyniósł ok. 1.486 mln zł, a odpis aktualizujący wartość nakładów na realizację projektu CCS ok. 156 mln zł. Zmiany założeń stopy dyskonta spowodowały wzrost wartości rezerwy rekultywacyjnej o ok. 886 mln zł. Rezerwa na świadczenia w okresie zatrudnienia wzrosła o ok. 244 mln zł, a rezerwa na świadczenia po okresie zatrudnienia wzrosła o ok. 202 mln zł.
PGE podawała wcześniej, że łączny wpływ zdarzeń jednorazowym na wynik EBITDA wyniesie ok. minus 1.519 mln zł, a na zysk netto przypadający akcjonariuszom jednostki dominującej ok. minus 1.213 mln zł.

Najdroższe rynki nieruchomości świata

Jak zakładają prognozy, w ciągu dekady liczba osób posiadających ponad 30 mln USD w aktywach inwestycyjnych wzrośnie nawet o 95 tys. Zdaniem Wealth-X, wywiadowni gospodarczej, z każdym rokiem przybywać będzie kolejnych ludzi, którzy będą poszukiwać a następnie będzie ich stać na luksusowe nieruchomości. Cały czas rosnący popyt, przy zasobach i podaży praktycznie na statycznym poziomie, oznaczać będzie, że napływ kapitału koncentrować się będzie w kilku kluczowych miejscach prowadząc do dalszego wzrostu cen.
W najnowszym rankingu „Najdroższych rynków nieruchomości” brytyjski broker Knight  Frank podkreśla największy wzrost znaczenia lokacji z Azji i Pacyfiku. Cieszący się do tej pory sporą popularnością dotychczasowi liderzy (jak w przypadku Londynu) nadal mają się jednak bardzo dobrze. Największym zagrożeniem dla rynków nieruchomości jest ich własna popularność. Nierzadko wykorzystywane jest to w „rozgrywkach politycznych” i skłania część rządów do wprowadzania rozwiązań mających na celu schłodzenie popytu i ograniczenie aprecjacji cen. W rezultacie, w niektórych miejscach wprowadzono w ubiegłym roku nowe regulacje.

10. Szanghaj
Cena za m2: 19,6-21,7 tys. USD
Ceny nieruchomości wzrosły w minionym roku o dwucyfrową wartość, eksperci obawiają się, że rynek jest przegrzany, z kosztem za dom kształtującym się na poziomie około 45-razy wyższym od przeciętnego rocznego wynagrodzenia mieszkańca Szanghaju.

9. Sydney
Cena za m2: 21,7-24 tys. USD
Mimo braku zmiany cen w minionym roku, największe miasto Australii uważane jest za jeden z najbardziej prężnych rynków mieszkaniowych. Zawdzięcza to m.in. postrzeganiu kraju jako mającego optymistyczną, silną przyszłość gospodarczą, charakteryzującego się wysokim stylem życia i strategiczną pozycją w regionie Azji i Pacyfiku

8. Nowy Jork
Cena za m2: 21,8-24,1 tys. USD
Podobnie jak Londyn, Nowy Jork uosabia wśród inwestorów z rynku nieruchomości przysłowiową „bezpieczną przystań”, gdzie można przeczekać większość burz. Specjaliści zwracają uwagę na rosnącą siłę inwestorów z Rosji, którzy przez długie lata stanowili o sile Londynu  a obecnie muszą stawić w USA czoło konkurencji ze strony nabywców z Chin i Hongkongu.

7. Moskwa
Cena za m2: 22-24,3 tys. USD
Będąc centrum finansowym Wschodniej Europy, Moskwa przyciąga nabywców z całej Rosji i byłego Związku Radzieckiego.

6. Singapur
Cena za m2: 25,2-27,8 tys. USD
Ceny nieruchomości rosnąc ponownie w minionym roku skłoniły władze do wprowadzenia siódmej rundy programu schładzania rynku, który ruszył w 2009 r. Nowe zasady, obejmujące wyższe podatki od transakcji kupna i minimalne zaliczki, doprowadziły do ostrej przeceny akcji spółek z sektora nieruchomości na tamtejszej giełdzie.

5. Paryż
Cena za m2: 25,3-28 tys. USD
Zdaniem ekspertów, stolica Francji ma największy potencjał by walczyć z Londynem o zagranicznych inwestorów w sektorze nieruchomości.

4. Genewa
Cena za m2: 29,3-32,4 tys. USD
Odnotowana obniżka cen w minionym roku była po części pokłosiem ostrzejszej polityki związanej z kredytami hipotecznymi i niepewności odnośnie nowych praw i podatków.

3. Londyn
Cena za m2: 41,9-56,3 tys. USD
Stolica Wielkiej Brytanii jest jednym z najbezpieczniejszych rynków nieruchomości na świecie. Mimo wprowadzenia nowej opłaty skarbowo-podatkowej od nieruchomości wartych powyżej 2 mln funtów (3 mln USD) ceny w zeszłym roku mocno podskoczyły.

2. Hongkong
Cena za m2: 49,2-54,4 tys. USD
Rynek w tym azjatyckim mieście jest tak gorący, że władze podjęły ostre działania mające na celu unormowanie sytuacji. Mimo jednak nowych restrykcji, przykładowo 15-proc. opłaty skarbowo-podatkowej dla zagranicznych nabywców, obejmującej też osoby z Chin Kontynentalnych – stawka cenowa zwiększyła się blisko dwukrotnie w 2012 r. wobec 4,6-proc. dynamiki rok wcześniej.

1. Monako
Cena za m2: 57,6-63,7 tys. USD
Księstwo Monako ma reputację swoistego „placu zabaw” dla najbogatszych ludzi. Z zaledwie 36-tys. obywateli jest znane ze swoich kasyn, jachtów zapełniających marinę i wyścigu Formuły 1. Posiadając milion dolarów można kupić jedynie 16 m2 w centrum Monako, w takich osiedlach jak np. Tour Odeon

