Sondaż: Ponad 44 proc. Polaków jest za zaostrzeniem kar za kradzieże sklepowe

kradziez-sklepowaPonad 44% Polaków uważa, że rząd powinien jeszcze bardziej zaostrzyć kary wobec osób kradnących w sklepach. Przeciwnego zdania jest przeszło 21% respondentów. Natomiast co siódmy uczestnik sondażu sugeruje, że zamiast większych kar należy postawić na edukację. Wśród zwolenników zaostrzenia prawa są głównie osoby w wieku 23-35 lat. Natomiast przeciwnikami takiej zmiany są przede wszystkim seniorzy. Tak wynika z badania przeprowadzonego przez UCE RESEARCH dla Grupy SkipWish. Pytana o komentarz do badania branża handlowa też jest za zaostrzeniem kar, ale także za obniżeniem progu, od którego kradzież jest przestępstwem. Jednocześnie przewiduje, że będzie przybywać zwolenników wyższych kar, ale samo ich podniesienie nie wyeliminuje całkowicie problemu. Przez biedę i szalejącą inflację będzie on raczej wciąż narastał.

Jak wynika z sondażu przeprowadzonego na reprezentatywnej próbie ponad tysiąca dorosłych Polaków, 44,1% respondentów uważa, że w związku z rosnącą liczbą kradzieży w sklepach, rząd powinien bardziej zaostrzyć kary wobec osób, które tego się dopuszczają. Z kolei 21,2% badanych jest przeciwnego zdania, uznając, że obecne sankcje są odpowiednie. 16,1% ankietowanych nie potrafi się określić w tej kwestii. 14,3% twierdzi, że zamiast karać, rząd powinien zastanowić się nad szerszą edukacją. Natomiast 4,3% uczestników sondażu wskazuje, że nie obchodzi ich ten problem.

– Z oficjalnych danych policyjnych wynika, że w pierwszych dziesięciu miesiącach ub.r. odnotowano więcej kradzieży w sklepach niż w analogicznym okresie 2021 roku. Liczba przestępstw wzrosła o blisko 30%, patrząc rok do roku. Z kolei zestawiając ubiegłoroczne dane z tymi z analogicznego okresu 2020 roku, widać już skok o blisko 60%. W przypadku wykroczeń nastąpił wzrost o 18%, porównując 2022 rok z 2021 rokiem. To są oczywiście mocno alarmujące wyniki, ale w obecnych czasach nie zaskakują – komentuje Maciej Tygielski, ekspert rynku retailowego, dyrektor zarządzający Grupą SkipWish.

Jak zaznacza Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), miliony Polaków znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. Wiele osób doświadcza skrajnego ubóstwa. Konsekwencją kryzysu są kradzieże spowodowane biedą. W odróżnieniu od poprzednich lat, łupem złodziei padają produkty żywnościowe z podstawowego koszyka. To m.in. pieczywo, masło, makarony, wędliny czy słodycze. Sprawcami są coraz częściej tzw. zwykli ludzie, którzy nigdy wcześniej nie łamali prawa. Z taką opinią zgadza się Maciej Tygielski, jednocześnie dodając, że te i tak już fatalne statystki mogą jeszcze się pogorszyć. Wpłynie na to też ostatnia zmiana w kodeksie karnym.

– Naszym zdaniem, uznanie kradzieży do 800 złotych za wykroczenie, a nie przestępstwo, kilkakrotnie podniesie wielkość strat ponoszonych przez placówki handlowe i na pewno przyczyni się do wzrostu przestępczości. Czynnikiem hamującym ją oczywiście byłoby ryzyko poniesienia bardziej dotkliwej odpowiedzialności karnej za kradzież, choć nie wykluczyłoby jej w pełni. Głównym powodem kradzieży w sklepach jest bowiem impuls – mówi Tadeusz Zagórski, prezes zarządu Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług.

