Polskie e-sklepy radzą sobie na rynkach Europy i świata – jak sobie radzą?

analiza
W których krajach polscy merchanci sprzedają najwięcej? Czy dominują e-sklepy, czy markeplace’s? Na których rynkach jest największy potencjał? Platforma sklepowa IdoSell zbadała, jak klienci, którzy z niej korzystają, sprzedają w modelu cross-border.

Spis treści:
Gdzie sprzedają polskie sklepy?
Marketplace czy własny sklep?
Kto rośnie szybciej?

Cross-border to kierunek, który e-commerce zaczęło obierać już kilka lat temu. Wpływ na to miały zarówno powszechna cyfryzacja, jak i dążenie Unii Europejskiej do znoszenia barier w międzynarodowym handlu. Cross-border łączy ze sobą te dwa przymioty, które dla sprzedawców mają największe znaczenie – możliwość rozwoju i rozszerzenia bazy klientów. Jednakże jest on często sporym wyzwaniem w wymiarze logistycznym, prawnym czy też obsługi klienta. To jednak nie zniechęca zarówno merchantów, jak i dostawców usług dla e-commerce, którzy coraz intensywniej pracują nad uproszczeniem procedur wejścia na nowe rynki.

Raport Gemius z roku 2020 podaje, że 72 proc. internautów kupuje w polskich e-sklepach, a 30 proc. w zagranicznych. Zaledwie trzy lata wcześniej ten drugi wskaźnik był mniejszy o połowę. To pokazuje, że konsumenci coraz mniejszą uwagę przykładają do tego skąd pochodzi produkt. Ważna jest jego jakość, czas dostawy i dogodna możliwość odbioru. Z kolei prognozy firmy Forrester już w 2020 roku prognozowały, że do 2022 roku wartość cross-border może dobić do 627 miliardów dolarów, co będzie stanowiło ponad 20 proc. całego światowego handlu elektronicznego.

Najbardziej efektywna sprzedażowo polska platforma sklepowa IdoSell (z GMV na poziomie 14 mld zł) postanowiła sprawdzić, jak cross-border rozwija się w rodzimym e-commerce. Stworzyła raport, który pokazuje, gdzie i na jakich rynkach najlepiej radzą sobie sklepy, które korzystają z jej usług. Badaniu poddano wyniki sprzedaży ponad 6,5 tys. profesjonalnych sklepów internetowych.

Gdzie sprzedają polskie sklepy?

– Nasze dane pokazują, że polskie sklepy z roku na rok coraz śmielej wychodzą na kolejne rynki. Sprzedawcy patrzą też w zupełnie nowych kierunkach. Na popularności zyskują chłonne rynki Europu Środkowo-Wschodniej – mówi Aleksandra Kubicka, International Bussines Development Manager w IdoSell.

Jak wynika z raportu IdoSell, w ciągu ostatnich lat, polskie sklepy sprzedawały najwięcej na rynku niemieckim. Ci merchanci, którzy zdecydowali się zainwestować w rozwój swojego biznesu w tym kierunku, zyskali całkiem sporo. W 2019 roku (w okresie od stycznia do kwietnia) GMV (Gross Merchandise Value, czyli wartość złożonych zamówień ) sklepów sprzedających do Niemiec wynosiło ponad 39 mln zł, a już w 2022 r. (r/r) ponad 128 mln zł. Kolejnym rynkiem, na którym chętnie i dużo sprzedają sklepy na IdoSell są Czechy (w 2019 GMV na poziomie 18 mln zł, w 2022 ponad 62 mln zł). Ciekawa zmiana miała miejsce na ostatnim miejscu podium. W 2019 roku była tam Wielka Brytania (12 mln GMV) tymczasem w 2021 roku to miejsce należało już do Rumunii (ponad 28 mln zł GMV, w 2019 było to zaledwie 6 mln). Rynek brytyjski z GMV na poziomie 21 mln zł stał się dopiero siódmym w kolejności kierunkiem cross-border, wyprzedziły go Francja, Słowacja i Węgry.

– Nasze sklepy potrafią sprostać wysokim wymaganiom niemieckich klientów. A są to świadomi konsumenci, porównujący oferty i nie lubiący przepłacać. Polscy sprzedawcy mogą zdobywać klientów na tym bardzo konkurencyjnym rynku nie tylko dzięki cenom towarów ale i szybkiej dostawie. To idealne warunki do handlu transgranicznego i zawsze będzie to główny kierunek handlu – wyjaśnia Aleksandra Kubicka. – Świetnie nam idzie również handel z Czechami. Rynek o wiele mniejszy, nie ma tam dominującej platformy marketplace, ale za to liczba sklepów, z którą trzeba konkurować imponująca, bo ponad 40 tys. Sklepy z Polski dostrzegają też potencjał Rumunii, która już od jakiegoś czasu odnotowuje spore wzrosty e-commerce. A wraz z pojawieniem się nowych, regionalnych dostawców usług logistycznych wejście na ten rynek jest jeszcze łatwiejsze.

Tuż za podium znalazły się takie kraje jak: Francja (GMV w 2019 ponad 9 mln zł, w 2022 prawie 27 mln zł), Słowacja (GMV w 2019 ponad 7 mln zł, w 2022 ponad 25 mln zł), Węgry (GMV w 2019 ponad 5 mln zł, w 2022 ponad 21 mln zł), Włochy (GMV w 2019 ponad 5 mln zł, w 2022 ponad 20 mln zł), Litwa (GMV w 2019 ponad 3,5 mln zł, w 2022 ponad 17 mln zł), Holandia (GMV w 2019 ponad 3,5 mln zł, w 2022 ponad 15 mln zł), Wielka Brytania (GMV w 2019 ponad 12 mln zł, w 2022 ponad 21mln zł).

Z kolei największy przyrost liczby transakcji od 2020 do 2021 roku odnotowały sklepy, które sprzedawały do Słowacji (66 proc.), Rumunii (59 proc.), Czech (54 proc.), Włoch (49 proc.), Węgier (41 proc.) i Niemiec (38 proc).
– Europa Środkowo-Wschodnia to dynamicznie rosnący rynek i widać to w danych IdoSell. Liczba transakcji w naszych sklepach pokazuje jak szybko przybywało kupujących ze Słowacji, Rumunii i Czech – tłumaczy Aleksandra Kubicka.
A co sprzedaje się najlepiej? Za granicą znakomicie radzą sobie te sklepy IdoSell, które oferują odzież i obuwie, meble i dodatki do domów oraz artykuły dla zwierząt.

Marketplace czy własny sklep?

W teorii sprzedaż cross-border najłatwiej jest zacząć poprzez marketplace. Na poszczególnych rynkach można skorzystać z Amazon, Cdiscount, Spartoo czy też Ebay. Wielu sprzedawców stawia sobie pytanie czy (lub kiedy) warto otwierać własny sklep.

– W przypadku rynku niemieckiego wartość zamówień z obu źródeł rozkłada się mniej więcej po równo, sprzedaż na Amazonie to jednak dominujący trend polskiego handlu crossborder. Przy sprzedaży z Polski do Wielkiej Brytanii i Francji marketplace ma już mniejszy udział, tam własny sklep ma przewagę  – mówi Aleksandra Kubicka.
Udział sprzedaży przez własny sklep stopniowo rośnie. Polscy sprzedawcy coraz śmielej budują swoją markę za granicą. W okresie od stycznia do kwietnia 2019 roku sprzedaż cross-border przez serwisy wynosiła 21 proc. z kolei w sklepach internetowych 59 proc. W analogicznym okresie 2022 roku udział marketplace wyniósł 14 proc. a sklepów 68 proc.

Kto rośnie szybciej?

Specjaliści e-commerce już od dłuższego czasu mówią o tym, że cross-border to naturalny kierunek rozwoju sklepów internetowych. Potwierdzają to również badania IdoSell. Dynamika wzrostu biznesów, które zdecydowały się na wyjście na kolejne rynki jest zdecydowanie wyższa niż tych, które koncentrują się tylko na sprzedaży w Polsce. W 2020 i 2021 r. sklepy te rosły o 73 i 53 proc. (wzrost GMV). W tym samym czasie tych z polskiego rynku wzrastała o 39 i 24 proc.
– Warto być tam, gdzie rynki wciąż dynamicznie rosną. To dobry moment na ekspansję i nie powinno się odkładać decyzji na kolejne lata. Co prawda nakłady pracy, które trzeba włożyć chociażby w poznanie nowego rynku czy też tłumaczenie sklepu może przerażać. Jednak najnowsza technologia pomaga w szybkim i łatwym wyjściu z przetłumaczoną ofertą za granicę. Udostępniamy ja w ramach usługi Crossborder z IdoSell, która przyspiesza ten proces o kilka miesięcy i pozwala oszczędzić tysiące złotych. – dodaje Aleksandra Kubicka.

Źródło: IdoSell.