Ceny jak sprzed lat

Mieszkania kosztują tyle, ile w 2006 r. Taniej nie będzie — przekonują członkowie Polskiej Izby Nieruchomości. Z analiz wynika, że po uwzględnieniu inflacji ceny transakcyjne mieszkań spadły do poziomu tuż sprzed boomu budowlanego i sprzedażowego w latach 2007-08. Przeanalizowano sześć miast. Najbardziej komfortową sytuację mają kupujący w Krakowie, gdzie ceny są takie same jak w I kw. 2006 r. W Warszawie ceny mieszkań zbliżyły się do tych z III kw. 2006 r. W Gdańsku, Łodzi i Wrocławiu ceny są na poziomie z IV kw. 2006 r. Tylko w Poznaniu średnie ceny mieszkań są jeszcze na historycznym wysokim pułapie z początku 2007 r.  Spadki cen na rynku nieruchomości mieszkaniowych będą powoli hamowały. Oczywiście na odbicie cen możemy jeszcze poczekać, w zależności od specyfiki lokalnego rynku i dzielnicy nawet kilkanaście miesięcy, ale jeśli planujemy nabycie mieszkania lub domu, warto rozpocząć poszukiwania.  Zdaniem ekspertów, zmniejszająca się od IV kw. 2012 r. podaż nowych mieszkań powinna dodatkowo zwiększać zainteresowanie zakupami. Warto zwrócić uwagę na czynniki, które mogą spowodować odwrócenie tendencji spadku cen z początkiem 2014 r. Gwałtownie maleje liczba nowych inwestycji mieszkaniowych. W III kw. 2012 r. liczba rozpoczynanych budów spadła o 35 proc. rok do roku, a w IV kw. o 32 proc. Oznacza to, że w 2014 r. oferta na rynku pierwotnym znacznie zmaleje, a w związku z tym możliwy jest wzrost. Spadki cen w połączeniu z kolejnymi obniżkami stóp procentowych przyczyniają się do zwiększenia zdolności nabywczych potencjalnych kupujących. W połowie 2007 r., gdy tempo wzrostów cen mieszkań nabierało niespotykanego przyspieszenia, przeciętne wynagrodzenie pozwalało na zakup 0,34 mkw. mieszkania. Obecnie możemy sobie pozwolić średnio na 0,54 mkw. Ostatni raz takie proporcje były widoczne w połowie 2006 r., a więc jeszcze przed falą największych podwyżek — podkreśla Mariusz Kania, prezes Polskiej Izby Nieruchomości. Rok 2013 to ostatnia okazja do zakupu mieszkania przy pełnym finansowaniu kredytem hipotecznym. W 2014 r. zacznie obowiązywać obligatoryjny wkład własny. W projekcie zmian Rekomendacji S IV Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała wprowadzenie wymaganego wkładu własnego w wysokości 10 proc. w 2014 r., a rok później już 20 proc.

Rynek sztuki kusi inwestorów

Dzieła sztuki wzbogacają życie, ale mogą to zrobić również w czysto materialnym sensie. Prace artystów mogą stać się bardzo dochodową inwestycją. O większości rzeczy, które nas otaczają, trudno powiedzieć, że są niepowtarzalne. Sprzęt elektroniczny z logo nadgryzionego owocu, odzież wykonana na Dalekim Wschodzie czy meble ze szwedzkiego salonu. W dzisiejszym świecie niepowtarzalność najłatwiej znaleźć w sztuce. I nie dość, że daje nam ona szansę obcowania z czymś wyjątkowym, to jeszcze często pozwala na wyjątkowe zyski.
Trafiona inwestycja w dzieło sztuki może przemienić się w fortunę. Znane wszystkim dzieło Edvarda Muncha „Krzyk” w ubiegłym roku zostało sprzedane za 119,9 mln dolarów. Gdyby jego twórca wiedział, jak niebotyczne ceny osiągnie w przyszłości jego obraz, pewnie złapałby się za głowę, jak namalowana przez niego postać. Dzieł sztuki, których ceny idą w miliony dolarów, nie brakuje. Z punktu widzenia inwestora liczy się jednak to, jakiego zysku można się spodziewać. Podpowiedź dają nam wyniki funduszy inwestycyjnych. A te wyglądają bardzo obiecująco. Fine Art Fund czy The Collectors Fund mogą się pochwalić średnią roczną stopą zwrotu wynoszącą ok. 25 proc. Tak jak zachowanie warszawskiej giełdy papierów wartościowych poznamy, śledząc ruchy indeksu  WIG czy  WIG20, tak w przypadku rynku sztuki możemy się przyjrzeć indeksowi Mei Moses All Art. Pokazuje on, że lokując pieniądze w dzieła sztuki po sześciu latach, bo to odpowiednia perspektywa w przypadku takich inwestycji, można było zarobić 111,81 proc. I nie jest to jednorazowy przypadek. To wyliczenie wykonaliśmy na podstawie danych za ostatnie 60 lat. Takie hasło znalazło się na obrazie Pawła Jarodzkiego, i trzeba przyznać, że ma ono również finansowy wymiar. Inwestycje w sztukę okazują się bowiem bezpieczniejsze od innych sposobów lokowania pieniędzy. To dlatego, że nie zależą one aż tak mocno od tego, co się dzieje w globalnej gospodarce, a więc nie zachowują się tak samo, jak akcje, waluty czy kruszce.

Warszawa w piątce najchętniej wybieranych lokalizacji

Warszawa w piątce najchętniej wybieranych lokalizacji inwestycyjnych w 2013 roku Poprawa nastrojów inwestycyjnych w Europie dzięki malejącym obawom o rozpad strefy euro.  CBRE ogłosiło dziś na dorocznych targach nieruchomości MIPIM w Cannes wyniki Badania Intencji Inwestorów w Sektorze Nieruchomości, w którym Warszawa znalazła się w pierwszej piątce najchętniej wybieranych lokalizacji inwestycyjnych w 2013 roku. Według ekspertów CBRE, wiodącej światowej firmy doradczej w sektorze nieruchomości, stoi za tym dobra kondycja gospodarcza Polski oraz korzystne perspektywy dla naszego kraju. Potwierdzeniem optymistycznego spojrzenia inwestorów na rynek europejski jest to, że zdecydowana większość, bo aż 58% badanych stwierdziło, że w tym roku zainwestują na europejskim rynku nieruchomości więcej niż w ubiegłym roku. W zeszłorocznym badaniu tylko 45% respondentów złożyło taką deklarację. Najbardziej atrakcyjnym rynkiem inwestycyjnym w Europie okazały się Niemcy, które wskazała ponad jedna trzecia inwestorów (35%). Preferowanym regionem jest Europa Zachodnia, która zdobyła 43% głosów, przed Azją i Ameryką Północną, które wspólnie zajęły drugie miejsce, zdobywając po 18% wskazań. Za nimi uplasowała się Europa Środkowo-Wschodnia (CEE), którą wybrało 14% badanych (w porównaniu do 19% rok temu). Większość inwestorów wybierających CEE uważa Polskę za najbardziej atrakcyjny rynek dla inwestycji w nieruchomości (10% wszystkich badanych) i wykazuje niewielkie zainteresowanie innymi rynkami w naszym regionie. Wynik Polski przewyższa liczbę głosów oddaną na takie państwa jak Francja, Hiszpania, czy też kraje skandynawskie.