Według Renaty Juszkiewicz, taka przewaga zwolenników zaostrzenia kar za kradzieże nad przeciwnikami tego rozwiązania świadczy o radykalizacji nastrojów społecznych. Z jednej strony może to być wyrazem poszanowania idei sprawiedliwości społecznej. Z drugiej zaś może wynikać z obaw o bezpieczeństwo własne i rodziny. Jak przekonuje prezes POHiD-u, w tym kontekście smutnym paradoksem jest uchwalenie ustawy podwyższającej próg, od którego kradzież jest przestępstwem – z 500 do 800 zł. Zdaniem prezesa Zagórskiego, zjawiskiem w pełni zrozumiałym jest to, że więcej respondentów opowiada się za zaostrzeniem kar za kradzieże. Ekspert jednak podkreśla, że wysoka kara nie przekłada się automatycznie na niższą przestępczość.

– Uważam, że szersza edukacja społeczeństwa w tym kontekście się nie sprawdzi. Po pierwsze, ludzie, którzy kradną z biedy i z głodu, raczej nie potrzebują edukacji, tylko pieniędzy lub szansy na ich zarobienie. Po drugie, trudno jest uczyć i przekonywać do zmiany kogoś, kto z kradzieży zrobił sobie sposób na wygodne życie. Mam tu na myśli członków grup przestępczych. Sama świadomość tego, że za kradzieże tak naprawdę płacą klienci, rośnie w Polsce. Konsumenci coraz częściej zdają sobie sprawę z tego, że sieci handlowe przerzucają na nich swoje straty, podnosząc odpowiednio ceny – analizuje ekspert z Grupy SkipWish.

Ponadto z sondażu wynika, że częściej za zaostrzeniem kar opowiadają się mężczyźni niż kobiety. Zwolennikami tego są głównie osoby w wieku 23-35 lat, z miesięcznymi dochodami netto na poziomie 3000-4999 zł, a także legitymujące się wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym. Przeważnie są to mieszkańcy miejscowości liczących od 50 tys. do 99 tys. ludności.

– Jak pokazuje badanie, wiele grup społecznych popiera zaostrzenie prawa wobec sprawców kradzieży. Przypuszczalnie jednak powody skłaniające do takich deklaracji mogą być różne. To np. pochodzenie ze środowisk reprezentujących postawy punitywne, zetknięcie się z większą skalą kradzieży w średnich i dużych miastach, lęk przed przestępczością czy ograniczone zaufanie do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości – stwierdza prezes Juszkiewicz.

Z badania wiemy też, że częściej przeciwnikami zaostrzenia kar są mężczyźni niż kobiety. Ponadto w ten sposób wypowiadają się głównie osoby w wieku 56-80 lat. Przeważnie tak deklarują Polacy z miesięcznym dochodem netto na poziomie 7000-8999 zł i z wyższym wykształceniem. Głównie są to mieszkańcy miejscowości liczących od 100 tys. do 199 tys. mieszkańców.

– Nieco dziwi mnie fakt, że największymi przeciwnikami zaostrzenia kar są głównie osoby starsze. Być może nie do końca poprawnie rozpoznają wagę tego problemu. Do tego uważam, że kradzieże sklepowe w dużej mierze uderzają właśnie w tę grupę społeczną, bowiem ona jest najsłabsza finansowo. Handel, przerzucając na konsumentów swoje straty, nie wybiera przecież komu podniesie ceny – zaznacza Maciej Tygielski.

Z kolei Renata Juszkiewicz podkreśla, że w miarę nasilania się problemu liczba zwolenników zaostrzenia kar może wzrosnąć. Przy zataczającym coraz szersze kręgi zasięgu kradzieży, więcej osób może zetknąć się z nią osobiście bądź paść jej ofiarą. Zdaniem prezes POHiD, z tego powodu ważne jest ustanowienie ram prawnych, które zagwarantują elementarną sprawiedliwość społeczną i zwiększą poczucie bezpieczeństwa. Takim właśnie rozwiązaniem jest obniżenie progu kradzieży.

