komentarze, opinie, gospodarka

Sytuacja marynarzy na skraju katastrofy humanitarnej

Adam Ziębicki
Działania prowadzone przez rządy państw, mające na celu dalsze zapobieganie negatywnym konsekwencjom COVID-19, pomogły wielu firmom i pracownikom odnaleźć się w nowej sytuacji społeczno-gospodarczej. Jest jednak pewna grupa, która została całkowicie pominięta we wszystkich planach – marynarze.

Z uwagi na charakter pracy świadczonej przez marynarzy i panujące aktualnie obostrzenia szacuje się, że blisko 200000 osób pozostaje w zawieszeniu z uwagi na brak możliwości dokonania podmiany załogi.
Zasadą w branży jest nawiązywanie z marynarzami kontraktów na kilka miesięcy, po zakończeniu których marynarze bez ponoszenia dodatkowych kosztów uprawnieni są do powrotu do swojego kraju.
Mimo tego, że po okresie zamknięcia granic z uwagi na pandemię COVID-19 wiele państw otwiera aktualnie swoje granice i wznawia dotychczasowe połączenia, to w dalszym ciągu marynarzom odmawia się zejścia na ląd i uniemożliwienia się im powrót do domu.
Obecna wyjątkowa sytuacja wpływa szczególnie negatywnie na zdrowie psychiczne marynarzy. Pozostają oni wręcz uwięzieni na statkach od marca 2020 r. Nie mogą ani wrócić do kraju na różne obrzędy religijne (śluby czy pogrzeby), ani zjawić się na zaplanowanej rozprawie w sądzie, ale co w szczególności ważne, marynarzom odmawia się również możliwości zejścia na ląd w celu udania się do lekarza specjalisty.
Kontrakty wielu z marynarzy już się zakończyły, jednak ze względu na odmowę podmiany załogi, załoga jest zmuszona do pozostania na dotychczasowych statkach.

Organizacje związkowe, w tym m. in. Międzynarodowa Federacja Pracowników Transportu (która zrzesza 670 związków zawodowych z 147 krajów), dopuściły przedłużanie kontraktów z marynarzami z maksymalnych 180 do 210 dni. Jednak z dużym prawdopodobieństwem znaczna część marynarzy przekroczyła już wyżej wskazany limit. Część załóg pozostająca na statku prawdopodobnie otrzymuje wynagrodzenia w ramach nieformalnego porozumienia, ale w najbliższym czasie sytuacja może stać się krytyczna i istnieje ryzyko, że marynarze przestaną uzyskiwać wynagrodzenie, mimo pozostawania na terenie statku. Taki stan rzeczy odbije się na całej branży. Pracodawcy zostali pozbawieni możliwości odpowiedniego zarządzania personelem, co może doprowadzić do załamania łańcuchów dostaw i zerwania wielu kontraktów

– komentuje Adam Ziębicki, prawnik w kancelarii Chałas i Wspólnicy.

Trudna sytuacja marynarzy, pomimo silnych apeli różnych instytucji, pozostaje bez zmian. Międzynarodowa Federacja Transportowców (ITF) zwróciła się do Sekretarza Generalnego ONZ. Działania podjęła również Komisja Europejska, która w apelu wezwała Państwa Członkowskie do utworzenia sieci portów, w których możliwe będzie dokonanie podmian marynarzy. Z uwagi jednak na opieszałość państw, podjęte działania nie odnoszą na razie skutków.

Obecna sytuacja jest bezprecedensowa. Powoduje ona ogromne straty finansowe każdego uczestnika transportu morskiego. Państwa powinny jak najszybciej rozwiązać obecną sytuację, bowiem poza czynnikiem finansowym jest jeszcze ważniejszy – ten ludzki, który obecnie pozostaję już na wyczerpaniu

– dodaje Ziębicki.

Według badań Yale University, blisko 20% marynarzy rozważało samobójstwo lub dokonanie okaleczenia. Choć obecnie wdrażane są już ograniczone możliwości podmian załóg, to jednak ich liczba nie jest wystarczająca. Jak podkreślił Guy Platten – Sekretarz Generalny Międzynarodowej Izby Żeglugi (ICS), każda odmowa przyjęcia przez państwo protokołów podmiany stanowi brak szacunku dla poświęcenia marynarzy, którzy wykazali je w imieniu ich ludności.

Źródło: Kancelaria Chałas i Wspólnicy.