Wyróżniające się etykiety przyczyniają się do budowania rozpoznawalności oraz zwiększenia sprzedaży produktów danej marki

Aleksander Wolny
Kolorowe etykiety aplikowane na szklane opakowania pozwalają producentom napojów wyróżnić się na tle konkurencji. Przyczyniają się do budowania rozpoznawalności oraz zwiększenia sprzedaży produktów danej marki. Nowoczesne drukarki etykiet umożliwiają eliminację kosztów związanych z koniecznością pozyskiwania etykiet od zewnętrznych dostawców, zwiększając elastyczność produkcji w zakładach rzemieślniczych.

Spis treści:
Kolorowe drukarki etykiet di szklanych opakowań
Ekonomiczne i estetyczne rozwiązanie
Korzyści wynikające ze stosowania kolorowych drukarek etykiet

Sklepowe półki są wypełnione napojami produkowanymi przez niewielkie zakłady rzemieślnicze. Kolorowa etykieta pełni istotną rolę marketingową, stanowi bowiem główny sposób na rozpoznanie produktów danej marki i sprawia, że konkretny towar trafia do koszyka.

Etykieta wpływa na budowanie wizerunku oraz rozpoznawalności marki na rynku, a także przyczynia się do budowania długotrwałej relacji z klientem. Starannie zaplanowany i wykonany projekt graficzny świadczy o tym, że producent zwraca uwagę na szczegóły, co dla klientów jest jednoznaczne z wysoką jakością kupowanego towaru. Rozpoznawalna etykieta to też sprawdzony sposób na szybką identyfikację różnych produktów danej marki. Klienci chętniej wybierają to, co jest im już znane.

Kolorowe drukarki etykiet di szklanych opakowań

Drukarki etykiet pozwalają drukować kolorowe etykiety według indywidualnych projektów. Takie rozwiązanie przynosi szereg finansowych korzyści w zakładach rzemieślniczych w produkcji jednostkowej oraz seryjnej na większą skalę.

Produkcja niewielkich nakładów różnego rodzaju asortymentu wiąże się z koniecznością przygotowania wielu wariantów etykiet. Aby zamawianie ich z zewnętrznego źródła było opłacalne, firmy decydują się na zakup większej ilości sztuk, które następnie przechowują do wykorzystania w przyszłości. Rezygnacja z dalszej produkcji danego typu towaru sprawia, że dedykowane dla niego etykiety muszą zostać zutylizowane. Samodzielne stosowanie urządzeń drukujących przez producenta napojów eliminuje tę konieczność. – Dzięki drukarce można w dowolnym momencie przygotować niezbędną ilość etykiet. Przekłada się to na zmniejszenie ilości generowanych odpadów oraz sprawia, że magazynowanie gotowych etykiet staje się zbędne – tłumaczy Aleksander Wolny, kierownik Działu Rozwoju Produktu w Etisoft. – Wybór tego rozwiązania daje również gwarancję, że informacje umieszczone na etykiecie są zawsze aktualne, dzięki czemu producent nie musi obawiać się o spełnianie wymogów prawnych – dodaje ekspert.

Ekonomiczne i estetyczne rozwiązanie

Jednocześnie zakup urządzenia nie musi wiązać się z koniecznością podniesienia ceny produktów, ponieważ w dłuższej perspektywie drukarka etykiet przekłada się na zmniejszenie kosztów ponoszonych do tej pory na tę część działalności.

– Drukowanie kolorowych etykiet przy użyciu drukarek sprawia, że producent może wyróżnić się nie tylko projektem graficznym, ale również wysoką jakością wykonania. Prosta w obsłudze, przemysłowa drukarka QuickLabel QL-120X jest chętnie wykorzystywana do drukowania etykiet w mniejszych zakładach. Maksymalna rozdzielczość głowicy drukującej wynosząca 1200×1200 dpi pozwala błyskawicznie uzyskać estetyczne etykiety w dowolnych ilościach – mówi Aleksander Wolny.

Gotowe etykiety mogą być umieszczane na dowolnej powierzchni, w tym na szklanych opakowaniach napojów.

Korzyści wynikające ze stosowania kolorowych drukarek etykiet

Stosowanie kolorowych drukarek etykiet w zakładach rzemieślniczych pozwala wyeliminować dodatkowe koszty związane z zamawianiem etykiet z zewnętrznego źródła. Ponieważ konsumenci często kupują „oczami”, umieszczenie na produkcie atrakcyjnej wizualnie etykiety, może również wpłynąć na zwiększenie sprzedaży.

Wysoka jakość druku, uzyskiwana dzięki nowoczesnym drukarkom sprawia, że produkt z przygotowaną w ten sposób etykietą wyróżnia się na tle konkurencji nie tylko projektem graficznym, ale też jakością wykonania. Pozwala to budować wizerunek marki i sprawia, że klienci chętniej sięgają po jej produkty.

Dzięki nowoczesnym urządzeniom mniejsi producenci mogą samodzielnie drukować etykiety własnego projektu – błyskawicznie i bezproblemowo. Rezygnacja z operacji związanych z pozyskiwaniem etykiet od zewnętrznego dostawcy przekłada się na oszczędność czasu i pieniędzy, a także pozwala znacznie zmniejszyć ilość generowanych odpadów.

Źródło: Etisoft.

Rynek e-commerce w czasie inflacji

okulary
Inflacja w Polsce wzrosła do poziomu dwucyfrowego. W związku z inwazją wojenną w Ukrainie i sankcjami nałożonymi na Rosję, będzie nadal wzrastać. Zmiany, które są jej następstwem, zahaczą praktycznie o każdą gałąź polskiej gospodarki. Przed przedsiębiorcami mnóstwo wyzwań. Jak więc w tym czasie zachować ostrożność i rozsądnie zarządzać e-biznesem? Radzi IdoSell – najbardziej efektywna sprzedażowo Polska platforma sklepowa.

Spis treści:
Umiarkowany optymizm
Permanentna optymalizacja
Zabiegi marketingowe
Reklama w internecie
Lokalność i etyka
Płatności odroczone i raty
Cross-border

Tylko w styczniu inflacja w Polsce osiągnęła poziom 9,2 proc. r/r. W lutym z kolei wzrost r/r osiągnął 8,5 proc. W marcu mamy już inflację na poziomie 10,9 proc. Jej pokłosiem jest bardzo szybkie podnoszenie się cen produktów i usług.
– W czasie, w którym ceny wzrastają, trzeba podejść do prowadzenia biznesu niezwykle ostrożnie. Szczególnie uważnie powinni przygotować się handlowcy, ponieważ inflacja to zjawisko, które da im złudne, tymczasowe poczucie rozwoju biznesu i zwiększenia sprzedaży – mówi Sebastian Muliński z IdoSell.

Umiarkowany optymizm
Jak więc przygotować sklep internetowy na inflację i konsekwencje, które to zjawisko za sobą pociągnie? Inflacja sprawia, że towary drożeją. Dzięki temu przedsiębiorcy, którzy zajmują się e-handlem, mogą sporo zyskać. Szczególnie, jeśli nabyli lub wytworzyli już swoje towary z wyprzedzeniem, po preferencyjnych cenach. Wraz ze wzrostem inflacji mogą naliczać za nie wyższą marżę, a tym samym zarobić na nich więcej. Niestety jest to tylko zjawisko tymczasowe, ponieważ galopująca inflacja dopadnie również merchantów.

– Natychmiastowe podniesienie cen produktów i szybki zarobek, to bardzo złudny obraz rozwoju biznesu, ponieważ konsekwencje z opóźnionym zapłonem dosięgną przedsiębiorców . Jest to naturalna reakcja obronna, ale w sytuacji kiedy robią to wszyscy dookoła, niesie za sobą duże ryzyko. Szczególnie, że inflacja rośnie szybciej niż zarobki Polaków – mówi Sebastian Muliński. – W pierwszym etapie inflacji może wystąpić zjawisko tzw. przyspieszonej konsumpcji. Konsumenci widząc, że ceny rosną, zaczną interesować się produktami, których zakup odkładali na później. To chwilowo napędzi sprzedaż. Jednak nie na długo. Klienci bardzo szybko przestawiają się na tryb oszczędności, szczególnie że inne, bardziej istotne życiowo wydatki , zaczną też rosnąć. Dobra tak zwanej drugiej potrzeby mogą okazać się faktycznie mniej potrzebne. Wtedy też siada popyt i kończy się Eldorado firm handlowych.

Permanentna optymalizacja
Merchanci powinni zachować teraz umiarkowany optymizm i zacząć przygotowania do konsekwencji inflacji. Muszą wziąć pod uwagę, że wszyscy naokoło będą mieć oczekiwania inflacyjne. Dlatego też dobrze , żeby zadbali o swoich pracowników oraz ich pensje.

– Warto wyjść przed szereg i zaproponować pracownikom podwyżki. Dzięki temu w czasie, w którym firma może przechodzić zawirowania, będzie mieć stabilną sytuację kadrową – tłumaczy Sebastian Muliński.