Planujesz remont? Przeczytaj

Jak się okazuje, właściciel nie może dowolnie zmieniać swojego mieszkania. Likwidacja ściany działowej, przeniesienie instalacji elektrycznej czy nawet zamiana miejscem kuchni i łazienki, to prace aranżacyjne, które właściciel może przeprowadzić bez większego problemu. Nie ma on jednak prawa dowolnie ingerować w piony wentylacyjne czy konstrukcję budynku – nie ma prawa o ile nie uzyska pozwolenia i nie powoła kierownika budowy. Na rynku kupujących deweloperzy dbają o swoją ofertę nie tylko obniżając ceny mieszkań, ale też uatrakcyjniając swoją ofertę na wiele innych sposobów. Kupując więc dziś mieszkanie można liczyć na darmowe lub tańsze miejsca postojowe, komórki lokatorskie pakiety wykończeniowe lub wycieczki zagraniczne. Nie zawsze jednak musi to być coś wartościowego. Przykład? Możliwość obejrzenia nieruchomości na etapie budowy lub zmiany aranżacyjne na etapie budowy.
Jeśli więc nabywcy zamarzy się, aby kuchnia oddzielona od pokoju ścianą działową została z nim połączona, to deweloper bez problemu na taką zmianę przystanie. Co więcej zdarza się nawet, że jeśli wspomnianej ściany nie będzie trzeba zbudować, otynkować i pomalować nabywca nie będzie musiał za nią płacić oszczędzając na tym nawet kilkaset złotych. Nie powinno też być problemu z przeniesieniem wyjść instalacji kanalizacyjnej, wodnej czy elektrycznej z jednej strony ściany na drugą zamieniając tym samym pokój dzienny z kuchnią lub łazienkę z kuchnią. Na takie zmiany jest jednak zazwyczaj z góry określony w umowie czas. Często jest on skorelowany z harmonogramem prac budowlanych. Najtańszym rozwiązaniem jest więc zgłoszenie chęci zmian aranżacji zanim ekipy zaczną pracę na „naszym” piętrze. Jak dodaje potem jest to przeważnie znacznie bardziej kosztowne – o ile w ogóle możliwe.
Niestety nie zawsze możliwa lub łatwa do przeprowadzenia jest wymarzona przez nabywcę zmiana w aranżacji. Będzie tak jeśli projekt ten zakładałby przeniesienie elementów konstrukcyjnych budynku lub ingerencję w piony wentylacyjne. W takim wypadku nabywca najpewniej nie dostanie pozwolenia od dewelopera lub zostanie obciążony wysokimi kosztami dokonania zmian. A co jeśli mieszkanie zostało już odebrane, a akt notarialny przeniósł na nowego nabywcę prawo własności do nieruchomości lub po prostu kupiliśmy mieszkanie używane i chcemy trochę w nim pozmieniać?
W takim wypadku o ile nie ingeruje się w części konstrukcyjne budynku można dowolnie ściany działowe burzyć i stawiać na nowo. Nie ma też problemu z niewielkimi przeróbkami hydraulicznymi, wymianą instalacji elektrycznej czy innymi remontami. Te zawierają się bowiem w pracach remontowych, na których prowadzenie nie jest konieczne uzyskanie pozwolenia na budowę. Inaczej byłoby gdyby właściciel chciał ingerować w elementy konstrukcyjne budynku, piony wentylacyjne lub zamontować sobie ogrzewanie podłogowe zamiast tradycyjnego.

Bezrobocie młodych

Wczoraj wieczorem Komisja Europejska zaproponowała nowe zasady operacyjne pozwalające na realizację inicjatywy na rzecz zatrudnienia ludzi młodych, mającej doprowadzić do zmniejszenia bezrobocia wśród absolwentów i ich płynnego przechodzenia z systemu edukacji na rynek pracy. Nowe zasady mają dotyczyć inwestycji w dobrej jakości programy stażowe, praktyki zawodowe bazujące na współpracy z pracodawcami oraz zwiększenie mobilności osób młodych. Na te działania Unia chce przeznaczyć 6 miliardów EUR, z czego do Polski ma trafić 200 milionów EUR. Komisja zaproponowała przepisy dotyczące realizacji Inicjatywy na Rzecz Zatrudnienia Młodych.  Fundusze w ramach tej inicjatywy zostałyby przeznaczone na zapewnienie dobrej jakości staży dla osób młodych, wprowadzenie systemu praktyk zawodowych bazujących na współpracy z pracodawcami, zwiększenie mobilności osób młodych , m.in. przez inicjatywy związane z siecią EURES oraz wprowadzenie w krajach członkowskich gwarancji dla młodych przez zapewnienie, że osoby do 25 roku życia otrzymają ofertę pracy dobrej jakości, możliwość dalszego kształcenia, szkolenia zawodowego lub odbycia stażu w przeciągu 4 miesięcy od zakończenia formalnej edukacji lub uzyskania statusu bezrobotnego. – Propozycje Komisji Europejskiej to krok w bardzo dobrą stronę, szczególnie inicjatywa dotycząca tworzenia wysokiej jakości programów stażowych dla osób wciąż uczących się. Umożliwi to większej liczbie absolwentów płynne przechodzenie z systemu edukacji na rynek pracy  – komentuje Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. –Istotnym będzie także to, w jaki sposób rozdysponowane zostaną unijne środki oraz nowa alokacja na EFS. Zanim do tego dojdzie, powinny zostać przeprowadzone szerokie konsultacje społeczne biorące pod uwagę stanowisko pracodawców i przedsiębiorców, gdyż to właśnie oni powinni aktywnie włączyć się w działania proponowane przez KE – dodaje Palikowski.

Nieruchomości komercyjne w Polsce w 2012 r.

Zgodnie z raportem „Marketbeat Polska – Wiosna 2013” przygotowanym przez międzynarodową firmę doradczą, ubiegłoroczny wolumen transakcji najmu na rynku powierzchni biurowych świadczy o intensywnym rozwoju i wzroście znaczenia tego sektora w stosunku do pozostałych segmentów nieruchomości komercyjnych. W 2012 r. rozwój rynku nieruchomości handlowych był wolniejszy niż w latach ubiegłych. Inwestycyjny rynek magazynowy odnotował najwyższy w historii wynik pod względem wolumenu transakcji. Kondycja rynku inwestycyjnego nieruchomości komercyjnych w Polsce w 2012 r. była bardzo dobra, mimo słabnącego tempa wzrostu gospodarczego. Źródłem siły krajowego rynku nieruchomości komercyjnych są jego stabilność oraz płynność minimalizujące ryzyko wyjścia z inwestycji. Wolumen transakcji zanotował najlepszy wynik od 2007 r., osiągając 2,8 mld EUR. Warto dodać, że w minionym roku wartość transakcji w Polsce stanowiła 75% wolumenu wszystkich transakcji w Europie Środkowej.
Wzorem ubiegłych lat największą wartość miały transakcje przeprowadzone w sektorach handlowym i biurowym, odpowiednio 1,15 mld EUR oraz 1,09 mld EUR. Najszybciej rozwijał się sektor magazynowy, którego wartość wzrosła w ostatnim roku o ponad 180%, do 462 mln EUR, głównie dzięki upłynnieniu znacznej części ukończonych i skomercjalizowanych obiektów dwóch największych deweloperów na rynku. To najlepszy wynik w historii inwestycji w ten sektor w Polsce.
Inwestycyjny rynek biurowy był skoncentrowany w Warszawie, gdzie przeprowadzono 97,7% wszystkich transakcji. Największą była sprzedaż Warsaw Financial Center za 210 mln EUR przez konsorcjum firm Pramerica i CA Immo na rzecz konsorcjum firm Allianz i Tristan Capital Partners. Wartość umów zawartych na rynku handlowym była zbliżona do tej z 2011 r. Warto jednak zaznaczyć, że ponad 60% ogólnego wolumenu w tym sektorze przypadło na dwie umowy: zakup Złotych Tarasów w Warszawie przez Unibail-Rodamco oraz nabycie łódzkiej Manufaktury za 390 mln EUR przez niemiecki fundusz Union Investment.

