komentarze, opinie, gospodarka

W kogo uderzy nowa ustawa krajobrazowa?

aljerozolimskie6163_przed_i_po_remoncieObowiązująca od 11 września ubiegłego roku ustawa krajobrazowa oznacza zmiany dla wielu gałęzi gospodarki. Jedną z nich jest branża reklamowa. W tym przypadku na ustawie skorzystają duże firmy a stracą małe. Dużo zależy od samorządów, którym ustawa daje narzędzie do lokalnego uregulowania obecności reklam w przestrzeni publicznej. Umożliwi to tzw. kodeks reklamowy, nad którym część miast już pracuje.

Ustawodawca daje tutaj dużą swobodę samorządom. To, w jaki sposób podchodzą one do kwestii uporządkowania krajobrazu, zależy w głównej mierze od zasobności lokalnego portfela. Ustawa budzi jednak emocje nie tylko na poziomie regionalnym. Ich źródłem jest przede wszystkim kwestia jej zgodności z Konstytucją, na co zwraca uwagę Ogólnopolska Izba Gospodarcza Reklamy Wielkoformatowej (OIGRW), skupiająca firmy zajmujące się m.in. umieszczaniem reklam na elewacjach budynków. Do Trybunału Konstytucyjnego wpłynął w październiku minionego roku wniosek w tej sprawie przygotowany przez Business Centre Club, który uważa, że ustawa godzi w konstytucyjne prawo własności. Jednak te działania nie uspokajają w pełni mniejszych przedsiębiorców.

 Wielowarstwowy problem

Ustawa krajobrazowa precyzyjnie, choć nie zawsze spójnie, definiuje pojęcia reklamy, szyldu, krajobrazu, krajobrazu kulturowego, krajobrazu priorytetowego. Wyklucza możliwość podawania w wątpliwość znaczenia niektórych słów, co dotychczas mogło zachęcać do obchodzenia prawa i nielegalnego umieszczania reklam. Teraz taka praktyka jest niemożliwa. Dodatkowo, niewarta ryzyka, bo za złamanie zasad zapisanych w kodeksie reklamowym będzie trzeba słono zapłacić.

Uregulowanie kwestii związanych z funkcjonowaniem reklamy w przestrzeni publicznej jest potrzebne. Nielegalnie umieszczane reklamy nie służyły branży. Potęgowały niechęć społeczną, a to odbijało się na wszystkich podmiotach, również tych działających zgodnie z prawem – tłumaczy Joanna Szlemińska, prezes OIGRW.Kodeks reklamowy uchwalany na poziomie samorządów jest istotnym krokiem do uporządkowania roli i obecności reklamy w krajobrazie miejskim. Ważne, by stanowił kompromis pomiędzy wszystkimi zaangażowanymi stronami: urzędem miasta, biznesem reklamowym i społecznością lokalną.

Reklama wielkoformatowa – jako że potrafi swoim kształtem i rozmiarem dopasować się do architektury budynku i otoczenia – często funkcjonuje na rusztowaniach remontowanych budynków. Jak żadna inna forma reklamy zewnętrznej potrafi przynieść znaczne dochody dla właścicieli budynków, w tym zabytków, zasilając budżet przeznaczony na ich renowacje i niezbędne naprawy. Koszt remontu jednej kamienicy to często nawet ponad 1 mln złotych. Dlatego wspólnoty mieszkaniowe oraz właściciele i zarządcy nieruchomości obawiają się kodeksów reklamowych uchwalonych w sposób nieprzemyślany. – Jeśli miasto zakaże umieszczania reklam na kamienicach, to skąd wezmą pieniądze na prace remontowe? Wszyscy chcą mieć zadbane miasta z odrestaurowanymi zabytkami, ale budżety miejskie przeznaczone na renowacje obiektów zabytkowych nie są w stanie pokryć ogromnych kosztów takich remontów – mówi Mirosława Stanulewicz, właściciel firmy Attyka, zarządca wspólnot mieszkaniowych na terenie Głównego Miasta w Gdańsku.

 Kto za to zapłaci?

– Odnowienie dachów, wymiana instalacji wodno-kanalizacyjnej, okien na klatkach schodowych, parapetów, ocieplanie kamienicy, instalacja nowej windy, remont balkonów – wylicza Tomasz Langda, Przewodniczący Wspólnoty Mieszkaniowej budynku przy ul. Raszyńskiej 3a w Warszawie.To tylko część prac, których stale wymagają zabytkowe nieruchomości. Rozumiem, że siatka reklamowa może razić, ale czy nie bardziej rażące są upadające kamienice, kiedyś piękne, dziś w opłakanym stanie? Przecież takie reklamy to stan przejściowy, a odrestaurowane kamienice będą cieszyć latami.