Póki nie brakuje na rynku miejsc pracy, skłonność pracowników do szukania alternatywy będzie duża. Z czasem oczywiście spada, ale początkowy okres to znaczna presja płacowa. Warto pamiętać o automatyzacji procesów, które optymalizują zatrudnienie i ograniczają koszty oraz ryzyko, a także wspierać najwartościowszych pracowników, żeby ich nie utracić.

Trzeba bacznie śledzić i optymalizować umowy, których wartość uzależniona jest od inflacji, stopy procentowej lub kursu złotówki. Może to być kwestia najmu nieruchomości lub leasingów.

Inflacja powoduje również podniesienie czynszu za lokale użytkowe czy też powierzchnie magazynowe. Przedsiębiorcy powinni więc już teraz zainteresować się kwestią możliwych podwyżek i rozpocząć negocjację najkorzystniejszych cen. Warto też pomyśleć o wdrożeniu fulfillmentu, który może okazać się tańszy i bardziej elastyczny niż utrzymywanie własnej infrastruktury przy szybko rosnących kosztach. Właściciele sklepów internetowych powinni stale sprawdzać możliwości obniżenia cen usług kurierskich przez porównywanie ofert między firmami i brokerami. Warto sprawdzić kondycję oraz ceny u kluczowych dostawców towarów lub infrastruktury (np. opakowań), żeby nie być zaskoczonym nagłym wzrostem kosztów lub przerwaniem dostaw. Im szybsza reakcja, tym większa szansa na ugranie korzystnych rozwiązań dla siebie .

Dlatego trzeba inwestować we wszelkie procesy automatyzacji oraz systemy IT, które zwiększają efektywność firmy. To jest moment, kiedy ciągle przychody rosną, a jeszcze nie widzimy efektów obniżenia popytu. Jeżeli podejmować jakieś akcje z inwestycjami, to właśnie teraz, zanim staną się jeszcze bardziej trudno osiągalne.

olloweb-solutions-520914-unsplash

Zabiegi marketingowe
Właściciele sklepów internetowych już teraz stopniowo podnoszą ceny produktów. Jak na razie nie mogą narzekać na ruch, ale wkrótce może się to zmienić. Przy nieustannie wzrastających cenach konsumenci szukają jak najtańszych opcji. Wielu z nich zwróci się w stronę e-commerce, bo właśnie w sieci łatwiej jest znaleźć najkorzystniejsze ceny. Przedsiębiorcy powinni więc budować w swoich klientach przeświadczenie, że właśnie e-commerce jest w stanie zaproponować im najlepsze oferty.

– Przedsiębiorcy nie mogą jednak zapominać o tym, że zwiększy się konkurencja w e-handlu. Będą więc musieli położyć większy nacisk na marketing i przygotować strategie, które pomogą im przyciągnąć klientów – mówi Sebastian Muliński. – Warto wrócić do sprawdzonych metod i wykorzystać je w sklepach.

Najprostszymi z nich jest konstruowanie takich treści, które będą odwoływać się do emocji klientów. Przykładem jest użycie takich zwrotów jak: dobra cena, dobra jakość, długa gwarancja, gwarancja najwyższej ceny. Warto też wykorzystać magię takich słów jak: rabat, gratis, przecena. Świetnie sprawdzą się także zestawy lub promocje typu „3 w cenie 2”.

– Takie komunikaty powinny dawać konsumentom poczucie, że zakup produktu będzie dla nich zarówno korzystny jak i wysoce zadowalający, żeby zatrzymać ich przed dalszym poszukiwaniem okazji cenowych – wyjaśnia Sebastian Muliński.
Kolejnym zabiegiem marketingowym jest pogrupowanie podobnych produktów w różnych cenach (od najtańszej do najdroższej opcji), komunikowanie rabatów ilościowych i lojalnościowych oraz tworzenie zestawów.

– W ten sposób można zachęcić konsumentów do porównania możliwości. Kupujący, który może zestawić sobie ceny produktów, zazwyczaj wybiera te ze średniej półki cenowej – tłumaczy Sebastian Muliński.

Przedsiębiorcy powinni także zwrócić szczególną uwagę na bazę klientów, których już posiadają. Mogą przygotować dla nich specjalne oferty, promocje czy też kody rabatowe o określonej terminowości.

Reklama w internecie
Kiedy popyt zacznie się cofać, wszyscy właściciele sklepów internetowych zaczną inwestować w reklamy. W e-commerce jednym z najpopularniejszych i najskuteczniejszych sposobów promocji jest wykorzystanie reklam Google tzw. Google Ads. Jak sprzedawcy powinni mądrze zarządzanie tą usługą?

Przede wszystkim warto promować towary, które będą najatrakcyjniejsze i przyciągną klientów do sklepu. Merchanci ponoszą koszty kliknięć w taką reklamę, więc powinna ona przynieść jak najwięcej zamówień. Po drugie, jeśli klient wejdzie na stronę i znajdzie kolejne ciekawe produkty, być może skusi się na większe zakupy. Z kolei zadowolenie klienta sprawia, że będzie on wracał do danego sklepu.

– Warto więc sprawdzić, która platforma sklepowa proponuje najlepszą ofertę takich reklam. Najkorzystniejsza będzie ta, w której sprzedawca rozlicza się według ustalonego procentu zwrotu z reklamy oraz kosztu usług oraz aktualizuje na bieżąco dostępność oferty zarówno w e-sklepie, jak i na aukcjach. Dzięki temu sklep internetowy nie straci pieniędzy – wyjaśnia Sebastian Muliński.

Lokalność i etyka
Jak wynika z raportu Polskiej Sieci Handlowej Lewiatan, aż 82 proc. badanych korzysta z ofert sklepów, w których może kupić dobry jakościowo produkt w korzystnych cenach. Z kolei 76 proc. najchętniej wybiera towary lokalne i regionalne. Respondenci wypowiadali się także na temat etyki, fair trade i ekologii.

– Badanie wskazuje, że w oczach konsumentów zyskują głównie ci sprzedawcy, którzy stosują się do strategii zrównoważonego rozwoju, przestrzegają wartości związane z zero waste oraz oferują dobre produkty, które mają niekoniecznie niską, ale korzystną cenę – wymienia Sebastian Muliński.

To pokazuje, że sprzedawcy, którzy komunikują, że są eko, dbają o pracowników i oferują dobrą jakość, nie muszą martwić się tym, że przez inflację podnoszą marżę. Klienci i tak chętnie skorzystają z ich oferty.

Płatności odroczone i raty
Coraz więcej sklepów internetowych oferuje swoim klientom płatności kredytowe. Wśród nich są systemy ratalne, odroczone czy też leasingi. W czasie inflacji mogą być znacznie wygodniejsze dla konsumentów niż te tradycyjne.

– Dla sklepów internetowych płatności odroczone PayPo są szansą na optymalizację konwersji, a także zwiększenie sprzedaży. Szczególnie w momencie, kiedy inflacja i rosnące ceny sprawiają, że coraz więcej Polaków dba o swoją płynność finansową. Robiąc zakupy, klienci szukają nie tylko najlepszych okazji cenowych czy promocji i rabatów, ale także coraz chętniej decydują się na rozwiązania, które pozwalają im rozciągnąć płatność w czasie i nie nadwyrężać portfela. Dlatego coraz chętniej korzystają z płatności odroczonych. Dzięki nim nie tylko mogą przesunąć płatność w czasie i zapłacić, kiedy im wygodnie, np. po wypłacie, ale także w przypadku zwrotów, klienci nie mrożą swojej gotówki. Robią zatem mądre i bezpieczne zakupy, świadomie dysponując swoim budżetem. Sklep, który ma w ofercie płatności odroczone, wychodzi naprzeciw potrzebom kupujących i zwiększa swoją konkurencyjność. Zyskuje także lojalnych i powracających klientów, którzy z opcją płatności odroczonych robią zakupy nawet dwa razy częściej. Z danych naszych partnerów wynika, że już kilka miesięcy po wdrożeniu PayPo w sklepie, średnia wartość zamówień realizowana za naszym pośrednictwem zwiększa się o 20-40% – mówi Piotr Szymczak, Dyrektor Operacyjny w PayPo.

– BNP Paribas od wielu lat dostarcza dla sklepów e-commerce unikalne rozwiązania finansowania sprzedaży ratalnej. Prosta i bezpieczna metoda integracji usług płatności ratalnych dla sklepów spowodowała, że rozkładanie zakupów na raty w internecie stało się dla wielu konsumentów podstawową metodą płatności – mówi Krzysztof Oździński, Dyrektor Biura Rozwoju w BNP Paribas – Czas pandemii spowodował, że konsumenci jeszcze częściej kupowali dobra i usługi w interencie. BNP Paribas w swojej strategii rozwoju postawił na zwiększenie dostępności i atrakcyjności produktów finansowych dostępnych w internecie Klienci w sposób bezpieczny i całkowicie on-line rozkładają swoje zakupy na raty.