W 2016 r. zakupy przez Internet ……

W 2016 r. zakupy przez Internet wyniosą jedną piątą handlu detalicznego Łączne przychody 250 największych sieci handlowych na świecie przekroczyły w ubiegłym roku finansowym po raz pierwszy poziom czterech bilionów dolarów. Mimo gorszej sytuacji gospodarczej m.in. w Europie Zachodniej czy Japonii wiodący detaliści rozwijają swoją działalność poprzez ekspansję na nowych rynkach, m.in. na Bliskim Wchodzie, w Europie Środkowej i Wschodniej czy Ameryce Południowej. W najbliższym czasie muszą jednak skupić się przede wszystkim na ułatwianiu konsumentom zakupów przez Internet. W 2016 r. handel e-commerce będzie stanowić już bowiem jedną piątą całkowitej sprzedaży detalicznej – to najważniejsze wnioski z corocznego raportu „Global Powers of Retailing 2013. Retail Beyond” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte.
Ostatni rok finansowy*  był dla sieci handlowych podobny do roku wcześniejszego, w którym handel odbijał się po światowym kryzysie. Łączne przychody detalistów, którzy znaleźli się na liście TOP 250 Deloitte przekroczyły 4 biliony dolarów, przy wzroście o 5,1 proc. w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Ponad 80 proc. sieci odnotowało wzrost przychodów. Średnia marża zysku netto w branży, podobnie jak w roku finansowym 2010 r., wyniosła 3,8 proc. To wszystko udało się osiągnąć pomimo kryzysu finansowego, który dotknął Europę Zachodnią i złej sytuacji ekonomicznej w Japonii, wywołanej trzęsieniem ziemi i tsunami. „Te dobre wyniki są przede wszystkim efektem ekspansji sieci handlowych na rynkach wschodzących, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Płd., regionie Azji i Pacyfiku, ale też w Europie Wschodniej. W omawianym okresie 40 sieci rozpoczęło działalność na nowych rynkach otwierając 107 nowych punktów w 72 krajach” – wyjaśnia Marcin Diakonowicz, Partner w dziale Audytu Deloitte. W Polsce ten trend najlepiej obrazuje przykład Biedronki, która w 2012 r. zanotowała 6,4 proc. wzrost sprzedaży i otworzyła 263 nowe sklepy. Największe sieci handlowe, szczególnie pochodzące z krajów europejskich i USA, nie mają wyjścia – muszą szukać źródeł przychodów na nowych rynkach. Tylko tak mogą poprawiać swoje wyniki finansowe pomimo stagnacji ich rodzimych rynków. Aż 62 proc. firm z TOP 250 działa dziś w więcej niż  jednym kraju, a 82 proc. z tej grupy więcej niż w jednym subregionie. Zatem tylko niecałe 20 proc. europejskich spółek prowadziło aktywność wyłącznie na swoich krajowych rynkach. Warto też odnotować, że spółki chińskie i rosyjskie oraz firmy z Afryki, Bliskiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej tworzą istotną grupę wśród 50 najszybciej rozwijających się podmiotów w branży. Jak wynika z raportu bogacąca się klasa średnia, młode społeczeństwo i wysokie bezpośrednie inwestycje zagraniczne to najważniejsze czynniki rozwoju rynków wschodzących. „Są one szansą na wzrost także dla rynku dóbr luksusowych, bowiem bogacąca się klasa średnia z tych regionów poszukuje dobrze zdefiniowanych i zakorzenionych marek globalnych” – wyjaśnia Antoine de Riedmatten, Partner, Globalny Lider Consumer Business, Deloitte Francja.

Reforma kolei w Chinach

Chińskie koleje dysponują drugą na świecie co do długości siecią połączeń. Pociągi jeżdżą po 98 tys. km torów. Ogromne nakłady inwestycyjne na chińską kolej nie idą w parze z wydajnością. Dlatego Pekin zadecydował w niedzielę o małej rewolucji w strukturze chińskich kolei
Dla porównania w Polsce mamy ich ponad 22 tys. km, a USA – 228,5 tys. km. Jednak system chińskich kolei jest wyjątkowo niewydajny. Powód? Korupcja, problemy związane z bezpieczeństwem i ogromne zadłużenie wynoszące 418 mld dol. Dlatego Pekin podjął w niedzielę decyzję o bezprecedensowej reformie. Rozwiązano ministerstwo kolei, które pełniło równocześnie funkcję nadzorcy, bo taka konstrukcja sprzyjała nadużyciom związanym z przymykaniem oka na bezpieczeństwo. Sprawy związane z bezpieczeństwem trafią w gestię resortu transportu, a przewozami zajmie się nowa spółka China Railway. I właśnie do uczestnictwa w tym ostatnim przedsięwzięciu Chiny zapraszają prywatnych inwestorów z zagranicy. Udział zagranicznego kapitału m usprawnić działanie systemu i ograniczyć korupcję. Aktualnie nakłady inwestycyjne na kolej wynoszą ok. 90 mld dol. rocznie, co stanowi ok. 1 proc. PKB Chin. W sumie w ubiegłym roku chińskie koleje przewiozły 1,9 mld osób. Pieniądze są przeznaczane głównie na rozwój szybkiej kolei i budowę nowych torów – w planach jest 5,2 tys. km nowych linii. W weekend podano gorsze od oczekiwań dane makroekonomiczne z Chin. Produkcja przemysłowa w ciągu pierwszych dwóch miesięcy wzrosła o 9,9 proc. wobec oczekiwań na poziomie 10,6 proc. Słabsza była też sprzedaż detaliczna, która wyniosła 12,3 proc. wobec oczekiwań na poziomie 13,8 proc. PKB Chin ma wzrosnąć w tym roku o 7,5 proc., a inflacja wyniesie 3,5 proc.

