Informacje dnia

Nieciekawie w gospodarce. Czy w 2022 roku upadnie pół miliona firm MSP?


W styczniu 2022 roku z bazy REGON wyrejestrowano ponad 31 tys. mikroprzedsiębiorstw. To o 46,8% więcej niż w grudniu ub. roku.

Polski sektor MSP negatywnie ocenia koniunkturę polskiej gospodarki. Powodem tego jest fakt, że nad 20% firm wisi ryzyko bankructwa.

Spis treści:
Firmy walczą o przetrwanie na rynku
Prawo, inflacja i zatory płatnicze
Co z tą płynnością?
Uwaga na niesolidnych płatników

Głównymi przyczynami są zmiany prawno-podatkowe i inflacja, jednak 14% przedsiębiorców wskazuje, że źródłem upadku będzie brak płynności finansowej.
Od początku 2021 r. rośnie średnia wartość 1 zobowiązania negatywnego przypadającego na firmę. W ciągu roku zwiększyła się o 11%. Rośnie też średnia wartości zadłużenia 1 płatnika – w IV kwartale wyniosła 17 442 zł. Przed pandemią było to 13 739 zł.

Firmy walczą o przetrwanie na rynku
W Polsce jest około 2,25 mln firm z kategorii MSP. W czołówce branż pod względem liczebności podmiotów są warsztaty samochodowe, handel, sklepy i hurtownie, firmy budowlane i zajmujące się pracami wykończeniowymi. Bardzo często są to też firmy o klasyfikacji „działalność profesjonalna, naukowa i techniczna”, a tam doradztwo przedsiębiorstw, kancelarie prawnicze, biura rachunkowe, doradztwa podatkowego i agencje reklamowe. Dużo jest też fryzjerów i salonów kosmetycznych.

Sektor MSP stanowi ponad 99% firm działających w Polsce. Wg PARP generuje on prawie połowę PKB, a największy, bo blisko 30% udział w jego tworzeniu mają mikroprzedsiębiorstwa. Niestety po pierwszym roku działalności 1/3 z nich na zawsze znika z rynku. W styczniu 2022 roku z bazy REGON wyrejestrowano ich ponad 31 tys. To o 46,8% więcej niż w grudniu ub. roku. Przekłada się to na mało optymistyczne przewidywania co do przyszłości.

Wiele takich firmy negatywnie ocenia koniunkturę polskiej gospodarki. Badania Instytutu Keralla Research wskazują, że w 2022 roku 20% przedsiębiorców liczy się z ryzykiem bankructwa. Wśród najistotniejszych przyczyn upadłości jest zagrożenie brakiem płynności finansowej.

– To przede wszystkim firmy, którym nie udało się „wsiąść do pociągu” z postpandemiczną hossą. Powody są różne – jedni nie wytrzymali do końca obostrzeń, inni nie mieli środków na inwestycje i teraz nie dogonią już konkurencji. Istotnym powodem jest brak płynności. Wiele firm, które wykonały prace w styczniu czy lutym zapłatę za nie dostanie w maju. To może być jednak za późno, część z nich nie doczeka majówki. Wśród najbardziej zagrożonych są przedsiębiorcy z branży budowlanej, transportu i handlu – mówi Marek Sikorski z Finea, firmy mikrofaktoringowej.

W tym roku powstaje aż o 40,9 proc. mniej mieszkań niż przed rokiem
W najgorszych nastrojach są przedsiębiorcy branży budowlanej, gdzie z prawdopodobieństwem bankructw liczy się aż 1/3 z nich. Aż o 40,9 proc. mniej mieszkań niż przed rokiem zaczęli budować w styczniu deweloperzy (wg GUS). Inwestorzy indywidualni też zwolnili z inwestycjami. Dodatkowym problemem ponownie może być brak siły roboczej, związany z sytuacją za naszą wschodnią granicą.

Zbliżone opinie są w dziedzinie usług oraz transportu, a tylko nieznacznie „lepiej” swoją przyszłość widzi handel. Niemniej i tu 17% respondentów obawia się widma niewypłacalności w najbliższych miesiącach. Niższe w tym przypadku zaniepokojenie może wynikać z faktu, że branża ta została dotknięta „tsunami” bankructw już w roku ubiegłym. Jak podaje Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej, to właśnie handel był tym działem gospodarki, gdzie w 2021 roku odnotowano najwięcej, bo aż 25% spośród wszystkich upadłości.