Cross-border
Inflacja dotknęła nie tylko Polaków. Konsumenci odczuli jej skutki w większości krajów Europy i świata . Dlatego też polscy przedsiębiorcy mogą zainteresować się cross-border, czyli handlem transgranicznym.

– Jeśli sklep internetowy ma już dość stabilny biznes w Polsce, powinien zainwestować w cross-border. Na pewno jest on szansą na większą sprzedaż. Szczególnie, że ceny z polskich e-sklepów mogą być zdecydowanie korzystniejsze dla Niemców czy Czechów niż w sklepach z ich rodzimych krajów. Co więcej eksportowi może sprzyjać kurs złotówki – mówi Sebastian Muliński.

Niektóre polskie platformy sklepowe (np. IdoSell) umożliwiają łatwe i tanie wejście w cross-border. Istnieją całe pakiety rozwiązań , które będą wspierać sprzedaż w różnych krajach. Te udogodnienia to m.in. preferowane na danym rynku metody dostawy (integracje z kurierami), płatności, porównywarki, integracje z lokalnymi marketplace’ami, gotowe tłumaczenia szablonu sklepu, rozwiązania usprawniające rozliczanie VAT OSS, wzory regulaminu, polityki prywatności oraz funkcję aktywnej zgody na politykę cookies.

Źródło: IdoSell.

Przed konsumentami zakupowe szaleństwo. W jaki sposób obronić się w nim przed oszustami?

Malgorzata Mis
Nadchodzi handlowy maraton: Black Friday, Mikołajki, Boże Narodzenie i poświąteczne wyprzedaże. Z roku na rok rośnie procent zakupów, które realizowane są w tym okresie za pośrednictwem Internetu. Podpowiadamy, jak zadbać o to, by dzięki zawieranym w nim transakcjom zyskiwać pożądane przedmioty bądź usługi, jednocześnie nie narażając się na utratę nerwów, pieniędzy i bezcennych danych osobowych.

Spis treści:
Dropshipping – niska cena, duże ryzyko
Dane cenniejsze od pieniędzy

Epidemia koronawirusa oraz związane z nią lockdowny przyspieszyły widoczne od dawna procesy: Polacy coraz więcej czasu spędzają w Internecie. Dotyczy to nie tylko młodszych użytkowników, ale również i tych bardziej zaawansowanych wiekiem. Jedni i drudzy padają ofiarami internetowych oszustów, którzy wykorzystują zwłaszcza osoby stawiające pierwsze kroki w sieci i mediach społecznościowych. Na co powinny więc zwrócić szczególną uwagę osoby mniej biegłe w wirtualnych procesach zakupowych?

Dropshipping – niska cena, duże ryzyko

Poszukując atrakcyjnych cenowo produktów często można trafić na oferty wykorzystujące model sprzedażowy zwany dropshipping. Polega on na tym, że producent przesyła towar bezpośrednio do kupującego, ale umowa sprzedaży jest zawierana przez klienta z przedsiębiorcą zajmującym się właśnie dropshippingiem, a więc rodzajem pośrednictwa. Metoda ta jest często stosowana zwłaszcza w sprzedaży elektroniki i odzieży z krajów spoza Unii Europejskiej, w tym przede wszystkim Chin i innych państw azjatyckich. Dlaczego należy uważać na dropshipping?

– O ile bardzo długi czas dostawy, wynoszący często nawet ponad dwa miesiące, można uznać za akceptowalną i z reguły widoczną w ofercie sprzedaży niedogodność, o tyle kwestie dodatkowych, ukrytych i przez to nieuwzględnionych w cenie opłat takich jak cło – to już dla konsumenta poważny problem. Jeszcze gorzej jest, gdy dotrze do nas towar niekompletny, uszkodzony, bez menu w języku polskim, używany, nieoryginalny bądź z innego powodu wymagający reklamacji – zwraca uwagę Małgorzata Miś, prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów „Aquila”.

Dochodzenie uprawnień konsumenckich może stać się w powyższych przypadkach prawdziwą udręką. Nieuczciwi przedsiębiorcy-dropshipperzy często na przykład odsyłają klientów z reklamacją do producenta lub hurtownika, ale przez to, że jest on przedsiębiorcą zagranicznym, niepodlegającym prawu unijnemu, taka reklamacja jest w praktyce nie do wyegzekwowania. Dodatkowo, próbując wyłączyć swoją odpowiedzialność, nieuczciwi sprzedawcy w swoich regulaminach określają się jako „pośrednicy” między polskim klientem a azjatyckim hurtownikiem – rzekomym sprzedawcą. Robią tak nawet, gdy zgodnie z zamieszczaną przez nich ofertą i treścią umowy, jaką zawierają z klientami, to oni są sprzedawcami wysyłanego sprzętu.

– Takie praktyki są niezgodne z prawem – podkreśla Małgorzata Miś. – Najlepiej więc unikać ryzykownych zakupów u podejrzanych sprzedawców. Warto w pierwszej kolejności dokładnie sprawdzać kim jest sprzedawca, przeglądając dostępne opinie innych konsumentów korzystających z jego usług. Kolejne kroki to weryfikacja danych kontaktowych oraz lektura regulaminu, aby dokładnie poznać z kim i na jakich warunkach zawrzemy umowę. Wreszcie, strona przez którą chcemy dokonać zakupów powinna posiadać certyfikat bezpieczeństwa, oznaczony jako zamknięta kłódka widoczna przy wpisanym adresie strony.

Dane cenniejsze od pieniędzy

Innym zagrożeniem, na które powinni zwracać uwagę konsumenci dokonujący zakupów w Internecie, jest kradzież danych osobowych. Przekazanie w niewłaściwe ręce danych takich jak imię i nazwisko, adres zamieszkania, wiek i data urodzenia, telefon, główny e-mail czy wreszcie dane karty kredytowej, może mieć fatalny wpływ na nasz wizerunek, finanse, a nawet zdrowie czy życie. Jak skutecznie się przed tym bronić?

– Przede wszystkim, zawsze zachowywać daleko idącą ostrożność – wskazuje Małgorzata Miś. – Oszuści stale wymyślają coraz to nowsze sposoby wykorzystywania nieuwagi konsumentów, potrafiąc na przykład niezwykle skutecznie podszywać się pod istniejące firmy, również takie jak banki czy portale społecznościowe, za pomocą których dokonujemy transakcji.

Podczas zakupów najlepiej korzystać z urządzeń wyposażonych w dobre, zaktualizowane oprogramowanie antywirusowe. Do połączenia z Internetem, zamiast ogólnodostępnych sieci WiFi, lepiej wykorzystać hotspot, będący funkcją większości nowoczesnych telefonów komórkowych. Hasła dostępowe powinny być różne dla różnych portali, złożone i przez to trudne do złamania – warto ustalić wspólne zasady ich tworzenia, zakładające na przykład minimalną liczbę dziesięciu znaków, przynajmniej dwóch wielkich liter, co najmniej dwóch cyfr i symboli specjalnych.

Jak jeszcze chronić swoje dane w Internecie? – Oszuści często próbują pozyskać dane konsumentów stosując fałszywe formularze. Pamiętajmy, że z reguły nie trzeba w nich wpisywać prawdziwego imienia, nazwiska czy informacji adresowych. Warto też mieć założoną osobną skrzynkę mailową do zakupów internetowych, aby nie ryzykować przekazania naszego głównego adresu w niepowołane ręce. Dobrą praktyką zakupową jest również korzystanie z dwuetapowej weryfikacji (2FA) podczas transakcji bądź logowania, gdy oprócz hasła trzeba wykonać dodatkowe potwierdzenie naszej tożsamości w sieci, na przykład poprzez wpisanie jednorazowego kodu otrzymanego SMS-em, użycia dedykowanej aplikacji czy klucza USB – wylicza Małgorzata Miś.

Pamiętając o powyższych wskazówkach z pewnością przybliżymy się do tego, by nadchodzące handlowe szaleństwo było zarówno owocne w udane zakupy, jak i przede wszystkim – bezpieczne.

Źródło: Stowarzyszenie Ochrony Konsumentów „Aquila”.

Santander Bank Polska: Branża spożywcza wciąż nie wykorzystuje potencjału e-commerce

markus-spiske-484245-unsplash

Jak wynika z badania zrealizowanego wśród firm z branży produkcji i handlu artykułami spożywczymi, digitalizacja sprzedaży B2B w tym sektorze jest znacznie mniej zaawansowana niż ogółem w badanych przedsiębiorstwach. Wśród wszystkich ankietowanych podmiotów z różnych gałęzi gospodarki, odsetek firm sprzedających online wyniósł 41%. W przypadku sektora spożywczego jest to 19%. Co też ciekawe, wpływ pandemii na rozwój e-commerce firmy oceniły na relatywnie słaby.