W zielonych biurowcach lepiej się pracuje

Nie niższe rachunki za media, lecz większa wydajność pracowników jest główną korzyścią z wynajmu biura w ekologicznym budynku W Europie do 2015 r. połowa budynków będzie energooszczędna. W Polsce zielone budownictwo to wciąż nowość. Mamy 6,1 mln mkw. biur, a jedynie 5 proc. tej powierzchni znajduje się w budynkach energooszczędnych i ekologicznych. W Warszawie to około 100 tys. mkw. Choć niemal wszystkie rozpoczynane w ostatnich latach inwestycje są certyfikowane w jednym z dwóch najpopularniejszych na rynku systemów — LEED lub BREEAM, zdecydowana większość biurowców w Polsce, nie tylko najstarszych, nie spełnia ekologicznych norm. Zielone budownictwo to tendencja zapoczątkowana kilka lat temu. Biorąc pod uwagę, że realizacja inwestycji (zakup działki, projektowanie, budowa) trwa 3-4 lata, oznacza to, że w najbliższym czasie odsetek zielonych budynków będzie się zwiększał, również z uwagi na wymagania najemców i funduszy, które nie chcą już kupować budynków bez certyfikatów.
W ostatnich latach niemal wszyscy najemcy szukają oszczędności — ograniczają nie tylko zatrudnienie, ale też wielkość zajmowanej powierzchni, szukają tańszych lokalizacji. Czy w związku z tym będą gotowi płacić więcej za bardziej komfortowe biura w budynkach ekologicznych? Jeszcze dwadzieścia lat temu najemcy zwracali uwagę tylko na koszty najmu, więc deweloperzy nie mieli motywacji, by budować budynki zaawansowane technologicznie. Dziesięć lat temu liczyły się dla firm nie tylko koszty, ale również, ile biurek dla pracowników zmieści się na określonej powierzchni. Obecnie liczy się produktywność, na którą bez wątpienia wpływają warunki. Obecnie czynsze za najem w biurowcu zwykłym i ekologicznym, położonych w podobnej okolicy, są prawie takie same, ewentualnie nieznacznie wyższe w biurowcu w certyfikatem.

Co dalej z gospodarką?

Najgorszy w 2013 roku będzie jego początek. W tym i przyszłym kwartale wzrost gospodarczy wyniesie ledwie 1 proc. Jak to możliwe, że wzrost gospodarczy przyspieszy w ciągu trzech lat z 1 do 3 proc., a inflacja wciąż będzie „płaska jak naleśnik”? Taki rozwój wypadków przedstawił właśnie NBP. To będzie najgorszy rok w gospodarce od ponad dekady – PKB ma urosnąć jedynie o 1,3 proc. Tak przewiduje Narodowy Bank Polski. Trzeba przy tym zaznaczyć, że jest to specyficzna prognoza. Inaczej niż instytucje finansowe i wszyscy inni progności NBP pokazuje, co się będzie działo z gospodarką, jeśli pozostawimy sprawy takimi, jakie są dziś: nie zmienimy stóp procentowych, kurs walutowy będzie względnie stabilny, nie zmienią się podatki ani nie zaczną obowiązywać żadne inne nowe regulacje. Najgorszy z tego najgorszego roku będzie jego początek. W tym i przyszłym kwartale wzrost gospodarczy wyniesie ledwie 1 proc. Motorem napędzającym ten wzrost jest właściwie tylko handel zagraniczny. Bo zarówno inwestycje, jak i nasze wydatki kuleją. – Konsumpcja prywatna jest dużym zaskoczeniem. Dookoła nas w Europie siadła już w pierwszej fazie kryzysu, w Polsce wciąż rosła, ale kosztem oszczędności. Teraz jednak też doszliśmy do wniosku, że kryzys jednak jest, i zaczęliśmy zaciskać pasa – powiedział Jacek Kotłowski z Instytutu Ekonomicznego w NBP. Schemat ożywienia gospodarczego ma wyglądać następująco: strefa euro zaczyna rosnąć, tamtejsze firmy zamawiają produkty i komponenty u naszych przedsiębiorców, coraz więcej polskich firm ma zlecenia, zaczyna zatrudniać nowych pracowników i daje podwyżki dotychczasowym. Dodatkowo wzrost będzie wspierała obniżka stóp procentowych – Rada Polityki Pieniężnej obniżyła je łącznie o 1,5 pkt proc. od listopada, z czego w projekcji nie uwzględniono jeszcze ostatniej obniżki o 0,5 pkt proc. A każdy punkt procentowy obniżki stóp daje – według wyliczeń banku centralnego – wzrost PKB wyższy o 0,4 pkt proc. po 1-1,5 roku. Pod koniec 2015 roku wzrost w poszczególnych kwartałach będzie już przekraczał nieznacznie 3 proc. Jednocześnie przez cały ten czas inflacja ma być „płaska jak naleśnik”, jak ocenił to jeden z ekonomistów bankowych – NBP przewiduje, że będzie wynosić około 1,5 proc. To dokładnie tyle, ile wynosi dolna granica dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego RPP. Normalnie coraz szybszemu wzrostowi gospodarczemu towarzyszy coraz wyższa inflacja, choćby dlatego, że pracownicy coraz śmielej żądają podwyżek pensji. I je dostają, bo ich szefowie w czasach prosperity nie chcą tracić wyszkolonej kadry.
Zdaniem Jacka Kotłowskiego oprócz czynników, które będą inflację podbijać, wystąpią też takie, które będą ją obniżać. To choćby wolniejszy wzrost cen żywności (mniejszy nacisk na promowanie biopaliw sprawi, że większa część zbiorów będzie mogła być konsumowana, a nie przepalana w silnikach) i energii (większe wydobycie gazu łupkowego na świecie oraz obniżki cen gazu w Polsce).

Reaktywacja dotacji na inwestycje firm

W połowie maja PARP zacznie ponownie, po przerwie od 2009 r., przyjmować wnioski o granty inwestycyjne dla firm z „Innowacyjnej gospodarki”.
Konkurs o dotacje na nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym, który zorganizuje Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, będzie najważniejszym naborem projektów od przedsiębiorców w tym roku. Dotacje na inwestycje od początku okresu 2007–2013 cieszą się największym wzięciem i to zarówno w programach regionalnych, jak i w krajowej „Innowacyjnej gospodarce”. W tym ostatnim programie reaktywowane dotacje na nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym były najpopularniejsze i 6,82 mld zł rozdysponowano w zaledwie trzech konkursach (ostatni odbył się pod koniec 2009 r.). 3,91 mld zł wypłaciła do lutego PARP firmom na nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym Teraz, po trzech latach przerwy, na skutek przesuwania środków w programie i pojawienia się oszczędności, znów wygospodarowano środki na te granty, choć ich ostateczna pula wciąż jest nieznana. Przy tym o ile w poprzednich trzech naborach aplikacje mogły składać zarówno mikro-, małe, średnie, jak i duże przedsiębiorstwa, to teraz urzędnicy ograniczyli grono do firm z sektora MŚP. 
Druga istotna zmiana dotycząca tych dotacji to sposób wyboru projektów. Poza standardową oceną dokumentacji przedsiębiorcy zaprezentują je bezpośrednio przed tzw. panelem ekspertów (specjalistami z banków i funduszy venture capital). – W 2013 r. pozostało już niewiele możliwości pozyskania dotacji na inwestycje, dlatego nowy konkurs, skierowany wyłącznie do małych i średnich przedsiębiorców, to doskonała możliwość dofinansowania innowacyjnych projektów. Wcześniejsze konkursy o te granty cieszyły się ogromną popularnością i wiele projektów pozostało bez dotacji z uwagi na ograniczony budżet – mówi Krzysztof Herod, dyrektor zarządzający w firmie doradczej Wettin Group– W poprzednim naborze dotacje uzyskały projekty z bardzo wysoką oceną (min. 97 na 100 pkt), dlatego w nadchodzącym konkursie także należy liczyć się z ogromną konkurencją – dodaje.

