komentarze, opinie, gospodarka

Mieszkanie na sprzedaż – jak planować budżet na remont?

Artur-Smolen_PROFIT-Development
Remont mieszkania to jedno z tych przedsięwzięć, które potrafi zburzyć nie tylko ściany działowe, ale i spokojny sen. Choć na papierze wszystko wydaje się klarowne – zakres prac, harmonogram, kosztorys – rzeczywistość zazwyczaj szybko te założenia weryfikuje. Zwłaszcza jeśli budżet został oszacowany zbyt optymistycznie. Tymczasem już na etapie planowania można uniknąć wielu kosztownych błędów, o ile zachowa się czujność i… zdrowy rozsądek.

Optymistyczne kalkulacje vs rzeczywistość

Za generalny remont 50-metrowego mieszkania w średnim standardzie trzeba obecnie zapłacić od 60 do 85 tys. zł. Skąd taka rozpiętość? Różnice zależą nie tylko od lokalizacji, ale też od kosztów materiałów, stawek ekip remontowych i liczby niespodziewanych wydatków – czyli wszystkiego, czego nie było w pierwotnym planie, a okazuje się konieczne do zrobienia.

Koszt malowania ścian to dziś ok. 25–60 zł/m², układanie gresu – nawet 190 zł/m². Skucie starej glazury to kolejne 50–75 zł/m², a nowy punkt elektryczny może kosztować ok. 190 zł. Do tego dochodzą ceny materiałów: panele od 33 zł do nawet 190 zł/m², farba – 10–30 zł/litr, a baterie łazienkowe od 150 do ponad 1000 zł. I choć można oszczędzać, robiąc część rzeczy samodzielnie, nie zawsze warto – koszt poprawki po amatorze może być wyższy niż robocizna fachowca.

Remont remontowi nie równy

Warto pamiętać, że „remont” to szerokie pojęcie – czym innym jest odświeżenie starego mieszkania z rynku wtórnego, a czym innym urządzenie nowo nabytego lokalu od dewelopera. W tym drugim przypadku nie mówimy o naprawach, lecz o wykończeniu wnętrza od zera: podłogi, drzwi, armatura, zabudowy, oświetlenie, kuchnia, łazienka – wszystko trzeba kupić, zaplanować i zamontować. W praktyce koszt takiego urządzenia może wynieść od 1 500 do nawet 3 000 zł za m², w zależności od standardu.

Co istotne, coraz więcej deweloperów przygotowuje mieszkania tak, by łatwiej było zrealizować indywidualną aranżację. Układy pomieszczeń są bardziej elastyczne, a instalacje dopasowane do oczekiwań użytkowników. Taki „remont bez kurzu” to nie tylko wygodniejsze doświadczenie, ale i szansa na optymalizację kosztów poprzez dobre planowanie jeszcze przed odbiorem kluczy.

– W planowaniu remontu najważniejszy jest margines bezpieczeństwa – podkreśla Artur Smoleń z PROFIT Development. – Rekomendujemy klientom, by do oszacowanego budżetu doliczyli 10–20% zapasu. To nie tylko bufor na nieprzewidziane wydatki, ale też sposób na zachowanie komfortu psychicznego w czasie prac.

W praktyce oznacza to, że jeśli ktoś planuje wydać 70 tys. zł, powinien mieć zabezpieczone 77–84 tys. zł. Takie podejście minimalizuje ryzyko, że remont utknie w połowie – a inwestor z rozkutą łazienką i pustym kontem.

[fragment artykułu]

Źródło: PROFIT Development
materiał prasowy