– Według naszego środowiska, rosnąca w sposób niespotykany inflacja i ogólny wzrost kosztów życia będą prowadziły do wzrostu przestępczości sklepowej. Naturalną reakcją osób pokrzywdzonych tym zjawiskiem jest apel do rządzących o zaostrzenie odpowiedzialności karnej. I my jako organizacja handlowa też o to postulujemy. Przewidujemy również, że zwolenników surowszej odpowiedzialności karnej za kradzieże będzie przybywać. Jednakże to nie wyeliminuje tego zjawiska – twierdzi prezes zarządu Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług.

Jak podsumowuje Maciej Tygielski, złodziejstwo w sklepach to nie tylko problem sprzedawców, ale również samych konsumentów. A według różnych rynkowych analiz, najbardziej narażona na kradzieże jest branża spożywcza. To bardzo zła wiadomość, bo w konsekwencji wszyscy będziemy więcej płacić za żywność. Konsumenci, choć są coraz bardziej świadomi, to jednak nie wszyscy jeszcze zdają sobie sprawę z rosnących strat sklepów i z tego, że sprzedawcy będą musieli jakoś je rekompensować. Z pewnością zrobią to, podnosząc ceny produktów.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o. 

Sektor nowoczesnego handlu przechodzi ciężki test

Fabrice Paumelle, BNP Paribas Real Estate PolandRok 2020 na rynku nieruchomości handlowych w Polsce, ale również w skali globalnej, został zdominowany przez pandemię COVID-19. Branża modowa oraz rozrywkowo-gastronomiczna w największym stopniu odczuły skutki kilkukrotnych „lockdownów” oraz obostrzeń sanitarnych. 
W ciągu ostatnich kilku lat segment nowoczesnego handlu w Polsce wszedł w fazę dojrzałości, tempo przyrostu nowej powierzchni wyraźnie zwolniło, a rynek kształtują raczej zmiany jakościowe, niż ilościowe. Jeszcze na początku 2020 r. prognozy dotyczące kondycji sektora obiektów handlowych były optymistyczne, nawet pomimo coraz wyraźniej postępujących zmian w trendach konsumenckich, rosnącej roli e-handlu czy narastającej tendencji klientów do zakupów w małych, lokalnych „centrach zakupów”. Po wybuchu pandemii COVID-19 zarówno właściciele centrów handlowych, jak i najemcy , zwłaszcza z sektora rozrywki, ale również pozostałych branż, zamiast planować dalsze etapy rozwoju zaczęli walczyć o przetrwanie w niepewnych warunkach rynkowych – kolejnych ograniczeń działalności i funkcjonowania w dobie surowych reżimów sanitarnych. Polska Rada Centrów Handlowych szacuje utracone obroty najemców z powodu trzykrotnego ograniczenia funkcjonowania obiektów handlowych w Polsce na kwotę ok. 30 mld zł. Wiosenny „lockdown” skutkował spadkiem przychodów na ponad 17,5 mld zł. Listopadowe zamknięcia w galeriach przyniosły ok. 8 mld zł strat w obrotach, a konsekwencją wprowadzenia kolejnych ograniczeń w handlu od 28 grudnia 2020 roku będzie dziura w obrotach branży na poziomie ponad 4 mld zł. Branża rozrywkowa, która nawet w czasie otwarcia obiektów handlowych pozostawała zamknięta albo działała w bardzo ograniczonym zakresie, poniesie największe straty.
W 2020 r. wolumen nowoczesnej powierzchni handlowej w Polsce przyrósł jedynie o ok. 330 tys. m kw. Od kilkunastu kwartałów najszybsze tempo wzrostu notują rynki handlowe miast o liczbie mieszkańców do 100 tys. W minionym roku właśnie w miastach tej wielkości dostarczono ponad 50% podaży nowej powierzchni, zazwyczaj w formacie małych parków lub centrów handlowych. Segment takich obiektów pełniących funkcję lokalnych centrów zakupów wciąż notuje dynamiczne wskaźniki wzrostu, do czego przyczynia się kombinacja kilku sprzyjających czynników. Obecna praktyka pokazuje, że to właśnie obiekty typu „convenience” obsługujące lokalne społeczności, z rozbudowaną ofertą „codziennych zakupów”, zlokalizowane blisko domu, a także z racji niedużych rozmiarów zapewniające lepsze poczucie bezpieczeństwa, mogą pochwalić się najlepszą kondycją w obecnych, pełnych niespodziewanych wyzwań czasach ograniczenia życia społecznego. Rok 2020 zdecydowanie należał do tego sektora.
Na rynki największych aglomeracji przypadło jedynie ok. 24% nowej powierzchni handlowej. W minionym roku żaden z nowych obiektów handlowych oddanych do użytkowania nie przekroczył 25 tys. m kw. powierzchni. W formacie centrów handlowych największe otwarcia 2020 r. to Galeria Wiślanka w Żorach (20 tys. m kw.) i Dekada w Nysie (19 tys. m kw.).