Jeżdżą bez OC kosztem uczciwych

Kierowców, którzy jeżdżą bez OC jest w Polsce aż ćwierć miliona. Jeśli któryś z nich spowoduje wypadek – odszkodowanie zapłacą ci uczciwi – pisze Gazeta Wyborcza.
Składki OC, które płacimy idą na Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. To właśnie z tego Funduszu wypłacane są odszkodowania na pokrycie szkód spowodowanych przez tych, którzy takiego ubezpieczenia nie posiadają. Jak czytamy w Gazecie Wyborczej w zeszłym roku odszkodowania wzrosły o 20 proc, a najwyższe sięgają nawet 200 tys. zł, na które musi się „złożyć” aż 450 ubezpieczonych. Tak ogromnych wypłat w zeszłym roku było aż 13, a przewyższających 50 tys. zł aż 157. W obliczu takich danych nie dziwią więc wysokie składki. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny jest zasilany także z kar za brak OC. Z dniem 1 stycznia zwiększyły się również kary. Maksymalna kara dla samochodów osobowych, czyli nakładana na kierowców jeżdżących bez ważnego ubezpieczenia OC powyżej 14 dni będzie wynosić 3,2 tys. zł, czyli równowartość dwóch minimalnych płac. Dla samochodów ciężarowych pełna kara wynosić będzie 4,8 tys. zł, a więc trzykrotność minimalnego wynagrodzenia). Jeżeli przerwa w ubezpieczeniu będzie krótsza niż 14 dni, właściciel pojazdu otrzyma tylko część kary: do 3 dni – 20 proc. kary, do 14 dni – 50 proc. kary. „Obowiązek ubezpieczenia dotyczy właścicieli wszystkich pojazdów podlegających rejestracji, niezależnie od tego, czy pojazd stoi w warsztacie, w garażu, nie ma kół, czy z innego powodu. Jeżeli jest zarejestrowany, musi być wykupione ubezpieczenie OC i to w ściśle określonym terminie” – przypomina Hubert Stoklas, wiceprezes UFG. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny otrzymuje coraz więcej zgłoszeń o braku ubezpieczenia OC od policji i wydziałów komunikacji. W pierwszych trzech kwartałach 2012 roku liczba zgłoszeń wzrosła odpowiednio o 30 i 60 proc.

Za co przedsiębiorcy grozi wyższy podatek od nieruchomości

Czy rejestrując firmę w mieszkaniu i zaliczając w koszty firmy część wydatków związanych z eksploatacją i amortyzacją lokalu należy płacić częściowo dużo wyższy, przewidziany dla firm podatek od nieruchomości? Choć zapadł w tej sprawie wyrok korzystny dla prowadzących działalność, w praktyce bywa różnie. Działalność gospodarcza często jest rejestrowana w mieszkaniu przedsiębiorcy. W takiej sytuacji ma on prawo do zaliczenia w koszty firmy części wydatków związanych z eksploatacją mieszkania, odsetek od zaciągniętego na jego zakup kredytu oraz kwot wynikających z amortyzacji – w części przypadającej na tę część domu czy mieszkania, która używana jest w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zakładając, że prowadzący firmę ma 120-metrowe mieszkanie, w którym przeznacza pod działalność ok. 30 m kw., do kosztów będzie mógł zaliczyć miesięcznie 25% wydatków związanych z eksploatacją lokalu (np. rachunków za prąd, gaz, wywóz śmieci itp.), 25% zapłaconych odsetek od kredytu oraz 25% kwoty wynikającej z amortyzacji. Dzięki temu ma szansę na znaczne obniżenie podatku dochodowego. Przedsiębiorcy zadają sobie jednak często pytanie – czy w takiej sytuacji są zobowiązani do zapłaty wyższego, przewidzianego dla firm podatku od nieruchomości dla 25% mieszkania? Stawki podatku od nieruchomości są bowiem różne w przypadku budynków mieszkalnych i firmowych. W przypadku tych pierwszych maksymalna stawka podatku od nieruchomości w 2013 r. (każda gmina decyduje indywidualnie, czy zastosuje maksymalne, czy niższe stawki, niezależnie od przeznaczenia lokalu) wynosi 0,88 zł za m kw. rocznie, natomiast w przypadku lokali przeznaczonych pod działalność gospodarczą maksymalna stawka jest kilkadziesiąt razy wyższa i wynosi 22,82 zł za m kw rocznie. W przypadku naszego przykładowego przedsiębiorcy oznaczałoby to, że podatek od nieruchomości za 25% mieszkania wykorzystywanego w związku z działalnością gospodarczą wynosiłby nie 26,4 zł rocznie, tylko 684,60 zł (przy założeniu, że stosowana jest maksymalna stawka podatku, co ma miejsce zazwyczaj w dużych miastach i bogatych gminach).
Wydawać by się mogło, że w związku z wyrokiem NSA z dn. 11 sierpnia 1992 r. (sygn. akt SA/Wr 650/92) odpowiedź na pytanie jest jasna. Z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego wynika bowiem, że część budynku mieszkalnego może być opodatkowana wyższą stawką podatku od nieruchomości, przewidzianą dla firm, jeżeli została przeznaczona do prowadzenia działalności gospodarczej z wyłączeniem funkcji mieszkalnych i innych, związanych z zamieszkiwaniem budynku. Co oznaczałoby, że jeśli przedsiębiorca jednocześnie mieszka w pokoju, w którym pracuje na rzecz swojej firmy, nie musi płacić wyższej stawki podatku od nieruchomości.
Urzędy i biura księgowe mają jednak często odmienne zdanie w tej kwestii – stoją na stanowisku, że jeśli przedsiębiorca zalicza w koszty firmy część wydatków związanych z eksploatacją mieszkania czy amortyzuje lokal będący środkiem trwałym firmy, powinien także płacić wyższy podatek od nieruchomości.