Spis treści:
Spożywczy e-commerce ciągle do zagospodarowania
Artykuły spożywcze a pandemia
Jasne motywacje i zachęcające doświadczenia innych

Przyspieszenie rozwoju e-handlu dostrzegło 42% firm – w innych branżach odsetek ten wynosił aż 66%. Nadal tylko co piąty sprzedawca artykułów spożywczych B2B korzysta z e-commerce.

Spożywczy e-commerce ciągle do zagospodarowania

Badanie pokazało wyraźnie niższą penetrację rozwiązań e-commerce w branży spożywczej. Nie jest to bynajmniej efekt różnicy w ogólnej digitalizacji, o czym świadczą dane dotyczące zakupów B2B dokonywanych online. W tym zakresie branża spożywcza nie odbiega istotnie od pozostałych:
w internecie kupuje 64% firm spożywczych i 69% pozostałych.

– Wśród firm spożywczych widać pewną rezerwę wobec e-commerce. Nie zmieniła tego nawet pandemia, w oczywisty sposób skłaniająca przecież do uruchomienia lub rozwoju sprzedaży online. W branży spożywczej ponad połowa przedsiębiorstw nie dostrzegła, by pandemia przyspieszyła rozwój e-handlu. W innych sektorach takie przyspieszenie zaobserwowało aż 66% firm – mówi Renata Dutkiewicz, dyrektor ds. sektora spożywczego w Santander Bank Polska.

Artykuły spożywcze a pandemia

Raport „E-commerce B2B – perspektywa branży spożywczej” przygotowany dla Santander Bank Polska przez Mobile Institute, rzucił nowe światło na wpływ pandemii na firmy z łańcuchu produkcji i dystrybucji żywności. Z jednej strony branża spożywcza jest wskazywana jako jedna z bardziej odpornych na zawirowania związane z pandemią. W 2020 r. odnotowano wzrost produkcji sprzedanej przemysłu spożywczego (o 3%) oraz wzrost eksportu artykułów rolno-spożywczych z Polski (o 7%).
Z drugiej strony należy wspomnieć, że w ubiegłym roku w związku z pandemią zmieniały się regulacje prawne dotyczące produkcji i dystrybucji żywności. Przedsiębiorstwa produkcyjne i sektor handlowy musiały dostosować się organizacyjnie do nowej rzeczywistości, co pociągało za sobą dodatkowe koszty. Zmieniały się regulacje odnośnie liczby osób przebywających w sklepach, co miało wpływ na efektywność branży handlowej. Dużym wahaniom ulegał też popyt. Wyzwań w tym okresie było więc wiele. Być może stąd tak pesymistyczne oceny wpływu pandemii wśród samych przedstawicieli branży. Jak wynika z badania, aż 46% firm spożywczych (w porównaniu do 23% wszystkich badanych firm B2B) jest zdania, że ich wyniki sprzedażowe w obliczu pandemii znacznie się pogorszyły, a 31%, że nieco się pogorszyły.

Ze względu na niższą adopcję rozwiązań e-commerce branża spożywcza w dużo mniejszym stopniu odczuła korzyści jakie w ubiegłym roku przynosił ten kanał sprzedaży. Rozwój sprzedaży internetowej może więc być kluczem dla stabilności i rozwoju całego sektora, przykładowo blisko 20% firm spożywczych aktywnych w B2B e-commerce zdecydowało się na taką inwestycję m. in. w celu ograniczenia sezonowych wahań przychodów – mówi Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Jasne motywacje i zachęcające doświadczenia innych

Digitalizacji sprzedaży B2B w branży spożywczej może przyspieszyć. Jak wynika z naszych badań, ¾ firm spożywczych, które na razie nie operują w e-commerce, zamierza wejść do tego kanału w ciągu najbliższych 3 lat, a co druga chce to zrobić w ciągu roku. Z kolei ci, którzy już działają online, na wdrożenie nowych rozwiązań potrzebowali najczęściej do 3 miesięcy (45%).

Zachętą do rozwoju w e-commerce mogą być pozytywne doświadczenia tych, którzy zdecydowali się na to wcześniej. Spośród firm spożywczych działających w kanale online 73% ocenia wejście w e-commerce jako sukces. Pozostałe 27% na razie czeka z oceną, ponieważ są w trakcie procesu. Wśród innych branż wejście do e-commerce pozytywnie ocenia 51% firm, 45% nie potrafi jeszcze dokonać oceny, a 4% dokonało oceny negatywnej.

Branża spożywcza wyróżnia się pod względem celów stawianych przy wdrożeniu e-commerce – pomimo mniejszej popularności rozwiązań cyfrowej sprzedaży, te firmy które z już nich korzystają przed wdrożeniem częściej stawiały sobie konkretne cele. Wśród nich przedsiębiorcy najczęściej wskazują zwiększenie sprzedaży (64%), ponad połowa chciała też zdobyć w ten sposób nowych klientów. Jednocześnie firmy spożywcze przejawiają świadomość, że branża ma co nadrabiać, jeśli chodzi
o e-commerce: 36% z nich jako bodziec do wejścia w ten kanał sprzedaży wskazało chęć dogonienia konkurencji. W innych branżach ten odsetek wynosi 26%.

Mniej niż co piąta firma spożywcza wchodzi do kanału online, by umocnić swoją pozycję lub powalczyć o tytuł lidera. Wśród pozostałych branż taką motywację wskazało 40% firm. Również tutaj widać dość zachowawcze i ostrożne podejście do e-commerce. Jednocześnie wiele wskazuje na to, że branża spożywcza potrzebuje kanału online do szybkiego rozwoju i zwiększania stabilności, a blisko 30% firm widzi w tym szansę na zwiększenie sprzedaży eksportowej. Niebawem może nas więc czekać dynamiczny rozwój spożywczego e-commerce’u B2B w Polsce – podsumowuje Renata Dutkiewicz, dyrektor ds. sektora spożywczego w Santander Bank Polska.

 

Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A.

Szybszy rozwój sektora e-commerce w Polsce i większe zapotrzebowanie na magazyny

olloweb-solutions-520914-unsplash
Wybuch pandemii COVID-19 wyraźnie przyspieszył rozwój sektora e-commerce w Polsce.

wprowadzenie w kraju lockdownu przyczyniło się do tego, że Polacy coraz częściej zaczęli dokonywać zakupów online. Potrzeby zakupowe Polaków nie zmniejszyły się podczas lockdownu, jednak nie mogli oni dokonywać zakupów w sklepach ze względu na ich czasowe zamknięcie. Internet szybko przyszedł z pomocą. Szybki rozwój branży e-commerce sprawił, że zakupy online stały się dla Polaków jeszcze bardziej komfortowe.
Zwiększenie ruchu w sektorze e-commerce odbiło się także na rynku nieruchomości. Zwiększyło się zapotrzebowanie na magazyny do wynajęcia. Przedsiębiorcy częściej poszukują również biur na wynajem, gdyż rośnie u nich liczba zatrudnionych pracowników.

Biurowiec Nowy Rynek w Poznaniu z nowym najemcą na pokładzie

19012021_Nowy Rynek Skanska (6)
Rynkowy gigant Allegro wynajmie ponad 26 tys. mkw. powierzchni biurowej w budynku D poznańskiego kompleksu Nowy Rynek. Spółka zacznie wprowadzać się do swojej nowej siedziby w drugim kwartale 2021 roku.

Te nowoczesne biura realizowane przez Skanska to pierwsza inwestycja w stolicy Wielkopolski ubiegająca się o certyfikację WELL Core&Shell, a także pierwszy obiekt w mieście, przy którym zostanie położny chodnik z antysmogowego betonu. Najemcę podczas negocjacji umowy najmu reprezentowała międzynarodowa firma doradcza Cresa.

Allegro to polska spółka z branży e-commerce prowadząca najpopularniejszą platformę zakupową w Polsce, która działa już od 21 lat i stale się rozwija. Jest to również jedna z największych firm w tej branży w Europie. Spółka Allegro w październiku 2020 roku zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.

Nowy Rynek to wielofazowy projekt, który docelowo będzie się składał z 5 budynków o różnej funkcjonalności, a jego całkowita powierzchnia użytkowa wyniesie 100 tys. mkw. Obecnie realizowana faza D dostarczy ok. 39 tys. mkw. nowoczesnej przestrzeni biurowej.

Pandemia przyspieszyła część rynkowych procesów. Eksperci wyjaśnili, jak mogą z tego skorzystać przedsiębiorcy

engin-akyurt-fboaVuIdgzU-unsplash
Nowe sposoby dostarczania usług i towarów, rynek e-commerce rozwinięty w niezwykłej skali w krótkim czasie czy powstanie nowych narzędzi pomocowych dla przedsiębiorców, które mogą być skuteczne także w przyszłości – to tylko niektóre zmiany, które zachodzą w gospodarce pod wpływem pandemii. Zdaniem ekspertów, którzy uczestniczyli w konferencjach na temat inwestowania i finansowania w czasach pandemii odbywających się w ramach Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw „Back to Business”, przedsiębiorcy muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości, a rolą krajowych instytucji i jednostek samorządu jest dostarczenie im wiedzy i narzędzi, by mogli to zrobić.