Prawo, inflacja i zatory płatnicze
45% przedsiębiorców zapytanych przez Keralla Research, jako główne ryzyko upadłości wskazuje nie lockdown i pandemię, ale zmiany prawno-podatkowe. Wśród innych przyczyn są spadek popytu i galopująca inflacja, a także wzrost kosztów działalności. 14% badanych postrzega brak płynności finansowej oraz zatory płatnicze jako główne czynniki mogące spowodować upadek ich biznesów.

Z kolei wg raportu PARP przewaga opinii, że kontrahenci spóźniają się z płatnościami, nad tymi, które określały je jako terminowe wyniosła 32%. Problem płatności dostrzegł także w niedawnym opracowaniu „Szybki Monitoring NBP. Analiza sytuacji sektora przedsiębiorstw” NBP, który stwierdził, że „w formułowanych w IV kw. 2021 r. prognozach sytuacji płynnościowej w horyzoncie 12 miesięcy saldo ocen było – po dwóch kwartałach względnego optymizmu – ujemne”.

– Model polskiej gospodarki od lat opiera się na długich terminach płatności, które są bardzo niedobre dla bieżącej płynności. Pandemia dodatkowo wydłużyła czas oczekiwania na fakturę. Kolejnym czynnikiem, który negatywnie wpłynie na czas oczekiwania na przelew może być wojna w Ukrainie. Przedsiębiorcy, którzy zgłaszają się do nas po finansowanie mają takie obawy. W dodatku przynoszą faktury z coraz dłuższymi terminami zapłaty – stwierdza Mateusz Skowronek z firmy faktoringowej eFaktor.

Co z tą płynnością?
Problemy z płynnością finansową powodują pogorszenie kondycji ekonomicznej przedsiębiorców. Prowadzi to do spadku ich konkurencyjności, a także ogranicza możliwości inwestowania i rozwoju. PARP wskazuje na zależność pomiędzy obawami o utratę płynności finansowej a wielkością firm – najbardziej narażony jest w tutaj właśnie sektor MSP (64%). Natomiast w przypadku 42% wskazań jednym z najważniejszych powodów utraty płynności finansowej są opóźnienia po stronie kontrahentów. Wg Keralla Research problem ten jest najbardziej widoczny w branży budowlanej. Co dziesiąta firma otrzymuje tu płatności po terminie, a co druga przyznaje, że ¼ jej kontrahentów w ostatnim kwartale w ogóle nie zapłaciła za wykonane usługi. Jednocześnie aż 60% firm boryka się z zatorami płatniczymi.

Uwaga na niesolidnych płatników
Kłopoty firm potwierdzają też dane Biura Informacji Gospodarczej ERIF – od początku 2021 roku w kolejnych kwartałach rosła średnia wartość 1 zobowiązania negatywnego przypadającego na firmę. W ciągu roku zwiększyła się o 11%. Rośnie też średnia wartości zadłużenia 1 płatnika (dotyczy to firm) – w IV kwartale wyniosła 17 442 zł. Przed pandemią było to 13 739 zł (I kw. 2020r.).

Można założyć, że firmy będą szukały wszelkich danych, które pozwolą możliwie najprecyzyjniej stworzyć obraz ich partnera biznesowego jako płatnika. Takie podejście jest zrozumiałe i pozytywne, bo dzięki dostępnym narzędziom pozwoli eliminować z obiegu partnerów, którzy mają problemy z terminowym regulowaniem płatności. Posiadanie solidnych partnerów biznesowych to także szansa na finansowanie zewnętrzne. Nie ma wątpliwości, że sprawdzanie z kim robimy biznes, czy kontrahent jest wypłacalny i uczciwy to podstawa działania.

– Na skutek opóźnień w płatnościach najbardziej zagrożone ryzykiem upadłości czują się podmioty posiadające niewielką liczbę kontrahentów. Wskazuje tak 34% przedsiębiorców posiadających do 10 klientów przebadanych przez PARP. Jednak bez względu na to ilu odbiorców mają firmy, brak płatności za wykonane zlecenia oraz zdolności czasowego finansowania działalności z posiadanych nadwyżek może prowadzić do większego zadłużania. A raty kredytów rosną, co uprawdopodabnia jeszcze większe kłopoty przedsiębiorców z wypłacalnością w najbliższym roku – kontynuuje Marek Sikorski z Finea.

Źródło: Finea.