Wzrost zdolności kredytowej

W minionym miesiącu przeciętna marża kredytów w złotych nie uległa zmianie, nadal wynosi 1,49%. Wbrew pozorom banki w tym czasie dokonywały jednak wielu zmian. Zaobserwowaliśmy aż 5 podwyżek i 4 obniżki. Największe zmiany wprowadził BOŚ (+0,3 pkt. proc.) i Alior Bank (+0,25 pkt. proc.). Ta ostatnia zmiana jest o tyle istotna, że w ostatnich miesiącach oferta Aliora była na szczycie naszego zestawienia z marżą 1,1%. Obecnie liderem został Credit Agricole z marżą wynoszącą 1,15%. Choć przeciętna marża się nie zmieniła, to po raz kolejny spadło oprocentowanie kredytów hipotecznych. Obecnie przeciętna jego wartość wynosi już tylko 5,3%, a niedługo zapewne spadnie poniżej 5%. Wynika to z obniżek stóp procentowych NBP (łącznie o 1,5 pkt. proc.), które wywołały spadek stawki WIBOR 3M do nienotowanego jeszcze poziomu 3,46%. Nie wszystkie banki już uwzględniły to w podanym oprocentowaniu. Z tego właśnie względu w kolejnych miesiącach będziemy obserwowali dalsze obniżki oprocentowania. Niższe oprocentowanie oznacza oczywiście spadek rat. Od września rata nowoudzelonego kredytu na kwotę 300 000 zł na 30 lat spadła o 227 zł (czyli o 12%). Dzięki temu wzrosła dostępna kwota kredytu w złotych. Jeszcze we wrześniu 4-osobowa rodzina z dochodem 8 tys. zł netto mogła liczyć na 632 tys. zł. Obecnie zdolność kredytowa wynosi już 674,8 tys. zł. Dostępna kwota kredytu wzrosła więc w tym czasie aż o ok. 42 tys. zł. W przypadku nowoudzielanych kredytów walutowych niewiele się zmieniło. Końcówka lutego i początek marca przyniósł natomiast dobre wiadomości dla tych, którzy już spłacają kredyty w euro i we frankach. Jeszcze 26 lutego kurs franka wynosił bowiem 3,42 zł, a obecnie już tylko 3,34 zł. W ciągu kilkunastu dni kurs obniżył więc ratę w wysokości 500 CHF o 40 zł. W przypadku euro również można mówić o spadku raty, ale tylko jeśli porównamy ją z poziomem nie wcześniejszym niż koniec stycznia. Z drugiej jednak strony obecny kurs (4,13 zł) nadal jest istotnie wyższy niż na początku roku (ok. 4,06 zł).

Ślub nie jest obowiązkowy, singiel nie jest atrakcją

Dwie trzecie Polaków akceptuje fakt, że młodzi ludzie odkładają małżeństwo na później lub nigdy się nie pobierają – wynika z najnowszego sondażu CBOS. Akceptacja dla alternatywnych sposobów na życie rośnie we wszystkich grupach społecznych, najwyraźniej jednak wśród osób o poglądach lewicowych, z wyższym wykształceniem, młodszych i o lepszych dochodach. Jednak – jak zaznacza CBOS – wciąż 54 proc. Polaków preferuje małżeństwo. Według Głównego Urzędu Statystycznego przeciętny wiek nowożeńców to dziś 26 lat u kobiet i 27 lat u mężczyzn. Średni wiek urodzenia pierwszego dziecka to 27 lat. W ciągu ostatnich 20 lat wiek, w którym zawieramy związek małżeński, wzrósł średnio o 3 lata. A wiek, w którym pary decydują się na dziecko – o 4 lata. Wyraźnie wzrasta odsetek dzieci, które rodzą się poza małżeństwem. Już 21 proc. wszystkich urodzeń to dzieci z związków pozamałżeńskich. Na początku lat 90. było to zaledwie 6-7 proc.
Na pytanie, dlaczego młodzi ludzie nie chcą brać ślubu, ankietowani przez CBOS (i kobiety i mężczyźni) inaczej odpowiadali opisując kobiety i mężczyzn.
Zdaniem 45 proc. badanych, mężczyźni nie zakładają rodziny, bo wolą życie bez zobowiązań, boją się trudności finansowych (33 proc.) lub mieszkaniowych (29 proc.).
Co czwarty ankietowany wskazał, że mężczyzn przed małżeństwem powstrzymuje strach przed obowiązkami rodzicielskimi.
Z kolei 41 proc. badanych oceniło, że kobiety nie wchodzą w związki małżeńskie, bo boją się niepowodzenia. Co trzeci badany wskazuje, że kobiety mają trudność ze znalezieniem odpowiedniego kandydata. Obawiają się też, że założenie rodziny przeszkodzi im w karierze zawodowej.
Zdaniem 39 proc. Polaków, dobrze by było, gdyby osoby żyjące ze sobą bez ślubu zdecydowały się na małżeństwo. Prawie tyle samo (37 proc.) deklaruje jednak, że jeśli ludzie się kochają i sobie ufają, to nie ma znaczenia, czy żyją ze sobą w małżeństwie. W ciągu 5 lat ubyło o 4 punkty proc. zdecydowanych zwolenników małżeństwa.
Zwolennikami związków małżeńskich są osoby gorzej wykształcone, te, które deklarują częstszy udział w praktykach religijnych, oraz osoby o prawicowych poglądach. W mniejszym stopniu decyduje wiek i miejsce zamieszkania.
Mimo coraz większej liczby ślubów cywilnych 28 proc. badanych uważa, że zawarty w kościele ślub konkordatowy jest najważniejszy, 27 proc. ocenia, że ślub cywilny jest wystarczający, ale i tak para powinna wziąć ślub kościelny. Znak równości między ślubem kościelnym i cywilnym stawia co trzeci badany.
Życie singli nie wydaje nam się fascynujące – aż 61 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie prowadzą oni ciekawszego życia, niż osoby żyjące w stałych związkach. Co drugi ankietowany nie akceptuje takiego stylu życia – jednak zdaniem 44 proc. bycie singlem jest OK.

CEDC ratuje swoich obligatariuszy

Spółka A1, należąca do czołowej rosyjskiej grupy inwestycyjnej Alfa, jest gotowa zorganizować konsorcjum, które mogłoby dofinansować CEDC do 250 mln USD. Alfa Group należy do miliardera Michaiła Fridmana. Jej główne aktywa to Alfa Bank, największy prywatny bank w Rosji. CEDC i jej spółka zależna CEDC Finance Corporation International, Inc. zmieniły oferty wymiany, ogłoszone w lutym tego roku, adresowane do posiadaczy obligacji spółki – poinformowała CEDC w komunikacie. Oferty wymiany przewidują restrukturyzację finansową, która zredukuje zadłużenie CEDC i CEDC FinCo o około 635 mln USD.
CEDC poinformowała, że Spółka i jej podmiot zależny CEDC Finance Corporation International, Inc. ogłosiły oferty wymiany zaadresowane do posiadaczy Niepodporządkowanych Obligacji Zamiennych z terminem wykupu w 2013 r. oraz Niepodporządkowanych Obligacji Zabezpieczonych z terminem wykupu w 2016 r.
„Spółka jest przekonana, że udana restrukturyzacja poprawi jej sytuację finansową i elastyczność oraz umożliwi koncentrację na maksymalizacji wartości jej silnych marek i pozycji rynkowej” – podano w komunikacie.
CEDC zmieniła oferty wymiany w celu odzwierciedlenia warunków uzgodnionych i popieranych przez spółkę, jej inwestora Roust Trading Ltd. (RTL) oraz Komitet Sterujący posiadaczy około 30 proc. kwoty głównej niewykupionych niepodporządkowanych obligacji zabezpieczonych z terminem wykupu w roku 2016.
Zgodnie ze zmianami, RTL nabędzie 85 proc. kapitału CEDC w zamian za 172 mln USD w gotówce, które zostaną wypłacone przez CEDC posiadaczom niepodporządkowanych obligacji zabezpieczonych z terminem wykupu w roku 2016 oraz umorzenie 50 mln USD zabezpieczonego kredytu udzielonego CEDC przez RTL.
Posiadacze obligacji zabezpieczonych z terminem wykupu w roku 2016 otrzymają: opcję otrzymania łącznie 172 mln USD w gotówce pochodzącej z inwestycji RTL w drodze „aukcji holenderskiej” (opcja pieniężna) oraz w zakresie, w jakim opcja pieniężna nie zostanie przyjęta lub według uznania indywidualnych obligatariuszy, proporcjonalny udział w nowych obligacjach zabezpieczonych z terminem wykupu w roku 2018 na łączną kwotę główną 450 mln USD oraz nowych zabezpieczonych obligacjach zamiennych z terminem wykupu w roku 2018 na łączną kwotę główną 200 mln USD.