Tegoroczna, specjalna edycja Europejskiego Kongresu MŚP odbywa się pod hasłem „Back to Business” – zdaniem organizatorów, Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach, nazwa musi oddawać obecny stan gospodarki – wiele procesów inwestycyjnych zostało w ostatnim czasie wstrzymanych, a przedsiębiorcy muszą się mierzyć nie tylko z problemami finansowymi, ale często także z dużymi ograniczeniami formalnymi dla prowadzonych działalności. Kluczowy jest zatem „powrót do biznesu” – odbudowanie łańcucha dostaw i przekonanie inwestorów, że warto angażować się w nowe projekty. Eksperci z całej Polski – naukowcy, samorządowcy, urzędnicy i przedsiębiorcy, którzy wzięli udział w organizowanym online wydarzeniu 23 i 24 listopada, nie mają wątpliwości, że w każdej sytuacji można dostrzec nowe szanse.

–   Pandemia spowodowała weryfikację wszystkich planów inwestycyjnych, ale warto pamiętać, że niektóre procesy zostały gwałtowanie przyśpieszone. W Polsce mówiło się dużo o przemyśle 4.0, natomiast część firm nie podchodziła do tego w sposób zadaniowy. Inwestycje, które są teraz realizowane, cechują się wysokim udziałem procesów zautomatyzowanych – zauważa Zbigniew Bednarski, dyrektor Biura Koordynacji Oddziałów w Agencji Rozwoju Przemysłu S.A. – W ARP S.A. realizujemy też cały szereg programów wsparcia dla przemysłu. W czasach kryzysu jesteśmy jednostką dedykowaną, żeby realizować projekty „tarczowe”. Prowadzimy także rządowy program wsparcia przedsiębiorców „Polityka Nowej Szansy”. Tych narzędzi mamy szeroką paletę i myślę, że każdy przedsiębiorca może znaleźć coś dla siebie.

 

 Gdzie szukać inwestorów?

Eksperci podkreślali, że przedsiębiorcy mogą szukać środków na finansowanie swoich firm nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Jako źródła tego finansowania wskazywano m.in. fundusze ONZ, możliwości zawarte w perspektywie finansowej UE na lata 2021-2027, a także środki z tzw. Green Deal.

Niewiele mikro, małych i średnich przedsiębiorstw szuka inwestorów za granicą. Problemem może być nieznajomość rynku. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w każdym z państw są instytucje, których celem jest pomoc w relacjach między przedsiębiorcami. Zachęcam do bezpośredniego kontaktu z państwowymi agencjami, które działają w każdym kraju związkowym. Takim przykładem jest Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa, ale nie tylko. Osoby, które działają w tego typu instytucjach mają wiedzę, którą chcą się dzielić – mówi Krystian Stępień, prezes Funduszu Górnośląskiego S.A.

Jak zaznaczali prelegenci, inwestorzy w czasach COVID-19 są może nieco ostrożniejsi, ale na pewno nadal będą szukać prawdziwej okazji do zrobienia udanego biznesu. Tych okazji nadal jest dużo, tym bardziej, że pandemia „wymusiła” na przedsiębiorcach innowacyjne, zaawansowane technologicznie rozwiązania. W ciągu ostatniego roku pojawiły się m.in. nowe sposoby dostarczania usług i towarów, a rynek e-commerce niezwykle się rozwinął. W rzeczywistości pandemicznej nowego znaczenia nabrały m.in. inwestycje w projekty zdrowotne i ekologiczne.

Takim obszarem, o którym myślimy w kontekście ekologii jest np. transport publiczny. Są spółki, które chcą wykorzystywać w tym celu gaz koksowniczy. To oznacza, że można myśleć o tym, jak wykorzystać zasoby węgla, ale nie w bezpośrednim spalaniu, tylko w procesach chemicznych, które pozwolą produkować czystą energię. To jest możliwe – to jest nasza forma szukania sposobu na transformację energetyczną, czyli pomysłu, jak wykorzystać nasze zasoby, np. węgiel i duży potencjał firm górniczych, żeby mogły szukać nowych technologii, nowych rozwiązań i „miękko” przejść do przyszłości nisko lub zeroemisyjnej, przyjaznej dla mieszkańców – wylicza Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.

Podczas dwudniowego wydarzenia odbywało się także łączenie przedsiębiorców na międzynarodowej platformie spotkań B2B online, która jest dodatkowym i szczególnie cennym elementem kongresu. Pomysłodawcy tego unikalnego narzędzia – Europejski Kongres Małych i Średnich Przedsiębiorstw oraz Enterprise Europe Network przy Funduszu Górnośląskim szacują, że na platformie odbyło się ok. 70 spotkań. Swojej szansy na nawiązanie współpracy z polskimi partnerami szukają przedsiębiorcy m.in. z Austrii, Belgii, Czech, Niemiec, Irlandii, Włoch, Holandii, Rosji, Turcji i Ukrainy. Głównym celem organizatorów jest realna pomoc w odbudowie zerwanych w ostatnim roku łańcuchów dostaw oraz otwarcie polskich firm na nowe rynki.

ORGANIZATOR
Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach

WSPÓŁGOSPODARZE:
Województwo Śląskie, InSilesia, Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia, Miasta Katowice

WSPÓŁORGANIZATOR:
Politechnika Śląska

BIZNESOWI PARTNERZY STRATEGICZNI:
Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, Kotły Elektrodowe ECO POWER

mat.pras.

Okolice Warszawy centralnym hubem dystrybucyjnym dla największego ośrodka miejskiego i całego kraju

Jakub Kokiernak_media
Doskonała lokalizacja w otoczeniu gęstej sieci dróg i autostrad umożliwiającą komfortowy transport w każdym kierunku w Polsce, a także fakt bardzo dużej oferty magazynowej spełniającej kryteria niemal każdego najemcy pozwala bez przeszkód rozwijać się regionowi Warszawy. Obecnie to największy rynek magazynowy w kraju, w którym tylko w pierwszym półroczu 2020 r. podpisano umowy najmu o powierzchni ponad 0,5 mln mkw. Co wyróżnia okolice Warszawy sprawdzili eksperci AXI IMMO.

„Rozwój inwestycji magazynowych poza Warszawą jest po pierwsze ściśle powiązany z brakiem wystarczającej powierzchni do budowy dużych parków magazynowych w obrębie granic administracyjnych Warszawy. Po drugie stopniowym wypieraniem i zmianą polityki władz miasta, w której w miejscu centrów magazynowych powstawały duże osiedla mieszkaniowe i po trzecie fakt ten motywowały zdecydowanie tańsze ceny wykupu gruntów pod inwestycje magazynowe niż w ramach granic administracyjnych stolicy. W efekcie, rynek logistyczny naturalnie zaczął rozszerzać się w kierunku przedmieść, wzdłuż kluczowych tras jak autostrada A2, dróg ekspresowych S2 i S8 czy dróg krajowych 50 i 92. Lokalizacje te wykorzystywały przewagę mniejszego nasycenia powierzchnią magazynową oraz oferowały nowe miejsca pracy” – mów Jakub Kokiernak Industrial & Logistic Consultant w AXI IMMO.

Na koniec czerwca 2020 r. aktywność deweloperów w okolicach Warszawy wyniosła 317 000 mkw. (+153% niż w I pol. 2019 r.), co pozwoliło na zakończenie pierwszej połowy 2020 r. uzyskać wynik 3,8 mln mkw. (+14% r/r) w całkowitych zasobach powierzchni magazynowej. Lokalizacyjnie obszar okolic Warszawy składa się z dwóch stref oddalonych od granic administracyjnych stolicy o 15-20 km (Warszawa II) i 40 – 50 km (Warszawa III). Na pierwszą składają się trzy podrynki tj.: Południowy zachód (Pruszków, Ożarów Mazowiecki, Janki i Nadarzyn), Południe (Piaseczno) i Północny wschód (Marki i Radzymin). Z kolei drugą tworzą ośrodki miejskie w bliskim sąsiedztwie drogi krajowej nr 50 wchodzącej w skład dużej obwodnicy Warszawy. Najważniejsze lokalizacje to: Błonie, Grodzisk Mazowiecki, Mszczonów, Sochaczew i Teresin. Co istotne, strefa Warszawa III często konkuruje o najemców z podrynkami Polski Centralnej, takimi jak Piotrków Trybunalski i Stryków. Tak rozległy/rozbudowany region powoduje, że wzdłuż najważniejszych szlaków komunikacyjnych widać wyraźną aktywność deweloperów. Na koniec pierwszego półrocza 2020 r. w okolicach Warszawy w budowie było 330 000 mkw. (-15% r/r). Natomiast, wśród największych realizowanych centrów magazynowych znajdowały się Panattoni Konotopa III, 33 000 mkw., Panattoni A2 East Warsaw w Koniku Starym, 18 700 mkw. czy budynki G i I w Segro BP Warsaw Ożarów (7 500 mkw.). Popyt idący w parze z podażą pozwala na kontrolowanie współczynnika pustostanów, który obecnie utrzymuje się na poziomie 6,6%, przy średniej krajowej 6,8%. W kontekście stawek za powierzchnię magazynową, rozpiętość czynszów bazowych zamyka się w granicach 3,2-3,8 EUR/mkw.