Na koniec grudnia 2020 r. w budowie było ok. 352 tys. m kw. powierzchni najmu, z planowanym terminem ukończenia do końca 2021 r. W dłuższej perspektywie spodziewamy się jeszcze większego ograniczenia wolumenu nowej podaży, gdyż pandemia spowodowała wstrzymanie decyzji dotyczących dużej ilości planowanych inwestycji, co spowoduje znaczne opóźnienia ich realizacji.

Z wolumenu budowanej obecnie powierzchni największa część – ok. 67% – przypadnie miastom o liczbie mieszkańców do 100 tys. Warto podkreślić wysoki udział formatu parków handlowych, który stanowi około 34% realizowanej obecnie nowej powierzchni. Dominują projekty małe, o powierzchni najmu 5-10 tys. m kw., ulokowane w miastach o liczbie mieszkańców poniżej 100 tys. Format ten, generujący zarówno niższe koszty budowy, jak i działalności operacyjnej, wciąż cieszy się stabilnym poziomem zainteresowania ze strony najemców. Tylko około 13% budowanej obecnie powierzchni zasili rynki największych metropolii, o liczbie mieszkańców przekraczającej 400 tys.
Pandemia i wszystkie związane z nią obostrzenia nakładane na segment handlu stacjonarnego przyspieszyły wzrost sektora e-commerce w Polsce. Według różnych szacunków, wartość sprzedaży przez internet powiększyła się w 2020 r. o 25-30%, czyli uzyskała tempo rozwoju nienotowane od kilku lat. Zgodnie z danymi GUS podczas pierwszego „lockdownu” udział sprzedaży e-commerce w wartości sprzedaży detalicznej w kwietniu osiągnął rekordową wartość 11,9%. W kolejnych miesiącach, w związku z luzowaniem obostrzeń i otwarciem branży handlu stacjonarnego, udział ten stabilizował się stopniowo do poziomu ok. 6%-7% w okresie wakacyjnym. Kolejne ograniczenia nałożone na centra handlowe w listopadzie ponownie spowodowały wzrost udział e-handlu do poziomu 11,4%. Tak wysoki udział sprzedaży przez internet w wartości sprzedaży detalicznej jest efektem nie tylko ograniczeń w działalności tradycyjnych obiektów handlowych, ale i coraz szybciej postępujących zmian w zachowaniach zakupowych polskiego konsumenta. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na rosnącą grupę klientów starszego pokolenia, z których niektórzy po raz pierwszy dokonali e-zakapów w czasie pandemii, oraz rosnącej popularności zakupów spożywczych on-line. Dynamicznie rosnący udział e-commerce i szansa, jaką daje „omnichannel” na kontynuowanie działalności w dobie surowych ograniczeń pandemicznych, skłoniły wiele sieci handlowych do zwiększenia inwestycji w technologie umożliwiające sprzedaż online. W kolejnych latach spodziewamy się wzmocnienia tego trendu, zwłaszcza w kontekście spodziewanego wejścia na polski rynek globalnych platform zakupowych takich jak Amazon czy Alibaba.