KONFERENCJA Mieszkania dla Seniorów

KONFERENCJA
MIESZKANIA DLA SENIORÓW
ROSNĄCE WYZWANIE DLA RYNKU I SEKTORA PUBLICZNEGO
Sala Obrad Rady Miasta Krakowa
Plac Wszystkich Świętych 3-4
Kraków, 27 – 28 czerwca 2013 r.
Konsekwencje postępującego starzenia się społeczeństw Europy i Ameryki Północnej są przedmiotem gorącej debaty w większości krajów tej części świata. Najbardziej dyskutowaną jest kwestia (nie)wypłacalności systemów rentowo-emerytalnych, a co za tym idzie imperatyw sukcesywnego podnoszenia wieku emerytalnego dochodzącego w niektórych krajach do 70 roku życia. Jednocześnie, niewiele uwagi przywiązuje się do mieszkalnictwa dla seniorów stawiających specyficzne wymagania stosownie do wieku, ale nie potrzebujących jeszcze opieki instytucjonalnej czy osobistej pielęgnacji. W Polsce niewiele jest wiadomo jak i gdzie ludzie ci chcą żyć i co potrzebują, aby być mieszkaniowo niezależnymi. Podczas gdy deweloperzy i gminy budują domy opieki i mieszkania socjalne, to rosnąca grupa niezależnych seniorów nie znajduje właściwej oferty na rynku i w sektorze publicznym. Ludzie ci często zajmują kosztowne w eksploatacji i nadmiernie duże domy i mieszkania, które pasują bardziej do rodzin wychowujących dzieci, chociaż skłonni byliby się przenieść do mniejszych bardziej dopasowanych do ich potrzeb mieszkań. Nie zamierzają jednak przeprowadzać się do domów swoich dzieci, a jednocześnie nie muszą korzystać ani z mieszkań socjalnych ani z domów opieki. Ludzie ci po prostu chcą i mogą sobie pozwolić na kupno lub najem niezależnego mieszkania, ale o właściwych atrybutach i parametrach. Nie widać jednak dla nich zadowalającej oferty w sektorach rynkowym, społecznym i publicznym. W wielu krajach Zachodu problem ten znalazł specyficzne rozwiązania, którym warto by się przyglądnąć w Polsce. Przedmiotowa konferencja jest poświęcona temu, czego potrzeba do uruchomienia tego segmentu mieszkalnictwa oraz czego brakuje w Polsce dla stworzenia takiej oferty: rynkowej, społecznej i publicznej.
CONFERENCE
HOUSING FOR SENIORS
GROWING OPPORTUNITIES FOR MARKET AND PUBLIC SECTORS
Krakow City Council Chamber
Plac Wszystkich Świętych 3-4
Krakow, June 27 – 28, 2013
The ongoing aging of European and North American populations and its consequences are hotly debated issues. The most important issues focus on the potential insolvency of the pension-retirement systems, and the consequent imperative of raising the retirement age which, in some countries, is getting close to 70. At the same time, scarce attention has been paid to housing for seniors who have age-dependent requirements, but who require neither institutional help nor personal nursing care. Little is known in Poland how and where these people want to live, and
what they need in order to live independently for as long as they wish. While developers and municipalities are building nursing homes and social housing units, a growing number of independent seniors are not finding units in the market that can meet their housing needs. These people may be occupying larger units with high maintenance and utility costs. Their children have left to start their own households, and parents are left behind with large homes that may no longer be the best option for them. Many of these seniors with excessive space and potential minor mobility issues would be willing to move to smaller units better able to fit their needs – financially and physically. At some point, these seniors will need or want to move out of their current housing units. Contrary to social and cultural traditions, many seniors do not intend on living in their childrens’ homes when they are older. Among this senior demographic are people who do not have to rely on social housing units or nursing homes when they are older. They want and can afford to buy or rent a dwelling, but with appropriate attributes and parameters designed with their needs in mind. These design parameters can include but are not limited to grab bars, elevators, and slightly wider doors to allow for mobility aids. However, there is currently no satisfactory offering for them in the market. In numerous countries in the West this problem has been solved in specific ways (independent housing, age-in-place housing) which would be worth exploring in the Polish senior housing market. The conference is being convened to discuss what is needed in order to foster this housing segment, and what is still missing in Poland in order to create this new senior housing product, both in the market, social and public housing sectors.Patronem Medialnym jest m. in.:

 

WIĘCEJ INFORMACJI NA:  www.ein-epi.eu

Kobieta i mężczyzna na rynku mieszkań

Kobiety przeprowadzają się do swojego mieszkania z reguły o rok wcześniej niż mężczyźni. Polka ma wtedy przeciętnie 27 lat. Później drożej i szybciej sprzedają także swoje dotychczasowe lokum. W przypadku mężczyzn średni wiek wyprowadzki z domu rodziców to nieco ponad 28 lat. Są to wartości porównywalne z tymi z krajów ”nowej Unii”. Ale jeśli zestawi się te dane z danymi z bogatych krajów „starej Unii”, to Polska na tym tle wypada już nieco gorzej. Tam przeciętny wiek usamodzielnienia to 26,6 lat dla pań i 27,3 lat dla panów. Skłonność Polek do szybszych wyprowadzek niż w przypadku mężczyzn może zaskakiwać, gdyby wziąć pod uwagę fakt, że panie zarabiają mniej niż panowie. Zgodnie z danymi Eurostatu w 2011 roku statystyczna Polka zajmująca identyczne stanowisko i będąca w tym samym wieku, co mężczyzna zarabiała o 4,5 proc. mniej. Przeanalizowano także, jak kobiety i mężczyźni radzą sobie w ogóle na rynku nieruchomości. Okazuje się, że jeśli sprzedającym mieszkanie jest kobieta, to chętny na nie może liczyć na 4,3-proc. zniżkę. Jeżeli właścicielem mieszkania jest z kolei mężczyzna, to upust sięgnie ponad 5 proc. Poza tym kobiety szybciej znajdują kupców – średnio potrzeba im 124 dni, podczas gdy mężczyznom – 131 dni.