„Obecnie dodatkowym bodźcem do inwestowania w okolicach Warszawy jest obserwowana zmiana w modelu wielokanałowej sprzedaży i rosnący udział e-commerce, które wymuszają rozwój tzw. logistyki ostatniej mili. W Warszawie, podobnie do zachodnich rynków magazynowych na znaczeniu zyskują obszary oddalone min. 10-15 km i 25-20 km, pełniące funkcje magazynów miejskich i hubów regionalnych. Oferowana przez wiele firm obietnica dostarczenia zamówionych towarów na następny dzień z pewnością będzie dodatkowo wywierała wpływ na większą segmentację łańcucha dostaw i budowę w okolicach Warszawy większej liczby projektów, które pomogą spełnić ten warunek” – komentuje Jakub Kokiernak z AXI IMMO.

Na najemców zainteresowanych rozwojem w okolicach Warszawy czeka zróżnicowana oferta powierzchni magazynowych, w której znajdą się duże moduły typu big-box, a także mniejsze formaty. Dopasowanie odpowiedniej powierzchni, a także wybór standardu obiektu będzie zależeć głównie od typu prowadzonej działalności i długości podpisanej umowy” – dodaje Jakub Kokiernak z AXI IMMO.

Całkowity wolumen transakcji najmu w okolicach Warszawy na zakończenie I połowy 2020 r. wyniósł 515 000 mkw. (+1,5% niż w I poł. 2019 r.). Wśród największych zanotowanych transakcji odnotowano umowę najmu dla firmy Navo Orbico w Panattoni Teresin BTS, 25 000 mkw., z kolei InPost wynajął ponad 17 200 w parku magazynowym P3 Mszczonów. W strukturze najemców obecne są różnego rodzaju firmy głównie z sektorów: logistyki, e-commerce, handlu detalicznego, FMCG, motoryzacji, opakowań czy produkcji.

Jakie są kolejne wyzwania dla największego rynku magazynowego w okolicach Warszawy? Z pewnością jednym z nich może być intensywny rozwój wschodniej części regionu, gdyż obecnie rynek logistyczny w okolicach stolicy rozwija się w południowo zachodnim kierunku. Niemniej część z deweloperów zaczęła już zabezpieczać działki wzdłuż budowanej od wschodu, z kierunku Mińska Mazowieckiego, autostrady A2, a także trasy ekspresowej S17 do Lublina. Wciąż duże możliwości rozwoju posiadają tereny położone na północ od Warszawy w kierunku portu lotniczego w Modlinie, jak też w Markach i Radzyminie” – dodaje Jakub Kokiernak z AXI IMMO.

Źródło: AXI IMMO.

Chiński rynek e-commerce może być szansą dla polskich producentów?

Janina_Karasek

Pandemia koronawirusa w znaczący sposób zmieniła postrzeganie prowadzenia biznesu. Firmy z dnia na dzień musiały znaleźć nowe rynki zbytu i jak najszybciej odnaleźć się w nowych realiach ekonomicznych. Wiele z nich skierowało swoją uwagę w stronę Dalekiego Wschodu.

Spis treści:
Nieograniczony potencjał
Intensywny marketing przepisem na sukces

Rynek chiński to dla wielu polskich firm mityczne Eldorado. W dobie Internetu jego podbój stał się łatwiejszy, a granice otworzyły się szerzej niż zwykle. Pierwsze rodzime marki przetarły wschodnie szlaki, umożliwiając innym sprzedaż produktów w Państwie Środka. Do grona pionierów zalicza się Primavera Parfum. Jeden z największych w kraju operatorów e-commerce uruchomił kilka miesięcy temu usługę wsparcia przy wejściu na rynek chiński dla producentów z niemal wszystkich branż. Wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie sprzedażowe w tym regionie, oferuje możliwość wprowadzenia rodzimych marek za pomocą e-commerce. Droga do krajów azjatyckich stoi zatem dla wielu otworem. Czy jednak krajowi producenci są przygotowani na to, aby zawładnąć wyobraźnią milionów chińskich konsumentów?

Nieograniczony potencjał

Jedno jest pewne – Chiny to kraj wielu możliwości. Mimo ogromu wyzwań, jakie wiążą się z jego potencjalną ekspansją, liczby związane z Państwem Środka robią wrażenie. Mowa o 1,4 miliarda potencjalnych konsumentów, dzięki którym transgraniczny import e-commerce w samym 2020 roku wzrósł o 86,2% do wartości 11,8 mld euro. Jak wynika z badań, aż 61,2% chińskiej ludności miało dostęp do Internetu w pierwszej połowie 2020 roku. Innymi słowy to blisko 854 mln użytkowników sieci. Niemal wszyscy (dokładnie 99,1%) korzystają z niej za pomocą telefonu komórkowego.

Biorąc pod uwagę dzielący nas dystans oraz różnice kulturowe, droga wejścia do Chin może wydawać się trudna. W rzeczywistości cały proces nie jest aż tak bardzo skomplikowany, jeśli tylko posiadamy doświadczonego i sprawdzonego partnera. W przypadku przedsiębiorstw z branży kosmetycznej dodatkowym atutem jest fakt, że nie muszą one potwierdzać prowadzenia testów na zwierzętach. Duża skala i różnorodność tego rynku praktycznie przekreślają szanse samodzielnego sforsowania wszystkich kanałów sprzedaży w tym kraju jednocześnie. Zamiast tego marki mogą wybrać łatwiejszą drogę, czyli tzw. e-commerce transgraniczny. W tym modelu współpracy produkty sprzedaje się online na autoryzowanych platformach przeznaczonych dla zagranicznych firm. Chińscy konsumenci ufają tego typu witrynom i chętniej z nich korzystają niż z dedykowanych e-sklepów. Co istotne, przy działaniach typu cross-border producent nie musi oklejać towarów chińskimi etykietami, co zazwyczaj rodzi spore koszty i komplikacje językowe. Lista korzyści jest znacznie dłuższa – m.in. zapewniona obsługa klienta (zgodnie z rynkowymi standardami) oraz pełne wsparcie logistyczne. – Współpraca ze sprawdzonym partnerem, rozumiejącym i znającym specyfikę rynku chińskiego oraz potrafiącym szybko skalować markę daje nie tylko możliwość pojawienia się na kluczowych platformach, ale również – a może przede wszystkim – wyróżnienia się spośród setek dostępnych tam produktów. Właśnie taką usługę oferujemy polskim firmom – tłumaczy Janina Karasek, dyrektor ds. rozwoju w Primavera Parfum. – Rynek ten cechuje się dużą różnorodnością oraz skalą działalności. My współpracujemy z najlepszymi chińskimi platformami e-commerce, między innymi JD.com, VIP.com, Little Red Book, Kaola czy Tmall – uzupełnia swoją wypowiedź.

Intensywny marketing przepisem na sukces

Samo pojawienie się na kluczowych platformach e-commerce to dopiero połowa sukcesu. Największym wyzwaniem jest skłonienie chińskiego konsumenta do zakupu konkretnego produktu. Jak przekonują specjaliści od tego rynku, proces budowania rozpoznawalności marki jest bardzo czasochłonny i wymaga wiedzy nt. specyfiki danego regionu oraz dostępnych narzędzi promocji. Okazuje się, że przeciętny, chiński klient zwykle potrzebuje 8 punktów kontaktowych przed zakupem, co wymusza na producentach konieczność prowadzenia stałych i przede wszystkim skutecznych działań marketingowych. Najlepiej poprzez: współpracę z lokalnymi influencerami (zwanymi KOL, czyli Key Opinnion Leader), chińskie media społecznościowe (np. Weibo, Wechat i Red Book), z użyciem popularnego w tym kraju streamingu na żywo, a także narzędzi marketingowych oferowanych przez same platformy. – Nie ma sposobu na poprawę pozycjonowania marki online bez ogromnej świadomości istnienia tego brandu w Europie lub trwałych inwestycji w marketing. Tylko w ten sposób chiński klient trafi na stronę z wybranym produktem. Kluczowe jest zwiększenie jego rozpoznawalności oraz późniejsze przekucie jej w sprzedaż – wylicza Stephanie Gordon, zajmująca stanowisko Chinese Market Director w Primavera Parfum.