Chociaż w obecnej pandemicznej rzeczywistości rynkowej częściej docierają głosy o zamykaniu niż otwieraniu lokalizacji handlowych, w 2020 roku odnotowano jednak wejście na polski rynek nowych marek, które są ważnym aspektem dla rozwoju sektora handlowego w Polsce. Najbardziej spektakularnym i długo oczekiwanym debiutem było otwarcie sklepu Primark w warszawskiej Galerii Młociny oraz Urban Outfitters w Elektrowni Powiśle. Sukcesywnie ogłaszane są kolejne lokalizacje tego giganta w wiodących centrach handlowych.

Jaki będzie rok 2021 w sektorze handlowym?

Fundamentalne zmiany w obrazie nowoczesnego handlu w Polsce mogą jeszcze przyspieszyć. Wraz ze zmianą zachowań konsumenta trend związany z „lokalnością” życia został dostrzeżony przez wielu najemców, którzy do tej pory zazwyczaj lokowali swoje sklepy w galeriach handlowych. Przyszłość przyniesie dalszy wzrost inwestycji w małe centra i parki handlowe o profilu zakupów codziennych. Ekspansja operatorów handlowych z ofertą o profilu „ekonomicznym” nie będzie zwalniać tempa. Z kolei najbardziej dotknięte pandemią sektory – gastronomiczny i rozrywkowy będą poszukiwać nowych modeli funkcjonowania. Nasileniu ulegnie również tendencja do zastępowania starych formatów handlowych, których formuła już się wyczerpała, nowymi rozwiązaniami łączącymi kilka różnorodnych funkcjonalności. Niebagatelna będzie też waga nowoczesnych technologii i ich implementacja w działalności sieci handlowych, która może zadecydować o zajęciu najlepszych pozycji w walce o portfel konsumenta w czasach zmian strukturalnych

Fabrice Paumelle, Dyrektor Działu Powierzchni Handlowych, Europa Środkowa i Wschodnia, BNP Paribas Real Estate Poland

Źródło: BNP Paribas Real Estate Poland.

Handel powoli wraca do życia

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Handel powoli wraca do życia. Pierwsze tygodnie nowej normalności po odmrożeniu handlu z jednej strony zaskoczyły wyższą niż prognozowano odwiedzalnością, ale z drugiej potwierdziły wzbierającą falę renegocjacji umów; wynika z najnowszego raportu BNP Paribas Real Estate Poland podsumowującego drugi kwartał na rynku handlowym.

Po tygodniach izolacji i życiu w strachu przed koronawirusem ciężko było sobie wyobrazić szturm na galerie handlowe zaraz po zdjęciu obostrzeń. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno średnia odwiedzalność jak i średnie obroty, które do PRCH raportowali właściciele obiektów, z tygodnia na tydzień rosły. Bitwa z wirusem o handel trwa, i pomimo symptomów poprawy na rynek oddychający pełną piersią trzeba będzie jeszcze poczekać kilkanaście miesięcy. Z jednej strony obecny rok można w zasadzie uznać za stracony pod względem dochodów i rozwoju sieci, z drugiej jednak obecne problemy wymuszają poszukiwanie niestandardowych rozwiązań, które mogą być ożywcze dla całej branży i przynieść wiele rozwiązań lepiej dopasowanych do oczekiwań współczesnych klientów, zwłaszcza tych reprezentujących najmłodsze pokolenia  

Patrycja Dzikowska z Działu Badań i Analiz Rynkowych, BNP Paribas Real Estate Poland

