Inwestycje publiczne

CBŚ w resorcie finansów

Pragnę stanowczo zaprzeczyć doniesieniom medialnym i pojawiającym się sugestiom, iż czynności były ukierunkowane wobec konkretnego funkcjonariusza Ministerstwa Finansów – w ten sposób Krzysztof Wojdakowski z Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku w rozmowie z TVN24 skomentował poranne doniesienia dziennika.pl o wejściu CBŚ do gabinetu wiceministra finansów Jacka Kapicy w związku ze śledztwem w sprawie branży hazardowej. Prokurator przekonywał, że CBŚ nie przyszło do resortu finansów w celu przeszukania – funkcjonariusze mieli jedynie „złożyć niezapowiedzianą wizytę”. Funkcjonariusze CBŚ wraz z prokuratorami w czasie tej wizyty mieli zapoznać się z „dokumentacją związaną z nadzorem nad szeroko rozumianym rynkiem automatów do gier o niskich wygranych”. – Stosowną dokumentację uzyskali i zabezpieczyli w sposób procesowy – podsumował. Dodał, że materiały zdobyte przez CBŚ „zostaną poddane wnikliwej analizie i oględzinom”. „Czynności były ukierunkowane na myślenie, w jakim zakresie Ministerstwo Finansów było informowane o nieprawidłowościach występujących w tej branży. Miało to związek z ustaleniami śledztwa, że określona grupa urządzeń określonych jako automaty do gier o niskich wygranych działało niezgodnie z przepisami ustawy o grach i zakładach wzajemnych” – głosi oświadczenie prokuratury w tej sprawie.

Przypominamy, że liczne dokumenty, a także dyski komputerów wyniosło CBŚ z gabinetu wiceministra finansów Jacka Kapicy. Minister musi się liczyć z tym, że będzie przesłuchany i może nawet usłyszeć zarzuty. Prokuratura jednak tego nie potwierdza. CBŚ – jak wyjaśnił jeden z śledzych, działali na podstawie wystawionego przez prokuratora „żądania wydania rzeczy”, co dawało im prawo nawet do siłowego przejęcia żądanych dokumentów. CBŚ nie napotykał  oporu ze strony Kapicy, ani pięciu innych dyrektorów w resorcie finansów. Wszystkie zabezpieczone dokumenty zostały przewiezione do siedziby wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcji w białostockiej Prokuraturze Apelacyjnej. Całą akcję nadzorowali bisłostoccy prokuratorzy ze specjalnej grupy śledczej badającej kulisy afery „jednorękich bandytów”. Wyjaśniają oni, jak w krótkim czasie Polskę zalały dziesiątki tysięcy automatów


nick
twoja opinia

Komentarz pojawi się po akceptacji administratora