Jak pokazuje przykład Primavery, sama dystrybucja to zdecydowanie za mało, aby podbić wschodnie rynki. Konieczne jest mocne wsparcie promocyjne. W przypadku polskiego dystrybutora e-commerce współpraca z chińskimi agencjami marketingowymi nie przynosiła spodziewanych rezultatów. Większość lokalnych podwykonawców była mniej zorientowana na osiągnięcie efektu sprzedażowego niż sama marka czy prowadzący ją dystrybutor. Chcąc zapewnić polskim firmom w tej części świat skuteczną promocję bez wysokich marż, Primavera Parfum postanowiła samodzielnie nadzorować i wspierać działania marketingowe wokół wprowadzanych przez siebie produktów. Kluczowa dla powodzenia projektu okazała się rezygnacja z tego, co modne i skupienie się na obszarach, przynoszących wymierne rezultaty sprzedażowe w krótkiej i dłuższej perspektywie czasu. – Łączymy wiedzę na temat polskich produktów i oczekiwań klientów ze zrozumieniem reguł rządzących chińskim rynkiem – twierdzi Janina Karasek.

Rynek chiński przypomina dziś pole bitwy, na którym walczą firmy z całego świata. Bez wcześniejszego zbadania i przetestowania rynku szanse na sukces sprzedażowy są bliskie zeru. To jeden z powodów, dla których Primavera Parfum oferuje tzw. miękkie wprowadzenie produktów na rynek i podejście typu „zobacz, co się sprzedaje”. Jest to szczególnie wskazane w przypadku rodzimych marek, które nieco później otworzyły się na Chiny niż ich zachodnioeuropejskie odpowiedniki. Krajowa branża kosmetyczna oferuje dziś wiele młodych, ekologicznych oraz innowacyjnych brandów. Aby je sprzedać na Dalekim Wschodzie, trzeba wiedzieć, jak edukować klientów. Umieć zbudować wokół produktów odpowiednią historię, opowiedzieć o ich korzyściach i przewagach konkurencyjnych. Tylko w ten sposób można odnieść sukces w tej części świata. – Europejskie marki często nie rozumieją w pełni rynku chińskiego. Zaczynając od tego, czego szukają konsumenci, po to kim są główni odbiorcy i jak można promować produkty. Wiele z tych marek woli mieć partnera, który zna i rozumie chiński rynek i przede wszystkim wie jak szybciej go skalować, najlepiej z chińskim zespołem – podsumowuje Stephanie Gordon.

Chiny to rynek nieograniczonych możliwości. Jego wielkość, a tym samym potencjał mierzony jest nie tylko dostępnym asortymentem, ale również możliwościami wzrostu działających na nim firm. Tylko ci, którzy przyswoją wiedzę na temat rządzących nim reguł oraz zaadaptują się do tamtejszych warunków rynkowych i oczekiwań konsumentów, wyjdą z ekspansji obronną ręką. Każde inne rozwiązanie to droga na skróty, a Państwo Środka nie uznaje półśrodków.

materiał prasowy

Pandemia przyspiesza zmiany w handlu – JLL podsumowuje I poł. 2020 r.

Andrzej Bzowski
Nowe okoliczności mogą wykorzystać deweloperzy centrów convenience i parków handlowych.

Firma doradcza JLL podsumowała sytuację na rynku nieruchomości handlowych w Polsce na koniec pierwszego półrocza 2020.

Zakupy tradycyjne górą?

Wraz z luzowaniem z początkiem maja obostrzeń w handlu tradycyjnym, łączna sprzedaż detaliczna wzrosła o 14,9% m-d-m. Co ciekawe, udział e-commerce spadł w maju do poziomu 9,1% z 11,9% w kwietniu.

Rozwój e-commerce w Polsce jest faktem, niemniej jednak handel stacjonarny jest nadal najchętniej wybieranym przez polskich klientów. Marcowy wybuch pandemii uwypuklił wyzwania, z którymi rynek, nie tylko w kraju, mierzył się już od dawna. Chodzi tu nie tylko o zwiększenie aktywności sieci handlowych w kanale online i sprzedaży wielokanałowej, ale również o poszukiwanie nowych formatów sprzedaży i lokalizacji, które pozwolą markom otworzyć się na nowe grupy docelowe.

komentuje Anna Wysocka, Dyrektor Działu Wynajmu Powierzchni Handlowych, JLL

Podaż – deweloperzy dywersyfikują portfolio

Chociaż wybuch pandemii spowolnił aktywność budowlaną, to jednak w pierwszej połowie roku deweloperzy oddali w Polsce do użytku blisko 148 000 mkw. nowoczesnej powierzchni handlowej w ramach dużych projektów. Blisko 77 000 mkw. z tego wolumenu zostało zrealizowane w drugim kwartale. Niewątpliwie jednym z najważniejszych wydarzeń nie tylko tego półrocza, ale i roku, było otwarcie długo oczekiwanej przez mieszkańców Warszawy Elektrowni Powiśle. Dotyczy centrów handlowych, parków handlowych, wolnostojących magazynów handlowych i centrów wyprzedażowych.

tłumaczy Joanna Tomczyk, Starszy Analityk Rynku, JLL

W tym samym czasie zamknięto cztery sklepy Tesco – w Gorzowie Wielkopolskim, Piastowie, Lesznie i Puławach oraz centrum handlowe Sukcesja w Łodzi.
Obecnie całkowita podaż powierzchni handlowej w budowie z terminem ukończenia w tym lub przyszłym roku wynosi łącznie prawie 490 000 mkw. Niektóre otwarcia mogą jednak zostać przesunięte w czasie.

Ciekawym trendem, pomimo trwającej pandemii, jest kontynuacja dynamicznego rozwoju centrów convenience. Do końca pierwszego półrocza polski rynek wzbogacił się o blisko 40 000 mkw. w ramach 13 tego typu projektów, a około 73 000 mkw. pozostaje w budowie. Dowodzi to, że mniejsze obiekty handlowe bardzo dobrze odpowiadają na potrzeby klientów, jeśli chodzi o wygodne i codzienne zakupy.

dodaje Joanna Tomczyk

Popyt – niektórzy z najemców kontynuują ekspansję

Nie stanowi zaskoczenia fakt, że pandemia wpłynęła również na poziom popytu na powierzchnię handlową ze strony najemców. Spadek odwiedzalności w dużej części obiektów handlowych połączony ze spadkiem obrotów, a także trwające wciąż rozmowy najemców z właścicielami centrów, spowodowały spowolnienie lub czasowe wstrzymanie planów rozwojowych niektórych operatorów, szczególnie z sektora mody.

Należy jednak zaznaczyć, że część najemców, w szczególności operatorów sieci spożywczych lub tzw. value retailers, takich jak Tedi, Pepco, Dealz czy Action, nadal aktywnie poszukuje nowych lokalizacji. Największym zainteresowaniem cieszą się obiekty typu convenience, parki handlowe, centra outletowe oraz galerie handlowe w mniejszych miastach. Co ważne, to właśnie te obiekty po okresie blokady najszybciej zaczęły wracać do poziomów odwiedzialności zbliżonych do tych sprzed pandemii.

dodaje Anna Wysocka

Na polskim rynku można też zaobserwować wzrost zainteresowania umowami i lokalizacjami typu pop-up, które pomagają najemcom w wyprzedaży towaru zalegającego w magazynach oraz testowaniu nowych opcji.

Rynek inwestycyjny

Łączna wartość transakcji inwestycyjnych w sektorze nieruchomości handlowych w pierwszej połowie roku wyniosła ok. 430 mln euro, z czego dominujący był zakup 61,49% udziałów w spółce GTC, która jest właścicielem Galerii Jurajskiej w Częstochowie oraz Galerii Północnej w Warszawie. Warto też zauważyć, że Tesco ogłosiło sprzedaż swojego polskiego biznesu do duńskiej korporacji Salling Group, właściciela sieci Netto. Transakcja obejmuje przejęcie 301 sklepów sieciowych wraz z centrami dystrybucyjnymi oraz siedzibą firmy za łączną kwotę 900 mln zł, przy czym nie jest ona klasyfikowana jako transakcja inwestycyjna na rynku nieruchomości handlowych.

komentuje Andrzej Bzowski, Starszy Analityk Finansowy, JLL

Poza sprzedażą udziałów w spółce GTC, w II kwartale zamknięto kilka mniejszych transakcji, dotyczących obiektów typu convenience, sklepów spożywczych, parków handlowych oraz obiektów przeznaczonych pod przebudowę.
Stopy kapitalizacji za najlepsze centra handlowe w Polsce szacowane są aktualnie na 5,15%, a za najlepsze parki handlowe na stabilnym poziomie ok. 6,8%. W II kw. nie odnotowano jednak transakcji, których przedmiotem były centra handlowe, poza wspomnianą transakcją sprzedaży udziałów GTC.
Źródło: JLL.