Według danych monitorowanych w cyklu tygodniowym przez PRCH, w pierwszym tygodniu po restarcie średnia odwiedzalność obiektów handlowych sięgnęła 68 proc. ubiegłorocznych wyników w pierwszy poniedziałek po odmrożeniu. Po dwóch miesiącach, pomimo wielu restrykcji i obowiązku zakupów z zakrytymi ustami i nosem oraz w  rękawiczkach, odwiedzalność wzrosła średnio do 77-81 proc. zależnie od dnia tygodnia w stosunku do analogicznego okresu 2019 roku. Z dostępnych danych wynika, że lepiej radziły sobie obiekty małe i średniej wielkości, a więc raczej te reprezentujące tzw. format „zakupów w sąsiedztwie”. Obiektom o rozbudowanej ofercie rozrywkowej i gastronomicznej, która działa w bardzo ostrym rygorze sanitarnym, trudniej jest odzyskać wcześniejszych klientów.    Najlepiej radziły sobie obiekty zlokalizowane na południowo-zachodniej ścianie kraju, a najsłabiej te, którym najbliżej do wschodniej granicy kraju. W przeszłości były one chętnie odwiedzane przez klientów zza zamkniętych obecnie granic z Ukrainą, Białorusią, Litwą czy Rosją.

Podaż nie forsuje tempa

W drugim kwartale 2020 roku podaż nowej powierzchni wyniosła zaledwie ok. 92 tys. m kw., co zdecydowanie odbiegało od średniej notowanej w tym czasie w ostatnich latach. Autorzy raportu zwracają uwagę, że najwięcej nowej powierzchni (niemal 50 proc.), przypadło na główne aglomeracje, a nieco mniej (ok. 30 proc.) dostarczono w segmencie miast o liczbie mieszkańców poniżej 50 tys.

Klientom udostępniono m.in. część handlowo – usługowo – gastronomiczną mutlifunkcyjnego kompleksu Elektrownia Powiśle w Warszawie, będącego przykładem zarówno rewitalizacji i wniesienia nowego życia w stare poprzemysłowe mury, jak i stworzenia miejsca z ofertą handlowo – usługową dostosowanego do ewoluujących oczekiwań klientów.

Warto podkreślić rosnącą rolę małych obiektów handlowych o charakterze tzw. „convenience”. W okresie kwiecień – czerwiec otwarto np. Rondo Hakena Park i Park Handlowy Mieszka w Szczecinie oraz Park Handlowy Chojnice i Park Handlowy Kasztelania w Chrzanowie.

Do końca roku można spodziewać się dodatkowych 250 tys. m kw. powierzchni, o ile tempo i ciągłość prac deweloperów zostaną zachowane. Na koniec czerwca na etapie budowy było w sumie ponad 480 tys. m kw. Pomimo rosnącego zainteresowania inwestorów parkami handlowymi, to centra handlowe nadal są formatem dominującym na rynku pod względem wielkości powierzchni i stanowią 61 proc. łącznego wolumenu obecnie powstającej powierzchni. Wśród projektów w trakcie realizacji przodują małe i średniej wielkości centra i parki handlowe. Tylko 5 spośród obecnie budowanych obiektów ma mieć więcej niż 20 tys. m kw. powierzchni najmu.

Kryzys spowodowany pandemią Covid-19 będzie testem dla całej branży i zapewne pogłębi problemy obiektów i sieci handlowych, które już wcześniej je przeżywały. Jedną z pierwszych ofiar jest łódzkie centrum handlowo-rozrywkowe Sukcesja, które przestało działać zaledwie 5 lat po otwarciu.

W oczekiwaniu na więcej premier

Drugi kwartał nie był obfity również pod względem debiutów. Urban Outfitters w Elektrowni Powiśle wystartował ze swoim pierwszym flagowym polskim sklepem. W warszawskiej Galerii Młociny otworzył się pierwszy w Polsce salon Modivo. Multibrandowy sklep z ekskluzywnymi ubraniami należy do tego samego właściciela co salony eobuwie.pl, i podobnie łączy zakupy offline i online. Swoją premierę miała również niemiecka marka z modą „plus size” Ulla Popken. W tym samym czasie z rynku zniknęły cztery marki – odzieżowa Camaieu, gastronomiczne Papa Diego i Van Dog, a także księgarnie z logo Mole Mole.

mat.pras.