W centrach polskich miast potrzeba remontów. Tak twierdzi 96 proc. badanych w ankiecie przeprowadzonej przez Gfk Polonia kilka lat temu. Zdaniem 67 proc. rząd i władze samorządowe przeznaczają niewystarczające środki na remonty budynków w centrum miasta. Taki sam procent osób zgodziłby się na umieszczenie reklam na budynkach, jeśli wsparłyby one remonty. Reklama wielkoformatowa pozwoliła na wyremontowanie cennych zabytków w największych miastach w Polsce.– Mojej kamienicy remont był bardzo potrzebny, wręcz niezbędny. Przeprowadzenie go to ogromny wydatek. Trzeba gdzieś te pieniądze znaleźć. Dzięki reklamie wiszącej na budynku w trakcie jego remontu pozyskałam środki, które przywróciły kamienicy dawną świetność. Wyremontowaliśmy fasadę, wnętrze i dziedziniec budynku – mówi Elżbieta Gołacka, zarządca kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 114 w Łodzi.

Dariusz Skraba, wiceprezes OIGRW podkreśla, że w tym kontekście ustawa krajobrazowa i uchwalony w sposób nieprzemyślany kodeks reklamowy mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Faktyczne odcięcie właścicieli nieruchomości od możliwości pozyskiwania środków pochodzących z reklam na remonty i renowacje budynków będzie powodowało ich degradację i, co za tym idzie, pogorszenie, a nie poprawę wyglądu otoczenia. A to byłby cios w samo serce dla polskich miast – tłumaczy.

O ostateczny kształt kodeksu reklamowego boją się też przedsiębiorcy działający na rynkach lokalnych, spoza branży reklamowej. Prezeska łódzkiego Spółdzielczego Domu Handlowego Central Wiesława Kołek obawia się, że przepisy mogą być zbyt restrykcyjne dla reklamy wielkoformatowej, która stanowi istotne źródło dochodów „Centralu”. Nie ukrywa też obaw o konieczność potencjalnej redukcji zatrudnienia w jej przedsiębiorstwie. – Wpływy z reklam stanowią znaczącą pozycję w budżecie naszej firmy. Dzięki nim modernizujemy i remontujemy nasze stoiska, możemy utrzymać zatrudnienie, które już zostało zredukowane o 20 osób z powodu utrudnionego, poprzez trwającą od dwóch lat budowę trasy W-Z, dostępu klientów do Centralu. Brak wpływów z reklam może postawić pod znakiem zapytania dalsze jego funkcjonowanie – mówi Wiesława Kołek,prezeska Spółdzielczego Domu Handlowego Central.

Porządkować, ale z głową

Skutki kodeksów reklamowych uchwalonych w sposób nieprzemyślany sięgają dużo dalej niż estetyka centrów miast. Chodzi o funkcjonowanie lokalnych biznesów i tysiące miejsc pracy. Jeszcze inną sprawą są konsekwencje dla miast i mieszkańców. A są to, potencjalnie, mniejsze wpływy z podatków, kilka milionów złotych mniej w skali roku z tzw. opłaty reklamowej, odszkodowania dla właścicieli nieruchomości. – To nie jest tylko problem jednego montażysty, firmy od podnośników koszowych lub innych osób współdziałających. To są całe rodziny, które ci ludzie utrzymują. O tym, że jest zapotrzebowanie na współdziałanie właścicieli nieruchomości z wielkim formatem świadczy to, że mamy coraz więcej propozycji na instalację reklam na różnych obiektach. I to nie są tylko osoby prywatne posiadające kamienice, ale całe wspólnoty, które w taki sposób widzą jedyną możliwość wygospodarowania jakichkolwiek pieniędzy na remont swojego domu– mówi Adam Urbaniak, przedstawiciel branży reklamowej, którego firma jest zrzeszona w Ogólnopolskiej Izbie Gospodarczej Reklamy Wielkoformatowej.

Przedstawiciele OIGRW apelują do urzędników miast w całej Polsce o rozsądne działania w zakresie stworzenia kodeksów reklamowych dla każdego z samorządów. – Istotne jest to, by mieć na uwadze nie tylko interesy miasta, ale także dobro społeczności lokalnych. Miasta chcą ograniczać funkcjonowanie reklamy, nie mając propozycji co do rekompensaty kosztów poniesionych przez wspólnoty mieszkaniowe, właścicieli nieruchomości i lokalny biznes – tłumaczy Leszek Miazga, wiceprezes OIGRW.

Chcemy wypracować kompromis pomiędzy możliwościami biznesu i oczekiwaniami społecznymi – podkreśla Joanna Szlemińska, prezes OIGRW. – Proponujemy czasowe ograniczenie reklamy na kamienicach do 24 miesięcy. Taki jest średni czas trwania remontu. Jesteśmy otwarci na dialog. Mamy szereg gotowych propozycji, których implementacja pozwoli uniknąć negatywnych skutków radykalnego ograniczenia funkcjonowania reklamy w przestrzeni miejskiej, a jednocześnie wychodzi naprzeciw wszystkim wrażliwym na jej estetykę – podkreśla Joanna Szlemińska z OIGRW.

Dodatkowo, Izba proponuje m. in. umowy z poszczególnymi miastami, w których uchwalony zostanie kodeks reklamowy, precyzujące zasady i okres ekspozycji reklamy na budynkach, określenie minimalnej wizualizacji elewacji budynku, na którym jest reklama, czy umieszczenie reklam na ścianach szczytowych, na których nie ma okien lokali mieszkalnych.

materiał prasowy – Ogólnopolska Izba Gospodarcza Reklamy Wielkoformatowej